27 - Breaking the law
@KakaSzczur jako Yóngi :D
@Avangeee jako Jikooki :)
#POWRÓTMARCHEWKIITROCHĘNIESPODZIANEKLALALA
~~~~~~~~~~~~
Jungkook:
Gdy już powróciliśmy od rodziców, wielkimi krokami zaczął zbliżać się koniec moich wakacji. Jiminnie miał jeszcze dodatkowy miesiąc wolnego, jak to student, jednak ja przygotowywałem się na powrót do szkoły, wiedząc, że nie mogę sobie pozwalać na leniuchowanie, skoro dążyłem do dostania się na dobre studia i ukończenia ich z najlepszą oceną na dyplomie... o ile dobrze pamiętałem z tłumaczeń Jimina. Dlatego oprócz pogłębiania Internetów i marnowania czasu przed laptopem, zająłem się rozwijaniem mojego słownictwa i czytaniem książek w innych językach. Nasz rynek pracy był przepełniony i jeśli kiedykolwiek chciałem faktycznie zostać tłumaczem, już teraz musiałem zacząć się o to starać.
Jiminnie nie był zainteresowany moją formą spędzania wolnego czasu, nieraz starając się wyciągnąć mnie do swoich znajomych, do których uczęszczał regularnie. Chciałem jednak odpocząć od ludzi i problemów, odnajdując spokój w naszym mieszkaniu, najczęściej pozostając w nim sam, co zupełnie mi nie przeszkadzało.
Dziś jednak rudowłosy musiał oglądać jakiś program z EXID, który akurat emitowali na KBS, a skoro zrobiłem sobie przerwę od czytania trzeciej już książki po angielsku, po dwóch japońskich, siedziałem z nim na kanapie, grzebiąc w telefonie i mimowolnie patrząc co jego Hani wyczynia z maknae. Były chyba jego OTP, bo podskakiwał co jakichś czas podekscytowany lub ukrywał się za poduszką, piszcząc cicho.
Nasze spokojne popołudnie, oczywiście z soundtrackiem zapewnianym przez piski starszego, przerwał nam dzwonek do drzwi.
Jiminnie poprosił, abym poszedł je otworzyć, bo on był zbyt zajęty swoim programem. Odłożyłem tylko telefon, zaraz oczywiście wstając i ruszając na korytarz. A gdy dotarłem pod drzwi, otworzyłem je, trochę się dziwiąc, że po drugiej stronie nie zastałem nieznajomego lub któregoś z przyjaciół Jimina, a naszego hyunga.
- Dziewięćdziesiąt, dziewięćdziesiąt sześć i dziewięćdziesiąt dziewięć, hyung? – przypomniałem mu nasz kod, zerkając jeszcze na panel, by upewnić się, że ktoś nam go czasem nie wyrwał lub uszkodził. Jednak był w nienaruszonym stanie.
Yoongi, ubrany w dość nietypowy dla siebie strój, składający się z bluzy dresowej i dżinsów, miał zarzucony plecak na jedno ramię, stojąc w wejściu w lekko nonszalanckiej pozie. A te potargane włosy i zmęczony wyraz twarzy, zmusiły mnie do szybkiej analizy jego dzisiejszego humoru.
- Kto tooo?! – usłyszałem z salonu, wpuszczając już starszego do środka i nadal przyglądając się jego ubraniom.
- Hyung! Ale chyba ma gorszy dzień! – odpowiedziałem Jiminowi, zamykając drzwi i nie spuszczając wzroku z dziwnie wyluzowanego hyunga.
Rudowłosy chyba w końcu zdołał się oderwać od telewizora, bo przybiegł do nas, zanim jeszcze zdążyłem zadać Yoongiemu choćby jedno pytanie. Ucieszony Jiminnie rzucił się na hyunga, dając mu buziaka w policzek i zaraz zerkając w moją stronę.
- Jeonggukie, KWŚ – wyszeptał prawie bezgłośne. Lecz nie musiał mi tego powtarzać, bo wiedziałem, że oznacza to TRAGEDIĘ, skoro starszy nawet się z nami nie przywitał.
- Proponuję masaż – powiedziałem, łapiąc czarnowłosego już hyunga za dłoń.
- A później wspólną kąpiel i... do łóżeczka – dodał Jiminnie z dwuznacznym uśmieszkiem, chwytając drugą rękę Yoongiego, by już zacząć go prowadzić do sypialni.
Początkowo Min po prostu uniósł brwi, chyba nie spodziewając się, że postanowimy go tak miło przywitać, ale KWŚ tego wymagało.
- A bardzo chętnie – stwierdził jednak w końcu, zadowolony, zrzucając z nóg buty i zostawiając je na środku korytarza.
Szybko wciągnęliśmy go prosto na łóżko, by to tam ściągnąć z jego ramienia jakiś dziwny plecak, którego wcześniej nie widziałem.
Czy to zawędrowało aż tak daleko?
Rozmowę zostawiliśmy na potem, na razie skupiając się na odgonieniu kolejnych czarnych myśli hyunga. Jiminnie usiadł na jego biodrach, pochylając się i głaszcząc jego policzek, gdy moja dłoń po prostu gładziła fragment nogi starszego.
