7 - Accident
@KakaSzczur jako Yoongi :)
@Avangeee jako Jikook :)
#MistrzowiePrzypau
~~~~~~~~~~~~
Yoongi:
Poranki nie były dla mnie większym problemem, choć czasem zdarzało się, że pospałem dłużej niż zwykle. Tak było i dzisiaj, dlatego gdy podniosłem głowę z poduszki, zauważyłem, że najmłodszy zdążył się już ulotnić. A skoro był dzień wolny spodziewałem się zastać go w kuchni.
Nie pomyliłem się - po odwiedzeniu łazienki skierowałem się na śniadanie, a nasz króliczek uwijał się przy kuchence. Był już przyzwyczajony do moich powitań, dlatego gdy objąłem go w pasie, szepnąłem: „Dzień dobry" i pocałowałem w ramię, nie speszył się jak jeszcze kilka tygodni temu.
- Co szykujesz, króliczku? Załapię się?
Chłopak na chwilę wtulił się we mnie, uśmiechając ślicznie, co pozytywnie wpłynęło na moje poranne samopoczucie.
- Oczywiście, hyung. Robię to dla wszystkich. Dobrze spałeś? – zapytał, nie przerywając mieszania warzyw na patelni.
- Tak, tylko nie wiem czy zauważyłeś, że Jiminnie się trochę kręcił. Zwykle gdy tak się dzieje, śni mu się, że są wyprzedaże i biega po sklepach – wyjaśniłem ze śmiechem, co zawsze boleśnie odczuwałem, bo młodszemu zdarzało się kopnąć mnie przez sen.
Zabrałem się za nakrywanie do stołu, skoro obowiązek gotowania spadł na nastolatka.
- To na pewno będzie smutny, że to nie działo się naprawdę – zauważył ze śmiechem, doskonale się już orientując, iż Jiminnie na widok napisu: „Wyprzedaż" w swoich ulubionych sklepach, dostaje wręcz orgazmu. – Dołożę do jego śniadania jakieś ciastka na poprawę humoru – stwierdził, przekładając jedzenie do misek, które mu podsunąłem, a następnie przenieśliśmy je razem na stół.
Nałożyłem nam ryżu do miseczek i życzyłem mu smacznego, oczywiście nie rezygnując z mojej ulubionej rozrywki karmienia młodszych.
Spokój nie potrwał jednak długo, bo widziałem, że chłopaka coś gryzie i nie pomyliłem się.
- Huuung? Bo ja... Ostatnio myślałem trochę o... - zaczął, ale zaraz zarumienił się uroczo i spuścił głowę.
Oho, czyżby nowa płyta BlackPink miała się ukazać?
- Tak, Jeonggukie? – zapytałem spokojnie, wiedząc, że ma jeszcze pieniądze na swoim koncie i spokojnie może je wydać tak jak sobie życzy.
- Jestem już duży, prawda? A hyungowie są też moimi chłopakami... I... - Znów urwał, a ja poważnie się zmartwiłem.
- I...?
Proszę, nie pytaj mnie skąd się biorą dzieci. Proszę.
- I ja nic o tym nie wiem, hyung. – Prawie jęknął rozpaczliwie, po czym szybko odłożył pałeczki i ukrył policzki w swoich łapkach.
A jednak dzieci... A może jednak nie? Yoongi, nie wyciągaj pochopnych wniosków.
- Ale... co takiego mam ci opowiedzieć, Jeonggukie? – zapytałem, siląc się na spokój i również przerywając posiłek.
- O... o tym co... robi hyung z Jiminnie hyungiem... a ja tego z hyungami nie robię.
Oooooo... A jednak. Jimin, jeden - zero dla ciebie. A mogłem pospać dłużej...
- Ale wiesz, że nie robimy tego z tobą, bo po prostu jesteś bardzo młody, nieśmiały i niewinny. To nie dlatego, że mniej cię kochamy, nawet tak nie myśl – powiedziałem szybko, tak na wszelki wypadek, gdyby chłopak przez takie zachowanie doszedł do niewłaściwej konkluzji.
Wyciągnąłem rękę i położyłem ją na jego dłoni, nadal spoczywającej na policzku, by pogładzić ją uspokajająco.
- Ja... ja to rozumiem, hyung – odparł spokojnie, podnosząc już na mnie spojrzenie i nawet spróbował się uśmiechnąć. – Ale... przecież mam już dziewiętnaście lat...
Króliczku, to słaby argument...
- No... Teoretycznie tak... - zacząłem, drapiąc się w policzek. – Ale... Jeonggukie, powiedz mi szczerze. Czujesz się na siłach, by o tym rozmawiać, czy za bardzo się boisz? – zapytałem wprost.
Skoro chcesz o tym rozmawiać nie ma taryfy ulgowej.
- Hyuuung. Chcę o tym porozmawiać. Przecież zacząłem już temat – powiedział trochę oburzony, ale zauważyłem, że mimo tego stresuje się jak cholera. Zresztą, nie tylko on...
Żeby pokazać, iż nadal jestem opanowany, wróciłem do jedzenia.
- No dobrze. Więc co dokładnie mam ci opowiedzieć? Jak wygląda „tradycyjny" seks między mężczyznami, czy jak to wygląda między mną a Jiminem? – spytałem spokojny.
- A... to... to się czymś różni, hyung? – mruknął niepewnie, wpatrując się w swoją miseczkę.
