18 - Growing apart
@KakaSzczur jako Yoongi :)
@Avangeee jako Jikook :)
#ITAKCIĘNIGDYNIELUBIŁAMYGINIEPOLUBIĘZANIEKOCHANIEMOJEGOSYNAKSWRWRRKSJUŻDOKOŃCAŻYCIABĘDĘTWORZYĆZŁEPOSTACIEKTÓREBĘDĄKRZYWDZIĆTWOJEPFFF
:) #SEXY_YOONGS #UWIELBIAMGOTAKIEGO
~~~~~~~~~~~~
Yoongi:
Stres jaki nagromadził się w mojej głowie przez ten durny projekt, powoli stawał się cholernie przytłaczający. Coraz więcej czasu byłem zmuszony spędzać w siedzibie firmy, a coraz mniej z moimi aniołkami. Zdarzyło się już kilka razy, że gdy wychodziłem rano, oni jeszcze spali, a gdy wracałem, już zdążyli zasnąć. Nawet bywało, iż zostawaliśmy w firmie na całą noc, by nadążyć ze wszystkim. Ta ciągła presja i goniące nas terminy, zmiany wprowadzane przez klienta i ogólny chaos, męczyły do tego stopnia, że kawa oraz energetyki zaczęły mi zastępować sen. Nie tylko ja byłem na skraju załamania nerwowego. Wszyscy w dziale mieli wielkie cienie pod oczami, a przerwy zamiast na papierosa, poświęcali choć na pięć minut drzemki. Nawet Hoseok przygasł, co w jego przypadku graniczyło z niemożliwym. Jednak w przeciwieństwie do innych, mój przyjaciel postanowił walczyć ze zmęczeniem i stresem, nie zamykając się w czterech ścianach. A skoro on, to siłą rzeczy i ja...
Siódmą godzinę rysowałem postać, ale oczy powoli zaczęły odmawiać współpracy. Dlatego nieźle się wystraszyłem, gdy segregator pełny jakiejś dokumentacji nagle uderzył w moje biurko.
- Zbieramy się, Yoongi – zadowolony Hobi oparł dłonie o blat mojego biurka i pomimo zmęczenia, zdawał się przeszczęśliwy. Z drugiej strony nie dziwiłem mu się. Wyjście z tego piekła to naprawdę powód do radości.
Zerknąłem na zegarek niepewnie.
Przecież jeszcze tyle czasu do... Aha. Przespałem ostatnią godzinę pracy. Muszę znaleźć jakiś mocniejszy i legalny zamiennik kawy...
- Już idę.
- Tak, idziesz. Ze mną na piwo.
Jęknąłem z bezsilności. Niestety lata doświadczenia nauczyły mnie dwóch rzeczy - z Hoseokiem nie chodzi się tylko na piwo, a na pewno nie na jedno, a po drugie - wybicie mu czegoś z głowy, graniczy z cudem.
- Nie mam siły... - zacząłem marudzić, ale on jedynie zasłonił mi usta dłonią, nie mając ochoty tego wysłuchiwać.
- Ruszaj leniwy ogon, Yoongi. Idziemy się napić. Obaj tego potrzebujemy.
Kiwnąłem w końcu głową na znak zgody. Zebrałem z biurka potrzebne mi rzeczy i wstałem, wystukując jeszcze SMS-a do moich aniołków, by się nie martwiły. Wiedziałem, że jutro czeka mnie opierdziel za to wyjście, ale Hobi miał rację - potrzebujemy tego.
- Będziesz mnie holował z baru.
- Żadna nowość. – Hoseok posłał mi zadowolony uśmiech i razem ruszyliśmy w stronę windy.
Samochody zostały na parkingu, a my poszliśmy do naszego ulubionego baru. Facet, który tu pracował chyba nas pamiętał, bo od razu wyciągnął odpowiednie butelki, gdy tylko zbliżyliśmy się do blatu. Usiedliśmy na wysokich krzesłach i od razu nalaliśmy sobie po kieliszku.
- Wypijmy za to, by ci idioci zatwierdzali wszystko, co im pokazujemy! – zawołał Hobi i opróżniliśmy szkło.
Nie zwlekaliśmy z upiciem się. Choć miałem dość mocną głowę, z moim najlepszym przyjacielem nic to nie dawało. A takie oderwanie się raz na jakiś czas od codziennych problemów, było bardzo potrzebne.
Po obsmarowaniu dup naszych nieznośnych klientów, Hoseok zaczął mi się przyglądać. Złapałem butelkę i polałem kolejną kolejkę.
- No pytaj. Wiem, że cię kusi – mruknąłem, znając to spojrzenie aż za dobrze. – Chociaż nie wiem czy jest sens zadawać pytania. Co innego miałbym ci powiedzieć niż to, co słyszysz na co dzień?