- Hyung jest naprawdę zmęczony. Dzisiaj żadnej już pracy. Twoje aniołki się tobą zajmą – oznajmił, zaczynając pozbywać się bluzy Yoongiego, aby zostawić go w samej koszulce i umożliwić dzięki temu szybkie przejście do zaplanowanego masażu.
Sięgnąłem tylko po ostatnio zakupione produkty, specjalnie przeznaczone do takich przyjemności i niestety niezbyt zjadliwe.
- Co hyung dzisiaj woli? Ciemne, jasne? Tym razem przyjemność zapewni sam płyn, ale nasze języki wylądują tam, gdzie tylko hyung sobie wymarzy – oznajmiłem z uśmiechem, pokazując mu zarówno krem, jak również czekoladę do masażu.
- Nie, nie, wolę bez takich dodatków – odparł o dziwo, przekręcając się nagle na brzuch, co zmusiło Jimina do lekkiego uniesienia do góry. – Kark mi zesztywniał od siedzenia. Mógłbyś... Jimin? – dodał, zachowując się dzisiaj naprawdę nietypowo.
Powinniśmy od razu wylądować w wannie... albo dać mu odpocząć w samotności? Sam nie wiem jak działa ten cały kryzys.
Wymieniliśmy się z Jiminem spojrzeniami, wzruszając ramionami i postanawiając realizować mimo wszystko nasz plan.
- Oczywiście, hyungie – powiedział wesoło rudowłosy, dając starszemu szybkiego buziaka w policzek, po którym rozpoczął już masaż tego odrętwiałego karku.
Nie chciałem siedzieć bezczynnie, dlatego również dołączyłem się do rozluźniania mięśni Yoongiego, tylko tych na nogach, o dziwo dość mocno wyrobionych.
Chyba za dużo EXID. Na mózg mi już siada.
- Jak w pracy, hyung? Chyba bardzo cię wymęczyli, skoro nie masz nawet ochoty na inny masaż? – zapytałem, próbując rozpocząć jakiś temat i wybadać jego humor.
- Nie chcę gadać o pracy... Dopiero się stamtąd wyrwałem – wymruczał. – Nic tylko siedzenie za biurkiem... Nuuuuda. Nawet na trening nie dali mi iść...
Pierwszą moją reakcją na jego słowa był zwykły szok. Zaraz jednak starałem się znów zgonić to na jakieś nowe zainteresowania i może na rutynę, w którą popadł i miał jej dość?
- Trening? Hyung zaczął coś ćwiczyć? Stąd te ubrania? – dopytywał Jiminnie, całkiem sprawnie wyciągając wnioski z zaobserwowanych zmian.
- Koszykówka. A co do ubrań to przecież nie będę łaził jak bałwan pod krawatem, gdy nikt mnie nie zmusza – stwierdził, nadal marudząc i wyraźnie narzekając na swoją pracę. Nie pozwolił nam jednak dodać czegoś od siebie, bo podniósł się nagle, o mało nie zrzucając Jimina ze swojego ciała. – Nie obraźcie się, ale moja sekretarka lepiej masuje – dodał, klepiąc się w kark, choć teraz byłem bardziej zajęty ratowaniem młodszego ukochanego, niż tym dziwnym gadaniem. – Jest coś do jedzenia?
- Sekretarka? – warknął rudowłosy, jak zwykle wyłapując tylko ten najgorszy fragment, przez który hyung wylądował z powrotem na łóżku, oczywiście pod wpływem złości Jimina. – Kolejna? – dodał przez zęby, schodząc już z jego ciała, by stanąć koło łóżka.
Mnie również to zabolało, jednak nie chciałem dodawać niczego od siebie, akurat w takich sprawach pozwalając działać starszemu.
- Sekretarka. Taka kobieta, która łazi za mną i zapisuje w moim kalendarzu z jakim idiotą muszę się teraz spotkać. A czasem potrafi nieźle rozluźnić – wyjaśnił niemiło Yoongi, widocznie mając nas za głupków.
I znów nie dał nam dodać choćby słowa, bo wstał zaraz z łóżka, zaczynając kierować się w nieznanym nam kierunku.
Jednak ta kąpiel? Ale po takich słowach?!
- Ale miała urodziny w zeszłym tygodniu i muszę ją zwolnić. Ehhh, a takie miała ładne spódniczki... No ale trzydzieści to już za stara – stwierdził, obierając trochę inny kierunek niż się spodziewałem, trafiając prosto do kuchni, w której zignorował nasze zdenerwowane osoby, otwierając sobie lodówkę i wyciągając jeden z pojemników z jedzeniem. A kiedy dołączyły do niego pałeczki, starszy zajął miejsce na blacie, przyglądając się nam przez chwilę.
- A wy nie macie mniej dziwnych ubrań? – zapytał, kiedy już zaczynałem obstawiać, że hyung po prostu za coś się mści.
- Już wybieram numer do psychiatry – wyszeptałem do Jimina, nie mogąc oderwać wzroku od czarnowłosego.
- Do egzorcysty, Jeonggukie – zaproponował, jeszcze spokojnie.
