Rozdział 48.
Miłego ♥
Perspektywa: Thomas.
Zadowolony, że mój chłopak, przez którego narobiłem sobie obciachu roku przyszedł do mnie do pracy, wtulałem się w niego ufnie, uśmiechając się pod nosem. Byłem szczęśliwy, że go widzę, ale jednocześnie i zaniepokojony, gdyż sytuacja na komendzie robiła się coraz bardziej napięta i nie wiedziałem, jak mam zapobiec katastrofie. Nie powinno ich tu generalnie być, ponieważ ktoś może ich dostrzec i dopiero będzie kaszana. Wystarczy nam przeszkadzający na każdym kroku elegancik.
- Co się stało? – spytał się po chwili, gładząc dłonią mój policzek, na co się uśmiechnąłem, po czym opowiedziałem Dylanowi i Brettowi o tym, że Sebastian wezwał jakieś służby specjalne do tego, aby oni zajmowali się sprawą morderstw w Hartford oraz że zostaliśmy odsunięci od śledztwa. Dodatkowo co chwilę nas kontroluje, powodując, że nie mamy czasu na wymyślenie jakiegoś cwanego planu, dzięki któremu będziemy mogli podjebać te cholerne akta i spalić w lesie podczas jakiegoś dzikiego, godowego tańca.
Boże, przebywanie z Liamem szkodzi mojemu mózgowi.
- A tam, nie ma tragedii. – powiedział wyluzowany chłopak Liama, a ja zbulwersowałem się. Mój przyjaciel również był oburzony.
- No jak to niema tragedii?! – fuknąłem. – Przecież lada moment, a Was złapią! Skoro ja odkryłem, że Dylan jest wampirem, to oni tym bardziej. Przecież to fachowcy. – dodałem, ale nasi chłopcy nie mieli w sobie za grosz przerażenia. Ja rozumiem, że życie dwieście lat na ziemi uczy jakichś nawyków i specyficznych zachowań, ale to jest poważna sprawa. Nie można tego tak bagatelizować!
- Wyluzuj, damy radę. – wtrącił się Dylan. – Mam świetny plan. – dodał, chodząc uradowany po naszym biurze.
- Ostatnio Twój świetny plan skończył się tym, że ścigali nas z widłami i pochodniami jakieś sto dwadzieścia lat temu. – prychnął Brett, a Liam zaczął się śmiać.
- Moja wina, że ten cieć okazał się łowcą wampirów?! – oburzył się Dylan, podobnie jak ja. – Był przystojny w cholerę, chciałem go przelecieć. A on wyskoczył mi z jakimiś wieśniakami i grozili, że otrują mnie czosnkiem.
- A on prawie przeleciał Ciebie. Kuszą, kurwa, kuszą. – dodał Brett, a mój przyjaciel coraz bardziej się śmiał, lecz mi nie było do śmiechu, szczególnie, że Dylan ma na boku jakiegoś frajera!
I jeszcze w dodatku chcieli go przelecieć jakąś kurwą.
Dość tego. Dzisiaj śpi sam.
- Jaki kurwa cieć?! – fuknąłem. – Masz kogoś?! Zdradzasz mnie?! Niech ja dorwę, to porachuję mu wszystkie kości. – dodałem wojowniczo zapominając o tym, że przecież to zdarzenie miało miejsce ponad wiek temu.
Brawo Thomas, nie masz mózgu.
- Skarbie, to było szmat czasu temu. – rzekł, łapiąc mnie za biodra i sadzając na biurku, wtulając się w moją szyję. – Teraz mam Ciebie. – mruknął, całując mnie, a Brett to widać było, że nie pierdolił się w tańcu, bo rzucił Liamem o biurko, natychmiast usadawiając się między jego nogami. Niestety, ale przeliczył się trochę w swojej sile, bo biedny blat z drewna się załamał, robią przy tym niezły huk, co wampirowi niespecjalnie przeszkadzało.
