17 - Explanation
@KakaSzczur jako Yoongi :)
@Avangeee jako Jikook :)
Dziśnaświętażadnychseksówyololololoo
~~~~~~~~~~~~
Jimin:
Moje pseudo chodzenie na uczelnię wróciło do normy jak tylko opuchlizna całkowicie zniknęła i nie musiałem się martwić o reputację i głupie gadanie innych ludzi. Jednak przez całe dwa tygodnie uczęszczania na zajęcia, nie miałem okazji spotkać choćby na chwilę Namjoona. Oczywiście jego przydupasów zdarzało mi się zauważyć, lecz niczym poza kpiącymi uśmieszkami posyłanymi w moją stronę, nie zostałem obdarowany z ich strony. Domyślałem się, że nieobecność tego idioty spowodowana jest jakimś urazem po nauczce jaką dał mu mój hyung i jego, ugh, przyjaciel. Choć jak zwykle starałem się nad tym zbytnio nie rozmyślać, za bardzo bojąc całej tej sytuacji i niebezpieczeństwa w jakie mogli wpaść moi ukochani. Nadal nie potrafiłem zrozumieć dlaczego Yoongi zabrał ze sobą Jeongguka, który nie powinien oglądać takich scen. Już i tak otrzymał dostęp do większości zakazanych działań i tematów, a te dodatkowe mogą go jeszcze bardziej zdemoralizować, powiększając tym samym listę jego występków.
Dopiero po wyjściu z metra i pożegnaniu z kilkoma dziewczynami, które mnie zaczepiły chcąc porozmawiać, zrobić sobie ze mną zdjęcia i powiedzieć kilka komplementów, miałem okazję trochę odetchnąć, wyciągając telefon, by zajrzeć na profil mojej Hani. Starałem się nadążać za aktywnościami dziewczyn, dlatego pilnowałem Instagramy całej piątki. Oczywiście poza podziwianiem urody mojej UB, bacznie obserwowałem profil Jeongguka, powoli przechodzącego od sporadycznego dodawania zdjęć elementów krajobrazów lub rzeczy martwych, do swojej ślicznej buźki, czasami niestety widniejącej tuż obok Mingyu, czy też jakoś Yugyeoma, z którym ostatnio się zakolegował. Nie słyszałem o nim za wiele, ale już nie lubiłem obu tych jego znajomych, nie mając nawet okazji ich poznać, przez co moja złość wzrastała z każdym takim zdjęciem.
Przynajmniej Yoongi nie daje nam powodów do zazdrości. Ehh...
Przejście na kolejny profil jednego z moich przyjaciół, sprawiło, że oderwałem wzrok od telefonu, niestety zauważając, że będę mijać przyjemniaczka, który w końcu pojawił się na uczelni.
Namjoon jak zwykle palił przy śmietniku, o dziwo bez swojej zgrai reszty idiotów. Ręka w gipsie i trochę słaby stan reszty ciała, utwierdziły mnie w moim przekonaniu o niepojawianiu się chłopaka na uczelni, właśnie ze względu na to pobicie.
Nie miałem zamiaru zamieniać z nim ani słowa, nie chcąc wpadać w kolejne kłopoty i sprowadzać je na głowę moich ukochanych, dlatego zacząłem omijać go szerokim łukiem, mrużąc tylko oczy i zerkając kątem oka czy czasami za mną nie ruszy.
- Hej, Park! – Spostrzeżenie mojej osoby przez Namjoona, zmusiło go do zgaszenia papierosa i natychmiastowego ruszenia w moją stronę. – Poczekaj. Chcę pogadać – dodał, na co oczywiście nie zatrzymałem się nawet na sekundę, idąc dalej i obserwując czy chłopak nie będzie chciał mnie złapać i znów zaciągnąć między jakieś budynki.
- O czym? – warknąłem, trzymając go na większy dystans i patrząc w jego stronę nieufnie.
Mogłem nauczyć się jakichś technik obezwładniania! Albo zainwestować w gaz pieprzowy!
- Chciałbym cię przeprosić. – Moją wewnętrzną panikę przerwały jego słowa, których poniekąd się nie spodziewałem. Choć zaraz doszedłem do jedynego, logicznego wniosku, nie mając zamiaru go przed nim ukrywać.
- Bo? Mój hyung ci kazał? To dobrze, super, a teraz mnie zostaw. – Znów użyłem tego niezbyt miłego tonu, starając się przeliczyć ile metrów zostało mi do mojego wydziału, gdzie może w końcu uwolnię się od tego natręta.
- Nie. Nie dlatego. Po prostu... po prostu zrozumiałem, że nie powinienem był tego wszystkiego robić tylko dlatego, że... jestem zazdrosny... - wyznał, sprawiając swoimi słowami, że moje nogi w końcu postanowiły zatrzymać się w miejscu, a oczy popatrzeć na niego zszokowane.
