20 - Series of events
@KakaSzczur jako Yoongi :)
@Avangeee jako Jikook :)
#Jiminaniołek:3
DŁUGIROZDZIAŁDOTEGOTROCHĘDRAMISEKSÓW
CHCĘ WIDZIEĆ DUŻO KOMENTARZY, DZIEWCZYNKI I CHŁOPCY, BO INACZEJ DŁUUGO WAS PRZETRZYMAM Z NASTĘPNYM ROZDZIAŁEM XD Do soboty? Do niedzieli? :)) #SZANTAŻ XD
~~~~~~~~~~~~
Yoongi:
Spontaniczny wyjazd do Busan musiał się zakończyć we wspólnym łóżku hotelowym. Na kilka godzin zapomniałem o wszystkich problemach, zostawiając je w Seulu i po prostu skupiłem się na moich słonkach, nie myśląc o konsekwencjach takich działań. Nie dałem im zbyt szybko pójść spać, chcąc nadrobić stracony czas, pieszcząc ich ciała dobre dwie godziny. Choć zauważyłem, że moje Jikooki mijały się, nie wchodząc ze sobą zbyt często w interakcje podczas tych zbliżeń. Jednak egoistycznie przymykałem na to oko, chcąc skupić się na razie na tym, by móc samodzielnie obydwu zadowolić, a spostrzeżenia zostawiłem na później.
Niestety ten wyjazd i brak rozsądnego myślenia, spowodowały, iż już następnego dnia musiałem zapłacić za moje zbytnie oddanie się uczuciom. Od przebudzenia czułem się trochę niewyraźnie, a niemal całą podróż przespałem. Wieczorem było już tylko gorzej, bo rozłożyła mnie wysoka gorączka. Moje aniołki natychmiast zaciągnęły mnie do łóżka w pokoju gościnnym, gdzie zostałem przebrany w długie spodnie, i wsadzili mnie nie tylko pod kołdrę, ale jeszcze koc, bym jak najwięcej się pocił.
Jeonggukie ciągle przynosił mi kubki z dziwnymi naparami, którymi mnie poił, a smakowały po prostu obrzydliwie. Jiminnie natomiast robił okłady z zimnej wody i kostek lodu, które opornie zbijały wysoką temperaturę. Utrzymanie świadomości w tym stanie, nie było proste, dlatego po prostu się poddałem i zamknąłem oczy. Sen jest ponoć najlepszym lekarstwem, więc uciekłem w jego objęcia.
Nie spałem chyba zbyt długo. Po świetle wpadającym przez okno poznałem, iż dzień się jeszcze nie skończył. Jednak moje przebudzenie nie wynikało z własnej woli. Odpoczynek przerwała mi głośna rozmowa. A nie, to nie rozmowa. To awantura.
- BlackPink są sławne tylko dlatego, że wyszły spod skrzydeł YG!
- A EXID tylko dlatego, że Hani jest ładna!
- Przynajmniej Hani nie musiała spędzić miesięcy u chirurga, aby była ładna. Pff...
- Wcale! A na zdjęciach sprzed debiutu jest wręcz nie do poznania. Noo, pięknością to na pewno wtedy nie była. Zresztą, od razu widać, że miała robiony nos!
- Lepszy nos, niż uda, pośladki, brzuch, piersi, cała twarz i pewnie nawet włosy! No i moje EXID mają talent i nie są sztucznie wykreowanym zespołem!
- BlackPink dopiero zadebiutowały... a już są lepsze od takiej Solji, czy LE!
- Od LE?! Lisa i Jennie to porażka jeśli chodzi o rap! Brzmią tak samo okropnie na nagraniach, jak na żywo! A Jisoo? To jest wokal?! Solji to prawdziwa wokalistka!
- Moje dziewczyny dopiero zade...
- To twój argument na wszystko! Nawet nie musiały się starać, aby stały się sławne!
- Ale na pewno ciężej pracowały od EXID, by już w pierwszym roku od debiutu zdobyć tyle nagród i pokazać tak wspaniałe występy!
- PSW!
- Co?!
- Produkt Sztucznie Wykreowany. One nauczyły się na pamięć swoich osobowości i teraz udają takie słodkie, skromne i nieporadne...
- Lepiej „wyuczone", a z prawdziwym talentem, niż normalne, a z wieloma brakami!
Nie mogłem już tego słuchać. Nie dość, że głowa mi pękała, to jeszcze akurat dzisiaj młodsi postanowili sobie zrobić wojnę fandomów.
- Wsadzę ich w rakietę i wyślę w kosmos – mruknąłem sam do siebie, podnosząc się powoli. Zakręciło mi się w głowie, ale nie powstrzymało mnie to przed szybkim napiciem się wody, by załagodzić uporczywe pieczenie gardła. Następnie podniosłem się, owijając w puchowy koc i poszurałem nogami po podłodze w stronę drzwi. Otworzyłem je i ruszyłem w stronę kłócących się w salonie chłopaków.
- Błagam was, nie krzyczcie – wychrypiałem cicho, gdy Jeonggukie już nabierał powietrza, by przytoczyć kolejny argument tej bezsensownej wymiany zdań.
Młodsi przenieśli rozzłoszczone spojrzenia na mnie i od razu ich rysy złagodniały.
- Hyung. Obudziliśmy cię? – zapytał zmartwiony Jimin. – Przepraszamy.
Obaj opuścili głowy i przybrali podobną karną postawę, jakby spodziewając się bury od nauczyciela. Jednak nie miałem ani szczególnych powodów do krzyku, ani tym bardziej siły, by to robić.
Jasnowłosy zaraz się przy mnie znalazł i poprawił koc na moich ramionach, otulając nim mocniej.
- Chodź, hyung. Wracaj do łóżka – poprosił, biorąc moją dłoń w swoją i pociągnął mnie w drogę powrotną do chwilowej sypialni. Nie sprzeciwiałem się temu, bo siły szybko mnie opuszczały, więc marzyłem już tylko o położeniu się.
I na co mi było to moczenie nóg... Oni są przecież zahartowani, pewnie w grudniu potrafią pływać w tym cholernym morzu... Eh, Yoongi, sam sobie robisz pod górkę... Jeśli do jutra się nie polepszy, nie będę mógł wrócić do pracy... Będę pierwszym do wyrzucenia...
Odsunąłem od siebie te jakże pozytywne scenariusze i wgramoliłem się pod kołdrę. Widziałem, jak Jeongguk zatrzymuje się przy drzwiach i krzyżuje ręce na klatce piersiowej. Poczułem, iż ta sprawa wymaga postronnego sędziego, który im przemówi do rozsądku. Sam nie byłem wielkim fanem żadnego zespołu, dlatego prawdopodobnie nie rozumiałem tego wszystkiego, jednak takie durne kłótnie były po prostu nie na miejscu.
- Czy musicie się kłócić o takie rzeczy? – zapytałem cicho. Niewiele to dało, gdyż nadal charczałem, ale starałem się, to chyba się liczy, prawda? – Obydwa zespoły są przecież dobre. Mają ładne głosy i dobre piosenki. Nie rozumiem tej wojny – zauważyłem zmęczony, podnosząc raz po raz powieki, które ciążyły mi, jakby były wykonane z ołowiu.
- A jednak jeden z nich jest znacznie lepszy – mruknął Jeonggukie, nie mogąc się widocznie powstrzymać lub licząc, że tego nie dosłyszymy. Niestety, niespodzianka, mamy dobry słuch.
- EXID – dodał Jiminnie z uśmiechem, na co króliczek chciał chyba coś sprostować, lecz ledwo otworzył usta, a starszy z nich go uprzedził. – Do lekcji, Jeonggukie. Niedługo kończysz semestr.
- A hyung rok. I też nic nie robi w tym kierunku. – Chłopak odgryzł się, nie mając widocznie ochoty na poddawanie się w tej kwestii.
No, no, charakterek mu się wyostrza.
Jiminnie westchnął ciężko, ale było wyraźnie widać, iż w duszy gotuje się ze złości.
- Bo zajmuję się... - zaczął przez zęby, jednak szybko urwał tę myśl, widocznie nie chcąc się dzielić swoimi przemyśleniami z nami. – Wyjdź, Jeonggukie, proszę.
