♂♂♂
Witam po dwóch latach od napisania pierwszego rozdziału! Powiem wam, że 600 dni zabierałam się do napisania trzeciej części, która oczywiście nie będzie ostatnia, a napisałam całość dopiero teraz, bo @MellAiko obudziła we mnie rządzę pokazania, że dam radę zakończyć tę historię. Nawet jeśli będzie trwała ona przez kolejny rok, a rozdziały będą pojawiać się, kiedy najdzie mnie ochota (czyli może raz na dwa tygodnie, a może i częściej lub rzadziej, jeśli jutro wymyślę na szybko jakąś fabułę), będzie miała minimum 15 rozdziałów. To nie obietnica, bo słabo mi wychodzą. To przysięga na mojego misia o imieniu Stefan, którego kocham ponad wszystko (nawet ponad misia o imieniu Zbigniew), także do zobaczenia wkrótce!
Miłego czytanka!
P.S. Dziś nie chciało mi się pisać smuta :D
P.P.S. Ten rozdział jest podzielony na dwie części, z czego ta pierwsza napisana została w styczniu zeszłego roku, a druga tej nocy. To tak, jakby ktoś się zastanawiał dlaczego rozdział posiada dwa trochę różniące się od siebie style.
~•~•~•~•~•~•~•~•~•~
- Przedwczoraj... Przepraszam, wczoraj straciłeś dziewictwo, a już dziś sprowadzasz prostytutkę do domu. Nieźle. - Taehyung kiwnął głową z dozą uznania, co było dla mnie dziwne. Powinien w jakiś sposób mnie zrugać, prawda? W końcu przyprowadziłem dziwkę. Taką z krwi i kości, a nie tak jak wcześniej, przez Pornhuba.
- Ale on tak ładnie prosił - westchnąłem, spoglądając na wyższego chłopaka, który uważnie przyglądał się kuchni, w której staliśmy.
- Miałem swoje argumenty. - Uśmiechnął się promiennie.
- Chyba nawet wiem jakie. - Gest odwzajemnił Tae ze zrozumieniem.
- Nienawidzę was - mruknąłem niezadowolony. - Chodź Jungkook do mojego pokoju.
Bez zbędnych wytłumaczeń, pognałem do swojego pokoju, zdejmując wiosenną kurtkę, którą rzuciłem na kanapę w mijanym salonie. Później to sprzątnę.
Odwróciwszy się za siebie, spostrzegłem, że Jungkook uważnie obserwuje mijane pomieszczenie. W końcu będzie teraz tu mieszkał. Zastanawiało mnie tylko to, iż ten chłopak tak po prostu odszedł z burdelu. Zawsze myślałem, że są z tego jakieś konsekwencje, ale on po prostu spakował swoje rzeczy i wyszedł, machając swoim przyjaciołom, o ile tak ich można nazwać. To było naprawdę dziwne.
Co jeśli z tego tytułu będę miał jakieś nieprzyjemności? Co jeśli ktoś zaciągnie mnie w zaułek i pobije albo co gorsza zgwałci? W końcu to klub dla gejów, prawda?
- O czym myślisz? - zapytał Jungkook, gdy zamknąłem za nim drzwi mojego pokoju.
- O tym, że zostawienie zawodu dziwki chyba nie jest takie łatwe.
- Szef doskonale wiedział, na jakiej umowie działam, więc...
- Ale przynosiłeś duże dochody klubowi, prawda? Ja bym na jego miejscu nie zrezygnował z ciebie - powiedziałem, siadając na swoje łóżko. Było ono jednoosobowe, więc naprawdę nie wiedziałem, jak obaj się na nim pomieścimy.
- I nie zrezygnowałeś, skarbie. Dlatego tutaj jestem. - Posłał mi przeseksowny uśmiech. O ile takie określenie w ogóle istniało.
- Nie o tym mowa, głupku. - Puknąłem się w głowę, kręcąc przy tym głową. - Chodźmy lepiej spać. Rozpakujesz się jutro.
- No dobrze - westchnął, po czym zaczął się rozbierać, ale nie zrobił tego tak, jak zrobiłby to normalny chłopak. Właściwie on przecież nie był normalny, prawda?
Więc najpierw, ciągle mnie obserwując, zdjął swoją kurtkę, a później koszulkę. Następnie... Przejechał dłonią przez swój tors, niby się przeciągając, aż do spodni, które szybko opuścił i jak się okazało nie miał on żadnej bielizny.
- Zamierzasz tak spać? - zapytałem sceptycznie.
