my korean sport

Jeongguk

Chrzciny Juniora paradoksalnie rozkręciły się dopiero kiedy zabrakło Juniora. Kiedy Jin i Hani podziękowali wszystkim za przybycie, za prezenty dla małego i kasę dla nich samych Junior znów zaczął płakać, ściągając tym uwagę swoich dziadków. Ostatecznie obie rodziny Kimów i Munów zapakowały się do taksówek i wrócili do siebie, tak jak niedługo i my sami. Świeżo upieczeni rodzice do domu pełnego pieluch i maskotek, a my do swojego normalnego, a na pewno wygodniejszego życia.

Namjoon zaproponował byśmy wybrali się gdzieś do baru, więc mimo tego, że byliśmy z Jiminem samochodem, zgodziliśmy się, ostatecznie grając w "papier, kamień, nożyce" który z nas może sobie pozwolić na piwo. Przegrałem.

Bar "Laguna" był raczej pusty, zważywszy na wczesną porę. Chrzciny zakończyły się tuż po obiedzie, więc tłumy studentów nie zdążyły się jeszcze dostać na miasto. No, może poza kilkoma wyjątkami. Zajęliśmy stolik w trójkę, a niedługo później dołączył do nas Taehyung. Taehyung, do którego pałałem przeogromną nienawiścią, a z czego nikt ze zgromadzonych nie robił sobie problemu.

Chłopak był starym znajomym Jimina z czasów podstawówki, którą swoją drogą ukończył w Busan, by zaraz po niej przeprowadzić się z rodziną do Seulu. Nie utrzymywali kontaktu, ale wylądowali razem na studiach w stolicy. Jimin po zdaniu egzaminów zaczął pomagać rodzicom w utrzymaniu ich podupadającego biznesu - niewielkiej kawiarni, która serwowała niezbyt dobre lody z puszek, pyszne ciasta i znośną kawę. Chciał coś z tym miejscem zrobić, by nie tylko przyciągnąć klientów, ale przede wszystkim poprawić ogół sprzedawanych tam produktów. Nie raz już przez to nasuwały nam się poważne tematy. Ja nie rozumiałem dlaczego tak zdolny i inteligentny facet świadomie rezygnuje ze studiów, a on nie rozumiał dlaczego ja nie mogę uszanować jego decyzji. Ostatecznie Jimin wybrał studia zaoczne, przez co weekendami kawiarnię pozostawiał pod rządami mamy i chodził na zajęcia, a w tygodniu robił z naszej kuchni studio master chiefa, ucząc się piec nowe ciasta, które chciał wprowadzić do menu kawiarni. 

Wiedzieliśmy, że z tym biznesem będzie dużo pracy. Naprawa wizerunku, plus same koszty prowadzenia takiego miejsca były w Korei dość wysokie. Jimin naprawdę się temu oddawał i starałem mu się pomagać, jak tylko mogę. I tak udało nam się jeszcze z pomocą jego ojca odnowić salę, przemalować ją i odświeżyć.

Taehyung więc pojawił się w naszym życiu praktycznie na moje życzenie. Gdyby nie moje gadanie, Jimin nie poszedłby na studia, a na pewno nie w tym roku. Choć nie spodziewałem się, że wybierze akurat psychologię i spotka tam akurat tego jegomościa, co to siedział z nami właśnie przy stoliku to mogłem być zły tylko na siebie.

Powiedzieć, że się nie lubimy to jakby powiedzieć najobrzydliwsze kłamstwo. My się nienawidziliśmy. A przynajmniej ja jego. I to oczywiście była wina Taehyunga, który nastawiał do mnie negatywnie mojego własnego chłopaka. W dodatku wywyższał się, zadzierał nosa tak wysoko, że niedługo o burj khalifę będzie zahaczał. W dodatku nie przeszkadzało mu przystawianie się do Jimina nawet w moim towarzystwie. Ale oczywiście Jimin niczego z tych rzeczy nie zauważał i twierdził, że jestem uprzedzony.

Dziś został zaproszony przez Namjoona, bo tak się składało, że Namjoon leciał na chudą dupę Taehyunga, ku mojemu zdziwieniu. Robiłem jednak dobrą minę do złej gry. Pierwszy odezwał się właśnie Namjoon, kiedy Tae i Jimin skoczyli do baru po jakieś drinki.

- Jak mecz? Już we wiadomościach trąbili, że skopaliście Japonii tyłki.

- To był tylko mecz towarzyski, z resztą Japonia jest kiepska w hokeja - odparłem, zerkając na stojącego przy barze Jimina, który śmiał się z jakiegoś żartu towarzysza. - Do mistrzostw jeszcze wiele, wiele tygodni.

- A jakie macie rokowania?

