5.
Trzy minuty.
Dokładnie tyle trwało niemożliwe do opisania uczucie w ciele Harry'ego.
Każde wyśpiewane przez usta Melody słowo docierało wprost do jego serca.
Brunet siedział jak zauroczony i z szeroko otwartymi oczyma wpatrywał się w drobną postać za szybką, która mocno zaciskała dłonie na mikrofonie.
Może to i dziwne, ale Styles odnosił wrażenie jak cała piosenka przesiąka Melody, a dziewczyna śpiewa ją z taką szczerością, jakby właśnie przeżyła coś strasznego.
Gdy z głośników przestała wydobywać się melodia, brunet wziął głęboki wdech i rozejrzał się. Olly siedział wbity w fotel, a jego dłonie opierały się na biurku przed nim. Aaron natomiast zajmował miejsce po drugiej stronie pomieszczenia i zakrywał dłońmi twarz. Czuł, że z tą dziewczyną nie ma szans.
– Mogę już wyjść? – do uszu całej trójki dobiegł cichutki głosik.
Olly zerwał się z obrotowego krzesła i pognał do oszklonego pomieszczenia, przy okazji omal nie wywracając się. Harry nie wiedział jak się zachować, gdy Melody do nich dołączy. Wstać i jej gratulować? A może w ogóle się nie odzywać? Szczęk klamki oznajmił mężczyźnie, że jego przyjaciel i wokalistka są już obok niego.
Drobna brunetka chciała jak najszybciej uciec ze studia. Słyszała, że nikt się nie porusza, nic nie mówi. Obawiała się, że jej przypuszczenia okazały się trafne. Harry musiał wyjść nie mogąc słuchać jej głosu. Przez chwilę Melody była na krawędzi płaczu i rozpaczy.
– Harry. Odezwij się. – słowa Olly'ego oznajmiły brunetce, że piosenkarz jednak nie opuścił studia. Wbrew pozorom teraz Melody zaczęła odczuwać jeszcze większy stres. Został. Co jeśli zacznie rzucać nieprzyjemne uwagi w jej stronę? Ale jeśli to prawda, a słowa Olly'ego po podejściu do niej były tylko po to, aby jej nie zdołować? Murs powiedział, że brunetka ma anielski głos i śmiało mogłaby wystąpić na wielkiej scenie.
– Ja... – do uszu kobiety dobiegł odgłos nerwowo wciąganego powietrza. Było źle, na pewno.
– Jesteś twardy czy miękki Harry – jęknął podirytowany Olly. Brunet poderwał się z miejsca i powoli ruszył w stronę Melody. Dziewczyna wyczuła powiew powietrza, przez co jej poziom strachu gwałtownie wzrósł. Miała ochotę wybiec, zapaść się pod ziemię. Cokolwiek.
– Melody... – zaczął charakterystycznym głosem z lekką chrypką. – Nie wiem co powiedzieć. Twój głos... – westchnął. – Jesteś po prostu niesamowita. I chyba właśnie odbierasz mi przywilej śpiewania tej piosenki. Chociaż, po tym występie to mógłbym ci go oddać sam.– zaśmiał się na końcu, chcąc rozładować atmosferę. Słowa bruneta nie rozbawiły dziewczyny. Nadal stała obok Murs'a ściskając jego ramie, jakby było jej jedyną deską ratunku.
– Nie musisz tego robić – wyszeptała, spuszczając głowę w dół. – W żaden sposób nie mogę równać i porównywać się do ciebie. Nie jestem tak dobra jak ty – dodała, czując czerwień na policzkach.
– Dobrze moi drodzy, koniec tego dobrego. – Olly najwyraźniej zauważył zawstydzenie na twarzy podopiecznej i postanowił przerwać jej katusze. – Harry grzecznie siada w kącie, a my zabieramy się do pracy. Usiądziemy sobie – oznajmił blondyn i zaprowadził dziewczynę na siedzenia.
Melody ostrożnie sobie usiadła, a po chwili poczuła na swojej nodze jakiś przedmiot.