- Ubrania mnie ograniczają. Ty też możesz spać nago, jeśli tego potrzebujesz. - Uniósł brew z dziwnym uśmiechem, który tym razem podbił moje serce. Chciałem być poważny. Powiedzieć coś, co by go uraziło, ale nie potrafiłem. Byłem na to za słaby.
- Tak i jeszcze Taehyung wejdzie do mojego pokoju, przy czym nakryje nas obu nago. Dobry plan. - Wyciągnąłem przed siebie kciuk ze sztucznym uśmiechem.
- Hm - mruknął, skopując ubrania na bok. - Wiem co zrobimy - powiedział nagle oświecony.
Praktycznie na paluszkach przeszedł przed okno, zabrał fotel spod parapetu i ostawił go obok drzwi, po czym z dumą oparł swoje pięści na biodrach.
- Jesteś niemożliwy. - Pokręciłem głową, zabierając się za zdjęcie ubrań.
Właściwie nie wiedziałem dlaczego, ale nie potrafiłem oderwać od niego wzroku. Był taki piękny, a za razem zadbany. Wyglądał, jakby był normalny. Jego smukła sylwetka wprost zmuszała mnie do tego, by przesuwać po niej spojrzenie. Nie żebym był jakiś zboczony. Nic z tych rzeczy. Po prostu Jungkook miał w sobie to coś, czego nigdy wcześniej nie znalazłem. Nawet u Yoongiego. Był charyzmatyczny, wesoły, a przede wszystkim uśmiechnięty. Z tego co widziałem dzisiaj w klubie, potrafił być nieprzyjemny, co sprawiło, że poczułem przed nim swego rodzaju respekt.
Będąc już prawie nagim, zawahałem się. Zostać w bokserkach, czy dać się ponieść tak, jak zrobił to Jeon? Właściwie teraz Taehyung tak łatwo nie dostanie się do pokoju, więc dlaczego nie, ale jeśli dojdzie do czegoś więcej?
Nie mogłem do tego dopuścić, ale mimo to zdjąłem bokserki i ułożyłem ja na stosie swoich ubrań.
- Wiedziałem, że mi ulegniesz, kochanie - posłał mi kolejny tego wieczoru uśmiech. Czy to miłość od pierwszego wejrzenia?
***
Rano obudziłem się przed Jungkookiem, który spał w najlepsze tuląc mnie do siebie jak pluszowego misia. Miałem chwilę, żeby w końcu pomyśleć. Mój tok myślenia okazał się jednak bardzo dziwna rzeczą. Zacząłem zastanawiać się nad swoją przyszłością z Jungkookiem, po czym przeskoczyłem do samego chłopaka, a skończyłem na tym, że wciąż nie powiedział mi ilu miał mężczyzn. Oczywiście mogło mi się wydawać, nie mówiłem, że nie, ale mimo wszystko jakoś tak... Po moich plecach przebiegł delikatny dreszcz obrzydzenia. Ale tylko delikatny!
W pewnej chwili przewróciłem się na bok, aby móc popatrzeć na, mimo wszystko, pięknego mężczyznę. Kompletnie niczego o nim nie wiedziałem. Nawet nie wiedziałem, czy był naprawdę dobry w łóżku, skoro nie miałem żadnego porównania, ale jednak przygarnąłem go pod swój dach, nie zastanawiając się nad konsekwencjami.
O szlag. Przypomniało mi się, że obaj byliśmy nadzy, gdy brunet w trakcie procesu wybudzania z głębokiego snu, otarł się kolanem o moje krocze. Niemal natychmiastowo wyskoczyłem jak poparzony z łóżka, bezmyślnie zabierając ze sobą kołdrę, co było kolejny błędem, bo Jungkook też był nagi. Cholera, cholera, cholera.
- Stało się coś? - zapytał zaspany Jungkook.
- Jesteśmy nadzy.
- Przecież sam się na to zgodziłeś. - Przeciągnął się, niczym niewzruszony. - Która to godzina?
Rzuciłem okiem na zegarek ustawiony na szafce nocnej. Wstałem przed budzikiem. No tak. Dziś też czekała mnie praca i to w dodatku poranna zmiana na dziesiątą. Świetnie. Będę musiał zostawić Jungkooka samego w moim domu.
- Ósma.
- Dał kołdrę, kochanie - poprosił z wyciągniętą ręką. - To jeszcze nie moja pora.
