my korean wife
Jeongguk
Z bólem patrzyłem na cierpienie kogoś tak bliskiego, kim bez wątpienia od dawniej dawna był dla mnie Scott, mój najlepszy kumpel. Teraz, stojąc z nim na balkonie, wychylając się lekko przez barierki miałem wrażenie, że chętnie by za nie wypadł i roztrzaskał głowę o chodnik te parę pięter niżej. Wyglądał na zmęczonego, zrezygnowanego i generalnie nie nadającego się do życia. I martwiło mnie to bardziej niż cokolwiek ostatnio.
Zapaliliśmy po papierosie, a ja oparłem się o drzwi balkonowe. Jimin siedział nadal w salonie z Regan, która najpewniej i jemu trochę się wyżaliła. Ja musiałem jednak wysłuchać Scotta, więc stałem i słuchałem.
- Nie jestem święty, okey? Wiem o tym, że przysporzyłem Reg wiele problemów, wiem, że ją zawodzę, wiem, że jestem chujowym chłopakiem i najprawdopodobniej będę chujowym ojcem, ale kurwa staram się, jakoś poskładać wszystko do kupy. Ona siedzi w domu z rosnącym brzuchem i nic nie robi. Wiem, że nie może pracować, zwłaszcza teraz, ale kiedy tylko dowiedzieliśmy się, że zaszła rzuciła robotę w pizdu bez namysłu, choć mogła spokojnie jeszcze kilak miesięcy sprzedawać w tej lodziarni. Z resztą, mówiłem ci o tym. Wszystko spadło na mnie.
- Wpadliście, stary, czego więc się spodziewałeś? Że ona będzie na was zarabiała?
- Spodziewałem się tego, że będzie bardziej wyrozumiała. Cała ta ciąża to przecież też moja wina, no nie? Bo to nie tak, że seks uprawia się w dwójkę, no ja pierdolę. Moja wina, że guma nam pękła, czy Bóg wie co? Wcześniej jakoś się nie przejmowała konsekwencjami, kiedy ruchała się z Jasonem, żeby mnie wkurwić.
Pamiętałem tą historię. Właściwie to wydarzyła się chwilę po moim wyjeździe z Ameryki. Jason i Scott dali sobie za to po mordzie, ale jakimś cudem pogodzili się później, choć wszyscy wiedzieli, że między nimi nie będzie już nigdy dobrze. Co innego gdyby chodziło o jakąś inną laskę, ale nie Regan. Regan, która przecież jako jedyna zupełnie zawładnęła całym sercem Scotta Willera, który choć był głupi to naprawdę był w niej zakochany.
- Zdradziłem ją raz, przyznaję się. Wtedy z Alice na wyjeździe - kontynuował. - Pamiętasz to przecież. Ale to się więcej nie powtórzyło. I tamtego żałuje. Ale Reg mi wybaczyła, więc nie wiem czemu nadal do tego wraca. Jeśli chcemy ruszyć dalej to nie powinniśmy wyrzygiwać sobie przyszłości. Ona ma to w dupie, wiesz? Bo jak ona wypomni mi Alice to jest moja wina i to ja jestem zerem, ale kiedy ja wypomnę jej Jasona, mojego kurwa kumpla, mojego brata do cholery to ona rzuca tym argumentem i jest pozamiatane. Ja pierdole no. Niczego mi nie ułatwia. Ostatni raz jej cipę widziałem chyba właśnie kiedy zrobiłem jej dzieciaka.
Zapaliliśmy jeszcze jednego papierosa, bo Scott najwyraźniej tego właśnie potrzebował. Zacząłem myśleć, że bardziej przydałaby mu się melisa, niżeli rumianek, jaki wcześniej piliśmy, ale nie chciałem wychodzić tylko po to, by zrobić herbatę.
- Obwinia mnie za wszystko i jeszcze mi dokłada. I dopierdala. Na każdym kroku kurwa, bo przecież muszą nam rodzice pożyczać kasę, bo według niej jestem nieudacznikiem, który nie umie zarabiać. Ale kurwa, pisałem ci jak to było z tą pracą.
- Raz robili w chuja z wypłatą, raz z umową, a raz szefowa chciała żebyś ją przeleciał i odszedłeś.
- No właśnie. I wyobraź sobie, że Reg sądzi, że za trzecim razem nie ja odszedłem tylko mnie wyjebali, czaisz? Nawet jej powiedziałem o tej szefowej, to stwierdziła, że pewnie się do niej kleiłem i, że dobrze zna te moje gadki na podryw.
Scott obrócił się do barierki plecami. Zaciągnął się fajką i poprawił blond włosy. Może to było tylko moje wrażenie, ale z jego wiecznie błyszczących niebieskich oczu gdzieś uleciał ten blask.
- Jest mi tu kurwa ciężko. W dodatku ciebie mam tylko przez telefon. Ja jebie, Reg zaraz urodzi i wtedy już w ogóle chyba zwariuję.
