3 - Affection

@KakaSzczur jako Yoongi :)

@Avangeee jako Jikook :)

~~~~~~~~~~~~




Yoongi:

Kolejne godziny spędzone przed komputerem dały w efekcie posunięcie się projektu całkiem sporo do przodu. Jeszcze dwa takie dni i będę mógł oddać wszystko dużo wcześniej niż moi współpracownicy, dzięki czemu mogłem liczyć na premię. Czyli nasz wypad w góry jest uratowany.

Postanowiłem zrobić sobie chwilę przerwy i zabrać się za rysowanie następnego komiksu, dlatego zmieniłem kartę i kilkoma ruchami stworzyłem szkic mojego małego kurczaczka, od razu się uśmiechając na ten widok. I tak się w to wciągnąłem, że dopiero pukanie do drzwi oderwało mnie od tego zajęcia. Zmieniłem kartę na projekt postaci i zaprosiłem przybysza do środka, którym okazał się mój ukochany.

Jak on może tak ślicznie wyglądać...

- Hyung, komedia. Większa niż w moim fandomie – powiedział, dramatycznie kładąc rękę na czole.

Czy znowu w sklepie jakaś kobieta dziwnie na niego popatrzyła, bo poszedł do przebieralni z sukienką? Przecież wygląda w nich doskonale!

Uniosłem brew, nie wyciągając na razie żadnych wniosków z tego zachowania, choć szykowałem się na ciekawą historię.

- Co się stało, Jiminnie?

- Zrobiłem włosy Jeonggukowi. Przebrałem go i ubrałem, przeprowadziłem wywiad. Wyciągnąłem z niego to, co z każdego nastolatka można wyciągnąć... i zauważyłem, że słucha Blackpink... Nie polubimy się – wymieniał, licząc na palcach kolejne punkty ze swojego dnia. – Jest strasznie chudy, więc zapytałem, czy nie jest chory, ale on przyznał, że się martwi i nie ma przez to apetytu. No i jak już się nagadaliśmy i ubraliśmy, to poszliśmy do biblioteki, w której miał być ten jego znajomy... prawdopodobnie, bo Jeongguk nawet nie miał jego numeru. – Bezradnie rozłożył ręce, zatrzymując się na chwilę, bo jak zawsze w takich sytuacjach kręcił się po pomieszczeniu. – Młody nie chciał ze mną wchodzić do biblioteki, bo chyba bał się reakcji jego kolegów, czy coś... dlatego sam tam poszedłem i porozmawiałem z tym Mingyu...

Ze skupieniem śledziłem jego wędrówkę, próbując wyciągnąć z tego barwnego opisu najważniejsze informacje. W końcu młodszy podszedł do mojego biurka i oparł się o nie, patrząc na mnie uważnie, widocznie oczekując jakiejś reakcji na jego słowa.

- I czego się dowiedziałeś, kochanie? – zapytałem zaniepokojony, bo jak się okazało, to wcale nie była jakaś zabawna sprawa jak podejrzewałem, lecz poważne rzeczy związane z naszym gościem.

- Mówiłem ci kiedyś o tym jak czasami rekrutują idoli, prawda? Pamiętasz?

Jeśli w moim mózgu mieszkały jakieś malutkie ludziki, które odpowiadały za wynajdywanie w zakamarkach umysłu jakichś informacji, to właśnie biegały w panice, szukając tej jednej, obecnie tak bardzo potrzebnej. Czasem, gdy Jiminnie przechodził do swojego trybu fanboya, zdarzało mi się wyłączyć, więc mógł godzinami opisywać jakiś comeback, a ja nie pamiętałem z tego nic a nic.

Mina chyba niestety mnie zdradziła, bo Jimin popatrzył na mnie rozgniewany i postukał palcem w blat.

- Z ulicy albo ze szkół... W SOPA również mają jakiś konkurs, na którym prawdopodobnie znajdą się ludzie z SM albo YG, dokładnie nie wiadomo, to tylko plotki. Ale rozniosły się na tyle, by ten konkurs zamienił się w zaciętą rywalizację. A co robią ludzie, kiedy mogą coś osiągnąć? Eliminują konkurencję. Jeongguk chyba miał spore szanse na wygraną, z tego co ten Mingyu mówił... I właśnie dlatego ten jego znajomy namówił go, żeby wziął udział w konkursie, przez co grupka jakichś zazdrosnych frajerów prawdopodobnie go zastraszyła... Bo w dzień tego wypadku też nie przyszedł do szkoły... Czyli jednak śpiewa albo tańczy... Kłamczuch.

- A więc koniec końców mamy w mieszkaniu utalentowanego chłopaka, który chce zrobić karierę, ale przeszkadzają mu w tym dzieciaki niepotrafiące polegać na własnych umiejętnościach, stosując wobec niego siłę – podsumowałem całą tę wypowiedź mojego aniołka tak, jak sam ją zrozumiałem.

Splotłem palce, opierając na nich podbródek i zastanawiając się jak powinniśmy zareagować na tę sytuację. Oczywistym było, że zostawienie tego dzieciaka samemu sobie nie jest dobrym pomysłem, bo jego charakter jest zbyt delikatny na poradzenie sobie samodzielnie. A poza tym... Jakoś dziwnie się do niego przywiązałem, nawet jeśli za dużo z nim nie rozmawiałem.

- Szkoda mi go – przyznałem, patrząc uważnie na różowowłosego. – Tylko dlaczego w takim razie kłamie, że nie potrafi ani tańczyć, ani śpiewać?

- Skoro jest fanem Blackpink, to nic dziwnego. – Jiminnie prychnął, zaraz jednak znów poważniejąc. – No jeśli usłyszałbym, że umie śpiewać albo tańczyć, to męczyłbym go tak długo, dopóki by mi tego nie pokazał... więc może dlatego? – stwierdził, szukając chyba najbardziej prawdopodobnego rozwiązania. – Jest wyalienowany, nie ma znajomych i pewności siebie, hyung. To i swoimi umiejętnościami nie lubi się chwalić? Nie wiem...