- Na przykład prawdę. – Hoseok oparł podbródek na dłoni i nadal patrzył na mnie wyczekująco. – Yoongi, jak to tak naprawdę wygląda?
- Okropnie.
Mężczyzna uśmiechnął się i poklepał mnie po ramieniu.
- Wyrzuć to z siebie – zachęcił.
- Nie zrozum mnie źle, Hoseok – uprzedziłem, pijąc kolejnego szybkiego. – Kocham ich obu. Naprawdę pokochałem Jeongguka. Inaczej niż Jimina, ale jednak. Choć czasem mam wrażenie, że Jiminnie stara się go specjalnie zmienić tak, by mi się podobał. Ale to też ciężko wyjaśnić. Z jednej strony w łóżku zachowuje się tak jak lubię, ale nadal jest w tym tak cholernie niewinny, że czuję się jak jakiś pedofil.
Hobi zaśmiał się krótko i opróżnił swój kieliszek.
- No fakt, chłopak jest raczej płochliwy, co? Nie rozumiem jak ty z nimi funkcjonujesz, Yoongi – przyznał. – Pamiętasz drugi rok studiów?
- Akademik? – Uśmiechnąłem się na to wspomnienie. – Ciężko zapomnieć. Ile wtedy dziewczyn mieszkało w naszym pokoju?
- No właśnie. Pamiętasz jak się denerwowałeś, że musisz o nich wszystkich pamiętać?
- Dlatego to nie jest takie proste. To, że musiałem pamiętać, by o każdą zadbać na co dzień, to jeszcze pół biedy. Zresztą, gdy ja nie miałem dla nich czasu, to przecież same się sobą zajmowały. Ale Hoseok, one nie były dla mnie nikim ważnym, po prostu zabijały mój czas. Nawet, gdy się lizały, to patrzenie na nie było podniecające. A teraz... patrzę na nich i się po prostu wściekam albo jest mi zwyczajnie przykro, jakbym patrzył jak ukochana osoba mnie zdradza... Czasem budzę się w nocy i muszę wyjść do kuchni, bo mi tak cholernie smutno, gdy widzę jak Jimin leży do mnie plecami i obejmuje Jeongguka, a nie mnie. To o Jimina zawsze jestem bardziej zazdrosny, choć staram się tego nie okazywać. Ale sam wiesz ile osób go chociażby obserwuje na Instagramie. I boję się, że tak już zostanie. Ale zawsze, gdy to sobie uświadamiam, czuję się nie fair w stosunku do Jeongguka, bo przecież jego też kocham. Z drugiej strony Jeonggukie ma u mnie zawsze taryfę ulgową. Może coś zrobić nie tak, ale jest przecież jeszcze taki młody, to normalne, że popełnia błędy i nie mam mu tego za złe, bo wiem, że się stara. I lubię go mieć przy swoim boku, przytulać, opiekować się nim, całować. Hoseok, to jest tak strasznie popierdolone.
- No cóż... Nadal nie popieram tego związku, ale myślałem, że będziesz po prostu szczęśliwy. Za to pewnie w łóżku masz fajnie.
Prychnąłem na te słowa i poprosiłem barmana o kolejną butelkę.
- Chyba sobie żartujesz. To jest dopiero trudne... Hoseok, nie jestem w stanie zająć się nimi jednocześnie, więc gra wstępna to dla po prostu koszmar. Ciągle staram się to jakoś dzielić między nich, by żaden nie czuł się mniej dopieszczony, ale to wcale nie jest proste. Jeśli ktoś myśli, że życie w trójkącie to raj na Ziemi, to powinien sam się przekonać jaka jest prawda, a nie pieprzyć swoje idiotyczne poglądy... Już nawet odechciewa mi się seksu... Ale zaraz sobie myślę, że pewnie skoro i tak nie mam dla nich czasu, to radzą sobie beze mnie.
- No, Yoongi... - Hobi pokiwał głową, widocznie rozumiejąc mój punkt widzenia. – Znając Parka, to pewnie sporo prawdy w tym, co podejrzewasz.
- Wiesz co, Hoseok? Kiedyś bałem się, że ktoś mi odbierze to moje ukochane słońce. Teraz boję się, że po prostu przestanę być im potrzebny. Tak cholernie się boję, że pewnego dnia wrócę po pracy do domu i zobaczę ich z przygotowaną dla mnie walizką i powiedzą mi, że skoro i tak mało uczestniczę w ich życiu, to powinienem w ogóle z niego zniknąć.
Poczułem jak oczy zaczynają mnie szczypać, ale nie pozwoliłem sobie na płacz. Zamiast tego dopiłem resztkę z poprzedniej butelki z gwinta, a z nowej nalałem Hoseokowi.
