Rozdział 43.

Miłego ♥

Perspektywa: Thomas.

Po około pół godzinie udało mi się w końcu cudem dotrzeć do pracy. Gdy tylko wyszedłem spod prysznica, Dylan nie mógł się pohamować i zaczął mnie całować, lecz ja nakrzyczałem na niego, że muszę iść do pracy, nim Derek mnie z niej wyrzuci, choć moja kariera i tak już wisiała na włosku przez ten incydent z telefonem. Mój chłopak oczywiście niezbyt przejął się tym, gdyż stwierdził, że nie muszę pracować i o wiele lepiej sprawdzę się w łóżku, niż jako policjant. Na jego słowa tylko prychnąłem co bardzo go rozbawiło i wziąłem kluczyki od swojego samochodu, po czym szybciutko przyszedłem do biura.

W środku zastałem siedzącego za biurkiem Liama, który tylko spojrzał na mnie smutnym i pełnym rozpaczy wzrokiem. Poczułem się niezręcznie, gdy widziałem go w takim stanie i przypomniałem sobie, że przecież niedawno nakrzyczałem na niego i powiedziałem, że nie chcę mieć z nim więcej nic wspólnego i nie jest moim przyjacielem.

Co ja najlepszego odpierdoliłem?!

Chłopak nie odezwał się do mnie ani słowem, nawet nie przywitał się i w sumie mu się nie zdziwiłem. Położyłem swoje rzeczy na biurku, a wyraz twarzy Liama nie dawał mi spokoju, ani też moje słowa skierowane wcześniej w jego stronę. Usłyszałem, jak chłopak podnosi się z fotela i chce udać się w stronę drzwi, lecz ja złapałem go za nadgarstek.

- Liam... - zacząłem, a on spojrzał na mnie z obojętnością w oczach, z których można było dodatkowo wyczytać wiele smutku.

- Przepraszam Pana, ale nie mogę teraz rozmawiać. Trzeba się skupić na pracy. – powiedział, a mi zrobiło się głupio.

- Co Ty wygadujesz? – spytałem w szoku.

- Przecież już się nie przyjaźnimy, wiec zachowujmy się chociaż profesjonalnie w pracy. – stwierdził, a ja dopiero teraz zrozumiałem, że straciłem przyjaciela. – Muszę iść.

Chłopak wyrwał się z mojego uścisku, po czym wyszedł z biura, zostawiając mnie z mętlikiem w głowie. Skoro potrafiłem wybaczyć Dylanowi, to dlaczego miałbym nie zrobić tego samego w przypadku Liama?

Przecież to on był ze mną od najmłodszych lat, opiekowaliśmy się sobą wzajemnie, pomagaliśmy, przyjaźnimy się szczerze od kilkunastu lat, a ja spierdoliłem taką relację przez jakieś swoje durne fochy.

Wybaczyłem mordercy, a przyjaciela potraktowałem z buta, jak by był nic niewartym śmieciem.

Sam czuję się teraz jak nic nie warty śmieć.

W napięciu oczekiwałem, aż chłopak w końcu wróci do biura. Kręciłem się niespokojnie, co chwila wyglądając przez okno, chodząc w tą i z powrotem, przewracając papiery i stukając palcami o blat stołu. Spoglądałem na zegarek i każda sekunda mijała na tyle wolno, że czułem się, jak by to były godziny, aż w końcu drzwi otworzyły się i zobaczyłem w nich Liama.

Niemal natychmiast rzuciłem mu się na szyję, przepraszając go za to, jakim byłem palantem, aż do moich oczu napłynęły łzy. Kochałem Dylana, lecz z Liamem łączy mnie więź przyjacielska, którą budowaliśmy kilkanaście lat i nie mogę go od tak stracić. Jest dla mnie najważniejszą osobą w życiu. To nawet z rodzicami nie mam takich relacji, jak z nim.

- Thomas, spokojnie... - powiedział i przytulił mnie. – Wybaczam Ci, no przecież wiesz, że zawsze Ci wybaczę...

- Przepraszam Cię jeszcze raz... nie myślałem racjonalnie i...