- Niedawno myślałem, że to mnie duchy nawiedziły, a tu okazuje się, że jednak Yoongi hyunga – podzieliłem się z nim moim spostrzeżeniem, widząc już jak jego cierpliwość się kończy.
- Zejdź z blatu, hyung! I nie mów takich rzeczy! Jeśli to głupi żart, to jest głupi i przestań! – wybuchnął nagle, zaciskając dłonie w pięści i już chcąc ruszyć w jego stronę, aby doprowadzić go do porządku. Jednak wraz z wybuchnięciem przez starszego śmiechem, usłyszeliśmy charakterystyczne pikanie, dochodzące spod drzwi wejściowych. Nasze zdezorientowane spojrzenia się skrzyżowały, a gdy usłyszeliśmy: „Cześć aniołki", byłem już prawie w stu procentach pewien, że albo to jest sen, albo Yoongi ma brata bliźniaka.
Yoongi:
Kiedy ten dzień się skończy... Nie dość, że od rana prześladował mnie pech, bo przez korek spóźniłem się na zebranie, telefon rozładował mi się w połowie dnia, zalałem dokumenty kawą, a paprotka w moim gabinecie zwiędła, to jeszcze we własnym domu się mało nie zabiję o rozrzucone buty. Czy prośba o utrzymywanie czystości jest tak bardzo trudna w realizacji?
Nim podniosłem się z podłogi, moje aniołki znalazły się już przy mnie i pomogły mi wstać.
- CO TO ZA GŁUPI ŻART, HMM?! – krzyknął zdenerwowany Jimin, uderzając mnie w ramię.
- Brat bliźniak? – dodał Jeonggukie, który zaraz po tym zrobił minę, jakby coś do niego dotarło i uciekł nagle za swojego hyunga.
Popatrzyłem na nich, kompletnie nie rozumiejąc, o co im chodzi i skąd w ogóle to zdenerwowanie.
- Jaki żart? To wy rozwalacie buty... - burknąłem niezadowolony, kierując się do naszego pokoju dziennego. Jednak w progu, stanąłem jak wryty. Na blacie kuchennym siedział nie kto inny, tylko mój brat we własnej osobie.
- Cześć, Gi – przywitał się, machając do mnie pałeczkami, jak gdyby spotkanie po takim czasie swojego brata było zupełnie normalne.
- Sunggie? – Tylko tyle byłem w stanie z siebie wyrzucić. Jakoś... nie dowierzałem, że naprawdę tu jest. Nawet widząc go na własne oczy.
- Ładnie brata witasz? Twoi chłopcy od razu wyskoczyli z masażem, a ty co? – zapytał zadowolony, odkładając obok siebie pudełko z jedzeniem, które swoją drogą było dla mnie. Zaraz po tym rozłożył ramiona z szerokim uśmiechem. – No chodź do mnie, stara pierdoło – zachęcił, na co nie mogłem już powstrzymać uśmiechu.
- I kto to mówi? – odgryzłem się, ale chętnie podszedłem bliżej, aby móc wyściskać brata.
Tyle czasu... Myślałem, że jest na mnie obrażony, ale widocznie posądzałem go o coś, co nawet mu nie było w głowie. Widząc tę szczerą radość, byłem pewien, że to tylko działania naszego taty zmusiły nas do zerwania kontaktu.
- Yoonsung... COŚ TY JUŻ ZROBIŁ MOIM CHŁOPAKOM?! – zapytałem, ściskając go mocniej, aby odczuł trochę moje niezadowolenie. Przecież bez powodu by na mnie nie naskakiwali.
On jednak zaśmiał się tylko, a gdy już go puściłem, pomachał do nadal stojących w progu Jikooków.
- No nie gniewajcie się, dzieciaki... - powiedział niby skruszonym tonem, który w podstawówce używał na nauczycielach, kiedy coś przeskrobaliśmy. – Ale i tak moja sekretarka lepiej masuje – dodał szybko, na co przewróciłem oczami.
Ok, to już mogę powiedzieć mniej więcej, co im nagadał przez czas mojej nieobecności...
Również odwróciłem się do młodszych, których miny pozostały skwaszone.
- Nie wiem, co on już zdążył zrobić, ale przepraszam was za tego idiotę – powiedziałem szczerze.
Zawsze musiałem się tłumaczyć, gdy postanowił mnie poudawać. Raz nawet nabrał Ami. A przynajmniej tak myślał, dopóki nie wbiła mu szpilki w stopę. Dosłownie. To miała być kara za „bezczelną próbę podrywania dziewczyny swojego brata".
- Sam jesteś idiota – stwierdził natychmiast mój bliźniak, wkładając dłonie do kieszeni bluzy i zaczął bujać się na stopach.
- To mój brat, Yoonsung – przedstawiłem go, domyślając się, że wszystko już wie od mamy, bo ani trochę nie był zaskoczony widokiem Jeongguka.
Jimin zareagował pierwszy. Podszedł szybko do mojego brata i po prostu przyłożył mu w ramię.
- Gdybym pocałował cię w usta, dostałbyś mocniej! – stwierdził oskarżycielsko, przenosząc zagniewane spojrzenie na mnie. – Hyung! Nie mówiłeś, że masz brata BLIŹNIAKA – dodał, marszcząc nos z niezadowolenia.
