19 - The deepest fear

@KakaSzczur jako Yoongi :)

@Avangeee jako Jikook :)


#DZISIAJMIAŁAMNIEDAWAĆSZYFRUALECZEMYBYNIEMUSZĘWASTROCHĘPOMĘCZYĆHEHEDRAMAAAAOKRUTNADRAMAA

~~~~~~~~~~~~




Yoongi:

- Dobra, słuchajcie. Nie jest dobrze. Nasz klient, dla którego poświęciliśmy ostatnich kilka miesięcy... zniknął bez śladu. Wszystkie prace związane z grą „Red death" zostają w tym momencie zawieszone. Z uwagi na brak zysku i gigantyczne koszty... chłopaki, przepraszam was, musimy zabrać wam wszystkie premie i wypłacimy tylko podstawowe wynagrodzenie. I... góra zarządziła redukcję etatów. Przez tych oszustów nie stać nas już na was. Jeszcze nie wiem kto będzie musiał odejść, o tym zadecydujemy w najbliższym czasie. Póki co możecie wrócić do domów.

Kierownik opuścił nasz gabinet, a nas po prostu zatkało. Przepracowane godziny, nieprzespane noce, rezygnacja z normalnego życia - wszystko, by zrobić ten projekt, nagle po prostu okazało się bezużyteczne. Powiedzieć, że czułem się źle, to jakby nic nie powiedzieć.

Oparłem łokcie na blacie i przez chwilę ukryłem twarz w dłoniach. Czułem, jak krew w moich żyłach gotuje się ze wściekłości.

- Hej, Yoongi... - Hoseok natychmiast znalazł się przy mnie i położył dłoń na moim ramieniu.

Opuściłem ręce i spojrzałem na niego. Jego twarz wyrażała bardziej smutek niż złość, ale wiedziałem aż za dobrze, iż jest to u niego normalny objaw szoku. Rozkręci się dopiero za kilka godzin, gdy dotrze do niego to, co usłyszeliśmy.

- Wracam do domu – oświadczyłem, podnosząc się z miejsca.

Nie patrząc na pozostałych współpracowników, spakowałem potrzebne mi rzeczy do torby i wyszedłem, zostawiając za sobą mężczyzn, którzy teraz gotowi będą podłożyć sobie świnie, aby tylko zachować posadę.

Miesiące. MIESIĄCE, KURWA. TYLE ZMARNOWANEGO CZASU, BY NAM POWIEDZIEĆ, ŻE NIE DOSTANIEMY PORZĄDNEJ WYPŁATY, WYNAGRADZAJĄCEJ NASZĄ PRACĘ. POPIERDOLIŁO ICH.

Nawet nie wiedziałem kiedy znalazłem się w aucie. Dłonie mocno ściskały kierownice, gdy włączałem się do ruchu.

Tyle czasu... Mogłem spędzić ten czas z chłopakami. Ale nie, lepiej harować za darmo.

Trzeba zniszczyć te materiały. Jeśli mnie wyrzucą, a one zostaną, to wykorzystają je do innych gier. Muszę wejść jak najszybciej na dysk.

Zatrzymałem się na najbliższym wolnym miejscu i z pomocą telefonu przeniosłem wszystkie pliki, na których pracowałem, na prywatne konto, kasując wszelką moją działalność z serwerów, do których dostęp miała moja firma.

Jeśli ja wylatuję, to moja praca razem ze mną.

Ruszyłem dalej, chcąc już po prostu znaleźć się w domu. Głodny, zmęczony, a przede wszystkim zdenerwowany stanąłem przed drzwiami mieszkania. Dopiero tam postanowiłem wziąć głębszy oddech i oczyścić trochę głowę.

Nie mogę martwić moich aniołków, dopóki nie jest potwierdzone czy faktycznie wylecę. Po prostu miałem gorszy dzień w pracy.

Po wbiciu kodu, nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Buty jak zawsze porozwalane były w przedpokoju, a sznurówką jednego z nich bawiła się Księżniczka. Przeszedłem obok kota, nie przejmując się nim zbytnio, dopóki nie leje po podłodze.

Mam nadzieję, że zrobili obiad. Mógłbym zjeść chyba wszys...

Jednak moją myśl i marsz do kuchni przerwało jęknięcie. Natychmiast zatrzymałem się w korytarzu, odwracając głowę w stronę sypialni. Nogi same mnie tam poniosły, a gdy otworzyłem drzwi, moim oczom ukazali się nadzy chłopcy, bawiący się w najlepsze na łóżku.

Jimin siedział z Jeonggukiem na kolanach, przytulając go do siebie i całując. Skrzypnięcie musiało ich rozproszyć, bo obaj spojrzeli na mnie.

- Hyung? Chodź do nas – powiedział jasnowłosy, posyłając mi uśmiech i dysząc lekko.

W tym momencie coś we mnie pękło. Stałem i patrzyłem na nich, widząc jak bardzo się ode mnie oddalili. Zaciskałem pięści oraz zęby, patrząc na obrazek, przez który moje serce krwawiło. Przecież to nawet nie była zdrada. Ale poczucie odstawienia i beznadziejności wzięło górę.

Cały żal, który od tygodni kłębił się w moim sercu, złość doprawiona sytuacją w pracy, rozczarowanie i przekonanie, że tak naprawdę nie powinno mnie tu być... To wszystko sprawiło, że odwróciłem się na pięcie i wyszedłem, a trzask drzwi był tak silny, iż usłyszałem jeszcze jak zawiasy skrzypnęły.

Znów działałem pod wpływem przyzwyczajeń i znalazłem się w moim gabinecie. Kolejne miejsce, które rok temu kojarzyłoby mi się ze spokojem i pracą, a teraz było po prostu schronieniem. Moim światem, do którego młodsi tylko czasem zaglądali. Jakbym w ogóle nie był dla nich ważny. Jakbym to ja był im obojętny.

Stanąłem twarzą do okna i przymknąłem na chwilę oczy.

Raz, dwa, trzy...

Odliczanie nic nie pomagało, a gdy doszedłem do siedemdziesięciu dwóch, usłyszałem pukanie.

Nie wchodźcie tu. Zostawcie mnie, tak jak robiliście to do tej pory.

Jednak moje prośby nie zostały wysłuchane i już po kilku sekundach usłyszałem jak drzwi się uchylają. Nie odwróciłem się do nich, ale słyszałem kroki, które były coraz bliżej mnie.

- Coś się stało, hyung? – zapytał cicho Jimin, zjawiając się w moim polu widzenia. Chciał mnie objąć, ale stanowczym ruchem odtrąciłem jego ręce. Chyba jeszcze nigdy nie czułem na niego takiej złości. Żadne jego przewinienie przez cały czas naszego związku nie było warte wściekłości jaką odczuwałem w tej chwili.

