Rozdział 15.
Perspektywa: Brett.
Obudziłem się po południu w o dziwo dobrym humorze i pierwsze, co przyszło mi na myśl, a raczej kto, to był właśnie Liam. Od czasu, gdy po raz pierwszy zobaczyłem go w klubie, moje serce, które de facto już dawno nie bije, jak by znowu się obudziło i natychmiast zareagowało na jego przepiękną twarz. Jeszcze nigdy nie czułem takiego uczucia, gdy patrzyłem w jego cudowne, niczym błękit oczy i uśmiech, najszczerszy, jaki ujrzałem w swoim dotychczasowym życiu.
Wziąłem do ręki telefon i spojrzałem na godzinę. Liam zapewne był w pracy, więc postanowiłem, że napiszę do niego SMS-a i wyślę mu jakieś kuszące zdjęcie, tylko był mały problem, bo żadnego nie miałem.
Cóż, gdybym wysłał mu fotkę swojego penisa, to myślę, że mógłby się na mnie śmiertelnie obrazić.
- A Ty co tak się szczerzysz? – usłyszałem głos Dylana, który patrzył na mnie zadowolony i opierał się o framugę drzwi. – Piszesz pewnie z Liamem, co? – zapytał, a ja uśmiechnąłem się do niego i odpowiedzieć słowna była zbędna. Co jak co, ale z Dylanem znamy się już prawie dwa wieki, więc nic przed nim nie da się ukryć. – Dobra, nie będę Ci przeszkadzał. Pójdę trochę podglądnąć Tommy'iego w robocie.
- Dylan! – krzyknąłem, gdy zorientowałem się, że chłopak miał zamiar wyjść z domu, ale ja potrzebowałem jego pomocy. Teraz.
- Co? – spytał wchodząc do mojego pokoju.
- Musisz mi zrobić jakieś zajebiste zdjęcie. Wiesz, takie kuszące i mega gorące. – powiedziałem, a on spojrzał na mnie rozbawiony, po czym wybuchnął niekontrolowanym śmiechem, gdy zorientował się, że ja nie żartuję.
- No nie, ty nie żartujesz. – powiedział, po czym uspokoił swój dziki śmiech. Wywróciłem oczami na jego stwierdzenie, a następnie rzuciłem w niego swoim telefonem.
- Nie pierdol, tylko rób zdjęcie. – nakazałem i ułożyłem się w swojej ulubionej, srebrnej pościeli, a Dylan zaczął cykać mi zdjęcia.
- Nie no, wyglądasz jak spierdolina. – stwierdził, a ja gniewnie na niego spojrzałem, po czym wstałem z łóżka i wyrwałem mu telefon z ręki i sam postanowiłem ocenić. Żadne z nas nie krępowało się faktem, iż jestem nagi. Właściwie, to obaj wolimy spać nago, niż w jakimkolwiek ubraniu, bo tak jest wygodniej, a że znamy się już szmat czasu, to po prostu nie krępujemy się naszą wzajemną nagością. Podszedłem do chłopaka i zacząłem oglądać zdjęcia, na co wybałuszyłem oczy.
Nosz kurwa mać, miał rację.
- Mam zajebisty pomysł! – krzyknął uradowany Dylan, a ja spojrzałem na niego pytająco. Chłopak zabrał mi telefon i kazał położyć mi się na podłodze. Chłopak otworzył moją szufladę z bielizną i rzucił we mnie moimi ulubionymi, pomarańczowymi bokserkami. – Tylko załóż najpierw gacie, bo nie mam ochoty oglądać Twojego fiuta z rana. – stwierdził, a ja zaśmiałem się na jego słowa, a do głowy wróciły przyjemne wspomnienia z okresu, gdy byliśmy parą i pieprzyliśmy się niemal codziennie, lecz nie wyszło nam i zostaliśmy mimo wszystko najlepszymi przyjaciółmi.
Którzy od czasu do czasu spontanicznie się bzykali.
- Kiedyś Ci nie przeszkadzał, jak miałeś go w dupie. – odpowiedziałem poruszając sugestywnie brwiami, a Dylan spojrzał na mnie zmieszany i wykrzywił usta w grymasie.
- To było kiedyś, ok? Teraz zostałem topsem, więc na seks nie licz, chyba, że będziesz na dole. – rzekł spokojnie, a ja ubrałem na siebie bieliznę.
- Zapomnij, to ja dominuję. – odpowiedziałem uśmiechając się szeroko. Nie pozwolę mu nade mną górować, o nie.
- Dlatego wolę Tommy'iego. – stwierdził, a ja zainteresowałem się jego słowami. Czyżby udało mu się wyrwać tego zasadowego do bólu blondasa? – Kładź się na podłogę, mam pomysł na zajebiste zdjęcia. – dodał, a ja położyłem się i pozwoliłem Dylanowi ułożyć moje ręce za głowę.
