6 - Celebration

@KakaSzczur jako Yoongi :)

@Avangeee jako Jikook :)


Nooo, to się świąt nazbierałoo XD

~~~~~~~~~~~~





Yoongi:

Najważniejszy dzień w roku - urodziny Jimina, w końcu nadszedł. Razem z Jeonggukiem wstaliśmy jak zwykle z samego rana, ale mój... nie, NASZ solenizant nie miał tego samego w planach. Podobnie jak w zeszłym roku, również i dzisiaj, postanowił zostać w łóżku i olać uczelnię, dlatego wiedziałem, że mamy jeszcze dużo czasu nim mój... poprawka, NASZ książę wstanie.

Musiałem przyzwyczaić się do tego nowego stanu rzeczy, choć nie przychodziło mi to łatwo. Nadal wolałem mieć Jimina na wyłączność, ale starałem się nie myśleć o tym za dużo, by niepotrzebnie nie martwić ani siebie, ani młodszych. Po prostu uczyłem się funkcjonować w związku na nowo. Zresztą, dodatkowe stworzonko do opieki nie było takie złe. Jeonggukie pasował do mojego gustu, choć zarówno wygląd, jak i charakter, były jeszcze do dopracowania. Ta nieśmiałość trochę mi przeszkadzała, bo ta niewinność młodszego sprawiała, że bałem się go nawet ruszyć. Jiminnie był takim dzieciaczkiem, ale to było bardziej jak gra, w którą uwielbiałem z nim grać. A Jeongguk... Ehhhh...

Zaraz po ubraniu się, zabrałem Jeongguka do samochodu, którym pojechaliśmy po prezent dla... naszego chłopaka. Kotek już na nas czekał, dokładnie taki, jakim Jimin go sobie wymarzył. W drodze powrotnej kupiłem też dla niego małą obrożę i kokardę w kolorach pasujących do jego oczu. Oczywiście nie zaniedbałem przy tym mojego pasażera, bo zabrałem młodszego na śniadanie do jednej z knajpek, które wskazał.

Po powrocie do mieszkania, okazało się, że jest już prawie południe, dlatego razem przygotowaliśmy śniadanie, które solenizant miał dostać do łóżka - czekoladowe ciastka, słodkie wafle, kubek gorącej czekolady i oczywiście tort, kupiony w cukierni, z buzią kurczaczka.

Gdy wszystko było gotowe, a na zegarku wskazówki pokazywały kilka minut po dwunastej, ruszyliśmy do sypialni. Mała Księżniczka musiała poczekać na swoją kolej w moim gabinecie. Jeonggukie niósł laurkę dla Jimina, a ja tacę ze śniadaniem. Mogliśmy nawet czołgiem wjechać do pomieszczenia, a nasz śpioch nawet by się pewnie nie ruszył. Dlatego usiadłem na skraju łóżka, uważając, by nic nie wywalić i zacząłem gładzić jego włosy.

- Pobudka, książę Jiminnie – powiedziałem głośno, uśmiechając się na widok jego zaspanej miny. Ledwo otworzył oczy a już zakrył się poduszką.

- Nie idę na uczelnię, hyung... Mam... na później – mruknął, przewracając się na drugi bok, by prawdopodobnie znów zapaść w sen, jednak nie chciałem mu na to pozwolić.

- Książę Jiminnie, dzisiaj nie idziesz na uczelnię. Czyżbyś zapomniał, że mamy twoje święto?

Poduszka powoli się odsunęła, a młodszy odwrócił ponownie, przecierając oczy piąstkami. Wyglądał przy tym tak uroczo, że moje serce na moment oszalało.

- Hyung... Jeonggukie... Moje najlepsze prezenty życiowo-urodzinowe – powiedział, siadając i przeczesując włosy, po czym znów próbował się rozbudzić, atakując swoje oczy, z których wyciągał śpiochy.

- Wszystkiego najlepszego, Jiminnie – powiedziałem, przybliżając się do niego, by móc go delikatnie pocałować.

Ten scenariusz tak bardzo różnił się od tego, co działo się rok temu, gdzie na dzień dobry zafundowałem mu trzy orgazmy...

Jimin oddał ten krótki pocałunek, po czym podziękował z radosnym uśmiechem, następnie wyciągając rękę do najmłodszego, który nadal stał przy łóżku, chyba nie bardzo wiedząc co powinien zrobić.

- Chodź, Jeonggukie – powiedział, zapraszając go do nas.

- Wszystkiego najlepszego, hyung – mruknął cicho, przytulając się do solenizanta, na chwilę chowając twarz w jego barku, widocznie zawstydzony.

Jednak po wręczeniu mu kartki, znowu od niego uciekł, choć pozostał na pościeli. Jimin otworzył podarek i uśmiechnął się, czytając to, co było w środku. Nie miałem pojęcia co to takiego. Najmłodszy sam z siebie mi tego nie pokazał, więc nie dopytywałem.

- Dziękuję, malutki, masz kochane serduszko. Dziękuję – powiedział, obdarowując go swoim czarującym uśmiechem.

Odłożyłem w tym czasie tacę i podniosłem się z miejsca.

- Powinieneś najpierw zjeść śniadanie, a dopiero potem dostać prezent, ale boję się, że Księżniczka może w tym czasie pogryźć mi kable – wyjaśniłem moje zachowanie, choć tak naprawdę potrzebowałem na chwilę wyjść, by po prostu się opanować.

Nie myśl o zazdrości, Yoongi. Ten dzieciak jest też twoim chłopakiem. To normalne. To zupełnie normalne.

Wszedłem do gabinetu, gdzie futrzana kulka biegała za większym od siebie kłębkiem wełny, gryząc go swoimi ostrymi jak igły ząbkami. Złapałem ją bez problemu i przez moment popatrzyłem na biurko, które chłopcy tu przynieśli. Stykało się z moim, tworząc w ten sposób jedno wielkie, dzięki czemu gdy się uczyli, mogłem spokojnie pracować i zerkać na nich od czasu do czasu. Nie było to złe rozwiązanie, choć musiałem przyznać, że jeszcze się do niego nie przyzwyczaiłem.

Szybko wróciłem ze stworzonkiem do sypialni, a Jimin na jego widok mało nie wywalił śniadania, zaraz szalejąc na łóżku z radości. Wyskoczył stamtąd, dobiegając do mnie w dwie sekundy i porwał swój prezent na ręce, próbując stłumić pisk.

- Hyung... jest... taka piękna. – Ton, którym to powiedział, mógłby uchodzić za krzyk, gdyby nie to, że był... szeptem. Ale to naprawdę tak zabrzmiało!

- Cieszę się, że ci się podoba – zapewniłem, a radość, którą prezentował udzieliła się również mnie.

Księżniczka nie do końca chyba wiedząc co się dzieje, zaczęła biegać po łóżku, gdy tylko Jimin ją na nim umieścił, a sam złapał moją i Jeongguka dłoń.

- Dziękuję... Jak zwykle... nie wiem co powiedzieć – szepnął, biorąc głębszy oddech i zaczął mrugać, co świadczyło o tym, że starał się nie rozpłakać.

- Po prostu zjedz śniadanie, Jiminnie, a potem będziemy dalej świętować ten bardzo ważny dzień w roku, dobrze? – zaproponowałem, wiedzą, że tymi łzami nie należy się martwić.

Chłopak kiwnął głową, przytulając mnie mocno, następnie obejmując najmłodszego, po czym zabrał się już za śniadanie.

- Święto narodowe, hyung – powiedział, jakby chcąc mi przypomnieć jak istotny jest ten dzień w kalendarzu.

Jeongguk, który zdążył uciec z łóżka, stał teraz przy nim i patrzył niepewnie na Jimina, a różowowłosy widząc to zaprosił go obok siebie.

- Hyung? Mógłbym... wręczyć ci drugą część swojego prezentu... na osobności? – zapytał cicho, na co poczułem ukłucie.

I na co mi to całe staranie...

Jeongguk chyba zrozumiał jak to zabrzmiało, bo zaraz podbiegł do mnie i zbliżył usta do mojego ucha, by mi to wyjaśnić. Powiedział, że chce zaśpiewać dla Jimina, ale dwuosobowa widownia to dla niego zbyt wiele.

Kiwnąłem więc głową na znak zgody i opuściłem pomieszczenie, kierując się do salonu, by dać im chwilę.

