Rozdział 47.
Patrząc na gif wyżej, myślę, że odnalazłam ciemną stronę internetów 😂😂😂😂😂
Miłego! ♥
Perspektywa: Thomas.
Wyszliśmy z budynku kierując się w stronę naszego radiowozu, który kurde nie był sprzątany chyba dobre już dwa lata, bo nikomu z nas się nie chciało. Generalnie rzadko kiedy nim jeździłem, bo miałem swój samochód, ale Liamowi cały czas się jego psuł, więc co jakiś czas, a właściwie to codziennie, pożyczał go sobie i tankował za służbowe pieniądze o czym oczywiście Derek nie wiedział, ale najprawdopodobniej niedługo się dowie, bo Sebastian to wszystko wywęszy bez wyjątku.
Ale przypał, jak ja pierdole.
Stanęliśmy przed pojazdem w nadziei, że może Sebastian zmieni zdanie i przejdziemy się pieszo na interwencję, szczególnie, że Ci ludzie mieszkają dwie ulice dalej, ale chłopak był nieugięty.
- Na co Wy do cholery jasnej czekacie? – spytał zdenerwowany, gdy my odprawialiśmy jakieś modły przed tym samochodem, kręcąc się niespokojnie, ponieważ dostrzegliśmy syf jak sto pięćdziesiąt. Mimo, iż był to tylko Sebastian, to i tak wstyd było go tu wpuścić, nie mówiąc już nic o potencjalnych podejrzanych. – Co jest trudnego w otworzeniu drzwi? – zakpił z nas, na co tylko prychnąłem i otworzyłem radiowóz, gdy ten zaczął się coś pruć. Gdy chciałem zająć miejsce z przodu, Sebastian złapał mnie za przedramię, uniemożliwiając mi wejście, spoglądając bezczelnie w oczy.
Mam go serdecznie dość. Niech go chuj strzeli i będzie spokój.
- Ty chyba zgłupiałeś, jeśli myślisz, że będziesz siedział z przodu. – powiedział z wyższością, a ja nie chcąc się kłócić, zająłem miejsce na tyle, ku nie uciesze Liama.
W środku panował okropny zapach, a mnie zebrało na wymioty, ale jak widać, nie tylko mnie, ponieważ młody natychmiast otworzył szybę, omal nie zwracając śniadania.
- Boże jak jebie! – wrzasnął, a ja zaśmiałem się, bo w sumie nie spodziewałem się po im takiego słownictwa.
A ja mu się wcale nie dziwie.
Dobrze, że nie robi inspekcji mieszkań prywatnych, bo młody by chyba padł na zawał widząc dom mojego przyjaciela.
- Co tu się kurwa działo?! – krzyknął, wychylając dalej głowę zza okna. – Boże, jak tu potwornie cuchnie! Już w oborze są lepsze warunki! Zaraz się porzygam. – dodał, a ja modliłem się w duchu, aby nie wypieprzył nas z roboty po tym, co zastał w przenośnym domu Liama. Generalnie zacząłem się zastanawiać, jakim cudem on tyle rzeczy zdołał tu upchać, że jeszcze ktoś się tu zmieścił.
Sebastian usiadł w końcu na miejscu, a ja poczułem, że siedzę na czymś szeleszczącym i zobaczyłem, że to jakaś reklamówka z jedzeniem, prawdopodobnie świeżo kupionym w sklepie.
- Ale jaja, znalazłeś moje zakupy! – podekscytował się Liam, zabierając ode mnie siatkę i kładąc sobie pod nogi, a ja miałem ochotę go strzelić w łeb. – Kurde, szukałem ich dwa tygodnie. Są nawet moje ciastka! – dodał, a mina Sebastiana wyrażała więcej, niż tysiąc słów. Wkurzyłem się na przyjaciela, bo młody zaczął coś skrupulatnie notować i wiedziałem, że mamy ostro przejebane.
- Mówiłem Ci kurwa, abyś tu posprzątał. – syknąłem do niego, a ten tylko machnął ręką, a ja rozejrzałem się dookoła i nie wierzyłem własnym oczom, że pół domu Liama znajduje się w radiowozie.
Ciekaw jestem, jak mielibyśmy kogoś przewieźć na komendę tym radiowozem, jak na tyle znalazłem komplety upierdolonych jakimś obrzydliwym jedzeniem noży.