Podsunąłem mu pałeczki z jedzeniem przed nos, by zachęcić go do dalszej konsumpcji, jednak nie przyniosło to skutku, więc dałem mu z tym spokój.
- My lubimy eksperymentować, używać różnych gadżetów, bawić się. Traktujemy seks różnie, w zależności od humoru. To nie jest tylko wyznawanie sobie miłości, ale też zabawa, sposób na odstresowanie. Choć to uczucie nakręca zawsze najbardziej do tego. No, przynajmniej w moim przypadku.
- Za-zabawa... - powtórzył cicho. – Jakich... gadżetów?
- Mogę ci opisać albo pokazać – zaproponowałem, wiedząc, że bezwzględne opisy, które mógłbym mu zaprezentować będą dużo bardziej drastyczne niż otworzenie szuflady. – Ale to po śniadaniu.
- Teraz, hyung, teraz – zaczął marudzić, od razu się ożywiając. – Ale... taki zwykły... seks... też mi opiszesz, hyung?
- Najpierw zjesz śniadanie, Jeonggukie. Potem zabawki – stwierdziłem uparcie, wiedząc, że po szoku jaki prawdopodobnie przeżyje, ani mu będzie w głowie dokończenie posiłku. – Też sobie znalazłeś temat do rozmowy przy śniadaniu... - dodałem, kręcąc głową z uśmiechem.
Pierwszy raz jego miseczki zostały opróżnione w takim tempie. Nie komentowałem tego, ale musiałem zostawić niedojedzone śniadanie, by móc zająć się dokształcaniem naszego króliczka.
Ruszyliśmy więc do garderoby Jimina, gdzie przechowywaliśmy nasze skarby do zabaw, teraz chyba zarośnięte kurzem...
- Mam nadzieję, że właśnie nie popełniam największego błędu w swoim życiu – oznajmiłem spokojnie, po czym otworzyłem szufladę, decydując się na zaczęcie od tych najgorszych rzeczy, by od razu rzucić młodszego na głęboką wodę. Nie sądziłem, że jest na to gotowy, dlatego taki zabieg miał go na razie zniechęcić.
Naszym oczom ukazały się różnego rodzaju i wielkości dilda, wibratory, korki, małe baty, kajdanki, klamry i wiele innych rzeczy, ale także paczki prezerwatyw i żeli we wszystkich zapachach i kolorach. Kolekcja była spora i z dumą wykorzystywałem ją, by sprawiać Jiminowi jak najwięcej przyjemności.
Młodszy momentalnie schował się za moje plecy i usłyszałem tylko jak wciąga głośno powietrze na widok naszego prywatnego sexshopu. Rozbawiło mnie to, ale nie chciałem, by musiał się martwić, dlatego objąłem go i ucałowałem we włosy.
- Spokojnie, króliczku. – Zamknąłem tę szufladę i przeszedłem do części, która bardziej rozgrzewała moje serce... i krocze. – To lubię bardziej. Uwielbiam słodkie rzeczy, mam do nich słabość. Jiminnie potrafi to doskonale wykorzystać – wyjaśniłem, pokazując mu różnego rodzaju stroje - głównie sukienki - oraz korki z ogonami, opaski i inne urocze dodatki. – Wiem, że to może ci się wydawać dziwne, ale... w końcu jesteś w związku z dwoma chłopakami, a to raczej też nie należy do normalnych zjawisk – stwierdziłem, puszczając do niego oczko. – Oczywiście obaj to lubimy, więc obaj się na to zgadzamy. Jeśli tobie coś nie będzie pasowało, to do niczego nie będziesz zmuszany. To wszystko jest kwestia tego, co ci sprawia przyjemność – wyjaśniłem na zapas, gdyby mimo wszystko nasz gust związany ze sferą łóżkową jednak niekoniecznie się pokrywał.
- Jiminnie hyung mówił, że mam nie otwierać niektórych szafek, ale... nie sądziłem, że są tam... - zaczął, nadal w głębokim szoku na widok tych wszystkich rzeczy. – Mogę obejrzeć? – zapytał niepewnie, wskazując palcem o dziwo na zamkniętą poprzednio szufladę.
- Oczywiście. Jeśli masz jakieś pytania to śmiało.
Chłopak usiadł na podłodze przy szufladzie i zaczął wyciągać z niej nasze skarby, dokładnie je oglądając.
- To do ust, hyung? – spytał zmieszany, pokazując mi jedno z większych dild.
- No cóż... Też można tak to wykorzystać. – Zaśmiałem się, zajmując miejsce obok niego. – Chyba łatwiej będzie jeśli wyjaśnię ci jak to wygląda. Wiesz chyba, jak przebiega seks w związku heteroseksualnym?
- Tak, wiem – przyznał nieśmiało, uśmiechając się do siebie jakby wiedział o jakiejś tajemnicy, której chyba wolałem nie poznawać.
- No więc niewiele się to różni od stosunku między dwoma mężczyznami, tylko że... - Ponownie podrapałem się w policzek, szukając odpowiednich słów. – Wkłada się do innej dziurki. I to nie tak, że tylko jedna strona czerpie przyjemność. O tym, jakie to uczucie mógłby ci więcej opowiedzieć Jiminnie, bo to on jest „tym na dole" – dodałem, nie chcąc go okłamywać w tym temacie, bo prawda była taka, że nigdy nie zamienialiśmy się miejscami i nie miałem pojęcia jak to jest. I wolałem, by tak pozostało.