- Yoongi, powiedz mi tak szczerze – odezwał się mój towarzysz, po chwili milczenia. – Gdybyś miał możliwość cofnięcia czasu i sprawienia, że nigdy byś nie poznał Jeongguka... zrobiłbyś to?
Na dobrą minutę zapadła między nami cisza. Wbrew wszelkiemu rozsądkowi, czy raczej miłości, którą czułem, nie potrafiłem odpowiedzieć inaczej niż całkowicie szczerze. W końcu musiałem pęknąć i wyjaśniłem łamiącym się głosem.
- Nie wiem. I to jest chyba najokrutniejsze z mojej strony. Ale kocham ich. Tak bardzo ich kocham, że nie potrafię sobie wyobrazić, że miałbym nie znać Jeongguka. Ten dzieciak... Hoseok, jak ktoś może być jednocześnie twoją miłością i przekleństwem?
Kolejne dwie butelki zostały obalone i przyszedł czas, aby wrócić do mieszkania. Niewiele z tego powrotu pamiętałem. Na pewno coś śpiewałem w taksówce, a gdy już Hobi dowlókł moje zwłoki na odpowiednie piętro, otworzyłem samodzielnie mieszkanie. Jimin i Jeongguk czekali na mnie w korytarzu. Ich zrezygnowane miny sprawiły, że miałem ochotę paść natychmiast na kolana i przepraszać, ale nie zdążyłem, bo złapali mnie za ręce i pomogli przejść do sypialni.
- Hyung? Jak się czujesz? – zapytał cicho Jiminnie.
- Woda z cytryną? – dodał Jeonggukie, zerkając na mnie z boku. Objąłem ich i przytuliłem mocno do siebie, ciesząc się z tej odrobiny troski, jaką mnie obdarzyli, jednak coś sobie uświadomiłem w kilka sekund.
- Moje aniołki. Muszę się wami zająć... - mruknąłem, mając zamiar ich pogonić i pójść ugotować coś do jedzenia, by moje kochania nie były głodne.
Nie powinienem ich zostawiać na tak długo.
- Nie musi hyung... - zaprzeczył natychmiast kurczaczek.
- I nie może – dodał Jeonggukie.
Poczułem jak ląduję na miękkiej pościeli, z której zaraz próbowałem wstać, aby móc ich przytulić i jakoś poradzić sobie samodzielnie, jednak ci uparcie mi na to nie pozwalali, rozbierając mnie z biurowych ubrań w postaci koszuli i garniturowych spodni.
- Nie mogę tu spać... Jestem pijany... Musicie odpocząć beze mnie. – Próbowałem im przemówić do rozumu, znów chcąc się podnieść, jednak bez rezultatu. Przycisnęli mnie do materaca i kiedy zostałem w samych bokserkach, przykryli i położyli się po moich bokach, przytulając mocno.
- Odpocznij, hyung. Zajmiemy się tobą – zapewnił jasnowłosy, a jego drobna, słodziutka łapka pogładziła moje włosy i policzek.
- Ale śmierdzę... Jiminnie nie lubi, gdy śmierdzę – mruknąłem, znów próbując wstać. – Muszę iść spać na kanapę.
Chłopak nigdy mnie na nią nie wyganiał, gdy wracałem z wieczorów z Hoseokiem, to ja sam nie chciałem, aby był niezadowolony. Jednak tym razem trzymał mnie stanowczo i nie pozwolił się ruszyć.
- Przeżyję – stwierdził, opierając głowę na moim ramieniu.
Przez chwilę próbowałem walczyć z nimi, argumentując moją rację, jednak chyba wychodził ze mnie co najwyżej bełkot. W końcu poddałem się i przytuliłem ich do siebie, zamykając oczy. Miałem świadomość, że w moich rękach właśnie jest cały mój świat. A wizja, która stanęła mi przed oczami, dotycząca mojego największego lęku, sprawiła, iż po policzkach pociekły mi długo hamowane łzy strachu. Jednak tylko tyle pamiętałem, bo później po prostu odpłynąłem.
Jimin:
Zmęczenie hyunga i pogłębianie wszystkich negatywnych uczuć przez swoją głupią pracę, odbijało się również na nas. A spędzanie czasu tylko we dwoje powoli nam wadziło, szczególnie gdy wiedzieliśmy, że Yoongi również pragnie zaznać choć trochę odpoczynku, najlepiej w naszym towarzystwie. Jednak woleliśmy dawać mu jak najwięcej czasu na pracę, by szybciej uporał się z tym morderczym projektem i wrócił w nasze ramiona.
