2 - My haven
WJECHAŁO :D
[2600 słów]
~~~~~~~~~~~
Starałem się wieść swoje życie po staremu. I zachowywać się tak jak wcześniej. Traktowałem ten mały dodatek w postaci nowego androida, jak element, który był, ale nie zwracałem na niego aż takiej uwagi. Bo inaczej nie byłbym w stanie się uczyć, odrabiać prac domowych, czy nawet brać prysznica. Było to niekomfortowe, skoro nigdy wcześniej nie dzieliłem z nikim tak niewielkiej przestrzeni. Wiedziałem, że po prostu muszę się do tego przyzwyczaić, zwłaszcza że Yoongi był do mnie idealnie dopasowany, nie mając zamiaru mi w niczym przeszkadzać i utrudniać mi zajmowania się codziennymi czynnościami.
Niewiele rozmawialiśmy odkąd go włączyłem. Trochę się do niego przytulałem, pozwalając mu też podłączyć się do mojego Wi-Fi, aby mógł surfować po Internecie, w poszukiwaniu informacji na każdy temat. Bo ja nie byłem w stanie udzielić mu odpowiedzi na niektóre pytania, więc miałem nadzieję, że sam dokopie się do wypowiedzi jakichś ekspertów, później tylko mnie dopytując czy jest tak naprawdę, czy coś się zmieniło, lub czy mi to odpowiada. Nie chciałem go ograniczać, bo androidy musiały pozyskać jakoś wiedzę, a skoro ja nie byłem dobrym nauczycielem, lepiej aby sam się rozwijał.
Nie wyłączałem go na noc, chcąc go mieć przy sobie, aby móc się w niego wtulać. Jednak kiedy wychodziłem na uczelnię, czy też do pracy, wolałem nie ryzykować, zostawiając go wyłączonego pod ścianą. Bo gdyby wyszedł na zewnątrz i ktoś by go zobaczył, biorąc za osobę, której był podobizną, obawiałem się, że świat by spłonął, razem ze mną i Namjoonem.
Na drugi dzień po przybyciu do mnie mojego androida, oddałem się swojej codziennej rutynie. Dlatego po kilku godzinach na uczelni, skierowałem się nie do swojego mieszkania, a do restauracji, w której pracowałem. Cudem udało mi się znaleźć pracę, która znajdowała się po drodze do mojego bloku, dzięki czemu miałem łatwą drogę zarówno na uczelnię, jak i do domu. To, czym musiałem się w niej zajmować, też nie było najgorsze. Co prawda na początku musiałem się przełamać jeżeli chodzi o kontakt z klientami, ale teraz miałem to na tyle wyćwiczone, aby mówić standardowe regułki, nie dając się wciągać w rozmowy, aby czasem nie palnąć jakiejś głupoty. Musiałem być miły, ale nie na tyle, aby stać przy jakimś stoliku kilka minut i zabawiać klientów rozmową.
Dzisiaj dość szybko leciał mi czas. Może dlatego że miałem o czym myśleć, stojąc przy zlewie i zmywając naczynia, a wtedy nawet nie zwracałem uwagi na wiszący na ścianie zegar. Dopiero kiedy zamieniłem się z Beomgyu, drugim kelnerem z mojej zmiany, przechodząc na salę, gdy on został na kuchni, musiałem przestać myśleć o czekającym na mnie Yoongim, skupiając się na klientach. Wszyscy ograniczyli się dzisiaj do spokojnego składania zamówień, dopytując jedynie o niektóre składniki, czy też dostępne dodatki. Tylko jedno z dzieci nie mogło się powstrzymać, aby nie zacząć ciągnąć za mój uniform, chcąc chyba zwrócić na siebie uwagę. Ale takie już były niektóre dzieciaki, więc nie skupiałem się na tym zbytnio.