Jednak ledwo zamknąłem za sobą drzwi, a mój uśmiech zniknął. Położyłem dłoń na sercu, starając się zagłuszyć niepokój, który w nim czułem. Jiminnie chciał, byśmy żyli razem w trójkę. Ale dla mnie póki co to wszystko nadal wyglądało jak Yoongi i Jimin osobno, oraz Jimin i Jeongguk osobno. Starałem się akceptować tego dzieciaka, nawet go lubiłem, a mimo tego... drażniło mnie, że Jiminnie patrzy na niego tak, jak do tej pory tylko na mnie.

Dłuższa chwila minęła nim zostałem ponownie zaproszony do sypialni. Przez ten czas zdążyłem jakoś wygłuszyć negatywne emocje, myśląc już tylko o tym, że to szczęście mojego kurczaczka jest najważniejsze. Tak, „kurczaczek" pozostaje tylko mój.

Kiedy znalazłem się w pomieszczeniu, Jiminnie płakał już w najlepsze, chyba bardzo przejęty występem, którego nie dane mi było posłuchać, dlatego usiadłem obok niego i przytuliłem, całując kilkakrotnie we włosy. Moja dłoń starała się pozbyć niepotrzebnych w tym dniu łez.

- Popracujemy nad twoją pewnością siebie, Jeonggukie, obiecuję – powiedział, śmiejąc się mimo słonych kropel. – Hyung, on... jest cudowny! Jego głos... jest cudowny – zdradził mi zafascynowany tym, wtulając się mocno we mnie.

- Jeonggukie, chodź do nas – poprosiłem, wyciągając do niego wolną rękę. Widziałem jak próbuje wtopić się w ścianę zawstydzony, a nie powinien od nas uciekać.

Nastolatek macał przez chwilę swoje policzki niezdecydowany, ale w końcu podszedł, zajmując wolne miejsce. Jiminnie natychmiast go przytulił i przeczesał mu włosy.

- Podoba ci się, hyung? – zapytał mnie, wskazując na kosmyki Jeongguka. – Chyba mu lepiej w jaśniejszych, prawda?

Uśmiechnąłem się, akurat w tym przyznając mu stuprocentową rację. Dzięki tym jasnym puklom wyglądał lepiej, ale również jeszcze bardziej niewinnie.

- Tak, zauważyłem rano. Naprawdę dobrze wyglądasz, króliczku. Uroczo – wyznałem, mimo wszystko zadowolony z tego. Widziałem w tym starania Jimina o to, by chłopak jak najbardziej pasował do mojego ideału, choć to on sam nim był.

Nastolatek ukrył twarz w ramieniu solenizanta, dziękując mi za komplement.

- Kto się pisze na maraton z moją ulubioną dramą? A później DVD z EXID? – zapytał nagle Jiminnie, ucieszony, przypominając sobie widocznie, że mieliśmy świętować. – Oczywiście jak tylko zjem i ukocham Księżniczkę – dodał, a mały skurczybyk jakby wiedząc, że o nim mowa, zaczął świrować i gryźć moją skarpetkę.

- Chyba muszę pracować... - zacząłem, oczywiście żartobliwym tonem.

Sięgnąłem po tacę, którą któryś z nich przełożył na szafkę nocną i wziąłem ją ponownie na kolana, by palcami zacząć karmić młodszego.

Jeongguk zajął się w tym czasie atakującym mnie potworem, a nasz chłopak wtulił w moje ramiona.

- Dzisiaj jest dzień bez pracy i nauki, hyung – przypomniał mi, biorąc kolejny kęs z moich palców. – O, o! Mogę mieć tym razem dwóch modeli? – zapytał zadowolony ze swojego pomysłu, wplatając palce w moje włosy.

Niedługo po naszym poznaniu pozwalałem mu na eksperymentowanie z moim wyglądem, jednak gdy stwierdził, że w sumie mam dobry styl i dbam o siebie, a poza tym brakuje mi czasu na jego zabiegi, darował mi takie rozrywki. Co nie zmieniało faktu, że znalezienie się w centrum jego uwagi zawsze sprawiało mi przyjemność.

Jeongguk przyniósł Księżniczkę na uda Jimina i bawił się z nią nadal, a ja rozłożyłem ręce w geście poddania.

- Nie mamy wyboru, dzisiaj książę Jiminnie dyktuje warunki.

Śniadanie zniknęło w niecały kwadrans, gdy szczęśliwy różowowłosy miał motywację do wstania z łóżka. Narzucił na siebie szlafrok i pobiegł do swojej toaletki, z której zabrał potrzebne mu rzeczy.

- Elegancko czy... O! – mruczał do siebie, wybierając kolejne urządzenia i kosmetyki, znosząc je następnie na łóżko.

Gdy już zajął się moimi włosami, przyglądałem się zabawie najmłodszego z kociakiem, a gdy zaczęło go interesować co robię, posyłałem mu głupie miny, by trochę go rozbawić, czego solenizant nie widział. Widocznie go to zawstydzało, ale słyszałem też cichy chichot, bardzo przyjemny dla ucha.

Jiminnie stworzył mi na głowie coś, co wyglądało jak sterta wełny. Nie było w sumie złe, jednak swoje dzieło postanowił uświetnić czarnymi, kocimi uszami, które przyniósł ze swojej garderoby.

- Nasz przystojny kotek – powiedział, dając mi buziaka w czoło. Trochę mnie to zawstydzało, bo do tej pory nikt oprócz niego nie widział mnie w takim gadżecie. O stokroć lepiej pasowały one do kurczaczka.

W końcu moje miejsce zajął Jeongguk, który również został uraczony tymi wełniakami, jednak na jego głowie wylądowały szare opadnięte królicze uszy, które pasowały mu wręcz idealnie.

- I uroczy króliczek – podsumował Jiminnie po skończonej pracy, cmokając także jego czoło i dotknął go w nosek. – Weźcie Księżniczkę i proszę mi ładnie pozować – powiedział, każąc nam zająć odpowiednie miejsca na łóżku.

Razem z kotem musieliśmy grzecznie powtarzać pozy, które nam prezentował - najpierw kładąc dłonie na policzkach, potem udając zwierzątka, których opaski nosiliśmy, a na końcu kazał nam się przytulić, co w sumie wyszło dość niezręcznie, bo o ile ja nie miałem z tym większego problemu, o tyle Jeongguk zawstydził się jeszcze bardziej. To chyba spowodowało, że Jiminnie przybliżył się do nas i kolejne zdjęcia robiliśmy już w trójkę. No, czwórkę, bo Księżniczka przecież też się liczy.

Resztę dnia spędziliśmy według dyktanda solenizanta, pozwalając mu najpierw wybawić się z kotkiem, który w końcu miał dość i zasnął... w kuwecie, która stanęła w naszej sypialni. Młodszy zapewniał mnie, że żwirek który kupił pochłonie wszystkie zapachy tego małego potworka, a gdy podrośnie, wyniesie się ten „domek do sikania" do łazienki.

Następnym punktem było oczywiście obejrzenia „Kill Me, Heal Me", które obaj bardzo lubiliśmy. Ale nie daliśmy rady ze wszystkimi odcinkami, przechodząc do DVD z EXID. W międzyczasie zamówiliśmy obiad, bo Jiminnie nie miał zamiaru pozwolić nam opuszczać swojego boku.

Koniec dnia, gdy Jeongguk poszedł już spać, był czasem tylko dla nas, kiedy mogłem poprzez powolny seks, pełen pieszczot i pocałunków, pokazać jak bardzo kocham mojego kurczaczka.

A gdy już leżeliśmy nago pod kołdrą, przytuleni do siebie, myślałem tylko o tym jak bardzo chcę, by Jiminnie już zawsze się uśmiechał tak jak dzisiejszego dnia.



Jungkook:

Doskonale rozumiałem, że hyungowie darzą się miłością, którą pielęgnowali przez całe dwa lata ich związku. Nie miałem im za złe żadnych pocałunków, przytuleń, spędzania razem czasu i... kochania się. Mój młody wiek i niewinne rozumowanie i tak nie pozwalały mi na większe kontakty cielesne, których po prostu się wstydziłem, odrzucając je ze swojego umysłu, jak tylko się w nim pojawiały. W końcu świat był tym teraz wypełniony i czasami trafiałem na jednoznaczne obrazki na Internecie, nie mogąc od tego uciec.

