my korean surprise
Jeongguk
Od jakiegoś czasu myślałem już o urodzinach Jimina i o tym, jak w tym roku będziemy je świętować. Chciałem zrobić dla mojego chłopaka coś wyjątkowego, by nie tylko dobrze się bawił, ale i zapamiętał ten dzień na dłużej. Poza tym, jego rodzice ostatecznie jednie wysłali mu w piątek krótkiego sms-a z życzeniami, przez co był naprawdę smutny, dlatego wiedziałem, że mój plan i jego wykonanie mogą być jeszcze bardziej potrzebne niż przypuszczałem. Przez wyjazd, który zaplanowałem, będzie mógł zapomnieć na chwilę o problemach z rodzicami.
Zabukowanie wszystkiego było dziecinnie proste. Hotele same wyświetlały się ze swoimi ofertami, więc mogłem przebierać, ile chciałem, a loty jak się okazało były w przystępnych cenach, zwłaszcza w poniedziałki, więc nawet nieźle zaoszczędziłem, kierując się jednak nie ceną, a faktem, że w naszym miejscu docelowym w poniedziałek będzie po prostu mniej ludzi niż w weekend.
Obudziłem się rano, jeszcze przed dziewiątą, choć budzik mieliśmy nastawiony na jedenastą. O trzynastej musieliśmy być na lotnisku, więc mielibyśmy czas na śniadanie, czy dojazd na miejsce. Nie chciałem budzić Jimina, bo spał grzecznie, leżąc tuż przy moim boku, objęty moim ramieniem. Jego uchylone usta co chwilę poruszały się, jakby chciał powiedzieć coś przez sen. Przyglądałem mu się jakiś czas, aż nie zacząłem głaskać jego włosów. Teraz były w kolorze blond, ale jakiś czas temu Jimin miał na głowie mieszankę różu i pomarańczy i wyglądał tak samo rozkosznie, co teraz.
Przez jakiś czas bezkarnie przeczesywałem palcami jego jasne pasma, aż w końcu chłopak nie otworzył oczu i nie popatrzył na mnie zamglonym wzrokiem.
- Co jest, złotko? Wyspałeś się? - zapytałem, ale jego głowa po chwili opadła na poduszki. Odwrócił się do mnie tyłem i zaczął cicho marudzić, że chce jeszcze spać, więc przytuliłem go na łyżeczkę, chowając jego drobniejsze ciałko w swoich ramionach. - Jiminie... - zamruczałem mu do ucha, na co on westchnął, ale się nie ruszył. Jimin był czasami strasznym śpiochem.
Nie minęła dłuższa chwila, a znów jego pozycja uległa zmianie. Jimin położył się na brzuchu, bo często właśnie tak lubił spać i przez to ja przez chwilę nie wiedziałem, jak się ułożyć. Postanowiłem jednak nie żałować sobie komfortu i położyłem głowę na jego odzianym krótkimi spodenkami do spania tyłku. To była zdecydowanie najbardziej miękka poduszka na świecie. Idealna kombinacja. Ale skoro już tak leżałem to postanowiłem nie oszczędzać pięknych i jędrnych pośladków Jimina. Moje dłonie szybko znalazły się pod moją głową, by sobie go podotykać, wymasować jego na pewno bardzo zmęczone mięśnie.
A przecież doskonale wiedziałem, jak bardzo Jimin uwielbiał dotyk w tych miejscach.
Moje działania nie spotkały się z żadną reakcją, więc długo nie myśląc, przeniosłem dłonie na odsłonięte uda mojego ukochanego. Krótkie i cienkie włoski lekko kuły moją skórę, ale i tak mogłem cieszyć się tym, jak przyjemne w dotyku są praktycznie wszystkie części ciała mojego złotka.
- Jiminie... - zacząłem znów, bo nie byłem pewny, czy chłopak nie śpi. - Myślę, że bez tych spodenek będzie ci dużo wygodniej, kochanie - powiedziałem, łapiąc za gumkę od spodenek właśnie. Jimin uniósł lekko biodra, co uznałem za swoje małe zwycięstwo.
Spodenki spoczęły na wysokości kolan Jimina, a jego pośladki zostały narażone na mój pożądliwy wzrok. Oczywiście zaraz znów położyłem na nich ręce, nie tylko je teraz masując, ale i co jakiś czas lekko klepiąc. Jimin chyba cicho westchnął w poduszce, więc uznałem, że odechciało mu się spać. Definitywnie.
Blondyn uniósł się na łokciach, zaraz poprawiając swoje sterczące we wszystkie strony świata włosy. Wydął swoje pulchne usta i przetarł oczy.