Jeonggukie, pomimo swojego BARDZO powolnego wchodzenia w dorosłość, nabierania odpowiednich cech i zachowań, nadal potrzebował dużo opieki. A bardziej niż na własnej nauce, wolałem skupić się na tej młodszego, wszelkich jego problemach i pragnieniach. Nawet starałem się załapać niektóre zakresy materiału z bardziej humanistycznych przedmiotów, aby nasz promyczek nie opuścił się w nauce, niepokojąc tym swoich rodziców i zmuszając ich do ponownego odwiedzenia Seulu.
Opiekowanie się młodszym, wraz z samym sobą, nie męczyło mnie aż tak jak czekanie na naszego hyunga. Yoongi coraz częściej przesiadywał w firmie i zdarzało się, że wracał naprawdę późno, ewentualnie... pijany. Nawet jeśli do czegoś podobnego doszło tylko raz w ciągu tego miesiąca, martwiłem się naprawdę mocno, licząc, że to już się nie powtórzy, a starszy nie będzie musiał zapijać zmęczenia, smutku i braku czasu na cokolwiek.
Wpisywanie przez kogoś kodu do naszego mieszkania, a zaraz po tym otwarcie drzwi i przekroczenie progu zapewne przez ukochanego, oderwało naszą dwójkę od ćwiczeniówki od koreańskiego, natychmiast stawiając na nogi i zabierając na korytarz. Jednak mój szybki bieg, zaraz spotkał się z szybkim krokiem... przyjaciela naszego hyunga, który nie wiedzieć czemu posiadał kod do mieszkania i wszedł sobie tutaj jak gdyby nigdy nic.
Znowu sobie ze mnie żartują! To jakiś film, na pewno to jakiś film!
Wyciągnąłem rękę przed siebie, by zatrzymać swojego największego wroga, nawet większego od uczelnianego hejtera Namjoona.
- Czego tu? – warknąłem, mrużąc oczy i odpychając go trochę, aby uniemożliwić postawienie kolejnego kroku i tym samym całkowicie zatrzymać.
- Nie mam czasu, Park, wpadłem tylko po rzeczy Yoongiego – oznajmił, patrząc na mnie tylko przez chwilę, by zaraz przenieść spojrzenie gdzieś na bok. – Cześć, Jeongguk – przywitał się zmęczonym uśmiechem z naszym promyczkiem, chyba stojącym w progu salonu, co zaraz mnie zainteresowało. Zdążyłem tylko zaobserwować jak młodszy kłania się NASZEMU wrogowi, szepcząc ciche: „Dobry wieczór" i dalej ukrywając się za jedną ze ścian.
Ojjj, Jeongguk... Chyba będziemy musieli sobie porozmawiać... Ale... rzeczy Yoongiego?!
- Po co?! Jakie rzeczy?! – Zaraz powróciłem już do ważniejszego wątku, znów wlepiając mordercze spojrzenie w Hoseoka i oczekując jakichś wyjaśnień.
- Zostajemy dzisiaj na noc w firmie. Są poważne problemy z tym cholernym projektem. Yoongiego zaciągnęli na zebranie, powiedziałem, że skoro jadę do siebie po rzeczy, to podjadę też tutaj, by wziąć coś dla niego – wyjaśnił, choć mój umysł potrzebował dłuższej chwili, aby to wszystko załapać. – Zrobilibyście mu w tym czasie coś do jedzenia, ominął dzisiaj wszystkie posiłki. Idiota Cha kazał mu zrobić kilka szkiców na już i nie miał czasu. Spieszę się – dodał, starając się ruszyć z miejsca i znów wkroczyć do jednego z pomieszczeń, jednak ponownie mu na to nie pozwoliłem, marszcząc odrobinę brwi.
- Dlaczego nie może pracować w domu? Chcę tam pojechać! I sam mu to spakuję, nie wpuszczę cię tu! – oznajmiłem, zaraz robiąc kilka kroków w tył, by stanąć w drzwiach sypialni i całkowicie zastawić je swoim ciałem. A dzięki takiej pozycji zauważyłem, że Jeonggukie zniknął, chyba nie chcąc być przy tej konfrontacji.
- To rusz swój tyłek, Park, a nie stoisz – wywarczał Hoseok, poddając się w końcu z tym wejściem do naszej prywatnej świątyni, do której nie miał wstępu. – Zabiorę cię ze sobą, tak będzie najszybciej. Yoongi potrzebuje jakiejś koszulki, gaci i skarpet. Szczoteczka też się przyda – poinformował mnie, krzyżując ręce na torsie i czekając cierpliwie aż zabiorę się za to pakowanie.
Dwa razy nie musiał mi tego mówić, bo zaraz odwróciłem się, wchodząc do sypialni i zamykając za sobą drzwi. Nadal się martwiłem, mając ochotę wparować do tej głupiej firmy i po prostu zabrać stamtąd hyunga, nie pozwalając na powrót do tak wycieńczającej go pracy, jednak wiedziałem, że wtedy będzie mną rozczarowany.