Jiminnie hyung stał się moim prawdziwym aniołem stróżem, dając mi wszystko, za czym tak bardzo tęskniłem. Liczne pocałunki w policzek, którymi wywoływał mój uśmiech, nie pasowały co prawda do opieki, którą kiedyś otrzymywałem. Lecz pomoc w nauce, rozmowa, przytulanie, układanie do snu i przygotowywanie kąpieli, abym nie musiał męczyć się z uszkodzoną ręką pod prysznicem, a także wręczenie Lily, która miała zastępować mi jego towarzystwo, kiedy przebywał na uczelni, z hyungiem lub po prostu spał, były idealnym przykładem brakujących elementów w moim życiu, odebranych mi bez uprzedzenia i zdecydowanie za wcześnie.

Yoongi hyung był równie wspaniały. Potrafił wyjaśnić mi niektóre zjawiska tak, abym nie miał problemów z ich zrozumieniem, martwił się o moją naukę oraz dawał rady odnośnie przyszłości i obecnej edukacji, które starałem się zapamiętywać, uważając go za naprawdę inteligentnego człowieka. Hyung nie mógł być już moim bohaterem, bo stał się chłopakiem i drugim aniołem stróżem. Tak jak poprzednio, lgnąłem do jego dotyku, podpytując Jimin hyunga czy mogę go przytulać. A kiedy już uzyskałem na to pozwolenie, kilka razy byłem bliski wyjścia z taką inicjatywą. Niestety moja nieśmiała natura ostatecznie mi na to nie pozwoliła i cieszyłem się po prostu z naszych rozmów oraz zwykłego spędzania z nim czasu.

Zdążyłem już porozmawiać z rodzicami o przebywaniu u przyjaciół, aby babcia mnie z tym nie uprzedziła. Opowiedziałem im o złamaniu ręki, nie zdradzając jednak okoliczności, w których się to stało. Mama obiecała, że przyśle w tym miesiącu więcej pieniędzy, abym miał na te wizyty kontrolne, oraz zadzwoni do szkoły, wyjaśniając całą sytuację i załatwiając mi dodatkowy tydzień wolnego. Nawet nie dała mi dojść do słowa, by wytłumaczyć, że nie musi już tego robić. Ale nie wykonywałem drugiego telefonu, w obawie o dokładniejsze wypytanie o moich hyungów.

Urodziny Jimin hyung przyniosły mi trochę stresu. Nie chciałem go zawieść jeśli chodzi o prezent. Dlatego od samego poniedziałku aż do środy szukałem idealnego utworu, który mógłbym mu zaprezentować. Starszy mówił mi już kilka razy jak bardzo chciałby usłyszeć mój głos, a jego urodziny były do tego chyba najlepszą okazją. Zaprezentowane „You are my everything" Gummy, ze zmienionymi linijkami odnośnie miłości, wzruszyło go do łez. Ale spodziewałem się takiej reakcji już przez sam tekst piosenki, która opowiadała o moim pojawieniu w życiu hyungów. Dodatkowo postarałem się o stworzenie własnoręcznej kartki urodzinowej, wypisując w niej wszystko co lubię w różowowłosym hyungu. Zaczynając od opiekuńczości i życzliwości, a na ładnym uśmiechu i pięknych oczach kończąc. Takie wyznania kosztowały mnie aż godzinę chowania pod kołdrą i opanowywania zawstydzenia, jednak po ujrzeniu radości hyunga, kiedy otrzymał ów prezent, wiedziałem, że było warto.

Przez większość piątku, po urodzinach księcia Jimin hyunga, znów starałem się nadrabiać zaległości. W ten sam dzień wybraliśmy się również z hyungami do lekarza, lecz tym razem wypłaciłem wcześniej pieniądze, samemu płacąc za wizytę, na której na szczęście nie było młodej pani doktor, przyprawiającej mnie o palpitacje serca.

Następnego dnia, tuż po przebudzeniu, czekałem aż usłyszę, że Yoongi hyung również wstał, bo zazwyczaj budziliśmy się o podobnej porze, do czego przez tyle lat przyzwyczaiłem swój organizm. Jednak tym razem zamiast zwykłych kroków starszego na korytarzu lub otwierania drzwi od sypialni, usłyszałem śpiewane „Sto lat", przy którym uchyliły się drzwi do mojego pokoju, ukazując mi obu hyungów z tacką z jedzeniem i prezentami.

Niczego nie rozumiałem, posyłając im zaskoczone spojrzenie i powoli przenosząc się do pozycji siedzącej.

- Wszystkiego najlepszego, Jeonggukie! – wykrzyknął Jimin hyung, kiedy już zakończyli śpiewanie piosenki. Starszy, choć widocznie zmęczony, brzmiał na podekscytowanego, co na tę godzinę trochę mi do niego nie pasowało.

Przekręciłem lekko głowę, nadal nie wiedząc dlaczego to zrobili.

- Pomyśleliśmy, że skoro nie mogliśmy z tobą świętować urodzin, powinniśmy to nadrobić – wyjaśnił Yoongi hyung, jak zwykle starając się, aby ten niewidzialny pytajnik zniknął znad mojej głowy. – Mamy też prezenty – dodał, pokazując na ręce swojego dongsaeng.

Ta informacja niestety nie zdążyła do mnie jeszcze dotrzeć, bo różowowłosy postanowił wskoczyć na moje łóżku, odkładając trzymane pakunki, by przytulić mnie na przywitanie.

Nadal przyglądałem się zaskoczony Yoongi hyungowi, przetwarzając to wszystko. Dopiero gdy starszy mnie puścił i poczochrał moje włosy, całując w policzek, przeniosłem dłoń na miejsce, w którym przed chwilą znajdowały się jego usta, rumieniąc przy tym i dzięki temu uświadamiając pewną rzecz.

Tak dawno nie spędziłem urodzin z nikim innym oprócz rodziny.

Nie mogłem powstrzymać łez, spuszczając głowę na dół i zaczynając cicho łkać. Jiminnie hyung jako pierwszy objął mnie ręką, głaszcząc równomiernie po plecach i powtarzając cicho moje imię.

- Hyu-hyungowie... hyungowie są... tacy... tacy. – Nie potrafiłem dokończyć tego zdania, bo przez to jedno słowo rozpłakałem się jeszcze bardziej.

Tym razem do pocieszania dołączył drugi hyung, zbliżając się do mojej twarzy i po raz pierwszy... całując mnie w policzek.

Tak jak przy pierwszym pocałunku z Jimin hyungiem, poczułem jak moje serce przyspiesza, kiedy po ciele roznosi się przyjemne ciepło. Nie wiedziałem co zrobić, dlatego pozwoliłem łzom zakryć to całe zawstydzenie.

- Jesteś dla nas bardzo ważny. Jak moglibyśmy postąpić inaczej – oznajmił najstarszy hyung, zaczynając gładzić ręką moje włosy, gdy już starałem się zetrzeć wszystkie łzy, moczące nie tylko moje policzki, ale i koszulkę.

Uśmiechnąłem się, nie chcąc już martwić hyungów moim płaczem. Postanowiłem jakoś im za wszystko podziękować, dlatego wtuliłem się najpierw w Jimin hyunga, będąc już tego nauczony, a następnie odwróciłem się do Yoongi hyunga, by powoli objąć go rękoma i przytulić policzek do jego torsu, czując jak serce znów chce mi wyskoczyć z piersi, nie tylko przez taką bliskość z drugim człowiekiem, a również przez tak odważny gest.

Na szczęście jego ręce objęły mnie mocno, przyciągając jak najbliżej, dzięki czemu rozluźniłem się odrobinę, przymykając na chwilę oczy.

- Nasz malutki promyczek. – Usłyszałem zza pleców, czując jak młodszy hyung znów zaczyna mnie głaskać. – Dziś będzie dzień białej koszulki, twojej ulubionej bluzy i jeansów – dodał, kiedy już puściłem starszego, posyłając mu jeszcze uśmiech.

Wróciłem do poprzedniej pozycji, wycierając oczy i zaschnięte łzy z policzków, w czym zaraz zaczął pomagać mi różowowłosy.

- A baranki? – zapytałem po skończeniu oczyszczania mojej twarzy, pokazując przy tym na włosy. Hyung lubił bawić się w stylistę, dlatego nie chciałem mu odbierać tej radości.