Jeszcze przez krótką chwilę obaj mierzyli się spojrzeniami, ale ostatecznie dzieciak spełnił polecenie, znikając za drzwiami.
- Odpoczywaj, hyungie – powiedział jasnowłosy, skupiając się na mnie. Jego mała, słodka rączka wylądowała na moich mokrych od potu włosach. – Potrzebujesz czegoś?
- Co kombinujesz, Jiminnie? – zapytałem, zamiast odpowiedzieć.
- Kombinuję? – powtórzył widocznie zdezorientowany.
- Czym się zajmujesz, że nie poświęcasz uwagi na naukę? – zapytałem, próbując znaleźć przyczynę tego zaniedbania. Niestety, przez pracę nawet tego nie mogłem dopilnować, choć w przypadku Jimina nauka i tak była rzadkim przypadkiem.
Chłopak patrzył na mnie przez chwilę, a po minie poznałem, iż coś rozważa.
Nie szukaj wymówek, kochanie. Proszę, bądź ze mną szczery.
- Musiałem wybrać – powiedział w końcu, nieco ciszej niż zwykł się wypowiadać. – Albo opieka nad samym sobą, albo... nad wami, hyung. Nie chcę, aby Jeonggukie opuścił się w nauce – przyznał.
Przez chwilę przyglądałem się jego twarzy. Na niej też widniały oznaki zmęczenia. Przez moment pomyślałem, że może dzięki temu Jimin nauczył się czegoś. Zawsze to ja, jako dominujący w tym związku, byłem tym, który się nim zajmował. Jednak w hierarchii Jikooków to Jiminnie zajmował to miejsce. Przekonał się więc na własnej skórze, iż to nie takie proste, a dominacja w związku to nie tylko przyjemność czerpana podczas seksu. Wolałem jednak, by taka wiedza, a przede wszystkim odpowiedzialność, nie ciążyły na jego ramionach.
- Przepraszam, że zrzuciłem na ciebie moje obowiązki, Jiminnie. Gdy poczuję się lepiej, obiecuję zająć się nim razem z tobą – szepnąłem, sięgając po jego dłoń, aby móc pogładzić palcami jej grzbiet.
Kurczaczek starał się uśmiechnąć, ale w jego grymasie brakowało szczerej radości, przez co zabolało mnie serce.
- I dasz mu kilka klapsów za nieszanowanie Jimin hyunga? – zapytał, na co posłałem mu nieco blady uśmiech.
Czyli masz z nim naprawdę ciężko, kochanie.
- Jeśli na to zasłużył, to zostanie przełożony przez kolano.
Ta wiadomość była chyba dla niego wystarczającym powodem do radości, gdyż tym razem uśmiech był dużo bardziej szczery. Usiadł bliżej tak, aby móc mnie objąć.
- Czy nasz ukochany hyung ma jakieś specjalne życzenia, które mógłbym spełnić?
- Tak, kurczaczku. Uciekaj stąd, by się nie zarazić – poprosiłem, naprawdę obawiając się o ich zdrowie. Przeziębienie łatwo złapać, a moje kochania nie powinny męczyć się nawet z głupim katarem. – Ale jeszcze butelkę wody poproszę – dodałem, czując jak znowu chce mi się pić.
- Gdybym zachorował, mógłbym nadal cię całować... I leżeć z tobą w łóżku, hyung – powiedział Jimin po krótkiej dedukcji, za co szturchnąłem go lekko w ramię.
Przeprosił za głupiutkie pomysły i poszedł po butelkę, o którą go poprosiłem. Jednak zamiast kurczaczka, do pokoju przyszedł Jeonggukie, niosąc dla mnie napój. Na buzię miał nasuniętą maseczkę z pyszczkiem króliczka.
Chłopak zajął miejsce na podłodze przy łóżku i po odstawieniu wody, położył na poduszce pluszaki, które przyniósł - króliczka i ukochaną kurkę Jimina.
- Hyung nadal będzie z nami spał – powiedział, układając je.
Zaśmiałem się na to stwierdzenie, odnotowując w pamięci, aby je później wyprać.
- Dziękuję, króliczku – szepnąłem z uśmiechem, nadal walcząc ze zmęczeniem, aby móc jeszcze chwilę z nim porozmawiać. – Jeonggukie, wszystko w porządku między tobą i Jiminem? Pokłóciliście się wcześniej? Widziałem wczoraj w hotelu, że coś było nie tak. – Podzieliłem się z nim moimi spostrzeżeniami, trochę tym zmartwiony. A teraz była idealna okazja, aby to wyjaśnić.
Młodszy uciekł wzrokiem gdzieś w bok, co tylko potwierdziło moje domysły.
- Jest... w porządku, hyung. Tak jak powinno być – stwierdził sprzecznie z prawdą wymalowaną na jego twarzy i wziął moją rękę, leżącą na łóżku, aby móc się do niej przytulić.
Co ja się z wami mam, aniołki...
- Nieładnie kłamać – zauważyłem i wyjaśniłem mu moją obawę związaną ze źródłem tego zachowania. – Jeonggukie, jeśli twoja głowa poszła tropem: „Yoongi hyung nie chce, bym dotykał Jiminnie hyunga", to proszę ją zawrócić na prawidłową ścieżkę, bo wcale nie o to mi chodziło, gdy z wami wczoraj rozmawiałem. A jeśli to coś innego, to mam nadzieję, że...
Jednak w tym momencie musiałem przerwać przez atak kaszlu, który nie dał mi dokończyć myśli, a kiedy został opanowany, okazało się, iż przeciążone gardło całkowicie wysiadło.
Zmartwiony dzieciak patrzył na mnie, lecz zanim cokolwiek powiedział, do pomieszczenia wrócił Jiminnie, niosąc kubek z herbatą. Postawił naczynko na nocnej szafce i pomógł mi się podnieść wyżej na poduszce.
Moje szkraby dopilnowały, bym zażywał odpowiednie witaminy oraz tabletki na podwyższoną temperaturę, ale utrata głosu przerwała dalsze konwersacje. Decyzja o pojechaniu do lekarza w pierwszy dzień roboczy zapadła i czułem, iż tym razem ta wizyta mnie nie ominie. Ale jeśli znowu dostanę zastrzyki, to pierwsza igła wyląduje w kolanie pielęgniarki.
Przed ponownym udaniem się na spoczynek, widząc ponure miny moich aniołków, postanowiłem trochę ich rozśmieszyć. Dlatego cały wysiłek włożyłem w to, by móc się podnieść i chwycić ich dłonie, które złączyłem ze sobą, przykrywając je moją. Scena wyglądała, jakbym właśnie leżał na łożu śmierci i prosił, by po moim odejściu zaopiekowali się sobą i to właśnie zrozumieli, bo po wybuchu wesołości, Jeonggukie stwierdził, iż jestem jak typowy facet i powinni już zamówić mi trumnę, bo przecież przeziębienie mnie zabije.
Reszta nocy nie była łatwiejsza. Gorączka wzrosła do niemal czterdziestu stopni i miałem już drobne halucynacje, przez co nie dałem pospać młodszym, ciągle wyrywając się ze snów, a raczej koszmarów, z krzykiem. Dlatego Jikooki spędzili ze mną resztę nocy, a dopiero przed świtem udało nam się zasnąć na kilka godzin.
Jimin:
Choroba hyunga naprawdę mnie zasmucała. Nienawidziłem patrzeć jak cierpi, choć w jego przypadku bardziej niż zwykłe przeziębienie, mogłem to odbierać jak prawdziwe łoże śmierci, a cały pokój gościnny zdążył zamienić się w „Umieralnię". Wiedziałem, że to nic groźnego, a jednak miałem wyrzuty sumienia przez niezajmowanie się nim wystarczająco i pozwolenie, aby zanurzał nogi w zimnej, busańskiej wodzie, co zapewne było powodem wylądowania w łóżku.
