Rozdział 56.
Miłego ♥
Perspektywa: Brett.
Weszliśmy z Dylan do pokoju, w którym siedział Thomas i Liam. Nie mogłem się powstrzymać, stęskniłem się bardzo za moim słodziakiem, wiec natychmiast zaatakowałem jego usta, chcą go jak najmocniej wycałować.
Kocham tego durnia.
Trzymałem Liama w swoich ramionach, a chłopak zatracał się w pocałunku coraz bardziej. Mógłbym tak trwać wiecznie, ale jednak nie było nam dane nacieszyć się sobą, bo musiałem szybko zareagować. Usłyszałem, że Sebastian kieruje się w stronę tego pomieszczenia, więc złapałem Dylana za wsiarz i wrzuciłem do toalety, aby ten nie zorientował się, że jesteśmy na komendzie.
- Gdzie jest Martin z Woodem i co Wy tutaj robicie? - spytał się zdziwiony chłopak, ale jednocześnie mówił podniesionym tonem głosu.
- Derek kazał nam tu przyjść i im pomagać w śledztwie, a tamci pojechali z jakimiś starszymi Paniami po mordercę, bo podobno znają one jego tożsamość. - wyjaśnił Thomas, a my usłyszeliśmy głośnie plaśnięcie. Najpewniej Sebastian przybił sobie facepalma w twarz, a ja mu się w sumie nie dziwię.
- Nie no, ta banda niespełna umysłowo debili wykończy mnie psychicznie. Oni są gorzej lekkomyślni, niż w zakładzie psychiatrycznym. - skomentował. - Idę się rozmówić z Derekiem, co to ma być za przenoszenie pracowników. Wcale się kurwa nie dziwię, że nic tu nie współgra poprawnie, skoro naczelny szef tej placówki to zwykły kurwa cymbał bez żadnej wiedzy. - prychnął z pogardą i zaakcentował swoje nerwy donośnym trzaśnięciem drzwi. Uśmiechnęliśmy się do siebie z Dylanem, bo dobrze wiemy, że coś między tą dwójką jest, a po drugie, z tego, co zauważyliśmy, to tylko Derek ma tendencję do pierdolnięcia drzwiami.
Kto z kim przestaje takim się staje.
- Aha, i jeszcze jedno. Zabieram akta sprawy do siebie. - dodał, wchodząc do biura, po czym bez słowa wyszedł, a my po mieliśmy już teraz pewność, że możemy wyjść. Całe szczęście, że w porę usłyszeliśmy, że ktoś tu idzie.
- Już mam dość tej pracy. - powiedział mój kochany Sezamek i poszedł zrobić sobie herbatkę. Przytuliłem moje słodziaka od tyłu i zacząłem całować jego szyję. Był taki uroczy i pięknie pachniał. Nie żebym miał ochotę go zjeść. - Wkurwia mnie Sebastian, wkurwia mnie Derek i wkurwia mnie Martin z Woodem. - dodał, włączając czajnik z wodą. - Dlaczego nie może być znowu normalnie, jak było kiedyś?
- Musimy jakoś zniszczyć te cholerne akta. - wtrącił się nerwowo Thomas. - Ci idioci z Los Angeles wprawdzie pojechali aresztować nie tę osobę co trzeba, no ale sam fakt, że szperają w aktach jest niebezpieczne. - dodał. - Mamy teraz okazję jakoś dostać się do akt, no ale musimy odciągnąć od nich Sebastiana, co będzie ultra trudnym zadaniem.
- Zamknijcie go z Derekiem w jakiejś sypialni, to będą mieli zajęcia na kilka godzin. - powiedziałem z łobuzerskim uśmiechem, co Dylan również odwzajemnił, ale nasze skarby niespecjalnie były zorientowane w temacie.
- Przecież oni się tam pozabijają. - wtrącił Sezamek.
- Albo porządnie zmolestują. - odpowiedział Dylan, a Thomas spojrzał na niego w szoku, a po chwili chyba zrozumiał, o co chodzi, bo zakrył sobie usta dłonią.
- To oni sypiają ze sobą?! - zapytał podekscytowany Sezamek, a ja tylko lubieżnie się uśmiechnąłem, co było dla niego jasną odpowiedzieć. - O kurwa, nareszcie coś się dzieje na tej komendzie! - powiedział uradowany jak dziecko. - Thomas, mamy skandal na posterunku!
