Rozdział 53.

Dzisiaj przeżyjecie wspaniałe chwile z profesjonalnymi władzami z Los Angeles XD

Miłego misiaczki ♥

Perspektywa: Alexander Wood.

Pan, który okazał się być tutaj szefem, przedstawił mnie i mojego kompana jakimś dwóm młodym chłopaczkom, którzy okazali się być policjantami wcześniej przydzielonymi do sprawy, którą aktualnie będziemy się zajmowali my, czyli profesjonaliści z Los Angeles.

- Sangster, Dunbar, albo nie, Dunbar lepiej niech się nie odzywa, pokaż Panom komendę i oprowadź ich, a także idź do młodego po akta śledztwa. - nakazał surowym głosem mężczyzna, a ja zastanawiałem się, jakim cudem Reed się go posłuchał, skoro on przede wszystkim pyskuje do tych, co mają najwięcej do powiedzenia. Ten paskudny szczyl nie rozumie słowa nie, nie znosi sprzeciwu, jest arogancki, pyskaty i uważa się za najlepszego. Nikogo się nie słucha, z wyjątkiem szefa, którego jest zastępcą, a tu proszę. Przyjeżdżamy na na jakieś zadupie zabite dechami, a Reed posłusznie wykonuje polecenie.

- Dobrze, szefie. - powiedział blond-włosy chłopiec. Jimmu w między czasie zaczął rozglądać się po biurze i z zainteresowanie patrzył się w okno, jak by było o stokroć ciekawsze, niż to, co się tu dzieje no i w sumie to mu się nie dziwiłem, bo najchętniej to bym poszedł poszaleć w jakimś klubie, no ale cóż. Jak mus to mus i trzeba pracować.

- Idę robić sprawozdanie. - rzekł mężczyzna, po chwili wychodząc i trzaskając drzwiami, aż Jimmy podskoczył z wrażenia.

- Boże, co on tak trzaska? Wkurzył się na coś? - spytał się mój przyjaciel, który podobnie jak ja, był zszokowany postawą tutejszego zwierzchnika posterunku. Czy to jakieś obyczaje, o których my, wielkomiejscy nie wiemy? A może to normalne na wioskach, że ludzie z impetem traktują drzwi?

W sumie ten Pan okazał się być całkiem uprzejmy, prócz tego, że mówił podniesionym tonem, bo w porównaniu z Reedem to ósmy cud świata i nawet te pierdolnięcie drzwiami w jego wydaniu jest spoko.

- A u niego to normalka. - odpowiedział drugi z chłopców, machając ręką. - On ciągle z buta wjeżdża, trzaska i napierdala drzwiami co najmniej cztery razy dziennie, drze nieustannie ryja, chodzi wkurwiony i kłóci się z Sebastianem, przez co jest jeszcze bardziej naburmuszony. - dodał, a ja spojrzałem z aprobatą na Martina, który wiedział, podobnie jak ja, że trzeba się uśmiechnąć do tego całego Dereka jakiegoś tam, to może w końcu uda nam się wywalić Reeda z pracy i utrzeć gnojowi nosa. Poparliśmy twierdzenie chłopaka, bo dobrze zdajemy sobie sprawę z tego, jakim zarozumiałym gnojem jest Wielki Pan Zastępca.

- Dobra, to co chcą Panowie najpierw obejrzeć? - spytał się blondyn, a ja w sumie nie miałem ochoty na łażenie po całej komendzie, więc zaproponowałem, że może od razu pójdziemy po akta, bo chcemy się jak najszybciej z nimi zapoznać.

A najbardziej to zapoznać się z tutejszą pączkarnią.

- W sumie to zajebisty pomysł, bo przynajmniej nie będę musiał wchodzić na trzecie piętro. - stwierdził ciemnowłosy dzieciak, a ja cieszyłem się z jego toku rozumowania.

- Co? Tu są trzy piętra i nie ma windy? - spytał się zszokowany Jimmy.

- Nie ma? - odpowiedział blondyn. - Są schody.

- Nie no bez jaj, nie, nie i nie, żadnego zwiedzania. Obejdzie się bez tego, naprawdę. Nie będziemy się tutaj niepotrzebnie wszyscy fatygować i męczyć, no i przede wszystkim tracić naszego cennego czasu. - zapewniał mój kompan. - Kto to widział, aby wchodzić na trzecie piętro schodami.

- Dobra, to chodźmy po te akta. - powiedział Thomas, czy jak on tam się nazywał. Zgarnąłem ze sobą Martina i poszliśmy w czwórkę do pokoju, po czym zabraliśmy wspomniane dokumenty i wróciliśmy, tym razem we dwoje, na dół, rzucając niedbale akta na podłogę.

Ja pierdole, jakie to ciężkie! No kto to widział?!