Nie chciałem, aby wracał w takim stanie do pracy, dlatego przez całą niedzielę namawiałem go, by wybił to sobie z głowy i grzecznie odpoczywał, szczególnie z tak wysoką gorączką. Niestety upartemu nie wytłumaczysz. I jak tylko nastał poniedziałek, zerwał się z samego rana, biorąc jako taki prysznic i nawet nie jedząc śniadania, a kierując się od razu do pracy. Na szczęście lub nieszczęście, może przez nieprzespaną noc, a może przez osłabienie całego ciała, nie ruszył się z mieszkania, prawie mdlejąc mi w ramionach. Nie pozwoliłem mu już postawić choćby jednego kroku w stronę wyjścia, kierując z powrotem do „Umieralni" i każąc się przespać jeszcze kilka godzin, póki nie wróciła mu gorączka. Jeonggukie zdążył już udać się do szkoły, dlatego sam zająłem się umówieniem popołudniowej wizyty u lekarza, na którą zabrałem hyunga po wciśnięciu w niego śniadania i leków.
Jak się domyślałem, nasz Yoongi musi po prostu leżeć i odpoczywać. Jednak dodatkowe leki, przepisane przez doktora, na pewno się mu przydadzą, a zwolnienie do końca tygodnia, pozwoli całkowicie wykurować i wypocząć, czego teraz potrzebował chyba najbardziej, oczywiście oprócz „swoich aniołków", jak nas często nazywał.
Nie tylko choroba hyunga mnie niepokoiła. Od czasu wybuchu Yoongiego po piątkowym powrocie z pracy, Jeonggukie jakby całkowicie unikał kontaktu ze mną. Nie rozumiałem co sobie wymyślił i jak mam do niego dotrzeć, lecz postanowiłem jeszcze to wybadać, aby nie wyciągnąć nieodpowiednich wniosków, co zresztą często mi się zdarzało.
Po całodziennym zajmowaniu się moim obłożnie chorym pacjentem, którego karmiłem jego ulubionym jedzeniem i co jakiś czas donosiłem gorące napoje, w końcu po godzinie szesnastej wrócił do nas króliczek. Był widocznie zmęczony, choć i tak od razu założył maskę na twarz i tuż po przebraniu z mundurka, pobiegł do hyunga, przy którym spędził kilkanaście minut. A późniejsze przejęcie nad nim opieki, pozwoliło mi zająć się swoją nauką, oczywiście przeglądając przy tym książki i zeszyty promyczka, co ostatecznie skończyło się zrozumieniem jego dzisiejszej pracy domowej i szybkim jej wytłumaczeniu, jak tylko wrócił do swojego biurka w gabinecie.
Niestety nasze interakcje ograniczyły się do tej wspólnej, kilkugodzinnej nauki, przy której nie pozwalał schodzić z tematu szkoły, nawet nie przenosząc na mnie tych swoich ślicznych oczu. To wszystko na tyle mnie bolało, abym dał mu w końcu spokój, uciekając do kuchni i zajadając smutki przy rozmowie z Hyungsikiem na KakaoTalk. Przyjaciel doradził mi dotrzeć do promyczka poprzez zabawę, którą przecież uwielbiał. Dlatego już pod sam wieczór, kiedy przygotowałem kąpiel dla Yoongiego i pomogłem mu się umyć, tuż po tym kładąc go do łóżeczka i karmiąc kolejnymi lekami, zacząłem szukać moje młodsze śliczności, które akurat uciekło do mycia.
Westchnąłem na to jedynie, czekając grzecznie te dwadzieścia minut, znów racząc się kolejną porcją jedzenia. Jednak kiedy z łazienki dobiegła mnie znana, choć niezbyt lubiana melodia, nie mogłem się powstrzymać od pochwycenia telefonu i uchylenia drzwi.
Jeonggukie stał przy umywalce, już całkowicie ubrany w swoją piżamkę, śpiewając bezgłośnie do szczoteczki, którą chyba powinien myć zęby. Jego zamknięte oczy i moje przyczajenie, pozwoliły mi bez problemu nagrać to przedstawienie, śmiejąc się cicho.
- Jak się okazuje, Jeonggukie zmienił fandom i swój ulubiony zespół. Ładna z niego Bang Minah, prawda? – zażartowałem, zaraz widząc jak jego przerażone spojrzenie kieruje się w moją stronę.
Wyłączyłem jak najszybciej nagranie, czując, że chyba mi się oberwie. I zanim jakkolwiek na to zareagował, wycofałem się z pomieszczenia, uciekając do sypialni i nie mogąc powstrzymać kolejnego śmiechu.
Oczywiście wrzuciłem ten filmik tylko na Insta, wiedząc, że jego znajomi z Twittera chyba by go zagryźli za zdradzanie BlackPink z Girl's Day. Nawet jeśli kiedyś to właśnie ich słuchał.
Wstawiłem pod tym kilka hasztagów, pozdrawiając jego Instagramowe fanki, które jak zwykle domagały się któregoś z moich ukochanych, oczywiście domyślając już, że Jeonggukie wcale nie jest moim bratem, szczególnie gdy ostatnio zauważyły nas razem na mieście... trzymających się za ręce. Ten mały incydent nijak nie wpłynął na otoczenie, lecz na obserwujące mnie dziewczyny już tak. Jednak nie mogłem i nie chciałem już tego odkręcać, w sumie ciesząc się, że w końcu zrozumiały jak wielkim szczęściem postanowił obdarzyć mnie los.
Szybka wymiana łazienki z Jeonggukie'm, uświadomiła mnie, że młodszy jest naprawdę zły. Jeszcze nigdy nie widziałem u niego takiej miny, którą postanowiłem skomentować dopiero jak tylko znaleźliśmy się już obaj w łóżku... naprawdę daleko od siebie.
- To żart... Nikt nie będzie miał ci tego za złe, promyczku. Szczególnie na takiej stronie – wyszeptałem, leżąc na plecach i wpatrując się na razie w pogrążony w ciemnościach pokój.
Odpowiedziała mi cisza i lekkie pociągnięcie kołdrą, która chyba miała na celu pokazanie mi, że młodszy nadal się gniewa i tak łatwo nie odpuści.
- No, Jeonggukie... - Odwróciłem się już w jego stronę, nie wiedząc czy w ogóle mogę go do siebie przytulić, dlatego wpatrywałem się w jego plecy, czekając na kolejną, choćby niewielką reakcję. – Tutaj już nawet nie chodzi o ten żart... Możesz mi powiedzieć dlaczego unikasz rozmów ze mną? Mojego dotyku... i obecności? – wyszeptałem, choć nie spodziewałem się, że wypowiedzenie takich słów przyjdzie mi z tak wielką trudnością.
Musiałem przełknąć ślinę, zanim ponownie postanowiłem się odezwać, mrugając dodatkowo powiekami, aby kompletnie się tu nie rozkleić.
- Jeonggukie? – Znów starałem się uzyskać choćby odwrócenie w moją stronę. Jednak kiedy młodszy dalej uparcie leżał na boku, moje dłonie same przeniosły się na jego ramię, przekręcając go stanowczym ruchem na plecy.
Dzięki światłu księżyca i lamp ulicznych, przebijających się przez nasze okno, dostrzegłem w jakim jest stanie. Pomimo licznych łez na policzkach i zaciśniętych oczu, nie wydawał z siebie żadnych odgłosów.
- Jeonggukie... - Mój głos się lekko załamał, a ręce jak najszybciej przyciągnęły go do siebie, by dopiero po takim działaniu wywołać z niego stłumiony przez moją koszulkę szloch. – Kochanie, dlaczego płaczesz? Nie wolno ci. Nie wolno, promyczku – dodałem szeptem, obejmując go mocno i na chwilę wtulając twarz w jego włosy. – Przepraszam. Jeśli cię zraniłem swoim głupim żartem, to przepraszam.
Czułem jak jego łapki uczepiają się mojej koszulki, a oczy nie mogą przestać jej moczyć.
- To... to... to... To takie ciężkie, hyung – odezwał się w końcu, biorąc kilka urywanych oddechów i znów się rozklejając. – Tak bardzo hyungów kocham. I... nie chcę sprawiać hyungom przykrości... A... a... a Yoongi hyung cierpiał przez nasze decyzje... I... chciałem, aby zobaczył, że jego też bardzo kocham. Obaj kochamy – wyjaśnił ten swój „wspaniały" plan, na który po prostu westchnąłem.