- Wynocha – warknąłem przez zęby, ale i to nie pomogło, bo jego mała łapka chwyciła mój nadgarstek.

- Nie. Co się stało, hyung? – spróbował jeszcze raz, delikatnym tonem, ale ten spokój tylko dolewał oliwy do ognia.

Wyrwałem się z jego uścisku i spojrzałem na niego tak, że aż cofnął się o kilka kroków.

- Powiedziałem, wynocha – warknąłem, coraz gorzej radząc sobie z kontrolowaniem uczuć.

Jeongguk, który trzymał się za jasnowłosym, skulił się i ukrył za plecami swojego hyunga, uczepiając ręką szlafroka, w który podobnie jak on sam, był ubrany.

- H-hyung... - zaczął znowu Jimin, ale nie miałem już siły na kontrolowanie się. Po prostu wybuchnąłem.

- Czy do was nie dociera?! Już głusi jesteście na to, co do was mówię?! W tej chwili macie zejść mi z oczu! Zresztą, i tak przychodzicie tylko, gdy jestem wam do czegoś potrzebny! A patrząc na to, co wyrabiacie, to jestem tu chyba tylko po to, by ktoś zarabiał na to mieszkanie! Nic, tylko pieprzycie się całymi dniami i świetnie bawicie we własnym towarzystwie, do którego widocznie już nie należę!

Słowa, które tak bardzo ciążyły mi na sercu, znalazły swoje ujście. Odkąd Jiminnie oświadczył mi, że czuje coś więcej do Jeonggukiego, miałem wrażenie, iż jestem już mu do niczego więcej nie potrzebny. Pamiętałem, jak poprosił mnie o kota na urodziny, bo potrzebował towarzystwa, którego ja przez pracę nie mogłem mu oferować. A zamiast zwierzątka, w tej chwili miał naszego młodszego chłopaka. I choć pokochałem tego dzieciaka, naprawdę ciesząc się z jego obecności, to gdzieś na dnie serca nadal miałem ten żal do Jimina. Żal, że tak łatwo stałem się dla niego tylko kolejnym ubraniem, które zakładał, gdy miał na to ochotę, ale zaraz lądowały w szafie, by mógł przywdziać inne.

- Hyung... to nieprawda. – Chłopak spuścił głowę, robiąc kolejne dwa kroki w tył. Jednak jego pewność siebie szybko wróciła, bo sięgnął dłonią do Jeongguka i odsunął go delikatnie od siebie, znów zbliżając się do mnie, o wiele za blisko. – Zawsze czekamy aż do nas wrócisz... I proszę, nie mów tak, nie rań nas. To wszystko nieprawda – powiedział cicho i znów otworzył dla mnie swoje ramiona, lecz i tym razem nie miałem zamiaru z tego korzystać.

Poczułem, jak nadmiar uczuć zaczyna skraplać się w moich oczach i po policzku pociekły łzy. Tak strasznie nienawidziłem takiej bezsilności, gdy nie pozostaje ci już nic innego jak po prostu płacz. Jednak mimo tego nie złamałem się, nadal mówiąc to, co czułem.

- Oczywiście. Myślicie tylko o sobie – wytknąłem im, ponownie odtrącając rozłożone ręce. – Wracajcie do łóżka i dokończcie. Mnie przecież do tego nie potrzebujecie.

Jimin przez chwilę stał i mierzył się ze mną spojrzeniem. Jego smutne oczy i moje, pełne żalu. Jeszcze nigdy nie było między nami takich uczuć.

- Potrzebujemy. Potrzebujemy do wszystkiego, hyung – powiedział i nim zdążyłem zareagować, pokonał ostatni dzielący nas metr i objął mnie mocno, nie dając się już odsunąć.

Zaraz do tego wymuszonego przytulenia dołączył najmłodszy, co jeszcze bardziej uniemożliwiało mi przegonienie ich.

- Hyung, nie płacz – szepnął Jeonggukie, a ze mnie opadły wszelkie siły. Stałem po prostu w ich ramionach, próbując jakoś uspokoić zranione serce.

- Co ja kurwa robię źle? – szepnąłem, przymykając oczy. – Pracuję tyle czasu, abym mógł spełniać wasze zachcianki, staram się jak mogę, by niczego wam nie brakowało, byście mogli dostawać to, co chcecie, a wy macie to w dupie i zajmujecie się tylko sobą. Nie przyjdziecie do mnie, chociażby po to, by posiedzieć. Nawet w nocy przytulacie się tylko do siebie, gdy nie śpię między wami – powiedziałem co tak najbardziej mnie w tym wszystkim boli, licząc na to, że zrozumieją mój punkt widzenia. Już nie czułem złości, po prostu było mi cholernie przykro. – A jakby tego było mało, grozi mi zwolnienie z pracy. Teraz to już będę w ogóle bezużyteczny, skoro nawet pieniędzy nie będę mógł wam dać – dodałem, nie kryjąc już tego. Skoro i tak wszystko się posypało, to wolałem iść za ciosem i wprost przedstawić obecną sytuację.

A jeśli... jeśli po prostu będą chcieli się rozstać?

Zadrżałem na tę myśl. Nawet jeśli tak bardzo mnie to bolało. Nawet jeśli miałem być tylko ubraniem dla Jimina i „Tym starszym hyungiem" dla Jeongguka, nie wyobrażałem sobie, że mógłbym bez nich jakkolwiek funkcjonować.

Proszę, nie odtrącajcie mnie już.

Poczułem jak ich ręce jeszcze mocniej się ściskają wokół mojego ciała, a ciepło bijące od nich pomagało mi wrócić do równowagi. W dodatku ich łapki zaczęły gładzić moje plecy, co tylko wspomagało kojenie nerwów.

- Hyuung, nie będziesz bezużyteczny – powiedział cichutko Jiminnie. – Nie jesteś i nie byłeś.

- Widzieliśmy, że jesteś zajęty. I czasami po prostu nie chcieliśmy cię rozpraszać – dodał szybko Jeonggukie, który trząsł się lekko. Taki wybuch musiał dla niego być poważnym szokiem. Poczułem wyrzuty sumienia, iż nie potrafiłem tego zachować w sobie.

- Hyuung, poradzimy sobie, jesteś naszym ukochanym, a nie źródłem pieniędzy. Jeśli... będzie nam ich brakować, wykorzystam w końcu jakoś tę moją popularność, schudnę trochę i przyjmę oferty od niektórych agencji... Hyung, nie martw się o to, proszę. I nie myśl w ten sposób.