Kiwnąłem głową, przyznając mu w tym rację.

Jeszcze przez dłuższą chwilę zastanawiałem się nad tym wszystkim, ostatecznie podejmując decyzję o tym, by samemu porozmawiać z nastolatkiem. Jimin sporo się dowiedział, ale widziałem w czasie posiłków, że takie bezpośrednie „ataki" mojego chłopaka nie wpływają raczej zbyt pozytywnie na komfort Jeongguka. Może delikatniejszą rozmową uda mi się znaleźć jakieś rozwiązanie tej sytuacji, bo bez dokładnego jej zbadania możemy tylko bardziej namieszać.

- No cóż, dobrze chociaż tyle, że udało ci się z nim porozmawiać. Ze mną w ogóle nie chce, dlatego jestem ci bardzo wdzięczny, Jiminnie, że zająłeś się problemem, który sprowadziłem nam na głowy – zakomunikowałem w końcu z łagodnym uśmiechem, dzieląc się tym samym moimi myślami z nim.

- Bo traktujesz go zbyt delikatnie, hyung, to dlatego – powiedział natychmiast, wytykając to, o czym rozmyślałem. Widocznie znamy się już zbyt długo, bo to było ewidentne czytanie mi w myślach. Jiminnie uśmiechnął się wesoło, zmieniając na moment ton tej rozmowy. – Mam swoją własną, choć upartą lalkę. Nie mam ci już niczego za złe, hyung – zdradził mi, łapiąc w tym momencie moją dłoń i złączył nasze palce. – O! – zawołał nagle, wpadając na jakiś kolejny szalony pomysł, jednak tym się ze mną nie podzielił. – Ale to później... Muszę jeszcze się dowiedzieć kim jest ten jego hyung...

- Tylko nie męcz go już o to dzisiaj, dobrze? – poprosiłem spokojnie, zerkając już na zegarek, bo uznałem temat za zamknięty. – Chyba pora zrobić obiad.

Podniosłem się z miejsca z zamiarem ruszenia do kuchni, ale przypomniało mi się coś jeszcze.

- Ah, Jiminnie. Mam prośbę. Skoro pojedziemy po Księżniczkę w twoje urodziny, to chyba powinniśmy jej zamówić wcześniej jakąś kuwetę, miseczki i te sprawy. Wybierzesz jakieś? – poprosiłem, gładząc jego policzek, a szeroki uśmiech i zachwyt w oczach, który pojawił się na te słowa, sprawił, że nie było mi szkoda ani wona wydanego na tego kota.

Dostałem od niego jeszcze buziaka w policzek, co tylko utwierdziło mnie w tym przekonaniu.

- Oczywiście, hyung – stwierdził i natychmiast pobiegł po swojego laptopa, by móc rozłożyć się z nim na narożniku w salonie.

W tym czasie przygotowałem nam posiłek, który następnie zjedliśmy w trójkę. Nie byłem przyzwyczajony do spędzania czasu w naszym mieszkaniu w więcej niż dwie osoby. Jiminnie rzadko zapraszał tutaj znajomych, ja nie przyprowadzałem Hoseoka, który był moim jedynym przyjacielem, rodzice także nieczęsto przyjeżdżali w odwiedziny. To był nasz azyl. Ale to dodatkowe towarzystwo... wcale nie było takie złe.

Po obiedzie Jiminnie uznał, że musi natychmiast udać się do sklepu zoologicznego, by dowiedzieć się jaki żwirek nie będzie ranił łapek jego kotka. Nie powstrzymywałem go, widząc w tym szansę na porozmawianie z Jeonggukiem. Dlatego, gdy mój ukochany w końcu poszedł zdobywać informacje, ja zapukałem do pokoju gościnnego, prosząc lokatora, by przyszedł do mojego gabinetu jeśli ma chwilkę, bo chciałbym z nim zamienić kilka słów. I ledwo usiadłem za biurkiem, a już usłyszałem pukanie do drzwi.

- Chodź, chodź Jeonggukie – zachęciłem go, a gdy zjawił się w pomieszczeniu, wskazałem mu fotel naprzeciw mnie.

Jiminnie naprawdę dobrze go ubiera. Wygląda o wiele lepiej.

Odsunąłem jednak takie myśli na bok, bo dzieciak skulił się, starając chyba ukryć w swetrze. By dodać choć trochę otuchy młodszemu, posłałem mu łagodny uśmiech.

- Spokojnie, to nie przesłuchanie – zacząłem, przesuwając tablet bliżej siebie tak, by móc wrócić do pracy. – Po prostu potrzebuję z tobą porozmawiać, ale w międzyczasie chciałbym skończyć rysować – wyjaśniłem mu, odwracając monitor w jego stronę, by pokazać ostatnią rysowaną postać. – Tylko te projekty są tajne przez poufne – dodałem, puszczając mu oczko, choć przecież nic nie mógł zrobić z tą informacją.

- Ładne, panie Min – powiedział cicho, zaczynając skubać jakiś odstający fragment swojego gipsu, powstały zapewne w skutek takiej ciągłej zabawy nim. Zauważyłem także, że ma chyba odruch poprawiania włosów, próbując ukryć za nimi oczy, ale przez zabiegi mojego chłopaka, było to niemożliwe. Nawet mi nie udawało się zbyt często zrujnować efektów jego pracy, bo te misternie układane kosmyki trzymały się idealnie tak, jak chciał tego mój aniołek.