Powinienem od razu z tobą porozmawiać. Albo chociaż w Busan. Aj, Jimin... Ty naprawdę jesteś egoistą.
- Dlatego postanowiłeś ograniczyć ze mną kontakt? – dopytałem jeszcze, aby wszystko dobrze zrozumieć. A kiedy uzyskałem odpowiedź w postaci kiwnięcia, pocałowałem go kilkakrotnie w główkę, odsuwając trochę od siebie, by pomimo ciemności postarać się o skrzyżowanie naszych spojrzeć, choćby w zamyśle. – Nie rób tak. Nigdy więcej tak nie rób, śliczności. To zrani go nawet bardziej – zauważyłem spokojnie, głaszcząc kciukiem jego czółko.
- Przepraszam, hyung. Przepraszam – wyszeptał, trochę desperacko, znów wpadając w moje ramiona i pozwalając sobie na kolejną falę łez.
Tym razem pozwoliłem mu się wypłakać, będąc zły już tylko na siebie. W końcu gdybym pomyślał o tym w piątek i od razu to zauważył, Jeonggukie nie męczyłby się z tym całym planem, uważając, że ucieczka od jednego z hyungów jest dobrym pomysłem.
Nie byłem zbyt dobry w słowach, jednak starałem się mu po raz kolejny przekazać swoje spostrzeżenia, przywołując również uwagi Yoongiego odnośnie wspólnego życia, którymi powinien się kierować, nie wymyślając własnych scenariuszy. To go chyba w końcu uspokoiło, bo kiedy już całkowicie osuszył swoją twarz z łez, podziękował mi za rozmowę, zasypiając w moich ramionach i jeszcze fundując mi tak śliczne obrazki w postaci swojej spokojnie śpiącej osoby. W świetle padającym z okien wyglądał jak najpiękniejszy i najniewinniejszy aniołek, który trafił w nasze ramiona prosto z nieba. A dzięki tym rozchylonym usteczkom, odkrywającym te najbardziej urocze na całym świecie ząbki, nie mogłem się powstrzymać, aby nie wybudzić go jeszcze na chwilę, nieco dłuższym pocałunkiem, który oczywiście został oddany, ale dopiero po kilku sekundach.
Dopiero gdy całkowicie straciliśmy oddech, złączyliśmy się w ostatnim krótkim cmoknięciu, tym razem zasypiając z całkowicie spokojnymi myślami i sercami, wolnymi od zamartwiania naszą relacją.
Yoongi:
Odchorowałem cały tydzień, nie tylko moczenie nóg w zimnym morzu, ale także cały stres, który nagromadził się przez ostatnie miesiące. Leki z pewnością mi pomagały, ale wierzyłem, że oprócz nich, wpływ na moją kurację miała także miłość moich aniołków, które przez te kilka dni opiekowały się mną. Oczywiście goniłem ich na uczelnię i do szkoły, dlatego przedpołudnia przesypiałem w spokoju, a potem mogłem rozmawiać z nimi, słuchając uważnie co działo się w ciągu dnia.
Niestety moja choroba była niczym wyrok, który sam na siebie wyznaczyłem. Niepojawianie się w firmie z pewnością miało duży wpływ na decyzję, jaką podejmie szefostwo w kwestii zwolnień. Dlatego po powrocie do biura tylko czekałem na wręczenie mi wypowiedzenia.
Tego, co stało się trzeciego dnia po moim powrocie, nigdy bym nie przewidział. Do mieszkania wróciłem najszybciej jak mogłem, starając się przy tym pohamować moje buzujące uczucia, by nie spowodować żadnej kolizji. Ale drogę z parkingu do drzwi wejściowych pokonałem niemal biegiem. Nie pilnowałem co robię, więc drzwi zamknęły się za mną z trzaskiem, a buty i marynarka wylądowały byle jak na środku korytarza.
Jiminnie wychylił się z salonu, a jego mina świadczyła o tym, że spodziewa się nieciekawych wieści. Doskoczyłem do niego i złapałem wolną dłonią za jego podbródek, przyciągając do pocałunku. Zareagował na niego, a po kilku sekundach moje usta złączyły się z wargami króliczka, który pojawił się tuż obok.
- Awansowałem! – krzyknąłem, nie mogąc już dłużej wytrzymać ze szczęścia. Czułem się pijany tym uczuciem, choć nie wypiłem ani kropelki. Jeszcze, bo w drugiej dłoni dzierżyłem butelkę z szampanem. – Jestem teraz kierownikiem działu! – wyjaśniłem, znów przyciągając ich do pocałunków, choć tym razem byli widocznie zbyt zszokowani, aby je odwzajemnić.
- Awansował hyung? – wymamrotał w końcu Jiminnie, patrząc na mnie wielkimi oczami. – A to...
- To wspaniale! – krzyknął najmłodszy, przytulając mnie mocno.
Kurczaczek dopiero po chwili zaskoczył, by zrobić to samo, jednak nadal widziałem wielkie zdziwienie na jego twarzy.
- Teraz wszystko już powinno być dobrze – zacząłem im tłumaczyć z przejęciem. – Będę musiał być w firmie tylko trzy godziny dziennie i nie będę już brał udziału w projektach jako grafik. Więc będę częściej w mieszkaniu. Tylko w najbliższy weekend mam jechać na szkolenie. A poza tym moja płaca wzrosła. – Ta informacja była szczególnie ważna, nie dlatego, iż miałem parcie na pieniądze, ale oczywiście chodziło tylko i wyłącznie o możliwość dawania moim dwóm ukochanym wszystkiego, czego sobie zażyczą, gdyż ich radość jest dla mnie najważniejsza. – Jiminnie, po pierwszej wypłacie możesz iść na zakupy – dodałem.
- Wszyscy pójdziemy, hyung! – zawołał podekscytowany chłopak, a oczy aż mu się zaświeciły na myśl o podboju sklepów.
- Ale na razie musimy to uczcić! – uznał Jeonggukie i pobiegł do szafki po kieliszki, a ja złapałem dłoń Jimina i pociągnąłem go do stołu, przy którym zajęliśmy miejsca.
- Hyung? – zaczął jasnowłosy, gdy ja zabrałem się za otwieranie butelki. – Mówiłeś, że szykują się zwolnienia... Kogoś wylali?
- Tak. Z mojego zespołu zwolnili jedną osobę. Drugą nie zdążyli, bo Hoseok powiedział, że ma dość i sam rezygnuje – wyjaśniłem, skupiając się na tym, by korek nie rozwalił niczego w mieszkaniu. – Rozmawiałem z nim, powiedział, że zabiera Hyunę na wakacje, bo też mieli kryzys przez ten projekt, a gdy wróci, to będzie szukał pracy – dodałem, nalewając już trunek do podstawionych naczynek.
Kątem oka zauważyłem szybko zamaskowany uśmieszek zadowolenia na twarzy Jimina.
- Mam nadzieję, że szybko ją znajdzie. – Jeonggukie w przeciwieństwie do niego zmartwił się tą informacją. Chociaż on polubił mojego najlepszego przyjaciela. Ale to może kwestia tego, iż Hobi nadal uważał, że Jiminnie marnuje mi życie, a Jeongguk jest tylko niewinną ofiarą.
Króliczek rozdał nam kieliszki i zadowolony patrzył na bąbelkowy napój.
- Aby nasz hyung czerpał samą przyjemność z nowego stanowiska i dobrze wykorzystywał wolny czas, oczywiście na opiekowanie się swoimi aniołkami. – To Jimin wymyślił toast, wznosząc do góry naczynko.
- I abyśmy nie musieli zmieniać mieszkania na takie z większą garderobą – dodałem, stukając się z nimi szkłem i upiłem kilka łyków. – A o Hoseoka się nie martw, Jeonggukie. Kto jak kto, ale on coś wymyśli.
Jednak kwestie związane z moim przyjacielem szybko zeszły na dalszy plan, gdy tylko na ustach starszego z nich zagościł pewien specyficzny uśmieszek.
- Nie będziemy tego świętować przy zwykłym szampanie, prawda, hyung? – zapytał, odstawiając nadpity trunek, a moje usta natychmiast odwzajemniły grymas.