Jeonggukie, w przeciwieństwie do rudowłosego, schował się trochę za ścianę i nie bardzo miał ochotę zbliżać do nas, co trochę mnie zmartwiło.
Czy jego nieśmiałość znowu wracała?
- Pewnie się bał przyznać, bo przecież jestem tym przystojniejszym bliźniakiem – stwierdził Yoonsung, wzruszając niedbale ramionami. Jego poza luzaka nic się nie zmieniła przez te wszystkie lata.
- Przecież nie jesteś gejem – przypomniałem mu, unosząc brew.
- No ale tego rudzielca bym przelizał – stwierdził, na co od razu przyłożyłem mu z łokcia między żebra.
- Pohamuj się – ostrzegłem, nie pozwalając nawet bratu na takie komentarze.
- A tamten? – Yoonsung wskazał podbródkiem na wciąż oddalonego króliczka. – Jeong... Jeong... Jeongguk! Chodź do nas! – zawołał zadowolony, machając do niego ręką.
- Jakoś nie sądziłem, że go kiedykolwiek poznasz – powiedziałem cicho do Jimina, próbując się usprawiedliwić. On jednak odwrócił się, nadal naburmuszony i poszedł do najmłodszego, przytulając go do siebie. Widziałem, jak króliczek szepcze mu coś na ucho, zaraz po tym chowając się w jego ramionach.
- No właśnie! – Kurczaczek odwrócił się, zaciskając pięści na plecach młodszego. – Yoonseok, wykorzystałeś naszą niewiedzę! Hyung, my mu zaproponowaliśmy masaż erotyczny... jeszcze chwila i by się zgodził!
Spojrzałem na brata niezadowolony, na co on jedynie uniósł ręce w geście obronnym.
- Przecież grzecznie odmówiłem – stwierdził, jakby to usprawiedliwiało całe jego zachowanie. W sumie zawsze wszystko robił tylko dla żartu i wiedziałem, że tak naprawdę nigdy nie zrobiłby czegoś, co sprawiłoby mi prawdziwą przykrość. Nawet dobieranie się do Ami było tylko żartem, który zrozumiałem. Złośliwość mojego brata kończyła się w momencie, gdy jego brat - kujon, potrzebował pomocy, i chronił go przed szkolnymi łobuzami.
Westchnąłem więc ciężko, przykładając dłonie do skroni, aby móc je rozmasować.
Co ja mam na to poradzić?
- Oszaleję... - mruknąłem do siebie i podszedłem do aniołków, obejmując ich. – Przepraszam was, kochania... Gdybym wiedział, że przyjedzie, to bym wam powiedział – zapewniłem, całując najpierw króliczka, a następnie kurczaczka, lecz żaden z nich nie zareagował na pieszczotę.
- Kurde, ale super... - powiedział zza moich pleców bliźniak. W ogóle nie było słychać w jego głosie oburzenia, lecz czystą fascynację. – Też bym chciał dwie panienki... Chyba że sekretarka i jedna z pracownic się liczą. No i ta stara baba z zarządu. Ale to w celach biznesowych...
Jednak moim słonkom takie słowa niezbyt przypadły do gustu, co wyraziły pełnym dezaprobaty spojrzeniem.
Jimin uciekł ode mnie, zabierając niedokończoną porcję jedzenia z blatu.
- Zakaz od „rudzielca" za pogrywanie z nami – stwierdził, nie pozwalając naszemu gościowi myśleć, iż dokończy posiłek.
Jeonggukie niestety również nie chciał dłużej trwać w moich ramionach, uciekając natychmiast za róg ściany. Teraz to mój poziom zirytowania wzrósł przez takie zachowanie.
Czy ten dzień da mi jeszcze bardziej w kość?
Ok, byłem winny nie zdradzając im faktu posiadania brata BLIŹNIAKA, ale naprawdę nie sądziłem, że ojciec dopuści do naszego spotkania. Więc czy taka informacja była im potrzebna?
- Dzięki wielkie – mruknąłem, kopiąc brata w nogę, na co on tylko wzruszył ramionami.
- Skąd mogłem wiedzieć, że twoi chłopcy nie mają poczucia humoru? Idziemy pograć w kosza? – zaproponował z szerokim uśmiechem, na co posłałem mu karcące spojrzenie, dając tym samym do zrozumienia, że to nie jest najlepszy moment na takie propozycje. Od razu to załapał i trochę przygasł. – Przepraszam, braciszku... - powiedział zmieszany, uciekając się do tej samej strategii co zawsze. – Chyba wrócę wieczorem, ok? – stwierdził i tyle go widzieliśmy w mieszkaniu.
Inny komentarz niż głośne westchnięcie, nie przyszedł mi na myśl. Spojrzałem na ukochanych i jeszcze raz spróbowałem im poprawić humor.
- Naprawdę przepraszam was za niego. Yoonsung jest... dość specyficzny – przyznałem.
Obaj patrzyli na mnie przez chwilę, a ich twarze w końcu powoli ze złości przeszły w smutek. Ale i takiej reakcji nie chciałem, pragnąc widzieć u nich tylko piękne uśmiechy.