Zazdrosny? O... jakąś dziewczynę? Przecież koleguję się z samymi chłopakami?
- O co? – dopytałem, raczej nie mogąc dobrać innych słów, bo zazdrość o „kogoś" konkretnego od razu wykluczyłem.
Chłopak również zatrzymał się dwa kroki ode mnie, spuszczając wzrok na swoje buty i ukazując mi naprawdę nietypową postawę, której jeszcze u niego nigdy nie widziałem.
- Bo... bo ty nie musisz ukrywać tego jaki jesteś.
Mój umysł właśnie pracował na najwyższych obrotach, a oczy starały śledzić jego twarz, aby znaleźć na niej jakikolwiek dowód na podstęp i może nawet pułapkę.
- Tego jaki jestem? – powtórzyłem, zerkając też na boki, aby upewnić się, że nie doskoczą do mnie jego kumple.
- No... Tego co lubisz. Z kim chodzisz. Gdzie bywasz. Co masz. Swojej... swojej orientacji – wyjaśnił, zaciskając pięści i widocznie walcząc z samym sobą, a moje oczy znów tylko zwiększyły swój rozmiar. – Zazdroszczę ci tego, Park. Tak cholernie ci zazdroszczę.
- Czemu? – zadałem najlogicznejsze pytanie, oczekując jakichś wyjaśnień, kamer i telewizji, oznajmującej, że zrobili mi taki niewinny żarcik w ramach programu, do którego zgłosił mnie mnie któryś z przyjaciół, czy coś...
Nie, zaraz! Ból był prawdziwy. I naprawdę mnie pobili, więc to nie to!
- Namjoon! – Ciszę między nami przerwał znajomi mi głos, który o dziwo nie zwrócił się do mnie, a do mojego naczelnego hejtera. Seokjin zaraz pojawił się przy wspomnianym chłopaku, zarzucając mu rękę na ramię i nie zwracając początkowo na mnie uwagi.
Co jest do cholery?!
- Znowu paliłeś, prawda? – zapytał zaskoczonego Namjoona, który tuż po spojrzeniu na mojego przyjaciela, przewrócił oczami.
- Będę palił jeśli mam na to ochotę – burknął.
- Jeśli będziesz palił, to zapomnij, że zabiorę twoje zwłoki do mieszkania po następnej imprezie.
Po następnej imprezie? Ty zabierzesz? Seokjin czegoś tu nie rozumiem?
Zmarszczyłem brwi, krzyżując też ręce na torsie i czekając cierpliwie aż zwrócą na mnie uwagę.
- No nie wkurzaj się – poprosił uszkodzony chłopak, posyłając mojemu przyjacielowi delikatny uśmiech, na co mój gej radar zaczął szaleć, szczególnie gdy Seokjin objął go bardziej, a ich oczy przez chwilę nie mogły się od siebie oberwać.
ŻART. ZDECYDOWANIE ŻART.
- Cześć, Jiminnie. – Różowowłosy postanowił mnie w końcu zauważyć, puszczając swojego chłopaka, czy kim w końcu Namjoon dla niego jest, i patrząc w moją stronę. – Przepraszam za tego idiotę, już mu też nakopałem za jego debilizm – dodał, na co mój hejter westchnął.
Przez chwilę jeszcze zbierałem wszystkie myśli, przypatrując się tej dwójce i zastanawiając o co w tym chodzi.
- Seokjin? – zapytałem w końcu, nadal niemiłym tonem, znów zwężając oczy.
- Hyungsik nic ci nie mówił? Namjoonie to mój chłopak – wytłumaczył jak gdyby nigdy nic, obejmując chłopaka nawet mocniej.
Jedyną reakcją jaką mógł wywołać u mnie tymi słowami, było zaciśnięcie pięści i zębów, wydając z siebie ciche warknięcie.
- I groziła mi operacja, bo TWÓJ CHŁOPAK postanowił pobić mnie prawie do nieprzytomności?! – krzyknąłem, wcale nie przejmując się mijającymi nas ludźmi i sprawiając tym, że Seokjin szybko puścił „swojego Namjooniego".
- Ja... My... my nie jesteśmy razem od dawna... To znaczy... - Różowowłosy zmienił nagle zdanie, lecz jego słowa przerwała zmiana pozycji Namjoona, który postanowił upaść przede mną na kolana i wykonać mocno formalny ukłon, jak przed jakimś księciem, czy królem.
- Przepraszam, Park. Naprawdę jest mi przykro – zapewnił, kiedy ja po prostu się skrzywiłem, czując się zdradzony i oszukany, szybko odrywając wzrok od tego obrazka, by przenieść go na lekko zdezorientowanego przyjaciela.
- No chyba nie powiesz mi, że jesteś braćmi albo... KUMPLAMI? – powiedziałem ironicznie, nie wiedząc co miała oznaczać ta „nagła zmiana zdania".