- Jeonggukie, co robisz?
- Bawię się z moim złotkiem.
- Twoje złotko śpi - odparł, odwracając się do mnie na tyle, bym widział jego buźkę. Jednocześnie poruszył biodrami, tym samy wprawiając swoje kształty w ruch. - Albo dajesz mi spać, albo się mną zajmujesz, ale nie każ mi czekać - powiedział, więc już wiedziałem, co robić.
Położyłem się na brzuchu na łóżku, zaraz obok jego ciała, by być na wysokości jego pleców i dłońmi chwyciłem mocniej za jego pośladki, rozchylając je, robiąc sobie dostęp do jego najwrażliwszych punktów.
- Nie powiedziałeś magicznego słowa - upomniałem go, zaraz zatapiając w jego wnętrzu język.
Jimin jęknął, znów chowając twarz w poduszkę. Odruchowo wypiął bardziej tyłek, więc zacisnąłem palce na jego skórze, nie przestając energicznie pracować językiem właśnie tak, jak to lubił. Przestałem tylko na moment, by sprezentować mu klapsa.
- No więc jak będzie?
- P-proszę... - sapnął, więc jak na najlepszego chłopaka przystało, wróciłem do pracy.
Kiedy zajmowałem się nim w ten sposób, Jimin zazwyczaj dość szybko dochodził, o ile oczywiście moje usta całowały i lizały go nie tylko z tyłu, ale i z przodu. I dzisiaj najpewniej też dałby się ponieść emocjom, gdyby nie moja własna chęć na odrobinę zabawy, jeszcze przed wyjazdem.
Zsunąłem więc swoje spodenki, przenosząc się na materacu wyżej, by opierać się na łokciach zaraz przy jego głowie. Przewróciłem jego ciało na tyle, by leżał na boku, by było nam obu łatwej - jemu wypychać biodra, a mi nimi poruszać szybciej i dokładniej. Ucałowałem tył jego głowy, łapiąc w dłoń swoją męskość, którą chciałem nakierować między jego pośladki, ale powstrzymał mnie.
- Weź żel - powiedział, więc zgodnie z jego prośbą, sięgnąłem po niego do szuflady, by rozlać go trochę na swojego penisa i na pupę Jimina. Zaraz po pokoju rozszedł się ładny, owocowy zapach specyfiku. Takie dodatki bardzo ułatwiały sprawę.
Przy naszym aktywnym seksualnie życiu, bóle i otarcia ciała Jimina były niestety normą, która mnie niepokoiła. Później bywało tak, że był tak obolały, że nie mógł normalnie siedzieć, a co dopiero się kochać. Nie tylko moje, ale i jego potrzeby przez to cierpiały. Lubrykant rozwiązywał ten problem. Dbał o poślizg, więc wiedziałem, że nasze zabawy nie będą dla mojego chłopaka bolesne, bo mimo tego, że przy nim poziom mojego pożądania sięgał zenitu to jednak najważniejszy był jego komfort i bezpieczeństwo.
Ciepłe, ciasne wnętrze Jimina było moim małym, osobistym niebem, więc kiedy wsunąłem w niego pierwsze centymetry swojej męskości, obaj sapnęliśmy głośno. Jimin leżał na boku zaraz przede mną, więc bez problemu objąłem go w talii i wcisnąłem swoją głowę między jego ramię i szyję. Przez chwilę tylko czekałem w miejscu, chcąc by nadal lekko zaspany chłopak przyzwyczaił się do dziwnego uczucia, a potem dość leniwie zacząłem się poruszać.
Zazwyczaj nasz seks był mocny, z dużą wymianą śliny, z czułościami dopiero po wszystkim, ale nie raz mieliśmy ochotę właśnie na lżejsze, wolniejsze tempo, któremu teraz się oddawałem, skupiając się na tym, by pchnięcia były nie tyle co szybkie to dokładne, głębokie, ale powolne. Jiminowi najwyraźniej to nie przeszkadzało, bo co chwila jego gama jęków była szersza, a głos bardziej płaczliwy, co oznaczało tylko tyle, że jest mu przyjemnie. Poza tym, czekało nas kilak dni razem i wiedziałem, że ostry stosunek mógłby tylko przynieść Jiminowi niepotrzebnych nieprzyjemności, zwłaszcza przed lotem, który może nie trwał bardzo długo, ale jednak trochę trwał i wolałem, by Jimin mógł spokojnie usiedzieć na tyłku. Poza tym, planowałem, że zdążymy podczas najbliższych nocy nadrobić to, czego teraz sobie żałowaliśmy.