- Idź z nim, hyung. Dawno się nie widzieliście, prawda? – zaproponował trochę zmartwiony Jiminnie.
Jednak na tę propozycję machnąłem ręką.
- Nic mu nie będzie. Znając życie wrócilibyśmy zalani w trupa. A sądząc po zapowiedzi - nie dość, że wróci, to jeszcze będzie chciał nocować... - zapewniłem, przytulając do siebie Jeongguka, nadal skulonego przy ścianie. – Wszystko w porządku, króliczku? – zapytałem, zaniepokojony właśnie jego stanem, a nie „ucieczką" mojego bliźniaka.
- Mówiłem twojemu bratu dwuznaczne rzeczy, hyung – szepnął, wtulając się we mnie, a ton jego głosu sugerował przerażenie tym faktem.
- Bo myślałeś, że to ja – zauważyłem, całując jego czoło. – Nikt nie ma ci tego za złe, kochanie – zapewniłem, absolutnie nie mając do nikogo pretensji. W końcu na tym właśnie polegał żart Yoonsunga.
- Nie wiem, czy będę potrafił normalnie z nim rozmawiać – zdradził młodszy.
- Twój brat jest naprawdę dziwny, hyung. I wcale nie uratował go ten komplement skierowany do mnie – dodał Jiminnie, choć dało się zobaczyć ten delikatnie rosnący nosek. Miłe słowa w jego stronę zawsze działają. – No iiiii dziwnie mi się z nim rozmawia. Bo to taki drugi Yoongi hyung tylko luzak i trochę cham – podsumował.
Nie było innej opcji - na taki komentarz musiałem wybuchnąć śmiechem.
- Tak, on zawsze był tym bardziej lubianym bratem. W końcu kapitan drużyny koszykarskiej – powiedziałem, doskonale pamiętając, że to właśnie on był zawsze w centrum uwagi ludzi wokół. No, oprócz rodziców. Mama dzieliła swoją miłość po równo, ale tata pokładał duże nadzieje we mnie i to o mnie bardziej się troszczył. Teraz to wszystko nadrabiał na swój własny sposób...
- Jeonggukie, nie przejmuj się tym. Kiedyś jego dziewczyny, gdy nie wiedziały, że jest nas dwóch, całowały mnie z zaskoczenia. Więc uwierz, że nie tylko wy się nabraliście – wyjaśniłem, zdradzając ten jeden z nieprzyjemnych faktów z przeszłości.
Oj tak, to było upierdliwe.
- Gdybym to jego poderwał na ulicy, odpuściłbym sobie zaraz po „cześć" i zapytał, czy nie ma brata bliźniaka – stwierdził dumnie Jiminnie, a ja ledwo powstrzymałem kolejny wybuch śmiechu. Chociaż przez żołądek przeszło mi nieprzyjemne uczucie.
Czy gdybyśmy obaj z Yoonsungiem lubili chłopców i obaj poznalibyśmy Jimina w tym samym momencie, to czy na pewno to ja zostałbym wybrany?
Ten komentarz rozbawił natomiast Jeongguka, którego widocznie bawiło takie alternatywne zachowanie kurczaczka. Rudowłosy również przyłączył się do wybuchu wesołości.
- Oczywiście... - stwierdziłem, wywracając oczami z uśmiechem. – No cóż...
Pocałowałem najmłodszego i roztrzepałem mu włosy, po czym ruszyłem po ten naruszony pojemnik z moim obiadem. Tak jak się spodziewałem, dużo tego nie zostało. Widocznie Yoonsung nadal znajdował czas, by chodzić na treningi koszykówki. Zawsze był po nich okropnie głodny, a ponieważ sport wymagał mnóstwa siły, jadł za dwóch.
- Kolację na bank mamy z głowy. Sunggie pewnie zamówi tony jedzenia – zdradziłem im, wiedząc, iż już dawno mój brat zauważył, że przekupywanie ludzi pysznościami, zawsze się udaje. Zresztą, na aniołki wizja tony jedzenia też zrobiła wrażenie, bo aż oczy im się zaświeciły.
Moje małe przekupy.
Resztę dnia spędziliśmy w spokoju, oglądając wspólnie wiadomości w telewizji i sprzątając trochę mieszkanie. Naszykowałem też świeżą pościel dla mojego brata, który zajmie miejsce w pokoju gościnnym. A wieczorem, kiedy młodsi chyba już zapomnieli o całej sprawie, wrócił Yoonsung, niosąc cztery wielkie pudełka z pizzą, tyle samo z makaronem i jeszcze z jagnięcymi szaszłykami. Mówiłem już, że uwielbia jeść?
- Wróciłem! – zawołał od progu, przerywając nam oglądanie jakiejś dramy.
Jakim cudem sam się wpuścił od mieszkania?
Podniosłem się i podszedłem do brata, aby pomóc mu z tym całym jedzeniem.
- Zdążyłeś się pogodzić z chłopakami, Gi? – zapytał, na co kiwnąłem głową, rozkładając papierowe opakowania.
- Gi, Gi, Gi, Gi baby, baby, baby – zaśpiewały moje aniołki z kanapy i zaśmiały się z tego.