- Ciii, no przecież już jest dobrze. – stwierdził, wciąż mnie przytulając, a ja odetchnąłem z ulgą, gdy wybaczył mi moje zachowanie. Cieszyłem się, że jedna z dwóch najważniejszych dla mnie osób, przebaczyła mi. Kamień spadł mi z serca.

Gdy wciąż wtulałem się w Liama, oczywiście moje szczęście nie mogło trwać dłużej, ponieważ drzwi z hukiem otworzyły się i ujrzałem w nich szefa. Niemal natychmiast się oderwaliśmy się od siebie, a ja spojrzałem się na szefa z zażenowaniem.

- Jesteś obrzydliwy, Sangster. – skomentował, a moje policzki przybrały intensywny odcień czerwieni. – Nie dość, że walisz sobie konia podczas rozmowy ze mną, to jeszcze wzdychasz do jakiegoś Dylana, a teraz obściskujesz się ze swoim chłopakiem. Nie mogę na Ciebie patrzeć, rogaczu. – dodał, a ja chciałem zapaść się na ziemię. Zobaczyłem, że Liam zaczął się śmiać na jego słowa, lecz mi absolutnie nie widziało się uśmiechać.

- Ale my nie jesteśmy parą, szefie. – powiedział, wciąż się śmiejąc, a ja niespokojnie kręciłem się po pokoju, unikając jak ognia morderczego wzroku szefa.

- A tam, pierdolisz farmazony. Wiem lepiej. – stwierdził, a ja zacisnąłem usta w grymasie i spojrzałem na niego jak na debila.

Aha, to fajnie, że nie wiem, kto jest moim chłopakiem.

- Coś się stało szefie? – spytał się po chwili Liam, a gdy Derek chciał odpowiedzieć, do pomieszczenia wszedł jakiś mężczyzna o zieonych oczach i brązowych, lekko rozczochranych włosach. Na oko miał może z dwadzieścia dwa lata, wyglądał bardzo młodo. Mniej więcej był mojego wzrostu, może troszkę niższy, niemniej jednak o głowę niższy od Dereka. W jednym uchu miał kolczyk wkrętkę z jakimś brylancikiem. Ubrany był w białą, wyjściową koszulę i dopasowane, granatowe spodnie. Jego rękę zdobił złoty zegarek i sygnet na prawej dłoni.

Wyglądał elegancko, jeśli chodzi o jego ubiór, choć styl ten nie pasował do jego młodzieńczego wieku i beztroskiego życia wymalowanego na twarzy. W ręku trzymał jakąś teczkę, a jego widok nie zadowolił szefa, ponieważ ten denerwował się i zaczął wywracać oczami.

- Ile ja mam tu jeszcze czekać? Może byś mnie łaskawie przedstawił, co? – spytał się ten mężczyzna, bacznie obserwując Dereka, który powstrzymywał się od tego, aby mu nie przywalić. Spojrzałem się na przyjaciela porozumiewawczym wzrokiem. – Nie ważne, nie fatyguj się, bo widzę, że jest to dla Ciebie zbyt trudne. Poza tym, nie mamy całego dnia. – dodał, a szef chciał coś powiedzieć, lecz młody nie zamierzał siedzieć cicho. – Nazywam się Sebastian Samuel Reed i jestem Pierwszym Zastępcą Szefa Departamentu Policji w Los Angeles Sekcji Nadzorująco-Kontrolnej podrzędne jednostki Policji, takie jak ta.

- A Ty to nie za mody jesteś na bycie szefem? – wypalił niechcąco Liam, na co szybko zakrył sobie usta dłonią, a młody gniewnie na niego spojrzał. Zauważyłem, że mężczyzna podszedł do niego i spojrzał mu w oczy, choć komicznie to wyglądało, bo był on od nas wszystkich niższy.

- A Ty nie jesteś za stary na to, aby być zwykłym, szarym policjantem zarabiającym najniższą? – zapytał i nie ukrywam, że zatkało nas. Co jak co, ale nie spodziewaliśmy się tego, że młody jest takim pyskaczem.

- Hej, uważaj na słowo, młodzieńcze. – wypalił Liam, a szef zdenerwował się, gdy ten zaczął dokuczać elegancikowi. – Ledwo co z pieluch wyrósł, a już uważa się za Bóg wie kogo. – dodał z lekką pogardą.