- Widzę, że przechodzisz etap bycia nowym modelem Jimina – zauważyłem, śmiejąc się krótko na te nieudane działania młodszego i odwróciłem monitor znów w moją stronę, aby wrócić do tworzenia. – Nie przejmuj się, nie ma złych intencji, a naprawdę dobrze teraz wyglądasz. Załatwiliście te notatki od twojego kolegi? Możesz zacząć nadrabiać zaległości?

- Mi-Mingyu ma je wysłać... panu Parkowi. Na pewno... zajmę się tym jeszcze dzisiaj – wyszeptał, nadal unikając mojego wzroku.

To takie urocze.

Znowu odgoniłem taką myśl, karcąc samego siebie. Jiminnie był dla mnie najważniejszy i nie powinienem nawet myśleć w ten sposób o innych chłopakach niż on.

Kiwnąłem głową, jednocześnie rysując włosy postaci, ale starałem się bardziej patrzeć na mojego rozmówcę niż na ekran. Zacząłem jednak temat, dla którego go tu wezwałem.

- Jiminnie wspomniał, że masz problemy z kolegami w szkole. Dobrze go zrozumiałem? – zapytałem spokojnie, nie chcąc go spłoszyć.

Proszę, Jeonggukie, współpracuj...



Jungkook:

Potrzebowałem chwili, aby po raz kolejny pozbierać myśli po usłyszeniu tak ciężkiego pytania. Bałem się całej tej rozmowy, lecz pamiętałem, że mój bohater zasługuje na szczerość i poznanie prawdy, nawet jeśli pan Park, tak jak obiecał, o wszystkim mu już opowiedział.

Nie chciałem płakać, szczególnie siedząc tuż przed panem Minem i nie mając mojej grzywki, pod którą zazwyczaj się ukrywałem, czując odrobinę pewniej przy ludziach. Teraz, z podniesionymi włosami, moje oczy były na widoku każdego i już nie mogłem ukrywać niektórych negatywnych emocji.

Moja nieuszkodzona ręka powędrowała powoli na lewe ramię, by odnaleźć w tej pozycji choć trochę bezpieczeństwa. A dolna warga zaraz wylądowała między zębami, gdy usilnie starałem się powstrzymać w ten sposób płacz, w jednej chwili przypominając całe zdarzenie, przez które ucierpiała już nie tylko moja psychika, ale i ciało.

Pokiwałem głową, odpowiadając w ten sposób na pytanie pana Mina, jak zwykle będąc pewnym, że gdybym teraz cokolwiek powiedział, w jednej sekundzie zalałbym się łzami.

- Możesz mi coś więcej o tym opowiedzieć? Obiecuję zachować to dla siebie, jeśli takie jest twoje życzenie, ale chciałbym ci pomóc, a bez poznania dokładnie sytuacji, nie będę w stanie tego zrobić – wyjaśnił, jak zwykle spokojnym i tak bardzo przyjemnym dla ucha głosem, który naprawdę mnie uspokajał, razem z jego dotykiem na moich włosach, czy też ramieniu. – W zamian za to mogę ci zdradzić mój sekret, co ty na to? – zaproponował, przez co mój umysł od razu został pobudzony, podpowiadając, że powinienem wszystko mu opowiedzieć, może nawet dodając coś więcej, aby tylko poznać ten „sekret".

Nie mogłem się powstrzymać przed ponownym pokiwaniem głową, znów dziwie się czując przez włosy, które nie ruszały się przy jakimkolwiek ruchu, mając na sobie zbyt dużo lakieru, przez co czasami odczuwałem niewielki dyskomfort.

- Chodzi o... konkurs, panie Min? Czy... o mój charakter? – dopytałem, odrywając swoje myśli od tych fali na mojej głowie, a skupiając się już na poruszonym, naprawdę ciężkim temacie.

- O wszystko, Jeonggukie – sprecyzował starszy, sprawiając, że przez barwę jego głosu i użyte zdrobnienie, moje spojrzenie oderwało się od kolan i przeniosło trochę niepewnie na twarz czarnowłosego. Zauważyłem, że zamiast na pracy, skupił całą swoją uwagę na mnie, co znów mnie speszyło. – Opowiedz mi tak, bym zrozumiał – poprosił, a moje palce zacisnęły się lekko na ramieniu, gdy umysł starał się jakkolwiek dodać odwagi.

Kilka razy otworzyłem delikatnie usta, chcąc powiedzieć choć jedno słowo, jednak obrazy z fabryki, w której zostałem pobity i zastraszony, a następnie gdzieś wywieziony, znów sprawiły, że nie powstrzymałem łez, czując jak z pierwszymi słonymi kroplami, zaczynam cicho łkać. Moja twarz od razu ukryła się za uszkodzoną ręką, pozwalając mi choć trochę osłonić przed jego spojrzeniem. Jednak nie mogłem uniknąć pocieszenia starszego, który przeszedł na drugą stronę biurka, łapiąc moją dłoń i umieszczając ją na swojej ręce, by zacząć ją delikatnie gładzić palcami.

- Spokojnie, Jeonggukie – powiedział, znów sprawiając, że nawet przez odgłosy mojego łkania, jego słowa dość łatwo dotarły do moich uszu, a głaskanie po ręce z każdą sekundą zaczynało naprawdę uspokajać.

Musiałem wziąć kilka głębszych oddechów, znów zbierając myśli i wiedząc, że ograniczę się do faktów, o których pan Min jeszcze nie wie.

- Nie chciałem żadnego konkursu... ani występów przed publicznością... N-nie chcę tego... - wyznałem, nadal nie panując nad mimiką mojej twarzy, przez co nie zabierałem ręki, wciąż osłaniając się przed jego wzrokiem. – Lubię śpiewać, ale... nie przed ludźmi... I nigdy... nie chciałem zostać idolem... Mingyu niepotrzebnie mnie namawiał... - dokończyłem, teraz już nawet nie będąc pewnym jak zdobyłem się na odwagę, by udać na przesłuchania do SOPA.

