28 - Taking revenge
@KakaSzczur jako Yoongi :D
@Avangeee jako Jikooki :)
Nooo, przedostatni rozdział. Enjoy :)
Ba-baj Yoonminkooki :))))))))) Yoonsung, wszystko popsułeś ://
~~~~~~~~~~~~
Jimin:
Nie wiedziałem czego Yoongi nie rozumiał. Już dawno ustaliliśmy, że do tematów nieporuszalnych nie będziemy powracać. A jednak gdy jego brat postanowił przywołać jakąś barwną historię z jednej z imprez, starszy chętnie się do tego dołączył, kontynuując temat jak gdyby nigdy nic i jeszcze pozwalając Yoonsungowi wspomnieć o jakiejś Ami. Wiedziałem, że Jeongguk posiada więcej informacji ode mnie i na pewno orientuje się kto to taki, lecz nie miałem zamiaru dopytywać, woląc ułożyć niewielki plan zemsty za atak na moje serce.
Yoongi nie nocował z nami, przenosząc się na kanapę, właśnie przez historię, którą przytoczyłem. Była chyba jedną z tych najpikantniejszych, nieopowiadanych ze szczegółami nawet promyczkowi. Ale właśnie na tym mi zależało - aby hyung poczuł to, co ja podczas naszej kolacji. I niezwykle łatwo uzyskałem taki efekt, spodziewając się przy tym kłótni, bez której niestety nie mogło się obyć, skoro Yoongi złamał naszą obietnicę.
Wstając rano, jak zwykle nie miałem nikogo przy sobie, skoro starszy nocował zapewne na kanapie, a Jeonggukie wstawał o siódmej, albo ósmej. Była już dziewiąta, jednak pamiętałem, że Yoongi powinien pojawić się w pracy dopiero po dziesiątej. Dlatego po pochwyceniu telefonu do ręki i rozpoczęciu przeglądania Twittera i odpisywania na KakaoTalk, dopracowywałem swój plan niewinnej zemsty, chcąc przy tym wykorzystać pewną osobę, która była w to wszystko zamieszana.
Odpisałem jeszcze tylko Hyungsikowi na jego analizę sytuacji, z którą został już zaznajomiony, po czym odłożyłem telefon na szafkę, mając nadzieję, że Yoonsung nigdzie nie wybył.
Raczej mi nie przyłoży? On nie lubi chłopaków, tak? Powinienem być ostrożny...
Rozważałem jeszcze przez chwilę na szybko ułożony plan, ruszając już do łazienki, w której załatwiłem potrzebę, zajmując się też swoją twarzą i zębami, nawet jeśli po spotkaniu hyunga, miałem udawać zaspanego. Bo jeśli coś pójdzie nie tak, zrzucę to na nie do końca obudzony umysł.
Kiedy już opuściłem łazienkę i wszedłem do salonu, zauważyłem, że Jeonggukie nadal ślęczy przy swoich książkach, witając się ze mną tylko krótkim: „Cześć, hyung". Nie mogłem wychodzić z mojej roli, nadal przymykając oczy i udając, że nie kontaktuję na tyle, aby się z nim przywitać czymś więcej niż delikatnym pomachaniem. A przechodząc już do kuchni, przyjrzałem się jednym okiem dwójce urzędujących braci, już po samym stylu ubierania, stwierdzając, który to Yoonsung. I bez żadnego zastanowienia, to do jego pleców się przytuliłem, stając dodatkowo na palcach, by dać mu buziaka w policzek.
- Dzień dobry, hyung – wymruczałem, powracając już do poprzedniej pozycji, by nadal go obejmować, czując się z tym trochę niekomfortowo i mocno nie fair. Gdyby nie fakt, że była to zemsta, raczej nie miałbym nic przeciwko takiemu normalnemu przytuleniu go na pożegnanie, czy też przywitanie. Jednak teraz uczucie było inne.
- Cóż za miłe powitanie – stwierdził przytulany przeze mnie chłopak, śmiejąc się z tego i oczywiście zaraz rozczepiając moje dłonie, aby uwolnić się z uścisku. – Ale to nie ta osoba, Wiewiórko – dodał, pokazując mi na stojącego przy blacie Yoongiego, na którego twarzy widniał początkowo smutek, jednak zaraz po tym pojawiła się czysta złość.
Przez chwilę miałem wyrzuty sumienia, bojąc się, że mogę go tym za bardzo zranić, choć jak tylko odwrócił się do nas plecami i wrócił do przygotowywania sobie jakiegoś jedzenia, wczorajsza złość powróciła.
- Nie przejmuj się, Sunggie. Jiminowi zależy tylko na wyglądzie jak widać.
Świetny argument! No najlepszy!
Skutecznie ukryłem te emocje przed rozbawionym Yoonsungiem i wkurzonym Yoongim, postanawiając oczywiście udawać niewiniątko.
- Ups. No przepraszam, że nie mam identyfikatora braci Min – zauważyłem, niestety nie mogąc niczego dodać, bo zaraz dobiegł nas krzyk Jeonggukiego z kanapy.
- Masz! Yoongi hyung inaczej pachnie, ma obrączkę na palcu, inne spojrzenie, jeden szary kosmyk z tyłu i obecnie małą krostkę na szyi, inaczej się ubiera i nawet porusza! Łatwo to zauważyć, oczywiście jeśli tylko się chce! – oznajmił, wymieniając chyba wszystko, czego wczoraj, albo dzisiaj, zdążył się dopatrzeć. Ja również nie miałem już problemu z rozróżnianiem ich, jednak nie mogłem się do tego przyznać, wzruszając tylko ramionami.
- Mogłem nie zauważyć, jestem zaspany – mruknąłem, a na potwierdzenie moich słów przetarłem oczy dłonią, ziewając i ruszając powoli do lodówki, by zabrać się już za przygotowywanie sobie śniadania.
- Oczywiście, że nie zauważasz. Bo jak zawsze pilnujesz tylko, czy dobrze wyglądasz, by wrzucić nowe zdjęcie na Instagrama, i by obcy ludzie cię podziwiali – odburknął mi na to Yoongi, rozpoczynając tym samym wojnę.
- Nie rozumiem w czym problem, hyung? Gdyby nie mój dobry wygląd, nawet byś się mną nie zainteresował. Jesteśmy kwita – zauważyłem, wrzucając na blat kilka produktów, by stworzyć sobie jakąś kanapkę. Jednak ledwo to uczyniłem, a starszy już złapał mnie za rękę, odwracając w swoją stronę i przyszpilając do blatu. Jego ręce oczywiście wylądowały po moich bokach, odcinając w ten sposób drogę ucieczki. Nie miałem ochoty się z nim siłować, dlatego skrzyżowałem tylko ręce na torsie, odwracając wzrok na bok, aby nie patrzeć mu w oczy.
- Ale teraz kocham nie tylko twoją piękną buzię, ale całego ciebie. Każdy twój humorek, każdą twoją drobną niedoskonałość, która sprawia, że jesteś dla mnie jeszcze piękniejszy – wymienił, nie mogąc już zmienić mojego nastawienia po wczorajszej sytuacji. – Więc nie mów mi tu o byciu kwita, skoro to ty stanąłeś na etapie patrzenia na wygląd – dodał ostrym tonem, chyba postanawiając przejść do części z wypominaniem. – Za mało udowadniam na każdym kroku, że cię kocham? Akceptuję wszystko co wymyślisz, nawet jeśli mi się to nie podoba. Nadal ci mało? Nadal potrzebujesz uwagi i miłości tysięcy innych ludzi, którzy widzą cię tylko na zdjęciach?