Jaja sobie ze mnie robią, no nie?
- Nie. Jesteśmy parą... ale nie byliśmy nią, gdy Namjoon cię pobił. My się znamy już od dziecka, jesteśmy sąsiadami. Ale Namjoon...
- Nie mów, Seokjin – przerwał mu klęczący chłopak, który wraz z tymi słowami podniósł się do pozycji stojącej.
Nadal starałem się przetworzyć te informacje, dobrze pamiętając, że Seokjin mieszka obok tego typka. Ale nigdy nie sądziłem, że są ze sobą blisko, do tego TAK BLISKO?
- No co „Namjoon"? – Próbowałem dopytać, choć sądząc po „jego chłopaku", odpowiedzi na to pytanie nie uzyskam.
- To nie jest twoja sprawa, Park – mruknął tylko wspomniany osobnik, zwieszając głowę. – Jeśli nie chcesz mi wybaczyć, to trudno. Idziemy, Jinnie – dodał, od razu ruszając i ciągnąc za sobą różowowłosego.
Oni... Czy dzisiaj...? Hyungsik! On wszystko wie! I mi nie powiedział! Walnę ich!
Moje nogi natychmiast zaczęły mnie prowadzić do jednego z budynków, a zaraz pod tym pod odpowiednią salę, spod której zabrałem radosnego szatyna. I już po drodze do jednego z ustronnych miejsc, zacząłem opowiadać mu całą sytuację, by jak tylko zatrzymaliśmy się przy oknach, zadać mu pytanie, na które oczekiwałem rozbudowanej odpowiedzi.
- Mój naczelny hejter i nasz przyjaciel... nasz BYŁY przyjaciel... - sprecyzowałem od razu, mrużąc oczy na wspomnienie całego zajścia. – Hyungsik? Jak to możliwe? – Zwiesiłem na chwilę ramiona, załamany tym wszystkim, wpatrując się w naprawdę ładny sweterek mojego BFF.
Valentino!
- To ty nic nie wiesz? – Zadanie tego pytania przez rówieśnika, sprawiło, że przeniosłem spojrzenie na jego twarz, odrywając myśli od ubrań, choć na chwilę. – Seokjin znalazł tego idiotę, po tym jak twój Yoongi go pobił, i pomógł mu ze wszystkim. Bo oni byli przyjaciółmi w dzieciństwie, ale jego rodzice są wiesz, tacy strasznie zacofani i w ogóle, wymagają od niego bycia takim ich idealnym synkiem i nie akceptują, że on jest gejem i w ogóle. Jin mi wszystko opowiedział. Myślałem, że tobie też, ale ja i tak już ich nie lubię, bo ten debil cię pobił, a Jin... no cóż.
Podekscytowanie mojego przyjaciela było całkowicie uzasadnione. Nie byłem zły o jego reakcję, po prostu starając się zrozumieć jego wyjaśnienia.
Seokjin i Namjoon są razem? Namjoon jest gejem? Seokjin nas okłamywał...? Nieeee, to mnie okłamywał.
Westchnąłem, kładąc rękę na czole i czując jak moja głowa zaczyna pulsować.
- Chyba... wracam do domu. Po takiej dawce informacji nie dam rady tu wysiedzieć – wyszeptałem, opierając się dodatkowo o ścianę i przenosząc wzrok na widok za oknem, który kusił mnie bardziej od tych nudnych ćwiczeń.
- Ale Jiminnieeeee... Dzisiaj w Herze jest wyprzedaż. Mieliśmy iść razem po zajęciach – przypomniał mi Hyungsik, sprawiając, że moje oczy znów spojrzały w te jego dwa ogromne węgle.
- To chodźmy teraz – zaproponowałem, od razu się rozweselając na taką ewentualność.
- Dobra. – Chłopak odpowiedział mi z takim samym uśmieszkiem, na co moja ręka wylądowała na jego ramieniu, zaczynając prowadzić go w stronę wyjścia z uczelni, by dzięki skupieniu na zakupach i rozmowach z Hyungsikiem oderwać się od myśli o Namjoonie i Seokjinie.
Yoongi:
Szykując się na przedstawienie Jeongguka, czułem się dziwnie. Bardziej niż pójście na występ chłopaka, odnosiłem wrażenie jakbym miał iść na jakiś szkolny pokaz do... swojego dziecka. Serio, to było wręcz ciężkie do wytłumaczenia, ale gdy już siedzieliśmy na widowni z Jiminem, czekając na wyjście na scenę naszego króliczka, zachowywałem się jak dumny ojciec, który nagrywa to, by uwiecznić wielkie chwile swojej pociechy.
Może moje zboczenie osiągnęło jakiś wyższy poziom rozwoju po tamtym seksie z Jeonggukie'm...