Potrzebowałem jeszcze chwili, całkowicie chowając twarz w rękawie mojego swetra, ładnie pachnącego jakimś płynem. Jednak dopiero ponowne odezwanie pana Mina zwróciło na niego moją uwagę.

- Jesteś lepszy od reszty w śpiewie i dlatego postanowili uprzykrzać ci życie? – zapytał, choć od razu wiedziałem, że nie będę potrafił odpowiedzieć na takie pytanie, wcale nie uważając się za lepszego od innych.

- We-według pani Kim t-tak... - wyszeptałem, nadal przez łzy, trochę zapominając, że starszy niekoniecznie zna moją panią od muzyki i może jakkolwiek zrozumieć co mam na myśli.

- Nie jest fajnie być jednym z najlepszych w swoim fachu, ma się wtedy wielu wrogów. Ale to nie znaczy, że nie można z nimi walczyć, Jeonggukie – oznajmił, kiedy ja ocierałem już łzy o rękaw, zabierając powoli rękę od oczu i patrząc w końcu na twarz mojego bohatera.

- Nie chcę z nikim walczyć, panie Min – wyszeptałem, przenosząc spojrzenie na moją dłoń, którą starszy nadal trzymał.

Momentalnie poczułem jak moje policzki robią się cieplejsze, gdy w głowie pojawiła myśl o parach trzymających w ten sposób za ręce. Pan Min na pewno nie powinien pocieszać mnie właśnie swoim dotykiem, tak samo jak pan Park, który jeszcze kilka godzin temu zrobił to w podobny sposób.

Zabrałem rękę z jego uścisku, przyciągając ją do swojego ciała i znów wsuwając się bardziej w krzesło, patrząc trochę przerażony na czarnowłosego.

- Nie chodzi mi o walkę pięściami, jeśli tak mnie zrozumiałeś, Jeonggukie – sprecyzował, źle interpretując moje słowa, czego już i tak nie chciałem wyjaśniać. W końcu jednak podniósł się z pozycji kucania, opierając o biurko, co bacznie śledziłem swoim wzrokiem. – Wiesz co zadaje najwięcej bólu wrogom? – kontynuował. – Pokazanie im, że pomimo ich działań i tak osiągasz to, co chcesz. Czym tak właściwie chciałbyś się zająć po skończeniu liceum? – zadał kolejne pytanie, przez które moje oczy otworzyły się trochę szerzej.

- N-nie wiem... Chyba pozwolę zdecydować o tym rodzicom... - wyznałem, wzruszając lekko ramionami i tak naprawdę niezbyt o tym teraz myśląc, będąc bardziej skupiony na Internecie i grach, niż nauce.

- Nie wiesz? – Pana Mina widocznie zdziwiła moja odpowiedź, przez co jeszcze bardziej się skuliłem. – Myślałem, że skoro poszedłeś do tego liceum artystycznego, a nie chcesz być idolem, to odpowiesz coś w stylu „nauczyciel śpiewu"... - wyjaśnił swój tok myślenia, kiedy ja spuściłem głowę, zmieszany. – No cóż, masz jeszcze trochę czasu na takie decyzje – stwierdził zaraz, przenosząc nagle rękę na moje włosy, które pogładził delikatnie, jak zwykle pozbywając się dzięki temu choć trochę tych negatywnych uczuć. Mężczyzna zaraz po tym wrócił na swój fotel, to tam kontynuując wypowiedź. – A ci twoi pseudo koledzy... Myślę, że jeśli spędzisz jeszcze trochę czasu z Jiminem, to sam ich rozgromisz – zauważył ze śmiechem, gdy ja starałem się pozbyć ręką gorąca z moich policzków, przenosząc już spojrzenie na starszego, ponownie skupionego na ekranie komputera. – Ale tak poważniej, Jeonggukie, postaram się pomóc ci w tej kwestii. Nie martw się – dodał, widocznie kończąc naszą rozmowę, dlatego pokiwałem głową, jak zwykle dziękując mu cicho i przenosząc nieuszkodzoną dłoń na podłokietnik, z zamiarem wstania i powrócenia do pokoju. Zawahałem się jednak, przypominając o naszym układzie, więc zostałem na miejscu, znów na niego patrząc.

- Panie Min? Obiecał mi pan... - zacząłem, dość szybko urywając to zdanie, nie będąc pewnym czy mogę się o to upomnieć.

- Ah, no tak. – Starszy najwyraźniej zrozumiał co mam na myśli, kiwając głową z uśmiechem i zapraszając mnie na swoją stronę. A kiedy obszedłem już biurko, stając przy jego krześle, ponownie się odezwał. – Może ci się wydawać, że to nie jest nic wielkiego, ale nawet Jiminnie o tym nie wie i wolę, by tak pozostało, dobrze? – uprzedził, na co zaraz pokiwałem głową, ocierając oczy z zaschniętych łez i grzecznie czekając na wyjawienie sekretu.

Pan Min włączył w przeglądarce jakąś stronę, na której znajdował się komiks. Lubiłem je czytać od czasu do czasu, dlatego byłem szczerze zainteresowany taką tajemnicą.

- Widzisz, Jeonggukie, lubię moją pracę, bo tak naprawdę jest moim hobby. I choć tworzę masę projektów postaci, czy całych światów, to najbardziej jestem dumny z rysowania tego. Opowiadam tutaj o sobie i Jiminie. No i ty też się pojawiłeś – wyjaśnił, włączając inną podstronę, na której faktycznie znajdował się mały królik z uszkodzoną łapką, przez co nie mogłem powstrzymać delikatnego uśmiechu, który pojawił się nieproszony na moich ustach.

- Mogę... sobie spisać adres, proszę pana? – zapytałem niepewnie, będąc naprawdę ciekawy jak pan Min to przedstawił.