Poczułem całkowitą bezsilność. Teraz, gdy emocje opadły, naprawdę ruszyło mnie sumienie.

Zasmuciłem moje aniołki. Powiedziałem rzeczy, które choć szczere, nigdy nie powinny paść z moich ust.

Nawet nie to, że było mi głupio. Po prostu poczułem, że problem może być po prostu we mnie, iż może moje odejście naprawdę wszystko by rozwiązało, byłoby im łatwiej. Ale prawda była taka, iż na taki krok nigdy się nie zdobędę. Byłem w tym trochę egoistyczny, jednak... nie potrafiłem inaczej. Miłość nie jest prosta. To szereg skomplikowanych obliczeń, decyzji, w których każdy wariant jest obarczony wielkim ryzykiem, a szczęście kosztuje naprawdę wiele. Jednak warto było. Chociażby dla ich uśmiechów, które teraz zniknęły.

- Idźcie stąd. Po prostu dajcie mi teraz spokój – poprosiłem, nie chcąc już pozwolić na to, by wypłynęło ze mnie coś, co mogłoby im jeszcze dołożyć bagażu, jednak oni uparcie trwali przy mnie.

Przepraszam. Tak bardzo was przepraszam.

W końcu moje ręce uniosły się, aby móc objąć te dwa drobne ciałka.

- Tyle czasu zmarnowałem przez ten cholerny projekt, a tak bardzo chciałem go spędzać z wami. Tęsknię za moimi aniołkami – przyznałem cicho, przymykając oczy, by móc skupić się na moment na znajomych zapachach. Dziecięcy zapach gumy balonowej, którą uwielbiał najmłodszy, mieszał się z wonią kokosa wydobywającą się z kosmyków jasnowłosego. Dwie tak znajome rzeczy były najlepszym lekarstwem na całe zło tego świata.

Kolejne minuty spędzone były na przeprosinach, które do mnie szeptali i nieustannym przytulaniu, ale w końcu to Jiminnie odsunął się pierwszy.

- Zaopiekujemy się tobą. Odpoczniesz i odprężysz się, hyung. Zapomnij o tym przez chwilę i po prostu spędźmy czas razem – poprosił, łapiąc moją dłoń i pociągnął w stronę sypialni.

Niechętnie szedłem za nim, czując, iż przez moje słowa nie zasłużyłem na to, by teraz zostać otoczony ich opieką.

W dodatku...

- To ja powinienem się wami opiekować. Zawaliłem na całej linii – powiedziałem cicho.

-Wiemy, że to lubisz, ale pamiętaj, że potrafimy o siebie dbać... I może teraz przyszła nasza kolej na zaopiekowanie się naszym ukochanym hyungiem, który robi dla nas wszystko – odpowiedział mi kurczaczek.

Gdy tylko znaleźliśmy się przy łóżku, wgramoliliśmy się na nie. Chłopcy zajęli miejsca po moich bokach, przytulając się do mnie, ówcześnie dając buziaki w policzki.

- Nie smuć się, hyung, jesteśmy z tobą i będziemy – powiedział cicho Jeonggukie.

Kiwnąłem głową, ale pozbycie się smutku nie było wcale takie proste. Zresztą, czy cokolwiek takie jest w życiu?

- Przepraszam, że tak na was naskoczyłem. Chyba... za długo wszystko trzymałem w sobie i się tak niebezpiecznie zebrało – przyznałem, nie chcąc się wycofywać z tych słów, a szczerze przeprosić. Uciekanie i tłumaczenia: „Nie o to mi chodziło", nie miało racji bytu. Jeśli ten związek miał przetrwać każdy kryzys, to szczerość była jego podstawą. Choć to właśnie ta wartość była najniebezpieczniejsza.

- Chcesz coś zjeść, hyungie? Wziąć gorącą kąpiel? Wyjść i napić się z Hoseokiem? – zaproponował Jimin, a w jego tonie było wyraźnie widać, iż ostatnia propozycja stanowczo nie napawała go entuzjazmem.

- Nie. Chcę po prostu tu z wami być – powiedziałem i zamknąłem oczy, znów oddając się sile uspokajających zapachów i uczuciu bliskości ich ciał.

Proszę, niech wszystko zacznie się w końcu układać. Naprawdę nie chcę źle dla moich skarbów. Tylko to czasem takie trudne...



Jimin:

Pogrążenie się we własnych myślach zawiodło mnie znów do gabinetu, w którym po raz pierwszy podczas tej kilkumiesięcznej katorgi z projektem, ujrzałem łzy hyunga. Sam miałem już tego dosyć, jednak nigdy nie powiedziałem o tym na głos. Najchętniej wyrwałbym go po prostu z tego piekła i zamknął w naszym mieszkaniu, by już nigdy nie narażał tak swojego zdrowia fizycznego i psychicznego.

Obaj z Jeonggukie'm byliśmy przyzwyczajeni do ciągłej obecności Yoongiego, dlatego kiedy zaczęło nam go brakować, a zamiast w domu, prawie codziennie przebywał w firmie, staraliśmy się uciekać jakoś od tego myślami, wciąż powtarzając, że to niedługo się skończy.

Moja opieka nad innymi, szczególnie nad tak wymagającym dzieckiem, jakim jest nasz promyczek, również potrafiła mnie przerosnąć. Czasami nie byłem w stanie zapewnić mu tego, co otrzymywał od Yoongiego. Przez co większość naszych rozmów i samotnych wieczorów kończyła się w łóżku. Starałem się stłumić negatywne uczucia, pytania, na które nie znałem odpowiedzi oraz tęsknotę za jego najstarszym hyungiem, uderzając właśnie w największą możliwą bliskość. Aż do teraz.

Nie chciałem jakkolwiek przerywać ciszy, która nastała. Yoongi tego potrzebował, dlatego jedynym na co się zdecydowaliśmy było głaskanie go po głowie lub torsie, tylko czasami zahaczając z Jeonggukiem o swoje palce, lecz nie wchodząc w żadne większe interakcje.

Nie byłem pewien już niczego, po prostu czekając aż to hyung zabierze głos i wyjaśni nam dokładnie całą tę sytuację, co nastało dopiero po kilkudziesięciu minutach.

Kiedy poczuliśmy jak starszy powoli wstaje, zabraliśmy ręce z jego ciała, obserwując co zamierza. A gdy oparł plecy o wezgłowie, chętnie pochwyciliśmy dłonie wyciągnięte w naszą stronę, również przenosząc się do pozycji siedzącej i przyglądając zmęczonemu hyungowi.

- Jeonggukie, Jiminnie... Musimy poważnie porozmawiać – zaczął, na co od razu pokiwaliśmy zgodnie głowami, poprawiając na szybko swoje szlafroki i czekając aż to starszy rozpocznie tę rozmowę.