Gdy w końcu pojawiła się nasza gwiazda, Jiminnie mało nie oszalał na swoim krześle, niemal skacząc po nim z podekscytowania. Uśmiechałem się na to, ale skupiłem już uwagę na wystraszonym króliczku. Przed występem powiedziałem mu, by wyobraził sobie, że śpiewa tylko dla nas i specjalnie zajęliśmy takie miejsca, by mógł nas widzieć.
Głęboki wdech, muzyka i już mogliśmy posłuchać pięknego utworu zatytułowanego „Hurt", Christiny Aguilery. Obserwowałem uważnie jak twarz Jeongguka zmienia się przez tę piosenkę. Śpiew był tak bardzo szczery, iż zdawało się niemożliwym, by to były tylko puste słowa. On to naprawdę przeżywał, jakby doskonale znał, co znaczy tęsknić za kimś, kogo się kocha. A może... właśnie to czuje?
Wysłuchaliśmy utworu, a po wszystkim chłopak dostał owacje na stojąco od całej widowni. Nikt inny nie otrzymał tak gromkich braw jak on, a późniejsze osoby wydawały się zbyt blade przy jego talencie.
Przedstawienie dobiegło końca, a ja i Jiminnie musieliśmy poczekać, aby najmłodszy pożegnał się z kolegami i odbył wszystkie rozmowy z osobami, które wciskały mu wizytówki jak szalone. Uśmiechałem się na to i miałem nadzieję, że być może zachęci go to do rozwijania się w tym, co tak świetnie mu wychodziło, ale przede wszystkim - nabierze wiary w swoje umiejętności oraz samego siebie.
Gdy w końcu gwiazda zaszczyciła nas swoją obecnością, od razu jego skrzywiona mina trochę się rozjaśniła, ale uśmiech pozostał smutny, przez co się zmartwiłem jeszcze bardziej. Był to chyba najlepszy dowód na to, iż coś nie grało.
- Nie... nie było źle? – zapytał niepewnie.
Natychmiast objąłem go, ale tak, aby wyglądało to na relację czysto przyjacielską. Nie potrzebowaliśmy kłopotów, jednak wspieranie aniołka to priorytet.
- Jesteśmy z ciebie bardzo dumni, Jeonggukie. Byłeś niesamowity – zapewniłem absolutnie szczerze, posyłając mu ciepły uśmiech. Jiminnie dorwał się do wizytówek, które szybko zaczął przeglądać. Niektóre loga, tych największych wytwórni muzycznych, rozpoznawałem.
- Idziemy, prawda? – zapytał, przytulając naszego chłopaka z drugiej strony.
Jeonggukie natychmiast zabrał mu karteczki i wcisnął do kieszeni, jakby nie mógł na nie patrzeć.
- Nie chcę, hyung. Za dużo stresu i przygotowań... I nie lubię wystąpień publicznych – powiedział, wzdychając na koniec. Na moment wtulił się w Jimina, a ja odsunąłem się, by im to umożliwić. Zaraz jednak chłopak zrobił to samo z moją osobą, dzięki czemu humor od razu mi się poprawił.
- Dziękuję, że hyungowie przyszli... Czułem się o wiele lepiej widząc ukochane twarze – szepnął, byśmy tylko my mogli usłyszeć te miłe słowa.
- Myślę, że dzisiejszy obiad wybiera nasza gwiazda – stwierdziłem z uśmiechem i zaprosiłem ich do samochodu.
W ogóle ledwo zdążyłem przyjechać, bo choć dostałem wolne, musiałem zjawić się na kolejnym bezsensownym zebraniu i o mały włos bym się nie spóźnił na początek przedstawienia. Jednak udało się i nie zawiodłem naszego kochania.
- Dlaczego nie, Jeonggukie? – zapytałem, nawiązując do przesłuchań, na które został zaproszony. – To może być twoja wielka szansa.
- Lepiej nie, hyung! – zawołał nagle Jimin, zmieniając zdanie w tym temacie. – Bo jego fandom się powiększy! – wyjaśnił, wspominając zapewne te siedzące obok nas dziewczyny, które chyba miały przemoczone majtki po występie króliczka. Naprawdę tak się ekscytowały tą piosenką.
Jeonggukie zawstydzony uciekł spojrzeniem, a ja zaśmiałem się, otwierając im drzwi do samochodu. Wgramolili się do środka, a ja zająłem miejsce za kierownicą.
- Myślę, że jeśli jakoś znoszę twoich fanów, to dam radę także z tymi naszego króliczka – stwierdziłem, poprawiając lusterko tak, aby móc widzieć nie tylko tylną szybę, ale także moje aniołki. Jeonggukie przytulił się do Jimina, a ten gładził spokojnie jego włosy, dając jeszcze szybkiego buziaka w policzek.
- Zjedzmy Bigsu, hyung – poprosił najmłodszy, gdy wycofałem z miejsca parkingowego. – I pizzę.