- Tylko pod warunkiem, że zaczniesz do mnie mówić „hyung" – oznajmił z krótkim śmiechem, sprawiając, że moja ręka od razu powędrowała do włosów, udając, że je poprawia, choć tak naprawdę ukrywając mój smutek.

- Do-dobrze... hyu... hyung – wyszeptałem, przygryzając lekko wargę i wiedząc, że nie mogę już tego unikać, choć na pewno postaram się formułować zdania tak, aby nie zwracać się do mężczyzny bezpośrednio.

- Od razu lepiej – powiedział zadowolony z tej zmiany, podając mi kartkę i pozwalając napisać na niej adres, czym od razu się zająłem. – A, jeszcze jedno. Powinniśmy iść na kontrolę z tą twoją ręką, dobrze? Jutro zabiorę cię do lekarza – dodał, gdy składałem już ten kawałek papieru, kiwając głową i zaraz trochę się odsuwając od jego biurka.

- Dziękuję... że zarówno... hyung, jak i pan Park, tak bardzo mi pomagacie... - zacząłem, zniżając trochę głowę. – Dziękuję, dziękuję, bardzo dziękuję – kontynuowałem, przy każdym słowie robiąc niski ukłon, zamykając przy tym oczy, aby okazać starszemu szacunek.

- To nic takiego. Zmykaj, Jeonggukie, muszę wracać do pracy – poprosił jedynie, posyłając mi łagodny uśmiech, na co zareagowałem jeszcze krótkim skinięciem głowy, kierując się już do wyjścia, aby mu nie przeszkadzać i poczytać w spokoju ten komiks.



Yoongi:

Zgodnie z zapowiedzią, następnego dnia mieliśmy się udać do lekarza. Naturalnie wybór padł na inny szpital, by nie sprowadzać nam na głowę kolejnych problemów. Jiminnie postawił warunek, że jedzie z nami, a po drodze zahaczymy jeszcze o mieszkanie babci Jeongguka, skąd zabierzemy książki młodszego. Musieliśmy więc czekać, by mój aniołek wstał i po śniadaniu przygotował do wyjścia nie tylko siebie, ale także naszego gościa.

Czekałem na nich w korytarzu, a gdy w końcu się pojawili, przez chwilę nie wiedziałem co powiedzieć. Chociaż tyle czasu już mieszkałem z Jiminem, nadal nie mogłem się napatrzeć na jego piękną buzię. A teraz, gdy stali przede mną razem z Jeonggukiem...

Nie. Nie możesz tak myśleć.

Niestety, słodkie uczesanie, dobrane ubrania i gips przyozdobiony malunkami stworzonymi przez mojego chłopaka, sprawiły, że ten dzieciak wydawał mi się jeszcze słodszy. Nadal nie przebijał Jimina, ale był coraz bliżej jego poziomu.

Pokręciłem głową, biorąc już kluczyki i zaprosiłem obydwu do samochodu, czekającego na nas w podziemnym parkingu. Widziałem, że Jiminnie zauważył moją minę, ale nie mogłem z tym nic zrobić, jedynie przepraszając go w myślach.

Chłopak złapał młodszego za zdrowy nadgarstek i pociągnął za sobą, zabierając w ten sposób na parking.

W aucie Jeongguk zajął tylną kanapę, a Jiminnie jak zwykle miejsce obok mnie. Zgodnie ze zwyczajem, z głośników poleciały piosenki EXID, które różowowłosy wprost uwielbiał.

- Hyuung? Pod ten adres – powiedział kurczaczek, podając mi karteczkę, a zaraz po tym zaczął śpiewać.

Kiwnąłem głową i ruszyłem, zamyślając się. Oczywiście pilnowałem sytuacji na drodze, ale mimo wszystko myśl sprzed wyjścia nie dawała mi spokoju.

Dlaczego pomyślałem, że razem tak dobrze wyglądają?

- Poczekasz? Załatwimy to – poinformował mnie ukochany, gdy już dotarliśmy pod blok, gdzie mieszkała babcia Jeongguka.

- Oczywiście, kochanie – zapewniłem, gładząc jego policzek.

Jiminnie przybliżył się i cmoknął mnie w kącik ust, po czym odwrócił się, by założyć nastolatkowi maskę. Zadbał także o to, by opiekunka dzieciaka nie zauważyła gipsu na jego ręce, bunkrując go kurtką.

Patrzyłem jak odchodzą i westchnąłem do własnych myśli, próbując je sobie jakoś poukładać w głowie. Czekałem może z piętnaście minut, ale w końcu zjawili się razem z plecakiem, w którym jak się domyślałem pełno jest książek potrzebnych dzieciakowi do nauki.

- On ma w nich cały pokój, hyung – szepnął mi na ucho Jiminnie, krzywiąc się. Zgadywałem, że chodzi o ten zespół, którego moje słonko nie lubi, a których fanem jest nasz gość. – Nie było żadnych problemów. Tylko zostałem nazwany landrynką... w sumie... fajne, dlatego się nie gniewam – dodał głośniej.

Odpaliłem samochód, uśmiechając się na to stwierdzenie.

- Ja jednak wolę nazywać cię kurczaczkiem – stwierdziłem, puszczając mu oczko. – Babcia się bardzo martwiła? – dodałem, patrząc w lusterku wstecznym na pasażera z tyłu.

- Tylko trochę – powiedział cicho, nie odrywając wzroku od szyby.

- Na szczęście niczego nie zauważyła. Zresztą, zagadałem ją, proponując dobranie innych firanek do kuchni – uzupełnił od razu Jimin, a moje wargi zadrżały od hamowanego śmiechu.