- Miło byłoby być chociaż w ćwierćfinale. O pierwszej trójce nie ma co marzyć.

- Nie ściska ci gardła na samą myśl, że w amerykańskim składzie miałbyś realne szanse na puchar?

- Ściska - odparłem, chcąc jakoś uciąć ten temat i na szczęście Namjoon to wyczuł, bo od razu zapytał o to, jak mi się podobały chrzciny.

Faktem było, że reprezentacja Korei nigdy niczego w hokeju nie wygrała. W Taepyo, obecnym klubie miałem pod nosem każdy medal, bo klub był zdecydowanie bezkonkurencyjny na arenie Azjatyckiej, ale wiedziałem, że daleko tu do poziomu jaki znałem z Ameryki. Wystarczyło spojrzeć na to, jakie kraje miały coś do powiedzenia w kwestii mistrzostw świata. Królowała oczywiście Kanada z dwudziestoma pięcioma zwycięstwami. Szwecja też wysoko się pasowała, czasami było miejsce dla Finlandii, Rosji, czy Czech. Stany Zjednoczone nie miały tyle szczęścia do złota, ale srebra i brązy zdobywali po dziewięć razy, mając w sumie dziewiętnaście medali od początku istnienia Międzynarodowej Ligii Hokeja. Nie chciałem mówić, że żałuję, bo nie żałowałem. Kontrakt z Taepyo dał mi wystarczająco duże zarobki, bym mógł się nimi chwalić i przede wszystkim możliwość zarabiania na tym, co kocham. Kontuzja kolana odeszła w niepamięć i odkąd robiłem regularne badania i rehabilitację mojemu ciału nic nie było. Mogłem mieszkać w Korei, w kraju, w którym się urodziłem i co najważniejsze - mogłem być blisko Jimina, dla którego łyżwy pozostały po prostu hobby. Jimin nie chciał poświęcać się łyżwiarstwu i rozumiałem to. Wiedziałem ile to wyrzeczeń, ile treningów i ile nerwów i łez.

Na lodowisko chodziliśmy już po to, by razem się powygłupiać, ale wiedziałem, że Jiminowi to starcza. On nigdy nie był tak prostolijny i oczywisty jak ja.

Inną kwestią było to, że dla Ameryki grało teraz kilku moich wilków.

Jimin wrócił z drinkiem i wodą dla mnie, a Tae postawił piwo przed Namjoonem, sobie podstawiając coś, co wyglądało jak whisky z lodem. Potem wyjaśnił, że to rum.

- To rozumiem, że dziś byliście niańczyć smroda Jina? - zaczął Tae, opierając łokcie o blat. - Kurde, Jina za dobrze nie znam, ale Hani bym nie podejrzewał o to, że wśród moich znajomych będzie pierwszą z dzieciakiem.

- Mamy dwadzieścia lat, to nie program "nastoletnie ciąże" - odparłem, a Tae przewrócił oczami.

- Dobra, dobra. Nie powiesz mi, że są z tego zadowoleni. Ile oni się spotykają? Z rok? Z tego ona dziewięć miesięcy już w ciąży była.

- To się nazywa wpadka, panie wszystkowiedzący - mruknąłem, zaraz dostając kuksańca w bok od Jimina.

- Jin to w ogóle przez to w jakąś depresję wpadł chyba - powiedział Namjoon, upijając łyk swojego piwa. - Ciągle jakiś przygaszony. Wiem, że pewnie jest zmęczony, zwłaszcza, że podobno Junior ich nie oszczędza, ale wiecie jak to jest. Zawsze chciał zostać prawnikiem, a teraz jedyne co może to zapieprzać w korpo, jak szczur za marne grosze, byleby przynieść do domu jakieś pieniądze.

- Rodzice Hani im pomagają - powiedział Jimin, którego objąłem ramieniem, kiedy zauważyłem, jak czai się na niego nie kto inny, jak wspaniały Kim Taehyung. - Nie za dużo, ale zawsze.

- Z tym, że przez kolejne dwadzieścia lat im pomagać nie będą. - Namjoon przeprosił nas na moment i wyszedł odebrać telefon.

Przez jego nieobecność musiałem znosić gadkę Taehyunga, który specjalnie chciał zająć myśli i uwagę mojego chłopaka, jakimiś bzdurami z uczelni. Już miałem go dość, a nawet nie minęła godzina, oh God, send help.

Jiminowi szybko poszedł drink, więc niedługo później pił już drugiego. Po nim jednak zdecydowałem, że chyba starczy tego dobrego i po wciśnięciu naszym towarzyszom jakiegoś kitu zabrałem swojego chłopaka do naszego gniazdka.