- Jeśli chcesz, to oczywiście mogę ci zrobić, malutki – odpowiedział z uśmiech, na co pokiwałem tylko głową.

Tak jak w urodziny księcia Jimin hyunga, tuż po sięgnięciu po tackę z szafki nocnej, którą musiał tam odłożyć czarnowłosy, młodszy hyung rozpoczął karmienie mojej osoby, za każdy kęs otrzymując ciche podziękowania.

Prezenty, które otrzymałem, naprawdę mnie zaskoczyły. Case z Iron Manem od Yoongi hyunga od razu został założony na mój telefon. Nie sądziłem, że starszy zapamięta ten jeden, niewielki szczególik, o którym zaledwie napomknąłem w naszej rozmowie. Najwyraźniej naprawdę mnie słuchał, przez co zrobiło mi się naprawdę miło.

Dodatkowo w paczce od czarnowłosego znajdowały się słuchawki nauszne, bezprzewodowe, w moim ulubionym czerwonym kolorze. Natomiast Jimin hyung wręczył mi skarb, którego podczas zakupu albumu niestety nie zdobyłem – photocard z Lisą! A oprócz mojej UB otrzymałem uroczą maskę z pyszczkiem misia oraz koszulkę z Blackpink.

Wyściskałem ich za te wszystkie podarunki i całą inicjatywę, znów nie mogąc powstrzymać łez. Jednak wiedziałem, że największym prezentem, który mi wręczyli okrągły tydzień temu, była opieka i miłość.

O dziwo, to miłe rozpoczęcie dnia, nie należało do jedynej atrakcji czekającej nas tej soboty. Po szybkiej kąpieli, ubraniu w uprasowaną przez Jimin hyunga koszulkę z Blackpink i ukręceniu mi baranków, pojechaliśmy do parku rozrywki. Nie mogłem się nacieszyć wszystkimi atrakcjami, mając pozwolenie na wybieranie tych, które najbardziej mi się spodobały i dodatkowo nie uszkodzą mojej ręki. Yoongi hyung kupował nam dużo jedzenia i słodyczy, choć do mojego żołądka nie potrafiło się zmieścić ich zbyt wiele. A Jiminnie hyung zajął się uwiecznianiem wszystkiego na zdjęciach, publikując niektóre fotografie na swoim Instagramie, który śledziłem już od kilku dni, tak samo jak jego Twittera.

Po powrocie wszyscy byliśmy bardzo zmęczeni. Starsi pozwolili mi pierwszemu skorzystać z łazienki. A kiedy po umyciu ustąpiłem pomieszczenia Jimin hyungowi, poszedłem raz jeszcze podziękować Yoongi hyungowi za cały ten dzień, wiedząc, że różowowłosy ułoży mnie zaraz do snu i będę miał okazję z nim porozmawiać.

Akurat po dwudziestu minutach słuchania muzyki, układałem swoje ubrania w szafce, gdy zobaczyłem jak Jimin hyung przekracza w końcu próg mojego pokoju, ubrany w swoją standardową, satynową piżamę, naprawdę przyjemną w dotyku.

Starszy podszedł do mnie, posyłając uśmiech i zaczynając pomagać ze składaniem rzeczy.

- Będziemy dzisiaj spać razem, Jeonggukie. Chcesz? – zapytał, przechodząc tuż za mnie, by objąć moje ciało od tyłu, a swoim pytaniem wywołać zaskoczenie.

- Hyu-hyung przecież... - zacząłem, zamykając już szafkę i odwracając się do niego.

- To twój dzień. Chcemy, żebyś był szczęśliwy, promyczku – wyjaśnił, a mój umysł od razu zaczął analizować jego słowa.

- „Chcemy", hyung? – powtórzyłem. – Czyli Yoongi hyung się...

- Tak, sam to zaproponował, króliczku – odpowiedział z uśmiechem, znów nie pozwalając dokończyć mi zdania.

Zanim cokolwiek dodałem, złączył już nasze dłonie, zaczynają prowadzić w stronę łóżka. Zatrzymałem go jednak tuż przed nim, nadal starając się zrozumieć tę sytuację.

Yoongi hyung będzie smutny... Poza tym... jest też... moim chłopakiem... Ale może...?

- Yoongi hyung... nie chce ze mną... spać? – zapytałem cicho, trochę obawiając się odpowiedzi na to pytanie, dlatego utkwiłem wzrok w podłodze.

- To nie tak, Jeonggukie. Widzi, że jesteśmy bliżej i uznał, że tak będzie dla ciebie bardziej komfortowo.

- A... możemy spać... we... trójkę? – wyszeptałem, znów nie będąc pewnym czy ta propozycja spotka się z aprobatą starszych.

- Chyba... tak. Chodź, zapytamy hyunga – zadecydował, złączając nasze palce i zaczynając prowadzić mnie prosto do swojej i Yoongi hyunga sypialni, w której nie bywałem zbyt często.

Usiedliśmy na ich łóżku, grzecznie czekając aż czarnowłosy wyjdzie z łazienki. A podczas tych kilku minut po prostu się przytulaliśmy, zbyt zmęczeni na chociażby zabawę z psotną Księżniczką.

- Hyung? – Głos różowowłosego wybudził mnie z półsnu, sprawiając, że odsunąłem się od niego, aby spojrzeć na osobę, do której się zwrócił. – Bo Jeonggukie nie chce ze mną spać... Chce abyśmy obaj z nim spali – wyjaśnił, a tuż po jego słowach, zaskoczony Yoongi hyung zaczął się przyglądać naszej dwójce.

- Oh... - powiedział tylko, zaraz się jednak uśmiechając. – No to już pod kołdrę, bo zmarzniecie, aniołki – poprosił, lecz ja nie bardzo wiedziałem co zrobić, patrząc na Jimin hyunga i czekając na jego decyzję.

Starszy zaproponował, abym leżał po środku, mogąc w ten sposób wtulić się w Yoongi hyunga, kiedy różowowłosy obejmie mnie od tyłu. Dodał, że dzięki temu będę chroniony przed wszystkimi „demonami", nawiedzającymi mnie właśnie w nocy, na co odpowiedziałem mu jedynie uśmiechem, kładąc już w wyznaczonym miejscu.

- Postaramy cię jutro nie zbudzić – powiedział najstarszy hyung tuż po znalezieniu obok mnie.

Tym razem postanowiłem wyjść z inicjatywą, starając wtulić w jego bok, dzięki czemu zaraz zostałem objęty. Dodatkowe przytulenie przez Jimin hyunga wywołało mój szeroki uśmiech, ukryty w koszulce Yoongi hyunga. Byłem naprawdę szczęśliwy po daniu mi możliwości dołączenia do ich świata. Zaczynałem się przywiązywać do ich obu i powoli nie wyobrażałem nagłego utracenia z nimi kontaktu.

- Jesteście strasznie dziwni... Jak można wstawać tak wcześnie? Ja odsypiam jutro do trzynastej – odpowiedział zadowolony różowowłosy, choć ja znowu nie rozumiałem jak można wstawać tak późno i przez to rozbijać sobie cały dzień.

Najstarszy zaśmiał się na te słowa, zaraz życząc nam dobrej nocy, która tym razem na pewno taka będzie. Wolna od zmartwień, niepokoju oraz samotności.



Yoongi:

Mijały dni, tygodnie, a nowa sytuacja w naszym mieszkaniu zaczęła powoli się normować. Moje starania o normalne życie i dogadanie się z Jeonggukie'm kosztowały mnie wiele nerwów, nieprzespanych nocy w gabinecie oraz łez, których żaden z nich nie widział. Starałem się jednak z całego serca, tłumacząc sobie, że tak będzie dla nas najlepiej.