- Dunbar, uspokój dupę w tej chwili, bo pożałujesz. – skarcił go Derek, na co niebieskooki tylko wywrócił oczami i skrzyżował ręce na piersiach.

- Co za niesubordynacja. – stwierdził Sebastian i obserwował nas po kolei. – Nie dziwię się wcale, Dunbar, że zostałeś zdegradowany do najniższej rangi. Twój wydział, którym kiedyś kierowałeś prawie że nie upadł, bo Twoje rządy omal nie doprowadziły do katastrofy. To naprawdę musi być przykre, że mając prawie trzydziestkę na karku jesteś tylko i wyłącznie zwykłym zjadaczem chleba i w niczym się nie liczysz, Dunbar. Ja, w odróżnieniu od niektórych, w takim wieku dorobiłem się kilku awansów i teraz zarabiam dwa razy więcej od waszego szefa, a od was to nawet i trzy, więc okazujcie mi szacunek, bo pracuję w instytucja wyższych niż wasza i moje stanowisko kierownicze wymaga respektu. – dodał, a mnie zamurowało, jak można być takim narcyzem i chamem jednocześnie.

- Jak Ci zaraz złoję dupę, gówniarzu, to nauczysz się pokory. – fuknął Derek, a Sebastian tylko się uśmiechnął podstępnie i trącił teczką Dereka w pierś.

- Ten gówniarz, jak Ci zaraz wystawi ocenę, to się Ty nauczysz pokory, szefuńciu. – stwierdził, a ja po prostu nie mogłem uwierzyć w to co się tutaj dzieje. Na naszym posterunku jeszcze nigdy nie było żadnej kontroli, a jak już ktoś przychodził, to na pewno nie taki panoszący się, dwudziestodwuletni gówniarz do cholery.

Coś czuję, że będziemy mieli przejebane.

- Muszę przeprowadzić kontrolę każdego z tych pomieszczeń, a ledwo co zaczęliśmy. Rozumiem, że wy nic pożytecznego na tym posterunku nie robicie, ale ja w odróżnieniu od niektórych jestem zapracowany i mam poważne oraz odpowiedzialne stanowisko, a raport dla mojego szefostwa sam się nie sporządzi, więc rozglądnę się sam i nie będę dłużej tracił czasu na zbędne dyskusje. – dodał i zaczął się rozglądać po naszym biurze, chodząc sobie po nim powolnym krokiem.

Liam, pomimo tego, że Sebastian był dla niego chamski, od razu obczaił go od góry do dołu, a jego wzrok ewidentnie zatrzymał się na pośladkach nieznajomego. Niestety, ale mój przyjaciel ma taki charakter, że łatwo wybacza i nie przejmuje się w życiu żadnymi obelgami. Zobaczyłem, gdzie się Liam gapił, więc niemal natychmiast przywaliłem mu w brzuch, na co ten tylko uniósł ręce do góry sugerując mi, że nie wie, o co mi chodzi i mam się ogarnąć, a ja zacząłem niemo na niego krzyczeć i wymachiwać swoimi rękoma.

Halo, halo, no przecież Liam chodzi z Brettem, a gapi się na dupę innego!

Nie żeby coś, pośladki miał naprawdę zgrabne i sam, przyznaje się, też zerknąłem.

Ale tylko raz!

Do naszej gestykulacji przyłączył się również szef, który zaczął wskazywać na mnie i na przyjaciela palcami oraz wrzeszczeć na nas po cichu. Oczywiście cała ta konwersacja opierała się na tym, że machaliśmy jak idioci rękoma i krzyczeliśmy po cichu, bez używaniu słów.

- Przepraszam bardzo, ale co tutaj się dzieje? – spytał się, zakładając ręce na biodra i lustrując nas po kolei wzrokiem, oczekując na odpowiedź, która nie padała z naszym ust. – Okej, rozumiem wszystko. Byłem skory wystawić nawet poprawną w najniższej kategorii ocenę, ale teraz widzę, że ta kontrola była jak najbardziej słuszna. Wcale się nie dziwię, że ta komenda nie funkcjonuje poprawnie, skoro zamiast skupić się na pracy, pracownicy wolą bawić się w mimów z szefem na czele, a co niektórzy pracownicy zamiast zajmować się pracą, preferują kilkugodzinne drzemki na stanowisku. I wy się nazywacie Policją? – dodał, a Derek zrobił się czerwony na twarzy ze złości i mało brakowało, a przywaliłby temu typkowi w twarz. Liam wessał powietrze do płuc, jednocześnie przy tym gwiżdżąc.