Jednak nim zdążyłem odpowiedzieć, poczułem jak mój telefon zawibrował. Przeprosiłem ich na moment, zgadując, iż to wiadomość z pracy. Wyjąłem więc urządzenie i aż mi szczęka opadła na widok wiadomości. Zacząłem rozważać uszczypnięcie się, aby upewnić się, iż to nie sen. Przychodzące połączenie, które wyświetliło się na ekranie, natychmiast zostało odebrane.
- Tak? ... Tak, właśnie widziałem. ... Co... T... Tak. Rozumiem. Ja... Tak, zgadzam się. D... Dziękuję...
Tylko tyle byłem w stanie wykrztusić. Za dużo, stanowczo za dużo.
- Co się stało, hyung?! – spanikowany Jiminnie natychmiast znalazł się przy mnie i razem z Jeonggukiem zerwali się z krzeseł, aby móc mnie objąć.
- Mój... mój komiks... Zrobią z niego kreskówkę dla dzieciaków – wyjaśniłem po kilku sekundach, choć ta wiadomość jeszcze do mnie nie dotarła.
Właśnie zadzwonił do mnie mężczyzna, który tak jakby był moim, albo raczej artysty Sugi, managerem. Poinformował mnie o propozycji stworzenia bajki, która będzie adaptacją komiksu, przeznaczoną głównie dla dzieci, ale nadal pozostającą w tonie humoru, który zrozumieją tylko dorośli.
Nie tylko ja zostałem zaskoczony tą informacją. Młodsi także rozchylili usta jak rybki.
Za dużo szczęścia na raz.
- Hyung też będziesz sławny?! – zapytał przejęty Jimin, jednak najmłodszy szybko ugasił jego wyobraźnię.
- To nie na tym polega, hyung. Dzieci raczej nie będą zainteresowane twórcą tych postaci.
- Aaa... no... Jestem w szoku... - mruknął, tłumacząc się ze swojego rozumowania, którego absolutnie nie miałem mu za złe. Zresztą, i tak nikt oprócz kilku związanych ze mną osób, nie wiedział kim jest Suga, a ja chciałem, by tak pozostało.
- Komiks już odnosi sukcesy. Jeśli kreskówka będzie miała fanów... Królik, Kot i Kurczak będą nawet na lunchboxach dla dzieciaków – uświadomiłem jasnowłosego. Sam miałem już przed oczami półki w sklepach, wypełnione gadżetami z tymi postaciami, o które dzieci będą krzyczeć do rodziców. Nie wspominając już o pieniądzach, które wpłyną za to na moje konto. Gdy postanowiłem skomercjalizować komiks, musiałem założyć osobne konto na te dodatkowe wypłaty. Zbierałem wtedy na tablet, który młodsi mi zniszczyli, więc nie mogłem pozwolić na to, by „przypadkiem" wydali nadmiar gotówki na wspólnym koncie. Obecnie traktowałem te pieniądze jako oszczędności na czarną godzinę, ale o ich istnieniu nie wspominałem.
- To... naprawdę za dużo informacji jak dla mnie – uznał w końcu Jimin i usiadł na wcześniej zajmowanym krześle. Króliczek został przy mnie, tuląc do swojego ciała, ale jedną ręką sięgnął do Jimina, łącząc z nim palce. Szeroki uśmiech rozświetlał jego twarzyczkę.
- Hyung już nie będzie musiał martwić się o pracę – zauważył.
- Chyba aż mnie głowa rozbolała od nadmiaru szczęścia... - stwierdziłem, sadzając dzieciaka na kolanach, by było nam wygodniej. Na te słowa Jeonggukie natychmiast sięgnął palcami do moich skroni, aby zacząć je masować, za co podziękowałem mu z delikatnym uśmiechem. Kurczaczek znów wstał, po czym podszedł i przytulił mnie od tyłu, całując lekko w szyję.
- Zasłużyłeś na takie szczęście, hyung – szepnął, ponawiając całusa.
Przekręciłem się trochę, aby móc go objąć w pasie i przyciągnąłem obydwu do siebie.
- Ale to wy jesteście dla mnie najcenniejsi – przypomniałem, składając buziaki na ich policzkach. – To co, idziemy świętować? – zapytałem, mając zamiar przypieczętować ten radosny dzień długim seksem z ukochanymi.
- A... co takiego hyung sobie dzisiaj życzy? – Jimin natychmiast się ożywił, mrucząc prosto do mojego ucha, by następnie przygryźć delikatnie płatek.
- Chcę was widzieć, Jiminnie – oznajmiłem, uśmiechając się przy tym bardzo niegrzecznie.
Podniosłem się z miejsca, ówcześnie prosząc Jeongguka o wstanie i pociągnąłem obydwu za sobą do sypialni, gdzie posadziłem ich na łóżku.
- Dzisiaj zobaczymy, jak bardzo potrafimy na siebie działać, nawet gdy się nie dotykamy nawzajem – powiedziałem, nie chcąc na razie wyjaśniać im dokładnie o co mi chodzi.
Wróciłem do pokoju dziennego, z którego zabrałem dwa krzesła i przyniosłem je do sypialni, szybko donosząc jeszcze trzecie. Ustawiłem je w niewielkiej odległości od siebie tak, aby siedząc na nich, można było doskonale widzieć dwie pozostałe osoby.
- Chcę zobaczyć jak moje aniołki potrafią same o siebie dbać, nim ja je wypieszczę – dodałem, czekając na ich reakcję. Chyba jednak mówiłem zbyt dużymi ogólnikami, gdyż obaj siedzieli, a nad ich głowami unosił się wielki znak zapytania.
Nie próbowałem już nic więcej mówić, po prostu mając zamiar wytłumaczyć to w praktyce. Dlatego złapałem dłoń Jeongguka i poprowadziłem go na jedno z krzeseł, aby następnie to samo zrobić z kurczaczkiem. Sam stanąłem przed ostatnim wolnym siedzeniem, ale zamiast zająć miejsce, zabrałem się za rozpinanie trzech pierwszych guzików w mojej koszuli, która zaraz została zdjęta przez głowę i rzucona byle jak na podłogę.
- Chcę widzieć jak sobie dogadzacie – powiedziałem wprost, sięgając do mojego paska od spodni. – Chcę widzieć jak muskacie palcami swoje ciała, ssiecie palce, zaspokajacie się – dodałem, pozwalając spodniom opaść na podłogę. – Możecie wziąć zabawki, albo robić to sami.
- Super! – krzyknął Jiminnie, gdy pierwsza fala szoku na moją propozycję minęła. Miałem wrażenie, że przez dzisiejsze niespodzianki, jego śliczne „eye smile" zniknie nieodwracalnie.
Chłopak popędził do garderoby, a moje spojrzenie przeniosło się na nadal wahającego króliczka.
- Sami, hyung? Ale... mogę patrzeć na hyungów? To... powinno być trochę takie „szoł"? W sumie...
Dzieciak poprowadził sam ze sobą rozmowę, po czym również zniknął w pomieszczeniu obok.
Zająłem swoje krzesło, czekając na ich powrót. Nie zawiodłem się na ich wyobraźni. Jiminnie wrócił z wielkim dildem i klamerkami, zadowolony jak dziecko na widok słodyczy, a króliczek w spódniczce i z chokerem na szyi, zajął krzesło, ustawiając moc przyniesionego wibratora.
- Rozpoczynamy zabawę? – zapytał jasnowłosy, zrzucając z siebie jedną ręką ubrania.
Zadowolony uniosłem się tylko na tyle, aby zdjąć niepotrzebne bokserki i rozsiadłem się wygodnie. Mimowolnie przejechałem dłonią po torsie, rozsuwając nogi, aby mogli mnie widzieć, choć i tak to oni mieli być główną „atrakcją".
Moje piękne aniołki. Takie seksowne. Takie doskonałe.
Jeonggukie posłał nam swój śliczny uśmiech, po czym wyjął zza paska spódniczki dwie gumki do włosów, którymi zawiązał kiteczki. Jednak moją uwagę przykuł wibrator, który po krótkiej chwili wahania wylądował w jego ustach. Aż się zapowietrzyłem na ten widok, nie mogąc oderwać oczu od tego jak dokładnie rozprowadza ślinę po gadżecie, przejeżdżając językiem po całej jego długości.