- Nie wiem, czy to nie przekupstwo, ale dobra, wybaczam wszystko – stwierdził Jiminnie podbiegając do nas i rozsiadł się przy stole ucieszony, natychmiast sięgając po najbliżej znajdujące się jedzenie.
Yoonsung chętnie do niego dołączył, urywając kawałek pizzy, ale ja skupiłem się na króliczku, który pozostał z dala od nas. Podszedłem do kanapy i wyciągnąłem do niego dłoń.
- Chodź, kochanie. Yoonsung nie gryzie – zapewniłem z łagodnym uśmiechem, na co on kiwnął głową i podniósł się, chwytając moją rękę.
- Chyba, że sekretarki. One to lubią – uściślił bliźniak, napychając policzki ciastem z sosem pomidorowym.
Jeonggukie przysunął sobie krzesło tak, aby ukryć się trochę za moimi plecami i przysunął sobie jedno z pudełek z szaszłykami. Nie mogłem się powstrzymać, by nie wziąć jednego i nie zacząć karmić najmłodszego. Nie wiem, skąd u mnie to zamiłowanie do karmienia ukochanych, ale patrzenie, jak chętnie pochłaniają każdy kęs, naprawdę sprawiało mi radość.
- Chyba tylko dla nich chodzisz do tej pracy, prawda, bracie naszego hyunga? – stwierdził Jiminnie, nie przejmując się ani trochę, czy jest miły dla naszego gościa, czy nie. – I jak się domyślam, nie masz nikogo na stałe. Czyli utknąłeś na etapie, z którego Yoongi hyunga wyciągnąłem? – dopytywał, machając pałeczkami, na które nabrał makaron.
- Mam narzeczoną – wyjaśnił zadowolony i zupełnie spokojny.
- Narzeczoną? – Drwina była wręcz namacalna, gdy Jimin spojrzał na mojego brata, po czym wskazał na rękę trzymającą pizzę. – Ta panienka się nie liczy.
- Yoonsung jest zaręczony z córką właściciela hoteli Angel – wyjaśniłem w dużym skrócie. Lepiej było nie wspominać, że po liceum ta dziewczyna była moją narzeczoną... Oczywiście nie chodziło o to, że się spotykaliśmy, zresztą, widziałem ją tylko raz, gdy nasi ojcowie nam oświadczyli, że za kilka lat się pobierzemy. Ślub miał być czysto biznesowym układem, który połączyłby dwie potężne korporacje. Jakbyśmy żyli pięćset lat wstecz... No ale wtedy jeszcze nie znałem Jimina. I kto wie, czy dzisiaj nie byłbym jej mężem. Na szczęście los był dla mnie łaskawy i pozwolił spotkać kogoś, kogo naprawdę pokochałem. Szkoda tylko, że mój bliźniak nie mógł się poszczycić tym samym. Ale on podchodził zupełnie inaczej do sprawy. Zaprzyjaźnił się z Jiwon, a ich układ właśnie tak wyglądał - mogli sobie do woli skakać w bok. Yoonsung wyznał mi niedługo przed wysłaniem go do Japonii, że umówili się, iż dopóki nie są małżeństwem, mogą robić takie numery, byle z tego dzieci nie było. A gdy już kobieta zostanie oficjalnie dodana do naszego rejestru rodzinnego, wtedy ułożą sobie razem życie. Dla niego tak było po prostu wygodnie, zawsze powtarzał, że miłość jak ma przyjść, to z czasem, bo póki co, to on kocha każdą napotkaną, piękną kobietę.
- No. – Brat przytaknął mi głową, ale na szczęście nie rozwinął tego tematu, zapewne rozumiejąc, że wpędziłby mnie znów w kłopoty. – Ślub odbędzie się po naszym powrocie z wojska.
Mięśnie na moich ramionach natychmiast się spięły.
No cóż, po słowach mamy mogłem się domyślić, że przyjedzie do mnie w tej sprawie. Pewnie wyrwał się wcześniej z Japonii i potajemnie tutaj przyjechał, aby ojciec się nie dowiedział.
- Po to przyjechałeś, prawda? – zapytałem wprost.
- Zgadza się. Obiecałeś mi to, Gi.
Spojrzałem na niego trochę przygaszony.
Miał rację, obiecaliśmy sobie, że pójdziemy razem do wojska, aby móc się tam wspierać. Żadnego z nas nie ciągnęło nigdy do armii, a posiadanie przy sobie brata mogło dać naprawdę dużo.
- Yoonsung... - zacząłem, ale on mi natychmiast przerwał.
- Nie ma już czasu tego odkładać. Wiesz dobrze.
Spojrzałem na moje słonka, przyglądające mi się teraz uważnie. Chyba nie do końca do nich dotarło, o czym rozmawiamy.
- Powinienem odbyć w końcu służbę wojskową – przypomniałem im.
- Ale że teraz? Już?! W tym roku?! – Jiminnie momentalnie spanikował, o mało nie rozrzucając wokół siebie makaronu. Jego oczy powiększyły się dwukrotnie z przerażenia. Jeonggukie natomiast ukrył się w mojej koszulce, przytulając mocno.
Aż mi serce zadrżało z żalu.
