Rozdział 46.
Miłego kochani ♥
Ważna informacja dla tych, co czytają "Prisoner of the heart",
staram się pisać rozdziały, ale fabuła w tym opowiadaniu jest o tyle zawiła, że wymaga ode mnie troszkę więcej wkładu, niż w " W objęcia nocy ", dlatego mam nadzieję, że cierpliwie będziecie czekali na kolejne rozdziały, bo ff jest dalej czynne, ale wymaga ode mnie czasu, którego niestety teraz nie mam teraz, bo w weekendy mam szkołę i cały dzień dosłownie mam wywalony z życia :(
Perspektywa: Thomas.
Spojrzałem się w niemałym szoku na Liama, kiedy Sebastian powiedział, że odsuwa nas od sprawy, a pojutrze na Komendę mają przyjechać jacyś profesjonaliści z Los Angeles, aby dokończyć sprawę, której już szmat czasu nie możemy rozwikłać.
Nic dziwnego, skoro nasi partnerzy są mordercami, a my straciliśmy dla nich głowy, jak i nasze cnoty.
Bynajmniej ja, jeśli chodzi o to drugie.
Momentalnie oblałem się zimnym potem i poczułem, jak nieprzyjemne dreszcze przebiegają przez moje ciało. Patrzyliśmy na siebie przestraszeni, aż w końcu Derek do nas podszedł, widząc, że nie zachowujemy się naturalnie.
- A Wam co? – spytał, jak zwykle groźnie nas lustrując wzrokiem. – To nie koniec świata, dostaniecie jakieś nowe zadania, a tą sprawą zajmą się jakieś upierdliwe mieszczuchy. Głowy do góry. – dodał, po czym poklepał nas po plecach, a ja uśmiechnąłem się wymuszenie i tylko pokazałem kciuki do góry udając, że wszystko jest super, a tak naprawdę jest chujnia jak nie wiem.
Liam wyciągnął swój telefon, a na wyświetlaczu pojawiła się godzina trzynasta po południu, a to oznacza, że Dylan z Brettem mogą wyjść dopiero za kilka godzin. Postanowiliśmy, że przekażemy im tą informację, jak się spotkamy na posterunku.
- Wracać do pracy, nieroby. – usłyszałem wściekłe prychnięcie Sebastiana. – Nie macie nic lepszego do roboty, tylko stać i się bezsensownie gapić? Jazda do swojego biura i zabierać się za coś konkretnego. Przyjadę do Was za chwilę zabrać akta sprawy. – dodał, machając na nas ręką, jak by chciał odgonić jakieś natrętne owady. Liam natomiast burknął coś w stylu, czy koleś nie ma przypadkiem kogoś, kto by go konkretnie wypieprzył, bo zrzędzi, jak by mu brakowało porządnego kutasa. Sebastian oblał się rumieńcem, wręcz morderczo na nas spoglądając, więc wziąłem Liama za rękę. Pokiwałem głową z dezaprobatą i zeszliśmy z przyjacielem na dół, od razu zamykając się w biurze.
- Kurwa, co teraz? – spytałem, denerwując się, że tożsamość Dylana zostanie odkryta, bo skoro mnie się udało ustalić, kim on jest, to im tym bardziej, szczególnie, że pewnie będą mieli ze sobą jakiś profesjonalny sprzęt i dostęp do wielu baz danych, do jakich my nie mamy.
- Czas na herbatkę! – odpowiedział wesoło Liam, a ja pierdolnąłem się w czoło, ponieważ chłopak chyba nie rozumiał, jak sprawa jest poważna i co nam, a przede wszystkim im za to grozi.
Pojebany, czy jak?
- Przecież oni raz dwa odkryją tożsamość Dylana oraz Bretta! – syknąłem po cichu, aby nikt nas nie usłyszał, a przyjaciel był nader wyluzowany, co chyba niepokoiło mnie jeszcze bardziej. – Skoro mnie się udało zorientować, kim jest Dylan, to co dopiero im! Nie boisz się nic, a nic o swojego chłopaka?! – dodałem, a on w napięciu oczekiwał, aż zagotuje się woda w czajniku.
Czy on jest niepoważny?
- Wyluzuj. – stwierdził, a ja obruszyłem się, lecz gdy chciałem zacząć swoją litanię na ten temat, Liam zaczął kontynuować. – Sebastian mówił, że oni przyjadą dopiero pojutrze, więc jakoś zagadasz tego elegancika, a ja włamię się do jego pokoju i podmienię dowody. Nikt się nic nie zorientuje.
Stałem jak wryty, słuchając, jak szalony i nieodpowiedzialny plan ułożył właśnie mój przyjaciel, który zalał sobie herbatkę. Najwidoczniej był w święcie przekonany, że to wspaniałomyślny pomysł, ale nosz kurwa, przecież od razu wpadniemy. Sebastian nie wygląda na idiotę i na pewno się połapie, że coś tu nie gra.