- Tym na dole... - powtórzył. Gdyby to był rysowany przeze mnie komiks, nad jego głową właśnie pojawiłby się symbol buforowania. – Innej dziurki...
Znów wziął ode mnie dildo i patrzył na nie, a po chwili zrobił wielkie oczy.
- Ale hyung... Przecież to jest... ogromne i... nie... weszłoby we mnie – stwierdził cicho, a ja za wszelką cenę starałem się nie roześmiać.
Zdziwiłbyś się co w Jimina potrafi wejść...
- W tej chwili na pewno nie. Taki stosunek wymaga przygotowania. A te rozmiary pewnego doświadczenia – odparłem, po czym sięgnąłem do szuflady, by wyjąć znacznie mniejszą zabawkę. – To na pewno dałoby radę po rozciągnięciu cię – powiedziałem, by nie miał mylnego wyobrażenia na temat tego jak wielkie rzeczy mogą mu wylądować w tyłku. No, chyba że nagle porzuciłby nas dla jakiegoś ciemnoskórego homoseksualisty. Wtedy mógłby się zdziwić.
- Jeonggukie, skąd właściwie takie nagłe zainteresowanie tym tematem?
Policzki króliczka od razu zrobiły się czerwone, co było widoczne nawet przy świetle żarówki.
- Po... po prostu – mruknął tylko, ale zaraz na nowo się ożywił. – Hyung. „Rozciągnięciu"? I... opowiedz mi wszystko, bo... Jiminnie hyung czasem nie potrafi – wyznał cicho.
Aha, czyli jednak nie jestem pierwszym męczennikiem. Przykro mi, kochanie, odbieram ci punkt.
- Jego też podpytywałeś? – Zaśmiałem się i wziąłem głęboki oddech, by zacząć mu wszystko powoli tłumaczyć.
Krok po kroku opisywałem jak wygląda stosunek, starając się mu to nawet zaprezentować z pomocą palców i leżących przy nas gadżetów. Pokazałem mu lubrykanty, tłumacząc po co je stosujemy oraz wyjaśniłem jak wygląda rozciąganie. Oczywiście uspokajałem też, gdy jego oczy robiły się zbyt duże z przerażenia, wyjaśniając, iż tak naprawdę to jak bardzo będzie go boleć w dużej mierze zależy raczej od jego nastawienia. Jeśli będzie się panicznie bał, to nawet najmniejszy dyskomfort przerodzi w niewyobrażalny ból.
Po długich kilkunastu minutach, podziękował mi, a ja mogłem odetchnąć z ulgą, gratulując sobie przetrwania. Niestety, gdy młodszy ruszył ku wyjściu z pomieszczenia, zostawiając mnie, bym mógł wszystko odłożyć na miejsce, w drzwiach spotkał się z obudzonym i niezbyt szczęśliwym Jiminem.
- „Nie chcę już nic wiedzieć", promyczku? – zapytał oburzony, gryząc najmłodszego w ramię, na co ten mruknął przeprosiny i uciekł mu.
Jiminnie widocznie załamany tym wszystkim westchnął i spojrzał na mnie. Natychmiast uniosłem dłonie w geście poddania.
- Ja jestem tylko ofiarą tej intrygi – wyjaśniłem, posyłając mu jednak przy tym niezbyt niewinny uśmiech.
- Hyung, w tym roku chyba nie będzie grzecznych dzieci na liście Mikołaja – oznajmił, patrząc na wyjście z sypialni, którym nawiał nasz chłopak.
Mój uśmiech stał się jeszcze bardziej zbereźny, bo umysł zaraz podsunął mi odpowiednie obrazy, zwiastujące to, co mogło być przyczyną braku tej listy.
- Podoba mi się taka opcja. Śniadanko, kochanie?
Jimin:
Zmiany, które zachodziły w Jeongguku zaskakiwały nie tylko mnie, ale i Yoongiego. Odkąd podarowaliśmy mu pierwszy pocałunek, a wraz z nadejściem nowego roku, chłopiec uznał, że powinniśmy patrzeć na niego jak na dorosłego, nie było dnia, w którym nie dopytywałby o seks. Niestety moje opisy i wyjaśnienia mocno go zawstydzały i najczęściej uciekał po pierwszym pytaniu, mówiąc, że on już wszystko wie. Oczywiście kierował się wtedy do Yoongiego, którego uznał za lepsze źródło informacji. Lecz gdybym wiedział, że jemu trzeba po prostu pokazać te „zakazane" szafki, nawet bym się nie zawahał i chłopiec byłby już dawno o wszystkim uświadomiony.
Posiadana przez niego wiedza, przekazana mu przez naszego hyunga, nie zawierała jednak zasad, których powinien trzymać się w łóżku i podczas niektórych sytuacji. Pierwszą i najważniejszą było całkowite posłuszeństwo. Wiedziałem, że Jeonggukie początkowo nie zostanie potraktowany tymi „cięższymi" zabawkami, które ja bez problemu znosiłem. Zresztą, jakoś nie potrafiłem wyobrazić sobie tego delikatnego ciałka, czy usteczek, robiących rzeczy, do których zdecydowanie nie zostały stworzone. Jednak doskonale rozumiałem, że chciał być z nami jak najbliżej i dlatego tuż po jego rozmowie z Yoongim zacząłem uczyć go trochę praktyki, skoro teorię posiadał. Klękanie, prośby, mimika, ton głosu, wyrażanie skruchy, leżenie nieruchomo kiedy moje ręce go gilgotały, odbieranie widoczności poprzez zawiązanie opaski na oczy, krępowanie rąk i nóg oraz słowa, które nasz hyung lubił od czasu do czasu usłyszeć. Wszystkie te działania stały się naszą codziennością. Jeonggukie sam o to prosił, dobrze pamiętając, że urodziny Yoongiego zbliżają się wielkimi krokami, a obaj naprawdę dużo mu zawdzięczaliśmy, kochając bardzo mocno i pragnąc oddawać mu nie tylko swoje serca, ale i ciała.