- I za każdym razem będziesz odwoływał się do tego pierdzielonego Instagrama? – Również postarałem się o niezbyt miły ton, patrząc na niego przez chwilę, by posłać mu zdenerwowane spojrzenie. – To zwykłe hobby, nie wiem co ono ma wspólnego z naszą kłótnią – zauważyłem, prychając i domyślając się, że starszy po prostu nie ma więcej argumentów, którymi mógłby ze mną wygrać tę kłótnię.
- To, że jestem o ciebie cholernie zazdrosny, a ty jeszcze jak na złość, ciągle dajesz mi kolejne powody bym się denerwował. Nawet o brata mam być teraz zazdrosny?! – wykrzyknął, oczywiście musząc podkreślić, że najchętniej zamknąłby mnie w klatce i trzymał z dala od wszystkich ludzi.
- I tak się z nim całowałeś, więc co za różnica. Wypuść mnie – poprosiłem twardo, przenosząc wzrok na jego rękę i czekając cierpliwie.
- O to ci chodzi? O to, że byłem głupim dziewiętnastolatkiem? – Jednak starszy nie miał zamiaru spełnić mojej prośby, przekręcając dodatkowo głowę tak, aby móc spojrzeć mi w oczy. A na taką bliskość nie chciałem mu teraz pozwalać, dlatego położyłem od razu rękę na jego torsie, odsuwając go trochę i trzymając na dystans.
- O nic mi nie chodzi – stwierdziłem ironicznie, postanawiając ponowić moją prośbę. – Wypuść mnie.
Przez chwilę starszy po prostu zacisnął dłonie w pięści, puszczając przy tym blat. I nie wiem co bym po tym usłyszał, gdyby nie interwencja Yoonsunga, który położył rękę na ramieniu brata, chcąc to przerwać.
- Dawno nie grałeś w kosza, trochę ruchu ci się przyda – powiedział tylko, odciągając go już ode mnie i zaczynając ciągnąć w stronę wyjścia.
Wymieniliśmy się ostatnimi spojrzeniami, w których wypisany był smutek, jak w przypadku Yoongiego, oraz złość, jakoś niepotrafiąca mnie puścić.
Odwróciłem się, słysząc tylko jak po szybkim wyszykowaniu do wyjścia, bracia Min opuszczają mieszkanie, zostawiając nas samych z Jeonggukie'm. Dokończyłem na szybko śniadanie, idąc do salonu nadal zdenerwowany i zajmując miejsce przy młodszym, który popatrzył na mnie zmęczonym wzrokiem, odkładając książkę na bok.
- Hyungowie muszą się kłócić? Do tego o takie głupstwa? – zapytał, przysuwając się do mnie i od razu obejmując rękoma. – Wiem, że zazdrość jest poniekąd powiązana z miłością... ale tylko w niewielkim stopniu. Ta hyungów nie powinna tak wyglądać i kończyć się kłótniami...
Nie chciałem, aby Jeonggukie miał lekko zakrzywiony obraz prawdziwego powodu naszej sprzeczki, dlatego nie dałem mu tego dokończyć, zaraz się odzywając.
- To nie zazdrość jest naszym największym problemem, promyczku. To skomplikowane charaktery i przeszłość, która nigdy nie powinna tak wyglądać – uświadomiłem go, pochylając się, aby dać mu całusa w tę zamartwiającą się główkę.
- Na pewno? Hyungowie widocznie tęsknią za niektórymi ludźmi z tej „problematycznej" przeszłości.
- Tęsknimy, ale to tylko PRZESZŁOŚĆ – podkreśliłem, widząc, że młodszy przechodzi na dość ciężkie tematy, nad którymi nie miałem siły rozwodzić się z samego rana.
Pokazałem mu tylko na książkę, prosząc, aby do niej powrócił, kiedy sam skupiłem się już na jedzeniu śniadania i rozmyślaniu nad następnymi dniami naszego wspólnego życia, w którym znów pojawił się problem.
Yoongi:
Jeszcze nigdy się nie zdarzyło, bym tak mocno pokłócił się z Jiminnie'm. Wydawałoby się - o pierdołę. Ale ten z pozoru niewinny wybryk przekształcił się w ciche dni, gdy młodszy dolał oliwy do ognia swoim porannym zachowaniem. Jeszcze przed tym wydarzeniem rozmawiał ze mną Jeonggukie, który w nocy przeniósł się, by spać ze mną. Wyjaśnił mi powód złości naszego chłopaka i zamierzałem przeprosić, jednak po takiej akcji ani mi to było w głowie. Musiałem więc najpierw jakoś odreagować całą złość i żal, który odczuwałem, a gdy mi się to udało, przyszła pora na zdanie sobie sprawy, że przedłużające się milczenie między nami nie jest niczym dobrym. Zwłaszcza, że tęskniłem za możliwością przytulenia mojego słonka, pocałowania go, usłyszeniem tego radosnego głosu, który wita mnie po kolejnym dniu pracy. Musiałem więc działać, by jak najszybciej doprowadzić do naszego pogodzenia. A dla moich aniołków gotów byłem sięgnąć po nawet niecodzienne metody przepraszania.
Plan obmyśliłem po przejrzeniu chyba tysięcy zdjęć w Internecie, które miały mnie w jakiś sposób zainspirować. I w końcu wpadłem na pomysł.
Natychmiast wtajemniczyłem Yoonsunga i Jeongguka. Mój brat od razu zrozumiał, że musi się ulotnić z mieszkania, ale przypuszczałem, iż nasze najmłodsze słonko zechce zostać z nami. Jednak zadecydował inaczej, podając mi bardzo słuszne spostrzeżenie, jako swój argument. Ta kłótnia nie dotyczyła jego i to my musieliśmy ją zażegnać.
Aby zdążyć wszystko przygotować, musiałem wstać o świcie. Króliczek, który w nocy zdążył się przemieścić do mnie na kanapę, spał spokojnie, podczas gdy ja napełniałem kolejne balony zakupionym helem. Przygotowałem ich setkę, przy czym osiemdziesiąt miało zawisnąć pod sufitem, a reszta pozostać na podłodze razem z masą kwiatów w przeróżnych kolorach. Do trzydziestu baloników przyczepiłem też sznurki, do których przymocowałem wywołane zdjęcia, przedstawiające radosnego Jimina, samego lub w moim oraz Jeongguka towarzystwie. Oprócz tego, drugie tyle miało przyczepione karteczki, na których starannie pisałem kolejne powody, za które go kocham, począwszy od pięknego uśmiechu, a na porannym pocałunku „na dzień dobry" skończywszy. Nie miałem żadnych problemów, by je wypisywać, a nawet dałbym ich dużo, dużo więcej, bo tak naprawdę wszystko w nim kochałem. Nawet te drobne foszki.
Udekorowanie pokoju zajęło dużo mniej czasu, niż naszykowanie tych dekoracji, ale było warto. W świetle porannego słońca cała sypialnia mieniła się kolorami, wprowadzając iście magiczną atmosferę. Miałem tylko nadzieję, że taka sceneria zostanie doceniona nie tylko przeze mnie.