- Wracamy tak szybko tylko dlatego, że był z nami Taehyung, prawda? - zapytał Jimin, kiedy już parkowałem pod naszym blokiem. Był chyba trochę zły. - Kiedy wychodzimy z twoimi kolegami z hokeja nie narzekam. Tak samo było w Ameryce. Zawsze wychodziliśmy z twoimi znajomymi, a do moich masz zawsze jakiś problem.

- Namjoona lubię - odparłem, a Jimin westchnął, wyraźnie się irytując. - A w Ameryce miałem po prostu więcej znajomych niż ty.

- Miałem Isabellę. I Regan też zdecydowanie bardziej lubiła mnie. I Helen.

- Dobrze, to już nieważne. Z resztą, sam mówiłeś, że Hoseok jest w porządku.

- Jako jeden z nielicznych w tej kolejnej bandzie oszołomów z kijami. On trzyma chociaż jakiś poziom - mruknął Jimin, wysiadając z auta. Dogoniłem go w windzie. Wcisnąłem przycisk naszego pietra. Dwudzieste. Chwilę się jechało. - Nie musisz być taki niemiły dla Taehyunga.

- Ja?! Ja jestem dla niego niemiły? To właśnie on na każdym kroku stara się...

Przerwała nam winda zatrzymująca się między dwunastym, a trzynastym piętrem. Zrobiło się ciemno, ale winda zatrzymała się tylko na chwilę. Zamilkłem jednak i odezwałem się dopiero w naszym mieszkaniu.

- Wróciłem po trzech dniach w Japonii, stęskniłem się, a ty wolisz pić z Taehyungiem, niż ze mną grzać wyrko?

- Oj, przestań robić z siebie teraz ofiarę. Grzeję z tobą wyrko codziennie - mruknął, zaczynając rozpinać swoją koszulę. Zdjął krawat, więc moja koszula też wylądowała na ziemi.

- Możemy ugrzać je teraz - zaproponowałem, a Jimin zaczął zdejmować spodnie. Myślalem, że tam się zatrzyma, ale ściągnął również bokserki i stanął przede mną nago.

- No to chodź. Mamy przynajmniej więcej czasu niż rano. Powiedziałeś w końcu, że you are gonna fuck this ass all day and you swear it. Im waiting, so... let's go to the beedroom.

|Za moment przypominajka, ale najpierw cos ważnego, a mianowicie moja aktywność.
Niestety nie mogę regularnie wchodzić na wattpada, więc proszę o wyrozumiałość, jeśli chodzi o odpisuwanie na komentarze. Staram się przynajmniej na większość odpisywać, ale mogę mieć z tym opóźnienia. Ostatnio też coś się u mnie zepsuło na apce, wiec jak komuś odpiszę dwa razy to nie znaczy, że jestem psycholem 😅.
Dziękuje za Wasze mile słowa, zawsze mnie one motywują do pisania! Jesteście kochani 💕
A teraz przypominajka!

Porozmawiajmy o czasie. Vanilla to druga część ice i wiem, że ci którzy czytali dawno temu, lub po prostu trochę się pogubili mogą się zastanawiać CO SIĘ DO CHOLERY DZIEJE, a raczej KIEDY TO SIĘ DZIEJE. Dla przypomnienia i rozjaśnienia wrzucam małą rozpiskę z tym, co i jak po kolei.

wrzesień 2018 - Jimin przyjeżdża do USA

przełom października/listopada - miłość rośnie wokół nas, jikooki się schodzą

zaraz po nowym roku (2019) - odbywają się zawody w hokeja

trochę później - odbywają się zawody w łyżwiarstwie figurowym

okolice maja 2019 - Jimin wraca do Korei

w tym czasie oboje piszą swoje egzaminy kończące szkołę, Jeonggukowi zdejmują gips,

wrzesień 2019 - Jeongguk dołącza do Jimina w Korei, wcześniej dostając swoje miejsce w klubie hokeja, Jimin idzie na studia, chłopacy zamieszkują razem

przez rok żyją sobie swoim życiem

końcówka września 2020 - TU WŁAŚNIE JESTEŚMY, TO TEN MOMENT

Oczywiście wszystko jest podpisane tu jako mniej więcej, bo nigdzie nie ustalałam dokładnych dat zawodów, czy jakiś innych wydarzeń. Przy ice zakładałam też system szkolnictwa, jaki znam z Polski, co na pewno znacznie wszystko ułatwiło, bo z tego co wiem w Korei mają się inaczej początki i końce semestrów, tak samo jak  Ameryce, więc ujednoliciłam to, by ominąć wiele niepotrzebnych błędów i nieporozumień.

W notce pod kolejnym rozdziałem przypomnę ważniejszych bohaterów tych starych i nowych! |

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top