- Dobrze, to teraz do szpitala – zadecydowałem, obierając już kierunek na to miejsce, a ponieważ udało mi się opanować niebezpieczne przemyślenia, skupiłem się na lecącym EXID i mimowolnie zacząłem wystukiwać rytm w kierownicę, szybko dołączając do śpiewu Jimina, zajmując się raczej tymi linijkami, które wymagały rapowania, gdyż to stanowczo lepiej mi wychodziło. Mój chłopak starał się również tańczyć w miarę możliwości, dzięki czemu szybko poprawił mi się humor, bo gdy on był szczęśliwy - ja również.

Po dotarciu do następnego przystanku na naszej trasie, poszedłem prosto do rejestracji, by zająć miejsce w kolejce dla Jeongguka. Opłaciłem oczywiście tę wizytę, nie mając zamiaru wypominać tego najmłodszemu i odzyskiwać pieniędzy ani za to, ani za poprzednie odwiedzenie szpitala.

Dołączyłem do chłopaków czekających już pod gabinetem, a gdy przyszła pani doktor, nasz pacjent aż skamieniał. Nie podejrzewałem go o tak wielki strach przed lekarzami, co mnie jeszcze bardziej zaniepokoiło. Myślałem, że wejdzie do gabinetu sam, ale widocznie potrzebował wsparcia. A jako ten starszy - powinienem z nim ruszyć.

Szepnąłem więc prośbę do mojego Jimina, by poczekał tu na nas, po czym położyłem dłoń na ramieniu dzieciaka, starając się go w pewien sposób wepchnąć do pomieszczenia, gdyż nogi widocznie odmówiły mu posłuszeństwa.

Ledwo przywitaliśmy się z młodą panią doktor, a nastolatek już schował się za moimi plecami.

- Dzień dobry. Widzę, że nasz pacjent trochę panikuje. Spokojnie, nic nie będzie boleć, obiecuję – zapewniła natychmiast lekarka z ciepłym uśmiechem, który leczył rany duszy.

- Jeonggukie, to tylko kontrola łapki – powiedziałem spokojnie, przeczesując mu włosy, które od razu wróciły na swoje miejsce.

- Proszę siadać, zaraz będzie po wszystkim – dodała pani doktor, wskazując na kozetkę.

Spanikowane spojrzenie, które posłał mi królik nie wystarczyło, bym pozwolił mu uciec z gabinetu.

W końcu poszedł na ten mebel, siadając jak najdalej od kobiety, która i tak szybko przeniosła się obok niego.

- Jeśli się boisz, to brat na pewno bardzo chętnie potrzyma cię za rękę – powiedziała, patrząc na mnie, a ja nawet nie pomyślałem o tym, by wyprowadzać ją z błędu, natychmiast wyciągając dłoń ku niemu z pokrzepiającym uśmiechem.

Jeongguk zamknął na chwilę oczy i gdy już się trochę opanował chwycił... mój kciuk. To było tak urocze, że aż na moment oniemiałem.

Gdyby jeszcze drugą rękę miał zdrową i wziął do buzi swojego kciuka, to wyglądałby tak cudo... NIE, YOONGI, DOŚĆ.

- Jeonggukie, proponuję układ – powiedziałem, widząc jak mimo wszystko odsuwa się znów od lekarki. – Jeśli pozwolisz się zbadać, to w nagrodę pojedziemy do cukierni. Co ty na to?

Młodszy spojrzał na mnie zaskoczony, ale zaraz kiwnął głową, pozwalając w końcu pani doktor zająć się jej pracą. Co prawda był przy tym cały czerwony i wyglądał jakby w każdej chwili miał się rozpłakać, jednak nie działa mu się żadna krzywda.

Stałem więc, nadal pozwalając mu trzymać mój kciuk i słuchałem uwag kobiety odnośnie pielęgnacji ręki. Oczywiście czekało nas jeszcze kilka wizyt kontrolnych, a na najbliższe miał się stawić już za tydzień.

Gdy było już po wszystkim, podziękowaliśmy i opuściliśmy gabinet, gdzie czekał Jiminnie, bawiący się telefonem. Pamiętałem o tym, by cofnąć przed wyjściem rękę z uścisku Jeongguka, bo nie chciałem psuć humoru mojemu aniołkowi.

- Nasz dzielny pacjent zasłużył na coś słodkiego, więc wstąpimy jeszcze do cukierni – oznajmiłem, a twarz Jimina od razu się rozjaśniła.

- Taaak, taak, ja też, hyung! Wstałem w sobotę o dziesiątej, za to należy się duże ciastko – stwierdził, uśmiechając się szeroko. – Bolało? – dodał, zwracając się do dzieciaka, który znów próbował się wtopić w ścianę. – Pilnowały cię – wyjaśnił, stukając w narysowane na gipsie motylki i kwiatki, a następnie w jego nos. Zaraz po tym pomógł mu z kurtką, a ja starałem się nie myśleć o tym jak kochanie to wyglądało w ich wykonaniu.

- No to chodźcie, jedziemy – powiedziałem, gdy byli już gotowi i wróciliśmy do samochodu.

Oczywiście zabrałem ich do ulubionej cukierni Jimina, gdzie zajęliśmy wygodny boks i pozwoliłem im wybrać z karty co chcą. Sam jak zawsze planowałem zamówić kawę i ciasto dnia, bardziej ciesząc radością jaką sprawiałem młodszym.

Obydwu? Już nie tylko Jiminniemu? Yoongi, to tylko dziecko.

Nawet pomimo takich dziwnych myśli, wiedziałem jedno - Jeongguk może być naprawdę uroczym dzieckiem, ale to mój kurczaczek jest dla mnie całym światem, dlatego zawsze będzie w moim sercu.