Tyle czasu bez nich... Jak ja dam sobie bez was radę moje aniołki?
Yoonsung trochę niezadowolony machnął ręką.
- Bądźmy poważni, ja też nie mam czasu teraz. Jest środek sezonu. Muszę wracać do pracy za tydzień – wyjaśnił pokrótce. – Zaraz po Nowym Roku – dodał takim tonem, jakby nakładał na nas wyrok śmierci.
Przyciągnąłem do siebie Jeongguka mocniej, pragnąc choćby takiego oparcia w tej trudnej do zachowania spokoju chwili.
- Masz rację. Powinienem... Powinniśmy to w końcu zrobić – przyznałem, godząc się powoli z tym faktem.
- To ja też chcę! – stwierdził natychmiast Jimin, prawdopodobnie nie myśląc, o czym mówi.
- I zostanę wtedy sam? – szepnął Jeonggukie, którego oczy wyglądały, jakby miał się rozpłakać.
- No fakt... - Dopiero teraz kurczaczek zauważył słaby punkt swojego planu.
- A Jeongguk jest jeszcze za młody by iść? – zapytał zdziwiony Yoonsung, pochłaniając ostatni kawałek z pudełka. – Gi, ty pedofilu...
Taki komentarz zasłużył na mocne uszczypnięcie w ramię, które natychmiast wystosował Jiminnie, karząc w ten sposób mojego brata.
- Jeonggukie jest za młody UMYSŁEM, a nie wiekiem. I powinien się teraz skupiać na nauce, a nie wojsku.
- Gdy przyjdzie czas, pójdziecie razem – powiedziałem, uśmiechając się smutno na tę myśl.
Kolejne lata bez nich...
- A na razie my musimy to załatwić.
Nasz gość spojrzał na mnie i westchnął niezadowolony.
- Mnie też za cholerę to nie pasuje... Mogliśmy posłuchać ojca i iść prosto po liceum.
Jimin podniósł się z krzesła i podszedł szybko do mnie, obejmując mnie z prawej strony, skoro lewa była wciąż okupowana przez króliczka.
- Każdą przepustkę masz wykorzystać do odwiedzania nas! Ale jak tylko skończę studia, to ja się tam wybiorę, wy zostaniecie. I później Jeonggukie. I żadnego „ale", hyung – stwierdził, na co natychmiast pokręciłem głową.
Ja mogłem wytrzymać samotność. Jednak nie pozwolę, by oni musieli ją znosić.
- Nie będziemy o tym teraz rozmawiać – zadecydowałem, chcąc póki co zakończyć ten przykry dla nas temat. – Ale pójdziecie razem, to postanowione – dodałem stanowczo, mocniej ich do siebie przyciągając. – Będę do was pisał masę listów – obiecałem łagodnym tonem. – A póki co, macie grzecznie zjeść.
Jiminnie warknął w odpowiedzi, odsuwając się ode mnie i chyba trochę zdenerwowany wrócił do jedzenia.
Yoonsung postanowił jakoś ratować atmosferę i przeszedł na bardziej neutralne tematy, skupiając się na naszej rodzinnej firmie i mojej pracy. Tyle czasu się nie widzieliśmy, że niejedna rozmowa była do nadrobienia. A kiedy większość jedzenia już zniknęła, głównie w żołądku naszego gościa, zaczęło się wspominanie dzieciństwa i szkolnych lat, które dzięki przywołanym wspomnieniom, nie wydawały się tak szare i spokojne, jak pamiętałem. Co prawda kujon Yoongi na pewno nie przeżyłby tego wszystkiego, gdyby nie gwiazda Yoonsung.
- O! A pamiętasz nasze wejście w dorosłość? To była impreza! – zawołał rozradowany mężczyzna, ekscytując się jak mały chłopiec na widok nowej zabawki. – Pamiętasz ten głupi zakład z chłopakami?
- Ten, po którym trzy dziewczyny zemdlały? – zapytałem i roześmiałem się radośnie, wspominając to wydarzenie.
- Tak! A Ami zrobiła ci awanturę stulecia tylko dlatego, że tego nie widziała – dodał, wspominając moją dziewczynę i również wybuchnął śmiechem.
- Co nie zmienia faktu, że to była nasza najgłupsza akcja.
- Oj, tak. Pocałować własnego brata...
Obaj skrzywiliśmy się na to. To był naprawdę spory wyczyn z naszej strony, w dodatku zostałem do tego niemal zmuszony tekstem: „Bratu nie pomożesz?". Oczywiście gdy chodziło o bliźniaka, człowiek godził się na najdurniejsze rzeczy, aby tylko się cieszył.
Ciche pukanie palcami o stół zwróciło moją uwagę w stronę Jimina. Patrzył w naszą stronę, jakby chciał nas zabić.
Och... On nie wie o Ami!
- Idę do łazienki – stwierdził przez zęby, wychodząc zaraz po tym z pomieszczenia. Już miałem się za nim podnieść, ale Jeongguk przytrzymał mnie na miejscu, szepcząc na ucho.
- Co hyungowie wygrali dzięki temu?