- Ale jak to możliwe, że ze sobą sypiają? - zapytał blondyn.
- Słyszałem z Brettem, jak się kłócili, bo Reed spędził noc w domu Dereka, więc podejrzewam, że się bzykali, szczególnie, że ten się wydzierał, że był pijany i Hale go niby wykorzystał. - wyjaśnił Dylan.
- O kurwa, trzeba wszystkim powiedzieć. - rzekł Liam, a ja spojrzałem na niego.
- A jak wyjaśnisz to, skąd wiesz, że Ci ze sobą sypiają? - spytałem, a słońce spojrzał na mnie i nie wiedział, co odpowiedzieć. Jego twarz wyglądała, jakby nie była skażona myślą, więc zacząłem się śmiać, bo udało mi się go zagiąć. - No właśnie, więc lepiej zachowaj to dla siebie.
- Dobra, skończmy temat plotek i zajmijmy się sprawą. - przerwał nam Thomas.
- Tommy, kochanie. Wyluzuj, będzie dobrze. Brett zniszczył na samym początku nasze akta osobowe, kiedy jeszcze nawet się nie znaliśmy, więc nie dotrą do nas w żaden sposób. - wyjaśnił spokojnie Dylan, a ja zmieszałem się.
Ups?
- Wiesz co... - zacząłem, spoglądając na chłopaka i pocierając włosy z tyłu głowy. - Tak w sumie, to tylko znalazłem swoje jedne akta i je zabrałem, ale tych Twoich to nie ruszyłem...
- Ty kurwa pierdolony, jebany, skurwiały debilu! - krzyknął Dylan, podchodząc do mnie. - Czy Ty w ogóle kurwa myślisz?! Czy Ty jesteś normalny?! Prosiłem Cię, abyś wyszukał NASZE akta osobowe, NASZE kurwa akta, to kurwa pomyślałeś tylko o swojej dupie! - dodał z wyrzutem, a mi nawet trochę zrobiło się głupio.
- Dylan, skarbie, nie przeklinaj tak. - wtrącił się Thomas, próbując go jakoś uspokoić.
- No jak ja mam być spokojny, jak ten patafian naraża mnie na ujawnienie? - powiedział przyjaciel.
- No nie! - krzyknął nagle Sezamek, a my spojrzeliśmy na niego. - Kurwa, nie mam w czym pić, chcę mój kubek...
- Słońce, weź sobie jakiś inny, pełno tu naczyń. - powiedziałem zirytowany, bo nie miałem teraz czasu na to, aby rozwikłać problem Sezamka dotyczący kubka.
- Nie chcę ich... - wyjęczał błagalnie.
- Dlaczego? - spytał się Thomas. - Co jest z nimi nie tak?
- No może to, że nie chcę pić w kubku z narysowaną gołą babą, ani też w innym kubku z kolejną gołą babą? - odpowiedział sarkastycznie Sezamek, prezentując nam wspomniane naczynia, a nasza trójka parsknęła śmiechem.
Ja pierdole, co tu się dzieje, to wręcz istna poezja, naprawdę.
- Czyje to jest? - spytał się blondyn, ale odpowiedzieć była jasna, więc nikt mu nawet nie odpowiedział.
- Chuj w tą herbatę. - powiedział Sezamek, trzaskając szafką, a ja wpadłem w sumie na spoko pomysł.
- Słuchajcie, sprawdzę zaraz w kompie, pod jakimi numerami są zarchiwizowane akta Dylana i Bretta, a potem pójdziemy po nie do archiwum. - rzekł blondyn, siadając za biurkiem, a Liam wziął poduszkę i położył się na biurku.
- Chcę spać. - stwierdził, a ja uśmiechnąłem się.
- Liam, czy Ty możesz się skupić? - żachnął się Thomas. - Czy tylko mnie tutaj interesuje los Dylana i Bretta?!
- Kurwa, a co ja mam robić? - spytał się. Ty to lepiej ogarniesz, a ja się zdrzemnę kilka minutek...
Ignorując dalszą konwersację chłopak, złapałem Dylana za ramię i przyprowadziłem do miejsca, w którym znajdowały się naczynia, czajnik i jakieś produkty. Chłopak popatrzył na mnie zdziwiony, bo nie wiedział, o co mi chodzi, ale ja pokazałem mu ocet. Przyjaciel uśmiechnął się i wylał ponad połowę wody, a ja wlałem całą butelkę preparatu do czajnika, aby zrobić małą niespodziankę Martinowi i Woodowi, którzy właśnie wracali na komendę.