By odreagować, codziennie przez niemal dwa miesiące, musiałem wychodzić z samego rana, aby trochę pobiegać, oczyszczając w ten sposób umysł. Jimin wziął to za jakiś mój szalony pomysł, bo dla niego wstawanie bez powodu o szóstej rano było niczym wyprawa w kosmos, ale to naprawdę mi pomogło. Takie zachowanie przyniosło odpowiednie rezultaty, zresztą dość widoczne, bo naprawdę zacząłem się zakochiwać w młodszym. Jednak Jimin i ja okazywaliśmy mu swoją miłość w inny sposób, w dodatku różowowłosy był królikowi bliższy wiekiem, dlatego czułem czasem, że jestem tym mniej ważnym. Ale i to udało mi się wyprzeć z umysłu. Może i okłamywałem sam siebie w tym wszystkim, ale uczucie, którym obdarzyłem Jeongguka było jak najbardziej prawdziwe. Choć Jiminnie długi czas pozostawał moim oczkiem w głowie i jego szczęście było dla mnie priorytetem, to on także bardzo się dla mnie starał, chociażby spełniając moje fantazje w łóżku - zakładając urocze ubrania i dodatki. A teraz obaj musieliśmy ogłosić „zawieszenie broni", gdyż obecność Jeongguka sprawiała, że zachowaliśmy się jak rodzice - kochaliśmy się tylko, gdy Jimin wcześniej wrócił z uczelni niż Jeonggukie ze szkoły. A to było naprawdę niewiele, w dodatku każdy stosunek miał miejsce w gabinecie i bez użycia naszych pochowanych gadżetów, co zaczynało być nudne. Musieliśmy również ograniczyć nasze pikantne rozmowy, a po spóźnionych urodzinach króliczka została mi także odebrana możliwość sypiania co noc z Jiminem w objęciach. Pomimo tego, wszystkie negatywne uczucia starałem się wyciszyć i zastępowałem je miłością do tej dwójki, więc z czasem nie przeszkadzało mi to już, a nawet cieszyłem się, gdy mogłem spędzać czas z Jeonggukiem.

Naturalnie życie toczyło się dalej i musieliśmy załatwić też dużo kwestii formalnych, jak na przykład tę, że Jeonggukie zamieszkał teraz z nami. Jego rodzice nie mieli pojęcia o naszym układzie, zresztą podobnie jak moi czy Jimina. W końcu który rodzic by zrozumiał, że jego szalone dziecko postanowiło żyć w związku z dwoma osobami? Jednak uzyskanie zgody rodziców najmłodszego było niczym z problemem, który musiałem rozwiązać w kwestii finansów. Do tej pory jakoś sobie radziliśmy w dwójkę z mojej pensji i kieszonkowego jakie dostawał Jiminnie, ale teraz miała być nas już trójka. Dlatego zwołałem aniołki na naradę i wyjaśniłem, że musimy wprowadzić jakieś zasady korzystania ze wspólnych pieniędzy. Na szczęście okazało się, że rodzice Jeongguka też dają mu sporo pieniędzy, dlatego nastąpił prosty podział - obaj za swoje kieszonkowe mieli kupować sobie ubrania, kosmetyki i inne potrzebne im artykuły, a z mojej pensji szło na rachunki, jedzenie, jakieś ubrania dla mnie i sporadycznie - przyjemności dla młodszych. Jeongguk zresztą poprosił, bym to ja zajął się teraz pilnowaniem jego konta. Z przykrością musiałem odwołać zimowy wyjazd, na który czekał Jiminnie, wiedząc, że nastolatek nie może wtedy z nami nigdzie pojechać ze względu na szkołę, ale obiecałem, iż na wakacje wybierzemy się całą trójką na Jeju, by jakoś to zrekompensować.

Z innych przyziemnych spraw mogliśmy się cieszyć tym, że nasz króliczek mógł się pozbyć gipsu, dzięki czemu odzyskał sprawność w obu rękach. Do SOPA wrócił co prawda dużo wcześniej, by nie piętrzyły mu się zaległości. Ku mojemu zdumieniu zaczął opowiadać o tym co dzieje się w szkole. Dowiedziałem się też czegoś więcej o jego dobrym koledze Mingyu, od którego dostawał notatki po „wypadku". Wydawał się całkiem sympatyczny, ale w najbliższym czasie raczej nie dane mi będzie go poznać, gdyż chłopcy nie trzymali się aż tak blisko, by tamten wiedział o naszym układzie.

W zupełnie innej sytuacji byli znajomi Jimina, którzy na bieżąco byli informowani o tym, co się u nas dzieje. Zwłaszcza osoba, za którą szczerze nie przepadałem, tak samo jak kurczaczek za Hoseokiem. Mianowicie chodziło o Hyungsika - najlepszego przyjaciela naszej gwiazdy. Chłopak nawet nas raz odwiedził, by na własne oczy przekonać się czy faktycznie żyjemy w trójkącie. Zaczął komentować jak bardzo zazdrości swojemu BFF, lub żartował na temat tego, że może weźmiemy jeszcze jego do „spółki". Jednak o mało nie rozwaliłem mu na głowie całej naszej zastawy, gdy zapytał Jimina czy po prostu nie chodzi o to, że seks ze mną zrobił się już zbyt nudny i potrzebował kogoś nowego. Wtedy nie wytrzymałem i wyszedłem pobiegać, a po powrocie młodszy przepraszał mnie za przyjaciela, tłumacząc, że to miał być tylko niewinny żart. Nie uratowało to jednak jego pośladków przed karą, gdy następnego dnia Jeonggukie poszedł do szkoły, a ja przymusowo zwolniłem różowowłosego z pierwszych zajęć.

Wraz z upływem czasu zbliżał się koniec roku, czyli także święta. Żaden z nas nie był chrześcijaninem, ale spędzanie tego wieczoru razem przy choince, w ciepłych swetrach, z kubkami gorącego kakao i prezentami, było bardzo miłym przeżyciem, nawet jeśli teoretycznie mogliśmy to robić codziennie.

Wstaliśmy trochę później niż zwykle, a po śniadaniu pojechaliśmy do sklepów, by zrobić zakupy. Z racji końca roku było dużo przecen, dlatego zaopatrzyliśmy naszą lodówkę i szafki, a po powrocie ugotowaliśmy duży obiad.

Od kilku dni byłem w doskonałym humorze, gdyż projekt, który przez ostatnie tygodnie realizowałem, wszedł w kolejny etap i moja praca została wynagrodzona. Zgodnie z oczekiwaniem załapałem się także na premię, dzięki czemu nasz budżet się powiększył i mogłem odłożyć trochę na wakacje z młodszymi. Oczywiście moje samopoczucie przełożyło się na to, że moi chłopcy ciągle byli przytulani i całowani we włosy lub policzki. Dopiero gdy zaszło słońce usiedliśmy przy choince. Jimin zadbał o odpowiedni ubiór dla nas wszystkich, więc mieliśmy na sobie koszule w świątecznych barwach oraz ułożone włosy, a Jikooki - jak czasem się nazywali - dodatkowo opaski z rogami reniferów i małą elfią czapeczką po środku. Cieszyłem się również, bo za sprawą sztuczek naszego prywatnego stylisty, Jeonggukie znów miał rozjaśnione włosy, na co nie mógł sobie pozwolić na co dzień przez szkołę.

Po wypiciu kakao, młodsi bawili się z Księżniczką jej nowymi zabawkami, a ja przyglądałem się im z uśmiechem, rozmyślając o mijającym roku i zmianach jakie wniósł w moje życie.

W pewnym momencie chłopcy zauważyli, że kotka zaczyna szukać kąta do załatwienia swoich potrzeb, dlatego Jeongguk wziął ją i zaniósł do kuwety, a Jiminnie pozbawiony towarzystwa zajął miejsce przy mnie, wtulając się w mój bok. Chętnie go objąłem, przybliżając maksymalnie do siebie.

- Jesteś szczęśliwy, hyung? – zapytał cicho, łącząc nasze palce i oparł głowę na moim barku, by móc na mnie patrzeć.

- Pomyślmy. Mam pracę, którą uwielbiam oraz mieszkanie, w którym się dobrze czuję. A co najważniejsze - mam dwóch wspaniałych chłopaków, którzy każdego dnia sprawiają mi radość swoją obecnością. Myślę, że to dobra definicja szczęścia – powiedziałem spokojnie, posyłając mu szczery uśmiech.

- No. Czekałem aż o nas wspomnisz, hyung – stwierdził z cichym śmiechem. – Myślisz... że to dobry czas, aby podarować Jeonggukiemu coś więcej niż pocałunki w policzek albo czoło? – szepnął niespodziewanie. Takie pytanie trochę mnie zaskoczyło, gdyż szczerze nie wiedziałem co powiedzieć.

- Też chciałbym mu podarować normalny pocałunek – przyznałem. – Ale obawiam się, że po pierwszym tak się zawstydzi, że drugiego nie będzie możliwości mu dać.