Podejrzewam, że złapani bandyci woleliby już zostać zamknięci w czystej celi, niż użyć czegokolwiek tutaj znalezionego, a w szczególności majtek Liama, które kurwa, nie chcę wiedzieć, ile tu leżały.
- Miejmy to już za sobą i jedźmy do tego mieszkania. – powiedział z obrzydzeniem Sebastian, który siedział jak na szpilkach. W sumie to ja mu się wcale nie dziwiłem, bo sam miałem ochotę się zrzygać. Całe szczęście, że droga do celu zajęła nam pięć minut, choć można to było zrobić w trzy lub w dwie, gdyby mój przyjaciel zamiast jechać dwadzieścia na godzinę, przyśpieszyłby do pięćdziesięciu chociaż. Nie obyło się oczywiście bez komentarzy młodego, że ten to by dojechać w półtorej minuty.
- Nareszcie świeże powietrze! – krzyknął Sebastian, wachlując się swoją teczką z raportem, gdy zatrzymaliśmy się przed blokiem. Wyszedłem szybko z radiowozu i rozejrzałem się dookoła. – Myślałem, że skonam w tym smrodzie. Jak Wy możecie tym jeździć? – spytał, a ja odruchowo wzruszyłem ramionami, na co chłopak uśmiechnął się do mnie, rozumiejąc, że też zostałem przymuszony do jazdy takich warunkach.
A jednak czasem ma jakieś ludzkie odruchy.
- Lemoniada! – krzyknął podekscytowany jak nigdy Liam, gdy tylko zobaczył, że przed blokiem, przy ulicy na trawie mają rozłożone stoisko z napojem jakieś dzieci, na oko około siedmioletnie, jedno z nich może miało z pięć lat. Spojrzałem na Sebastiana, który był wściekły na mojego przyjaciela, ponieważ generalnie według szkoleń, na służbie, gdy nie mamy wyznaczonej przerwy, nie można nam chodzić na obiady, czy też na kawę, herbatę, lemoniadę, cokolwiek. Przyjaciel musiał kurwa mać zapomnieć, że nie jesteśmy tu sami.
Podeszliśmy z Sebastianem do dzieci, które miały kilka dzbanuszków z napojem i widać było, że sporo pieniędzy już zarobiły.
- Chcą Państwo kupić lemoniadę? – spytała się przeuroczo jakaś mała, śliczna dziewczynka, a ja zachwyciłem się, jak słodki jest ten brzdąc, lecz Sebastian oczywiście nie mógł się powstrzymać od bycia chujem.
- A pozwolenie macie na handel? – zadał pytanie, a dzieci spojrzały na niego jak na idiotę. Westchnąłem zażenowany jego postawą. – Proszę okazać zezwolenie. – dodał, a one nie wiedziały, o co chodzi.
- Ale psze Pana, my tutaj zawsze sprzedajemy, rodzice nam pozwolili. – wyjaśniła druga dziewczynka, a młody tylko prychnął.
- Co mnie obchodzą Wasi rodzice. Albo pokażecie mi zezwolenie na handel na terenie publicznym wraz z rozliczeniem podatkowym za ubiegły rok, w związku z tym, że jak widać, zysk macie z tego spory, albo was spiszę i będziecie mieli kłopoty za okradanie państwa i nielegalny handel. – wyjaśnił, a dzieci, cała trójka skrzywiła się i patrzyła na niego jak na skończonego patafiana.
No chyba go dzisiaj coś jebło.
- Daj spokój, to tylko dzieci. – wyjaśniłem. – Co one Ci przeszkadzają? Brzdące zrobiły lemoniadę, według Liama naprawdę smaczną, a Ty się czepiasz. To nie jest przestępstwo. – dodałem, a ten gówniarz zaczął się mądrzyć, że to okradanie państwa i tak dalej. Na jego słowa wręcz wywróciłem oczami i miałem już serdecznie dość tego dnia. Machnął tylko ręką, pozwalając na dalszy rozwój wydarzeń. W dodatku mój telefon cały czas wibrował, bo pewnie Dylan chciał ze mną popisać, ale niestety nie mam teraz na to czasu, bo mam cholerną interwencję.
