Rozdział 60.
Miłego Ptysie Malinowe ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Liczę na Waszą aktywność w komentarzach i gwiazdkach ^,^
Perspektywa: Derek.
Wkurwiony totalnie tym, co zastałem, postanowiłem iść do Kościoła i znaleźć jak najszybciej Sebastiana, który ewidentnie się na mnie obraził, co mnie ucieszyło, bo to oznacza, że chłopak na mnie leci i jest zazdrosny. Po drodze musiałem jeszcze porozdzielać zadania na pozostałych policjantów.
Wszedłem do środka i wszędzie było czuć intensywny zapach marihuany, a także widniał jeszcze nieznaczny dym. Czułem, że zaraz sam się zjaram, ale to, co ujrzałem, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Ojciec Euzebiusz siedział razem z jakimiś starszymi babkami, w tym z tą pierdolniętą Allison i w najlepsze się śmieli, przy czym ksiądz wszystkim polewał mszalne wino.
O mój Boże, ciekawe, jak ja to wytłumaczę bezpośredniemu przełożonemu.
Zauważyłem po chwili Sebastiana, śmiejącego się nie wiadomo z czego, który właśnie zbiegał z górnej kondygnacji kościoła i wręcz nie potrafił się zatrzymać, gdyż wleciał wprost w moje ramiona. Objąłem go z czułością i spojrzałem na jego uroczą buźkę, a ten chichrał się ewidentnie zjarany, wtulając się w moją klatkę piersiową. Do moich nozdrzy doleciał prześliczny zapach perfum chłopaka pomieszany z zapachem narkotyku.
Kurwa mać, no nie zostawię go tak.
Zajebię tego pierdolonego Wooda i Martina.
Mogą być pewni, że nie odpuszczę im tego występku.
- Wracamy na komendę. - powiedziałem po chwili groźnie, a ten uśmiechnął się zadowolony i pokiwał przecząco głową, przez co westchnąłem zirytowany. Chciałem mu już coś powiedzieć, ale ten uprzedził mnie.
- Najpierw musisz mnie złapać. - rzekł z uśmiechem, wyrywając się z mojego uścisku i biegnąć przed siebie. Chciałem go w ostatniej chwili złapać, lecz był zbyt szybki i wpadłem wprost w stojak na malutkie świeczki.
- Wracaj tu do cholery! - krzyknąłem, zapominając totalnie, że jestem w świętym miejscu, które aktualnie przypomina świątynię haju.
- Spoko impreza Ojcze! - krzyknął młody, przybijając z nim piątkę, ponieważ duchowny wystawi w tym geście dłoń. Sebastian kierował się w stronę bocznego wyjścia. Automatycznie zacząłem za nim biec, ale żeby nie zrobić przykrości Ojcu Euzebiuszowi, przybiłem z nim również piątkę, gdy ten zobaczył, że się zbliżam. No jak już wystawił rękę, to nie będę wrednym chujem.
- Z Bogiem, peace yo. - powiedział młodzieżowo, ale ja nie miałem czasu na odpowiedź. Musiałem upilnować Sebastiana, zanim zrobi coś głupiego.
Wybiegłem z Kościoła i zobaczyłem biegnącego oraz podskakującego chłopaka. Pędem ruszyłem za nim, szczególnie, że zapierdalał wprost w stronę stawu, a ja nie miałem zamiaru brać żadnej kąpieli, ani tym bardziej pozwolić na to, by się utopił.
W ostatniej chwili dogoniłem go i wręcz przewróciłem nas, przez co oboje wylądowaliśmy na trawie. Sebastian leżał twarzą do trawy, a ja złapałem go za nadgarstki, a swoim kroczem ocierałem się o jego zgrabny tyłeczek, przez co chłopak zaczął mruczeć z zadowolenia.
- Mmmm, brawo, wygrałeś... - mruknął, a ja podniosłem się, nie puszczając chłopaka, żeby znowu gdzieś przypadkiem nie zwiał. Młody stanął w końcu na nogi i spoglądał na mnie z ponętnym uśmieszkiem, przegryzając wargę i puszczając do mnie oczko.
