Rozdział 38.
Hejka i miłego ♥
Perspektywa: Thomas.
Poruszałem się ze spora prędkością, chcąc jak najszybciej dostać się pod wskazane miejsce. Nerwowo stukałem palcami o kierownicę i myślałem nad tym wszystkim, czego się dowiedziałem.
W prawdzie ciężko było mi uwierzyć, że Dylan jest wampirem, że to wszystko okazuje się jednak prawdą, bo przecież to irracjonalne, ale badania Avy nie kłamią. Udało jej się zrekonstruować DNA mordercy, które zostało odnalezione na ostatniej ofierze. System pokazał mi trze różnych Dylanów, z czego każdy z nich wyglądał identycznie. Dla pewności przepuściłem je jeszcze przez system identyfikacji twarzy i zdjęcia zrobione w różnym okresie czasowym okazały się być prawdziwe.
Ponadto po głowie cały czas chodził mi mój sen, ten, który miałem o tym, że Dylan jest wampirem, a ja odkryłem jego sekret. Teraz, gdy wszystko układa się w logiczną całość i owy sen, a może nawet wspomnienie pasuje do układanki.
Po około trzech minutach dojechałem na miejsce i praktycznie nie interesowałem się tym, że łamię teraz prawo i jadę po chodniku, ale w oddali zobaczyłem dwie postacie i od razu poznałem Liama. Dostrzegłem, że Brett przytula go, a właściwie to czyha na jego szyję.
Bez wahania zatrzymałem auto przed nimi, po czym wybiegłem z samochodu, od razu chwytają za broń i mierząc wprost w wampira. Byłem zdenerwowany i przerażony, ale musiałem go uratować. Był jedyną osobą w moim życiu, której ufałem i którą miałem.
- Thomas, co Ty... - chciał się zapytać mnie mój totalnie zszokowany przyjaciel, lecz ja był zdeterminowany i natychmiast chwyciłem go za przedramię, chowając za sobą.
- On jest wampirem, podobnie jak Dylan! – krzyknąłem, nie spuszczając z tego krwiopijcy wzroku, a Liam spojrzał na mnie kompletnie zmieszany. – Wiem, że uznasz mnie za idiotę, ale to prawda. Ava zrekonstruowała DNA mordercy. Jest nim Dylan, a kartoteka pokazuje, że był karany wraz z nim za współudział. Musimy stąd uciekać. – dodałem, wciąż z mierząc bronią prosto w chłopaka Liama, który nie wykazał żadnej skruchy, strachu, zdenerwowania, niczego. Stał jak wryty, niczym słup soli i czekał na rozwój wydarzeń.
- Thomas, ja wiem o tym, że Brett i Dylan są wampirami... - powiedział po dłużej chwili, bardzo cicho Liam, spuszczając nisko głowę, a ja czułem, jak by grunt pod moimi nogami całkowicie się załamywał. Zaśmiałem się histerycznie w nadziei, że to jakiś głupi żart i Liam jak zwykle się zaraz roześmieje, lecz nie zrobił tego.
- Co?! – huknąłem i spoglądałem na niego wściekły, jednocześnie cholernie zawiedziony. Opuściłem broń mierzoną w Bretta i nie wiedziałem, co powinienem zrobić. Poczułem się cholernie zdradzony. Przez niego i przez Dylana. – Jak mogłeś to przede mną ukryć?! – wrzasnąłem, że pewnie ten kutafon Dylan słyszał mnie gdzieś z oddali.
- To nie był jego pomysł, tylko mój bo...
- Zamknij mordę, parszywy krwiopijco! Nie masz prawa życia, więc co dopiero głosu! – wrzasnąłem, będą z minuty na minutę coraz bardziej zdenerwowany. Niespokojnie poruszałem się dookoła samochodu. To wszystko, co się teraz skumulowało, tego było za dużo. Nie wiedziałem, co mam począć. Czułem, że nie mam nikogo. Zostałem sam. Całkowicie sam.
- Thomas... - wyjęczał Liam ze łzami w oczach, chcąc mnie przytulić, ale ja odepchnąłem go mocno od siebie.