Kiwnąłem głową na znak zgody i póki co skupiłem się na drodze, pozwalając sobie tylko co jakiś czas zerknąć na tylne siedzenia w odbiciu. Jednak widok smutnych oczu nie dawał mi spokoju, dlatego w końcu zacząłem temat.
- Jeonggukie, czy... czy piosenka, którą wybrałeś na występ, była przypadkowa? – zapytałem, przerywając rozmowę moich chłopaków.
Dzieciak spojrzał w lusterko, by na moment skrzyżować ze mną spojrzenie, a zaraz po tym skulił się, spuszczając wzrok na kolana.
- N-nie – przyznał cicho.
- Czy... czy chciałbyś się czymś z nami podzielić? Widzę, że coś ci leży na sercu – zasugerowałem ostrożnie wyjaśnienie nam tego. I przez chwilę nie dało to żadnego skutku. Chłopak jedynie milczał, wtulając się w jasnowłosego, a zmartwiony kurczaczek gładził jego plecy.
- Spokojnie, Jeonggukie, spokojnie, kochanie – powtarzał.
W końcu jednak nadszedł moment przełamania i lekko drżący głosy wydobył się z dzieciaka.
- To Hyunseokie chciał, abym nigdy nie porzucał tej drogi. Poza tym... tęsknię za nim... Chyba aż za bardzo było to widać podczas mojego występu, prawda? – szepnął.
- Hyunseok... - powtórzyłem, próbując przywołać to imię z zakamarków mojej głowy i przypomnieć sobie, kiedy miałem już okazję słyszeć to imię. I w końcu to do mnie dotarło. – Mówiłeś o nim. Gdy lunatykowałeś – zauważyłem, przypominając sobie tamtą nietypową sytuację. Swoją drogą, dzieciak przestał mieć z tym większe problemy, a przynajmniej nie zauważyłem, by w nocy krążył po mieszkaniu.
- Jeonggukie, aniołku – zacząłem łagodnie, znów odrywając wzrok od ulicy na kilka sekund. – Czy możesz nam powiedzieć kim on jest?
- Moim... moim bratem... - wyszeptał, mocniej uczepiając się swojego jedynego oparcia w postaci Jimina. – Miałem osiem lat kiedy... kiedy odszedł. Przepraszam, że o tym nie wspominałem... Staram się... staram się nie skupiać na przeszłości... aby cieszyć teraźniejszością – wyjaśnił krótko, jednak więcej nie musiał mówić.
Akurat dojechaliśmy do ulubionej restauracji Jeongguka, więc mogłem zaparkować i odwrócić się w końcu do niego, aby móc sięgnąć po jego dłoń i uścisnąć ją, okazując w ten sposób moje wsparcie.
- Kochanie, pogodzenie się z przeszłością jest bardzo ważne. Jeśli nadal jest ci przez to ciężko, to obiecuję, że będziemy starać się pomóc ci z tym. Może... może chciałbyś go odwiedzić niedługo? – zaproponowałem, naprawdę pragnąc jakoś ulżyć jego tęsknocie. Życia zmarłemu nie byłem w stanie przywrócić, ale inna pomoc też mogła być przydatna.
Chłopak przez chwilę mierzył mnie smutnym spojrzeniem.
- Hyungowie... pojadą ze mną? – zapytał w końcu.
- Jeśli takie jest twoje życzenie, to oczywiście, że wybierzemy się z tobą – zapewniłem natychmiast.
Jeonggukie pokiwał głową i jeszcze przez chwilę daliśmy mu pozbierać myśli, nim Jiminnie nie postanowił się odezwać.
- Pojedziemy... i do Busan, i do wytwórni – stwierdził zadowolony, na co posłałem mu karcące spojrzenie, wiedząc, iż pewnych rzeczy w niektórych sytuacjach nie wypada mówić, co niestety czasem mu umykało.
Jeonggukie pozbierał się w końcu, prawdopodobnie pocieszony zapachem jedzenie, które nawet tutaj dolatywało. Dlatego opuściliśmy samochód, aby móc pójść świętować jego sukces na scenie, przy dobrym jedzeniu i w najlepszym towarzystwie.
Jungkook:
Wyznanie hyungom prawdy o swojej przeszłości uwolniło mnie od wszelkich tajemnic, co prawda nie skrywanych, a po prostu nieporuszanych i zapomnianych. A wspólny obiad i późniejszy wspólny wieczór, był dla mnie większą nagrodą niż brawa po występie, czy te wizytówki, z których nigdy nie skorzystam. Wybranie takiej drogi nie wymagało ode mnie jedynie nabrania pewności siebie. Bycie idolem oznaczało odrzucenie prywatności, rodziny i miłości. Dlatego miałem aż dwa najważniejsze powody - w postaci ukochanych - by nawet nie myśleć o wybraniu się na te przesłuchania.