- Co kurwa wygrałem, hm? - spytałem, patrząc na niego karcącym wzrokiem. Do chuja, nie wierzę, że ten zjarał się podobnie, jak większość ludzi tutaj. Masakra jakaś. Nie dość, że trzeba ogarnąć tej szajs w parku, to jeszcze muszę zaopiekować się Sebastianem.
- Seks ze mną. - odpowiedział, uroczo się kręcąc w miejscu i ssąc swoją dolną wargę, a ja wybałuszyłem oczy ze zdziwienia i totalnie mnie zamurowało. Poczułem, że zaraz moje hormony wybuchną, a mój penis niekontrolowanie robił się twardy. Starałem się jak najbardziej zachować kontrolę, szczególnie, że dzieciak wyglądał tak kusząco i zachęcająco, że najchętniej, to wziąłbym go tu i teraz, ale nie wypada, bo po pierwsze, tu zaraz obok jest kurwa kościół, a po drugie dookoła są ludzie i moi podwładni, którzy nie byliby raczej zadowoleni z tego, co robię.
Cholera, Sebastian, przestań mnie pociągać.
- Wracamy na komendę. - rzekłem stanowczo, a chłopak zaczął się śmiać. Spojrzałem na niego i to był błąd, bo jego uśmiech wręcz spowodował niemały problem w moich spodniach. Złapałem go za rękę, na co mruknął z zachwytem i seksownie oblizał usta. Dopiero teraz zauważyłem, że ma dodatkowo jeszcze kolczyk w języku i w wardze, choć wcześniej ich nie dostrzegłem, a przecież całowaliśmy się już raz. Być może nie miał ich po prostu założonych i zrobił to dzisiaj przed przyjazdem tutaj.
Czy on do cholery jest uzależniony od piercingu?!
W sumie to nawet wygląda ładniej, niż przedtem i jeszcze bardziej seksownie.
- Ani mi się śni. - odparł całkowicie bezmyślnie chłopak, wyrywając się z mojego uścisku, znowu przede mną uciekając, jak by mało mi było tego dnia biegów. Przynajmniej nie będę musiał zapierdalać na siłownię.
- Kurwa! - wrzasnąłem, bo znowu przyszło mi go gonić. Biegłem pędem za chłopakiem, mijając Dunbara, który był na klęczkach i Sangstera stojącego na jego plecach, próbującego zdjąć jakiegoś idiotę ze słupa, krzyczącego, że jest nietoperzem pod osłoną nocy. Kompletnie nie rozumiałem, o chuj mu chodzi, ale nie to było teraz ważne.
Ja pierdole, niech ten dzień się w końcu skończy, bo nie wytrzymam.
Wydałem im oczywiście po drodze polecenie, by zdjęli kolesia, a potem zajęli się ogarnianiem babć w kościele wraz z Ojcem Euzebiuszem i posprzątaniem syfu, jaki tam jest, a następnie mają wracać na komendę i złożyć szczegółowy raport.
Miałem na głowie jednak ważniejsze rzeczy do roboty, a mianowicie znalezienie Sebastiana, choć nie było to zbyt trudne, bo jego śpiew, a właściwie darcie ryja było słychać aż tutaj.
,,Tell it to my heart,
tell me I'm the only one,
is this really love or just a game?
Tell it to my heart,
I can feel my body rock,
every time you call my name"
Pędziłem szybko do chłopaka, który biegł przed siebie na oślep, kręcił się dookoła własnej osi z szeroko rozłożonymi ramiona, krzyczał tekst piosenki, wymachiwał później rękoma i wyglądał, jak by po raz pierwszy w życiu był szczęśliwy. Sebastian kierował się również w stronę swojego samochodu i gdy tylko zauważyłem z daleka mrygnięcie pomarańczowych świateł w pojeździe wiedziałem, że zaraz tu będzie totalna katastrofa, jeśli go nie powstrzymam.