Zbieranie zamówień i zanoszenie ich, doradzanie, odpowiadanie na pytania i sprzątanie stolików, przerwało mi dopiero przybycie niespodziewanego gościa. Wysoki chłopak w okularach z dużymi oprawkami, przeczesanymi na bok, jasnymi włosami, i dość nietypowym, luźnym stroju, skierował się do jednego z wolnych stolików. Dlatego jak tylko dokończyłem rozkładanie zamówienia dla jakiejś pary, życzyłem im smacznego, zaraz uciekając do mojego hyunga, który już z daleka do mnie machał. Zaskoczył mnie swoją wizytą, bo zazwyczaj nie miał czasu opuszczać swojego mieszkania w dni robocze. Jego praca pochłaniała mu całe dnie, ale była za to naprawdę opłacalna. Aż czasami zazdrościłem mu tej inteligencji, pozwalającej mu na ograniczenie kontaktu z innymi do minimum.
– Witaj, hyung – przywitałem się, uśmiechając lekko, na pewno szczerzej niż do innych klientów. W końcu to byli tylko nieznajomi mi ludzie, a Namjoona już trochę znałem.
– Dzień dobry, Jeongguk. Jak tam nowy współlokator? – zapytał, zaczynając się rozglądać po lokalu, jakby spodziewał się zaraz go zobaczyć.
– Mój współlokator... Tak, mój współlokator. – Przez chwilę ciężko mi było zrozumieć o kogo mu chodzi, bo to już była moja trzynasta godzina na nogach, a jeszcze czekało mnie kilka godzin, zanim będę mógł wrócić do domu. To jedno pytanie od razu sprawiło, że zrobiło mi się głupio, dlatego ograniczyłem swój głos do szeptu, pochylając się odrobinę do Namjoona. – To trochę dziwne, hyung. Nie mogę się do tego przyzwyczaić. Jest... jak prawdziwy – przyznałem, zerkając przy tym na boki, aby upewnić się, że nikt nas nie podsłuchuje. Bo wolałem, aby któryś z moich współpracowników nie dowiedział się o posiadaniu przeze mnie androida. Nawet jeżeli to było całkiem normalne w obecnych czasach, gdyby zaczęli mnie o niego wypytywać, mogłoby się zrobić dość niezręcznie.
– Czyli dobrze wykonałem swoją robotę przy konstruowaniu go – stwierdził zadowolony hyung. – Możesz go przyprowadzić za jakiś miesiąc, sprawdzę, czy wszystko funkcjonuje jak należy w jego układzie.
Przyjąłem to do wiadomości, zaraz kiwając głową. I jak na moje nieszczęście, w tym samym momencie, do restauracji weszła kolejna osoby. Tym razem nie jakikolwiek gość, czy ktoś z pracowników.
Wpatrywałem się w mojego szefa tak długo, aż mnie nie zauważył, rozglądając się po pomieszczeniu. Bo zawsze, gdy te kocie oczy były blisko skrzyżowania się z moimi, uciekałem od nich wzrokiem, woląc ukłonić mu się nisko.
– Dzień dobry, panie Min – powiedziałem, gdy mężczyzna skierował się na zaplecze, kiwając do mnie tylko głową i nie patrząc już w moją stronę.
Ach... Jest taki przystojny. Dlaczego tak rzadko tu przyjeżdża?
Wpatrywałem się za nim chwilę, podziwiając jego sylwetkę, która wyglądała idealnie w oficjalnym, dopasowanym do niego stroju. Nie wiem, czy tylko ja tak za nim szalałem. A raczej po prostu byłem w nim zauroczony. Ale domyślałem się, że zapewne ma całkiem sporo takich cichych wielbicieli, bo sama jego aura przyciągała ludzi. Niestety, nigdy nie miałem okazji go poznać, to z managerem lokalu o wszystkim rozmawiając. Nasz szef tylko do niego tu przyjeżdżał, zaglądając czasami na kuchnię i zaraz stąd znikając. Właśnie dlatego wybierając wygląd i tożsamość mojego androida, zdecydowałem się na Min Yoongiego – mojego przystojnego szefa, do którego wzdychałem potajemnie. Nie wiedziałem jaki jest, dlatego nadałem mu cechy, które chciałem, aby posiadał, domyślając się, że mogą w ogóle nie pasować do oryginału. Ale skoro i tak nie miałem u niego żadnych szans, wiedząc że dzieli nas nie tylko różnica wiekowa, ale i pozycja w społeczeństwie, nawet nie marzyłem o możliwości poznania go. W końcu który szef restauracji umówiłby się ze swoim kelnerem? W dodatku takim, który był jedynie biednym studentem, dopiero starającym się dojść do czegoś w życiu? W obecnych czasach – żaden.