Chłopak uniósł się z krzesła i schylił, aby móc w siebie włożyć ów przedmiot. Usiadł ponownie, lecz na klęczkach, a ciche bzyczenie zostało trochę stłumione, jednak mina najmłodszego jasno mówiła co w tej chwili przeżywa.
Usłyszałem ciche odchrząknięcie, więc przeniosłem spojrzenie na moją drugą ukochaną osobę. Jiminnie najwidoczniej też przez chwilę oglądał co wyczynia króliczek, lecz teraz podjął swoją zabawę. Zaczął od przejechania dłonią po sutkach, które zaczął stymulować palcami, a gdy zostały pobudzone, przypiął do nich klamerki, jęcząc przy tym cicho. Przymknął na moment oczy, widocznie rozkoszując się tym uczuciem. Opanował się szybko, łapiąc za przyniesiony przedmiot o naprawdę pokaźnym rozmiarze, który bez dodatkowego nawilżenia znalazł się między jego wypiętymi w naszą stronę pośladkami, przy akompaniamencie jęków Jimina, wypowiadającego moje imię.
Cała krew momentalnie znalazła się w jednym miejscu mojego ciała, a mój penis aż wołał, bym go dotknął, dlatego nie zamierzałem się z nim kłócić i dłonią zacząłem sobie dogadzać na ten widok. Wiedziałem jednak, iż jeśli chcę się z nimi dłużej pobawić, nie mogę sobie pozwolić na zbytnie przyjemności. Choć póki co skupiałem się raczej na prawieniu szczerych komplementów, jednak słowa nie potrafiły tak dobrze oddać kipiącego od nich seksapilu i piękna.
Podniosłem się w końcu i ruszyłem prosto do Jeongguka, któremu przyglądałem się jeszcze przez chwilę, stojąc nad nim. Jego zarumieniona twarz wykrzywiała się w przyjemności. Jednak nie miałem siły dłużej się powstrzymywać i pomogłem mu wstać, po czym przerzuciłem go sobie przez ramię, przytrzymując wibrator, by się z niego nie wysunął. Chłopak wylądował na łóżku, a ja pochyliłem się nad nim, aby móc przez moment zatracić się w pocałunku z króliczkiem. Szybko jednak musiałem to przerwać, aby skupić się także na drugim aniołku, po którego również poszedłem. Zauważyłem, iż schudł ostatnio, dlatego nie miałem problemu z takim samym przeniesieniem go, lecz odnotowałem sobie w pamięci, że muszę o niego bardziej zadbać. Jednak te pośladki przy mojej twarzy zbyt kusiły, by nie przyłożyć w nie choć jednego klapsa, dlatego nim położyłem go na materac, dostał jedno uderzenie.
Kolejnych kilkanaście sekund patrzyłem na moje aniołki, zaczerwienione i rozpływające się z przyjemności, ale szybko moje dłonie ruszyły do badania ich ciał, a palce drażniły w odpowiednich miejscach, dając jeszcze większą satysfakcję, zarówno im, jak i mnie.
Sięgnąłem jeszcze do wibratora Jeongguka, aby go wyłączyć, lecz póki co, podobnie jak dildo w Jiminie, został na swoim miejscu.
Za te przyjemności odpłacali mi jękami i pomrukami, które cieszyły moje uszy.
- Weź nas, hyung. Na zmianę – poprosił jasnowłosy, szepcząc mi tę propozycję prosto do ucha, gdy zajmowałem się całowaniem jego szyi.
- Jiminnie, ty niecierpliwy kurczaczku – skarciłem go ze śmiechem, po czym odsunąłem się trochę. Spojrzałem na obydwu i szybko przeanalizowałem sytuację.
Jak to pogodzić, by żaden nie leżał bezczynnie...
Szybko mnie olśniło, dlatego przewróciłem Jeongguka tak, aby wylądował brzuchem na Jiminie. Dzięki temu miałem idealny dostęp do obydwu ich dziurek. Wysunąłem zabawkę z kurczaczka i wszedłem w niego jednym płynnym ruchem, ale nim zacząłem się poruszać, włączyłem ponownie wibrator króliczka.
Widziałem jak starszy z nich obejmuje naszego dzieciaka, zajmując się dopieszczaniem go, ale jedna z jego dłoni i tak sięgnęła do mojej, abyśmy mogli złączyć palce. Oczywiście na tym się nie skończyło, gdyż jasnowłosy nie miał już żadnych zahamowań przy Jeonggukie'm, przez co jego uszy musiały wysłuchiwać sprośnych próśb, kierowanych do mojej osoby. Te zwroty, w połączeniu z uroczymi dźwiękami, wydobywającymi się spomiędzy warg Jeongguka, nie wpływały dobrze na moją samokontrolę, jednak przez tyle czasu nauczyłem się jak przedłużać stosunek do kilku razów. Choć teraz musiałem brać poprawki na obecność kolejnej osoby, która również wymagała uwagi.
Urządzenie zostało szybko wyjęte z króliczka i nadal działało, leżąc gdzieś na dywanie, ale ja skupiłem się na zmianie dziurki. Kilka razy to powtarzałem, a za każdym razem palce wolnej dłoni lądowały w opuszczony wejściu, by móc je nadal stymulować. I tak było aż do momentu, gdy młodsi nie opadli z sił, oddając się pod działanie orgazmu. Wtedy mogłem w końcu się odsunąć i złapać oddech, szykując tym samym na kolejną rundę.
Przez chwilę patrzyłem, jak młodsi przytulają się, splatając ciasno swoje ciała, a po tych kilkunastu sekundach Jiminnie spojrzał na mnie z pytaniem w oczach, jakby chcąc zrozumieć, dlaczego się powstrzymywałem.
- Odpocznijcie. To nie koniec zabawy – wyjaśniłem, posyłając mu uśmiech, na który odpowiedział takim samym grymasem zadowolenia.
Jimin:
Wszystkie dobre informacje, które miały okazję usłyszeć dziś moje uszy, nadal do mnie dopiero docierały. Awans, komiks, pieniądze, zakupy, Yoonkooki, cudowna zabawa i kolejny ciekawy pomysł Yoongiego, na nowo pojawiały się w moich myślach, wywołując lekki uśmiech, gdy jedna z dłoni sięgała do czarnych włosów hyunga, głaszcząc je delikatnie, a druga masowała kar Jeonggukiego, leżącego między swoimi hyungami.
Zastanawiałem się czy to szczęście i nagłe ułożenie wszystkich spraw, po licznych zmartwieniach, niepewnościach i strachu o ukochanego przemęczającego się projektem i dręczonego chorobą, nie zniknie wraz z kolejną niezapowiedzianą, niemiłą niespodzianką. W końcu teraz mogło nam się przydarzyć wszystko. Choć to, że czekają mnie poprawki we wrześniu, było oczywiste, dlatego nie zaliczałem tego do niepowodzeń, a zwykłej niechęci do nauki i lenistwa, całkowicie normalnego przy opiekowaniu Jeonggukie'm oraz moich zainteresowaniach, szczególnie po comebacku EXID. Bardziej martwiłem się zakończeniem pierwszej klasy naszego promyczka, mając nadzieję, że skończy ją z jak najlepszymi wynikami, szczególnie z matematyki. Na szczęście jego seksowny i mądry korepetytor dawał z siebie wszystko, aby tak właśnie się stało.
Nauka i zmartwienia na potem, Jiminnie. Teraz czeka cię druga rundka z twoimi seksownymi ukochanymi.
Czułem, jak moje lekko spocone już ciało, znów zaczyna być pobudzane przez dotyk i pocałunki hyunga. Jeonggukie również był nimi obdarowywany, śledząc spojrzeniem usta Yoongiego, które obecnie naznaczały jego nagą klatkę piersiową. Nasze młodsze śliczności nadal miał na sobie czarną spódniczkę z koronkowymi krawędziami, trochę ubrudzoną spermą, co tylko jeszcze bardziej na mnie działało. Choć mój wzrok był obecnie skupiony na zroszonym czole hyunga, do którego przykleiło się kilka kosmyków, wraz z lekko zaczerwienioną twarzą i podnieconym spojrzeniem, dodając mu plus dziesięć do wpływania na moje dolne partie ciała.