- Wszystkie dziewczyny na imprezie rozebrały się do bielizny i wskoczyły do basenu – odszepnąłem, wiedząc, iż akurat najmłodszego aniołka mogę poinformować o takich rzeczach. Jednak ten szept nie był na tyle cichy, by nie doleciał do uszu mojego brata.
- Ale było... - Aż mu się oczy zaświeciły na to wspomnienie.
- Do bielizny... - powtórzył zszokowany króliczek, wracając na swoje miejsce, ale szybko znów zbliżył się do mojego ucha. – Chyba sprawdzę co u Jiminnie hyunga – dodał, uciekając już od nas.
Po kilku minutach bez nich, zrozumiałem, iż raczej nie mogę już liczyć na to, że do nas wrócą, dlatego skupiłem się na dawno niewidzianym bracie. Słyszałem tylko, jak przenoszą się do sypialni i tam spędzają resztę wieczoru.
Kolację, a raczej wielką ucztę, zakończyliśmy posprzątaniem razem pustych pudełek i przełożeniem resztek do pojemników, które trafiły do lodówki. Następnie Yoonsung poszedł się umyć, a ja mogłem doprowadzić stół do czystości i wypić herbatę, dopiero po tym idąc do aniołków, które oglądały razem dramę na tablecie. Dołączyłem do nich bez słowa, choć widziałem, że Jiminnie raczej niechętnie leżał obok mnie, przytulając się bardziej do Jeonggukiego, a kiedy tylko zwolniła się łazienka, uciekł się wykąpać. Przez chwilę rozmawiałem z najmłodszym, a gdy kurczaczek wrócił, to ja poszedłem oczyścić ciało z całodziennego brudu.
Gdy już wróciłem z łazienki, postanowiłem przebrać pościel. Obecność Yoonsunga gwarantuje nam raczej wstrzemięźliwość od większych zabaw, dlatego świeża pościel będzie naprawdę miłą odmianą.
- Wiesz, hyung? – zaczął nagle Jiminnie, gdy wróciłem z garderoby z czystym posłaniem. Siedział na krześle przy toaletce, krzyżując ręce na torsie. – Wracając jeszcze do tematu pocałunków i zakładów na imprezach. Aż mi się przypomniało jak Sunwoo, mój czwarty facet, założył się ze mną, że uwiodę dostawcę pizzy. Wierz lub nie, był hetero, do tego zdecydowanie starszy ode mnie, a jednak zakład wygrałem – powiedział, wydając się przy tym niezwykle dumny z siebie.
Trochę mnie to rozbawiło, dlatego zaśmiałem się krótko, choć moja zazdrosna część osobowości poruszyła się gniewnie. Jednak takie rzeczy należały do przeszłości i nie powinienem się nimi przejmować.
- Naprawdę? W sumie nic dziwnego, każdy traci dla ciebie głowę, Jiminnie – powiedziałem, zasuwając zamek przy poszewce na kołdrę.
- Nie wiem, co wy wygraliście, ale ja otrzymałem od Sunwoo i Taehyuna pół kwiaciarni i możliwość nagrania profesjonalnej seks taśmy. Chyba nadal gdzieś ją mam... - dodał, a moje ręce zamarły, gdy sięgałem po poduszkę.
Poczułem, jak zaczynam się wewnętrznie gotować.
- Co masz na myśli mówiąc „profesjonalną"? – zapytałem, ledwo cedząc słowa przez zaciśnięte zęby.
- Resztę informacji zachowam dla siebie. No przecież nie będę denerwował hyunga opowieściami z przeszłości.
A więc tak ze mną grasz, Jimin?
- Czyli rozumiem, że to jakiś twój sposób na odgryzanie się? – zapytałem zły, patrząc na niego.
Aż tak się wściekł o Ami? A może o ten głupi pseudo pocałunek z Yoonsungiem? No to by było niedorzeczne.
- Nie wiem, o czym mówisz, hyung. – Jednak jego udawanie niewinnego tylko jeszcze bardziej mnie rozjuszyło.
- Naprawdę? A ja myślę, że aż za dobrze wiesz – warknąłem, dokańczając ścielenie łóżka.
Jimin jak gdyby nigdy nic wszedł na materac z telefonem w ręku i położył się na bocznej części łóżka, która dzisiaj stanowczo nie należała do niego.
Akurat w tym momencie wrócił Jeonggukie, który po szybkiej analizie sytuacji, zmarszczył brwi.
- Hyung śpi dzisiaj w środku – zauważył, stając przy nim.
- Skąąąd. Niee, Jeonggukie śpi – odpowiedział przemilutkim głosem.
Tych fochów było już za wiele. Ten dzień właśnie pokazał mi, jak bardzo potrafi dać kopa w dupę. A ponieważ złość z całego dnia zaczęła szukać sobie ujścia, nie mogłem pohamować słów, które nasunęły mi się na język.
- Nie wiem, czy chwalenie się tym, że potrafisz podrywać byle kogo dla zostania gwiazdą porno, jest pozytywną zapowiedzią naszej wspólnej przyszłości – powiedziałem tym zimnym tonem, który pojawiał się tylko przy moim naprawdę złym humorze i po prostu wyszedłem do salonu, mając zamiar spędzić resztę nocy na kanapie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top