- Jasna cholera! – krzyknąłem, wstając z biurka i łapiąc się za włosy. – Przecież Derek nas zajebie, a Sebastian tak obsmaruje w raporcie, że nie pozostanie nam nic innego, jak zaszyć się sto metrów pod ziemią ze wstydu. – spanikowałem, a Liam z pomocą Bretta wstał ze szczątków swojego biurka.
No świetnie. Jak by mało nam było problemów.
- Zluzuj, naprawi się. – odpowiedział wesoło Brett, a ja, gdy spojrzałem na połamany wpół blat, a także odłamane elementy walające się po pokoju oraz wióry, to śmiem twierdzić, że nawet MacGyver by tego kurwa nie uratował, choćby miał magiczne moce.
- Czekajcie, mam taśmę klejącą, ogarnę to. – stwierdził z zadowoleniem Liam, a ja przybiłem sobie takiego facepalma, że aż zabolała mnie twarz. Cóż, widok mojego przyjaciela, który usilnie kleił blat był wręcz komiczny, bo praktycznie mu to nie wychodziło i to biurko wyglądało jeszcze gorzej, niż gdyby leżało połamane.
Ciekawe, co by powiedział na to Inspektor od BHP, gdyby zobaczył, co tu się odjebało.
Niespodziewanie, albo i nie, bo było to w sumie do przewidzenia, ktoś namiętnie gwałcił klamkę do drzwi naszego biura, napierdalając w te nieszczęsne drewno. Nerwowo spojrzałem na Liama, który cały był w taśmie klejącej, której więcej było na nim, niż na blacie. Nie mam pojęcia, jak on to zrobił, ale oplótł się nią na tyle, że miał trochę ograniczone ruchy. Złapałem odruchowo Bretta i Dylana za ramiona po czym wepchnąłem ich bezpardonowo do kibla.
- Czekać tu i ani słowa. – zagroziłem im palcem, a chłopcy zaczęli się śmiać. Trzasnąłem drzwiami, zamykając je i usłyszałem głos wściekłego szefa.
- Sangster i Dunbar! – wrzasnął Derek, napierdalając pięścią nerwowo w drzwi. Boże, co one mu zrobiły? W tym tempie dostaną jakiegoś załamania nerwowego. Derek zdecydowanie potrzebuje więcej seksu. Być może wtedy da spokój tym biednym drzwiom. – Co Wy do cholery tam odpierdalacie?! Otwierać te drzwi, w tej chwili!
- Chwileczkę szefie! – odkrzyknął Liam, który szukał gdzieś drabiny, próbując jednocześnie wyswobodzić się z uścisku taśmy klejącej, a ja sprzątałem ten pożal się Boże blat, ale niespecjalnie mi to wychodziło, gdyż nie było co tu zbierać. Niestety, ale mój przyjaciel potknął się o leżący na podłodze durszlak i wyglebał się z nim, robiąc przy tym hałas jak sto pięćdziesiąt.
- Kurwa mać, Ty i ten Twój autorytet od siedmiu boleści. – stwierdził Sebastian. – Twoi kochani pracownicy tak Cię ubóstwiają, że nawet nie chcą Ci otworzyć, Panie Władco, którego wszyscy tutaj kochają. – zakpił z niego młody.
- Masz lepszy pomysł? – fuknął na niego Derek.
- Oczywiście, że mam. Na pewno lepszy, niż czekanie, aż Ci idioci ogarną, do czego służby klamka i zamek w drzwiach. – odpowiedział, a ja miałem ochotę mu pierdolnąć tym durszlakiem leżącym na podłodze.
- Skąd masz te klucze do naszych gabinetów?! – wrzasnął Derek. – Naruszasz naszą prywatność. Niech tylko Twój szef się o tym dowie, to wylecisz z tej swojej pracy z hukiem.