Jeonggukie po przebudzeniu i zjedzeniu śniadania, które mu przygotowałem, zajrzał do sypialni i pochwalił efekt. A po długim pocałunku, zabrał Księżniczkę i obiecał, że wróci około dwunastej. Yoonsung poszedł w jego ślady niedługo później, a ponieważ zbliżała się już dziesiąta, postanowiłem przygotować się na pobudkę Jimina. Specjalnie założyłem kocie uszy, by choć trochę zmiękczyć tym jego serduszko, i razem z tortem usiadłem na materacu, przyglądając się jego spokojnej, śpiącej twarzy. Tak bardzo pragnąłem go dotknąć, przytulić, pocałować, powiedzieć, jak mocno go kocham... Ale na razie nie mogłem sobie na to pozwolić, aby go nie zbudzić.
Trochę przyszło mi poczekać na pobudkę kurczaczka, bo dopiero dwadzieścia po dziesiątej jego oczka zaczęły się otwierać. Ale nietypowe kolory w sypialni zwróciły jego uwagę niemal natychmiast, przez co szybko podniósł się na łokciach, nadal zaspany, z lekką szopą na głowie. Uwielbiałem go takim. Wyglądał naprawdę słodko i rozkosznie, taki mały i bezbronny. A ja z całego serca pragnąłem otoczyć go wtedy opieką.
W końcu jego oczy zatrzymały się na mnie, ale nim zdążyłem mu podsunąć tort z lukrowym napisem: „Przepraszam, jestem idiotą", chłopak chwycił za telefon, prawdopodobnie by sprawdzić godzinę.
- W filmach to działa! – mruknął oburzony i przetarł oczy.
Taki początek nie wróżył niczego dobrego. Chyba jednak moja niespodzianka nie była zbyt udana...
Jeszcze raz jego małe łapki potarły powieki i ziewnął potężnie, siadając na łóżku. Skoncentrował się już na mojej osobie, ale nie wydawał się w żaden sposób zachwycony widokiem.
- Urodziny mam za kilka miesięcy, hyung – zauważył Suho.
Postanowiłem się nie zrażać. Chłopak miał swoje humory i jeśli chciałem się przez nie przebić, to musiałem być przede wszystkim cierpliwy i szczery.
- Przepraszam, Jiminnie. Nie powinienem był cię denerwować, nawet jeśli zrobiłem to przez przypadek – przyznałem ze szczerym żalem w głosie. – Chcę cię przeprosić za to, co się wydarzyło. Nie powinienem był tego wszystkiego mówić i wcale tak nie uważam. Wiem, że nie kochasz mnie tylko za to jak wyglądam, a bzdury, które plotłem były tylko wynikiem zdenerwowania. Kocham cię, Jiminnie, i tęsknię za tobą. Proszę, wybacz mi.
Na koniec tych przeprosin, podsunąłem w jego stronę ciasto, jednak i to niewiele mi dało. Rudowłosy nadal patrzył na mnie niechętnie, a gdy już straciłem nadzieję i chciałem wyjść, spuścił wzrok i westchnął, zatrzymując mnie w miejscu.
- Mieliśmy umowę, hyung. Nawet jeśli sam poniekąd się jej nie trzymałem... - powiedział cicho, lekko drżącym głosem. – Chyba też powinienem przeprosić – szepnął, a ja już nie mogłem się powstrzymać przed zbliżeniem do niego. Zrobiłem to jednak powoli i niepewnie, nie wiedząc, czy tak naprawdę wolno mi wykonać taki ruch. Jednak nie chciałem, by się smucił, dlatego w ten sposób pragnąłem dać mu oparcie.
- Przepraszam. Nie sądziłem, że to też obejmowała nasza umowa – zapewniłem równie cicho, całując go ostrożnie w skroń. – To moja wina, ja cię sprowokowałem do tego. Przepraszam.
Chłopak przez kilka sekund siedział spokojnie, ale nagle jakby coś w nim pękło i rzucił się w moje ramiona, mocno przytulając. Moje serce mało nie odfrunęło z radości.
Mój Jiminnie do mnie wrócił.
- Przepraszam, hyung. Nie kłóćmy się już nigdy więcej. Ale proszę też, nie wspominaj już o swojej przeszłości – powiedział, zaciskając piąstki na mojej koszulce. – Tęskniłem.
- To, co się działo przed poznaniem ciebie, Jiminnie, nie ma dla mnie żadnej wartości – zapewniłem stuprocentowo pewny tego, co mówię. – Jesteś dla mnie najważniejszy. Oczywiście na czele z naszym Jeonggukie'm – dodałem, składając kolejne pocałunki na jego włosach.
- Żadnych dziewczyn, imprez, pocałunków z bratem i innych takich, hyung. Następnym razem poproś swojego brata, aby przełożył takie rozmowy na później – zażądał, wymuszając na mnie obietnicę, której zamierzałem dotrzymać. W końcu dzięki niej nasz związek będzie spokojniejszy i szczęśliwszy, co do tej pory się sprawdzało. Ale w końcu za błędy się płaci, a moja kara była aż nazbyt surowa.
- Obiecuję – zapewniłem, uśmiechając się łagodnie.
Jiminnie odsunął się, aby móc spojrzeć na wystrój pokoju, który chyba dopiero teraz został doceniony.
- Wow? – skomentował krótko i niepewnie, zerkając na moje kocie uszy.
- Chyba ci się podoba? – zapytałem ostrożnie, chcąc poznać szczerą opinię kurczaczka w tym temacie.
- Taaak, podoba – zapewnił, całując mój policzek i sięgnął do czekoladowego tortu, nabierając trochę kremu na palce, aby następnie ubrudzić nim moją twarz, tworząc na niej kilka słodkich punktów. – Wolę zjeść z twojego ciała, hyung – stwierdził, powoli zlizując słodkości z mojego policzka.
Z zadowolonym uśmiechem przyjąłem zaproszenie do zabawy, przyglądając się jego poczynaniom.
- Nie mam nic przeciwko. Ale ja potem chcę spróbować trochę ciebie – szepnąłem mu prosto do ucha, gdy już pozbył się resztek czekolady.
Jednak jego palce znów wylądowały w cieście, lecz tym razem zostało rozsmarowane na moich ustach. Nie zdążyłem nic na to powiedzieć, gdyż młodszy niemal rzucił się na mnie, domagając bardziej stanowczej pieszczoty.
Wylądowałem plecami na materacu, przyciągając go jak najbliżej, a nasze wargi pieściły się z namiętnością, jakby od tego pocałunku zależało całe nasze życie. Nie mogłem się nacieszyć tym drobnym ciałkiem. Moje dłonie same błądziły po doskonale znanym ciele, wiedząc, gdzie powinny go dotykać, aby dawać jak najwięcej przyjemności. Nie bałem się zawędrowania pod jego koszulkę, czy też bokserki, śmiało masując jedną ręką bok, a drugą pośladki. Choć wszystko wydawało się chaotyczne i pozbawione wszelkiej logiki, to tak naprawdę nasze ciała same wiedziały, co powinny robić, aby wzniecić jeszcze większy ogień.