- Ja pierdole, jaka tu bieda. - stwierdziłem, siadając na niewygodnym krześle i rozglądając się dookoła. Czy naprawdę na tym posterunku nie ma skórzanego fotela?! Ja w swoim biurze taki miałem, a biurko było ze szkła, a nie jakieś dziwne, posklejane i kurwa połamane na pół?!

Matko, fundusze to tu naprawdę kiepskie, skoro stare, kilkuset letnie blaty są przydzielane pracownikom do pracy. Współczuję im już w takim wypadku pensji.

- Ale że nie ma windy to ja jestem w szoku, naprawdę. - powiedział Martin, grzebiąc w szafkach w poszukiwaniu jakichś ciastek. Po chwili usiadł przy wolnym biurku z kawką, a ja zastanawiałem się, za jakie grzechy zostałem tutaj wysłany, a przede wszystkim, dlaczego akurat w miejsce, którym kontrole musi prowadzić te pierdolony, bogaty, nadęty, niewyżyty seksualnie gówniarz?

Potarłem czoło w niedowierzaniu, a Jimmy zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, po czym wziął do ręki akta, a ja jakieś wytyczne otrzymane od bezpośredniego przełożonego. Spojrzałem sobie na listę zadań i normalnie mnie zamurowało.

Kurwa, trzeba było nie kłamać w CV.

Po kiego chuja pisaliśmy, że jesteśmy znakomitymi analitykami, którzy w szczególności znają się na rekonstrukcji chronologii serii zdarzeń przestępczych, a przede wszystkim mają kilkunastoletni staż na tym stanowisku?

Cholera, mamy przejebane.

- Jimmy, po chuj wpisałeś nam w CV, że jesteśmy ekspertami w dziedzinie daktyloskopii i traseologii?! - powiedziałem podniesionym głosem, ponieważ w wytycznych mamy napisane, że z racji posiadanej wiedzy, doświadczenia i stażu pracy naszym zadaniem będzie odnaleźć jakieś ślady, które morderca miał pozostawić na ciele ofiary.

Kurwa, ja nawet nie wiem, czym zajmuje się daktyloskopia, a nie wspominając już o trase czymś tam.

- Wyluzuj. - powiedział spokojnie mój kompan. - Damy radę. Coś się ogarnie.

- A wiesz chociaż, co za umiejętności wpisywałeś nam w CV? - spytałem.

- Nie wiem, ale zaraz się dowiem. - powiedział, a ja przybiłem sobie facepalma. Mój kompan wyjął telefon z kieszeni, aby na szybko sprawdzić w internecie.

- Daktyloskopia jest dziedziną zajmująca się badaniami porównawczymi dłoni w celu ustalenia sprawcy czynu zabronionego, a traseologia to technika śledcza zajmująca się w przypadku przestępstwa ustalaniem osoby, pojazdu lub zwierzęcia na podstawie śladów przemieszczania się pozostawionych na miejscu zdarzenia. - przeczytał z jakiejś pierwszej lepszej strony internetowej, a ja wybałuszyłem oczy ze zdziwienia. - O kurwa. - skomentował, pocierając palcami swojego wąsa. - No tego to się nie spodziewałem.

- Kurwa, nie mamy nawet sprzętu. - powiedziałem.

- To trzeba mieć do tego jakiś sprzęt? - spytał, a ja nie odpowiedziałem, bo wiedziałem, że będziemy mieli ostro przekichane, jak tylko wparuje tutaj Reed i zacznie nas sprawdzać. - Dobra tam, pieprzyć to. Kiedyś tam się znajdzie ten morderca. - dodałem całkowicie nie przejmując się konsekwencjami, a ja zaczynałem żałować, że tu przyjechałem.

Jimmy zaczął skrupulatnie i z wielkim wysiłkiem czytać jakąś pierwszą lepszą teczkę, a ja patrzyłem się na tablicę korkową i dosłownie nie wiedziałem, za co mam się zabrać, bo tak naprawdę to było moje pierwsze śledztwo i nie wiem, co się w takich sytuacjach robi.

I jeszcze w dodatku jestem ekspertem w daktyloskopii. Cudownie wręcz.

- Nie no, nie mam pojęcia, o co tutaj chodzi. - stwierdził Martin. - Ten cały medyczny język jest tak skomplikowany, to nie na moją głowę. - dodał.

- A co widzisz na zdjęciu? Jak ta ofiara wygląda? - spytałem, po czym zacząłem czytać wstępne analizy naszych poprzedników i w sumie to też nie rozumiałem, o co tutaj chodzi. Jedyne, co wiem to to, że zabito tu szesnaście osób, w sumie to siedemnaście, bo niedawno kopnęła w kalendarz jakaś babka i dlatego nas tu ściągnięto, bo nikt się tym jakoś specjalnie nie przejął.