Co ja sobie myślałem? Chyba za bardzo przyćmiła mnie przyjemność, jaką mi dał. Jezu Chryste! Miałem w swoim łóżku dziwkę!
- Nie oddam.
- Rozumiem. - Usiadł, leniwie układając nogi po turecku, co kompletnie mi nie pomagało. - Jesteś przerażony? - Nie odpowiedziałem. - Piłeś coś wczoraj? - Pokręciłem przecząco głową. - Żałujesz, że mnie ze sobą zabrałeś. - Ponownie nie odpowiedziałem. - Wiem, jestem dla ciebie obrzydliwy. Dałeś się ponieść emocjom i mojemu urokowi. Jeśli chcesz, to wrócę tam, skąd przyszedłem.
Jego spokojny wyraz twarzy w jakiś sposób sprawił, że poczułem wyrzuty sumienia. Nawet jeśli miał rację prawie we wszystkim, nie mogłem go traktować ze względu na to, kim był. To chyba była jakaś dyskryminacja. Już zaczął się zbierać z łóżka, kiedy malutkimi krokami podszedłem do niego i podałem mu kołdrę.
- Zostań - powiedziałem troszkę spokojniej. - Spanikowałem trochę. Nie przepadam za obcymi.
- A...
- To był zakład. Taehyung mnie do tego zmusił.
- I wszystko jasne. - Westchnął. Zabrał kołdrę, jednak nie przykrył się tak od razu. Najpierw zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu, zatrzymując się na jakiś czas tam, gdzie wolałbym być zakryty. - Mam sporo oszczędności. Jeśli trzeba będzie, dołożę się do czynszu i innych rzeczy. Mogę spać na kanapie.
- Nie musisz. Zostań tutaj. Mówiłem, że spanikowałem. - Machnąłem ręką, a żeby pokazać mu, że to prawda, wdrapałem się na łóżku i pociągnąłem za kołdrę, żeby wpuścił mnie pod nią. - Powiesz mi trochę o sobie, zanim pójdę do pracy?
- Coś w ramach CV? - zapytał z czarującym uśmiechem, który nagle rozwiał wszystkie moje wątpliwości. Może fizycznie nie byłem już dziewicą, ale nie dotarło to jeszcze do mojej głowy. Skinąłem więc głową. - Najpewniej powinienem zacząć od tego, dlaczego pracowałem w tamtym klubie, prawda?
- I dlaczego w internecie są twoje roznegliżowane zdjęcia - dodałem cicho.
- Mój skarb zna inteligentniejsze słowa. Wow. - Zaśmiał się, kręcąc przy tym głową. - Dwa lata temu zacząłem studia dziennikarskie. Zawsze o nich marzyłem. Przez te dwa lata wszystko szło jak po maśle. Wszystkie przedmioty zdawałem z palcem w nosie. Byłem chwalny i doceniany przez każdego.
- Miałeś idealne życie - wymsknęło mi się.
- Nie było tak idealne, jak się zdaje. - Zakołysał się lekko z westchnieniem. - Bycie chwalonym wyrabia w głowie człowieka coś na kształt narcyzmu, ale znacznie gorszego, niż ten z podstawowej definicji. Nie wiem jak to dokładnie wyjaśnić, ale chciałem od życia czegoś więcej, niż spełnienia życiowego.
- Spełnienia seksualnego?
- Nie. Chciałem być postrzegany jako najgorsza z najgorszych osób, żeby pozbyć się samozachwytu, który bardzo mi przeszkadzał. Wybrałem chyba najgorszy sposób, ale jestem z tego dumny.
- Dziwne - mruknąłem. - Podobno szukałeś miłości.
- Bo szukałem. Miałem tylko ośmiu klientów, którzy przychodzili regularnie, żeby zwyczajnie się pieprzyć. Z resztą spotykałem się jedynie dla towarzystwa, bo nie byli interesujący.
- A zdjęcia?
- Fotomontaż. - Wzruszył ramionami. - Nie lubię pozować do zdjęć nago.
To w jakiś sposób zbliżyło mnie do niego, ale... No tak. Zawsze musiało być jakieś "ale". No cóż. Na to nic nie mogłem poradzić, dlatego popłynąłem z myślami. Nie rozumiałem go do końca. Miałem wrażenie, że próbował mnie oszukać, uwieść piękną historią o pięknym człowieku i jego problemami z pięknego życia.
- Ci faceci - podjął znowu - podlegali selekcji. Mógłbym uciec z każdym z nich z różnych względów. Jeden był po prostu przystojny, inny bogaty, a jeszcze inny po prostu przyjazny, a nasza relacja nie polegała jedynie na seksie. Nim zapytasz, wybrałem ciebie, bo stwierdziłem, że chciałbym mieć takie życie, jak ty.