Powodem, dla którego musieliśmy zaprzestać pocałunku, był oczywiście brak tlenu, bez którego zaczynało się już kręcić w głowie. Jiminnie usiadł na mnie okrakiem, próbując uspokoić oddech. Jego usta, które na co dzień były duże, teraz wręcz błagały o jeszcze więcej.
Daliśmy sobie chwilę, a w tym czasie paluszki kurczaczka znów wylądowały w cieście, a następnie dla odmiany nie na mnie, lecz między jego wargami.
- Za dobry – stwierdził, nie mogąc się powstrzymać przed pochłonięciem jeszcze kilku kęsów.
Cierpliwie przyglądałem się temu, nie tylko ciesząc z widoku, ale także rozkoszując się bliskością między nami. Oczy śledziły każdy ruch rudowłosego, który specjalnie oblizywał swoje palce, patrząc prosto na mnie. Towarzyszący temu uśmieszek także sugerował, z czego najchętniej zlizałby teraz tę czekoladę. Ale dzisiaj to nie on miał mi dogadzać.
- Jeszcze chwilę i rzucę się na ciebie, Jiminnie – poinformowałem go uczciwie, układając ręce pod głowę, aby mnie nie kusiło do spełnienia tych słów. W każdym razie nie za szybko. – A miałem w planach wycałowanie nawet każdej kosteczki na twoich palcach.
- Na mnie? – zapytał, udając przy tym niewiniątko, a gdy oczyścił ostatni palec z kremu, przeczesał swoje włosy powoli, posyłając mi przy tym jeden ze swoich seksowniejszych uśmiechów.
Idealny.
Podniosłem się, a moje ręce natychmiast chwyciły jego boki. Nie mogłem już dłużej się opierać. Pożądanie, które władało teraz moim sercem było wręcz namacalne.
- Jiminnie... - szepnąłem, zaczynając pieścić wargami jego szyję. Chłopak specjalnie odchylił głowę, abym mógł dostać się bez problemu do jego najczulszych punktów i objął mnie rękoma.
- Hyung ma słabość do rudego Jiminniego? – zapytał uroczym głosem, który w tej chwili nie pasował do wcielenia seksu, jakim się stał po ostatnim farbowaniu.
- Mam słabość do Park Jimina w każdej odsłonie – zapewniłem, wiedząc, że jego osoba będzie na mnie działać zawsze i pod każdą postacią.
Zszedłem trochę niżej, pieszcząc teraz obojczyki młodszego, który poruszył się niespokojnie. Wplótł palce w moje włosy, a ja chwyciłem go mocniej w pasie, jakbym bał się, że nagle mi ucieknie.
- Wykorzystaj tę odsłonę jak tylko chcesz, hyung. – Westchnął z rozkoszy w moich ramionach, co tylko mnie nakręciło. Miałem jednak zamiar doprowadzić do końca moje zamiary, nawet jeśli ledwo wytrzymywałem. Lecz nauczyłem się jako takiej kontroli przy obydwu chłopakach. W przeciwnym razie olałbym cały świat i nie wypuszczał ich z łóżka, choćbym miał przez resztę życia jechać na niebieskich tabletkach.
Powoli przeniosłem Jimina na plecy i wsunąłem dłoń pod jego koszulkę, gładząc mięciutki brzuszek. Nie chciałbym, aby ta część zrobiła się twardsza. Bez ABS-a był dużo bardziej kuszący. Ale teraz nie na nim miałem się skupić, lecz na nogach, które już mnie kusiły, lekko się podkurczając. Zacząłem przesuwać dłonie po jego biodrach, a następnie udach i łydkach, równocześnie tworząc ścieżkę z pocałunków wzdłuż jednej z nóg. Zatrzymałem się dopiero przy stopie i tak jak zapowiedziałem - pocałowałem każdy palec, a nawet przez dłuższą chwilę pieściłem stopę mojego słoneczka. Nawet jeśli nie miałem fetyszu w tym zakresie, to cały Jiminnie zasługiwał na dokładne wielbienie jego osoby.
Ze stopy przeniosłem się na łydkę, gdzie zostawiłem kilka malinek, a następnie powtórzyłem cały proces z drugą nogą. Miałem zamiar powolnymi krokami zbliżyć się do pośladków Jimina, ale do nich była jeszcze długa droga, gdyż zamiast na uda, przeniosłem się na jego ręce. Każda kosteczka w palcu została ucałowana, a potem w górę, aż do ramion, pozostawiłem masę czerwonych śladów. Taki zabieg nie ominął również szyi i torsu, po uniesieniu jego koszulki, ze szczególnym skupieniem na sutkach. A po lekkim kąsaniu brzucha i zahaczeniu nosem o twardą męskość, wciąż ukrytą w bokserkach, przewróciłem go, aby teraz skupić się na plecach.
Kolejne malinki przyozdabiały jego miodową skórę, a narastające westchnienia i pomruki szybko zmieniły się w jęki. Jednak przekręcenie kurczaczka na brzuch, zostało w bardzo nietypowy sposób wykorzystane przez niego, gdyż po prostu sięgnął łapkami do tortu, który w dalszym ciągu konsumował, przerywając tylko, gdy trafiłem na jeden z czulszych punktów.
Wykorzystałem to wszystko, aby móc dobrać się w końcu do jego bokserek. Zsunąłem je z niego całkowicie i najpierw skupiłem się na udach, które specjalnie wcześniej pominąłem, a w kolejnej minucie nareszcie dotarłem do celu mojej podróży po jego ciele.
Ledwo dotknąłem ustami jego pośladków, a chłopak wypiął się bardziej. Jego głowa przekręciła się w bok, aby mógł na mnie zerknąć kątem oka.
- Smaczne? – zapytał z uśmiechem, na co zaśmiałem się krótko i przygryzłem jeden półdupek. Jednak nie zareagowałem na zaczepkę, postanawiając po prostu kontynuować, choć wcześniej pragnąłem usłyszeć jeszcze jedną odpowiedź.
- Wolisz w ten sposób, czy chcesz usiąść? – zapytałem, pamiętając, jak bardzo był podekscytowany, gdy mógł okrakiem wylądować na mojej twarzy i w ten sposób być pieszczonym.
- Hmmm... trudna decyzja... - mruknął, podjadając kolejną porcję ciasta, a prawdopodobnie skuszony smakiem, w odpowiedzi wypiął się bardziej. – W ten sposób.
Zabrałem się więc za pełnienie mojej roli przykładnego kochanka, dbając o to, aby mój uległy czuł się jak najbardziej kochany.
Chwilę później przeszedłem do bardziej odważnych pieszczot, wsuwając język w jego dziurkę. Teraz już słyszałem lekkie stęki z jego strony, ale nie przestawałem, nakręcony tylko bardziej takimi dźwiękami.
Jednak aby za szybko mi nie doszedł, odsunąłem się w końcu, wracając do składania pocałunków wzdłuż kręgosłupa, a dłoń przesunąłem na wewnętrzną stronę prawego uda, aby być blisko jego męczącej się przez niezaspokojenie męskości.
- Hyuuung, przystojny kotku – wyjęczał trochę desperacko. Wiedziałem, że takie pieszczoty najsilniej podziałają na rudowłosego i nie myliłem się. – Weź mnie juuuuż – dodał przeciągle, przysuwając trochę do mnie, aby móc tymi kształtnymi pośladkami poocierać się o moje bolące już krocze. Ledwo powstrzymałem jęk na to działanie, pozwalając sobie jedynie na głośne sapnięcie.