Zazwyczaj, kiedy wracaliśmy z uczelni i szkoły, starszy jeszcze znajdował się w swojej pracy, dzięki czemu wykorzystywaliśmy te kilka godzin jak tylko mogliśmy. Dziś również nie ominęło nas małe szkolenie, po którym Jeonggukie leżał zarumieniony na naszym łóżku, oddychając ciężko, oczywiście przez moje palce. Skupienie się na jego biodrach i lekkie odsłanianie niektórych partii ciała, sprawiło, że młodszy nie był już w stanie na zrealizowanie choćby jednego punktu więcej w naszym szkoleniu.
- Odpocznij, promyczku, zasłużyłeś – powiedziałem z uśmiechem, pochylając się nad nim i obcałowując oba rumieńce. Chłopiec patrzył na mnie tylko, zaraz wyciągając łapki, abym go przytulił, co jak zwykle chętnie uczyniłem.
- Wykąpiemy Księżniczkę, hyung? Ostatnio tylko śpi, bawi się i je, chyba jest zbyt leniwa na pielęgnowanie sierści – stwierdził młodszy, nadal wtulający się w moją szyję. W sumie nie dziwiłem się, że kotka nie ma na nic siły, skoro przez figlarność Jeongguka z niebywałą kondycją, codziennie padała ze zmęczenia, zasypiając na kilkanaście godzin.
- Albo ty jesteś zbyt aktywny, Jeonggukie – poprawiłem go, śmiejąc się i dając ostatniego całusa w bok głowy, aby odsunąć już i ruszyć po nasze małe, śpiące dzieciątko.
Szybko zostałem jednak zaatakowany przez moją pięćdziesięciodwukilową koalę, która poprosiła o darmowy transport pod łazienkę. Nie miałem nic przeciwko temu zabierając tam tę psotliwą dwójkę i prosząc młodszego o napełnienie wanny wodą, kiedy ja poszedłem po szampon dla kici i jakiś ręcznik.
Wiedzieliśmy, że dzięki treningowi, który Księżniczka przeszła z Jeonggukie'm, nie będzie większego problemu z kąpielą. Kociczka uwielbiała być noszona, głaskana i pielęgnowana, do czego przyzwyczajał ją młodszy już od moich urodzin, sprawiając, że opieka nad nią nie była aż tak kłopotliwa.
Kiedy do nich wróciłem, młodszy zdążył zdjąć swój sweterek, zostając w samej koszulce, aby nie pobrudzić drogiego Versace. Nadal dzieliliśmy się ubraniami, bo i tak przez większość dnia Jeonggukie chodził w tym swoim uroczym mundurku i nie było potrzeby kupować mu niektórych części całych outfitów. Jedynie moje spodnie i buty na niego nie pasowały, dlatego na tym nie mogliśmy oszczędzać.
- Hyung? Przytrzymasz ją? Ja będę kąpał – zaproponował, na co pokiwałem głową, podając mu szampon i odkładając ręcznik, by również pozbyć się swojego swetra w paseczki i już kucnąć przy wannie.
Nie mieliśmy żadnych problemów z myciem naszej kici. A nawet bawiliśmy się przy tym wyśmienicie, tworząc korony z piany na jej główce, oczywiście omijając przy tym uszka. W pewnym momencie wpadliśmy na pomysł, aby zrobić jej niewielką sesję. Niestety potrzebowaliśmy czegoś wodoodpornego i tylko tablet hyunga posiadał takie udogodnienie.
Wysłałem więc Jeongguka do gabinetu Yoongiego, czekając z niecierpliwiącą się już Księżniczką, którą uspokajałem głaskaniem.
- Hyung? Tutaj się włącza? – Młodszy pokazał na przycisk umieszczony z tyłu, przez co lekko się przeraziłem.
- Jeonggukie! Coś ty wziął?! To nie ten tablet! – Nie mogłem się powstrzymać od podniesienia głosu, wiedząc, że on nie jest ani wodoodporny, ani przeznaczony do wykonywania nim zdjęć.
Momentalnie puściłem Księżniczkę, chcąc odebrać własność hyunga z rąk króliczka, zanim cokolwiek się z nią stanie. Niestety młodszy bardziej niż na bezpieczeństwie skarbu starszego, był skupiony na uciekającym kocie, podając mi ten tablet byle jak, przez co nie złapałem go dobrze i ostatecznie... wylądował w wannie.
Moja reakcja była natychmiastowa. Szybkie złapanie urządzenia i popędzenie do kuchni, by włożyć je do ryżu. Miałem świadomość ile to kosztowało i jak ważne jest dla starszego, w końcu to na nim Yoongi wykonywał swoje rysunki.
