Rozdział 17.
Drugi na dziś ♥
Perspektywa: Dylan.
Spostrzegłem, jak Thomas odwraca się po moich słowach i patrzy na mnie wzrokiem pełnym szoku, jak i strachu. Jego serce biło niewyobrażalnie szybko i mocno, a w jego oczach widać było, że sobie z tym nie radzi. Chłopak najprościej w świecie zemdlał wprost w moje ramiona. Nie mogłem mu przecież pozwolić upaść.
- Oj Tommy, Tommy... - powiedziałem bacznie obserwując pięknego maluszka w mych ramionach. – Aż tak na mnie lecisz, księżniczko?
Wziąłem go na ręce i położyłem do łóżka, przykrywając go kocem. Tommy mruczał coś pod nosem i wyglądał cholernie seksownie, gdy szczelnie owinął się kocykiem. Uśmiechnąłem się pod nosem na ten widok. To było takie rozkoszne.
- I co ja mam teraz z Tobą zrobić? – zapytałem sam siebie i miałem dylemat, wciąż bacznie go obserwując. Mogłem w prawdzie poczekać, aż się obudzi i wszystko mu wyjaśnić, ewentualnie skasować historię przeglądania w wyszukiwarce i upozorować, że to wszystko było tylko snem.
Chyba wybiorę to drugie. Patrząc na to, jak ostatnio zareagował, bałbym się mu wyjawić mój sekret. Myślałem, że przyjmie to spokojnie, ale niestety, zareagował gorzej, niż się spodziewałem.
Całe szczęście, że nie miał przy sobie broni, bo by mnie pewnie postrzelił, a tego to już bym mu nie wybaczył.
Podszedłem do komputera i wykasowałem z historii przeglądania informacje wyszukane przez chłopaka odnośnie legend o wampirach. Odsunąłem trochę komputer na biurku i porozkładałem akta sprawy na stole, nad którą pracował Thomas.
Znalazłem się przy łóżku chłopaka i delikatnie zsunąłem z niego koc, na co chłopak mruknął niespokojnie, ale po chwili uśmiechnął się szeroko, gdy pogładziłem dłonią jego ramię, a następnie zjechałem na brzuch. Miał na sobie krótkie spodenki od piżamki i koszulkę, która podwinęła się do góry odsłaniając jego gładki tors.
Mojemu maluszkowi chyba się taki dotyk podoba.
Uśmiechnąłem się szczerze na ten widok, a mój penis natychmiast zareagował na dotyk jego ciepłej i delikatnej skóry. Podotykałem go jeszcze chwilkę, lecz nie mogło to trwać wiecznie, bo istniało ryzyko, że zaraz się obudzi i będzie jeszcze gorzej, gdy oskarży mnie o próbę gwałtu i wsadzi do pierdla.
Żartowałem, i tak by nie wsadził. Już mój urok powaliłby go na kolana.
O nie. Gdy pomyślałem o ostatnim, jak Tommy klęczy przede mną i ssie mojego penisa, natychmiast poczułem niewyobrażalną chęć ruchania, ale nie mogłem do tego dopuścić. No nie wtedy, gdy kurwa Thomas jest nieprzytomny. Szanujmy się.
Dość długo walczyłem ze swoją drugą stroną, niewyobrażalnie zboczoną stroną. To nie tak, że miałem ochotę go w tym momencie przelecieć.
Kurwa mać, przecież on jest nieprzytomny do chuja Lucka, na kogo ja wyjdę?!
Wziąłem go na ręce i nie mogłem oderwać wzroku od jego pięknej, spokojnej buzi. Posadziłem chłopaka delikatnie na krześle i ułożyłem w takiej pozycji, aby myślał, że najprościej w świecie zasnął przy biurku. Uśpiłem jego komputer, położyłem kartki papieru i wsadziłem mu długopis w dłoń.
Szczerze to wolałbym, aby w swojej drobnej rączce trzymał coś znacznie większego, niż zwykły długopis.
Zobaczyłem, że chłopak powoli zaczynał się wybudzać, więc musiałem się stąd jak najszybciej ewakuować. Jeszcze raz spojrzałem na łóżko, które pościeliłem i przywróciłem je do stanu poprzedniego. Nad nim wisiało kilka moich zdjęć, które chłopak zrobił przy oglądaniu kamer miejskich. Uśmiechnąłem się sam do siebie, bo jeszcze chwila, a będzie z niego lepszy stalker, niż ja sam.
Trening czyni mistrza, ale zależy jeszcze jaki trening.
Gdy chłopak zaczął kręcić się już o wiele mocniej na krześle, postanowiłem, że opuszczę jego mieszkanie i ponownie ulokuję się na dachu bloku znajdującego się naprzeciwko i będę mógł dalej obserwować bacznie jego poczynania. Jestem ciekaw, jak chłopak na to wszystko zareaguje.
Perspektywa: Thomas.
Obudziłem się na krześle i potwornie bolała mnie głowa. Spojrzałem przed siebie i nie wiedziałem, co się dzieje. Śniło mi się, że Dylan jest wampirem i przyszedł do mojego domu. Rozejrzałem się dookoła i nie zauważyłem, aby ktokolwiek tutaj był. Przede mną stał laptop i wszędzie walały się akta sprawy.
Kurwa, znowu zasnąłem podczas pracy. Niedługo zrobię się jak Liam.