Potrzebował na to jednak krótką chwilę, patrząc na nasze dłonie i biorąc głęboki oddech, by dopiero po tym znów się do nas odezwać.

- Jak dobrze wiecie, przez ostatnie miesiące pracowałem w firmie nad bardzo ważnym projektem. Nie chcę wam opowiadać o szczegółach, bo to zbędne, ale sami widzieliście ile przez to poświęcałem czasu. Nigdy nie było tak, by praca była dla mnie ważniejsza od was, ale tym razem wymagało to ode mnie właśnie tak dużego zaangażowania. Dzisiaj nasz kierownik powiedział nam, że klient tego projektu przepadł. Wszystkie nasze starania poszły na marne, nie dostaniemy za to pieniędzy, w dodatku odcinają nam wszystkie premie, co oznacza, że nie będzie to dla nas łatwy czas. Firma musi się jakoś ratować i z tego powodu... grożą nam zwolnienia. Nie wiemy jeszcze kto wyleci, ale jest całkiem prawdopodobne, że stracę pracę. Jednak ten fakt nie boli mnie aż tak bardzo, w porównaniu z tym, co przeżywam przez... nasz związek – stwierdził, w końcu podnosząc na nas spojrzenie i przez kilka sekund patrząc na wielkookiego króliczka, by zaraz po tym przenieść wzrok właśnie na mnie. – To, że mam was oboje jest dla mnie prawdziwym szczęściem. Kocham was, moje aniołki, ale to dla mnie bardzo trudna miłość – wyznał, przez co odrobinę zmarszczyłem brwi, trochę tego nie rozumiejąc. – Przez ostatnie miesiące nie mogłem spędzać z wami tyle czasu ile bym chciał. W dodatku wiedziałem, że gdy ja pracuję, wy... macie siebie. Zacząłem... zacząłem tak bardzo się bać, że... że już nie będę wam do niczego potrzebny. Że będziecie... będziecie woleli żyć bez chłopaka, który nie może znaleźć dla was nawet chwili. – Każde słowo i całe to wyznanie nie przyszło mu łatwo. Dodatkowo w jego oczach pojawiły się łzy, trafiające prosto w moje już i tak bolące serce. – Zwłaszcza, że przychodziliście do mnie tylko wtedy, gdy Jeonggukie miał coś do odrobienia. A potem słyszałem jak za ścianą śmiejecie się i dobrze bawicie. Sami – podkreślił, przez co sam z całych sił starałem się powstrzymywać łzy. – Przez ten strach... uciekałem. Wciągałem się w projekt, sam sobie mówiąc, że skończymy to i wszystko wróci do normy, ale z tyłu mojej głowy coś szeptało, że wtedy nie będzie już do czego wracać. Przepraszam was. Tak bardzo przepraszam, że nie potrafiłem z wami o tym porozmawiać wcześniej.

Zakończenie tego wyznania, wraz ze zwieszeniem głowy przez starszego i kompletnego poddania emocjom, które wypłynęły z niego w postaci łez, zmusiło nas do podobnej reakcji i natychmiastowego przytulenia naszego ukochanego.

Przez minutę, może dwie, nie potrafiłem się uspokoić, już wszystko rozumiejąc i żałując, że obraliśmy właśnie takie metody, sądząc, że spokój i cisza mu pomagają.

- Hyung... Jesteś bardzo dobrym grafikiem, nie martw się o pracę. Jeśli nie ta firma, to inna na pewno chętnie cię zatrudni – zauważyłem, tym razem jako pierwszy postanawiając przerwać nasz płacz, wiedząc, że Jeonggukie nie jest jeszcze w stanie tego zrobić. – A nasz związek, hyung... o to również się nie martw, nigdy od ciebie nie odejdziemy. I nawet kilka miesięcy całkowitego poświęcania się pracy, nie zmieni naszych uczuć – zapewniłem, obejmując go i nawet nie chcąc wyobrażać, by któryś z jego scenariuszów miał się spełnić. Bez Yoongiego nie było Jimina i Jeongguka, bez Jeongguka nie było Jimina i Yoongiego, a bez Jimina nie było Yoongiego i Jeongguka. Każde połączenie nie było kompletne bez trzeciego ukochanego i nie mieliśmy zamiaru nigdy tego zmieniać.

Objęcie naszych ciał przez hyunga, stało się jeszcze szczelniejsze, a kiedy jego płacz już całkowicie ustał, odsunął się od nas, starając otrzeć zapłakane policzki, zarówno Jeonggukiego, jak i moje.

- Nie płaczcie, aniołki – poprosił z delikatnym uśmiechem, którym nie mogłem nacieszyć swoich oczu, znów się w niego wtulając i pozwalając kolejnej fali łez wylać spod moich powiek. Króliczek zaraz do mnie dołączył, a dłonie starszego zaczęły głaskać nas po plecach, pozwalając się nam wypłakać.

- Chyba powinniśmy częściej rozmawiać i mówić, co nam leży na sercu – zauważył, jeszcze przez chwilę gładząc nasze ciała, do których pomimo szlafroków, przenikało przyjemne ciepło jego dłoni.

- Niech hyung już niczego przed nami nie ukrywa... I nie ucieka do żadnych projektów – poprosiłem cicho, odrywając się w końcu od niego, by znów skrzyżować nasze spojrzenia.

Starszy pokiwał na to głową, a moje ręce zaczęły już pozbywać się wszelkich łez z mojej twarzy.

- Możemy więc porozmawiać o nas? Chciałbym... chciałbym na nowo poznać wasze oczekiwania co do mojej osoby. Chcę... nowe instrukcje obsługi. Teraz. – Przywołanie mojego starego pomysłu na polepszenie relacji Yoongiego i Jeongguka, wywołało uśmiech nie tylko na ustach czarnowłosego, a również na moich.

Jeszcze chwilę osuszałem swoje policzki, pomagając w tym także promyczkowi, który tuż po naszych zabiegach, postanowił zabrać głos.

- Moja... moja się nie zmieniła. Chciałbym tylko, aby hyung... był z nami częściej – wyznał, co natychmiast podłapałem, pragnąc dodać coś od siebie.

- Tak, częściej – powtórzyłem, podkreślając to słowo. – I nie miał nic przeciwko spędzaniu czasu we dwójkę. Ze mną lub Jeonggukie'm, czy też solo Jikookowe. Bo nawet nie mając tej trzeciej osoby przy sobie, nadal o niej pamiętamy. Prawda? – zauważyłem, posyłając moim ukochanym niewielki uśmiech i zaraz mogąc zaobserwować jak kiwają głowami, przytakując mojemu spostrzeżeniu.