Powolne pieszczoty chyba miały na celu odgonienie zmęczenia i przygotowanie nas na obiecaną rundę drugą, bo gdy tylko nasze ciała otrzymały odpowiednią dawkę pocałunków i dotyku, hyung odsunął się odrobinę, patrząc na naszą dwójkę.
- Który ma więcej siły? – zapytał, chyba uderzając w czysto retoryczne pytanie, bo wiadomym było, że moja kondycja pozwala mi być w pełni aktywnym tylko przy pierwszym orgaźmie.
Jeonggukie uprzedził mnie w odpowiedzi, poprawiając na szybko pyteczki, które wcześniej stworzył i podnosząc ochoczo rękę.
- Masz ochotnika, hyung. – Zaśmiałem się, przysuwając do rozpromienionego chłopca, by pocałować go w bok głowy i przy okazji zaciągnąć się jego zapachem, który nawet po naszej pierwszej zabawie, był słodki i mocno upajający.
- Tak myślałem – stwierdził Yoongi z uśmiechem, patrząc na nas jeszcze przez chwilę, by zaraz po tym przenieść się do nieco innej pozycji, kładąc się na plecach i podpierając na łokciach, aby unieść trochę i bez problemu nas obserwować. – Jeonggukie, pozycja dziesiąta – zaczął objaśniać co tym razem wymyślił, kiedy młodszy już sięgał po chusteczki, jak zwykle chcąc zadbać, aby nasze ciała były oczyszczone i gotowe na przyjęcie kolejnej dawki naturalnego kremu do skóry. – A Jiminnie... Siadasz tutaj – dodał, obniżając się znów do całkowitej pozycji leżącej i pokazując na swoje usta.
O jaaaa! O jaaaaaaaaaaaaaaaaa!
Moje podekscytowanie i podniecenie natychmiast wzrosło. Uwielbiałem kiedy raz na jakiś czas to hyung poświęcał mi uwagę w łóżku, szczególnie w taki sposób. A już na samo wyobrażenie o dojściu w podobnej pozycji, dokończyłem na szybko to wycieranie, wyrywając się już do Yoongiego i podtrzymując przy tym swoją męskość. Już i tak wystarczyły mi wcześniejsze pieszczoty i zapach promyczka, abym zaczął desperacko pragnąć kolejnego dojścia z moimi seksownymi ukochanymi.
Szybkie zajęcie odpowiednich miejsc, pozwoliło mi patrzeć na Yoongiego z zupełnie innej perspektywy. Jego twarz znajdowała się tuż pod moim penisem, którego już nie musiałem trzymać, skoro sam stał dumnie, czekając trochę niecierpliwie na jakikolwiek dotyk.
Idealnie! Hyuuung, IDEALNA POZYCJA!
Powstrzymywałem się przed okazywaniem takich emocji, po prostu posyłając starszemu niewielki uśmieszek.
- Tutaj, hyung? – wymruczałem uwodzicielsko, patrząc mu prosto w oczy i pozwalając poprawić nieco moje ułożenie, aby miał lepszy dostęp do mojej dziurki.
Jego dłonie przeniosły się na moje uda, zaciskając na nich jak tylko poczułem, że Jeonggukie również zdołał wsunąć w siebie Yoongiego, obejmując zaraz po tym moje ciało i przylegając do niego swoją klatką piersiową. Chciałem mu zapewnić choć trochę dotyku, dlatego przeniosłem jedną dłoń na jego ciepłe łapki, drugą lądując we włosach hyunga, aby złapać je lekko jak tylko jego język przejechał po fragmencie między moją dziurką, a penisem.
Wciągnąłem głośno powietrze, zamykając oczy i dopiero po lekkim odchyleniu głowy wypuszczając je wraz z cichym, choć pełnym pasji jękiem.
Język Yoongiego już się nie hamował, przenosząc prosto do mojej dziurki i nawet nie mając zamiaru jej oszczędzać. Intensywne wsuwanie i wysuwanie, drażniło wszystkie moje mięśnie, wywołując masę jęków i próśb o szybsze tempo. Jego usta były równie utalentowane jak moje, dlatego dawały mi naprawdę dużo przyjemności, w pocałunkach, zwykłych pieszczotach na ciele, zajmowaniem się moim penisem lub właśnie wejściem.
Starałem się jak mogłem, aby nie zaciskać dłoni na jego włosach. Przenosiłem wylanie tych uczuć na rękę Jeonggukiego, która zaciskała się na mojej klatce piersiowej, gdy jego oddech i mokre usteczka pieściły skórę na plecach. Chłopiec musiał również czerpać dużo przyjemności, bo pomrukiwał raz po raz, a jego jęki mogłem przyrównać do jego ślicznego śpiewu, przybierającego w łóżku trochę bardziej urocze tony.
Dwójka cudownych kochanków, będących ze mną tak blisko i zapewniających tyle cudownego ciepła i błogich rozkoszy, powoli doprowadzała mnie na skraj kolejnego orgazmu, odcinającego od reszty świata i całkowicie zamykającego w naszym prywatnym raju.
W końcu poczułem jak to Yoongi i Jeonggukie jako pierwsi mi odpływają, kiedy ja potrzebowałem jeszcze trochę pieszczot, błagając o nie hyunga. Starałem się jak najszybciej ich dogonić, w ostatnim momencie łapiąc swoją męskość, by nie pozwolić jej ubrudzić twarzy Yoongiego, a właśnie mój brzuch. Szybkie odchylenie do tyłu, gdy język starszego uciekł przed moimi zaciskającymi się mięśniami, sprawiło, że wpadłem prosto w ramiona Jeonggukiego. To młodszy jako pierwszy złączył ze mną wargi, nadal na oślep, bo nie byłem jeszcze w stanie otworzyć oczu. A dopiero po tym gorącym pocałunku, zostawiającym strużkę śliny na mojej brodzie, odsunąłem się trochę do tyłu, opadając na tors hyunga i pochylając się do niego.
Kolejny namiętny pocałunek, który pozwolił posmakować mi samego siebie, właśnie dzięki złączeniu naszych języków, przeniósł mnie jeszcze na chwilę do naszego raju, zmuszając już do uchylenia powiek i całkowitego utonięcia w ciemnym spojrzeniu hyunga. Tak bardzo kochałem te oczy, cienkie usta, jasną cerę i delikatną skórę. Yoongi był tak samo idealny jak nasz Jeonggukie i nie mogłem się nacieszyć, że los postawił ich na mojej drodze, w ogóle pozwalając na tak ogromne szczęście.
Przeniosłem się już powoli na bok, schodząc z rozgrzanego i spoconego ciała hyunga, aby zmodyfikować całkowicie nasze ułożenie, przenosząc się na poduszki. Jeonggukie widocznie nie miał już siły na oczyszczanie naszych ciał, bo opadł po jednej stronie Yoongiego, wtulając się w jego bok, co również uczyniłem, tylko po drugiej stronie, zamykając znów oczy i rozkoszując jego ciałem.
- Bardzo podobała mi się ta pozycja, hyungie – wymruczałem po dłuższej chwili uspokajania naszych organizmów. – Możemy częściej w niej lądować? – dodałem, wiedząc, że zazwyczaj nie mieliśmy sposobności, czasu lub siły, aby bawić się właśnie w taki sposób.
- Oj, nie wiem, na to trzeba sobie zasłużyć – stwierdził, śmiejąc się cicho i dając mi tym samym sposobność do podzielenia się z nim pewnym spostrzeżeniem.
- Moja lista grzeszków nie powiększa się codziennie o kolejne piętnaście nowych – zauważyłem zadowolony, uchylając jedno oko, aby zobaczyć reakcję małego diabełka, codziennie starającego się podnosić mi ciśnienie na wszelkie możliwe sposoby. Od porównywania naszych zespołów, które miały comebacki w zbliżonych terminach, do ignorowania moich próśb lub zwykłego lenistwa i niechęci do nauki.
Chłopiec uśmiechnął się do siebie, wtulając nawet bardziej w Yoongiego, chyba czując się teraz bezpieczny.