- Touch me - sapnął cicho Jimin, więc domyśliłem się o co mu chodzi. Jedną rękę przeniosłem więc do przodu, by móc poruszać nią po jego przyrodzeniu w mierze ruchów, które wykonywałem biodrami.
Poranny seks zazwyczaj wyglądał u nas właśnie tak. Bez większego szaleństwa, odrobina bliskości, spokojne tempo. Oczywiście zdarzały się przypadki, kiedy decydowaliśmy się na szybki numerek na przykład przed zajęciami Jimina, więc darowywaliśmy sobie to całe lenistwo. Albo, kiedy wracałem z jakiegoś wyjazdu nad ranem i budziłem Jimina trochę bardziej pożądliwym pocałunkiem. Ale to były raczej wyjątki. Dziś natomiast było tak, jak zwykle i nic mnie tak nie satysfakcjonowało, jak rozanielony Jimin, który z zamglonym wzrokiem i roztrzepanymi włosami prosi o trochę więcej uwagi, a kiedy ją dostaje, dochodzi głośno i intensywnie, jakby od tego zależało jego życie.
- Jestem tak blisko... - usłyszałem, akurat w momencie, kiedy i moje ciało zaalarmowało, że mój orgazm jest tuż tuż.
Chwilę później obaj szczytowaliśmy, najpierw Jimin, kiedy moja ręka trochę szybciej zaczęła dopieszczać go z przodu, a potem ja, wychodząc z niego w ostatniej chwili, by skończyć na jego pośladkach.
Wzięliśmy wspólny, ale za to krótki prysznic, po którym ja zająłem się robieniem dla nas kawy, a Jimin śniadania. Godzinę później walizki stały w przedpokoju, po tym, jak mój chłopak musiał sto razy sprawdzić, czy wszystko ma, marudząc przy tym, że nie wiedział ile czego zabrać, bo nie powiedziałem mu, gdzie jedziemy. Mniej więcej wyjaśniłem mu, że pogoda będzie podobna, a nasz wyjazd obejmuje trzy dni, podczas których chętnie zobaczę go w jakiejś seksownej bieliźnie. Rzadko się zdarzało, że Jimin ubierał jakąś tylko po to, bym chwilę później ją z niego zdjął, ale wiedział też, jak bardzo lubię takie dodatki w jego wykonaniu, więc ucieszyłem się, widząc w jego walizce małą reklamówkę, w której zazwyczaj chował właśnie jakieś fatałaszki na specjalne okazje.
Po napchaniu brzuchów, jeszcze zdążyłem sprawdzić czy na pewno mam ze sobą nasze dokumenty, a potem obaj zatargaliśmy walizki do samochodu.
Jimin siedział jak na szpilkach, a kiedy zatrzymaliśmy się na parkingu, na lotnisku jego szczęka opadła na sam dół.
- Lecimy za granicę? - zapytał, rozglądając się nerwowo, co chwilę patrząc na moją wyszczerzoną w uśmiechu twarz.
- Oczywiście - odparłem, a chwilę później już szliśmy z parkingu do budynku odlotów.
Jimin próbował coś wypatrzeć na liście startów, ale było tak wiele pozycji, że wątpiłem, by strzelił akurat w dobre miejsce. W końcu główne lotnisko Seulu obejmowało naprawdę sporą ilość połączeń.
Przeszliśmy przed bramki, odprawa została zaliczona i specjalnie chowałem przed Jiminem karty pokładowe, na których napisane było dokąd jest lot, by jeszcze chwilę potrzymać go w niepewności. Dopiero kiedy zostało kilka minut do odlotu, a my ustawiliśmy się pod odpowiednią bramką, nad którą napisane, jak byk było: TOKIO, JAPAN, chłopak odwrócił się do mnie ze szklanymi od łez oczami i powiedział, że chyba zwariowałem.
- Nie mógłbym przecież nie zorganizować czegoś super, no nie? Lecimy do Disneylandu, cieszysz się?
Cieszył, bo jego pisk radości usłyszeli ludzie na drugim końcu lotniska. I może nawet już w samej Japonii?
| Dla wielu ten rozdział na pewno nie był zaskoczeniem, bo niedawno na moim twitterze była ankieta odnośnie tego, co jk powinien zrobić na urodziny Jimina. Wygrała właśnie opcja Disneylandu. Wyniki dla ciekawskich, którzy nie widzieli wrzucam niżej, ale naprawdę byłam zaskoczona, bo po pierwsze tak dużo osób wzięło udział w ankiecie, a po drugie - Tokio wygrało zaledwie o 2%, czyli że walka była zażarta ;) |
Zgodnie z obietnicą jutro nowy rozdział!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top