- Jeśli hyung powie, że śpimy dzisiaj na dworze - zgadzasz się grzecznie, przepraszasz i jeszcze dziękujesz za łaskę, tak, Jeonggukie? – powiedziałem, gdy tylko młodszy znalazł się przy mnie.
Był zaskoczony moim zachowaniem, nie wiedząc co powinien zrobić. Dlatego kiedy już przeszliśmy do gabinetu starszego i odłożyłem pojemnik z tabletem zanurzonym w ryżu, złapałem go za rękę, zabierając do sypialni, by to tam wszystko wyjaśnić.
Króliczek przeraził się równie mocno, gdy usłyszał ten jeden istotny fakt - hyung na tym pracuje. Niewiele myśląc przenieśliśmy się do mojej garderoby, to tam czekając na powrót Yoongiego, który zjawił się nawet wcześniej niż powinien, przez co nie ułożyliśmy żadnego planu na przeprosiny, czy choćby przekazanie mu tej informacji w delikatny sposób.
Po usłyszeniu jego głosu, dochodzącego zapewne z korytarza, umieściłem dłoń na ustach młodszego, aby uratować naszą skórę i zapewne moje pośladki, przed gniewem hyunga. Jednak to było równie głupie, jak chowanie w tej garderobie, bo gdy tylko Yoongi pojawił się w progu pomieszczenia, posłał nam zdziwione spojrzenie, zaskoczony tym nietypowym zachowaniem.
- Co kombinujecie? – zapytał, kiedy moja ręka uwolniła już usta Jeongguka, a umysł postanowił inaczej to rozegrać.
- Hyung, bo... - zacząłem, wstając już z podłogi i zbliżając trochę do niego. Jednak zaraz się rozmyśliłem ze zdradzania mu naszego małego wypadku, posyłając tylko ładny uśmiech i składając łapki. – Jak było w pracy? – powiedziałem uroczym głosikiem, bujając się lekko na boki.
Starszy nadal przyglądał się naszej dwójce podejrzliwie, jakby czekając aż któryś postanowi wyjawić mu prawdę.
- Całkiem nieźle. Ten nowy projekt jest całkiem ciekawy, tylko muszę dzisiaj kilka poprawek wprowadzić. A jak u was? – odpowiedział, a uśmiech nie znikał z mojej twarzy.
- Suuuuper. Uczyliśmy się i w ogóle – zdradziłem, poniekąd mówiąc prawdę, bo nawet jeśli na uczelni nic nie robiłem, to w łóżku z Jeonggukiem już tak.
Dodatkowo poczułem jak młodszy, tuż po podniesieniu z podłogi, uczepia się moich pleców, chyba postanawiając w ten sposób chronić.
- Jesteś głodny, hyung? Zaraz odgrzeję ci obiad – zaproponowałem, podchodząc do niego i łapiąc już za rękę, aby jak najszybciej zaprowadzić do kuchni.
Po co ja to zaniosłem do tego gabinetu... W ogóle nie myślę!
- Nie, Jiminnie, jadłem w czasie przerwy w zebraniu. Pójdę pracować – stwierdził nagle, puszczając moją dłoń tuż przy gabinecie, dlatego zaraz przeniosłem obydwie ręce na jego przedramię, chcąc zatrzymać go w miejscu.
- Hyung, hyung, hyuuuung. Spędź z nami trochę czasu – poprosiłem, lecz cały mój plan zaraz został zepsuty przez Jeongguka, który przybiegł do nas, przytulając do Yoongiego i mówiąc:
- Hyung, przepraszamy! To był wypadek!
Nie pozostało mi nic innego jak zostawić rękę hyunga i westchnąć ciężko.
- Jaki wypadek? Co się stało? – Zaczął dopytywać od razu, patrząc to na mnie, to na przytulającego go młodszego.
Aby nie pogarszać sytuacji, złapałem króliczka za ramię, odciągając od czarnowłosego i stawiając tuż obok siebie.
- Twój tablet, hyung. Przepraszamy – wyszeptałem, przyglądając mu niepewnie i zaraz widząc jak natychmiast rusza do gabinetu, aby sprawdzić co takiego się z nim stało.
Niczego tak bardzo się nie bałem jak zimnej złości Yoongiego. Bo gdy sprawa była błaha, po prostu obrywałem po pośladkach i było po wszystkim. Jednak kiedy dochodziło do poważnej zbrodni, jak zabicie jego narzędzia pracy - czekało mnie, a w obecnym przypadku NAS, dużo cichych dni, zero czułości i okazywania sobie uczuć.
- Co zrobiliście? – Usłyszałem w końcu ten lodowaty ton, dlatego postawiłem kilka kroków do przodu, by stanąć wraz z Jeonggukiem w progu gabinetu.
- Wpadł nam... do wody, hyung – wyznałem cicho, spuszczając głowę i tylko zerkając niepewnie na starszego.
- Dlaczego go w ogóle ruszaliście? Przecież w tym gabinecie nie ma wody do cholery.
- Trochę się... posprzeczaliśmy... - wyznałem, szczypiąc lekko młodszego w ramię, by również okazał skruchę, co zaraz oczywiście uczynił. – Przepraszamy.
- A co mój tablet miał z tym wspólnego? Czy wy nie wiecie, że to moje narzędzie do pracy?
- Odkupimy, hyung. Obiecuję – kontynuowałem to przepraszanie, zerkając tylko na niego przez sekundę, by ujrzeć to lodowate spojrzenie.