Oczywiście droga do niego nie była w żaden sposób prosta, ponieważ musiałem jakoś minąć tą szurniętą babkę Allison, która rzucała jakimś pierdolonym ziarnem i przez to od zajebania gołębi znajdowało się na całym placu. Nie miałem jednak czasu ich omijać, więc bezpardonowo wbiegłem w sam środek, wypłaszając wszystkie po kolei.
- Ty smarku jeden, zostaw te gołębie! - wrzasnęła oburzona baba, wymachując przy tym swoją laską, gdy swoim pędem spłoszyłem wszystkie ptaki. - Niech ja Cię dorwę, chłystku, to tak Ci skórę złoję, że do końca życia mnie popamiętasz! Będziesz tu biedne gołąbki straszył!
- Kurwa kobieto! - wrzasnąłem i na chwilę przystałem, bo ta szajbuska zaczynała mi już działać na nerwy. - To tylko durne ptaki, wrócą zaraz do cholery, więc się ogarnij!
- Osz Ty smarkaczu przebrzydły! - krzyczała, zapierdalając w moją stronę, ile tylko sił miała ta walnięta emerytka. - Nie będziesz się tak do mnie odzywać!
- Bo co? - spytałem, ale po chwili ogarnąłem, że Sebastian biega bez opieki, więc musiałem brać dupę w troki i zapierdalać go szukać, co w sumie nie było jakimś ekstremalnym wyczynem. Chłopak właśnie zbliżał się roztańczonym krokiem do auta, więc musiałem działać szybko, nim pozabija wszystkich na drodze.
- No wracaj tu, Ty tchórzu! Już ja się z Tobą policzę! - wrzeszczała Allison, ale ja biegłem w stronę Sebastiana, wciąż jednak słysząc jej krzyki. - Gołębie, do ataku! Bierzcie go! - rozkazała im, a ja wręcz miałem ochotę przywalić sobie solidnego facepalma.
- Lecz się kobieto! - nie wytrzymałem i krzyknąłem do niej, pokazując jej gestem, aby stuknęła się w tą swoją pustą banię, bo ewidentnie jej odjebało.
Spojrzałem się w stronę Sebastiana, który był już praktycznie przy aucie, więc w ostatniej chwili dobiegłem do niego, ignorując groźby Allison. Chętnie bym się z nią powyzywał, ale teraz miałem ważniejsze zadanie.
- Oddawaj te kluczyki! - huknąłem zły, a młody odwrócił się, ale ja na szczęście byłem szybszy. Wyrwałem mu je z rąk, po czym otworzyłem drzwi pasażera z przodu i wsadziłem go do środka. Szybko usiadłem za kierownicą, zamykając pośpiesznie drzwi na zamek, aby mi przypadkiem znowu nie zwiał. Szczerze powiedziawszy zmęczyłem się tym bieganiem, cholera jasna.
- Derek... - jęknął rozkosznie, kręcąc się w fotelu, a ja wybałuszyłem oczy, bo jego jęk połączony z moim imieniem intensywnie pobudził moją i tak już kreatywną jak nigdy wyobraźnię, a mnie ZNOWU zrobił się problem w gaciach.
Oddychaj Derek. Wdech, wydech, wdech, wydech.
Spokojnie.
To tylko kurewsko seksowny Sebastian, ujarany i niemyślący racjonalnie.
Kurwa, nie pomaga mi to.
Rozejrzałem się po samochodzie i w sumie niezbyt byłem zorientowany, jak się go do chuja odpala, szczególnie, że pod stopą nie poczułem pedału sprzęgła, co jeszcze bardziej mnie zaszokowało. W dłoni miałem kluczyć i co? Od tak mam przekręcić w stacyjce?! No nie możliwe.
Pierdolony automat.