- No w sumie to ziomek wygląda, jak by go wampir wyssał. - skomentował ze śmiechem, a ja spojrzałem na niego z politowaniem.

- Jimmy, czy Ty możesz być poważny? - powiedziałem karcącym głosem.

- O Jezu, wyluzuj. Pożartować sobie nie można? - odpowiedział, a ja zacząłem znowu gapić się w tą tablicę korkową, aby jakoś połączyć ze sobą te wszystkie miejsca zbrodni, ale nic sensownego nie przyszło mi do głowy.

- Oooo, mój playboy, a ja go szukałem trzy dni. - rzekł uradowany Martin i zaczął przeglądając gazetkę, zamiast zająć się pracą, ale ja w sumie nie byłem lepszy, bo jak tylko zobaczyłem ładne, gołe panienki, to nie mogłem się oprzeć i stanąłem obok przyjaciela, aby pooglądać razem z nim.

- Cholera, czegoś takiego to ja jeszcze nie widziałem. - powiedziałem, przyglądając się naprawdę ładnej cipce, która należała do rozkraczonej blondyneczki.

- No no, muszę powiedzieć, że piorunujące zdjęcia. Filozofom się nawet nie śniło. - stwierdził Jimmy, gdy przyglądaliśmy się piersiom jednej z kobiet, które były ogromne i jędrne.

Tak babkę to bym chciał.

- Co, to już koniec? - rzekł zawiedzionym głosem Jimmy, a ja westchnąłem, bo w sumie nie mieliśmy już nic lepszego do roboty, więc postanowiliśmy, że zajmiemy się przeglądaniem zdjęć z ciałami ofiar, aby spróbować ustalić jakieś powiązania pomiędzy nimi.

Siadłem z kumplem przy biurku i wzięliśmy do ręki pierwszą lepszą teczkę, która przedstawiała dane ofiary, która zginęła jako ostatnio, więc generalnie była to najświeższa z ofiar.

- Kurwa, Jimmy, przecież ona ma spuszczoną totalnie krew. Jest wysuszona jak rodzynka. - skomentowałem z obrzydzeniem, oglądając ciało ofiar na zdjęciu. Matko Boża, co za paskudztwo. Fu!

- No, ale zobacz na te soczyste cycuszki, zachowały się perfekcyjne, to aż dziwne. Trzeba to zbadać, mówię Ci. - powiedział, a ja przyjebałem sobie w ryj ręką, ale w sumie to ma rację. Dziwne, że te piersi to istny sztos, a ciało wygląda jak by zostało z kilka razy zmumifikowane. Spojrzałem się porozumiewawczo na przyjaciela i postanowiliśmy udać się do kostnicy policyjnej, w której przechowywane było ciało. Całe szczęście, że na wstępie została nam ona zaprezentowana, więc nie mieliśmy trudności z odnalezieniem drogi.

Na miejscu otworzyliśmy metalowe drzwi, ale najpierw założyliśmy lateksowe rękawiczki niestety różowe, bo nie było innych i wyciągnęliśmy ciało, po czym zdjęliśmy białe prześcieradło i naszym oczom ukazał się jakiś już rozkładający się starszy mężczyzna, na co zgodnie skrzywiliśmy się i otworzyliśmy drzwiczki obok, w których na szczęście znalazła się ta całkiem ładna dziewuszka.

- No no. - powiedział z aprobatą Jimmy, który zamiast przyjrzeć się temu ciału, wolał zachwycać się cyckami tej dziewczyny i był wręcz w siódmym niebie. Wywróciłem tylko oczami na jego zachowanie, no ale każdy wie, że Martin, jeśli chodzi o cycki, cipeczki, czy seks to on jest pierwszy.

Postanowiłem skupić się jednak na powierzonym nam zadaniu, aby uniknąć kolejnego kompromitującego raportu, więc dokładnie oglądałem jej ciało, a zwłaszcza nadgarstek, ale nie było nic tutaj widać. Żadnych śladów, niczego, tylko jakieś dziwne ukłucie. Jimmy nie był jednak zainteresowany pracą, ale do tego to ja już przywykłem i przestałem zwracać na to uwagę.

- Ups? - skomentował po chwili Martin, zwracając tym samym moją uwagę, a ja wybałuszyłem oczy ze strachu, nie wierząc w to, co właśnie ujrzałem.

O chuj.

Otworzyłem szeroko usta i prawie padłem na zawał.

Cholera! Jak Reed się o tym dowie, to chyba wylecimy na zbity pysk z tej roboty. Ten młodociany kutas wszystkiego się dopatrzy.

- Kurwa mać, Jimmy, idioto! Coś Ty narobił?! - powiedziałem, łapiąc się za włosy, po czym wyrwałem mu z dłoni silikonowego cycka tej laski, którego ten debil zniszczył, bo zbyt mocno go macał, czego efektem było to, że silikon wypadł, wręcz wyleciał z wytryskiem.