- Wiesz Jimin, gdzie w tej chwili mam takie słowa? I z czego odkupicie? Przeznaczyłem na ten tablet pół wypłaty. Wyjdźcie stąd. Natychmiast – rozkazał, zaciskając pięści i oczekując od nas posłuszeństwa, które w tym wypadku nie wchodziło w grę.
- Hyuung – wyjęczałem, wyrywając się na przód i w sekundzie padając przed nim na kolana, by objąć jedną z jego nóg. – Nie bądź zły, proszę. Proszę, proszę, proszęęę... - zacząłem, trochę zdesperowany.
- Wyjdź, Jimin – powiedział stanowczo, krzyżując ręce na torsie i patrząc na mnie z góry, gdy moje oczy przyglądały mu się niepewnie.
- Nie chcę, hyung – wyszeptałem, zaraz jednak czując jak jego kończyna wyrywa się z mojego uścisku, trochę mnie przez to odrzucając do tyłu.
Patrzyłem jak kieruje się na swój fotel, siadając na nim i podnosząc uszkodzony tablet jednym palcem. Prychnął widząc jego stan, wrzucając go z powrotem byle jak i odwracając się do okna. Długo tak nie wytrzymałem, czując jak wszystkie te emocje przejmują nade mną kontrolę, wylewając się ze mnie w postaci łez. To Jeonggukie złapał mnie za rękę, wyciągając stamtąd siłą i mówiąc, że tak będzie lepiej, bo powinniśmy dać starszemu ochłonąć. Lecz ja tak bardzo tego nie chciałem...
Przez następne godziny byłem siłą przetrzymywany z dala od hyunga. Mogliśmy tylko usłyszeć jak ktoś do niego przychodzi, o dziwo na chwilę, co jeszcze bardziej mnie zasmuciło.
Yoongi nie spał z nami tej nocy, dlatego obaj zgodnie zadecydowaliśmy, że przenosimy się pod kanapę, to tam przesypiając te kilka godzin, tuż przy naszym hyungu, któremu znów narobiliśmy tylko niepotrzebnych problemów.
Yoongi:
Już dawno nikt mi tak za skórę nie wlazł. Moja cierpliwość była naprawdę duża, ale tym razem zbliżała się ku wyczerpaniu. Mogłoby się wydawać, że jestem głupi, skoro zdenerwowałem się przez zniszczony tablet, ale propozycję Jimina o życiu w trójkącie przyjąłem w miarę spokojnie i jakoś żyłem dalej. Jednak co innego uczucia, a co innego sytuacja, gdy jestem pozbawiony tak ważnej rzeczy, z której korzystam przez większość czasu. To tak jakby odebrać mojemu kierownikowi działu telefon - w jednej chwili zrobiłby się gigantyczny chaos. I może jakoś bym to ścierpiał, gdyby nie fakt, że przydzielono mnie do nowego, ogromnie ważnego projektu, który wart był naprawdę sporo pieniędzy, a każdy błąd mógł kosztować mnie utratę stanowiska. Odpowiedzialność była cholernie duża, a teraz... Szkoda gadać.
Denerwowało mnie to, że młodsi nie uszanowali tak ważnej dla mnie rzeczy, a co za tym szło - postanowiłem po prostu się do nich nie odzywać, starając jakoś ratować sytuację w pracy. Każdy, kto ma swój tablet graficzny wie, że najlepiej pracuje się na swoim, który się doskonale zna. Teoretycznie nie różnią się one zbytnio między sobą, ale mój miał masę dodatkowych przycisków, które po spersonalizowaniu ułatwiły mi pracę i przede wszystkim - skracały ją. Dlatego gdy zadzwoniłem do Hoseoka i wybłagałem go, by pożyczył mi swój stary sprzęt, który był tego wszystkiego pozbawiony, robiłem się tylko bardziej poirytowany, będąc zmuszonym na nowo uczyć wszystkich komend na klawiaturze i dopasowywania ruchów ręki do innej wielkości urządzenia. Mój przyjaciel zdążył pogratulować mi przez telefon cudownych chłopaków i wytknąć jeszcze kilka razy, że niepotrzebnie dodaję sobie stresów i powinienem po prostu ich wyrzucić, jednak nie reagowałem na to, licząc po prostu na jego pomoc.
Nie kłamałem również mówiąc ile ten sprzęt jest wart. Kupiłem go niedługo przed poznaniem Jimina, więc nie był to wtedy dla mnie zbytnio problem, po prostu odkładając pieniądze przez dwa miesiące i wszystko było w porządku. Ale teraz? Tylko spora premia mogłabym mnie uratować, a taka szykowała się najszybciej za jakieś cztery miesiące, pod warunkiem, że uda mi się pracować w tempie, który ten zapasowy tablet mi uniemożliwiał. Czyli byłem w kropce. A przynajmniej tak myślałem do czasu, aż nie przypomniałem sobie pewnej alternatywnej opcji. Nie dawała mi ona gwarancji na to, że uda mi się zarobić, ale sam fakt, że istniała, przekonał mnie do tego, by po tygodniach odmowy podjąć ten krok, więc wysłałem maila do odpowiedniej osoby i tak wykonałem ważny, choć bardzo ryzykowny krok.