Moje wpatrywanie się w zamknięte już od zaplecza drzwi i głębokie przemyślenia dotyczące urody szefa Mina, przerwał dopiero Namjoon, który coś mi w końcu uświadomił.
– To twój SZEF?! – Chłopak nie krzyczał, ale szeptał dość donośnie, przez co zaraz wylądowały na nim moje wystraszone oczy.
On nie wie! No tak! Oberwie mi się!
– Hyung, cicho – poprosiłem, krzycząc szeptem, choć zrobiłem to subtelniej od niego, rozglądając się jeszcze wokół nas, aby upewnić, że nikt nie zwrócił uwagi na to pytanie Namjoona. Nie sądziłem, aby ktokolwiek rozumiał o czym rozmawiamy, ale wolałem nie zakłócać posiłku klientów, bo jeszcze mogliby się poskarżyć managerowi.
– Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, jakie możemy mieć kłopoty, jeśli ktoś się o tym dowie? Mówiłeś, że to jakiś idol! – przypomniał, przez co poczułem jak moje policzki robią się czerwone, bo faktycznie, okłamałem go kiedy zapytał kto to dokładnie jest. Na duplikowanie idoli, z góry było nałożone pozwolenie. Tylko trzeba było je wykupić od danej wytwórni i przekazać twórcy androidów. W końcu lepiej, aby wszystkie psychofanki miały do czegoś takiego dostęp i mogły się zadowolić swoją kopią idola, niż nękać oryginał, nie dając mu żyć. Poza tym wszystkie wytwórnie dobrze na tym zarabiały, dlatego na pewno nie miały zamiaru z tego rezygnować. Ale ja nie interesowałem się taką muzyką na tyle, aby mieć wśród naszych koreańskich gwiazd osobę, którą pragnąłbym mieć przy sobie cały czas. Mój szef na szczęście był na tyle przystojny, aby przypominać jednego z idoli, więc musiałem tylko zdobyć podrobioną zgodę i wręczyć ją Namjoonowi, zmyślając właśnie taką historię. A teraz wszystko wyszło na jaw.
Nie przemyślałem tego. Przecież hyung czasami mnie tu odwiedza. Choć... nie spodziewałem się, że trafi na dzień, w którym pan Min postanowi przyjechać do managera Kima.
Nie wiedziałem jak się z tego wytłumaczyć. To zbyt poważne przestępstwo, abym po prostu go przeprosił i wszystko było w porządku. Dodatkowo obawiałem się, że postanowi mi go zabrać. W końcu było to naprawdę niebezpieczne.
– Przepraszam, hyung. Nigdy nie zabiorę go na zewnątrz i będę ostrożny, obiecuję. Mój szef... jest dla mnie jeszcze bardziej nieosiągalny niż idol – zacząłem się tłumaczyć, dość głupio, bo nawet nie wiedziałem co miałbym mu powiedzieć.
Proszę, proszę, nie zabieraj go, hyung.
Wpatrywałem się w niego błagalnie, gdy chłopak schował na chwilę twarz w dłoniach, widocznie mną załamany. Ale nie mogłem mu się dziwić, bo gdyby ktoś, nawet najbliższa mi osoba, wpakowała mnie w coś takiego, to również byłaby moja pierwsza reakcja na tę całą sytuację.
– Ostatni raz ci w czymś pomogłem – stwierdził, przecierając twarz i kręcąc już na mnie głową. Nie był zły – na szczęście. Bo inaczej nie mógłbym sobie tego wybaczyć.
– Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Obiecuję, że nikt się o tym nie dowie, hyung. Będę go ukrywał i nikomu nie pokażę – wyszeptałem, trochę spanikowanym głosem, biorąc po tym głęboki wdech, bo moje serce biło przy tym dość szybko, uniemożliwiając mi utrzymywanie normalnego tonu.
– W takim razie to ja przyjdę do ciebie na przegląd. Ale nas załatwiłeś... Za karę stawiasz mi obiad – oznajmił, co trochę mnie zdziwiło.