Skóra pod wpływem nacisku pękła, a tłuszcz, czy cokolwiek tam było trysnęło mu prosto w twarz i ubrudziło pół kostnicy. Próbowałem to włożyć jakoś na miejsce, ale skóra w tym miejscu była rozerwana, a ja nie wiedziałem, jak mam to ogarnąć, szczególnie, że to nie chciało trzymać się kupy, a zwłaszcza kupy. Nie dość, że jakaś leista i śmierdząca substancja zaczęła się wylewać, to jeszcze na domiar złego ten silikonowy gniot się cały zdeformował.

- Wyluzuj, no przecież nic się nie stało. - powiedział zadowolony, nie przejmując się tym, że właśnie zniszczył ciało ofiary.

- Pójdziemy do pierdla za profanację zwłok! - dodałem. - Rusza dupsko po jakieś ręczniki papierowy. Trzeba to wytrzeć. To ciało też.

- Jaka tam profanacja, bzdury gadasz. Laska pewnie się cieszy, że ktoś po jej śmierci chciał ją jeszcze dotknąć, bo wiesz, nie każdy lubi zimne. Mnie tam osobiście to nie przeszkadza, cycek to cycek, na chuj drążyć szczegóły.

- MARTIN! - huknąłem wściekły, jednocześnie nie dowierzając w jego kurwa głupotę.

- Kurwa wyluzuj, nikt się nie dowie. - powiedział i machnął ręką, ale na skutek mojego wzroku, Jimmy poszedł po jakieś ścierki i posłusznie oraz skrupulatnie wytarł kobietę, a także ubrudzoną podłogę i swoją twarz.

- Dam sobie chuja uciąć, że w ciągu doby Reed wpadnie do nas wściekły i zacznie nas wyzywać, po czym z radością oznajmi, że właśnie nas obsmarował w raporcie, a my możemy się żegnać z robotą. - stwierdziłem po chwili, gdy po wielu próbach ten pierdolony cycek nie chciał wrócić na swoje miejsce i wyglądał jeszcze gorzej, niż kilka zabiegów wcześniej.

A niech to chuj strzeli.

- Gówniarz gdzieś polazł, więc nawet się nie kapnie. Ten cały Derek, czy jak mu tam mówił, że go nie ma więc, można się poopierdalać, szczególnie że sam szef gdzieś poszedł, pewnie w chatę. - beztroski styl życia Jimmy'iego pozostawały wiele do życzenia, więc sam bez jego pomocy postanowiłem dokończyć naprawę piersi kobiety, a następnie spieprzać stąd niespostrzeżenie, ale zadanie to okazało się być trudniejsze, niż przypuszczałem.

- Kurwa, to się rozłazi. - stwierdziłem wkurwiony, mając już tego serdecznie dość. Martin spojrzał na moje poczynania, po czym podniósł palec do góry, sygnalizując mi tym samym, że wpadł na kolejny jakże kurwa zapewne przecudowny i genialny pomysł. Po chwili mężczyzna wrócił tutaj z igłą i nitką. - Jaja sobie ze mnie robisz?! - fuknąłem, gdy zobaczyłem, że zaczął ją nawlekać.

- Kurwa no lepiej to zszyć, niż zostawić takie rozwalone, choć ja tam nie narzekam. - skomentował, a ja we wściekłości zabrałem mu igłę z nitką i dla świętego spokoju szybko zaszyłem cycka tej baby.

Spojrzałem z dumą na swoje dzieło, bo muszę przyznać, że nie wyglądało to tak tragicznie. Babka była prawie szarego koloru, a Martin znalazł siwą nitkę, więc praktyczne ładnie się ze sobą komponowało, więc może nikt się nie połapie tak szybko, że coś tutaj nie gra. Kiedy wszystko było już gotowe i posprzątane, udaliśmy się na górę, aby nikt nie posądził nas o profanację.

Będąc już w biurze, schowaliśmy rękawiczki do naszych toreb, które spalimy gdzieś lub wyrzucimy tak, aby się tutejsza władza nie zorientowała. Generalnie pozostawaliśmy dalej w martwym punkcie i nie miałem pojęcia, jak się zabrać za śledztwo, więc wpadłem na pomysł, aby pójść na wycieczkę po miejscach morderstw, ale z racji tego, że za oknem była siarczysta ulewa, postanowiliśmy z Jimmym zamówić pizzę i wypić sobie herbatkę. Jak to mówią, robota nie zając, nie ucieknie, więc można się przejść na spacer jutro, jak będzie ładna pogoda.

No przecież nie będziemy teraz popierdalać z parasolkami po całym mieście w taki deszcz. Nie dość, że wszędzie szaro-buro, mokro, to jeszcze zimno.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top