- O, to widzę, że już go zaliczyłeś. – powiedziałem, a spojrzał na mnie zmieszanym wzrokiem.
- Właściwie to mam zamiar go dzisiaj zaliczyć. – odpowiedział i zaczął robić mi z zaskoczenia zdjęcia, a potem uśmiechnąłem się i oczekiwałem zniecierpliwiony na artystyczną wenę Dylana. – Wiesz, jak zaśnie, to wedrę się do jego głowy i sprawdzę, czy jest typowym uległym, czy raczej dominantem. Chcę go przetestować i trochę na siebie napalić.
- On i dominacja? – prychnąłem i zacząłem się głośno śmiać na te słowa. – Już tchórzofretka jest bardziej asertywna i odważniejsza niż on.
- Stul pysk, mam zajebisty pomysł na sesję. – podekscytował się Dylan, a ja słuchałem go z zaciekawieniem, rozkładając się wygodnie na podłodze. Chłopak podszedł do szafy i otworzył ją. – Skitrasz się za tą szafą, ale wiesz, tak aby było Ci widać połowę twarzy, a rękę położysz na drzwiach gdzieś na wysokości szyi. Zrobimy taki efekt przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka, czaisz? Będzie tak tajemniczo, a zarazem drapieżnie i w ogóle. – zaczął się podniecać Dylan i wymachiwać rękoma, aby zademonstrować mi, w jaki sposób mam stanąć, a ja popatrzyłem na niego z politowaniem przybijając sobie facepalma.
Zmieniam zdanie. Jego wena w żadnym stopniu nie jest artystyczna, tylko spierdolona, zdecydowanie.
- Weź kurwa, nie będę się chował w szafie jak bym miał pierdolonego Alzheimera. – powiedziałem, a Dylan skrzyżował ręce na piersiach i obraził się twierdząc, iż ranię jego uczucia. W efekcie doszliśmy do konsensusu i stanąłem pomiędzy firanami, aby mógł mi zrobić zdjęcia w całej okazałości.
Po skończonej sesji postanowiłem wybrać jakieś ładne foty i najlepsze były te na podłodze. Wysłałem jedno Liamowi chwilę z nim pisząc, a szatyn powiedział, że idzie podglądać Thomasa.
- Naruszasz jego prywatność. Nie powinieneś tego robić. Rozmowa jest lepsza. – stwierdziłem i byłem trochę zdziwiony, że Dylan posuwa się do takich metod, aby się czegoś dowiedzieć o blondynie. Ja wolałem porozmawiać z Liamem, zamiast go szpiegować, z którym dzisiaj idę na pierwszą randkę, ku uciesze szatyna, że w końcu będzie miał wolną chatę.
- Ja uważam, że przed randką powinieneś trochę przyszpilować tego swojego lowelasa i przede wszystkim rozejrzeć się po jego domu. Może dowiesz się czegoś o nim i lepiej będzie Ci mu zaimponować. Uwierz mi, jesteśmy wampirami, więc zasady moralne nas nie obowiązują, bo zabijamy ludzi od lat, a Ty przejmujesz się etyką i moralnością jak jakiś ułom. – stwierdził, a ja przeanalizowałem jego wypowiedź i stwierdziłem, że chyba ma rację. - Stary, ja byłem u Tommy'iego i wiem o nim wszystko, ty też powinieneś, no przecież Liam to człowiek, co złego może się stać? – dodał i w sumie to miał rację. Przecież mnie nie zabije, ani nie zrani. Dylan w końcu wyszedł, a ja udałem się na relaksująca kąpiel, która dość długo trwała, a ja zorientowałem się, że do naszego spotkania pozostało niewiele czasu. W między czasie przemyślałem sobie jego radę.
W sumie skoro zabijam, to co mi szkodzi przeszukać jego mieszkanie? Chociaż dowiem się czegoś ciekawego.
Po około piętnastu minutach drogi znalazłem się w końcu pod jego blokiem. Słyszałem, jak chłopak rozmawiał sam ze sobą. Zatrzymałem się pod budynkiem i analizowałem, w jaki sposób powinienem dostać się do środka. Myślę, że po prostu wejdę drzwiami.
Moje przemyślenia przerwał jednak dziwny zapach dostający się do moich nozdrzy. Nim zdążyłem podnieść głowę i zorientować się, co się dzieje, to poczułem oraz zobaczyłem jak na moim ciele ląduje jakieś obrzydliwe, przeterminowane jedzenie.
- Kurwa! – wrzasnąłem głośno, a jakaś starsza babeczka, która przechodziła obok podała mi chusteczki. Byłem cały opierdolony jakimś sosem w kolorze gówna i kawałkami zepsutego, rozkładającego się już mięsa. Spojrzałem gniewnie na górę i nie miałem wątpliwości, że autorem tego wyśmienitego dania był Liam, a w szczególności pomysłodawcą wyrzucenia tego kuźwa przez okno.