- Hmmmm... masz rację, hyung – zgodził się i zamyślił, a w tym czasie wrócił nastolatek. Widząc nas razem, odłożył Księżniczkę i usiadł po mojej drugiej stronie, również przytulając się do mnie. – To może ty hyung pierwszy, a ja zrobię to sposobem? – zaproponował Jiminnie jak gdyby nigdy nic.

- Ja? Nie sądzisz, że ty powinieneś...? W końcu to wszystko... - zacząłem, nie będąc pewien takiego rozwiązania. Nie chciałem źle dobrać słów, gdyż określenie „to przez ciebie" zabrzmiałoby okropnie. Wiedziałem, że mimo niedomówienia, młodszy mnie zrozumie.

- Ja rozpocząłem? – dokończył moją myśl. – Ale teraz jesteśmy na równi, hyung. A ty, gdybyś był drugi, byłbyś znowu zbyt delikatny i przez to nic nie wyjdzie.

Odwróciłem się niepewnie do Jeongguka, by zobaczyć jak on reaguje na tę rozmowę, której miał prawo nie rozumieć. Wyglądał na wystraszonego, dlatego zacząłem delikatnie gładzić jego ramię, by go uspokoić.

- Doktorze Jiminnie, nasz pacjent chyba będzie miał przez nas zawał. Przyda się znieczulenie – spróbowałem zażartować, całując jeszcze czoło naszego królika.

- Znie-znieczulenie? – Chyba nie do końca mi się to udało, gdyż młodszy otworzył oczy jeszcze szerzej.

- Tak, Jeonggukie. Muszę cię ukąsić jak wąż, aby je zaaplikować. – Podłapał natychmiast Jimin, przesuwając się do nastolatka, którego lekko ugryzł w ramię.

Najmłodszy dopiero po chwili załapał, że z nim żartujemy, przez co roześmiał się z opóźnieniem.

- Skoro Jimin hyung jest lekarzem... To Yoongi hyung pielęgniarką? – zapytał, patrząc na mnie rozbawiony.

- Ja ci dam pielęgniarkę. – Oburzyłem się i natychmiast zacząłem łaskotać tego niedobrego dzieciaka. – Ja ci zaraz zaaplikuję znieczulenie.

Mój atak trwał tak długo, aż roześmiany Jeongguk nie leżał na dywanie wijąc się ze śmiechu. Zawisłem wtedy nad nim i działając pod wpływem chwili, pochyliłem się, by móc złączyć z nim usta. Ten pocałunek był naprawdę krótki i poczułem się trochę dziwnie dotykając innych ust niż tych pełnych Jimina. Jednak wywołało to pozytywne uczucie, przez które poczułem lekkie wypieki na policzkach.

- Ostrzegałem – powiedziałem cicho, prostując się już.

Sytuację wykorzystał także różowowłosy, gdyż pomógł się podnieść sparaliżowanemu Jeonggukowi i wziął go w swoje ramiona.

- Co powiesz na DWA pierwsze pocałunki, Jeonggukie? – zapytał, ale nie miał zamiaru czekać na zgodę, gdyż od razu pocałował go delikatnie.

Dzieciak nie mógł chyba wyjść z szoku przez nasze działanie, gdyż jedyną reakcją z jego strony było położenie dłoni na usta, jakby bał się, że możemy to zrobić jeszcze raz. Jednak Jiminnie nie zwracał na to uwagi, przysuwając się z nim do mnie, byśmy mogli zamknąć go w uścisku.

- Teraz jestem jeszcze szczęśliwszy, że was mam – wyznałem cicho, naprawdę odnajdując w tej sytuacji źródło radości.

- Chciałem... chciałem zaśpiewać hyungom... jakąś piosenkę świąteczną... ale... teraz widzę... że już mi nic z tego nie wyjdzie... - stwierdził cicho nastolatek, przez co się roześmiałem.

- Oj, Jeonggukie... To może czas na wasze prezenty?

- Tak! – Kurczaczek natychmiast podłapał pomysł i pobiegł do paczek pod choinką, ale zaraz zawrócił i pognał do naszej sypialni, z której przyniósł czapkę świętego Mikołaja. – Hyung jest najstarszy, musi być Mikołajem – zadecydował, zakładając ją na moją głowę. – My, jako elfy, możemy tylko pomagać, a nie wręczać – dodał, siadając obok Jeongguka, którego chyba też ucieszyła ta zabawa. Przeniosłem się na kanapę, by było mi wygodniej i uśmiechnąłem się do nich, wczuwając zaraz w przydzieloną mi rolę.

- Pierwsze grzeczne dziecko na liście – zacząłem, udając, że próbuję je sobie przypomnieć. – To chyba Jeon Jeonggukie. Jest tu gdzieś? Zapraszam do Mikołaja. Elfie Jiminnie, podasz mi prezenty dla niego?

Najmłodszy z pięknym uśmiechem podszedł do mnie, a kurczaczek przyniósł w tym czasie dwie paczki dla chłopaka.

- Jeon Jeonggukie, zapraszam na kolana do Mikołaja, elf zrobi wam zdjęcie – zakomunikował różowowłosy, wyjmując telefon z kieszeni. Króliczek zajął wskazane mu miejsce, a ja objąłem go w pasie, pozując razem z nim.

Już nie było między nami niezręczności jak w czasie urodzin Jimina.

- No kochanie, co przygotowałeś dla Mikołaja, by podziękować za prezenty? – zapytałem, skupiając się na dzieciaku.

On spuścił głowę i złączył łapki, widocznie nie wiedząc jeszcze co ma powiedzieć. Zaraz jednak uśmiechnął się nieśmiało i wtulił we mnie na moment.

- Piosenkę? – szepnął.

- Bardzo chętnie posłucham – przyznałem zadowolony, gdyż do tej pory nie miałem ku temu okazji.

Jiminnie znalazł się przy nas w mgnieniu oka, a nasz artysta wziął głęboki oddech, szukając czegoś w telefonie.

Po chwili z głośnika urządzenia poleciał podkład, a najmłodszy zaczął śpiewać, zamykając wcześniej oczy. Utwór TTS „Dear Santa" wywołał na mnie tak ogromne wrażenie, że aż rozchyliłem usta zdumiony. Nie sądziłem, iż ten dzieciak ma aż tak piękny głos.

Zmienił co prawda słowa w pierwszej części piosenki i zamiast o słabości w całym roku, wspomniał tylko o pierwszej połowie.

Nie mogłem się nacieszyć tym śpiewem, dlatego gdy zakończył, musiałem go o coś poprosić.

- Jeonggukie, obiecaj, że będziesz pielęgnował tę umiejętność i nadal się rozwijał, dobrze?

- T-tak, panie Mikołaju – powiedział z uśmiechem, wtulając się we mnie przy głośnych brawach Jimina. Dopiero po dłuższej chwili opuścił moje kolana, pozwalając nam przejść do następnego dziecka. Tym razem - niegrzecznego.



Jimin:

Słuchanie śpiewu Jeonggukiego znów poruszyło nie tylko moje serce, ale i duszę. Jego głos należał do tych anielskich, potrafiących idealnie dopasować się do tematyki piosenki i oddających przy tym odpowiednie emocje. To był pierwszy raz, gdy odważył się zaprezentować jakiś utwór Yoongiemu, dlatego byłem z niego naprawdę dumny. Bo tak jak mu obiecałem trzy miesiące temu – ćwiczyliśmy jego pewność siebie. A żeby nie oberwać od hyunga po uszach za moje metody, nie chwaliłem się tym zbytnio, po cichaczu wyciągając Jeongguka do Hongdae i stopniowo nakłaniając go do krótkich występów. I tak oto po trzech wyjściach i licznych ćwiczeniach w mieszkaniu, kiedy nasz hyung był w pracy, chłopak powoli przełamywał się nie tylko do śpiewania na lekcjach muzyki, a również do ukazania swojego talentu Yoongiemu. Jego opinia liczyła się teraz najbardziej, dlatego tak bardzo się tego obawiał.