- Dobrze, aniołki. Ale ja mam pytania do instrukcji. I to głównie do ciebie, Jeonggukie – mówił dalej nasz hyung, przenosząc zmartwione spojrzenie na zapłakanego króliczka, który od razu zareagował na swoje imię.

- Tak, hyung?

Jednak zanim starszy mu odpowiedział, przeniósł go między swoje nogi, obejmując rękoma i przytulając się do pleców młodszego, co oglądałem po prostu z boku, nie przeszkadzając im na razie.

- Jeonggukie... Naprawdę bardzo doceniam to, jak zaangażowałeś się w naukę wszystkiego, co lubimy w łóżku. Ale ciągle się martwię, że to nie jest do końca to, czego potrzebujesz. Chcę byś powiedział czy coś robimy źle, czy coś ci się nie podoba i czy z czymś nie przesadzamy. Chcę, abyś czuł się maksymalnie komfortowo. – Słowa Yoongiego wywołały wesoły uśmiech na twarzy naszego promyczka, który aż rwał się do poruszenia takiego tematu, do czego zresztą byłem przyzwyczajony, wiedząc jak bardzo lubi dzielić się wszystkim z naszym hyungiem.

- Domyślałem się, że w końcu hyungowie poruszą ten temat – stwierdził, przenosząc obydwie łapki na pasek od szlafroka, zaczynając się nim bawić, milcząc przez chwilę. – Jest w porządku. Jeszcze nie rozumiem jak moje ciało reaguje na niektóre zabawy, bo nawet jeśli czegoś się wstydzę, sądząc, że to może mi się nie spodobać, to później okazuje się, że zaczynam to naprawdę lubić... tak jak związywanie. Ale... do seksu oralnego nadal nie mogę się przekonać. Chyba, że mam to robić z prezerwatywą, wtedy jest w porządku. Jednak jeśli chodzi o całokształt... lubię wszystko, co hyungowie lubią – zakomunikował z uśmiechem, który otrzymał nie tylko Yoongi, ale i moja osoba.

Gdybyś tak ze mną chciał rozmawiać, króliku niedobry... Eh!

- Mów nam takie rzeczy, dobrze? – poprosił czarnowłosy, składając krótkiego całusa na policzku młodszego. – Nie będę cię zmuszał do takiego dogadzania mi – dodał, głaszcząc go po ramieniu, by zaraz po tym zbliżyć się do jego ucha, oczywiście wypowiadając te słowa na tyle głośno, aby i do mnie mogły dotrzeć. – I myślę, że możesz nauczyć też czegoś naszego kurczaczka.

- Nauczyć? – Zdziwił się natychmiast, tak samo jak ja, nie rozumiejąc czego mógłby mnie nauczyć nasz nadal niewinny króliczek. Oczywiście oprócz języków i koreańskiego, bo w tym bywałem słaby.

- Nie pamiętasz naszej zabawy, maleństwo? – Hyung zwrócił się do niego określeniem, które skądś kojarzyłem, ale nie byłem w stanie przywołać, patrząc tylko na nich i obserwując jak Yoongi posyła mi uśmiech, a Jeonggukie się rumieni.

- T-tak, hyung – odpowiedział widocznie zawstydzony, dlatego nie mogłem tak łatwo odpuścić tego wątku.

- „Maleństwo"? – powtórzyłem to jedno słowo, czekając aż mi to wyjaśnią.

- Później, Jiminnie hyung. – Znów powiedział to naprawdę cicho, co było dla niego trochę nietypowe, szczególnie przy poruszaniu tematów o seksie, właśnie przy nas.

Yoongi zaśmiał się na tę krótką wymianę zdań, opierając podbródek na barku Jeonggukiego i nagle tracąc tę wesołą aurę.

- Proszę, nie zostawiajcie mnie samego w gabinecie na tak długo, bo oszaleję.

- Będziemy przy tobie częściej, hyung, obiecuję – zapewniłem zdeterminowany, rozumiejąc już czego hyung potrzebuje najbardziej podczas tak zapracowanych dni - naszej obecności przy sobie. – Ale... nie pozwolimy też, abyś tyle przesiadywał zarówno w gabinecie, jak i firmie – obiecałem, trochę mniej pewnie, obawiając się czy czarnowłosy na to pozwoli.

- Mam taką nadzieję – odpowiedział o dziwo, sięgając po moją dłoń, która od razu chętnie złączyła się z tą jego.

- Tylko... bez obrażania, wyganiania, niemiłych słów i oporu – przypomniałem, niestety nie mogąc ot tak odpuścić tego, co zaszło dzisiaj w gabinecie. Wiedziałem, że mój umysł zaraz zapełni się tymi przyjemniejszymi zapewnieniami i słowami, jednak obawiałem się, że Jeonggukie nie jest w stanie tego zrobić.

- Bardzo was za to przepraszam.

Nagłe spuszczenie przez niego głowy i te smutne słowa, sprawiły, że wyrzuty sumienia ponownie we mnie uderzyły, przypominając jak działa mój nie do końca dopracowany charakter, posiadający aż za dużo wad.

- Nie szkodzi, hyung – powiedziałem prawie natychmiast, wyciągając rękę, aby go pogłaskać po plecach, co również pobudziło spokojnego do tej pory króliczka.

- Hyungowie są głodni, prawda? Ubiorę się i zrobię coś do jedzenia! – wykrzyczał, uciekając z objęć Yoongiego, by jeszcze przytulić naszą dwójkę i wstać tuż po tym, nie dając zatrzymać się mojej ręce.

Przez chwilę obserwowaliśmy jak zebrał rozrzucone na podłodze rzeczy, nawet nie zakładając ich przy nas, a po prostu kierując się do wyjścia z sypialni, a zaraz po tym zapewne do kuchni.

Dopiero przypomnienie o dobrym sercu króliczka, skupiającym się bardziej na osobach wokół niego, a nie na samym sobie, pomogło mi oderwać się od rozważań o jakimś potencjalnym problemie, przez który właśnie od nas uciekł.

Kiedy dłonie hyunga postanowiły odnaleźć te moje, zapewniając znów ten cudowny dotyk, zmieniłem trochę pozycję, przysuwając się do ukochanego i patrząc na jego przystojną, choć zmęczoną twarz.

- Takie słowa nigdy nie powinny paść z moich ust. Naprawdę mi przykro – powiedział po raz kolejny, przez co zacząłem zastanawiać się nad wybrnięciem z tej sytuacji.

Ale mieszasz, Jimin! Choć... chyba lepiej wyjaśnić to do końca i nie zostawiać rozpoczętego tematu. Później i tak palniesz jakąś głupotę i wszystko i tak wyjdzie na jaw.