– Twoja laska – usłyszała głos Aarona. Brunetka podziękowała uśmiechem i chwyciła przedmiot w dłonie. Trzej mężczyźni mogli zauważyć jak automatycznie palce Melody zacisnęły się na lasce, jakby była to jedyna rzecz której nie musi się bać.
– W takim razie nie będę trzymał was już dłużej w niepewności – zaczął Olly, gdy Aaron usiadł na drugim końcu sofy. To był pierwszy raz kiedy miał styczność z osobą niewidomą, przez co nie wiedział co ma robić. Na dobrą sprawę to bał się nawet odezwać i poruszyć, aby nie wystraszyć dziewczyny. – Wybrałem dla was piosenkę One Direction ,,Over Again". Mam nadzieję, że się cieszycie – oznajmił Olly.
Melody westchnęła głęboko. Na zewnątrz nie było widać jak bardzo się cieszy z decyzji Murs'a. Mimo, iż ta piosenka nie należy do najbardziej znanych utworów zespołu to jednak zdobyła bardzo wysokie miejsce w sercu brunetki. Ilekroć Mel słyszała ten utwór, pojedyncze łzy spływały po jej policzkach.
– Co o ty myślisz Melody? – Olly zwrócił się w stronę dziewczyny, przez co ta poruszyła się niespokojnie.
– Uwielbiam tą piosenkę i bardzo się cieszę, że będę mogła ją zaśpiewać – oznajmiła, a kąciki jej ust minimalnie się uniosły.
Jednak brunet siedzący z dala od tej trójki dostrzegł tę zmianę. Gdy usłyszał i zobaczył reakcję Melody, na jego ustach zawitał szeroki uśmiech, a jego serce zadrżało. Już nie mógł się doczekać, gdy usłyszy ten anielski głos. Czy można się uzależnić od czyjegoś głosu? Jeśli to niemożliwe, to Harry jest idealnym dowodem na to, że można to zrobić. Styles zaczął odczuwać wręcz pragnienie słyszenia delikatnych, melodyjnych dźwięków, wydobywających się z ust brunetki.
– Przygotowałem wam teksty oraz zaznaczyłem fragmenty które śpiewacie osobno i razem – zaczął Olly sięgając po teczkę. Wyjął z niej kilka kartek. Jedną z nich podał Aaronowi, który od razu zaczął studiować tekst. Reszta miała powędrować do drobnej brunetki. – Dla ciebie Melody mam to pisane Braille'em – powiedział blondyn, po czym położył na nogach kobiety kartki. Brunetka podziękowała cicho i chwyciła swoją kopię tekstu, chociaż na dobrą sprawę nie był jej potrzebny. Wszystkie wersy były w głowie.
– Zaczynamy dzisiaj? – spytał Aaron, zerkając na siedzącą na końcu sofy dziewczynę. Olly przeniósł swój wzrok na nią i wypowiedział jej imię.
– Zacznijmy – odpowiedziała cicho, jakby nie była pewna swoich słów.
*****
– Melody, wiesz że mogę zadzwonić do twojej mamy i powiedzieć, że skończyliśmy wcześniej – oznajmił Olly, pomagając brunetce usiąść na sofie w recepcji.
– Nie trzeba, naprawdę. Poczekam tutaj na nią – odpowiedziała z nikłym uśmiechem. Melody zdawała sobie sprawę z tego, że jej mama nie może być na jej każde życzenie, mimo że tak mówiła. Grace musiała pracować, aby obie kobiety miały z czego żyć. Nie raz Melody słyszała rozmowę telefoniczną swojej mamy prawdopodobnie z szefem. Nie raz mało brakowało, aby pani Nolan straciła swoją pracę. A przecież tutaj Mel była bezpieczna. Nie zamierzała nigdzie wychodzić, a i rzadko ktoś tędy przechodził.