Cały pomysł na wspólne święta z naszą Księżniczką i podarowanie Jeonggukiemu największego prezentu, jakim był jego pierwszy pocałunek, radowały moje serce. Wszystkie zmiany jakie zaszły w naszym życiu tak bardzo mnie uszczęśliwiały, że po raz kolejny mogłem się nazywać najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Yoongi chyba powoli zakochiwał się w naszym promyku, nawet jeśli Jeon nie dawał mu tego, co otrzymywał ode mnie już od samego początku naszego związku. Jednak obaj zdawaliśmy sobie sprawę z wieku Jeongguka i jego niewinności, której nie chcieliśmy jeszcze naruszać, czekając aż sam wyrazi chęć, albo chociaż zainteresowanie sprawami dorosłych, z niczym na niego nie naciskając. Mnie wystarczał jedynie jego uśmiech i kochane słówka, którymi obdarowywał nas od czasu do czasu, oraz od dzisiaj – jego małe, słodkie usteczka, wywołujące u mnie podobne uczucia jak pocałunki z hyungiem.

Kiedy po zaprezentowaniu piosenki, nasze słonko uciekło z kolan Yoongiego, już nie mogłem się doczekać aż zostanę wywołany.

No, hyung, jak mocno zamierzasz mnie zbić przy następnej okazji, kiedy pokażę ci to, co przygotowałem?

Uśmiechnąłem się do własnych myśli, pozostając głową na kanapie i siadając jak tylko starszy kontynuował granie swojej roli Świętego Mikołaja.

- No dobrze, lista grzecznych zakończona, teraz przechodzimy do tych niegrzecznych dzieci – oznajmił, na co miałem ochotę jak najszybciej się do niego wyrwać. – Gdzie jest największy diabełek z tej listy - Park Jiminnie? Elfie Jeonggukie, proszę dać te rózgi zapakowane dla niego – dokończył z uśmiechem, posyłając mi zbereźny uśmieszek, który miałem nadzieję, że nie dotarł do króliczka.

W jednej chwili przysunąłem się do jego nóg, obejmując tę lewą i uśmiechając do niego z dołu. Uwielbiałem znajdować się w takiej pozycji i hyung dobrze o tym wiedział, władając całym moim ciałem i robiąc mi co tylko chciał...

Nie, Jimin, spokojnie, ogarnij myśli, nie macie czasu na seks.

To przybycie Jeonggukiego z jedną z zabawek dla Księżniczki, odwróciło naszą uwagę od swoich oczu i uśmiechów. Chłopiec trzymał długi kijek, wręczając go starszemu, kiedy staraliśmy się ukryć zaskoczenie.

- Proszę, panie Mikołaju – powiedział jak gdyby nigdy nic.

Już widzę te jego dziewiętnaście lat za kilka dni...

- No, Jiminnie, jak masz zamiar przeprosić za cały rok niesłuchania Yoongi hyunga? – zapytał obecny władca pseudo rózgi, czym od razu się zainteresowałem. – Pisał mi w liście, że nie chciałeś kupić nowej sukienki, a zamiast tego wybrałeś nową koszulkę – dodał, przywołując sytuację z wakacji, o której najlepiej powinien zapomnieć. Bo tak jak w łóżku byłem perfekcyjnym uległym, tak na co dzień... nie zawsze go słuchałem, szczególnie w kwestii ubrań.

- Skoro grzeczni chłopcy śpiewają... to może ja zatańczę? – zaproponowałem, już samym spojrzeniem dając starszemu znać jaki taniec mam na myśli. – Tylko elf Jeonggukie musi zasłonić oczka...

- Hyung. Za kilka dni będę miał dziewiętnaście lat. Jestem już duży – oburzył się natychmiast wspomniany osobnik, na co razem z Yoongim popatrzyliśmy na niego zaskoczeni, tym razem kompletnie tego nie kryjąc.

Jeonggukie... ty chyba nie wiesz jak to będzie wyglądać... Naprawdę, uwierz, nie chcesz tego.

- A masz wykupioną wejściówkę na występ, elfie Jeonggukie? Kosztuje ona pocałowanie Mikołaja i elfa Jimina. W usta – podkreślił starszy, ratując nas tym niewielkim szantażem.

Króliczek spuścił głowę, widocznie smutny, co już łamało mi serce. Lecz wiedziałem, że to dla jego dobra i nie mogę nic zrobić, aby umożliwić mu oglądanie występu.

- Pójdę do sań po resztę prezentów dla dzieci – wyszeptał tylko, widocznie utrzymując cały nasz koncept zabawy w elfy i Mikołaja. Wstał zaraz po tym, biorąc Księżniczkę na ręce i kierując się do sypialni.

Popatrzyłem za nim, będąc trochę smutny, lecz doskonale rozumiałem, że to dla jego dobra i zdrowia psychicznego.

- Zrobię to szybko, panie Mikołaju, bo elf Jeonggukie jest za słodki, aby się smucić – oznajmiłem, odganiając już od siebie wszystkie zbędne myśli, by na chwilę skupić się tylko na hyungu.

Posłałem mu niewielki uśmiech, jeszcze ten niewinny, jednak w ciągu sekundy przekształcając go na całkowicie wulgarny, pokazujący jak bardzo go pragnę - nie tylko w tej chwili, ale już odkąd wstałem. Ograniczanie seksu było dla nas obu niezwykle uciążliwe, lecz czego nie zrobi się z miłości...

Odsunąłem się od niego, podnosząc na klęczki i od razu rozchylając nogi. Miałem ochotę zacząć rozpinać przed nim koszulę i najlepiej oddać się mu na naszej kanapie, jednak jak najszybciej odrzuciłem takie fantazje, ponownie skupiając tylko na zwykłym tańcu.

Wyciągnąłem na szybko telefon, wyszukując na Youtube jakąś muzykę erotyczną i włączyłem ją tak, aby nie doleciała do uszu Jeonggukiego. A tuż po odłożeniu urządzenia na kanapę obok hyunga, rozpocząłem poruszanie swoim ciałem, posyłając przy tym starszemu kilka jego ulubionych, seksownych min. Moje ręce zaczęły błądzić po koszuli, specjalnie nie zahaczając o dolne partie, abym nie skończył ze wzwodem, niewskazanym na dalsze świętowanie dzisiejszego dnia.

Krótkie uwodzenie tańcem zakończyłem równie niegrzecznym zbliżeniem na rękach i nogach do starszego, chwytając za jego kolana i rozsuwając je jednym ruchem. Moje zęby ugryzły lekko jego udo, a usta zaraz pocałowały krocze. Nie mogłem się powstrzymać przed choćby posmakowaniem jego ust, dlatego uniosłem się na jego nogach do góry, siadając mu na kolanach i złączając nasze wargi.

Krótki, choć namiętny pocałunek, przypomniał nam jak bardzo za tym tęsknimy. Tylko myśl o smutnym Jeonggukie'm, pozwoliła mi oderwać się od ust Yoongiego, wywołując tym samym zawód u naszej dwójki.

- Jiminnie... i jak ja mam teraz spokojnie pójść spać? – zapytał, wzdychając tęsknie, kiedy patrzyliśmy w swoje oczy. – Idź po naszego małego elfika – poprosił już, gładząc jeszcze moje boki.

Cmoknąłem go w policzek, wstając tuż po tym i kierując się do sypialni. Jeonggukie bawił się z naszą kociczką przy jej domku połączonym z drapakiem, na który po małym przemeblowaniu znaleźliśmy miejsce. Od razu złapałem go pod pachami, unosząc w ten sposób i wywołując tym dodatkowo śliczny chichot, bo jego ciało było naprawdę delikatne.

- Wskakuj na barana, piękności – poprosiłem, schylając się trochę, aby mu to umożliwić. Nawet pomimo mieszkania z nami już trzy miesiące, chłopiec nie przybrał zbyt wiele na wadze, chyba mając po prostu taką przemianę materii, z czego z jednej strony się cieszyłem, bo mogłem go nosić na rękach i traktować jak prawdziwą porcelanową laleczkę, a z drugiej trochę martwiłem, bo chłopcy w jego wieku nie ważyli tyle co moja Hani.

Jeonggukie chętnie przeniósł się na moje plecy, oplatając mnie rękami i nogami. Złapałem jeszcze Księżniczkę, po czym przeszliśmy już z powrotem do salonu. Młodszy został usadzony na kanapie, a kociak wylądował na dywanie, bym na spokojnie mógł powrócić na swoje ulubione miejsce przy nodze Yoongiego.

- Prezenty, panie Mikołaju! – przypomniałem, czekając również na swoje pakuneczki.

Nasz elfik widocznie nie wiedział czy powinien mi je wręczyć, dlatego patrzył pytająco na hyunga, czekając na jego werdykt.

