dzień 8
Tjo tjak' jestenn Anja mam njebłeskje otszy i jastem blondynkiom.
Moja ojciec tjo alternatywka i mnje złostafił jiak byłann mniejsom dziewkom. Laz wysłan do skliepu po hliba po nje bylo hliba we domu. Wjihodze j spatłam se shoduw, potnjosłam sję j idem dalei a tam lerzy bótla i r0bi3 na niom pszysiada jak koleszka z klusy, małcin sie nazyfa.
//od błędów już mnie oczy bolą//
Idem, idem a tó nagle..... Slowianim.
~ siema slowianim jiak tan rzycie cwelu?
- cło ty giadasz, a najebać Ci?
~dobła chło na soluwe za gararzani, dobła?
-dobra
~no i gitara, tylko idem hlib kópić tjo płoczekaj.
//jpdl dopiero 100 słów help//
No to idem po ten hlib, wyhodze sa logu, whłodze dio pjekarnji. Cekam w koleice. Moia kolei, prose o hlib ale ni ma bo bida w miasto moie. Idem dio ziomcza i muwje mu chło telaz biłemi się tajk ło. Ono odpowiada, no kurła dobła. Biegnem f jego strone z piensciami f gułe. On ropfi krok w tył wyciomga pisztoleth i strela, ja padam ma glibe ale smótn0 mi bło nje kupilan hliba);
Koniec.
Dobra koniec, oczy aż mnie bolą ale koniec. Nie liczyć ile jest bo nie uda wam się doliczyć do 3 0 0.
Nie wiem o co tu chodzi chleb to tak jakoś.
Żegnam i pozdrawiam,
do jutra
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top