Obiad? I tyle? Nie zabierze mi go?
– Dobrze, hyung – odpowiedziałem szybko, z ulgą, mając już ogromną ochotę uciec do kuchni, aby nie mógł się rozmyślić i zmienić zdania. Bo nawet jeżeli nie przyzwyczaiłem się jeszcze do mojego androida, nie chciałem go tak szybko stracić.
Byłem na tyle roztargniony i zakręcony przez naszą rozmowę, że nawet nie przyjąłem jego zamówienia, zaczynając kierować się na kuchnię. Na szczęście Namjoon w porę się odezwał, dzięki czemu usłyszałem jeszcze co takiego by zjadł:
– Przynieś mi coś dobrego, nieważne co, byle dużo, bo padam po całym dniu bez jedzenia – odezwał się, tym razem bardziej donośnie, aby to do mnie dotarło.
Pokiwałem głową, przyspieszając po tym kroku, aby ukryć się w kuchni, dopiero tutaj mogąc wziąć głęboki wdech, chcąc się uspokoić.
Nie zabierze go. I nie jest zły. Będę dbał o to, aby nikt nie zobaczył tego androida i wszystko będzie dobrze.
Stałem tak zaledwie kilka sekund, bo zaraz zauważyłem, że manager Kim, razem z szefem Minem, robią obchód po kuchni. Nie mogłem w takiej sytuacji stać w miejscu, więc zabrałem się za spisanie zamówienia i przyczepienie go do tablicy. A nie chcąc dzisiaj zerkać ukradkiem na naszego szefa, co byłoby zawstydzające, po tym jak przytulałem jego duplikat jeszcze w nocy, uciekłem z powrotem na salę, zajmując się stolikami i omijając ten Namjoona, aby naprawdę nie zmienił zdania.
Po dwudziestej pierwszej zmierzałem w końcu do swojego mieszkania. I już po drodze do niego, zastanawiałem się czy obecność drugiej osoby będzie dla mnie nietypowa, czy przyjmę to dość spokojnie. Ale wystarczyło, abym przekroczył próg swojego pokoju, zerkając na siedzącego przy ścianie Yoongiego, a moje serce od razu się pobudziło, jak gdyby znajdował się tam oryginał, który zaraz mógł spojrzeć na mnie tym swoim kocim spojrzeniem.
Nie. Przecież nie będę w stanie nic zrobić jeśli teraz go uruchomię.
Zawstydzony zdjąłem kurtkę i buty, zaraz uciekając do łazienki, gdzie mogłem się umyć i uspokoić. I przez cały wieczór, podczas czytania, uczenia się i odrabiania prac domowych na jutro, starałem się udawać, że jego tutaj nie ma. Ale to było bez sensu, bo moje oczy ciągle zerkały w jego stronę. Pamiętałem jak było mi przyjemnie, gdy znajdowałem się w jego ramionach. Mogłem wtedy naprawdę udawać, że mam chłopaka, który mnie kocha i chce mojego szczęścia. Dlatego nie minęły dwie godziny, a już przeniosłem się tuż przed niego.
– Nie mogę. Potrzebuję cię – mruknąłem do siebie, zaraz przenosząc się na jego kolana i obejmując go tak, aby sięgać też do jego karku. A po przesunięciu palcem po jego włączniku i naciśnięciu go, nie minęła sekunda, gdy poczułem jak jego ręce mnie przytulają, a całe ciało się rozgrzewa.
Nie mógłbym cię już oddać. Nie pozwoliłbym.
– Cieszę się, że wróciłeś bezpiecznie do domu – usłyszałem zaraz od androida. I choć nie byłem w stanie wyczuć w tych słowach żadnej ulgi, czy też większej radości, to i tak mi wystarczyło. W końcu ktoś na mnie czekał, nawet jeżeli tak był zaprogramowany.
– Cieszę się, że nadal tu jesteś, hyung. Że... nie jestem już sam – przyznałem, chowając twarz w jego szyi, gdzie czułem się najbezpieczniej.