- Na pewno... to nie zniknie z naszych serc zbyt szybko, wiesz o tym, hyung? – wyszeptałem, również przybierając trochę przygnębiony ton głosu, krążąc wzrokiem po twarzy Yoongiego i starając się przywołać wszystkie słowa z gabinetu. – Jednak... to też nasza wina, dlatego nie musisz nas przepraszać – dodałem, przypominając sobie o nieświadomym unikaniu jego towarzystwa.

- Wiem, kochanie. Ale może lepiej, że wyszło to teraz, niż dużo później. Bo teraz będzie już tylko lepiej – zauważył, przysuwając się do mnie, by znów zabrać mnie w swoje ramiona, przywracające całe poczucie bezpieczeństwa, w którym zatraciłem się na chwilę, przymykając oczy i dodatkowo rozkoszując krótkim pocałunkiem na moim czole. A po wzięciu kilku oddechów, umożliwiających mi zaciągnięcie się jego przyjemnym zapachem skóry, odnalazłem dłoń ukochanego, chwytając ją, by zaciągnąć go do innej pozycji i położyć obok siebie.

- Prześpij się, hyung. A kiedy Jeonggukie skończy gotować, obudzimy cię, dobrze? – zaproponowałem, układając się trochę wyżej od niego, by mieć łatwy dostęp do jego włosów, które zacząłem głaskać.

- Raczej nie zasnę, Jiminnie – stwierdził z westchnieniem. – Może po obiedzie pójdziemy na randkę? Dawno nigdzie was nie zabierałem – stwierdził, wywołując tym moje zdziwienie. Choć nie na długo, bo za bardzo tęskniłem na naszymi wspólnymi wypadami.

- Na randkę? – powtórzyłem z uśmiechem, przyglądając się jego czarnym kosmykom, które przeplatały się przez moje palce co jakiś czas.

- Tak. Pójdziemy tam, gdzie chcecie. – Mówiąc to, odsunął się odrobinę ode mnie, by móc sięgnąć do mojego policzka i pogładzić go delikatnie.

- Na koncert?! – zaproponowałem, niezbyt się nad tym zastanawiając, a po prostu bardzo tęskniąc za słuchaniem muzyki na żywo.

- Tak, możemy na koncert. – Hyung chyba nie był do końca przekonany do tego pomysłu, co łatwo wyłapałem w jego głosie.

No fakt! Trzeba oszczędzać.

- Chociaż nie... Randka na plaży brzmi lepiej – zmieniłem od razu zdanie, uśmiechając się do siebie na taką perspektywę.

- Na plaży?

- Do Busan oczywiście – sprecyzowałem, powracając do głaskania jego włosów.

- Och... No dobrze, jeśli Jeonggukie też będzie zainteresowany, to możemy pojechać.

- Nadal kochamy Busan, hyung. Na pewno będzie chciał – podkreśliłem, dobrze wiedząc, że jeśli ktoś pochodzi z Busan, a przeprowadzi się do Seulu, naprawdę tęskni za swoim rodzinnym, cieplutkim miastem.

- Może powinniśmy w nim kiedyś zamieszkać na stałe? – Tak nietypowego pytania naprawdę się nie spodziewałem. A kiedy Yoongi podniósł się nagle z łóżka, wyciągając rękę po moją dłoń, nadal po prostu się na niego patrzyłem, nie wiedząc co o tym myśleć. – Chodź, pomożemy naszemu króliczkowi – dodał, lecz na razie się na tym nie skupiałem.

- A twoja praca, hyung? I moja uczelnia? I szkoła Jeonggukiego? Poza tym powinieneś odpocząć, hyuuuung – zauważyłem, wykorzystując jego wyciągniętą rękę, by znów go do siebie przyciągnąć, tym razem lądując znów w jego objęciach.

- Mówię „kiedyś", Jiminnie. Gdy już skończycie edukację, a nawet później – sprecyzował, złączając nasz usta i znów sprawiając, że zamknąłem oczy, mrucząc cicho i chętnie poddając się jego wargom.

- „A nawet później" może być – stwierdziłem z uśmiechem, smakując jeszcze swoich ust, na których pozostał jego posmak. – Ale na razie hyung ma się nie ruszać z łóżka.

Wtuliłem się w niego nawet bardziej, słysząc jeszcze: „No dobrze, kurczaczku", po którym na chwilę znów utonąłem we własnych myślach. Tym razem skupiłem się na tych naprawdę pozytywnych scenariuszach - naszej trójki znajdującej ładnie mieszkanie w Busan i oddającej się całkowicie swojej miłości. Jednak zaraz uświadomiłem sobie, że straciłbym przez to tak ważnych dla mnie przyjaciół...

Może... będę mógł spakować Hyungsika do jednej z walizek i zamieszka z nami? Na taką perspektywę się zgodzę!



Jungkook:

Nie potrafiłem zakładać odpowiednich masek, dopasowując się do sytuacji, by grać pewnego siebie lub szczęśliwego. Mój uśmiech czasami znikał, a wzrok uciekał od hyungów, nieświadomie zawieszając się na jednym z punktów w otoczeniu. Powrót moich myśli do wszelkich sytuacji, które sprawiły Yoongiemu przykrość, był przytłaczający. A ciągłe odtwarzanie równie przygnębiających słów, które padły z ust najstarszego hyunga, starało się za wszelką cenę wywołać w moich oczach łzy.

Wybuch złości, strach, rozczarowanie, smutek i płacz czarnowłosego, zamieniły moją dotychczasową niepewność na niepokój i lęk. Próbowałem jakoś ułożyć sobie to wszystko w głowie, oczywiście postanawiając ograniczyć kontakty cielesne z Jiminnie'm. Nawet jeśli była to pewnego rodzaju ucieczka od problemów.

Jesteśmy z Yoongim, to nie powinno tak wyglądać. Mogliśmy ze wszystkim poczekać. I mogliśmy spędzać z nim więcej czasu. Tak, mogliśmy...

Westchnąłem cicho, licząc, że starsi nie zdecydują się za mną pójść, pozwalając na spokojnie przygotować dla nich obiad. Kolejne łzy przesłoniły mi na chwilę całą widoczność. Dopiero po głośnym wciągnięciu powietrza i zamknięciu oczu, nie pozwoliłem pojedynczemu szlochowi opuścić moich ust, zaciskając zęby i starając się znowu uspokoić.

Przetarłem na szybko oczy rękawem sweterka, wracając do przygotowywania obiadu i już nie pozwalając sobie na chwilę słabości. Przez następne dwadzieścia minut po prostu układałem nowy plan na spędzanie czasu z hyungami, by zapewnić czarnowłosemu tyle miłości, aby zrozumiał, że nie chciałbym bez niego żyć.