– Nie będę cię dłużej namawiał. Muszę iść do studia, mam kolejną parę podopiecznych. Gdyby coś się działo w recepcji po twojej lewej stronie siedzi recepcjonistka. Poproś ją o pomoc. Zawsze możesz to poprosić, aby mnie zawołała, dobrze? – spytał. Cała ta rozmowa wyglądała jakby ojciec pouczał swoje dziecko, które ma zostać na chwilę samo.
– Dobrze, ale z pewnością nie będzie takiej potrzeby – odpowiedziała Melody, na co Murs westchnął.
– Skoro tak mówisz. Ja już muszę iść. Świetnie sobie dzisiaj poradziłaś i szczerze to nie mogę doczekać się kiedy w trakcie waszego występu wszystkim opadną szczęki – powiedział ze śmiechem. Brunetka wyraźnie zarumieniła się na słowa mężczyzny. Rzadko słyszała jakiekolwiek komplementy.
Olly opuścił dziewczynę chwilę potem. Dopiero teraz Melody zaczęła odczuwać dziwną obcość i strach. Zawsze ktoś jej towarzyszył w obcych miejscach. Teraz zewsząd dobiegały do niej różne dźwięki. Pisanie na klawiaturze, szum klimatyzacji i pikanie ekspresu do kawy. Melody przesunęła się w głąb sofy i objęła jednym ramieniem. W głębi serca pragnęła zadzwonić po mamę, aby ją odebrała, jednak zdawała sobie sprawy z tego, że ktoś musi pracować. Nagle kanon znanych już Mel dźwięków przerwało pikanie windy, a następnie odgłos rozsuwających się metalowych drzwi. Ktoś wszedł na pokrytą płytkami podłogę, o czym świadczył stukot obcasów.
– Już wychodzisz Harry? – usłyszała głos recepcjonistki. A przynajmniej należał on do tej samej kobiety, która witała ją i Grace kilka godzin temu.
– Tak. Chciałem wybrać się na siłownię – westchnął, przez co brunetka się spięła. – Melody? – odezwał się zaskoczony. – Co ty tu robisz? – spytał, a dziewczyna poczuła falę powietrza uderzającą w jej twarz.
– Czekam na mamę – wyszeptała. Kobieta obawiała się, że mężczyzna mógł wpaść na ten sam pomysł co Olly, czyli powiadomienie pani Nolan o wcześniejszym zakończeniu próby.
– Dzwoniłaś do niej? – spytał. Przeczucia brunetki okazały się trafne. Mel w odpowiedzi jedynie pokiwała przecząco głową. – I cały czas zamierzasz tak tutaj siedzieć? – spytał. Jego głos dobiegał ze zdecydowanie bliższej odległości. Tak jakby kucał przy nogach brunetki.
– Nic mi się nie stanie. Nie chcę aby mama musiała się specjalnie zwalniać z pracy – westchnęła dziewczyna, nieśmiało zakładając kosmyk włosów za ucho.
– Nie pozwolę abyś siedziała tutaj tak samotnie. Co powiesz na to abym dotrzymał ci towarzystwa? – spytał, a na jego ustach uformował się szeroki uśmiech.
– Nie ma takiej potrzeby Harry. Miałeś jakieś plany, nie...
– Siłownia może poczekać. Raczej mi nie ucieknie – zaśmiał się, po czym do uszu Mel dobiegł szczęk kości. Czyli rzeczywiście musiał kucać. – Chodź. Przejdziemy do mniejszego studia na parterze. Porozmawiamy i w ogóle, a kiedy twoja mama przyjedzie, recepcjonistka powie jej gdzie jesteśmy. Co ty na to? – spytał z wielką nadzieją na twierdzącą odpowiedź. Czuł jak z każdą kolejną sekundą ciszy jego serce jest coraz bliżej zatrzymania się.
– Nie wiem czy możemy tam iść – zaczęła niepewnie.
– Och nie gadaj głupot. Jasne, że możemy – oznajmił zabawnym tonem. – Chodź, nic ci nie zrobię – dodał poważnie.
I cóż miała zrobić Melody? Zgodziła się, umierając w środku ze strachu. Ciekawe czy uda jej się dojść całej do tego studia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top