Albo Sebastian jest niesłychanie odważny, albo jest samobójcą, skoro odważył się takim tonem powiedzieć do Dereka Hale, postrachu całej komendy.

Złapałem szefa za rękę, a za drugą Liam, na co młody tylko prychnął. Musieliśmy go przytrzymać, bo nie potrzebujemy niepotrzebnego rozlewu krwi.

– No tak, trójkąciki w pracy nigdy nie wróżą nic dobrego. Gdybym to JA był tutaj szefem, ta placówka byłaby najlepsza w całym stanie, no ale skoro ktoś, ktoś nie ma najmniejszego pojęcia o życiu i rządzeniu innymi został tutaj kierownikiem, to co się dziwić. – dodał, a Derek wściekł się na tyle, że zaczął się kłócić z tym młodym typkiem.

- Ale to ja tutaj rządzę i radzę Ci się ogarnąć, chłoptasiu, bo nagrabiłeś sobie u mnie porządnie. – syknął szef. – Nie życzę sobie abyś obrażał mnie, moich pracowników i krytykował wszystko nie mając ku temu żadnych podstaw.

Spojrzałem na Sebastiana, który opierał się o moje biurko, a jego mięśnie były dobrze widoczne przez idealnie dopasowaną koszulę. Nie ukrywam, że na jego widok zrobiło mi się trochę gorąco, no ale przecież mam Dylana, więc co ja tu odpierdalam?!

A no tak, zapomniałem, że mam na niego focha.

I wszystko jasne.

Chłopak uśmiechnął się podstępnie, po czym otworzył swoją grubą teczkę, w której prócz jakichś papierów, wiecznego pióra i innych szpargałów, miał laptopa, a właściwie, to cieniutkiego MacBooka, którego delikatnie, jak by obchodził się z jajkiem położył na blacie. Po chwili odwrócił go ekranem w naszą stronę, szczerząc się przy tym kurewsko seksownie, no ale niestety, ten uśmiech sugerował jadowitą insynuację zwycięstwa.

- Przestawiam Wam najwybitniejszego policjanta roku 2018, Liama Dunbara, który zasłużył sobie na miano największego lesera wszechświata! – powiedział z kpiną, po czym po chwili przedstawił nam zdjęcie, które zrobili Ci cholerni robotnicy, a ja zamiast jakoś zareagować, postanowiłem zachować to dla siebie. Zakryłem sobie szybciutko usta dłonią, czując, jak moje policzki płoną z zażenowania.

Liam otworzył usta ze zdziwienia, a Derek wyglądał, jak by miał zaraz wybuchnąć i po chwili zabić mojego przyjaciela. Niestety, jednak nie obyło się tylko bez tego zdjęcia, ponieważ Ci pierdoleni robole nie tylko jemu cyknęli fotkę, ale również i mi, gdy wycierałem dupę przyjaciela ujebaną sosem, co wyglądało bardzo dwuznacznie, bo akurat wtedy złapałem go za bieliznę, aby się nie ufajdolił bardziej. Na domiar złego, Derek również został przyłapany przez budowlańca na tym, jak prężył się do lustra, a potem wpierdalał pizzę za biurkiem, oglądając jakiś serial.

- I wy chcecie mi powiedzieć, że jesteś dobrze funkcjonująca jednostką policji? Żałosne. – prychnął z pogardą, a my wymieniliśmy przerażone spojrzenia, choć wzrok szefa wyrażał więcej, niż tysiąc słów.

Sebastian zamknął swój komputer, po czym zabrał swoje rzeczy oznajmiając, że idzie skontrolować pozostałe biura i wysłać raport do swojego szefostwa. Derek gniewnie i morderczo na nas spojrzał, wybiegając za młodym, z którym ciągle się kłócił. Wymieniłem się spojrzeniem z Liamem i wiedziałem jedno.

Kurwa, mamy przejebane. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top