Podczas wspólnego posiłku, starsi zdradzili swoje plany na dzisiejszy dzień, naprawdę zaskakując mnie tą nagłą decyzją o wybraniu się do Busan. Jednak zamiast samochodem, postanowiliśmy pojechać tam pociągiem, rezerwując dodatkowo pokój w hotelu, aby nie przemęczać Yoongiego podróżami i móc nacieszyć się wspólnie spędzanym czasem.

Walizki, które spakował nam kremowowłosy, były trochę przesadzone. Nie potrzebowałem pięciu zestawów ubrań, lecz nijak tego nie komentowałem, zabierając najważniejsze rzeczy i dorzucając je do swojego bagażu.

Podczas podróży pociągiem, zająłem miejsce przy czarnowłosym hyungu, zanim Jiminnie w ogóle zdążył to zarejestrować. Jednak tak jak ja w mieszkaniu - nie odezwał się na ten temat, siadając po prostu naprzeciwko nas. Yoongi miał w końcu okazję porozmawiać z nami na spokojnie, wyciągając z nas wszelkie informacje o przeżytych przez nas comebackach BlackPink i EXID, o szkole i uczelni, czy też naszych znajomych i rodzinie. Przez cały ten czas przytulałem się do jego ręki, pozwalając swojej głowie spocząć na jego ramieniu, ciesząc, że znów jest z nami i powoli wdrażając swój plan w życie.

Po dotarciu na miejsce, pomimo lekkiego zmęczenia podróżą, aż rwałem się w stronę plaży, pragnąc znów popływać w busańskim morzu, za którym trochę się stęskniłem. Oczywiście czekało nas ówcześnie zameldowanie w hotelu i zostawienie tam rzeczy, by przebrać się w coś przewiewnego i w zamyśle - nadającego do pływania. Zabraliśmy ze sobą tylko jedną torbę - z telefonami, portfelami, ręcznikami oraz kocem, dość szybko lądując na położonej niedaleko plaży, wywołującej mój szeroki uśmiech.

Moje podekscytowanie takim wypadem, objawiało się w skakaniu przy czarnowłosym hyungu, nie puszczając przy tym jego koszulki, przez co na pewno czuł jak bardzo mnie nosi, nawet jeśli starałem się go nie szarpać. A gdy tylko nasz koc wylądował na piasku, a Yoongi zadecydował o udaniu się do sklepu, natychmiast się za nim wyrwałem, przytulając jeszcze na chwilę i zaraz biorąc go pod rękę.

- Hyungowie byli już wcześniej razem w Busan, prawda? – zapytałem, obserwując nielicznych ludzi bawiących się przy plaży lub po prostu wypoczywających na piasku. Pora i pogoda nie sprzyjała spędzeniu czasu właśnie w takim miejscu. Oczywiście tylko dla turystów było to kłopotliwe, kiedy miejscowi byli przyzwyczajeni do takich warunków pogodowych, mogąc sobie nawet pozwolić na kąpiel w morzu.

- Tak, czasem odwiedzamy rodziców Jimina – odpowiedział mi starszy, uśmiechając się lekko i wprowadzając nas już do jednego z pobliskich sklepów. Puściłem jego rękę, by umożliwić mu pochwycenie koszyka i ruszenie w pierwszą alejkę. – Wybierz sobie co chcesz, króliczku – dodał, rozglądając się już po półkach i wybierając kilka znanych mi słodyczy, które uwielbiał Jiminnie.

Nie myślałem nad tym długo, tylko przez chwilę krążąc wzrokiem po wszystkich produktach, by zaraz skierować się prawie pod samą kasę i wybrać trzy lizaki z głową kotka, kurczaczka i królika. A kiedy powróciłem do hyunga, nadal zapełniającego koszyk przekąskami i napojami, położyłem wybrane produkty obok reszty, od razu wracając do trzymania go pod rękę.

- Hyung nie będzie chciał popływać, prawdaaa? – Rozpocząłem kolejny temat, wiedząc, że jeśli zadecyduje o pozostaniu na kocu, nie zbliżę się do morza, a tym bardziej w nim nie popływam.

- Koty raczej nie przepadają za wodą, a zwłaszcza zimną – zauważył z uśmiechem, utwierdzając mnie w moich domysłach.

- Shua! – Japoński jakoś automatycznie ze mnie wyszedł. Jednak zanim kontynuowałem naszą rozmowę, musiałem dać sobie chwilę, aby przestać układać następne zdanie właśnie w tym języku i znaleźć jakieś pozytywy pozostania na lądzie. – To zbuduję hyungowi pudełko z piasku – zadecydowałem z szerokim uśmiechem, już nie mogąc się doczekać takiej zabawy. – W sumie... cała plaża jest hyunga kuwetą – dodałem szeptem, śmiejąc się cicho przez wyobrażenie Yoongiego załatwiającego jakiekolwiek potrzeby właśnie na plaży, by następnie...

Za dużo dziwnych fanfików!

- Oj ty... - Starszy roztrzepał moje włosy, które i tak żyły dziś własnym życiem przez lekki wiatr i brak jakiegokolwiek porannego układania, dlatego poruszałem jedynie głową, aby powróciły na swoje miejsce, zaraz dodatkowo słysząc śmiech starszego.

Nasze zakupy w końcu dobiegły końca. A po udaniu się do kasy i zapakowaniu wszystkiego w reklamówkę, skierowaliśmy się z powrotem na nasz koc, gdzie Jiminnie zdążył się już rozłożyć, nie zwracając uwagi na zachodzące słońce, które nie miało już zamiaru go ogrzewać.

Usiedliśmy przy kremowowłosym i rozpakowaliśmy zakupy. A kiedy w moich dłoniach wylądowały trzy lizaki, przeniosłem spojrzenie na hyungów, zastanawiając się jak je rozdzielić.

Jeśli dam Yoongiemu kurczaka, a Jiminniemu kota... Nie, nie. Kot dla mnie, a królika dla... Nie, też nie może być.

Westchnąłem, jeszcze chwilę rozważając tę kombinację, która należała do tych bardziej logicznych układów, dlatego miałem z tym lekkie problemy. W końcu to Yoongi otrzymał królika, kota Jiminnie, a kurczak został u mnie, zaraz lądując w moich ustach.

- Hyung tak nie smakuje, oszukują w tym sklepie – zażartował kremowowłosy, śmiejąc się i zmuszając mnie do przygryzienia warg, aby mu w tym nie zawtórować. – Wolę bardziej słonawy posmak – dodał, przysuwając się do najstarszego i widocznie z nim flirtując, do czego nie mogłem się tym razem przyłączyć, po prostu ich obserwując.

