Day 15; Bogate w słowa
Siedział na wygodnym fotelu w pięknym garniturze. Uśmiechał się, machał do kamer i odpowiadał na pytania w dzisiejszym „talk-show".
— Jak się Pan czuje, Panie Porter? Jest Pan pierwszym, który udokumentował istnienie Boga. Wszystko za sprawą jednego zdjęcia! Kto by pomyślał? — Mężczyzna w średnim wieku machając rękami, z ekscytacją w oczach zadał kolejne pytanie.
— Czuję się świetnie, dziękuję za pytanie. Jestem niezmiernie szczęśliwy i podekscytowany. Panie Beverli, sam nie mogę uwierzyć, że sam Bóg mnie wybrał, abym pokazał ludziom prawdę o jego istnieniu! Serce mi się raduje. Jestem dumny, że mogę się tym podzielić z całym światem. — Porter spojrzał na tłum siedzący naprzeciwko niego i rozłożył ręce. Promienny uśmiech ukazał białe zęby.
— Jak to mówią, dobre zdjęcie jest warte tysiąc słów, jednakże Pańskie jest warte nawet milion. Może nawet dolarów. — Prezenter puścił oczko w stronę oglądających, a ci odpowiedzieli śmiechem.
— Wystarczy mi wiedza, że jest tam ktoś, kto nad nami czuwa. Pieniądze są mi niepotrzebne, łaska Pana, to wszystko, co mi potrzeba! — Mężczyzna pomachał w stronę kamer, a odcinek się zakończył. Mężczyzna opuścił studio i żegnając się z wszystkimi, ruszył w stronę domu. Nawet zwykli ludzie machali w jego stronę i życzyli mu dobrego dnia. Życie było piękne.
Zdjęcie, o którym mowa przedstawiało twarz spomiędzy chmur, które przesuwała ręka, która jednocześnie wydawała się przeźroczysta, ale pełna koloru. Twarz Boga była idealna, brak skazy, oczy wydawały się wszystkich kolorów naraz. Siwe włosy oraz broda nadawały powagi istocie, która zerkała na ludzkość dobrym okiem. Jego twarz miała łagodny wyraz, jak matka patrzące na swe dziecko, mimo tego wydawała się władcza, gdyż wzrok był pełen napięcia oraz zrozumienia. Zdjęcie zostało zrobione nad morzem kaspijskim, na plaży. Był słoneczny dzień, jednak na tę chwilę zebrały się chmury, które po kilkunastu sekundach po zrobieniu zdjęcia, odpłynęły niczym łódka na jeziorze.
Porter zrobił to zdjęcie, gdy był na wycieczce tygodniowej w Kazachstanie. Nie wiedział na początku co zrobić z tym zdjęciem czy faktem. Jego dziewczyna poradziła mu, aby wstawił to w internet, a dopiero potem poszedł z tym do mediów. Na początku dużo było obelg lecących w jego stronę, że to obraza dla Boga, takie afiszowanie się z tym. Jednak głos wierzących przebił się na wierzch. Najpierw media w Stanach Zjednoczonych to podłapały, potem cała Europa aż po cały świat. Został celebrytą, tylko przez jedno zdjęcie. Jego telefon codziennie dzwonił z kolejnymi propozycjami pracy, wywiadów czy wykonania kolejnych zdjęć. Odpowiadał tylko na wywiady. Jego sława rosła, a wraz z tym majątek. Chciał być znany, a Bóg mu w tym pomógł. Może nie w ten sposób co powinien.
Jego dziewczyna została na dłużej w pracy. Porter wyłączył telefon, nie włączył niczego oprócz czajnika na herbatę. Położył się na kanapie i zaczął rozmyślać nad swoim życiem. Ma teraz wszystko, o czym marzył od zawsze. Jego fałszywi przyjaciele, wredna rodzina czy zdradziecka dziewczyna mogą mu buty lizać. Wyrzuci ze swojego życia te śmieci i zacznie nową codzienność – gdzie jest panem własnego losu i nie będzie musiał słuchać pieprzenia tych, co patrzą na niego z góry. Mały uśmieszek pojawił się mu na twarzy.
Piętnaście lat uczenia się fotomontażu wyszło mu na dobre.
Usłyszał wycie czajnika, podniósł się z mebla i poszedł zalać herbatę. Nowe życie właśnie się zaczęło.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top