Czasami naprawdę przestaję wierzyć w jego inteligencję.
- Przecież nas nakryją! – stwierdziłem, chodząc niespokojnie po pokoju, natomiast Liam jak zwykle grzebał coś po swoich szafkach oraz półkach, bo miał bajzel jak sto pięćdziesiąt. Chciałem się odezwać, lecz do pomieszczenia wszedł młody, który był zadowolony jak nigdy dotąd.
- Poproszę akta sprawy, wszelkie dowody, wasze notatki, raporty, zdjęcia oraz inne rzeczy związane ze sprawą morderstw w Hartford. – rzekł, patrząc na nas z pogardą. Liam odłożył herbatę, po czym wstał i podszedł do jakiejś szafy, której wziął teczki oraz główne akta sprawy, po czym bez słowa podał je Sebastianowi.
Młody, zamiast wyjść, wolał położyć wszystko na moim biurku i zaczął skrupulatnie przeglądać otrzymane materiały, lecz zamiast być zadowolonym, ten się wściekł.
- Co to kurwa ma być?! – huknął, rzucając papierami na biurko Liama, który z wrażenia oblał się bardzo gorącym napojem.
- Kurwa, oparzyłem się! – wrzasnął, wstając ekspresowo z krzesła i wycierając się ręcznikiem. Sebastian spojrzał na niego jak by miał do czynienia z niepełnosprawnym umysłowo, po czym tylko prychnął.
- I mam to głęboko w dupie. Najwyżej nie będziesz ruchać kilka dni. – odpowiedział, a mnie zszokowała jego bezczelność, gdy ten zobaczył, że mój przyjaciel wycierał sobie poparzone krocze.
Szczęście, że Liam jest na dole, bo by mieli problem z Brettem.
- Uważaj, żebyś Ty nie miał czegoś w dupie. – burknął przyjaciel, a Sebastian tylko obrzucił go nienawistnym spojrzeniem, a ja nie zareagowałem, bo nie chciałem pogarszać naszej i tak już wystarczająco chujowej sytuacji.
- Dawać mi w tej chwili właściwie akta sprawy, nim wylecicie z tej roboty z hukiem. – stwierdził mężczyzna.
- Żebyś ty kurwa nie wyleciał stąd z hukiem. – fuknął Derek, który generalnie wpadł z zamiarem uratowania nas przed Sebastianem, ale wątpię, że mu się to jakkolwiek uda. Elegancik tylko przewrócił oczami i położył dłoni na swoich biodrach, powstrzymując się chyba przed tym, aby nie wyzywać szefa.
- Jeszcze słowo a...
- A co, może mnie zwiążesz, hm? – zakpił z niego szef, podchodząc do chłopaka bardzo blisko, na co ten zaczął się denerwować, a Liam podśmiewać, podobnie jak ja, pomimo tego, iż chciałem zachować powagę. – Ahh, no tak, zapomniałem, że to Ty wolisz być zdominowany i skrępowany. Chyba brakuje Ci prawdziwego mężczyzny, który twardą ręką pokazałby Ci wreszcie, gdzie Twoje miejsce i nauczył pokory, gówniarzu. – dodał, a Sebastian wyglądał, jak by miał zaraz oszaleć z szału, bo jego oczy niebezpiecznie spoglądały na dumnego z siebie Dereka.
- Tobie natomiast przydałaby się w końcu jakaś cipa, bo zrzędzisz jak stary pierdziel, którego nikt nie chce. – odpowiedział, a szef gniewnie patrzył na młodego. – W sumie nic dziwnego, stary, brzydki i pewnie z zwiędłym fiutem, więc co się dziwić, że całe życie w samotności. Biedna ta Ava Paige. Uczepiłeś się jej jak rzep psiego ogona. Ewidentnie widać, że laska Cię nie chce, no ale, co się dziwić. Ani Ty przystojny, ani Ty mądry, ani tym bardziej nie kipiący seksapilem. Nie martw się, niedługo masz urodziny, więc z radością zafunduję Ci dmuchaną lalkę, to może w końcu po tylu latach sobie ulżysz. – dodał, a gdy oblukał go z kpiącym uśmiechem, Derek wręcz promieniował wkurwieniem i widać, że walka pomiędzy nimi wyrównała się.
- Przeginasz, gnojku. – syknął, łapiąc go za koszulę, lecz ten odepchnął jego rękę.
- Czysta prawda. – odparł z uśmiechem Sebastian.
- Przyznaj się, ilu facetów Cię już pieprzyło, co? – spytał się Derek. – Sądząc po wiadomości, która dzisiaj miałem okazję ujrzeć, masz bogate życie erotyczne, młody. Ciekawe, co by na to powiedział Twój szef, gdyby się dowiedział, jakie upodobania ma jego „oh i ah zastępca".
- To była pierdolona reklama! – krzyknął, czerwieniąc się na twarzy i już sam nie wiedziałem, czy ze złości, czy ze wstydu.