Po piątkowym występie, trochę obawiałem się pojawienia w poniedziałek w szkole. I niestety słusznie. Co prawda dziewczyny widziały, że nie jestem zbyt chętny do rozmowy, a już szczególnie o muzyce, dlatego gadały coś tylko między sobą, obserwując każdy mój ruch i nie dając żyć przez cały dzień. Właśnie czegoś takiego chciałem uniknąć, już żałując zgodzenia się na wzięcie udziału w tym rekrutacjo-występie. Yugyeom i Mingyu postanowili nie zmieniać mojej taktyki i również nie zwracać na nie uwagi. Lecz za całe to „posłuszeństwo" i poddanie się mojej woli, musiałem przystać w końcu na propozycję Mingyu o wpadnięcie do jego domu. Yu również postanowił go odwiedzić, co ostatnio robił dość regularnie. Niestety moja aspołeczność już podczas podróży metrem dawała o sobie znać. Bałem się wszystkiego. Tematów, których nie poruszamy w szkole, a w domu możemy. Niezręcznych i dziwnych sytuacji, które na długo zostaną w mojej pamięci. Alkoholu. Nudy. Rozmów o dziewczynach! Yu nie był mi aż tak bliski jak Mingyu, przez co nie wiedział wielu faktów z mojego życia, szczególnie tego o mojej orientacji. Choć jeśli mieliśmy się kumplować do końca szkoły, wiedziałem że prędzej czy później przyznam się do swojego biseksualizmu, może nawet wspominając o dwóch ukochanych.
Dotarcie pod dom Mingyu, sprawiło, że zacząłem się denerwować nawet bardziej. Brakowało mi wsparcia Jimina, które od zawsze towarzyszyło mi przy jakichkolwiek wyjściach ze znajomymi, oczywiście tymi kremowowłosego. Jednak starałem się w tym wszystkim odnaleźć, zdejmując buty i mundurek, by ruszyć już do jednego z pokoi i zająć grzecznie miejsce na łóżku przyjaciela.
Yugyeom od razu zaczął przeglądać jakieś książki i gry Mingyu, kiedy sam gospodarz poszedł po przekąski i napoje. A kiedy już wrócił, pozwolił Yu przyssać się do jego konsoli, rozpoczynając rozgrywkę w jedną ze strzelanek.
Nie włączałem się w ich rozmowę, po prostu starając nie wyglądać na spiętego, nawet czasami uśmiechając gdy któryś z chłopaków zażartował o jakiejś sytuacji z dzisiejszego dnia.
To Mingyu jako pierwszy zauważył moje dziwne zachowanie, szturchając mnie lekko i zwracając tym samym moją uwagę na siebie.
- Ej, Kook, wszystko ok?
Starałem się przywołać niewielki uśmiech na twarz, naprawdę nie chcąc wyjaśniać prawdziwego powodu mojego spięcia.
- Tak, Mingyu... Jestem tylko... trochę zmęczony – wyjawiłem, chcąc odwrócić już wzrok z powrotem na ekran telewizora, choć reakcja chłopaka na moje słowa zmusiła mnie do przyjrzenia jak oprócz szerokiego uśmiechu, porusza brwiami, chyba pragnąc mi coś zasugerować.
Zanim jednak cokolwiek sprecyzowałem, czując już jak do moich policzków napływa gorąca krew, do naszej rozmowy włączył się grający Yu.
- Mnie też wymęczył ten sprawdzian z matmy. Dałaby nam spokój i pomęczyła swojego męża – stwierdził, znajdując całkiem dobre rozwiązanie na mój stan.
O, tego się będę trzymał!
- Myślisz, że on jeszcze istnieje? Ja bym z nią nie wytrzymał – zażartował Mingyu, na co obaj chłopcy się roześmiali. Niestety ja niczego poza niewielkim uśmiechem nie mogłem przywołać na twarz i tak udając, że swędzi mnie czoło, by choć na chwilę ukryć swoje rumieńce.
Mingyu za dużo wie. Zdecydowanie za dużo.
- Do tych najgorszych przedmiotów zawsze dają największe france – kontynuowałem temat, starając skupić już tylko na szkole i tej niemiłej kobiecie. – Przynajmniej mój korepetytor był w stanie wbić mi do głowy te głupie działy – dodałem, wzdychając i nie mogąc powstrzymać kolejnego niewielkiego uśmiechu na wspomnienie o czasie spędzonym z Jiminem, zakończonym oczywiście seksem na biurku.
- Serio? – Yugyeom od razu podłapał temat, czego się nie spodziewałem, teraz będąc trochę zaskoczony. – Dasz mi do niego numer? Drogo bierze? Może mi też wbije ten materiał... Czy ten korepetytor to jakaś niezła dupeczka? – Zasypał mnie pytaniami, odwracając na chwilę głowę od gry, by poruszać brwiami, zupełnie jak Mingyu, którego umysł jest chyba równie zgorszony.