Wstałem z krzesła i wyszedłem na balkon, po czym wziąłem paczkę papierosów i zacząłem najprościej w świecie palić jeden po drugim. Nie mam pojęcia, co się ze mną działo. Nie wiem już, co czuję i dlaczego tak się zachowuję. Może powinienem z kimś porozmawiać? Może psychiatra, albo psycholog to wcale nie jest taki durny pomysł? A może najprościej w świecie byłoby zadzwonić do Dylana i umówić się z nim na jakieś przyjacielskie spotkanie i poznać go lepiej?
Niemniej jednak czułem się teraz rozbity i miałem wrażenie, że tracę zmysły. Niedługo mamy kontrolne badania psychologiczne i sprawnościowe, czy dalej nadajemy się do służby, a z moją paranoją czuję, że je obleje walkowerem. Wystarczy na mnie spojrzeć. Zachowuję się tak żałośnie, że szkoda słów. Nie śpię w nocy, miewam mokre sny, śpię w dzień, śpię w pracy i ciągle o nim myślę, zamiast napisać, zadzwonić, spotkać się i lepiej poznać, to ja wolę lamentować, jak bym miał co najmniej złamane serce po kilkunastoletnim związku.
Wszedłem z powrotem do mieszkania i usiadłem na łóżku zrezygnowany.
Dlaczego ja się tak zachowuje? Co jest ze mną nie tak? Dlaczego każde moje miłosne podboje kończą się niepowodzeniem? Zakochałem się w Dylanie, jest przystojny i zaimponował mi swoją przenikliwą osobowością. Naprawdę chciałbym go poznać, ale boję się, że wszystko kończy się tak, jak moje poprzednie randki. Gdyby nie te przykre doświadczenia z przeszłości, już dawno bym się z nim umówił. Nic dziwnego, że nigdy nie miałem partnera ani partnerki.
Zdecydowanie potrzebuję pomocy i jedyną osobą, która przy mnie jest, to Liam.
Wziąłem telefon do ręki i dochodziła już godzina pierwsza w nocy. Zadzwoniłem do niego, lecz za pierwszym razem nie odebrał. Ponowiłem połączenie za kilka minut i takim oto sposobem próbowałem się z nim skontaktować kilka razy pod rząd, ale nie dawał znaku życia. Zrezygnowany położyłem się do łóżka i napisałem do niego SMS-a.
Do: Ułom Liam.
Hej, dzwoniłem do Ciebie, ale teraz to już nie ma znaczenia... dam sobie radę sam... jakoś... śpij dobrze, rano będzie już lepiej, nie przejmuj się moimi połączeniami...
Wysłałem wiadomość i chwilę pokręciłem się w łóżku. Nie byłem w stanie zasnąć więc pomyślałem, że zimny prysznic dla rozluźnienia powinien mi pomóc. Poszedłem do łazienki i po skończonej czynności zacząłem się ubierać w swoje ciuchy, lecz usłyszałem, jak moje drzwi wejściowe z hukiem się otwierają. Przestraszony wybiegłem z łazienki i zobaczyłem, że Liam wbiegł do salonu z reklamówkami w ręku, najprawdopodobniej z jedzeniem i piciem.
- Liam? – spytałem w szoku widząc jego poczynania, a chłopak odwrócił się do mnie, mierząc we mnie pistoletem.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Thomasem?! – krzyknął mierząc we mnie spluwą, a ja w geście podania się uniosłem do góry ręce, a on spojrzał na mnie, lecz po chwili opuścił z ulgą broń i schował ją za pasek spodni.
Kurwa, jemu zdecydowanie powinni odebrać pozwolenie na posiadanie broni. Niedługo zastrzeli mnie we własnym domu.
- Przecież to ja, debilu! – powiedziałem z wyrzutem i pokręciłem z niedowierzaniem głową.
- Ufff, myślałem, że ktoś się do Ciebie włamał. – wyjaśnił spokojnie.
- O czym Ty gadasz? – spytałem.
- Jak tylko przeczytałem Twojego SMS-a, to zabrałem wszelkie niezdrowe żarcie z domu i natychmiast przybiegłem. Akurat byłem w trakcie randki z Bercikiem, jest cudowny mówię Ci, ale to potem Ci opowiem. – zaczął gadać i rozkładać się w mojej kuchni.
- Dlaczego pomyślałeś, że ktoś się do mnie włamał? – spytałem zdziwiony.
- No pukałem do drzwi, a Ty nie otworzyłeś, to myślałem, że ten SMS miał być wiadomością wzywającą pomocy, rozumiesz, taki tajny kod, jaki mają ze sobą ustalony swoi najlepsi przyjaciele i partnerzy ze służby, niby złamane serce, a tak naprawdę chciałeś mnie wezwać na ratunek, aby potencjalny włamywacz, albo porywacz nie kapnęli się, co się dzieje. – wyjaśnił zadowolony Liam i gdy zaczął wyciągać szklanki z mojej szafki, to oczywiście przy tym jedną stłukł, wysypałem połowę chrupek na podłogę, gdy przesypywał je do miski, ale niespecjalnie się tym przejął, bo był zbyt zaaferowany tłumaczeniem się. Przybiłem sobie facepalma, ale roześmiałem się po chwili. Chyba tego mi było trzeba. Przyjaciela i uśmiechu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top