- Nie chce z Tobą rozmawiać! – krzyknąłem. – Jak mogłeś mi nie powiedzieć czegoś tak ważnego, jak fakt, że mój już były chłopak jest wampirem?! – dodałem, a wręcz wrzasnąłem na tyle głośno, że pewnie nawet emeryci w blokach nieopodal będą mnie słyszeć. – Jak mogłeś?! Przyjaciele tak się nie zachowują!
- Tommy, ja... ja naprawdę chciałem... jesteś moim przyjacielem, myślałem... - mówił, zalewając się łzami, ale ja nie chciałem tego słuchać. Trzeba było myśleć nad konsekwencjami swoich wyborów dużo wcześniej, a nie teraz się obudził.
- To nie myśl, bo Ci to kurwa nie wychodzi, Ty pierdolona ofiaro losu! – huknąłem, a Liam po praz pierwszy się rozpłakał tak głośno, jak teraz. Brett stał na uboczu i nie wtrącał się, widocznie uznał, że powinienem to sam wyjaśnić z Dunbarem i miał rację. Całe szczęście, że tu nie interweniował, bo bym go kurwa postrzelił.
- Tommy...
- Nie mów do mnie Tommy. – syknąłem, spoglądając mu wściekle w oczy. – Tak mogą się do mnie zwracać tylko przyjaciele, a Ty od teraz już nim nie jesteś. Trzymaj się ode mnie z daleka. Nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego. – dodałem, a on załamał się. Zobaczyłem, jak chłopak wbiega w Bretta, w którego się wtula, jak w pluszowego misia, albo miłość swojego życia, a ja tylko prychnąłem. No nie wierzę kurwa w to, co widzę. – I Ty śmiesz mi mówić, że jesteś moim przyjacielem?! Wybrałeś tą pierdolona pijawkę! Pijawkę, która zabiła mojego ojca!
- Zamknij się już i nie męcz go. Nie widzisz, że jest załamany całą tą sytuacją?! Musisz mu jeszcze dopierdalać?! Rozumiem, że jesteś zdenerwowany, ale ochłoń, ok.? – powiedział groźnie Brett i ostro mnie tym wkurwił. Jak on śmie cokolwiek do mnie mówić! Miałem już na wszystko totalnie wywalone i nie interesowało mnie to, co się ze mną stanie, albo co się stanie z Liamem. Nie obchodziło mnie to.
- Kim Ty jesteś, pierdolona padlino, że będziesz mi tu rozkazywać, co? – warknąłem, przybierając waleczną postawę. – Powinieneś gnić dawno w ziemi, nie zasłużyłeś sobie na nic, jesteś mordercą i powinieneś zdychać! – wrzasnąłem, mając już totalnie dość. Chciałem się po prostu zamachnąć i przywalić Brettowi w ryj za to, że dotyka mojego już byłego przyjaciela i za to, że jest wampirem, lecz poczułem, że ktoś łapie mnie za ramię.
- Tommy... - usłyszałem głos Dylana i bez wahania, gdy odwrócił mnie w swoją stronę, przypierdoliłem mu z rozmachem w ryj tak, że chłopak aż obrócił się i wylądował na ziemi.
- Nienawidzę Was wszystkich! Nienawidzę! – wrzasnąłem czując, że do oczu napływają mi łzy. Łzy bezradności, smutku i strachu przed tym, co przyniesie jutro.
- Daj mi to wyjaśnić, proszę. To nie tak, jak myślisz. Nie zabiliśmy Twoje ojca celowo. Nie wiedzieliśmy, że to Twój krewny... – powiedział chłopak, a właściwie wampir. Prychnąłem i nie chciałem go słuchać. To jest po prostu kuriozalne, co on teraz mówi, aż nie chce mi się wierzyć, że własny przyjaciel mnie okłamywał i akceptował to, że jego cudowny chłopak zabił ojca swojego przyjaciela, a mój super facet wolał ukrywać przede mną fakt, że zamordował mojego ojca. No po prostu ic dodać, nic ująć. Fenomen roku 2018 kurwa!