- To tylko jeden projekt, Jimin, spokojnie – wymruczałem do siebie, składając ubrania w idealną kostkę i umieszczając je w jednej z toreb hyunga. – Znów zaczynam do siebie gadać. – Westchnąłem, kręcąc głową i zbierając jeszcze dwa pluszaki ze swojej toaletki - Jamesa i Harry'ego, aby hyung nie czuł się samotny podczas tej chorej nocy i nadal pamiętał, że mimo wszystko jesteśmy z nim.
Po dodatkowym odwiedzeniu łazienki, by wziąć jeszcze szczoteczkę, powróciłem z powrotem na korytarz, akurat w momencie, gdy z salonu połączonego z kuchnią, wyłonił się promyczek, też coś ze sobą niosąc.
- Obiad, kolacja, śniadanie. Dla... hyunga też – wyjaśnił niepewnie zaskoczonemu Hoseokowi, w co wierzyć mi się nie chciało.
TERAZ JESZCZE BĘDZIESZ KARMIŁ NASZEGO WROGA?! Ojjjj, za to należy się dziesięć dodatkowych podpunktów na twojej liście kar!
Chłopak zorientował się, że te trzy pełne reklamówki plastikowych opakowań z jedzeniem nie powinny zawierać porcji dla Junga, dlatego wycofał się znów za ścianę, wyglądając zza progu salonu i chyba obawiając mojej reakcji.
I słusznie.
- Dziękuję, Jeongguk – odezwał się nasz wróg, posyłając uśmiech mojemu promyczkowi, na co od razu zmrużyłem oczy. NIE UŚMIECHAJ SIĘ DO NIEGO! – A ty nie chcesz z nami jechać?
- A mogę? – Króliczek skierował to pytanie wprost do mnie, przyglądając mojej osobie niepewnie i od razu wywołując we mnie wyrzuty sumienia, właśnie tymi ślicznymi, wielkimi oczkami.
Uśmiechnąłem się łagodnie, wyciągając w jego stronę rękę i zaraz widząc jak chętnie wyrywa się w moją stronę, złączając nasze palce i przysuwając do mojego boku.
Cała moja przyjazna aura wyparowała wraz z przeniesieniem spojrzenia na Hoseoka. Odebrałem od niego wręczone przez Jeongguka jedzenie, zarzucając sobie torbę na ramię i nie pozwalając pomagać mi w tym młodszemu.
- Chodźmy – mruknąłem tuż po tym, kierując nas w stronę wyjścia, by założyć jeszcze buty, wziąć klucze i już skierować się do samochodu Junga.
Chętnie zająłem miejsce z tyłu pojazdu, co umożliwiło mi umieszczenie tych reklamówek między swoimi nogami i przysunięcie Jeonggukiego jak najbliżej siebie, aby nadal trzymać jego łapkę, pozwalając spocząć jego głowie na moim ramieniu.
- Tylko proszę was, w firmie nic nie zmalujcie, bo ci cholerni klienci nadal z nami siedzą – dowalił ten kapciuch jeszcze, przed odpaleniem samochodu, przez co po moich żyłach od razu zaczęła krążyć adrenalina.
- Za kogo nas masz?! – Nie mogłem się powstrzymać przed podniesieniem głosu, ściskając wolną rękę w pięść i mając ochotę przyłożyć temu idiocie.
Czy tacy muszą w ogóle istnieć i mnie denerwować?!
- Park, po prostu się nie odzywaj to będzie dobrze – dodał, kiedy ja starałem się już opanować, nie potrzebując kolejnych potyczek z debilami myślącymi, że mogą sobie pogrywać ze słabszymi.
- Po prostu zniknij z tego świata, to wyświadczysz wszystkim przysługę. Ok? – Zripostowanie go przyszło mi jak zwykle naturalnie. Posłałem mu dodatkowo milusi uśmiech, niestety zaraz czując jak dłoń Jeongguka przenosi się na moją zaciśniętą pięść, starając się ją rozluźnić głaskaniem.
- Hyuung... - wyszeptał, odrywając się od mojego ciała, by popatrzeć w moje oczy błagalnie.
Jego dotyk, zmartwienie i to spojrzenie, sprawiły, że westchnąłem cicho, od razu się rozluźniając, by naprawdę nie wdawać w kłótnie z Jungiem.
To tylko piętnaście... góra dwadzieścia minut. Dotrzemy tam, spotkamy hyunga... jakoś wytrzymam.
- No cóż, niestety takie marzenia się nie spełniają – odpowiedział jeszcze ten idiota, choć postanowiłem to zignorować. – Mam nadzieję, Jeonggukie, że Park chociaż w domu za dużo nie gada.
O nieeee, do niego nie wolno ci się zwracać!