- Zasłużył – oznajmił z uśmiechem, zaraz oczywiście otrzymując moje dość spore prezenty, które zostały mi w końcu wręczone.

Przytuliłem je do siebie, na szybko przenosząc się na kolana starszego i prosząc Jeonggukiego o zrobienie nam zdjęcia, po którym usiadłem już na kanapie, odkładając na razie pakunki.

- A Mikołaj Yoongi hyung był grzeczny? Czy rózga? – Zaśmiałem się, chwytając za zabawkę, którą wcześniej przyniósł króliczek, teraz mogąc pogrozić równie rozbawionemu hyungowi.

- To już moje elfy muszą zadecydować – powiedział, rozkładając ręce i zaraz będąc zaatakowanym przez Jeonggukiego, który mocno go przytulił.

- Był – stwierdził króliczek, słyszalnie uradowany.

- A ja uważam, że powinien zaprezentować coś elfom – oznajmiłem, czekając na decyzję Yoongiego.

- Czy moje elfy mają jakieś specjalne życzenie? Czy po prostu mam się rozebrać? – zażartował, co oczywiście mnie rozbawiło, choć zawstydzonego króliczka nie bardzo.

- Chcemy... rysunek! Całej naszej trójki... z Księżniczką oczywiście – zaproponowałem, aby uratować biedne uszka naszego niewinnego chłopczyka. Nie mogłem się powstrzymać przed odwróceniem do śpiącego już kocia, biorąc ją na ręce i całując w główkę.

- Przynieś mi w takim razie blok, Jiminnie, proszę. I okulary. – Usłyszałem, widząc jak Yoongi zmienia odrobinę swoją pozycję, na jakąś bardziej komfortową, kiedy Jeonggukie dobiegł już do mnie, aby przejąć Księżniczkę. – Ale ostrzegam, że to potrwa – dodał, na co kiwnąłem głową, wstając i kierując do gabinetu starszego, w którym zawsze trzymał takie rzeczy.

Musiałem w tej chwili stwierdzić, że byliśmy naprawdę utalentowaną rodziną. Jeonggukie posiadał piękny głos. Yoongi wspaniale rysował. A ja... miałem najlepszy gust na świecie!

Uśmiechnąłem się, po chwili wracając już do moich kochanych skarbów. A gdy tylko założyłem większemu z nich seksowne okularki, podając też blok i ołówek, pobiegłem zaświecić główne światło, aby miał lepszą widoczność. Wziąłem jeszcze Jeonggukiego na ręce, zabierając z kanapy, by nie przeszkadzał naszemu artyście.

Z braku lepszego zajęcia rozpoczęliśmy rozmowę o obecnej sytuacji na rynku muzycznym. Byliśmy wierni swoim fandomom oraz zespołom, jednak nie ograniczaliśmy się do słuchania tylko ich, chętnie wymieniając opiniami o innych girlsbandach i sporadycznie – boysbandach.

Nasze rozmowy szybko obrały trochę inny tor, szczególnie gdy przysunęliśmy dywanik pod choinkę, kładąc na nim i przytulając do siebie.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Yoongi hyung wracał wtedy ze szkolenia, nasz promyczku. Nie tylko cię uratował, ale także wprowadził do naszego życia więcej radości – powiedziałem, łapiąc za jeden z jego policzków, tarmosząc go lekko.

- Hyung mnie na początku nie lubił... - przyznał zaraz smutno, co lekko mnie zaskoczyło.

Zerknąłem na szybko na Yoongiego, na szczęście pochłoniętego tworzeniem rysunku, dlatego powiedziałem szeptem:

- Bo kiedy kogoś kocham, jestem o niego zazdrosny... i wtedy zaczynam walczyć z konkurencją. Dlatego niech lepiej Mingyu trzyma ręce przy sobie.

- Czyli... - Jeonggukie od razu zrozumiał co mam na myśli, jednak to nie była jeszcze pora na takie wyznania, szczególnie tylko z mojej strony.

- Ćśśśś. Wrócimy do tej rozmowy – obiecałem, głaszcząc jeden z jego rumieńców i całując go w drugi, gorący policzek.

Już nie schodziłem na tak poważne tematy, bardziej starając się zabawiać młodszego lub po prostu tuląc do siebie. Kiedy jednak po około czterdziestu minutach znudziło nas to siedzenie, poszliśmy poszaleć z Księżniczką po korytarzu i pokojach, ganiając się we trójkę. Lecz kociczka zaraz się męczyła taką zabawą. Zresztą, Jeonggukie za szybko biegał, dlatego i ja się męczyłem, zazwyczaj padając na podłogę i nie mając na nic ochoty przez kilkadziesiąt minut.

Tym razem zeszło mi z tym krócej, a kiedy już wróciliśmy na kanapę, hyung był gotowy pokazać nam swoje dzieło.

- I jak moje elfy? – zapytał, kiedy otrzymałem cały blok do ręki. Nasze komiksowe podobizny przytulały się na kanapie, uśmiechając i ciesząc swoją bliskością. Nie byłem fanem takiego stylu, jednak byłem fanem mojego hyunga i wszystkiego co wyszło spod jego ręki, dlatego jak zwykle oceniłem to na równiutką dziesiątkę.

Przekręciłem głowę, postanawiając oczywiście podroczyć się trochę ze starszym i dodatkowo wplątać w to wszystko Jeonggukiego.

- Hmm... panie Mikołaju... sam nie wiem... - mruknąłem z lekkim uśmieszkiem, zerkając na młodszego, który zaglądał mi podekscytowany przez ramię. Puściłem mu oczko, co od razu zrozumiał, starając się pozbyć uśmiechu i jakoś ocenić tę pracę.

- No... może być – stwierdził, udając niezadowolenie.

- Ja wam dam... Nawet ty Jeonggukie przeciwko mnie... - oburzył się nasz hyung, oczywiście na żarty, przybliżając do nas i obejmując króliczka w pasie, kiedy ja zostałem uszczypnięty i złapany za pośladek. – Co za dwa diabły – dodał, wzdychając i udając załamanego naszą postawą.

Cała ta sytuacja wywołała szeroki uśmiech na mojej twarzy, choć u młodszego niewielki strach, który zniknął jak tylko wtuliliśmy się w starszego.

- Żartujemy. Jest idealne, hyung! – zapewniłem, cmokając jeden z jego policzków i zaraz pokazując palcem na drugi, aby Jeonggukie zrobił to samo. Uczyłem go takich zachowań już od samego początku, nie chcąc, by obawiał się wykonywania wszelkich gestów w stronę Yoongiego, czy też mnie.

Starszy przymknął oczy, zadowolony, prosząc, abyśmy już odpakowali prezenty, a tuż po tym zbierali do spania.

Posłusznie rzuciliśmy się na swoje pakunki, wyciągając po kolei wszystkie rzeczy.

Moje dwa nowe swetry z Prady i kilka droższych kosmetyków, standardowo sprawiły ogromną radość, jednak to reakcje Jeonggukiego i Yoongiego były dla mnie ważniejsze. Dlatego zaraz odłożyłem swoje prezenty, patrząc na starszego i młodszego.

Nasz króliczek ucieszył się najbardziej z figurki od hyunga, oczywiście z Iron Manem, trochę zawstydzając gdy zobaczył kubek z napisem: „Baby boy", i ponownie ciesząc na poduszkę z Lisą oraz kilka słodyczy.

Yoongi zdecydował się na praktyczne podarunki, prosząc, abym mu kupił nowy pokrowiec na jego tablet graficzny oraz dobry termos na kawę. Tylko kubeczek „Big boy" był dodatkiem.

- Mam coś jeszcze, dla całej naszej trójki. – Przypomniałem sobie, kiedy już wszyscy cieszyli się z nowych rzeczy.

Szybko pobiegłem do sypialni, wyciągając ze swojej toaletki ukryty prezent. Dwie koszulki z napisem „Sin" oraz jedna z „Not guilty" powędrowała do naszej trójki, rozbawiając najbardziej naszego hyunga. Wiedziałem, że nie odpuszczę im noszenia tych koszulek i już mogli się na to szykować.

Po otrzymaniu buziaków od Yoongiego, zostaliśmy wysłani do łazienki, aby po szybkim zadecydowaniu o kolejności mycia, uwinąć się z całą naszą trójką w czterdzieści minut i jak co dzień położyć spać w jednym łóżku, tym razem układając naszego hyunga po środku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top