- Może dziecko wasz jakoś pogodzi?
- Każdy rozwodnik tak mówi. Ona nawet kurwa imię dla małej wybrała sama.
- I jak będzie?
- Daisy. Jak ta kaczka - mruknął niezadowolony. - Ja chciałem Nancy, to powiedziała, że kojarzy jej się ze Stranger Things, takim serialem i, że ona nie lubi tej postaci, więc odpada.
- Daisy jest ładne - odparłem, choć za cholerę mi się nie podobało. Nie mniej niż Nancy, ale to też przemilczałem. - Stary no, nie wiem, co ci poradzić.
- Mam jej dość. Wkurwia mnie tylko i ja ją chyba tylko też. Może, no nie wiem, za długo już się ze sobą męczymy? Co ty robisz jak Jimin cię wkurwia?
- Rozmawiam z nim. Albo idę na siłownię się wyżyć. Choć jak się kłócimy to zazwyczaj ja coś odpierdalam i ja muszę przepraszać. Tobie czasami radzę przeprosić Reg dla samego świętego spokoju.
- Za swoje istnienie chyba musiałbym ją też przeprosić - westchnął, wrzucając papierosa do puszki z wodą na parapecie.
- Nie zapominaj, że kiedyś byliście w sobie po uszy zakochani. I to może wrócić, musicie tylko oboje tego chcieć.
- No właśnie. Dobrze to ująłeś. "Oboje" - powiedział i chwilę później wyszliśmy na balkon.
Regan siedziała resztę spotkania cicho. Jadła ciastka, kiedy Jimin opowiadał Scottowi o swojej uczelni i modelingu, o który zapytał Scotty. Wieczorem zebraliśmy się i wyszliśmy, jadąc do centrum Portland na kolację.
Zaparkowanie pożyczonym od ojca samochodem było tu dużo łatwiejsze niż parkowanie moim cudeńkiem w centrum handlowym w Seulu. Stanęliśmy więc pod samą restauracją i zajęliśmy stolik.
- Zrobiłeś to specjalnie? - zapytał Jimin, kiedy kelner przyniósł nam kartę.
- Ale co?
- Tu zabrałeś mnie kiedyś na randkę, jedną z pierwszych z resztą. Powiedziałeś, że zamknęli Tiffanyego i, że szukasz jakiegoś zamiennika - zaśmiał się ładnie, poprawiając lekko włosy. Jego słodki uśmiech sprawił, że i ja się uśmiechnąłem. - Pamiętam, że namówiłeś mnie wtedy na łososia i tatar. Chyba wezmę to samo.
Zamówiliśmy więc, dyskutując przy jedzeniu o beznadziejnej sytuacji przyszłych-niedoszłych Willerów, bo Reg nadal pozostawała panną Miles. Daisy miała mieć nazwisko taty, choć o to też para zdążyła się już pokłócić.
- Szkoda mi ich. Nie wiem kogo bardziej. Reg ma powody by być zła, ale przecież mogłaby mu trochę odpuścić, a Scott? Jest w tym tak bardzo zagubiony, że zdaje się jedynie czekać na skazanie - mówił Jimin, popijając drinka, którego sobie zamówił.
- Wiem, dlatego zostaniemy tu jeszcze parę dni. Zdążymy na sylwestra, okey? Nie martw się i nie pisz na razie ani do Jina, ani do nikogo, by nie panikowali, że się nie zjawimy. Odwołamy lot i kupimy inny, sprawdzę później, jakie są opcje. Nie chcę zostawiać tak Scotta. Może jutro gdzieś go wyciągnę?
- Dobrze mu to zrobi.
Dojedliśmy w spokoju, zostawiliśmy napiwek, zapłaciliśmy i wróciliśmy do domu moich rodziców, do Halowell, gdzie położyliśmy się wcześniej i chcąc jakoś odstresować się i wyrzucić z siebie zebrane wcześniej emocje zaczęliśmy się całować.
- Obiecaj mi, że nigdy tacy nie będziemy - poprosiłem, smakując warg ukochanego, bojąc się, że może kiedyś zapała do mnie tym samym uczuciem co Regan do Scotta. - Nie przeżyłbym tego.
Jimin w odpowiedzi uśmiechnął się lekko, co miało być obietnicą tego, że nic się między nami nie zmieni. A potem obrócił się i położył na mojej klatce piersiowej, nie przerywając pocałunku, wchodząc dłońmi pod moją koszulkę. Kochaliśmy się wyjątkowo spokojnie i leniwie, choć wcześniejsze pocałunki były dzikie, namiętne.
Kiedy Jimin zasnął, wsłuchiwałem się w jego oddech i patrzyłem na tył jego głowy, gdy spał do mnie tyłem. Wystawiłem rękę, dotykając jego karku. Na samą myśl, że mógłbym go stracić, obleciał mnie strach, więc od razu przylgnąłem do niego na łyżeczkę, budząc się z nim popołudniu w tej samej pozycji.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top