my korean loneliness
Jimin
Powrót do Korei bez Jeongguka u mojego boku był zdecydowanie mniej przyjemny niż zakładałem. Myślałem, że może uda mi się chociaż trochę odpocząć, jak to zwykłem odpoczywać, kiedy Jeon wyjeżdżał na parę dni za granice na jakieś mecze, ale tym razem było inaczej. Zazwyczaj korzystałem z naszej rozłąki w taki sposób, że zajmowałem się sobą, przy czym też nie musiałem martwić się o mojego wiecznie wymagającego atencji chłopaka, który potrafił przybiegać do mnie z każdą drobnostką, niczym małe dziecko. Teraz jednak czułem się pusto i było mi zwyczajnie smutno, choć karciłem się za to w myślach, bo przecież jego dłuższy pobyt w Ameryce nie był końcem świata. Kiedyś musiałem na niego czekać całe wakacje, nim do mnie przyjechał, a teraz nagle po niecałej dobie mi odbijało.
- Najprawdopodobniej za bardzo się do niego przyzwyczaiłeś - powiedział mi Tae, kiedy zgodnie z jego życzeniem, malowałem go przed naszym wyjazdem na Sylwestra. Mieliśmy zaplanowaną imprezę na sali, rezerwacje w hotelu robiliśmy prawie rok wcześniej, by móc cieszyć się przez ten pobyt dodatkowo atrakcjami takimi jak baseny. Niestety przez nasz wyjazd, pojechać mieliśmy do hotelu dopiero dziś, więc każdy z nas wolał się już przyszykować na bankiet wcześniej. - Spędzacie ze sobą masę czasu. Mieszkacie razem, czasami razem pracujecie, latacie po tych wszystkich wywiadach teraz... Wcześniej wychodziliście prawie za każdym razem na miasto też wspólnie. Chodzisz na prawie wszystkie mecze Jeongguka, a on odbiera cię z uczelni i wcześniej ciągle od rodziców cię odbierał, jak pracowałeś w Calico. A skoro o Calico mowa...
- Nie zaczynaj tego tematu - uciąłem krótko, zaraz wzdychając i poprawiając lekko za mocną kreskę pod okiem przyjaciela. - Nie odzywają się do mnie, już nawet nie chcę liczyć który tydzień leci. Nawet w święta się do mnie nie odezwali.
- Poważnie?
Naprawdę nie chciałem kontynuować tego tematu, więc wróciliśmy znów do kwestii Jeongguka, kiedy twarz Taehyunga była już gotowa. Wystarczyło teraz tylko poczekać aż Namjoon da nam znać, że możemy schodzić, bo po nas przyjechał. Jin miał do hotelu jechać razem z Hani i jej dwoma koleżankami, więc my postanowiliśmy zabrać się z Namjoonem. Jedno miejsce w samochodzie będzie musiało pozostać puste...
- Nie możesz aż tak panikować tylko dlatego, że Jeongguk został parę dni dłużej po drugiej stronie świata.
- Ta "druga strona świata" brzmi dość przerażająco - mruknąłem, samemu poprawiając jeszcze w lustrze swoje nowe włosy. Róż potrafił mieć tyle odcieni, że nieważne jak często farbowałbym na ten kolor, za każdym razem na głowie pojawiało mi się coś innego. - Ale no wiem... po prostu... - znów westchnąłem. - Boję się o niego.
- Jeongguk siedzi u kumpla i pomaga przewijać dziecko, a nie lata z karabinem po pustyni i strzela się z Talibami. Ogarnij się, Jimin i wyluzuj. Sam mówiłeś, że masz sporo pracy jak wrócimy z hotelu, zanim wrócimy znów na uczelnię. Skup się na pracy, a nim się obejrzysz, znów będziesz miał w domu to duże dziecko.
Musiałem przyznać przyjacielowi rację. Panikowałem zupełnie bez sensu, choć to Jeongguk mógł mieć pewnie więcej powodów do zmartwień. Nie moją winą było jednak, że tak bardzo go kochałem, że ta rozłąka, choćby miała trwać tydzień, będzie się dla mnie dłużyła niczym rok. Zasypianie w łóżku, w którym będę sam nie będzie tak przyjemne. Jeon Jeongguk, gdybyś tylko wiedział, co ty ze mną robisz, pomyślałem, kiedy przed wyjściem na dół do Namjoona, robiłem sobie jeszcze zdjęcie, by wysłać je mojemu chłopakowi. U na była ósma wieczorem, więc w Portland musiało być chwilę po czwartej rano. Pewnie cały dom tam spał, bo z tego co wcześniej pisał mi chłopak to Regan od razu chciała wypisywać się ze szpitala. Najpewniej więc Jeongguk smacznie spał, zmęczony uspakajaniem wszystkich świętych, nie tylko Scotta, ale także jego rodziców i rodziców Regan. Wariatkowo.