Jednym sprawnym ruchem przekręciłem go ponownie, pragnąc widzieć tę anielskiej urody buzię, kiedy będzie dochodził.
Wpiłem się w jego wargi, aby jednocześnie rozsunąć jego nogi.
- Jak bardzo tego pragniesz, Jiminnie? – szepnąłem między kolejnymi pocałunkami, ale moja ręka już obsuwała bokserki, w których chodziłem od rana.
Druga dłoń została chwycona przez małą łapkę i nakierowana na prężącą się dumnie męskość chłopaka, który przez sam mój dotyk westchnął głęboko.
- Czy to wystarczająca odpowiedź na twoje pytanie, hyung? – szepnął, na co uśmiechnąłem się zadowolony, ustawiając między jego nogami, aby zaraz po tym po prostu wejść w niego jednym mocnym ruchem.
Aż mi się zakręciło w głowie z rozkoszy. Odczułem lekki dyskomfort przez to wejście, nawilżone jedynie śliną zostawioną przez mój język, podobnie jak młodszy, który wygiął się w łuk. Ale gdy tylko uchylił zamknięte przez to nagłe wejście powieki, ujrzałem oczy niczym u wygłodniałego zwierzęcia. Nie musiał wiele mówić, wystarczyło, że objął mnie nogami i rękoma, przyciągając jak najbliżej siebie.
- Mocno i szybko, hyung... Nie oszczędzaj mnie, proszę – jęknął.
Jak mógłbym mu odmówić? Natychmiast zacząłem poruszać się gwałtownie, ciesząc ciasnym wnętrzem ukochanego.
Komplementy na temat nie tylko jego urody, ale także charakteru, płynęły z moich ust jeden po drugim, a ten mały celibat, który jeszcze nigdy się nie zdarzył bez powodu, w postaci innej niż chwilowa rozłąka, sprawił, iż doszliśmy naprawdę szybko, brudząc pościel białym nasieniem.
Długo jeszcze leżeliśmy wymęczeni i wtuleni w siebie, rozmawiając cicho i nadrabiając ciszę, która panowała między nami przez dwa dni. Cudownie było znów słyszeć ten melodyjny ton skierowany w moją stronę.
Sielankę przerwał dopiero powrót Jeongguka, który wszedł do sypialni, trzymając naszego kota na rękach. Chociaż w sumie nie przerwał tej atmosfery, raczej dopełnił ją swoją osobą, szybko znajdując się przy nas.
- Hyungowie się pogodzili? – zapytał szczęśliwy, wsuwając się między nas, aby po zostawieniu w spokoju Księżniczki, móc nas objąć.
- Oczywiście. Jak moglibyśmy żyć bez siebie? – zapytałem z lekkim uśmiechem, nie mogąc się nacieszyć tak dobrze zaczętym dniem. Nawet jeśli będę musiał się niedługo zbierać do pracy.
Objąłem króliczka, ale wolną ręką nadal gładziłem rude kosmyki kurczaczka.
- Ostatnio zdecydowanie za dużo się dzieje. Proszę się więcej nie kłócić – zarządził Jeonggukie, gryząc mnie delikatnie w ramię, aby zaraz po tym uszczypnąć kurczaczka w rękę.
Rozpuściliśmy to dziecko... Zero szacunku dla hyungów.
- Aleee... wykorzystałem ten spacer nie tylko na zwiedzenie części Seocho – zakomunikował nagle, zdejmując czapkę, którą błędnie wziąłem za część jego dzisiejszego outfitu. A spod materiału wysypała się masa czarnych włosów.
Żegnajcie moje słodkie dzieci...
- Już nie będę się ukrywał pod niewinną otoczką – wyjaśnił, widocznie szalenie z siebie dumny, na co nie mogłem powstrzymać śmiechu.
- Czy w twojej szkole przypadkiem nie ma zakazu farbowania włosów? – zapytałem, przypominając mu tym samym, iż za kilkanaście dni wraca do edukacji.
Usiadłem naprzeciwko dwójki moich kochań i przyjrzałem się im uważnie, chłonąc widok, który mi prezentowali.
- Cholera, teraz obaj wyglądacie tak seksownie... - zauważyłem, przygryzając wargę. Czułem, że teraz naprawdę będę potrzebował niebieskich tabletek.
Yoonsung, jedź już w pizdu do Daegu! Potrzebuję wolnego mieszkania!
Jeonggukie zdawał się nie zwracać już uwagi na szkolny regulamin, gdyż jedynie wzruszył ramionami, po czym przytulił do mnie, dziękując za komplement, natomiast Jiminnie na chwilę pogrążył się w przemyśleniach.
- A ja od początku myślałem, że hyung uwielbia kiedy jesteśmy słodcy i uroczy! – zawołał nagle oburzony, krzyżując ręce na torsie i wydymając dolną wargę niczym obrażone dziecko.
- Bo lubię. Uwielbiam was, gdy zakładacie spódniczki i uroczo się zachowujecie. Czuję, że mogę się wtedy wami opiekować – wyjaśniłem, w głębi duszy już czekając na powrót pastelowego Jiminniego i baranków na głowie Jeonggukiego. – Ale taka odmiana sprawia, że mam ochotę was związać, założyć wam obroże, skrępować wasze ciała z pomocą uprzęży i zrobić wiele innych, mniej grzecznych rzeczy.
- Do takich zabaw nie pasuje całkowite posłuszeństwo. Hyung powinien nas zdobywać i karać – stwierdził króliczek, już z podekscytowania na te słowa skacząc w moich ramionach.
Wychowaliśmy potwora...
- Ktoś tu znowu czytał fanfiki dla dorosłyyyyyych – zauważył kurczaczek, gilgocząc po żebrach naszego najmłodszego skarba, po czym przysunął się, aby pocałować go w ramię. – Mały, seksowny diabełek.
- Ale po angielsku! – powiedział na swoją obronę młodszy, jakby myślał, że zaliczymy mu takie rozrywki na poczet edukowania się z języków obcych.
Mogłem się jedynie roześmiać na takie uwagi i objąłem Jimina, mogąc dzięki temu przytulić ich oboje do siebie.
- Będę spełniał każde wasze fantazje – zapewniłem, całując rudowłosego w policzek. – Jeśli tylko będziecie mi o nich mówić – uzupełniłem, cmokając Jeongguka w to samo miejsce.
- To pamiętaj o niej, hyung. I spokojnie, dam się złapać. Naszemu tatusiowi zawsze – odparł natychmiast dzieciak, widocznie nie mogąc się już doczekać tych zabaw.
- Ja tam bym powtórzył jakiś numerek w miejscu publicznym... - zaproponował Jiminnie, patrząc na mnie wyczekująco.
- Czekam na ciekawe zamówienie, Jeonggukie. Myślę, że ci się spodoba – odpowiedziałem najmłodszemu z niebezpiecznym uśmiechem, aby zaraz po tym skupić uwagę na Jiminie. – A gdzie konkretnie, Jiminnie?
- Szkoła? Albo sklep? No, ewentualnie firma hyunga.
- Jakie zamówienie? – dodał zaintrygowany króliczek.
Ach, wszystko wróciło do normy.