Gospodarz starał się nie roześmiać na słowa Yu, imitując napad kaszlu, na który nie mogłem zwracać zbytnio uwagi, by jakoś wybrnąć z kolejnego poruszonego wątku.
- Najlepsza w Korei. Poza tym nie ma czasu, bo studiuje... Już ledwo dla mnie go znajduje – wyjaśniłem, całkowicie spokojny, wyciągając rękę w stronę Mingyu, by tyknąć go w ramię i posłać „ostrzegawcze" spojrzenie, które przez cały stres na pewno wyglądało bardziej jak zwykła prośba, na szczęście skutkująca uspokojeniem duszącego się Gyu.
- No Kook, nie bądź taki... Potrzebuję tych korków. – Nie ustępował Yugyeom, przemieniając swoje prośby w marudzenie i odkładając pada, co uświadomiło mi, że tak łatwo się od tego nie uwolnię. – Będę ci kupował obiady przez miesiąc... Nie, przez rok! – zaproponował zrozpaczony.
- Muszę do toalety – wydukał mój przyjaciel, znów starając się nie zanieść śmiechem, po czym uciekł stąd jak najszybciej, wybuchając nim dopiero na korytarzu.
Zaraz mu wszystko będę musiał opowiedzieć i tak to się skończy! Dzięki Gyu za zostawienie mnie tu samego.
Westchnąłem ciężko, znów starając się ominąć wątek o Jiminie jako moim chłopaku, który udziela mi korepetycji tylko dlatego, że mnie kocha.
- Jimin hyung naprawdę nie ma czasu... I ma nietypowe metody – podkreśliłem, licząc, że to go zniechęci. A zanim cokolwiek mi odpowiedział, podszedłem do niego, kucając i wkładając mu pada do ręki, a głowę odwracając do telewizora. – Graj i nie rozmyślaj niepotrzebnie o matmie – poprosiłem, widząc jak na moje działania lub słowa chłopak zmarszczył nos.
- Facet? Myślałem, że do jakiejś ładnej noony chodzisz – wyjawił, chętnie zabierając się za grę.
Przez chwilę wpatrywałem się w niego, unosząc jedną brew i niedowierzając we wniosek do jakiego doszedł.
Facet? „Korepetytor"? „Był"? Poza tym... Ehh... Yugyeom, załamujesz mnie.
Szybko podniosłem się z tej niewygodnej pozycji, powracając na łóżko i zaczynając bawić swoimi kolczykami. Nie pozwoliłem, abyśmy do pojawienia się Mingyu tak po prostu milczeli, dlatego rozpocząłem temat, który każdy w naszym wieku lubi - idolki.
Rozmawianie o dziewczynach nie było dla mnie zawstydzające, rozmawianie z dziewczynami owszem, było. Od tematu girlsbandów przeszliśmy znów do szkoły, a kiedy Gyu do nas wrócił, dołączył się do grania w tę strzelankę, oczywiście chcąc abym i ja stoczył z nimi jakiś pojedynek, choć stanowczo im odmówiłem, za bardzo się stresując przy tego typu grach.
Kiedy Yu w końcu zadecydował, że musi się zbierać, bo inaczej rodzice go zamordują, zostaliśmy z Mingyu sami, dzięki czemu cały stres trochę opadł, a konsola mogła na chwilę odpocząć. Tym razem zajęliśmy miejsce na podłodze przy łóżku, aby oprzeć się o mebel plecami, i zaczęliśmy konsumować przyniesione wcześniej przekąski.
- To co tam u ciebie, Kook? Jak się żyje z dwójką chłopaków? – Nie sądziłem, że pierwszym tematem jaki chłopak poruszy, będzie mój związek z hyungami. Jednak kompletnie się temu nie dziwiłem, rozumiejąc, że go to ciekawi.
Westchnąłem, oczywiście nie przez to pytanie, a przez odpowiedź, która już formowała się w mojej głowie, gdy sięgałem po telefon do kieszeni, odblokowując go i włączając KakaoTalk, by pokazać moją rozmowę z Jiminem i wysłane przez niego „Zasady spędzania czasu z przyjaciółmi".
- Niełatwo. Przynajmniej Yoongi hyung lepiej to znosi, w końcu jest do tego przyzwyczajony dzięki Jiminnie hyungowi – wyjaśniłem, przysuwając się trochę bardziej do Gyu i pozwalając mu przeczytać każdy ten dziwny podpunkcik napisany przez kremowowłosego hyunga.
Chłopak zareagował na to wszystko uśmiechem, kiwając głową i pokazując na drugi podpunkt, wyraźnie mówiący: „Zakaz zbliżania się na bliżej niż dwa metry, o ile nie jest to konieczne".
- Chyba powinienem się odsunąć – zażartował, oczywiście tego nie robiąc, bo żaden z nas nie brał tych podpunktów na poważnie. – Nadal ciężko mi to pojąć. Nie spodziewałem się, że jesteś tak otwarty na takie rzeczy.