- Tu nie ma co wyjaśniać! – wrzasnąłem histerycznie i na tyle głośno, że na bank ktoś mnie usłyszał. Czułem, jak moje serce bije w przyśpieszonym tempie, mój oddech stał się nierówny, a emocje, same negatywne, buzowały we mnie na tyle mocno, że przejęły kontrolę nad zdrowym rozsądkiem. – Jesteście pierdolonymi krwiopijcami i mordercami, a ten typ tam, zamiast być ze mną szczery, wolał zataić całą prawdę! Wy również! Straciłem ojca, a gdy potrzebowałem przyjaciela, on wolał się pieprzyć jak tania dziwka zamiast przy mnie być! – dodałem, po czym kierowałem się w stronę auta, chcąc odjechać jak najdalej, lecz Dylan okazał się szybszy i zatarasował mi drogę. Prychnąłem i tylko agresywnie machnąłem rękoma, mając już dość dzisiejszego dnia. Nie dość, że musiałem oglądać krwiopijcę, to jeszcze szmaciarza, który podawał się za mojego przyjaciela, który wybrał seks zamiast moje cierpienie i typa, który był moim niby chłopakiem i miłością życia, a okazał się mordercą bez duszy i serca, który świetnie potrafi grać oraz udawać. Kumulacja tego, co się dzisiaj dowiedziałem wręcz rozpierdalała mnie od wewnątrz.
- Nigdzie nie jedziesz, nie w tym stanie. – powiedział przejęty Dylan, a ja roześmiałem się, a mój śmiech przypominał ten należący do jakiegoś wariata, który uciekł z psychiatryka. Dość mam. Serdecznie dość.
- Bo co, hm? – prychnąłem i wyzywająco przed nim stanąłem. – Nie będziesz miał kogo zabić, co? – dodałem, aż wtrącił się Liam.
- Oni nie chcą nam zrobić krzywdy, zrozum to. – powiedział, a ja czułem, że tracę już stabilność i cierpliwość. Nie mogę słuchać tych bredni. – Oni... oni naprawdę nas kochają, Thomas, błagam Cię, przemyśle to i...
- Nie będę nic przemyśliwać! – krzyknąłem, nie patrzą już na to, czy mówię logicznie, czy też nie. Miałem mętlik w głowie. – Dla mnie wszyscy jesteście zdrajcami! Nikt z was nie chciał powiedzieć mi prawdy! Zrobiliście ze mnie pierdolonego debila i gdyby nie Ava i jej badania, to nigdy bym się nie dowiedział prawdy! – dodałem, czując się jeszcze bardziej zdradzony przez osoby, które uważałem za bliskie.
- Tommy, nie mówiliśmy Ci, bo to było pewne, że tak zareagujesz. Poza tym, już raz odkryłeś prawdę i nie przyjąłeś tego dobrze. – wyjaśnił Dylan, a ja już kompletnie czułem się upokorzony tego dnia. – Zresztą, jak miałem C wyznać, że jestem wampirem, a co gorsza osobą, która zabiła Ci ojca?
- Mam tego dość. – powiedziałem, nawet nie komentując tego, co powiedział mój były chłopak. Miałem zamiar iść byle gdzie, aby tylko z dala od nich, lecz szatyn złapał mnie za ramię, a ja bez wahania przyłożyłem mu pistolet do czoła.
- Thomas! – krzyknął przestraszony Liam, a Brett trzymał go w ramionach, cały czas coś szepcząc. Świetnie, jeszcze mu robi pranie mózgu.
- Uspokój się, proszę. – rzekł łagodnie Dylan, a ja oddalałem się od nich, pozostawiając włączony samochód, a właściwie to radiowóz, bacznie ich obserwując. Miałem zamiar iść gdzieś w nieznane, iść gdziekolwiek, gdzie tylko będę sam.
- Chcę zostać sam. – powiedziałem groźnie i stanowczo, a Dylan nie ruszył się z miejsce, jak by zaakceptował moją wolę. – Nienawidzę was wszystkich. Okłamaliście mnie, w dodatku nie zamierzaliście mi powiedzieć dobrowolnie prawdy, zabiliście mojego ojca, udawaliście chłopaka i przyjaciela. Wystarczyło pięć minut i kłamstwo, aby stracić na zawsze moje zaufanie. Gratuluję. Nic więcej, tylko gratuluję. – dodałem, rozkładając szeroko ręce patrząc na nich z pogardą. Liam praktycznie ryczał, a Dylan był mocno poruszony moimi słowami. Odwróciłem się do nich tyłem, po czym ruszyłem przed siebie w nadziei, że zostawią mnie sami.
Gdzie kilka słów i jeden gest potrafią zniszczyć to, co budowało się kilka lat, a czego nie da się odzyskać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top