Jimin:
Nienawidziłem kłócić się z ukochanymi lub przyjaciółmi, a kiedy pierwsza fala złości ustępowała miejsca tęsknocie za bliskością, rozmowami i samą obecnością, żałowałem swoich głupich decyzji i posiadania tak upartego charakteru. Na szczęście Yoongi dość szybko wyciągnął w moją stronę rękę, pozwalając nam powrócić do poprzednich relacji z lekkim ulepszeniem na płaszczyźnie rozmów o przeszłości. Bo jak to typowy facet, nie zrozumiał, że zakaz dotyczy WSZELKICH wątków związanych z tym, co działo się przed rozpoczęciem naszego związku, oczywiście w jego życiu towarzyskim.
Powrót do dzielenia łóżka w trójkę, przywrócił również moją wakacyjną rutynę. Jak zwykle wstałem po dziesiątej, czując, że jedenaście godzin snu to i tak dla mnie za mało. Mój organizm działał ostatnio naprawdę dziwnie i niezbyt to rozumiałem.
Przeleżałem jeszcze dobre pół godziny, czytając Twittera i poszukując sobie kolejnego, ciekawego ficzka z „Hani x czytelnik", jednak wszystko co dobre zdążyłem już przeczytać, dlatego szybko odpuściłem sobie te poszukiwania.
Odłożyłem telefon na szafkę, zbierając się powoli do łazienki, w której standardowo zająłem się pielęgnacją swojej twarzy i zębów, zauważając, że niedługo będę musiał wybrać się do swojego fryzjera, aby zafarbował mi odrosty. I tak planowałem na urodziny Jeonggukiego zmienić kolor z powrotem na róż, który przy jego obecnej czerni będzie wyglądał naprawdę zabawnie.
Moje dwa, czarne diabełki.
Z uśmiechem na twarzy opuściłem łazienkę, kierując się przez korytarz i salon do kuchni. Oczywiście po drodze przywitałem się z Yoongim i Yoonsungiem, którzy siedzieli na kanapie, od razu chcąc mnie zatrzymać. Niestety mój głód im na to nie pozwolił, pomagając od nich uciec. Obiecałem, że jak tylko przygotuję sobie jedzenie, od razu do nich przyjdę. I może to było moim błędem, bo gdy przekroczyłem próg kuchni, ujrzałem anioła, wiedząc, że raczej się jeszcze nie obudziłem, tak jak przy niespodziance Yoongiego i naszej sypialni całej w balonach.
Wycofałem się, nawet nie upewniając czy oczy mnie nie zawodzą, a po prostu odwracając do braci Min, by posłać im zaskoczone spojrzenie, niestety czując jak zaczyna mi się robić słabo.
- Chyba jeszcze śpię... Obudźcie mnie kiedy ten piękny sen się skończy – poprosiłem, pod koniec zdania już trochę mamrocząc, przez woli ogarniającą mnie ciemność.
Lekki chaos wokół mnie, nagłe podniesienie mojego ciała i umieszczenie go na czymś miękkim, były działaniami, które mój mózg o dziwo zarejestrował. Jednak to przyjemnie chłodny, delikatny wiatr, owiewający moją twarz i zaniepokojony głos Yoongiego, były w stanie zmusić mnie do rozchylenia powiek i powolnego rozejrzenia po zebranych.
Yoonsung... Yoongi... I... ANIOŁ!
Odgoniłem od siebie ręką gazetę, którą wachlował mnie jeden z braci, przez chwilę jeszcze wpatrując się w Heeyeon, trzymającą szklankę wodę, by dopiero po tym przenieść pytające spojrzenie na Yoongiego.
- Hyung? – wymruczałem, oczekując wyjaśnień i nadal czując, że jest mi słabo, przez co nie mogłem się wysilić na coś głośniejszego i pewniejszego.
- To nie moja sprawka. To Yoonsung – natychmiast odbił pałeczkę, wskazując na stojącego obok chłopaka.
- Bracie mojego hyunga? – zwróciłem się więc do niego, unosząc brwi i widząc jak stara się przetworzyć jakieś informacje.
- Obiecuję, że ci upiorę tę koszulkę, Wiewiórko – odparł trochę wystraszony.
Dobrze, powinien się bać, w końcu już trochę tu nabro... Zaraz, zaraz. Koszulkę?
Mój wzrok powoli powędrował na pochylającego się, drobnego aniołka, widocznie zmartwionego moim stanem... i mającego na sobie jedną z tych droższych, luźnych bluzek, niedawno zakupionych na wypadzie z Hyungsikiem.
Noona ma na sobie moją bluzkę!
Dziewczyna wpatrywała się jeszcze przez chwilę prosto w moje oczy, jednak tuż po odchrząknięciu, wyciągnęła w moją stronę trzymaną szklankę, postanawiając się w końcu do mnie odezwać.
- Napij się, Ji... Ji... Jiminnie – poprosiła, przez co moje oczy nieco się rozszerzyły, a serce zaczęło bić mocniej, właśnie przez brzmienie tego uroczego głosiku.
To niemożliwe! Hyung zapłacił, żeby ją tu ściągnąć? Są moje urodziny?! Nie, nie. To sprawka Yoonsunga. Ale... JAKIM CUDEM?
Nie mogłem jej odmówić, tylko na szybko poprawiając włosy i przenosząc się już do pozycji siedzącej, by wyciągnąć rękę po tę szklankę. Drżącą dłonią zbliżyłem ją do ust, upijając niewielki łyk, nie mogąc przy tym oderwać wzroku od jej ślicznych oczu.
Nie wiedziałem czy powinienem coś powiedzieć, zrobić albo od razu uciec. Nigdy nie miałem styczności z moją boginią poza tymi kilkoma fansignami. Dodatkowo zawsze dzielił nas stół i nie było przy nas hyunga, który na pewno gdzieś tam w środku był o nią zazdrosny. Nawet jeśli nigdy nie chciałbym się z nią umówić. No, najwyżej na wspólne zakupy.
Powoli odłożyłem szklankę na stolik przy kanapie, nadal zastanawiając się jak powinienem się przy niej zachowywać. Jednak skoro była boginią, moją i całej Korei, powinienem ją tak traktować.
Zerwałem się z mebla, od razu przechodząc do niskiego ukłonu, przez który zostałem lekko klepnięty w plecy, oczywiście przez jej delikatną rączkę.
- Przestań. – Zaśmiała się, nawet teraz zachowując tak jak na fansignach. Hani nigdy nie grała nieśmiałej, przesadnie uroczej lub nieogarniętej, tak jak większość idolek, w tym Lisa Jeonggukiego. Moja śliczna biaska od zawsze była sobą, co w niej uwielbiałem.
- Przyjaźnię się z Yoonsung oppą. Wczoraj mieliśmy nieprzyjemny incydent na mieście i dlatego tu wylądowałam – wyjaśniła, chyba chcąc sprecyzować słowa Yoongiego odnośnie „sprawki Yoonsunga".
No przecież! On ugania się za kobietami, szczególnie tak ślicznymi... CHYBA NIE SĄ RAZEM?! ZABIJĘ GO! Nie... chwila, nie mogę panikować. To moją bluzkę ma na sobie, nie jego! Aaa! Gdybym tylko mógł zrobić jej w niej zdjęcie!
Podniosłem wzrok do góry, nadal nie zmieniając pozycji i nie mogąc napatrzeć się na jej idealną twarzyczkę.