- Ja pierdole, jak to się uruchamia?! - wrzasnąłem zdenerwowany, bo ja i nowe technologie niezbyt idziemy w parze. Mimowolnie wypowiedziałem te słowa na głos, bo już nie mogłem znieść tego, że tu jest od zajebania przycisków i jakaś dziwna, skomplikowana dla mnie skrzynia biegów, z której jedyne, co rozumiałem to to, iż R oznacza wsteczny. A dalej nie mam kurwa pojęcia.
- Normalnie. - powiedział Sebastian, podśmiewając się ze mnie. - Ale z Ciebie idiota, nawet nie umiesz obsługiwać samochodu. Kto Ci dał prawo jazdy? - dodał rozbawiony, po czym roześmiał się dziko i głośno, a ja przez chwilę miałem nadzieję, że przypadkiem się udusi.
Co za chuj wstrętny. Nawet zjarany potrafi wkurwić.
Wsadziłem ten pierdolony kluczyk w stacyjkę, choć w sumie, to wolałbym mu wsadzić kutasa w dupę, i przekręciłem, a jego samochód uruchomił się bez najmniejszego problemu. Nie mam pojęcia, dlaczego zdecydowałem się jechać jego samochodem. Moje Suzuki jest normalne, z normalną skrzynią biegów, bez zbędnych przycisków i przede wszystkim z pedałem sprzęgła. A jego?! Brak słów.
Ja pierdole, jebana technologia.
Rozejrzałem się dookoła i wszędzie był najebany przycisk na przycisku. Spojrzałem się na tę przeklętą skrzynię biegów i za talon na kurwę i balon nie wiedziałem, co oznacza P, R, N, D, S, W. Ja pierdole, zabijcie mnie, nim ja zabiję Sebastiana, Martina i Wooda razem wziętych.
No w sumie jedyne, co wiedziałem to to, że R jest biegiem wstecznym, a reszta?! Kto wymyśla takie bzdury, cholera jasna. Generalnie, gdy udało mi się jakimś cudem uruchomić ten przeklęty silnik, zacząłem rozkminiać, jak powinienem ruszyć. Ogólnie miałem ułatwione zadanie na tyle, że chłopak zaparkował tyłem, co znacznie ułatwi mi wyjazd.
Z radia automatycznie zaczęła lecieć muzyka, ale zbytnio wcześniej się nią nie zainteresowałem i nawet nie słyszałem, ale teraz jednak postanowiłem się skupić na wszystkim i do moich uszu doleciała melodia, na co skrzywiłem się, lecz wysłuchałem tekstu do końca.
" Nieustannie mija czas,
choć jest wszystkim co tu masz,
nie wystarczy wejść na start i być na czas gdzieś,
ustalasz co ma sens, choć po drodze trochę łez,
wiesz, że czas nie biegnie wstecz, nie cofniesz go,
Możesz palić, możesz pić,
żalić się i jakoś żyć,
spaść i wejść na szczyt,
i spaść i wejść na szczyt znów,
ale jeśli czymś się jarasz,
jak piroman kiedy coś podpala,
jak piroman kiedy coś podpala,
to jest twoja wiara! " *
- Co to za szajs, ja pierdole. - skomentowałem, wyłączając radio, bo nie miałem zamiaru dalej tego słuchać. Nie mam pojęcia, co ten dzieciak ma najebane w bani, no ale bez przesady.
- Hej! - oburzył się młody i ponownie wcisnął guzik zasilania radia. - Lubię tą piosenkę!
- Kurwa, młody, co Ty słuchasz? - spytałem się całkiem poważnie, wyłączając radio, a gdy ten chciał ponownie je uruchomić, przywaliłem mu w dłoń, na co ten zabrał ją w końcu od tego piekielnego, grającego urządzenia.
- Normalnej muzyki? - odpowiedział, spoglądając na mnie i znowu zaczął się śmiać, a ja miałem go już dość. - Ty to pewnie słuchasz Radia Maryja, albo nuty pogrzebowej. - stwierdził, a ja obdarzyłem go nienawistnym spojrzeniem. Jeszcze chwila, a go uduszę. - Wbij D i jedziemy.