Uwaga, uwaga groźni, nieletni bandyci sprzedają lemoniadę przed kamienicą. Zaleca się ostrożność, bo dziewczynki są bardzo niebezpieczne i okradają państwo.
Zaśmiałem się sam do siebie na swoje myśli, a młody spojrzał na mnie gniewnie i aż odechciało mi się żyć. Chłopak zabrał dzieciom legitymacje szkolne, po czym spisał je do protokołu i zastraszył, że przyjdzie do nich pozew.
- A teraz jazda do domu. – nakazał im chamsko, a dziewczynki chciały spakować pieniądze i swoje rzeczy. – Hola, hola, a wy co? To zostaje i czeka na osobny patrol. Musimy to zabezpieczyć. Dotknijcie jeszcze raz ten dzbanek, a oskarżę was o niszczenie dowodów i zacieranie śladów. – zaczął swoją litanię, ku jeszcze większemu wkurwieniu dzieci.
- Ty, jego chyba naprawdę dawno nikt nie ruchał, bo cierpi na jakieś napięcie. Już Derek mniej zrzędzi i się czepia. – stwierdził Liam, a ja zacząłem się z nim podśmiewać.
Dziewczynki zdenerwowały, gdy ten nieugięcie kazał im wszystko zostawić. Zauważyłem, że podeszła do niego jedna z nich, mała, sięgająca do pasa pięciolatka i z całe siły przywaliła Sebastianowi w krocze pięścią, nie wahając się nawet na sekundę, a jej wojowniczy wyraz twarzy wręcz mnie powalał. Elegancik zaczął na nią wyklinać i upadł na ziemię, trzymając się za klejnoty.
Auć, to musiało boleć.
Liam z wrażenia opluł mnie lemoniadą i zaczął się dziko śmiać. Wszystko było super, gdyby nie fakt, że miałem całą twarz w napoju i chciałem go za to zamordować.
- O kurwa, sorcia Tommy. – powiedział wciąż się śmiejąc i zaczął wycierać moją buzię, bo ja dalej stałem jak słup soli i nie poruszyłem się nawet milimetr, bo byłem cały lepiący się od cukrowej lemoniady i śliny Liama.
A niech go Bercik chujem strzeli. Co za matoł.
Sebastian podniósł się w końcu z ziemi, a potem nakazał, abyśmy udali się do mieszkania, w którym jakaś para się kłóci. Szliśmy sobie krótkim spacerkiem, a młody cały czas coś się pluł, a ja próbowałem nie zwymiotować na samą myśl, że jestem cały w cukrze i ślinie Liama.
Co za zjebany dzień.
Weszliśmy do mieszkania pod wskazanym adresem, a tam panował Armagedon, jak by co najmniej rozjuszone tornado kilka razy tutaj przeszło.
Cóż, mówią, że Augiasz w swojej stajni miał pierdolnik jak sto pięćdziesiąt, ale chyba nie widzieli domu Liama, ewentualnie tego mieszkania.
- Dzień dobry, nazywam się Thomas Sangster, a to jest mój partner Liam Dunbar. Przybyliśmy do państwa, ponieważ... - nie było mi dane dokończyć, ponieważ ta kobieta wyglądała, jak by szatan w nią wstąpił, bo zaczęła się jeszcze bardziej wydzierać i nawet rzuciła w nas pantoflem, na co na szczęście zrobiliśmy unik. Sebastian stał z tyłu i wszystko skrupulatnie notował, więc musieliśmy się jakoś postarać załagodzić konflikt.
- Ty pierdolony, obrzydliwy dziwkarzu! – krzyknęła, zwracając się do męża, grożąc mu lampką. Chyba.
- Czego Ty chcesz, ty wredna jędzo?! – zbulwersował się mężczyzna.
- Sprowadziłeś sobie kolejnych tandetnych striptizerów do domu?! – wrzasnęła, wskazując na nas palcem. – Jesteście obrzydliwi!
- Hej! – zbulwersował się Liam. – Nie jestem żadnym tandetnym striptizerem. Bercikowi się podobają moje ruchy. – oburzył się, a kobieta zaczęła opierdalać męża, że co on sobie wyobraża, aby sprowadzać do domu burdel, a ja w tym czasie załagodziłem sytuację mówiąc, że jesteśmy policjantami na służbie, okazując naszą legitymację i odznakę, tłumacząc również, że przyjaciel tylko żartował, choć jak się okazało, wcale nie żartował.