Noona przeniosła wzrok na braci Min, którzy nijak nie reagowali na moje działania, dlatego to ona wyciągnęła ponownie rękę, tym razem roztrzepując mi włosy.
- Jiminnie, powiedziałam przestań – znów poprosiła, tym samym, uroczym tonem, przez który czułem jak miękną mi nogi.
Nie głupiej, Jimin! Znasz się na dziewczynach, tak samo jak na chłopakach! Nie rób niczego dziwnego, nawet jeśli to najpiękniejsza istota na całym świecie!
- Jest... inaczej niż na fansignie. Nie jestem przygotowany... Kompletnie – wyjaśniłem swoje dziwne reakcje i to ciągłe wpatrywanie w jej oczy, przenosząc się powoli do normalnej pozycji, by nie wprowadzać jej dodatkowo w zakłopotanie.
- Proponuję byś jej zaśpiewał – powiedział nagle Yoonsung, rozpoczynając jakieś pseudo wybijanie rytmu w postaci klaskania, na które Hani starała się powstrzymać śmiech. – Raz, dwa, trzy!
- W tym domu dzieją się przedziwne rzeczy... - stwierdził tuż po tym Yoongi, wzdychając i zwracając tym samym moją uwagę, dzięki czemu zobaczyłem, że tak jak noona, uśmiecha się lekko na ten cyrk Yoonsunga. – Jiminnie, Heeyeon jest u nas gościem, a nie gwiazdą – wyjaśnił, podchodząc do mnie zaraz po tym, by objąć w pasie i przyciągnąć do siebie. – Co chcesz zjeść, Jiminnie?
Niełatwo było mnie odciągnąć od przyglądania mojej bogini, dlatego dopiero po kilku sekundach przeniosłem spojrzenie na Yoongiego.
- Jeść? Przez tydzień nic nie zjem – wyszeptałem, dobrze wiedząc, że i tak reszta to usłyszy. – To nadal sen, hyung? Co moja tu robi bogini, hyung? – dodałem, nawet nie mogąc kontrolować słów, które wypływały z moich ust, bo nadal byłem w lekkim szoku.
Yoonsung postanowił jak zwykle mnie podenerwować, śpiewając jakąś rakową piosenkę, z której wyłapałem jedynie: „Mrugaj, mrugaj gwiazdko ma", na razie nie mogąc się skupić na odgryzieniu mu, a jedynie krzywiąc na te próby pokazania swojego braku umiejętności wokalnych.
- Yoonsung miał się z nią wczoraj spotkać na kawie, ale coś poszło nie tak i musieli się schować przed fanami. No i wylądowali tutaj... Heeyeon u nas nocowała. I nie gniewaj się za tę bluzkę, Yoonsung nie wiedział, że garderoba jest twoja – oznajmił Yoongi, wszystko mi w końcu wyjaśniając i trochę przez to martwiąc.
Fani? Nie skrzywdzili mojej bogini?! W sumie... jeśli Yoonsung z nią był, to na pewno na to nie pozwolił. Ale! Mam nadzieję, że są tylko przyjaciółmi! Bo inaczej...
Aż zacisnąłem pięści na tę myśl, przypominając sobie, że przecież dopiero wstałem i jestem bez makijażu!
O nieee! Nie, nie, nie! I zobaczyła mnie takiego!
Długo nie rozważałem tej decyzji, po prostu ruszając do kuchni, by ukryć się za jedną ze ścianek i rozpocząć poprawianie włosów.
- Spokojnie. Tylko spokojnie. Nie mogę się denerwować i stresować – wyszeptałem do siebie, biorąc kilka głębokich wdechów i wydechów i zaraz czując jak czyjaś ręka obejmuje mnie w pasie. Mało nie podskoczyłem do góry, jednak widząc Yoongiego, jedynie westchnąłem z ulgą, kontynuując poprawianie włosów.
- Spokojnie, kochanie, masz okazję pogadać z nią tak normalnie, skorzystaj z tego – stwierdził mój ukochany, dając mi całusa w ramię i chyba naprawdę nie pojmując jak wielki to dla mnie problem.
- „Tak normalnie" – powtórzyłem jego słowa, dziwiąc się im i odwracając z powrotem w stronę salonu, by wyjrzeć zza ścianki i poobserwować Heeyeon, rozmawiającą z Yoonsungiem. – To ideał kobiety, hyung. Nie potrafię z nią „normalnie" rozmawiać – zdradziłem mu, nie mogąc oderwać wzroku od uśmiechającej się dziewczyny.
- A ty jesteś ideałem mężczyzny. Więc macie wspólne cechy. Tylko nie za dużo spoufalania, bo będę zazdrosny – poprosił, naprawdę podnosząc mnie na duchu takim komplementem.
Odwróciłem się do uśmiechniętego hyunga, również posyłając mu ten wesoły grymas i postanawiając naprawdę skorzystać z tej wizyty.
- Twój brat może do nas wpadać kiedy tylko chce – oznajmiłem, wiedząc, że to jego zasługa, oczywiście nieświadoma i niezamierzona, ale jednak.
Przejechałem palcami raz jeszcze po włosach, by tuż po tym ruszyć z powrotem na kanapę, zajmując miejsce przy bracie Yoongiego i od razu wychylając się trochę do przodu, aby móc nawiązać kontakt wzrokowy z moją śliczną nooną.
Jednak zanim zapytałem ją o cokolwiek niezwiązanego z jej pracą, dziewczyna również wychyliła się do przodu, rozpoczynając rozmowę jako pierwsza.
- Studiujesz, Jiminnie? Projektowanie ubioru? Aktorstwo? – zaczęła zgadywać, na pewno wnioskując ile mam lat po moim wyglądzie i zachowaniu.
- Ekonomię – sprecyzowałem, wywołując tym niemałe zaskoczenie na jej twarzyczce.
- Och. Nie interesowałeś się modą? – zapytała, chyba jednak pamiętając te kilka naszych rozmów i wręczone jej przeze mnie prezenty.
Nie panikuj, Jimin! Tylko nie panikuj! To naprawdę mały szczegół. OK?!
- To tylko hobby, tak samo jak Hani oppa – zauważyłem, starając się włączyć do tej rozmowy choć trochę naszych fandomowych żarcików, aby poczuć się tak samo swobodnie jak podczas fansignów.
- „Tylko hobby"? – Dziewczyna zaczęła udawać lekko obrażoną, oczywiście robiąc to na tyle uroczo - krzyżując ręce na klatce piersiowej i marszcząc odrobinę brwi - bym poczuł jak moje serce znów przyspiesza.
Umieram! Ale Jimin, spokój i opanowanie. Nie głupiej, nie wolno ci.
Postanowiłem wytłumaczyć swoją „zdradę", unosząc prawą dłoń, na której znajdował się mój zaręczynowo-ślubny pierścionek. Wiedziałem, że akurat Hani nie ma nic do związków homoseksualnych, dlatego nie obawiałem się jej reakcji, starając się po prostu traktować ją jak zwykłą przyjaciółkę.
- Wow! – Heeyeon od razu zaświeciły się oczka, a jej dłoń złapała tę moją, aby przysunąć ją bliżej i przyjrzeć się ozdobie na moim palcu. – To ten drugi przystojniak, prawda? – wyszeptała, wykorzystując wolną rękę do zakrycia twarzy Yoonsunga, zapewne aby nie włączał się do naszej rozmowy.