- Przecież wiem, jak to się obsługuje, nie jestem idiotą. - zbulwersowałem się, że młody będzie mnie tu pouczać. Generalnie nie miałem pojęcia, jak tym jeździć, bo jak już wcześniej wspomniałem, moje Suzuki jest normalne, ale przecież się nie przyznam, że nie umiem tego dziadostwa piekielnego obsługiwać. Sebastian spojrzał się na mnie, po czym oblizał usta i zaczął się znowu śmiać, więc chciałem już ruszać. Agresywnie wręcz przełączyłem na tryb D, po czym puściłem hamulec i auto gwałtownie ruszyło.
- Kurwa! - wrzasnąłem w panice, w ostatniej chwili wciskając pedał hamulca. Młody wręcz turlał się w spazmach śmiechu, a ja tu przeżywałem zawał. Oddychałem ciężko, próbując się uspokoić i nie rozjebać mu samochodu, bo przeczuwam, że nie wypłaciłbym się do końca życia za jego naprawę, albo nie daj Boże za odkupienie mu nowego, gdyby już nic nie dało się z nim zrobić.
Młody oparł się łokciem w okolicach szyby i spoglądał na mnie oczarowany. Zobaczyłem, jak bawił się zębami swoim kolczykiem w języku, a widok ten w połączeniu z jego kusząco rozchylony nogami wręcz odbierał mi zdrowy rozsądek.
Derek, uspokój się kurwa.
Wziąłem głęboki wdech, po czym ruszyłem z miejsca i jakimś cudem udało mi się nie wjechać w stojące pojazdy. Droga na komisariat nie zajmie nam myślę dłużej, niż osiem minut. Podjechałem na koniec parkingu i teraz należałoby skręcić w prawo, ale pytanie za milion dolarów.
- Gdzie tu jest kurwa kierunkowskaz?! - huknąłem wściekły, bo już miałem dość tego z piekła rodem pojazdu, a młody bez słowa oparł dłoń na moim udzie, zaciskając ją, a następnie pochylił się, aby dać przełącznik w górę, dzięki czemu zapalił się kierunek.
To było to?!
- Tutaj. - odpowiedział, oblizując usta i lubieżnie spoglądając mi w oczy, w których widać było, że dalej jest jeszcze na haju. Jego źrenice były mocno rozszerzone, a młody kusił mnie z minuty na minutę coraz bardziej.
- Siadaj na dupie i zapnij pasy. - powiedziałem stanowczo, a ten tylko prychnął i teraz opierał o drzwi nie tylko rękę, ale również i nogę, przez co widok na jego krocze w tych obcisłych dresach był nieziemski.
Ruszyłem z parkingu i miałem nadzieję, że dojedziemy bezpiecznie, choć nie ukrywam, że w trakcie drogi musiałem tolerować nieznośnie zachowanie Sebastiana. Jeszcze chwila, a zaraz mu przyłożę, ewentualnie wypierdolę go z pojazdu.
- Jedź żesz szybciej, człowieku... - burknął i zaczął coś marudzić. Stwierdziłem, że chyba zaczął wracać do normalności, bo zaczęło się zrzędzenie. - Już emeryci szybciej potrafią.
- Coś Ci nie pasuje w mojej jeździe? - spytał podniesionym tonem głosu, a ten spojrzał na mnie i zaczął się śmiać po raz kolejny tego dnia.
- Tak? - odpowiedział pytaniem. - Nie dość, że jedziesz jak pizda, to jeszcze z zapiętymi pasami i bez radia. Wstyd i hańba dla mojego Lexusa. - rzekł, a ja chciałem go już zacząć opierdalać, lecz ten kontynuował swój wywód piskliwym i jednocześnie drwiącym tonem. - Zwolnij Dereczku, bo jeszcze nas zabijesz. Pędzisz jak szatan aż czterdzieści na godzinę, lepiej zwolnij, bo jeszcze dostaniesz mandacik.