– Nie będziesz już nigdy sam. Zawsze będę przy tobie, gdy mnie potrzebujesz. Jesteś dla mnie najważniejszy. – Znów powiedział to, co chciałbym usłyszeć, a jego ręka zaczęła gładzić mnie po plecach. Dodatkowo poczułem jak daje mi buziaka we włosy, a to wywołało mój radosny śmiech. Bo naprawdę miałem kogoś, z kim mogłem być tak blisko.
– Widziałem się dzisiaj z twoim twórcą – zacząłem powoli, chcąc się z nim podzielić tą rozmową. – I przez chwilę myślałem, że mi cię zabierze. Jeszcze się do ciebie nie przyzwyczaiłem, ale... nie chciałbym cię stracić – dodałem, trochę nieśmiało, bo zdradziłem mu właśnie wszystko, co leży mi na sercu. Wczoraj nie przyznawałem się przy nim do swoich uczuć, ale dzisiaj, po tym jak przez chwilę poczułem, że mogę go stracić, stwierdziłem, że nie będę tego ukrywał.
– Dlaczego chciał mnie zabrać? Jestem zepsuty? – zapytał, na co w końcu się od niego trochę odsunąłem, aby zacząć też przyzwyczajać do tej twarzy, którą teraz przecież będę oglądał codziennie.
– Nie. Jesteś... – Szybko zamilkłem, zostawiając ręce na jego torsie i uciekając wzrokiem właśnie na nie, aby pozbierać myśli. Powinienem się do tego przyznać? Czy dalej ukrywać? – Stworzyłem cię na wzór osoby, która nie wyraziła na to zgody – powiedziałem jednak, nieco ciszej, jakbym bał się, że dotrze to do uszu sąsiadów, nawet jeżeli na pewno nie mogło do tego dojść. A może sam przed sobą obawiałem się do tego przyznać, bo nigdy wcześniej nie popełniłem żadnego przestępstwa?
Co mi strzeliło do głowy?
Android przez chwilę to analizował, aby zaraz podzielić się stwierdzeniem, z którym ani trochę nie mogłem się zgodzić:
– Jestem problemem.
– Nie, nie. Nie jesteś problemem. – Zabolały mnie jego słowa. Nie wiedziałem dlaczego. Może przez to, że aż za bardzo widziałem w nim mojego szefa? A gdybym usłyszał od niego takie stwierdzenie, serce by mi pękło? Dlatego moje ręce trochę nieśmiało przeniosły się na jego policzki. Android nie mógł czuć mojego dotyku, na pewno nie w taki sposób jak ja czułem ten jego, ale chciałem przez chwilę okazać mu taką bliskość. – Jesteś... nielegalnym idolem? – Starałem się znaleźć dobre określenie na tę sytuację. Bo „nielegalny" lepiej brzmiało od „problemu". – Dlatego nie mogę cię nikomu pokazywać. I nie możesz nigdy opuszczać tego miejsca, hyung – dodałem, prosząc w ten sposób, aby nie próbował tego zrobić, bo inaczej naprawdę go zabiorą, a ja wyląduję w więzieniu, razem z Namjoonem.
Jego oczy przez chwilę były jakby nieobecne, chyba coś analizując. Jednak kiedy się odezwał, zrozumiałem, że po prostu to zapamiętywał, aktualizując swoje dane.
– Rozumiem. Nie muszę nigdzie wychodzić. Lubię spędzać czas w twoim mieszkaniu – oznajmił, na co uśmiechnąłem się lekko, choć smutno, bo to stwierdzenie tylko pokazywało jak bardzo na wszystko wpływam. Jak gdyby nie był tak naprawdę moim ukochanym, a jakimś niewolnikiem, który na wszystko się zgadzał, bo musiał. Ale to tylko robot, słuchający moich próśb i rozkazów. Miał wiele zalet, ale i wiele wad, do których musiałem się przyzwyczaić.
Wtuliłem się w niego, nie chcąc pokazywać mu mojego uśmiechu, który już nie był tak radosny jak te wcześniejsze. A znów czując jak głaska mnie po plecach, jak gdyby cieszył się naszą bliskością, mogłem powrócić do udawania, że naprawdę znajduję się w ramionach szefa Mina.
To nigdy nie będzie idealne. Ale potrzebuję takich chwil. Zwykłych, które w końcu na pewno będą niezwykłe, bo spędzone z tobą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top