- Wmawiaj sobie, zboczuszku. – odparł z kpiącym uśmieszkiem Derek, a Sebastian zaczął coś burczeć pod nosem, po czym podszedł do naszego regału i zaczął po kolei przepatrywać teczki z aktami, aby za chwilę zabrać komplet dokumentów odnośnie naszej sprawy. Chłopak trzymał wszystko, kurczowo dociskając do swojej klatki piersiowej i z fochem, niczym dziecko wyszedł z biura, spoglądając wściekle na zadowolonego z siebie Dereka, który chyba nie mógł się powstrzymać i poszedł za nim, co chwilę mu dokuczając.
Zostaliśmy sami z Liamem i spojrzeliśmy na siebie rozbawieni, ale po chwili jednak zdaliśmy sobie sprawę z tego, że Sebastian zabrał akta, które mieliśmy zniszczyć.
- I tyle z Twojego wspaniałego planu. – stwierdziłem, zasiadając za biurkiem. – Mówiłem Ci, że on nie jest głupi i od razu się zorientuje.
- Każdemu się zdarza, ok.? – stwierdził, rozsiadając się wygodnie, ale nie było nam dane nacieszyć się spokojem, ani też porozmyślać nad tym, w jaki sposób możemy sfalsyfikować dowody zgromadzone dotychczas.
Nie wierzę, że po tylu latach czynnej i wiernej służby, ja wpadam na pomysł zniszczenia i preparowania dowodów. Wstyd mi za siebie.
Choć w sumie, czego się nie robi dla seksu z kimś takim, jak Dylan?
Sebastian wparował do naszego biura, po czym oznajmił, że był telefon od jakichś ludzi z problemem i zostaliśmy wytypowani na jakąś interwencję. Spojrzeliśmy na niego na idiotę, lecz on był nieubłagalny i kurwa nie żartował z tym.
- Dlaczego akurat my? Kopę lat temu oddelegowano mnie wyżej z interwencji, a Ty nam mówisz, że mamy gdzieś jechać. Co to ma być? – spytałem, bo byłem w szoku, że kazał nam się tym zająć. Poczułem się poniżony i urażony, bo na interwencję jeździłem, jak byłem niższej rangi policjantem. Przenieśli mnie do sekcji zajmowania się morderstwami, a on do cholery oznajmia mi z radością, że mam zajmować się jakimiś ludzkimi problemami.
No szok i nie dowierzenie. Co za kretyn.
- Przebierać się w mundury i jazda do samochodu. – nakazał groźnie, a Liam tylko burknął niezadowolony i poszedł szukać swojego starego munduru, podobnie jak ja. Sebastian nie miał zamiaru wyjść. Siedział i notował skrupulatnie wszystko, co się działo i zdążyłem zauważyć, że wpisał również mój komentarz oraz burknięcie przyjaciela.
Mamy przejebane.
- Jedziemy do kamienicy, z której dzwonili sąsiedzi z informacją, że jakieś małżeństwo przeżywa kryzys i kłócą się, wyzywają oraz zakłócają spokój i bezpieczeństwo pozostałych lokatorów. – rzekł Sebastian, po czym założył swoją skórzaną kurtkę, pakując jednocześnie swoją podkładkę do sporządzania raportów ręcznych i dopiero teraz zauważyłem, że chłopak nie był ubrany w mocno eleganckie rzeczy, jak miał okazję zaprezentować, tylko miał na sobie ciemne spodnie i zwyczajną koszulkę z nadrukiem, wyglądając naprawdę młodzieńczo, co jeszcze bardziej mnie dołowało, że taki szczyl zarabia dwa, albo i trzy razy więcej, niż ja i w dodatku się tutaj panoszy i rządzi jak mało kto.
- Zaraz, zaraz, jak to „my"? – spytał Liam, będąc gotowym do wyjścia. Sebastian spojrzał na nas z wyższością i miną, jak by miał do czynienia z największymi debilami na świecie.
- No halo, ja będę sporządzał na miejscu protokół i oceniał, jak sobie radzicie. Taką kontrolę przeprowadzę wszystkim, począwszy od Was, więc nie rozumiem, co się bulwersujecie. Muszę sprawdzić, czy postępujecie zgodnie z wytycznymi. – rzekł, zapinając torbę na ramię i patrząc na nas swoim pełnym wyższości wzrokiem, co zaczynało mnie naprawdę irytować.
Spojrzałem niepewnie na Liama, który ledwo się powstrzymywał, aby mu nie odpyskować, lecz ja powstrzymałem go, bo ten chuj wpisze to do swojego kurwa mać raporciku i tyle nas tu ktoś więcej zobaczy.
Sebastian kazał zabrać kluczyki od naszego radiowozu, po czym wyszliśmy w milczeniu i ta cała kontrola naszego posterunku coraz bardziej mi się nie podobała, a w szczególności to, że musimy użerać się z ludźmi, zamiast myśleć nad tym, jak uratować Dylana i Bretta przed skandalem na cały świat.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top