- To jest inspekcja, więc mam prawo do wszystkiego. Zamknij się i przeczytaj regulamin, o ile potrafisz, bo zaczynam wątpić w Twoje jakiekolwiek zdolności przywódcze na tej komendzie. – odpyskował mu Sebastian, po czym otworzył bezpardonowo drzwi. Chciał wejść pierwszy do pomieszczenia, ale Derek złapał go za koszulę i wypchał z pokoju, wchodząc do nas przed nim.
Liam postawił w ostatniej sekundzie drabinę, a ja stałem obok niego przy biurku. Nie mam pojęcia, jak mamy z tego wybrnąć, ale mam cichą nadzieję, że jakoś nam się to upiecze, choć perspektywa kupna nowego biurka przez zakład pracy nie wróży dobrze pensji przyjaciela.
- Co tu się do cholery odjebało?! – huknął na pół komendy Derek, wskazując palcem na szczątki mebla. – Co Wy tu odpierdoliliście, idioci?
- Profesjonalizm pierwsza klasa. – stwierdził Sebastian, przechodząc obok szefa, spoglądając mu z satysfakcją w oczy, przez co ten wpienił się jeszcze bardziej. – Jaki szef, taki personel, więc nie jestem jakoś wybitnie zszokowany.
- Bo chciałem zdjąć te firanki i je wyprać, i tak jakoś się gibnąłem wprost na biurko, sorka szefie. – wyjaśnił Liam, a ja przyjebałem sobie facepalma. Sebastian zaczął się dziko śmiać, a Derek wyglądał, jak by chciał zabić naszą trójkę.
- DUNBAR! – huknął na tyle głośno szef, że aż podskoczyliśmy ze strachu, a Sebastian złapał się teatralnie za serce, spoglądając wściekle na szefa. – Od prania firanek są sprzątaczki, a nie Ty!
- Kurwa, prawie zszedłem na zawał! – wrzasnął młody. – Pojebało Cię?! Co się drzesz jak stare gacie?! Ty chcesz, abym tu skonał?!
- Czy Ty kretynie wiesz, co to jest BHP?! – huknął Hale, spoglądając z wściekłością Liamowi w oczy, który stał skruszony i doszedł do wniosku, że to jest kiepski pomysł. Stałem z założonymi z tyłu rękoma i nie odzywałem się, aby nie pogorszyć naszej i tak już beznadziejnej sytuacji.
- Chyba nie, skoro się spierdolił z drabiny? – odpowiedział Sebastian, opierając się o moje biurko i z wyższością obserwując Dereka.
- Przepraszam szefie, kłamałem z tą drabiną. – rzekł szybko Liam, a ja zaniepokojony na niego spojrzałem, bo nie wiem, co on chce wymyślić, szczególnie, że każdy jego kolejny pomysł jest coraz gorszy.
- Będzie co pisać. – wtrącił Sebastian, a ja nie mogłem się powstrzymać.
- Zamkniesz się w końcu, gówniarzu? – prychnąłem.
- Szefie, bo... - zaczął Liam, a Derek lustrował go namiętnie wzrokiem, oczywiście w tym gorszym znaczeniu, bo Bazyliszek przy naszym szefie w tym momencie, to ósmy cud świata i najprzyjemniejsze zwierze na świecie. – Uprawiałem seks z Thomasem na biurku i tak trochę nas poniosło...
- CO?! – huknąłem w tym samym momencie, co szef, Sebastian oraz Brett w łazience w niedowierzaniu na słowa mojego przyjaciela. Od dziś kategorycznie zabraniam mu tłumaczenia nas w jakiekolwiek patowej sytuacji. Młody natychmiast zareagował i odwrócił się w stronę łazienki.
Kurwa, ten to wszystko zwęszy.
- Kogo trzymacie w tamtym pomieszczeniu? – spytał natychmiast podchodząc do drzwi z wymalowaną radością na twarzy, że będzie mógł nas przyskrzynić. – Słyszałem czyjś głos.
- Ja nic nie słyszałem. – rzekł Derek.