W mieszkaniu panowała napięta atmosfera. Nie miałem większej ochoty rozmawiać z chłopakami, ale po ich akcji spania na podłodze stwierdziłem, iż nie pozwolę im na takie rzeczy nawet jeśli mieliśmy ogrzewanie podłogowe i gruby, puchaty dywan. Spałem więc z nimi w sypialni, ale nie godziłem się na zajmowanie miejsca między nimi, a dodatkowo odwracałem się plecami do nich. Czułem jak Jiminnie wtula się w moje plecy mimo wszystko, ale nie reagowałem na to w żaden sposób. Również rozmowy ograniczały się do odpowiadania na ich pytania lub prośby, aby któryś z nich coś mi podał w kuchni. I to tyle - żadnych przytuleń, buziaków, pocałunków.
Z uwagi na sytuację musiałem częściej odwiedzać siedzibę firmy, ale wychodziło mi to na dobre, gdyż miałem czas odpocząć od problemów z młodszymi. Jednak nadal pracowałem w gabinecie, do którego młodsi ani razu nie zaglądali od dnia tamtego „nieszczęśliwego wypadku". Dlatego pukanie do drzwi trochę mnie zaskoczyło, choć nie dawałem tego po sobie poznać, gdy zaprosiłem gościa do środka.
Jedno spojrzenie na przybyłego Jimina wystarczyło, by moje serce wyciągnęło trampolinę i zaczęło na niej świrować. Chłopak ubrany był w krótkie spodenki z przypiętymi do nich szelkami i koszulkę, dopełniając cały strój lizakiem oraz dwoma kiteczkami, które tylko potęgował jego urok. Choker na szyi nie pasował trochę do tego zestawu, ale to właśnie to mówiło mi wyraźnie po co młodszy tu przyszedł. I choć kusiło mnie to jak cholera, postanowiłem twardo grać dalej, co ta odrobina żalu w moim sercu mi ułatwiała.
- Jiminnie, chyba powinieneś być na zajęciach – zauważyłem, wracając do przerwanego rysowania.
Chłopak nie zraził się moją niechęcią do interakcji i przyszedł do mnie, zajmując swoje ulubione miejsce - przy moich nogach na podłodze.
- Hyung jest ważniejszy od zajęć – powiedział słodkim głosikiem, jednak zlekceważyłem to, co prawda walcząc z samym sobą.
Cholera, Jimin, sięgnąłeś po naprawdę ciężką broń.
- Hyung... nie chcieliśmy... To był... wypadek... Nie gniewaj się już, proszę... - lamentował dalej, opierając swoje łapki na podłokietnikach, gdy zauważył, że nie mam ochoty nawiązywać z nim kontaktu wzrokowego.
Nieprawda, mam. Mam ochotę na ciebie całego, Jiminnie...
Przełamałem się i przeniosłem na niego spojrzenie, jednak nadal musieliśmy wyjaśnić męczącą nas kwestię.
- Jiminnie, nie interesuje mnie czy to był wypadek, twoja, jego, czy wasza wspólna wina. Zniszczyliście moją rzecz. Nie dość, że drogą, to jeszcze taką, którą zarabiam na życie. Jak mam nie być zły?
Jego smutna mina, w połączeniu z położeniem podbródka na moje kolano, naprawdę poruszyło serce.
- Nie będziemy już ruszać twoich rzeczy, hyung. Obiecuję.
Westchnąłem, nie mogąc już dłużej hamować chęci dotknięcia go, dlatego po tym ostrym celibacie, zwykłe dotknięcie jego włosów sprawiło mi masę radości.
- Jakoś to będzie – powiedziałem, nie chcąc, by mój kurczaczek się martwił. – Na razie będę pracować na tym. Może wpadnie jakiś nowy projekt i będę mógł go odkupić.
- Jestem gotów sprzedać trochę moich ubrań, hyung – zaproponował natychmiast, na co pokręciłem głową, pamiętając jak to było, gdy raz sprzedał jedno ze swoich ubrań. Nie dość, że dzień później z płaczem błagał właściciela o zwrot, to jeszcze w ramach odstresowania poszedł na... zakupy.
- Chodź do mnie, kurczaczku – powiedziałem tylko, odsuwając się trochę, aby umożliwić mu wejście na moje kolana, z czego skorzystał z radością, bawiąc się patyczkiem od lizaka.
- Hyuuung? Będziesz nas już przytulał i całował? – zapytał znów tym słodkim i skruszonym głosikiem.
Objąłem go i pocałowałem w skroń, byśmy obaj dostali to, za czym tak bardzo tęskniliśmy.
- Za bardzo was kocham, by nadal się gniewać. Ale wiesz dobrze, że zasługujecie na karę – dodałem, chcąc dać różowowłosemu do zrozumienia, że jeszcze nie wszystkie przewinienia zostały im odpuszczone.
- Jak dużą? – zapytał niepewnie, całkiem słusznie obawiając się tej kary.
- Pamiętasz ten niebieski wibrator, który zamówiłeś w maju, ale okazało się, że ma za małą moc i nie pozwala ci dojść?
- T-tak? – Teraz na jego twarzy odmalowało się przerażenie.
Przykro mi, Jiminnie. Pocierpisz.
- Pójdziesz teraz po niego i przyniesiesz mi. Te spodenki i bielizna nie będą ci potrzebne.
- Dobrze, hyung.
Nie trzeba było dwa razy powtarzać. Chłopak wstał i wykonał polecenie, wracając do mnie już tylko w koszulce, która nawet nie zasłaniała jego pośladków, oraz z gadżetem w ręce. Pamiętałem jaki był sfrustrowany, gdy po przetestowaniu go okazało się, że urządzenie owszem - sprawia przyjemność, ale nie na tyle, by mógł się nim zaspokoić. A teraz była to wręcz idealna kara.