Jimin:

Zacieśnianie relacji z Jeonggukiem bywało dla mnie uciążliwe. Czasami przyłapywałem się na bardzo głupich myślach, po których odechciewało mi się jakiejkolwiek współpracy z tym dzieciakiem. Jednak tak jak obiecałem hyungowi, starałem się jak mogłem, po prostu nie poddając temu i robiąc wszystko, aby widzieć w tym chłopcu mojego młodszego brata, nadal mieszkającego z rodzicami w Busan, z którym czasami się kontaktowałem. Oczywiście Jihyunie był trochę starszy od Jeongguka, jednak zachowanie mieli podobne, choć charakterem się mocno różnili. I pod tym względem zdecydowanie wolałem grzecznego królika niż tamtego upartego pieruna.

Po wizycie u lekarza, tak jak obiecał nam hyung, skierowaliśmy się do jednej z moich ulubionych cukierni. Nie wiedziałem dokładnie dlaczego chłopak bał się lekarzy, ale odnotowałem w głowie, aby przy dzisiejszym nadrabianiu jego zaległości w szkole, dopytać o ten wątek.

Przed wyjściem z samochodu przejrzałem się w lusterku, poprawiając odrobinę włosy i makijaż, by jak zwykle uśmiechnąć się po wszystkim do swojego odbicia. Widziałem, że niedługo czeka mnie farbowanie odrostów, ewentualnie całkowite zmienienie koloru na włosach, czego jeszcze nie rozważałem, dodając to po prostu do swojej listy „MUST DO".

Jeongguk jak zwykle ociągał się ze zmierzaniem gdziekolwiek, dlatego moja ręka znów wylądowała na jego nadgarstku, pospieszając go w ten sposób i pilnując, aby nie wszedł pod samochód. A gdy już znaleźliśmy się w środku cukierni, ruszyłem za hyungiem do jednego z boksów, sadzając młodszego na siedzeniu po lewej, a samemu zajmując to po środku, aby Yoongi mógł usiąść po mojej drugiej stronie, dzięki czemu będę miał ich obu przy sobie.

Starszy wręczył nam menu, choć ja wcale go nie potrzebowałem, już wiedząc na co mam ochotę najbardziej.

- Jedną gałkę ciasteczkowych, oreo i czekoladowych – oznajmiłem, uśmiechając się do hyunga i podkładając dłonie pod brodę, spierając łokcie na stoliku. Za bardzo uwielbiałem lody, aby rezygnować z nich nawet jesienią, o czym Yoongi dobrze wiedział.

Moje spojrzenie dość szybko powędrowało na Jeongguka, niepewnie oglądającego kartę deserów. Zaraz się do niego przysunąłem, łapiąc za jeden z brzegów menu, by pomóc z decyzją.

- Wybierz co chcesz... Jakieś picie? – zaproponowałem, pamiętając o jego niechętnym spożywaniu jakiegokolwiek jedzenia. Wskazałem na sekcję z napojami, natrafiając na najbardziej neutralny, który raczej każdy lubi. – Koktajl truskawkowy... - Wybrałem za niego, zaczynając dalej krążyć palcem po wszystkich sekcjach. – Iiii... To duże ciasteczko? – Wskazałem na jedno z tych czekoladowych, przedstawionych na obrazku. – Jeśli nie będziesz mógł, to wciśniemy w hyunga – dodałem z uśmiechem, patrząc na niego w końcu i zaraz widząc jak kiwa głową, a w jego oczach czai się lekka panika, zapewne przez moje nagłe przybliżenie do niego.

Wróciłem już na swoje miejsce, patrząc na Yoongiego, który przewrócił oczami z uśmiechem, zapewne przez moją końcową uwagę, dlatego wzruszyłem ramionami.

Zaraz też przyszła do nas jedna z kelnerek, spisując zamówienie i dodając do niego małą kawę i tiramisu dla starszego. A gdy już odeszła od naszego stolika, hyung zwrócił się do nas z pytaniem.

- Macie jeszcze jakieś plany na dzisiaj?

Jednak zanim na nie odpowiedziałem, sięgnąłem do kieszeni po telefon, włączając swojego maila i pokazując starszemu skany wysłane przez Mingyu, z którymi wczoraj pracowaliśmy z Jeonggukiem.

- Będzie łatwiej niż wczoraj, bo już mamy książki. Wiesz hyung, że Jeonggukie jest dobry w japońskim? Ale matma... - Aż westchnąłem, odkładając telefon na stół i nadal nie mogąc uwierzyć, że młodszy ma problemy z samymi podstawami, do których zaliczała się na przykład tabliczka mnożenia.

- W takim razie na pewno skorzysta na znajomości z tobą – stwierdził mój hyung, patrząc przez chwilę na Jeona, a zaraz po tym przenosząc wzrok z powrotem na mnie i widocznie uciekając od nas myślami, co po tych dwóch latach związku, bez problemu byłem w stanie wyhaczyć.

Zaraz wyciągnąłem rękę do przodu, łapiąc dłoń Yoongiego, ściskając ją lekko i przyglądając jego twarzy zmartwiony.

- Coś się stało, hyung? Jesteś zmęczony? Wolałbyś odpocząć w domu? – Od razu zasypałem go podstawowymi pytaniami, starając się utrafić w jakieś jego zmartwienie i sprawiając tym, że starszy znów na mnie spojrzał, powracając myślami do naszej rozmowy.

- Nie, kochanie. Po prostu... Ah, nieważne – powiedział tylko, machając dłonią. Niestety nie mogłem na razie zadać kolejnych pytań, bo przyszła już kelnerka, wręczając nam lody, koktajl, kawę i ciastko, mówiąc, że tiramisu zaraz doniesie.

Zajęliśmy się przez chwilę jedzeniem, ciesząc pysznymi deserami lub, tak jak hyung, aromatyczną kawą. Oczywiście nakarmiłem go każdym rodzajem swoich lodów, Jeonggukowi również dając ciasteczkowych, bo po jednym kęsie odmówił dalszego kosztowania, kontynuując męczenie swojego koktajlu.