- Nie otwieraj tego. – powiedziałem, ale on perfidnie się uśmiechnął, łapiąc za klamkę. Chłopak odwrócił się w stronę pomieszczenia, ale nikogo tam nie zastał. Spojrzałem w szoku, podobnie jak Liam na łazienkę, ale ani śladu naszych chłopaków.
Gdzie oni do chuja się podziali?!
- Kurwa, przecież kogoś tam słyszałem! – powiedział, rozglądając się dookoła. – Kurwa mać, jak to możliwe?!
- Jak słyszysz głosy, to zły znak. – wtrącił zadowolony Derek. – Nie martw się, znam świetnego psychiatrę, umówię Cię jutro na wizytę i zarezerwuje miejsce w pokoju bez klamek do końca życia. – zakpił z niego, wywołując złość u Sebastiana.
- Żebyś Ty nie wylądował w wariatkowie. – fuknął młody. – Stara zrzęda.
- Gówniarz. – odpowiedział Derek.
- Cham.
- Komunistyczny dziad.
- Ja przynajmniej nie boję się wyzwań, nie to co Ty. – rzekł szef, a młody popatrzył mu gniewnie w oczy.
- Ja też się nie boję. – opowiedział z przekonaniem.
- Zauważyłem po tych Twoich seks-fantazjach. – zaśmiał się z niego, a Sebastian zrobił się tak czerwony na twarzy, że aż się przestraszyłem, że zaraz nam tu zejdzie i będzie trzeba wzywać karetkę pogotowia.
- To była reklama! – huknął, oddychając ciężko, ale szefa nie da się tak łatwo wykiwać.
- Ta? – spytał się Derek, podchodząc do niego blisko, totalnie zapominając o tym, że właśnie rozwaliliśmy biurko i czekamy na karę. – Powiedzmy, że może Ci wierzę. No ale wracając. Skoro tak bardzo uważasz się za wyluzowanego, to zrób coś szalonego. Wiesz, szalonego i totalnie niespodziewanego, bo na chwilę obecną jak tak patrzę na Twój wygląd, to aż się chce człowiekowi płakać. Próbujesz udawać niegrzecznego chłopaka, mającego wszystko w dupie i to dosłownie, ale wyglądasz jak typowa ciota z dużego korpo. Tu jakieś bdsm, tu taki poważny, zdecydowanie coś tu nie gra.
Sebastian spojrzał na niego gniewnie i wyglądał, jak by miał zaraz dosłownie paść na jakiś zawał. Derek z satysfakcją na niego spoglądał, lecz ten był mocno poruszony jego słowami.
- Udowodnię Ci, że nie jestem sztywny. – powiedział.
- To mi udowodnisz w inny sposób. – rzekł do niego z lubieżnym uśmiechem Derek, puszczając do niego oczko oraz łapiąc za kołnierz idealnie wypranej i wyprasowanej białej koszuli, a Sebastian, rozjuszony jak żmija, zawstydzony i zażenowany jednocześnie, wyszedł ekspresowo z biura, idąc na górę, można by nawet i rzec, że wybiegając.
Spojrzałem na Liama, który w między czasie uwolnił się z taśmy klejącej. Szef, któremu w końcu udało się pozbyć natrętnego Sebastiana, spojrzał na nas wściekle i wiedziałem, że mamy ostro przerąbane.
Niech chuj strzeli Liama i jego pierdolone pomysły.
Derek zaczął się na nas drzeć wniebogłosy, po czym oznajmił, że zostajemy rozdzieleni od siebie. Ja zostaję tutaj, a mojego przyjaciela na stałe przenosi do archiwum. Myślałem, że chociaż stanie się to od jutra, lecz niestety Derek kazał mi pakować swoje manele i „wypierdalać na dół do szczurów".
Spojrzałem błagalnie na niego, lecz ten był wściekły, podobnie jak ja, ponieważ przez durny pomysł Liama zostaliśmy rozdzieleni, jak by mało nam było kłopotów.
Zajebiście. Ciekawe, co jeszcze nas spotka?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top