Gdy Jiminnie znów stanął przy mnie, kazałem mu oprzeć się o biurko i wypiąć w moją stronę, bym mógł przez kilka chwil zająć się rozciągnięciem go. Przez ten nasz celibat znów tego potrzebował, ale nie narzekałem, bo lubiłem sprawiać mu przyjemność także moimi palcami.
Zaraz po tym umieściłem wibrator między jego pośladkami, włączając go wcześniej. Jimin miał usiąść naprzeciwko mnie i trzymać dłonie na biurku, by go nie kusiło pomaganie sobie ręką. Sam zająłem się wytarciem dłoni nawilżonymi chusteczkami, które trzymałem w szufladzie, byśmy przy okazji takich zabaw szybko mogli się ogarnąć, co było bardzo potrzebne, gdyby Jeongguk nagle szybciej wrócił ze szkoły.
Jednocześnie obserwowałem młodszego, który zamknął oczka i rozchylił usta, zaczynając przy okazji cicho jęczeć. Wróciłem do pracy, zerkając co chwilę na ten cudowny obrazek, którego tak dawno nie było mi dane oglądać.
Chłopak zacisnął w końcu pięści, a potem pochylił się, odchylając głowę na bok. Sam ten widok sprawił, że w moich spodniach pojawił się problem.
W końcu Jiminnie nie wytrzymał, lądując na biurku, a twarz ukrył w trzymanych na blacie dłoniach.
- Hyu-hyung... Dłu-długo jeszcze? – zapytał, a raczej wyjęczał, nie mogąc sobie poradzić z niedostateczną przyjemnością.
- To zależy jak bardzo chcesz dojść, Jiminnie.
- Mo... mogę wytrzymać... hyung... Tylko powiedz ile.
- Do powrotu Jeongguka.
Nie było takiej opcji. Cztery godziny były stanowczo ponad jego siły i doskonale o tym wiedziałem. Jednak moje słowa miały bardzo prosty cel - zmusić młodszego, by prosił o możliwość dojścia.
- N-nie dam... rady, hyung...
- Więc co zamierzasz z tym zrobić, Jiminnie?
- Hyung... pozwól mi... proszę...
Tyle wystarczyło, bym poczuł się usatysfakcjonowany. Z uśmiechem odsunąłem zawadzający na biurku sprzęt, jednocześnie zapraszając kurczaczka na swoją stronę. Musiał podtrzymać się biurka, by dać radę przejść, pilnując także, by urządzenie z niego nie wypadło, gdyż zdawał sobie sprawę, że tylko ja mogę je z niego wyjąć.
- Jak mam ci pomóc, Jiminnie? – zapytałem, chcąc mimo wszystko dać mu wybór. Przecież go kochałem i chciałem, by był usatysfakcjonowany, nawet po odbyciu kary.
- Weź mnie, Yoongi hyung... - powiedział tylko, wyciągając do mnie swoją łapkę, a przy tym jego spojrzenie było tak pełne pożądania, że dwa razy nie musiał powtarzać.
Natychmiast pomogłem mu wylądować wygodnie na blacie biurka, by ułatwić sobie dostęp do jego pośladków. Wyjąłem niepotrzebne już nam urządzenie i odrzuciłem je na bok, rozpinając w tym czasie swoje spodnie, które zsunęły się w dół. Aż westchnąłem z przyjemności, gdy znów mogłem się nacieszyć jego ciasnym wnętrzem.
Z początku poruszałem się wolniej, ale szybko przerodziło się to w bieg po spełnienie. Nie dlatego, że miał być to tylko szybki numerek, lecz dlatego, iż tak bardzo chciałem przerwać już cierpienia Jimina i dać mu tę niesamowitą przyjemność czerpaną z orgazmu.
Oczywiście sam miałem z tego radość, bo obrazki, które mi fundował były niesamowite, a chaotyczne pocałunki tylko wszystko zaostrzały, ale i tak celibat sprawił, że szybko odpłynęliśmy, oddani iście niebiańskim rozkoszom.
Gdy udało nam się unormować oddechy, podałem Jiminowi chusteczki, by otarł swoją koszulkę, a gdy zająłem już miejsce na fotelu, znów usiadł mi na kolanach.
- Hyung? Już niedługo przeniesiemy się z tym do naszej sypialni, obiecuję – powiedział tajemniczo, w co nie bardzo wierzyłem. Jakiś czas temu zrezygnowaliśmy z seksu w łóżku, by Jeongguk nie czuł się niekomfortowo. Choć chyba przymus zbyt częstego zmieniania pościeli był ważniejszym powodem...
- Jeonggukie w ogóle nie chciał ze mną rozmawiać – zauważyłem, gdy Jiminnie wtulał się we mnie, odpoczywając. – Aż tak się wystraszył?
- Jeonggukie obawia się, że wszystko czego go nauczyłem działa tylko w moim przypadku. No i jeszcze nie wie, czego się może po tobie spodziewać, hyung...
Westchnąłem na te słowa.
- Czyli koniec końców wyszedłem na diabła wcielonego.
- Diabeł hyung i jego dwa aniołki – podsumował kurczaczek, z radosnym śmiechem, a ja nie mogłem się powstrzymać, by mu nie zawtórować.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top