Pokiwałem głową, szczęśliwy, na chwilę zapominając z kim właśnie rozmawiam, a skupiając się na moich ukochanych, których nie wymieniłbym nawet na moją boginię.
- Ej... Co to za tajemnice? – Z przemyśleń i uśmiechania do mojej dłoni, wyrwał mnie rozbawiony głos Yoonsunga. Dodatkowo przybył do nas Yoongi, kładąc tackę ze śniadaniem na stoliku i chyba ignorując moje zapewnienia o odpuszczeniu sobie jedzenia przez następny tydzień.
Heeyeon zabrała już rękę z twarzy swojego znajomego, dlatego postanowiłem powrócić do tego tematu, mając jeszcze kilka pytań.
- Jak się poznaliście? Skąd? Gdzie? Jak? I dlaczego? – Mój wzrok krążył od Hani do Yoonsunga, a kiedy Yoongi usiadł obok mnie, podziękowałem mu za jedzenie, oczywiście nie odrywając spojrzenia od tej dwójki.
- Przyszły właściciel sieci hoteli – oznajmił brat mojego ukochanego, wskazując na siebie palcem i zaraz kierując go na moją noonę. – Klientka jednego z prawie „moich" hoteli – dodał, zaraz kontynuując wyjaśnianie. – Miała drobny problem z kartą, a ja akurat miałem szkolenie w tym obiekcie. I tak jakoś od słowa do słowa się zaprzyjaźniliśmy – zakończył, roztrzepując jej włosy, które starsza od razu zaczęła poprawiać, próbując zrobić to samo z tymi Yoonsunga. Yoongi chyba również zazdrościł im tej zabawy włosami, bo rozpoczął przeplatanie moich kosmyków między swoimi palcami i ogólne ich macanie, co jak zwykle kompletnie mi nie przeszkadzało.
- To nie fair – zauważyłem, mrużąc oczy i przyglądając się przez chwilę Yoonsungowi. – Też chcę prawie posiadać sieć hoteli i spotykać w nich Heeyeon noonę – dodałem, specjalnie używając przy tym smutnego i trochę uroczego tonu, na co brat Yoongiego się zaśmiał.
- Gdyby nasz ojciec nie był taki, jaki jest, to twój mąż by nim był – stwierdził, wywołując tym prychnięcie za moimi plecami, pochodzące oczywiście od tego przystojniejszego Mina. – Ale mógłbyś u mnie pracować. Osoby po ekonomii się przydadzą. Oczywiście pod warunkiem, że chcesz i przyłożysz się do nauki – zaproponował nagle, wyskakując mi z ofertą pracy, której w tym momencie kompletnie się nie spodziewałem.
Zanim cokolwiek mu odpowiedziałem, Yoongi szepnął mi na ucho, że pójdzie poszukać Jeonggukiego, który uciekł jak tylko zobaczył Hani w naszym mieszkaniu. Całkowicie to rozumiałem, wędrując jeszcze przez chwilę wzrokiem za kierującym się do wyjścia hyungiem, by zaraz przenieść go na jego klona.
- A dlaczego sądzisz, że się do niej nie przykładam? – mruknąłem, mimo wszystko starając się nie brzmieć niegrzecznie, w końcu była z nami moja noona.
- Tak wnioskuję po rozmowie z Yoongim. Jimin, nie zrozum mnie źle. Naprawdę fajnie, że pomagasz Jeonggukowi, ale jesteś na studiach. Jeśli chcesz mieć dobrą pracę i zarabiać, powinieneś polegać na swojej głowie, a nie ściągach. Ich nie dostaniesz w pracy. Dlatego jeśli byłbyś zainteresowany, to możemy pomyśleć o praktykach lub od razu pracy.
Jego słowa zawierały więcej krytyki, niż neutralnych zdań, dlatego postanowiłem od razu się wybronić.
- Ściąganie uczy sprytu i odnalezienia się w sytuacjach stresowych. Poza tym robię to tylko na tych do niczego niepotrzebnych mi przedmiotach – uświadomiłem go, krzyżując ręce na klatce piersiowej. – Nie wiem na jakim kierunku byłeś, ale z moimi piętnastoma przedmiotami człowiek czasami nie jest w stanie wszystkiego ogarnąć w czasie sesji – dodałem, na co uśmiechnął się, niby normalnie, a jednak wychwyciłem w tym odrobinę drwiny.
Nawet z bratem hyunga nie umiem się dogadać! Czy wszyscy jego przyjaciele i połowa rodziny musi być taka wredna?!
- No to spryciarzu, daję ci propozycję, a ty pomyśl co z nią zrobisz. A póki co, chyba Gi zostawił ci śniadanie – oznajmił, wskazując na przyniesioną tackę i zaraz zwracając się już do Hani. – Moja piękna przyjaciółko, chyba pora wracać do swoich. Podwieźć cię?
Moja reakcja na to „piękna", była oczywiście natychmiastowa. Uszczypnąłem starszego w ramię, nie mogąc się przed tym powstrzymać, w końcu wiedział, że ją uwielbiam i na pewno specjalnie mi to robił.
- Tak, tylko się przebiorę. – Delikatny głosik Heeyeon zwrócił moje spojrzenie właśnie na nią. Dziewczyna zaraz podniosła się z kanapy i skierowała do pokoju gościnnego, zostawiając nas na chwilę samych. A kiedy już wróciła, wręczyła mi moją bluzkę, dziękując za nią i sprawiając, że natychmiast wstałem, odbierając ją z ukłonem.
- To ja dziękuję, noona. Obiecuję, że reszta Leggos o niczym się nie dowie – zapewniłem, unosząc tylko głowę, aby posłać jej niewielki uśmiech.
I tym razem zamiast poklepania mnie, bądź roztrzepania włosów, starsza po prostu mnie przytuliła, sprawiając, że na chwilę mnie zamroziło.
Jest taka drobniutka i niziutka! Teraz mogę umierać!
Szatynka wydała z siebie jeszcze kilka uroczych odgłosów podczas przytulania mojego ciała. A kiedy już się odsunęła, ja nadal nie potrafiłem się ruszyć, pozostając w tej samej pozycji i po prostu na nią patrząc.
- Do zobaczenia, Jiminnie. Powodzenia na studiach i z twoim hyungiem. Fighting – pożegnała się ze mną niezwykle uroczo, kierując się tuż po tym do wyjścia, razem z Yoonsungiem.
A gdy tylko usłyszałem trzaśnięcie drzwiami, przytuliłem trzymaną bluzkę, zaciągając się jej zapachem i stwierdzając, że jest równie cudowny jak ten Yoongiego lub Jeonggukiego.
Jeszcze chwilę poskakałem w miejscu, nie mogąc nacieszyć się tym dniem. I jak tylko opadłem z powrotem na kanapę, obiecałem samemu sobie, że przez najbliższe dwa tygodnie nie upiorę tej świętej bluzki, musząc ją również ukrywać przed ukochanymi, którzy mogliby być źli o takie zachowanie.
JESTEM CHOLERNYM SZCZĘŚCIARZEM. I ok, wybaczam ci wszystkie niemiłe komentarze, Yoonsung! Od dzisiaj cię kocham i obiecuję cię szanować!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top