Yoongi uśmiechnął się niegrzecznie, choć tylko na chwilę, bo zaraz ten wesoły grymas zniknął z jego twarzy całkowicie.

- Dawno już nie okazywałem wam jak bardzo was kocham... - stwierdził, wzdychając i zaczynając gładzić policzek Jimina. – Nadrobimy to – obiecał, znów z delikatnym uśmiechem, co uznałem za dobry moment do ucieczki od hyungów.

Zrzuciłem tylko buty ze swoich nóg i nadal z lizakiem w buzi, popędziłem w stronę morza, oczywiście po to, aby przynieść sobie mokry piach. Nieważne jak bardzo ta chłodna woda mnie kusiła, by całkowicie się w niej zanurzyć, a zachodzące słońce prosiło o obejrzenie go z nieco innej perspektywy. Nie dałem się tym pokusom, przenosząc sobie piach i skupiając już całkowicie na konstrukcji, którą obiecałem stworzyć najstarszemu hyungowi.

Razem z Jiminem obserwował moje poczynania uważnie, oczywiście wymieniając z nami kilka słów od czasu do czasu. Budowla wymagała początkowego wykopania spodu na jakieś pół metra pionowo i dwa metry poziomo w każdą stronę. Oprócz tego stworzyłem również ścianki, przynosząc sobie trochę patyków, które zauważyłem nieopodal, rozdzielając je na dwie kupki - jedna by podeprzeć boki pudełka, a druga by imitować zabawki dla kota, które Księżniczka wprost uwielbiała, bardziej od tych sklepowych.

Po kilku minutach tworzenia, Jiminnie - zapewne w obawie o moją nieuwagę - zdjął wszystkie moje kolczyki, chowając je do swojego porntfela, za co od razu mu podziękowałem. A po uporaniu się z ciągle obalającymi ściankami, zacząłem już dopracowywać spód, rozrzucając patyki i jednym z nich pisząc tuż przed wejściem: „Min Yoongi - The Cat", licząc, że hyungowie zrozumieją tak proste wyrażenie po angielsku.

- Zapraszam – odezwałem się w końcu z uśmiechem, pokazując na wejście do piaskowego pudełka, z którego mimo wszystko byłem trochę dumny. W całym swoim życiu takich budowli zdążyłem stworzyć naprawdę mnóstwo. I nigdy nie byłem przy tym sam, zawsze mając jakichś kuzynów przy sobie lub rodziców, teraz mogąc dzielić takie momenty z moimi ukochanymi, co pomimo całej przykrej sytuacji z popołudnia, bardzo mnie cieszyło.

Yoongi zaśmiał się widząc całą tę budowlę i napis przy niej, kiedy Jiminnie już zaczął robić jej zdjęcia, ujmując też swoją osobę na tle morza, czy też mnie otrzepującego się z piasku.

Czarnowłosy umościł się na dnie tego pudełka, wyglądając przy tym naprawdę uroczo, przez co nie mogłem powstrzymać szerokiego uśmiechu.

- To teraz głaszcz, Jeonggukie – poprosił, patrząc na mnie wyczekująco.

Natychmiast do niego podszedłem, klękając znów na piasku i postanawiając potraktować go tak jak zawsze traktowałem Księżniczkę. Oczyściłem tylko ręce z piasku, nadal się uśmiechając i przytuliłem go na chwilę.

- Najśliczniejszy kotek na świecie – powiedziałem, przybierając słodki ton, który zawsze wysłuchiwała nasza kociczka.

Szybko jednak skończyłem to przytulanie, przechodząc do głaskania i powtarzania jak bardzo jest uroczy i kochany i najśliczniejszy na całym świecie. Jiminnie zaraz się do nas dołączył, zajmując miejsce po drugiej stronie i również zaczynając głaskać naszego hyunga, tylko w innym miejscu. Ale kiedy ręce czarnowłosego postanowiły nas objąć, a oczy na chwilę się przymknęły, widocznie rozkoszując takim momentem, najstarszy w końcu się odezwał.

- Nie idziecie pomoczyć nóg, aniołki? – zapytał, dziwiąc mnie trochę taką propozycją.

- Nie musimy – oznajmił Jiminnie, wysilając się na smutny uśmiech, chyba również tęskniąc za naszymi busańskimi wodami. Jednak żaden z nas nie chciał zostawiać hyunga samego, co po dzisiejszej rozmowie było całkowicie zrozumiałe.

Czarnowłosy otworzył w końcu oczy, patrząc najpierw na mnie, a następnie na Jimina, by westchnąć tuż po tym, uśmiechając się mimo tego.

- Ale macie nie chlapać – postawił warunek, uciekając od naszych rąk i podnosząc się do pozycji stojącej. Wyciągnął do nas dodatkowo obydwie dłonie, chcąc chyba pomóc w podniesieniu się.

Nie wiedziałem czy powinienem to zrobić, dlatego z przyzwyczajenia zerknąłem na Jimina.

Naucz się bez niego żyć, Jeongguk!

Pokręciłem głową, chwytając rękę hyunga i podnosząc do góry.

- Koty nie lubią przecież wody – zauważyłem, przypominając słowa Yoongiego jeszcze ze sklepu.

- Ale lubią patrzeć jak ich kurczaczki i króliczki się świetnie bawią. No chodźcie – ponaglił nas, przez co mój wzrok uciekł na chwilę na morze rozciągające się za plecami hyunga.

Yoongi też z nami pójdzie, nie zostawimy go tutaj samego.

Uśmiechnąłem się, słysząc jeszcze jak Jiminnie prosi już, abyśmy się ruszyli. Złapałem tylko czarnowłosego za rękę, zaczynając ciągnąć go za sobą w stronę wody, by tuż przy zbliżającej się do mnie fali, puścić jego dłoń i posłać mu ostatni uśmiech.

Wzdrygnąłem się lekko przez chłód wody, gdy z każdym krokiem zanurzałem się coraz bardziej, ostatecznie wskakując do niej całkowicie, wygłuszając wszelkie odgłosy świata zewnętrznego i zamykając się w pustce i całkowitej ciemności.

Moje myśli uciekły niespodziewanie do scenariusza, w którym nie wyszedłbym już na powierzchnię, zostawiając hyungów samych - bez problemów, rozterek, niepewności, złości i rozczarowania, które przyniosła im moja miłość. I nawet jeśli przywoływałem te najpiękniejsze słowa i wyznania, dzisiejsza sytuacja z gabinetu i nasze dotychczasowe zachowanie, pomogło mi wstrzymać oddech na trochę dłużej niż zazwyczaj potrafiłem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top