Day 21; Ciągle to samo
Wszystkie kobiety, z którymi miałem intymniejsze relacje, zawsze miały na imię Ophelia. Oprócz tej jednej rzeczy, w niczym żadna nie była podobna do innych. Nigdy nie byłem wybredny, nieważna dla mnie rasa, wiek, pochodzenie, wygląd czy zainteresowania. Samo wymówienie ich imienia sprawiało mi niezwykłą rozkosz.
Niestety, żadna z tych uciech dla mojego serca nie wytrzymuje ze mną długo. Jednego dnia są, innego znikają z życia – nie tylko mojego, ale też i swojego. Dziwny zbieg okoliczności. Na szczęście partnerki wybierałem tak, aby nikt ze znajomych nie był w stanie spostrzec się o moim dziwnym „fetyszu", jeżeli mogę tak to określić. Najczęściej były to kobiety mieszkające w innych miastach, ale nie w za bliskich. Niezręcznie byłoby się tłumaczyć na ten temat.
Dzisiejszego dnia miałem się spotkać z Ophelią Rigernovy. Piękna, rosyjska kobieta. Idealne słowiańskie cechy, które nie powiem, z wraz z każdym spotkaniem zaczynały mnie kręcić. Szkoda, że dzisiaj muszę zakończyć ten związek. Pragnę zakończyć go w przyjemny sposób. Może najpierw kolacja, potem deser... Potem to się zobaczy, czy zechce ze mną spędzić jej, znaczy „naszą" ostatnią noc. Nie mogłem przestać drżeć z podekscytowania.
Zacząłem od posprzątania całego domu, wytarłem kurze, umyłem i odkurzyłem podłogi. Potem przeniosłem się do kuchni, gdzie zacząłem przygotowywać suflet serowy z sosem pomidorowym na kwaśno. Na deser tiramisu z lodami waniliowymi oraz winem czerwonym, wytrawnym.
Do przyjścia Ophelii miałem jeszcze godzinę, pół godziny treningu siłowego, potem dwadzieścia na prysznic i ubranie się w elegancki, czarny smoking. Zaczesałem włosy do tyłu, przejrzałem się w lustrze, wygładzając ubranie. Kto pomyślałby, że kilka widocznych mięśni tu i tam sprawi, iż kobiety chętniej będą się ze mną spotykały?
Na stół z ciemnego drewna założyłem bordowy obrus. Ułożyłem talerze, sztućce, serwetki oraz kieliszki. Na koniec oczywiście czerwona świeca, którą zapaliłem podręczną zapalniczką. Nim wyszedłem z salonu, przypomniałem sobie o zakryciu okien ciemnymi zasłonami. W tle puściłem jakąś romantyczną muzykę, która według wielu poprawiała nastrój. Tylko nie mi, na nieszczęście.
Usłyszałem ciche pukanie. Otworzyłem Ophelii drzwi. Gdy tylko wymówiłem jej imię, ekscytacja zaczynała brać nade mną kontrolę. Szybko zaprosiłem ją na kolację, którą spożyliśmy, rozmawiając o błahych sprawach. Dopiero przy deserze zaczęło robić się coraz goręcej; kilka zalotnych wzroków, delikatnie muśnięcie dłoni drugiej osoby czy sugestywne teksty z podtekstami.
W dobrych nastrojach udaliśmy się do sypialni, gdzie wcześniejsze zaloty zamieniliśmy w czyny. Teraz mogłem wymawiać tę imię żadnych krzywych spojrzeń, tyle razy ile chciałem. Niestety u Ophelii skończyło się to tylko na słowach, prościej ujmując — kłoda w łóżku. Nie oczekiwałem sytuacji rodem z filmów erotycznych, ale chociaż trochę więcej emocji byłoby mile widziane.
Po zakończonym stosunku nadal będąc nad nią, zacząłem całować jej szyję. Zaczęła mówić, jaki to ja nie jestem romantyczny. Potem zmieniły się to w lekkie przygryzienia, które chyba zaczęły się podobać mojej randce. Niefortunnie dla niej — skończyło się to na rozszarpaniu jej gardła moimi zębami.
Gdy byłem pewny, że nie żyła, puściłem jej szyję. Mięso i krew wyplułem na podłogę, a twarz otarłem w jej błękitną suknię. Opuściłem łóżko i założyłem odpowiedni ubiór, mocne spodnie i gruby sweter, a w dodatku ciepłe buty. Tam, gdzie szliśmy, było mroźnie.
Ciało zaciągnąłem do piwnicy, wrzuciłem do metalowej trumny i zamknąłem. Starym, naostrzonym śrubokrętem napisałem na wieku trumny „Ophelia #21 Rigernovy". Sprawdziłem temperaturę na specjalnym wizjerze. Minus siedem stopni przestawiłem na minus dziesięć. Nie chcę, aby ciała zaczęły gnić.
Stanąłem na środku pomieszczenia. Dwadzieścia dwie trumny, z czego dwadzieścia jeden to były nieudane i nieidealne Ophelie. Ostatnia była pozłacana, stała na piedestale i leżały na niej białe konwalie. Ulubione kwiaty prawdziwej Ophelii.
Podszedłem do trumny i ją uchyliłem. Świetnie zachowane ciało sześćdziesiąt dwulatki, jakby zmarła wczoraj. A zmarła siedem lat temu. Złożyłem gorący i namiętny pocałunek na ustach zmarłej Ophelii.
Znajdę kogoś tak idealnego, jak ty, moja matko – moja Ophelio.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top