To jeszcze nie koniec naszych małych niespodzianek.
- Słuchajcie, musicie się streszczać, bo te patafiany już tu są. - powiedziałem do chłopaków, a Thomas z szokiem wymalowanym na twarzy na nas spojrzał, bo dopiero teraz wyskoczyły mu dane w komputerze i niemal w ostatniej chwili udało mu się wykasować historię przeglądania i schować karteczkę do kieszeni, nim usłyszeliśmy krzyki na korytarzu.
- My się ewakuujemy na zewnątrz i jak będzie okazja, to przyjdziemy do Was. - powiedział Dylan, a po chili zgodnie wyszliśmy, aby przypadkiem nie wpaść. Coś czuję, że będzie grubo na komendzie.
Perspektywa: Sebastian.
Analizowałem sobie w spokoju akta i muszę przyznać, że po kilku godzinach jestem bliżej rozwikłania zagadki, niż Sangster, Dunbar, Wood i Martin razem wzięci. Musiałem jakoś zająć swój umysł, bo w głowie dalej widniała mi scena kłótni z Derekiem i było mi źle, że tak mnie potraktował, choć ja sam nie jestem lepszy. Nie wiem już co czuję, co myślę i czego chce. Pierwszy raz jestem postawiony w takiej sytuacji i to jest dla mnie trudne. Niemniej jednak nie to jest teraz priorytetowe, tylko praca. Im szybciej się z tym uwikłam, tym szybciej wrócę w końcu do swojego domu.
Miałem na szczęście okazję przejrzeć dokumenty kilka dni temu, gdy po raz pierwszy zabrałem je od Dunbara i Sangstera, więc porobiłem sobie notatki, a teraz pozostanie mi tylko odnaleźć nagrania z konkretnymi datami i dzięki temu może wpadnę na jakiś ślad. Uzyskałem już dostęp do systemów tutejszej placówki, więc wgram wyniki badań Avy i przeszukam bazę danych. Może morderca już tutaj widnieje i został kiedyś za coś skazany, co znacznie ułatwiłoby mi zadanie.
Usłyszałem, że ta banda popaprańców przyjechała już na komendę, więc spakowałem do torby wszystkie zabrane z gabinetu niżej dokumenty, uprzednio wykonując zapasową kopię wyników analizy DNA sprawcy oraz zrobiłem kserokopię potrzebnych mi danych. Jak wrócę, to zajmę się znowu próbą rozwikłania tej zagadki, a gdy tylko mi się uda, z radością wyrzucę tych klaunów z roboty.
Skierowałem się w pośpiechu na dół i własnym oczom nie mogłem uwierzyć. Martin z Woodem, zadowoleni z siebie i swoich poczynań, wchodzili do środka z zatrzymanym przez nich księdzem oraz grabarzem. Nie dość, że najprawdopodobniej bezpodstawnie kogoś zatrzymali, to jeszcze skuli ręce tych dwóch osób z tyłu, jak by byli jakimiś najgorszymi przestępcami.
- Znaleźliśmy morderców! Teraz już nam się nie wywiną, a w Hartford w końcu będzie bezpiecznie, gdy Ci zwyrodnialcy zostaną postawieni przed sądem. - powiedział pewnym siebie głosem Martin, patrząc na mnie zwycięskim wzrokiem, a ja widziałem to zrezygnowanie i żałość na twarzy księdza, to aż mi się zrobiło słabo. Grabarz też nie dowierzał co tu się odjebało, podobnie jak ja. Rozejrzałem się dookoła, a pozostali pracownicy komendy, w tym Sangster z Dunbarem powstrzymywali się od śmiechu, a ja się im kurwa wcale nie dziwię.
Gdy tylko zobaczyłem, co oni odpierdolili, z wrażenia puściłem torbę z dokumentami i prawie autentycznie nie zszedłem na zawał. Nigdy w życiu nie czułem się tak bardzo zażenowany, jak teraz.
Co za wstyd, ja pierdole. Po prostu nic, tylko zapaść się pod ziemię. Całe szczęście, że niedługo wrócę do Los Angeles i nie będę musiał znosić tego upokorzenia, jak niekompetentna jest ta placówka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top