- Zamknij się kurwa, bo pożałujesz, że mnie prowokujesz. - huknąłem i jak Boga kocham, zaraz mu wyjebie tak, że będą go w kawałkach zbierać. Niech jakaś opatrzność lepiej go ma w opiece, bo nie ręczę za siebie.
Kolejne minuty drogi minęły na ciągłej kłótni. Sebastian miał satysfakcję z tego, że mnie wyzywał od ciot, a moja cierpliwość z każdą sekundą malała coraz bardziej. Dojechaliśmy wreszcie na komendę, a ja chciałem zaparkować, więc zwolniłem i wbiłem tryb P, bo ba logikę, P znaczy parking, no ale chyba jednak nie do końca obrałem prawidłowy tok rozumowania, przez co skrzynia biegów samochodzie wydała głośny charkot, jak by miała się całą rozpierdolić w drobny mak. Szybko włączyłem znowu D i dźwięk ucichł, lecz czuć było zapach spalenizny.
O chuj.
Zepsułem nie swój samochód.
- Ty idioto! - fuknął płaczliwym prawie że głosem Sebastian. - Coś Ty narobił?! Mój śliczny Lexus..!
- Kurwa, nic się nie stało. Jedzie normalnie, tylko trochę capi, ale to pewnie dlatego, że się przegrzał. - chciałem jakoś załagodzić sytuację, ale ten jak by mu całkowicie przeszło, wysiadł z samochodu i złapał się za włosy.
- Moje autko... - pisnął.
- Nie dramatyzuj kurwa. To tylko samochód. - powiedziałem opanowanym głosem, no bo przecież nic wielkiego się nie stało. Jeździ? Jeździ. To na chuj dalej ciągnąć ten temat?
- Który jest więcej wart, niż ta Twoja mizerna chata! - wrzasnął, a ja wręcz zagotowałem się ze złości.
- Słuchaj...
- Wiesz co? Spierdalaj. - powiedział i odwrócił się gwałtownie, przez co stracił równowagę i wpadł prosto w krzaki, na co zacząłem się głośno śmiać. Sebastian wstał po chwili i spojrzał na mnie, a ja dalej byłem ucieszony, że jest cały w liściach. - I z czego rżysz?
- Z Ciebie. - odpowiedziałem z satysfakcjonującym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
- Powinieneś raczej z siebie, że jesteś taką ciotą i pizdeuszem. - stwierdził, a ja automatycznie zacząłem się denerwować, przybierając groźny wyraz twarzy.
- Odszczekaj to. - warknąłem, na co młody zaczął się śmiać i przegryzać seksownie wargę.
- Bo co? - spytał ironicznie. - Przelecisz mnie tak, jak te Twoje małolaty przed Kościołem, Panie Arcy-Wielki-Ruchaczu? - zadrwił ze mnie. - Oh, no tak. Zapomniałbym. Najpierw byś musiał mieć czym, bo tą Twoją parówką to nie wiem, czy cokolwiek byś osiągnął. - dopowiedział zadowolony z siebie, po czym prychnął i z kpiącym uśmieszkiem wszedł do środka.
Na jego słowo dosłownie zagotowałem się z wściekłości, a moja twarz zrobiła się purpurowa ze złości. Tym razem gówniarzowi nie mam zamiaru odpuścić, a za swoje słowa zapłaci mi w naturze. Energicznym krokiem wszedłem do środka z zamiarem udania się do pokoju socjalnego, w którym mieszkał Sebastian. Tym razem przegiął i mam zamiar mu pokazać, co ta ciota i parówka potrafi. Co jak co, ale nie odpuszczę mu.
Niech ja Cię dorwę Sebastian, to na dupsku przez miesiąc nie usiądziesz.
Tym razem się nie wywiniesz, obiecuję Ci to.
* Utwór należy do Pezet - Piroman [Projekt Tymczasem]
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top