Zobaczymy jutro, jak będziemy choć przez chwilę sami. W końcu się przełamię i dostaniesz te klapsy!
Czarnowłosy przeniósł wzrok na młodszego, chyba zauważając jakim uśmiechem jest przyozdobiona obecnie jego twarz.
- Rozumiem, że tylko twoja – zwrócił się do promyczka, suszącego swoje królicze i niestety cholernie urocze ząbki. – Oj, moje aniołki.
Hyung jak zwykle nie miał zamiaru nic na to powiedzieć, a tym bardziej brać na siebie tych kar, chyba nie potrafiąc sobie wyrobić odporności na urok Jeongguka.
Nasz odpoczynek i moje zagłębienie w przemyśleniach odnośnie niegrzecznego zachowania promyczka, przerwało wpisywanie przez kogoś kodu do naszego mieszkania. Yoongi jako pierwszy uniósł się do góry, patrząc na nas i chyba szukając wyjaśnienia na to nagłe wbijanie do nas intruza.
- YOONGIIIIIII! – Nagły krzyk, roznoszący się po naszym mieszkaniu tuż po otwarciu drzwi frontowych, uświadomił nas kto postanowił wjebać się swoimi buciorami w nasze życie. Jak zwykle zresztą.
Hyung przeklął pod nosem, sięgając po koc leżący przy szafce, by jak najszybciej przykryć naszą trójkę, robiąc to akurat w momencie pojawienia się tego skończonego idioty w progu naszej sypialni.
JAK MNIE TEN CZŁOWIEK WKURWIA. JESZCZE WCHODZI JAK DO SIEBIE, CO ZA... ZABIJĘ GO PRZY NAJBLIŻEJ MOŻLIWEJ OKAZJI.
- Hoseok, powiedz mi tak szczerze: CZY CIEBIE POPIERDOLIŁO?!
- Cieszę się, że nie przeszkadzam – stwierdził zadowolony, patrząc na szczęście tylko na hyunga. Wiedziałem, że i tak pewnie widzieli się nieraz nago, dlatego chroniłem jedynie swoje i Jeongguka ciało, aby nie wystawić się na widok tego debila. – Chodź, musimy pogadać – dodał, na co Yoongi patrzył się na niego, nie odpowiadając mu przez dobre kilka sekund.
- Mam wstać TERAZ?
- A co, wstydzisz się mnie? Widziałem już twojego małego kolegę.
Małego... Ty masz małego! Tak samo jak mózg!
W końcu nie wytrzymałem, łapiąc jak najszybciej lampkę z szafki nocnej, wyrywając ją z kontaktu i celując prosto w tego cymbała.
- WYNOCHA STĄD, ZBOCZEŃCU!
Niestety ciężki przedmiot uderzył w naszą podłogę na korytarzu, bo ten debil zorientował się, że coś w niego leci i uciekł za framugę.
- YOONGI, WYŁAŹ, IDZIEMY ŚWIĘTOWAĆ TWÓJ AWANS I MOJE POWIĘKSZENIE RODZINY! PARK, JEONGGUK, WAS TEŻ ZAPRASZAM! – wydarł się, chyba chcąc wyjaśnić to wtargnięcie. Jednak nieważne co by się stało w jego życiu, miałem to głęboko w dupie, skoro postanowił to przekazać nie zwracając uwagi na naszą prywatność.
Jak można mieć takiego przyjaciela?! Nie wytrzymałbym z nim ani jednego dnia! Brzydki, głupi, jeśli chodzi o modę - kompletne dno i porażka, alkoholik i do tego zboczeniec! Hyung... masz okropny gust jeśli chodzi o znajomych. Przynajmniej w ukochanych dobrze wybrałeś.
- A myślałem, że dzisiaj mnie już nic nie zaskoczy... GRATULUJĘ, HOBI! – Z moim myśli wyrwał mnie już nieco spokojniejszy głos hyunga, którego nie mogłem znieść, zaraz się w to wtrącając.
- No, no, suuuuper – wymruczałem niezadowolony, starając się, aby te słowa ociekały sarkazmem. – Gratulujemy, ale i tak się nigdzie nie ruszamy! – krzyknąłem, mając ochotę użyć całkowicie innych słów, jednak wszystko jak zwykle zachowałem dla siebie, obejmując po prostu Yoongiego i zaciskając zęby.
- Hobi, jutro! Dzisiaj zajmuję się moimi słonkami!
- Dobra, ale nie wywiniesz się! W piątek idziemy pić. W czwórkę! To pa! – oznajmił na szybko, na szczęście wycofując się tuż po tym z naszego mieszkania.
- Musimy zmienić kod do drzwi – stwierdził Yoongi, kładąc się z powrotem na plecy, kiedy moje ręce już uformowały się w pięści.
- Zabiję go, hyung – wywarczałem, obwiniając o to tylko jego, a nie hyunga, który przecież podał mu nasz kod. – Zaraz... w czwórkę? – dodałem, przypominając sobie jego końcowe słowa.
Będę musiał iść i znosić tego debila?! I jego dziewuchę? Pewnie tak samo głupią jak on. Zaraz, zaraz... Pić? O, nie, nie, nie, nigdzie sam nie pójdziesz, hyung!
- Dobrze! – powiedziałem natychmiast, wiedząc, że dzięki temu go trochę przypilnuję.
- Będziemy pewnie pić u niego w mieszkaniu, więc Hyuna i tak nam nie pozwoli poszaleć – oznajmił, rozszyfrowując moje zamiary, choć ja znów skupiłem się na innym wątku.
- Hyuna... wie? – zapytałem, jeżdżąc palcem w powietrzu i wskazując na naszą trójkę.
- Oczywiście, że wie. Jest przyszłą żoną mojego najlepszego przyjaciela, więc siłą rzeczy będzie gdzieś tam obecna w naszym życiu – zauważył ze śmiechem, jednak mnie wcale to nie bawiło.
Świetnie. Może też podzielę się wszystkim z chłopakiem mojego Hyungsika, hmmm? I podam Hyungsikowi kod do naszego mieszkania?!
Nawet próba rozbawienia mnie, która zazwyczaj obierała taki sam scenariusz - pierdnięcie w mój policzek - nic nie dała. Zacisnąłem wargi jeszcze mocniej, postanawiając mimo wszystko zachować każde spostrzeżenie dla siebie.
- Tylko dlatego, że to twój dzień, hyung, niczego nie powiem i nie zrobię – wyjaśniłem, kładąc się już z powrotem i łapiąc rękę króliczka, teraz lepiej znosząc jego dotyk, niż ten hyunga, na którego byłem po prostu zły.
- Jiminnie... Ale o co się gniewasz...
- O nic. Odpoczywaj, hyung – wymruczałem w odpowiedzi, nawet na niego nie patrząc.
- Jiminnie... Proszę, powiedz.
- Nie gniewam się – podkreśliłem.
Jestem po prostu cholernie zły, że ten człowiek pojawia się w naszym życiu! Do tego w takich momentach!
Nie reagowałem na przytulanie przez Yoongiego, po prostu mocniej ściskając rękę króliczka, który chyba rozumiał moją złość, bo gładził wierzch mojej dłoni swoim kciukiem, próbując mnie w ten sposób uspokoić.
Przez kilka minut takich działań i kompletnej ciszy, w końcu odrobinę się rozluźniłem. A kiedy hyung wstał, puściłem na chwilę Jeonggukiego, zaraz jednak się do niego przysuwając, aby przytulić do swojego ciała.
- Idę zrobić coś do jedzenia – oznajmił nam, posyłając uśmiech, na który starałem się odpowiedzieć podobnym wesołym grymasem, choć zapewne wyszedł dość blado i sztucznie.
Gdy zostaliśmy już sami, promyczek starał się uspokoić mnie głaskaniem po włosach, jednak widząc jak powoli mnie to usypia, powiedział, że pomoże hyungowi z obiadem, kiedy ja mogę się w tym czasie zdrzemnąć. Nie protestowałem, będąc za bardzo zły, zmęczony i smutny, aby również pójść w jego ślady.
Jak ja nienawidzę tego człowieka, zawsze mi zepsuje humor...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top