- Spokojnie, nie będę przed nim ukrywał łamania tych „zasad" – podkreśliłem, wzruszając ramionami i śmiejąc się cicho przez wyobrażenie o dopisaniu tego do „listy złych uczynków Jeongguka". Odnośnie drugiej części jego wypowiedzi, milczałem, nie chcąc znów schodzić na takie tematy, które może i przy hyungach nie były dla mnie ciężkie, ale przy znajomych niestety tak.
- W sumie jak to jest? – zaczął mój rówieśnik, widocznie się nad czymś zastanawiając, kiedy ja chowałem swój telefon do kieszeni. A jego czerwona twarz i nagłe zawstydzenie dały mi do zrozumienia, że poruszy któryś z NIEPORUSZALNYCH tematów. Dlaczego, Gyuu... - Znaczy... Jak to jest jak... oni ci... wchodzą...? – zapytał w końcu, robiąc się jeszcze bardziej czerwony, kiedy mój organizm zmusił mnie do wydania z siebie krótkiego pisku i jak najszybszego zasłonięcia rękoma swojej twarzy.
Mingyu! Oh my god!
- Dlaczego zaczynasz taki temat? – wyszeptałem, trochę spanikowany, czując jak cała krew dociera aż do moich uszu.
Nic bardziej intymnego nie mogłeś wymyślić, prawda?!
- No z ciekawości... Kręcą mnie dziewczyny! – podkreślił jak najszybciej, choć w sumie niepotrzebnie, jednak rozumiałem, że jest trochę spanikowany, tak jak ja. – Ale no... po prostu chcę wiedzieć – dodał, kiedy mój umysł zaczął odbierać tę rozmowę jak jedną z tych poważnych, z tatą lub mamą.
Dobra, spokojnie. Odpowiem mu i już nigdy więcej nie poruszymy tych wątków.
Wziąłem kilka głębszych oddechów, starając się uspokoić, choć moje ręce nadal zakrywały mi twarz.
- Normalnie – odpowiedziałem w końcu, niestety nie wiedząc jak to inaczej ująć, aby obejść użycie słowa „pośladki" lub bardziej... biologicznego terminu. – Tylko... czasem wymaga to... przygotowania – wyjaśniłem cicho, grzebiąc w swoim umyśle i wyszukując najodpowiedniejszego słowa. – Roz-rozciągnięcia... Rozumiesz? – sprecyzowałem, odsuwając się od niego na kilka milimetrów, bo teraz ciepło jego ramienia trochę mi wadziło, przypominając Z KIM o tym rozmawiam.
- Ro... Rozumiem... Ale... No bo martwiłem się trochę... No bo wiesz, to strasznie nietypowy związek i czy oni... cię nie wykorzystują? W sensie... Widzę, że chodzisz normalnie, ale no...
CHODZĘ NORMALNIE?!
- Mingyu... - wyszeptałem, trochę zrezygnowany. Wiedziałem, że chłopak stara się mną opiekować, czego nie miałem mu za złe, od początku na to pozwalając, lecz zauważyłem w tym swój błąd, który teraz powinienem wyjaśnić. – Nie jestem taki niewinny na jakiego wyglądam – dodałem, rozsuwając palce obu dłoni, by spojrzeć na przyjaciela, który przez chwilę patrzył mi prosto w oczy, chyba trochę się martwiąc tym wszystkim. Jednak mój całkowity spokój i lekkie błaganie w spojrzeniu o zakończenie tematu, przekonały go do moich słów. A dodane przez jego wyobraźnię obrazy lub słowa, znów sprawiły, że nie tylko moje uszy oraz twarz stały się czerwone.
- Ok, nie chcę wiedzieć więcej – powiedział szybko, na co obaj odwróciliśmy od siebie wzrok, znów zawieszając go na swoich dłoniach, suficie lub ścianach.
- Powtórzę się... Dlaczego... dlaczego zacząłeś taki temat? – wyszeptałem jeszcze, naprawdę licząc, że niczego poza swoimi domysłami nie usłyszę.
- No z ciekawości. Serio – podkreślił raz jeszcze, dzięki czemu odetchnąłem z ulgą.
- To... zawstydzające... N-nie rób tak więcej, proszę. – Nadal nie potrafiłem przejść do normalnego tonu, po prostu zaczynając już ochładzać swoją twarz grzbietami dłoni.
- Nigdy więcej. Obiecuję – poinformował mnie jeszcze, pozwalając nam uspokoić swoje myśli i zarumienione twarze, po czym zaproponował już przejście do rozgrywki w nieco spokojniejszą grę, na co chętnie przystałem, pragnąc oderwać się od „wchodzenia", „rozciągania" i „wykorzystywania", obiecując sobie, że następnym razem nie dam się namówić na odwiedzenie któregokolwiek z nich.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top