Liam i jego dziwne łóżkowe fantazje.
Sebastian spojrzał na nas zażenowanym wzrokiem i w tym wypadku wcale mu się nie dziwiłem, bo nie dość, że przyjaciel zrobił z siebie debila, to jeszcze zafundował nam super wzmiankę w raporcie i ponadto rozjuszył tą babę jeszcze mocniej.
- Boże, co za jakieś paskudne nasienie szatana, nosz cholera jasna. – stwierdził facet, łapiąc się za głowę. – Przepraszam państwa za żonę, cierpi na jakieś napięcie seksualne.
- Jak jesteś kiepski w łóżku, to co się dziwisz. – fuknęła kobieta.
- Więc jaki jest problem? – spytałem po chwili, a kobieta nakazała mężowi, aby wyjaśnił, co takiego zrobił, lecz on milczał.
- On schował gdzieś mój wibrator! – huknęła, a Liam zaczął się dziko śmiać, lecz o chwili opanował się mówiąc, że to straszne i koniecznie trzeba coś z tym zrobić. Sebastian obserwował wszystko tyłu i byłem pewny, że to jest nasz ostatni dzień na służbie.
- I po to państwo wzywają policję? – spytałem w szoku.
- Nikt z nas nie wzywał. To pewnie znowu ta stara baba, Allison, zadzwoniła na policję. Ona skarży wszystko, co się da. – wyjaśniła kobieta, a ja spisałem jej zeznania i zeznania męża. Jak się okazało, para przeżywa kryzys i dlatego ciągle się kłócą. Kobieta oskarża partnera o impotencję, a on, jak to fachowo ujął, stwierdził, iż kobieta jest „rozjebana, jak by co najmniej kombajn jej pizdę wyorał", dlatego ze sobą nie sypiają.
Cóż, czułem się trochę niekomfortowo w tej sytuacji i nie miałem pojęcia, co dalej zrobić, bo Ci zaczęli się dalej wyzywać, aż w końcu facet oberwał lampką.
- Macie jakieś propozycje załagodzenia konfliktu? – spytał się Sebastian, a nas totalnie zamurowało, szczególnie, że para oczekiwała na jakieś sugestie z naszej strony. Cóż, nie znam się w ogóle na związkach i nic konstruktywnego nie przychodziło mi do głowy.
- Rozwód? – palnąłem głupa i wręcz zarumieniłem się ze wstydu na twarzy.
- Niech pójdą ze sobą do łóżka i po problemie. – odpowiedział wesoło Liam, na co małżeństwo oburzyło się i znowu zaczęli się wyzywać. Młody popatrzył na nas z pogarda i totalnym zażenowaniem, aż sam poczułem się jak idiota.
Liam i jego kurwa mać wspaniałe pomysły.
- Prędzej dam się wykastrować, niż pójdę z tym dziełem szatana do łóżka. – wtrącił się mąż kobiety.
- Nie ma mowy, że dam się dotknąć przez takie coś, co tu stoi. – fuknęła kobieta, a mój przyjaciel tylko westchnął.
- To ja pójdę za któreś z was. – rzekł wesoło chłopak, a ja zlustrowałem go gniewnie wzrokiem. Sebastianowi oczywiście nic nie umknęło i musiał to zanotować do raportu. Małżeństwo zaczęło się kłócić i takim oto sposobem przez najbliższe trzy godziny próbowaliśmy załagodzić sytuację, siedząc z nimi w ich mieszkaniu i umierając z nudów, aż w końcu po wielu próbach udało nam się ich namówić na terapię małżeńską. Nie obyło się w między czasie od wyzwisk, tłuczonych, porcelanowych kotów oraz niestosownych komentarzy Liama.
Kiedy dojechaliśmy na komendę, elegancik zadowolony z siebie poszedł do pokoju socjalnego, aby sporządzić raport właściwy, który nieźle nas oczerniał.
Wchodząc do biura, skwaszeni jak nigdy, zauważyliśmy, że w pomieszczeniu znajduje się Brett z Dylanem. Spojrzałem na zegarek i nawet się nie zorientowałem, że jest już późno. Podszedłem do swojego chłopaka i wtuliłem się w niego, zapominając całkowicie ot rudnej sytuacji na komendzie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top