- Zostaw go w spokoju! – Nie wytrzymałem i oprócz podniesienia głosu, uciekłem z ręką od dotyku Jeongguka, wymierzając Jungowi mocne uderzenie w ramię.
Nie musiałem długo czekać na jego reakcję, bo jak tylko zatrzymał się na następnych światłach, odwrócił w naszą stronę, patrząc prosto na mnie.
Tylko spróbuj...
- Park, oddałbym ci, i to tak, by twój mały móżdżek w końcu przestał cierpieć na egoizm, ale jestem solidarny z Yoongim i nie podniosę na ciebie ręki. Więc przestań zachowywać się jak rozkapryszone dziecko – wywarczał, zaraz wracając do kierowania samochodem, choć ja pozostałem już na to niewzruszony, nie pozwalając się prowokować takimi słowami.
- Egoizm... Pff. Naprawdę współczuję hyungowi tak głupiego przyjaciela... - Wywróciłem oczami, nie widząc w swoich działaniach nawet odrobiny egoizmu, przez co jego oskarżenia nie miały dla mnie żadnego znaczenia. – Upijającego go, demoralizującego i wpajającego jakieś idiotyczne przekonania – dodałem, nadal pozostając spokojny.
Jung prychnął, a Jeonggukie znów złapał moją rękę, tym razem złączając po prostu nasze palce i znów wtulając się w mój bok.
- Faceci chodzą się napić. To, że ty wolisz siedzieć w galerii i wydawać kasę na głupoty, nie znaczy, że inni też tak robią. – Podzielił się ze mną kolejnym swoim głupim wymysłem, od zawsze zresztą korzystając ze swojej bujnej wyobraźni podczas naszych konfrontacji.
- WSZYSCY chodzą się napić, ale nie UPIJAĆ prawie do nieprzytomności. Jeśli kiedykolwiek hyung będzie miał przez to kłopoty... zdrowotne czy społeczne, obiecuję, że cię zniszczę – oznajmiłem mu, wiedząc, że jestem skłonny nawet do wysłania go w kosmos jeśli kiedykolwiek skrzywdzi mojego hyunga lub Jeonggukiego.
Ku uciesze promyczka, dojechaliśmy w końcu na miejsce. Choć podczas rozpoczęcia szybkiego zbierania wszystkich rzeczy, Jung znowu się do nas odwrócił, na szczęście patrząc tylko na mnie, a nie na arcydzieło, którego zakazałem mu podziwiać.
- Jeden wybryk, a twoja głowa skończy w najbliższej toalecie, Park. Jasne? – powiedział milusio, w odpowiedzi otrzymując tylko moje machnięcie ręką.
Opuściliśmy w końcu jego złom, a kiedy poprawiłem torbę na ramieniu, przekładając reklamówki do lewej ręki, mój mały palec u prawej dłoni oplótł ten Jeonggukiego. Wiedziałem, że ludzie znów uznają nas za braci, dlatego nie będzie problemu z tak odważnym gestem. Zresztą, najmłodsi zawsze mogli być naprawdę blisko ze starszymi i nikt nie miał im tego za złe, a tym bardziej nie kwalifikowało się tego do homoseksualizmu.
Ruszyliśmy do wind, wjeżdżając na odpowiednie piętro, oczywiście nie czekając na Junga, który został w tyle. Już kilka razy zdarzyło mi się zawitać do firmy Yoongiego, dlatego wiedziałem gdzie się kierować.
Jeonggukie jednak mocno się z tym ociągał, spowalniając mnie swoim krokiem. A kiedy druga winda wypuściła na nasze piętro idiotę, z którym tu przybyliśmy, młodszy zatrzymał mnie całkowicie, by poczekać na Junga i zaraz się do niego odezwać.
- Hyung wspominał, że nadal są tam klienci? Na pewno możemy wejść? Niczego nie przerwiemy? Yoongi hyung nie będzie miał przez to kłopotów? – zasypał go pytaniami, a ja miałem ochotę westchnąć na te jego obawy.
- Poczekacie po prostu u nas w gabinecie, skończy zebranie to przyjdzie. Tylko nie dotykajcie tabletów – odpowiedział mojemu promyczkowi, pozwalając nam dzięki temu ruszyć w dalszą drogę, by jak tylko dotarliśmy do odpowiedniego miejsca, ukłonić się trzem współpracownikom naszego Yoongiego i idioty Junga, i zająć dwa wolne miejsca, licząc, że hyungie pojawi się przy nas jak najszybciej.
