my korean parents
Wsiadłem w samochód i przemierzyłem seulskie korki, tylko po to, by Jimin był zadowolony. Serio. Więc może Scott miał rację - stałem się banalnym romantykiem, może nawet trochę pantoflem, choć na głos nigdy bym się do tego nie przyznał. Ale kiedy dzwoniło moje złotko z prośbą, bym na chwilę wpadł o kawiarni, bo ekspres znów odmówił posłuszeństwa, to ja schodziłem na dół do garażu, otwierałem swojego mercedeska i leciałem naprawić pieprzony ekspres. Nie żeby ojciec mojego chłopaka to doceniał. Skądże.
- Co tak długo? - zapytał przyszły-niedoszły teść, kiedy tylko pojawiłem się w kawiarni.
- Też miło pana widzieć - odparłem, posyłając mu uśmiech, kiedy z zaplecza wyłoniła się moja blond ślicznotka.
- Dobrze, że jesteś Kookie. Cholera, znów woda nie chce lecieć do tej drugiej kolby - mruknął, zakładając ręce na piersiach. Poszedłem za nim na zaplecze, zostawiając tam swój płaszcz.
Na korytarzu spotkałem też panią Park, moją koreańską mamę.
- Jeonggukie, masz jakiś czerwony nos. Przeziębiłeś się? - zapytała, podchodząc do mnie, by mnie uściskać, a zaraz potem przyjrzeć się dokładnie mojej twarzy, którą złapała w dłonie i zaczęła ugniatać jak ciasto. - Nie możesz być chory, och matko, w ogóle na siebie nie uważasz, nie dbasz o siebie. To pewnie przez to ciągłe siedzenie na lodowisku. Wilka złapiesz! - mówiła, otrzepując zaraz ręce o swój fartuch i ścierając mi z policzka mąkę, którą sama naniosła.
Nie wierzyłem w to, że to małżeństwo w ogóle było w stanie przeżyć razem ponad dwadzieścia lat. Ojciec Jimina był cholerykiem, który zawsze wszystko wiedział najlepiej, nie znał słów takich jak "proszę", czy "dziękuję", a mama Jimina była wulkanem uprzejmości i energii, gotowa dla każdego nieznajomego poświęcić życie. Jimin był jej oczkiem w głowie i choć nie raz już tłumaczył, że przez to całe jego życie była zbyt nadopiekuńcza, to jednak był z nią bardzo związany.
Przez jego pobyt w Ameryce dużo się zmieniło. Teraz, kiedy Jimin mieszkał już nie pod ich dachem, a ze mną miał zdecydowanie więcej swobody i wolności, niż kiedyś. A jednak dalej chciał pomagać rodzicom i rozbudowywać ich upadający biznes.
- Dobra, pokażcie ten ekspres - powiedziałem, kiedy już wytłumaczyłem się pani Park z mojego zdrowia i sposobu ubierania.
Pan Joowon w przeciwieństwie do pani Jiae, która zawsze miała co robić i zajęła się sobą stał nade mną i przyglądał się temu, co zamierzam zrobić z feralnym urządzeniem. Założył ręce na piersiach i zrobił minę, jakbym już na wstępie chciał coś popsuć.
- Trzeba wyłączyć najpierw, bo się poparzysz - westchnął, choć moja ręka przecież sama już była w drodze do wyłącznika.
- Tak wiem.
- Tylko mówię, jakbyś przypadkiem się w szkole nie douczył.
- Tato - mruknął Jimin, posyłając ojcu groźne spojrzenie, które spotkało się z kolejnym westchnięciem.
Nachyliłem się do ekspresu, wyjmując lewą kolbę, skoro to do tej nie dopływała woda i odkręciłem głowicę, która była wyciągana. Była gorąca, więc przez szmatkę podałem ją Jiminowi, by opłukał ją ze zmielonych ziarenek kawy, których nie dało się wyczyścić normalnie, czyli szczoteczką.
- Już to robiłem - odezwał się znów przyszły-niedoszły teść, kiedy wychyliłem się, by sprawdzić, czy nic zwyczajnie nie utknęło między zaworem, a właśnie głowicą. - Filtr jest nowy, więc nawet nie trudź się, by go sprawdzać.
- To co mam zrobić?
- Jimin mówił, że jesteś we wszystkim najlepszy - odparł mężczyzna, a jego mimika zmieniła się ze zmęczonej i zniesmaczonej na zbyt pewną siebie i chytrą. Pomyślałem, że gdyby nie był takim skąpcem to zwyczajnie zadzwoniłby po serwis, który by to naprawił. - Chyba nie przerośnie cię zwykła kawa?
Przekręciłem tylko oczami, schodząc na ziemię, by sprawdzić zawory ukryte w szafce. Były przykręcone i nic nie różniło pierwszego, czyli tego, który działał od tego drugiego - zepsutego.
- Trzeba to wszystko rozebrać na kawałki, bo tak niczego nie znajdę - powiedziałem, kiedy Jimin wrócił z czystą głowicą.
- Świetnie, mam nadzieję, że sobie z tym poradzisz - uśmiechnął się sztucznie pan Park, a ja wstałem na równe nogi, otrzepując kolana z niewidzialnego kurzu.