- Masz dopiero dwadzieścia trzy lata, Jungkook.
- Aż dwadzieścia trzy lata - poprawił mnie. - Poza tym chciałbym zasmakować prawdziwej miłości, która nie opiera się tylko na wyborach rodziców, czy seksie.
Więc uciekł od rodziców, a nie od swojego idealnego życia. Nie mógł prościej? Nie musiałbym tak od razu stawiać go na piedestale, który już zdążył zająć bez żadnego pozwolenia.
- Myślisz, że ci ją dam bez względu na to, kim jesteś?
- Jeśli czegoś się obawiasz, pokażę ci moje badania, które robię rutynowo co miesiąc.
- Nie o to mi chodzi! - Chwyciłem go za ramię, kiedy tylko zaczął szukać wzrokiem swojej torby. - Jesteś napiętnowany.
- Jestem też twoim pierwszym.
Tymi słowami mnie uciszył. Nie musiał mi o tym przypominać tak bezczelnie. Nie byłem w stanie skontrować tej wypowiedzi. Po prostu zostałem pokonany. Poza tym byłem tak blisko niego, że czułem bijące od niego ciepło. W tej ciszy mogłem mu się przyjrzeć dokładniej. Nie tylko temu, co miał między nogami. Jego zmierzwione włosy na pewno nie dodawały mu seksapilu... Zresztą co ja o tym wiedziałem. Nawet jeśli wyglądał jak zwykły obdartus, był piękny, a serce samo zaczęło przyspieszać swój rytm, gdy tylko skrzyżowaliśmy ze sobą spojrzenia.
Wyglądało na to, że rozmowa została zakończona. Żaden z nas nie miał niczego do powiedzenia, ale Jungkook miał coś do zrobienia. Już raz, a może i dwa, widziałem ten błysk w oczach. Zbliżał się do mnie powoli. Z każdą chwilą nasze twarze dzieliła coraz mniejsza odległość. Nie oprę mu się. Nie ma szans! Próbowałem się odsunąć, jednak ciało mnie nie słuchało. Wolało czekać, aż mnie w końcu pocałuje. I się doczekało.
Najpierw zaledwie musnął mnie delikatnie, oczekując mojej reakcji, lecz ja nie byłem w stanie pokazać mu cokolwiek. Zamurowało mnie bez reszty. Po chwili musnął mnie jeszcze raz, nim tak naprawdę pocałował. Ułożył wygodnie dłoń na mojej żuchwie, ja nie mogłem się powstrzymać przed oddaniem tej pieszczoty. Trudno mi było powtarzać jego ruchy, ale jakoś sobie radziłem.
Czułem w brzuchu motylki, które wprost krzyczały, że mam przestać myśleć, tylko żyć. Ale kiedy tak się nie dało! Nawet jeśli właśnie położyłem dłonie na jego torsie, nie potrafiłem przerwać tworzenia kolejnych scenariuszy naszej przyszłości, która opierała się przede wszystkim na seksie.
Nagle usłyszałem huk. Chciałem zareagować, lecz Jungkook przytrzymał mnie, popychając na poduszkę, aby sam mógł znaleźć się ponad mną. Nie miałem pojęcia co planował, ale to skutecznie odwróciło moją uwagę od kolejnego uderzenia.
- No świetnie. - Usłyszałem głos Taehyunga. - Wpuść do pokoju przyjaciela innego mężczyznę, a masz jak w banku poranne widoki.
Wyrwałem się automatycznie spod uroku Jungkooka, żeby choć trochę okryć nas kołdrą. Nie chciałem, by Kim widział to wszystko, czego widzieć nie powinien. Przecież po to był tam ten cholerny fotel.
- No i świetnie. Zasuń drzwi fotelem, a wścibski przyjaciel i tak je otworzy - skontrował Jungkook z udawaną irytacją.
- Taehyung! - krzyknąłem. - Idź stąd!
- Jasne, jasne. - Pomachał ręką z teatralnym westchnieniem. - Przynajmniej wiem, co czujesz, gdy przychodzi do mnie Hoseok. Bawcie się dobrze, gołąbeczki.
Aż sapnąłem z niezadowolenia. Wolałem się wyczołgać spod Jungkooka, nim weźmie mnie drugi raz.
- Ubierz się. Muszę przygotować się do pracy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top