Yoongi:
Zebranie. Zebranie. Ciągle zebrania, które wnosiły tylko więcej kłopotów do projektu. Jeszcze nigdy nie miałem do czynienia z tak durnymi ludźmi, a zamiast przyłożyć im w łeb i pogonić, musiałem się uśmiechać, pomimo całego zmęczenia. Nasz kierownik miał już pełne ręce roboty, więc delegował różne zadania naszemu zespołowi, ale najwięcej obowiązków spadło na mnie. Musiałem załatwić jeszcze kilka spraw, dlatego po wyjściu z sali konferencyjnej, nawiązałem połączenie z odpowiednim człowiekiem i zabrałem się za organizowanie potrzebnych nam rzeczy. Irytowałem się cholernie przez niekompetencje działu marketingu, który jeszcze bardziej nam utrudniał robotę, ale starałem się nie okazywać tego, dopóki nie znajdę się wśród swoich znajomych w gabinecie.
Ku mojemu zdumieniu, przy biurku siedziały moje aniołki, widocznie czekając na mnie. Zajmowali się swoimi telefonami, ale po moim wejściu podnieśli głowy. Jimin natychmiast zerwał się z miejsca i podbiegł, by mnie przytulić. Jeonggukie został na krześle i patrzył na nas. Wiedział, że przy moich współpracownikach nie może sobie pozwolić na wiele. Pokazałem jednak na słuchawkę i kontynuowałem jeszcze przez chwilę rozmowę, by dopiąć wszystko, a gdy się rozłączyłem, Jiminnie natychmiast złapał mnie pod ramię.
- Przerwa na jedzenie, hyung – powiedział, ciągnąc mnie w stronę wejścia do naszego pokoju socjalnego, gdzie mogliśmy spokojnie porozmawiać. Widziałem jak króliczek zebrał potrzebne rzeczy i poszedł za nami.
Gdy już zamknęliśmy się w środku, chłopak również podbiegł, wtulając się we mnie. Nie dał się jednak długo nacieszyć swoją obecnością, bo zaczął wyjmować z reklamówki pojemniki z jedzeniem, które następnie wylądowały na talerzu i w mikrofali. Jimin natomiast posadził mnie na najbliższym krześle.
- Co wy tu robicie? – zapytałem zmęczony. – Hoseok miał tylko przywieźć ubrania... - zauważyłem.
- Ubrania też mamy – wyjaśnił szybko młodszy, przytulając się do mnie, więc objąłem go ramieniem.
- Zdrajca jeden... - Westchnąłem, już planując dosypanie soli do kubka z kawą Hoseoka.
Miał tylko wejść i zabrać rzeczy, by nie niepokoić moich aniołków.
Jeonggukie podszedł do nas i położył jedzenie przede mną, a następnie czmychnął podgrzać jeszcze jedną porcję. Gdy ta również wylądowała na stole, złapałem go za ramię i przyciągnąłem, by móc pocałować. Zaraz po tym puściłem go i to samo zrobiłem z kurczaczkiem, uśmiechając się do nich delikatnie mimo zmęczenia. Widok moich chłopaków bardzo mnie podniósł na duchu i pozwolił uwierzyć, że jakoś przetrwam tę noc.
Jeonggukie poszedł na moment do gabinetu i wrócił razem z Hoseokiem, który zajął miejsce naprzeciwko mnie, dziękując za posiłek. Jiminnie gładził w tym czasie moje włosy, przyglądając się twarzy.
- Nienawidzę widzieć cię tak zmęczonego – szepnął i wziął do ręki pałeczki, aby móc zacząć mnie karmić. Nie sprzeciwiałem się temu, chętnie pochłaniając podsuwane kęsy. Żołądek bolał mnie od litrów kawy i energetyków oraz braku normalnego posiłku.
- Ile to będzie jeszcze trwało? Ten projekt, czy co to to jest... koszmar jakiś, bardziej pasuje – dodał jeszcze.
- Nie wiem, kochanie. Póki co ciągle kręcimy się w kółko – przyznałem, mając ochotę oprzeć czoło o jego ramię i po prostu zasnąć.
Jeonggukie usiadł po drugiej stronie i przytulił się do mojej ręki, kładąc głowę na moim ramieniu. Sięgnąłem do jego włosów i pogładziłem je, ciesząc się nawet z tej drobnej interakcji.
- Chorzy ludzie. – Westchnął Jimin, nabierając ryż. – Kiedy zamkniecie w końcu to „kółko"... - zaczął, przysuwając się do mojego ucha, by dokończyć szeptem. – Przeniesiemy się na tydzień do sypialni, najpierw pozwalając ci odespać, hyung, a później znów wymęczyć... ale seksem.
Po tym stwierdzeniu jasnowłosy odsunął się i uśmiechnął uroczo, jak gdyby nigdy nic wracając do karmienia mnie. Zaśmiałem się krótko na to stwierdzenie, nadal przeczesując kosmyki Jeonggukiego.