- Za godzinę mam trening. Mogę wrócić wieczorem i jakoś to spróbować naprawić - powiedziałem, ale pan Joowoon tylko kiwnął głową i westchnął, jakby wzdychanie było jego ulubioną czynnością. Po samej jego minie wywnioskowałem coś na zasadzie "wiedziałem, że nie pomoże", a potem zostałem na sali z Jiminem sam, choć nie na długo.
Wkręciłem z powrotem głowicę, a potem ze skrzyżowanymi rękoma oparłem się o blat. W kawiarni nikogo nie było. Jimina buzia była czyściutka, czego nie można było powiedzieć o jego fartuszku, który był czerwony najpewniej od dżemu truskawkowego. Spojrzałem na poplamiony fartuch i się zaśmiałem.
- No co? Pomagałem mamie z galaretką.
- I przypadkiem wpadłeś do bani z owocami?
Wystawiłem do niego rękę, którą złapał. Przyglądał się chwilę moim palcom, aż w końcu nie podszedł bliżej i nie przytulił się do mojego torsu.
- Ten ekspres jest nie do naprawienia, prawda? - zapytał.
- Jeszcze nie wiem. Po treningu coś spróbuję wymyślić, ale na razie nie widzę po prostu czemu ta woda nie leci.
- Kurdę, ciągle coś się tu psuje - mruknął niezadowolony, wyraźnie zmęczony tym, że co chwilę coś trzeba naprawiać, wołać kogoś do pomocy, czy kupować nowy sprzęt zamiast skupić się na przepisach, czy ściągnięciu klientów. Rozumiałem jego frustrację, ale moim zdaniem nie było tu co ratować.
Lokal był nie za duży, umiejscowiony za daleko od centrum, czy jakiegoś dobrego turystycznego punktu. Ciasta, które wychodziły spod ręki pani Jiae były smaczne, ale było ich zaledwie pięć rodzai, a czasami nawet cztery, kiedy właśnie dostawca się nie spisywał. Kawa była średnia, moim zdaniem zbyt kwaśna, a pan Park nie rozumiał, że latte i macchiato to nie to samo. Pani Park, która zazwyczaj zajmowała się obsługą klientów nie miała kursu baristy i niestety to było widać. Oprócz tego były lody, które się nie sprzedawały, a które odbiegały od modnych rzemieślniczych sorbetów, które serwowano w centrum miasta. Herbata jako jedyna dawała radę, ale jeśli ktoś liczył na tradycyjni podanie to na pewno się rozczarował. Ceny były też do przedyskutowania. By utrzymać lokal były za niskie, a dla przeciętnego obywatela były za wysokie, bo nie przekładały się za bardzo ani na ilość, ani na jakość. Jednym słowem, mówiąc kolokwialnie lipa.
Jiminowi marzyło się rozbudowanie biznesu o desery, soki świeżo wyciskane, szejki i lemoniady. Chciał by ciast było więcej, by kawa była prawdziwą kawą i, by wygląd lokalu przyciągał. Pięc stolików na krzyż i tapeta wymagająca wymiany na pewno nie przyciągało. Nie licząc już tego, że koszty naprawiania lub wymiany wszystkiego, za co się brał przekraczały nasz obecny budżet, nawet w połączeniu ze skromnymi oszczędnościami jego rodziców i moją pensją, która mówiąc nieskromnie jedyna ratowała sytuację. Nie mogłem jednak wszystkiego wrzucać w coś, co moim zdaniem i tak nie miało przyszłości. Musiałem zadbać o nasze rachunki, o nasze potrzeby, o nasze życie. Jimin od rodziców za swoją prace brał marne grosze, które tak czy siak wrzucał w lokal. Błędne koło.
- Po treningu coś z tym zdziałam, dobrze? A teraz wybacz, ale muszę już jechać - powiedziałem, całując go w czoło.
- Okey. Powodzenia - powiedział, posyłając mi słodki uśmiech, więc w końcu wyszedłem z lokalu.
A po treningu i kilku godzinach spędzonych na kolanach pod ekspresem musiałem i tak zadzwonić po serwis, w tajemnicy oczywiście przed teściem.
| Przypominajka! Bohaterowie, których warto pamiętać:
Drużyna Hallowell, czyli Wilki:
Jason - kapitan
Scott - bramkarz
Jeongguk - prawy atakujący
Kurt - lewy atakujący
Jose - obrońca
Westwood - obrońca
Co się stało z chłopakami po skończeniu szkoły, tego się dowiecie z kolejnych rozdziałów!
Regan - koleżanka Jimina z pracy, dziewczyna Scotta
Isabella - koleżanka z lodowiska Jimina, przez krótki czas obiekt westchnień Jeongguka
Lindsonowie - rodzina, u której mieszkał Jimin, podczas pobytu w Ameryce
Namjoon - ojciec Jeongguka
Jin - przyjaciel Jimina
Namjoon ver. 2 - przyjaciel Jimina i Jina, mieszka w Seulu
Nami - była dziewczyna Jina
Hani - obecna dziewczyna Jina, z którą ma syna (Seokjina Juniora)
Taehyung - kolega Jimina ze studiów
Hoseok - kapitan Taepyo, obecnej drużyny, w której gra Jeongguk
O kimś zapomniałam? Jaką przypominajkę jeszcze chcecie? Jeśli jakiejś potrzeba to napiszę ją, by było wygodniej czytać! |
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top