Powinienem nadziać go za to na pal.
Albo Dylana za podsuwanie mi wspaniałych pomysłów takich jak zwiedzanie okolic zamieszkania Liama.
Wkurwiony pobiegłem do swojego domu i ponownie wziąłem szybki prysznic, przebierając się w czyste ciuchy. Po drodze nie minąłem jednak mojego zjebanego przyjaciela, więc postanowiłem jednak zaryzykować i wejść oknem do mieszkania chłopaka.
Moim oczom ukazał się istny, kurwa jego mać bajzel, choć można by rzec, że armagedon.
Kurwa, jeszcze nigdy nie widziałem tak ekstremalnego syfu.
- Co to do chuja jest? – spytałem sam siebie, gdy zobaczyłem mnóstwo walających się garów i przedmiotów. Z łazienki natomiast usłyszałem nucącego jakąś piosenkę Liama, który do tekstu dodawał moje imię, na co uśmiechnąłem się sam do siebie.
Czyli jednak leci na mnie.
Rozejrzałem się dokładniej, wchodząc głębiej do mieszkania, uważając przy tym, aby się o coś nie zabić. Cały czas szczerzyłem się z zadowolenia, jak do moich uszu dobiegały słowa piosenki, które w dodatku Liam wyraźnie akcentował do mnie.
Spojrzałem na półkę na której stały trzy zdjęcia. Jedno było Liama z Thomasem, drugie z jego najprawdopodobniej rodzicami, a trzecie z jakąś kobietą. Z ciekawości odsłoniłem dużą, czerwoną kotarę i zobaczyłem rozwalone łóżko, które chyba nigdy nie było ścielone. Służyło chyba jako legowisko i szafa jednocześnie, bo od groma ciuchów oraz koc i kilka ścierek na nim leżało.
Chciałem na chwilkę usiąść sobie na łóżko, co było jednym z najgorszych pomysłów, na jakie wpadłem. Cóż, nie mam pojęcia, skąd to się tam wzięło, lecz gdy siadłem, to poczułem, że pod tyłkiem jest mi okropnie mokro. Otworzyłem szeroko oczy i szybko wstałem oraz zobaczyłem, że usiadłem na pierdolonym talerzu, na którym było jakieś ciasto pokryte soczystą, leistą i kolorową pleśnią, czy chuj wie, co to było.
Myślę, że gdybym wysłał to coś do jakiegoś instytutu naukowego, to dostałbym nagrodę za odkrycie nowej, dobrze rozwijającej się kolonii bakterii albo grzybów.
Wściekły rozejrzałem się po pomieszczeniu i już miałem dość tej wyprawy. Nie zauważyłem tej chujozy na łóżku, bo była przykryta cienkim kocem i mimo wszystko moje spodnie były upierdolone w tym czymś.
No chuj mnie zaraz strzeli. Jak można żyć w takim chlewie?!
Wściekły otworzyłem szafkę nocną w poszukiwaniu chusteczek, lecz nie widziałem ich, tylko znalazłem w niej dokumenty tożsamości Liama, jakieś słuchawki, sznurek, puchate, różowe kajdanki i wazelinę w połowie opróżnioną.
Czyżby nasz grzeczny chłopiec lubił się bawić?
Odłożyłem wszystko na miejsce udając się z uśmiechem w stronę kuchni i to był mój kurwa kolejny życiowy błąd. Po drodze nie zauważyłem leżącego wibratora, a o jego istnieniu dowiedziałem się wówczas, gdy nadepnąłem na niego i z impetem wylądowałem na blacie kuchennym, o który oparłem się z dużą siłą i runął z hukiem na ziemię, wraz ze stojącym na nim między innymi laptopem.
Przekląłem w myślach i obiecałem sobie, że opierdolę Dylana za jego wspaniałomyślne pomysły. Gdybym kurwa wiedział, że moja wyprawa do Liama tak się zakończy, to przede wszystkim wziąłbym ze sobą pierdoloną parasolkę i przewodnik z załączoną mapą i opisem wszelkich zagrażających memu zdrowiu przedmiotów, a przede wszystkim narysowaną trasą, którą mógłbym się poruszać nie robią przy tym hałasu i szkód.
Usłyszałem, że chłopak szybko wybiegł z wanny, więc podbiegłem i wyskoczyłem z otwartego okna tak, aby nikt, a przede wszystkim on mnie nie zobaczył. Wkurwiony znowu pobiegłem do swojego domu, bo musiałem się po raz kolejny przebierać i kąpać, bo chuj wie, czy nie mam na sobie tej cudownej i aromatycznej pleśni.
Fakt, może czasem obserwowałem Liama z daleka, za co dziękowałem wszelkiej istniejącej transcendencji, ale nigdy więcej nie odważę się wejść do jego mieszkania. Nigdy. Choćbym miał zostać przebity kołkiem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top