- Nie mogę się doczekać, kochanie – przyznałem, spokojnie kontynuując posiłek.
Przez dłuższą chwilę milczeliśmy, po prostu ciesząc się swoim towarzystwem. Hoseok w ogóle nie czuł się skrępowany takim towarzystwem i jadł swoją porcję. W końcu talerz był już pusty, a czas tej nieplanowanej przerwy powinien dobiec końca, dlatego objąłem ich oboje i pogładziłem po policzkach.
- Weźmiecie samochód, dobrze? Ja wrócę jutro taksówką – poprosiłem, wiedząc, że siadanie jutro za kierownicą nie jest najlepszym pomysłem.
Jeonggukie natychmiast odsunął się, by móc na mnie spojrzeć. Jego oczy zrobiły się dwa razy większe z przerażenia.
- I know things. Jiminnie hyung... - zaczął, ale kurczaczek zasłonił mu usta dłonią, mrużąc oczy.
- Oczywiście, hyung – powiedział jasnowłosy z uśmiechem, a ja przypomniałem sobie w czym jest problem. Niestety, Jimin jeździł okropnie i dawanie mu kluczyków równało się z wysokim prawdopodobieństwem uszkodzenia czegoś w naszym samochodzie.
Najmłodszy zabrał się za sprzątnięcie talerzy, kręcąc głową na swój los. Niestety nie mogłem im pomóc, mając nadzieję, że po prostu będą ostrożni.
- Tylko uważajcie na siebie, dobrze? – poprosiłem, biorąc ich dłonie w swoje. – Kocham was, moje aniołki.
Zbliżyłem się do Jimina i nie zwracając uwagi na obecność przyjaciela, pocałowałem najpierw jasnowłosego, a następnie króliczka.
- Jeonggukie, tylko proszę cię, pilnuj go, gdy będzie parkował... - powiedziałem jeszcze, na co Hoseok zaśmiał się, kręcąc głową.
Chłopcy zbliżyli się do mnie z ponurymi minami i przytulili ponownie, chyba tak jak ja nie mogąc pogodzić się z ponownym rozstaniem na kilka godzin.
- I żadnego przeglądania się w lusterkach podczas jazdy, Jiminnie hyung – dodał króliczek cicho.
- Ale będziesz moim prywatnym radiem, dobrze?
Usłyszałem westchnienie i poczułem jak najmłodszy kiwa głową.
- W którym leci tylko BlackPink... - stwierdził i schował się szybko za mną, broniąc się przed atakiem kurczaczka na jego sutek, jak zawsze, gdy coś przeskrobał.
Zaśmiałem się krótko i roztrzepałem im włosy, nie przejmując się, iż Jiminnie straci swój nienaganny wygląd. Dla mnie obaj zawsze są najpiękniejsi, więc lekko zmierzwione włosy nie są niczym złym.
- Zmykajcie do domu. I zadzwońcie, gdy już dojedziecie, dobrze? – poprosiłem, podając starszemu z nich kluczyki, które wyjąłem z kieszeni. – Robi się już późno, więc umyjcie się i kładźcie. Wrócę jutro najszybciej jak będę mógł.
- Hyung. Tutaj masz jeszcze dwa posiłki. Jeden na rano i drugi... na później? – wyjaśnił Jeonggukie, na co kiwnąłem głową, dziękując mu. – Oczywiście przygotowałem porcje dla twojego przyjaciela – dodał, wskazując na reklamówki. Króliczek znów mnie objął, kładąc jedną dłoń na moim torsie, właśnie w miejscu serca. – I nie przesadzaj z kawą, hyung, proszę – szepnął.
Jiminnie również się zbliżył do ostatniego przytulenia i dał mi buziaka w policzek.
- Powodzenia, hyungie. Kochamy cię i będziemy na ciebie czekać – zapewnił, całując jeszcze szybko, co podłapał Jeongguk, także żegnając mnie w ten sposób.
Jiminnie ruszył do drzwi, a nasz aniołek pomknął za nim, kłaniając się jeszcze Hoseokowi na pożegnanie.
Podszedłem do przyjaciela i pacnąłem go w łeb.
- To tak dla zasady – wyjaśniłem, nim zdążył zapytać. – Dzięki, że ich przywiozłeś. – Posłałem mu jeszcze zmęczony uśmiech.
- Drobiazg.
Poszedłem w stronę drzwi z zamiarem zabrania się do pracy, jednak nim opuściłem pomieszczenie, usłyszałem jeszcze słowa mojego przyjaciela.
- Mam nadzieję, że jeszcze przyjdzie taki moment, gdy dadzą ci tyle szczęścia, na ile zasługujesz, Yoongi.
- Dają mi je, Hoseok. Ale jeszcze chyba nie umiem z tego korzystać.
Po tych słowach zamknąłem drzwi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top