Sylwester okazał się świetną zabawą, bo spędziłem czas w dobrym towarzystwie, starając się zapomnieć o kującej mnie w serce tęsknocie. O północy odliczyliśmy te ostatnie sekundy starego roku, wypiliśmy szampana, wyszliśmy pooglądać fajerwerki, a ja chwilę później jeszcze porozmawiałem z Jeonggukiem przez telefon, bo nastawił specjalnie budzik na ósmą, by złożyć mi życzenia na Nowy Rok. Prawie popłakałem się przez ten telefon, zwłaszcza, że po alkoholu stawałem się bardzo wylewny z uczuciami, ale mój ukochany obiecał wrócić do mnie najszybciej, jak będzie mógł, więc zapamiętałem to, z tą też myślą zasypiając nad ranem, kiedy cała zabawa się skończyła.
Jedyne co mnie pocieszało, kiedy zwlekałem się z łóżka o trzynastej po południu to to, że Tae i Seokjin mieli jeszcze większego kaca niż ja. Jacuzzi hotelowe było dla naszych bolących głów wybawieniem, więc prawie cały dzień wygrzewaliśmy w nim tyłki, aż nie minęła kolejna doba hotelowa.
Przez przeklętą różnicę czasu musiałem tym razem ja nastawiać budzik, by móc mojemu ukochanemu złożyć życzenia, bo choć północ w Portnald pokrywała się z godziną szesnastą w Seulu to bez budzika na pewno przegapiłbym odpowiedni moment. Mój chłopak jednak zamiast imprezowania, postawił w tym roku na zupełnie innego Sylwestra.
- Właśnie ze Scottem skończyliśmy przemalowywać pokój Daisy.
- O dwunastej w nocy wzięliście się za malowanie?
- Wzięliśmy się wcześniej, ale zeszło nam sporo z zaklejaniem mebli, by niczego nie uświnić. A do prawie siedemnastej u Reg była mama, więc Scott nie chciał tak typowo jej olać i iść na remont.
- Więc pewnie świetnie się bawicie - zaśmiałem się, nie mogąc sobie w ogóle tego wyobrazić. Dwóch najostrzejszych graczy sławnej drużyny Hallowell Wolves, podrywacze, pieprzone bogackie dzieciaki Ameryki, zamiast upijać się w Nowy Rok i znów oblewać rzygowinami krasnale ogrodowe sąsiadów, siedzą i malują ściany, by pewna kruszynka miała ładny pokoik.
- W sumie nie jest źle. Mamy piwo - powiedział Jeongguk i usłyszałem w tle, jak Scott się śmieje, mówi coś, a potem chyba wychodzi, bo trzasnęły drzwi. - Ale powiem ci, tylko szybko, bo jestem sam, że Regan powiedziała mu dziś, że go chyba jednak kocha.
- Co?
- No. Regan. Scottowi. Czaisz? Jak mała w końcu zasnęła, bo cholera darła się pół dnia, to Regan powiedziała Scottowi, że go chyba kocha. Myśleli, że nie słyszę, ale ja nie mogłem tego przegapić, no nie.
- Nie rozumiem. Była przecież gotowa go ukatrupić jeszcze kilka dni temu.
- No wiem. Scotta tak zatkało, że przez chwilę nawet nie zareagował.
- Ale w końcu wykrztusił coś?
- Powiedział, że nie wie co ma o tym myśleć, ale że jeśli ona jest gotowa się dla nich jeszcze raz postarać to on też.
Długo nie pociągnęliśmy tematu, bo najwyraźniej Scott szybko wrócił do pokoju. Ucałowałem przez telefon całe zgromadzenie w Portland, zwłaszcza Daisy i Jeongguka, a potem poprosiłem, by rano mój chłopak odezwał się, jeśli uda mu się ogarnąć jakieś loty, czy generalnie powrót do domu. Sam musiałem wracać na plan, bo Estella na dziś zabukowała mi oczywiście każdą wolną minutę, ale musiałem przyznać, że przez ostatnie wolne sporo myślałem o mojej nowej pracy, jako model i kiedy miałem za dużo wolnego to jednak za nią tęskniłem, dlatego nawet wiedząc, że będę musiał odrobić trochę ostatnie lenistwo - cieszyłem się z nowych zleceń. I może Tae miał rację i przez nie czas będzie płynął trochę szybciej i znów za moment zobaczę mojego chłopaka?
| ten rozdział pisało mi się TAK opornie, że nie pytajcie nawet. znaczy, wiem, że nikt nie pytał, ale no xd
ostatecznie mi się on nie podoba, ale zupełnie nie mam siły go redagować. mam nadzieję, że kolejne pójdą już gładziutko. |
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top