Lody jak zwykle wpłynęły na mnie bardzo korzystnie, pobudzając mój umysł, który podrzucił mi całkiem dobry pomysł.

- Jeonggukie... posłuchaj przez chwilę muzyki, dobrze? Musimy z hyungiem porozmawiać – powiedziałem, wyciągając słuchawki z kieszeni sweterka i podłączając je do swojego telefonu, by zaraz włączyć Youtube i znaleźć te jego sztuczne dziewuszki, uruchamiając jedną z ich piosenek. Nie czekałem na zgodę, przysuwając się na chwilę do zaskoczonego chłopca i wkładając słuchawki do jego uszu, aby „Boombayah" zagłuszyło moją i hyunga wymianę zdań.

W międzyczasie przybyła do nas kelnerka, dokładając ciasto dla starszego, dlatego poczekaliśmy aż opuści nas stolik, aby rozpocząć rozmowę.

- Martwi mnie to wszystko, Jiminnie. Nie wiem jak pomóc temu dzieciakowi i czuję, że sumienie nie da mi spokoju jeśli tego nie załatwimy. Ale jedyne co mi przychodzi do głowy to odbieranie go ze szkoły, a to jest... - Yoongi przerwał, wzdychając, kiedy ja lekko zmarszczyłem brwi, przysłuchując się temu uważnie i nie spodziewając się, że może to dotyczyć Jeongguka. – Wiem, że powinien jak najszybciej zniknąć z naszego życia – dodał, zanim się odezwałem, nakierowując tym zdaniem moje myśli na odpowiedni tor, którym powinny grzecznie kroczyć.

- Jeongguk nie jest jedynym dzieckiem z problemami, hyung... - zauważyłem szeptem, starając się nie patrzeć w stronę wspomnianego osobnika, a znów zajmując lodami, aby moich oczu nie kusiła ucieczka na pijącego koktajl chłopaka. – Opiekuję się nim dla ciebie i tylko ze względu na nasz układ – kontynuowałem, mówiąc to, co uważałem za słuszne i odpowiednie. – Kiedy wyzdrowieje i się pozbiera... wydaje mi się, że powinniśmy oddać go w ręce jego babci. I co najwyżej opowiedzieć jego rodzicom o tych problemach – stwierdziłem, odrywając spojrzenie od mojego deseru i patrząc zdeterminowany na hyunga.

Tak miało być od początku. Wyciągnę z niego informacje, dowiem się w czym problem i w końcu pozbędę się go z naszego mieszkania. Tylko... dlaczego teraz nie chcę, aby...

Znów skupiłem się na lodach, widząc kątem oka jak hyung kiwa głową, również rozpoczynając konsumpcję swojego deseru.

- Tak chyba będzie najlepiej – stwierdził, zakańczając tymi słowami naszą rozmowę i podsuwając mi już pod nos kawałek swojego ciasta, który oczywiście chętnie zjadłem.

Nie było już potrzeby odcinania Jeongguka od reszty świata, dlatego zabrałem mu słuchawki, rozpoczynając nową rozmowę, której młodszy mógł się chociaż przysłuchiwać, raczej nigdy nie mając potrzeby dodawania czegoś od siebie.

Po dwudziestu minutach spędzonych w cukierni, wróciliśmy już do mieszkania, by tak jak obiecałem hyungowi i Jeonowi, zająć się nauką młodszego. Tym razem mogłem przejrzeć jego książki, na razie skupiając się na koreańskim i zlecając mu zrobienie kilku zadań, kiedy sam siedziałem na krześle przyniesionym z kuchni i dostawionym do biurka, przy którym pracowaliśmy.

- Jeonggukie, boisz się lekarzy? Czy hyung po prostu sam miał ochotę zjeść coś słodkiego, tylko nie chciał się przyznać? – zażartowałem, uśmiechając pod nosem i dalej grzebiąc w jednej z książek, przeglądając materiały jakie mieli przerabiać w tej klasie.

- N-nie, panie Park... tylko... tej pani – przyznał cicho, od razu zaciekawiając mnie taką odpowiedzią, dlatego moje spojrzenie powędrowało na jego o dziwo zarumienioną już twarz.

Rozumieeeeeeeeem...

Zachichotałem, zaraz starając się stłumić ten śmiech ręką, aby nie wprowadzać go w jeszcze większe zakłopotanie.

- Ale pana lekarza na pewno byś się nie bał, prawda? – Mimo wszystko dopytałem, by być w stu procentach pewnym swoich domysłów.

Młodszy pokręcił tylko głową, znów się trochę kuląc, na co pod wpływem chwili odłożyłem trzymaną książkę i przysunąłem do niego, aby objąć rękoma to chude ciałko. Jeongguk zaraz próbował ukryć się przed moim spojrzeniem, które badało obecnie te rumieńce. I zanim pomyślałem co ja tak właściwie robię, moje usta przysunęły się do jego policzka, składając na nim delikatny pocałunek.

Ciepło, które przy tym poczułem, wraz ze zniknięciem uśmiechu i powagą jaką przybrałem, kompletnie nie pasowało do charakteru tego niewinnego gestu. Zmieszałem się, od razu go puszczając i odsuwając na kilkadziesiąt centymetrów.

Dlatego – odpowiedziałem sam sobie na własne myśli i niedokończone wcześniej pytanie, które jak wszystko inne - pojawiło się nieproszone.

Początkowe zakłopotanie zaraz przerodziło się w wyrzuty sumienia, zmuszające mnie do przeproszenia i zerwania z miejsca, by jak najszybciej opuścić Jeongguka i ten pokój.

Nigdy nie powinniśmy pójść na taki układ, hyung... Nigdy nie powinienem się do niego zbliżać... I poczuć... tego, co czuję do ciebie...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top