my korean friend

Jimin

Jeongguk wkurzał mnie dosłownie cały dzień. Biegał za mną i kręcił się dookoła jak satelita i nie mógł za nic w świecie zrozumieć, że moje wyjście to tylko niewinny wypad na miasto ze znajomymi. No może bardziej znajomymi Taehyunga, ale dość szybko załapałem z nimi kontakt.

Zajęliśmy loże w jednym z pubów, na którego piętrze mieścił się też niewielki parkiet. Zamówiliśmy drinki. Może i nadal byłem trochę zdenerwowany zachowaniem mojego chłopaka, ale nie miałem zamiaru całą noc się o niego zamartwiać i zachowywać, jakbym to ja był wszystkiemu winny.

- Wszystko dobrze, Jiminie? - zapytał Taehyung. Polubił się chyba ze zdrobnieniem, jakim nazywał mnie często Jeongguk. Kiwnąłem głową na tak, ale chłopak nie wydawał się przekonany. Stuknął swoim drinkiem o ten mój, więc napiliśmy się razem. Lekko kwaśne martini z dodatkiem soku z marakui rozeszło się po moim gardle. Od razu wziąłem jeszcze jednego łyka. - Nie przejmuj się, tylko baw dziś dobrze, hmm? - powiedział, obejmując mnie ramieniem, by być bliżej mojego ucha. W pubie było całkiem głośno przez muzykę płynącą z głośników z góry.

- Dobrze - odparłem, posyłając mu uśmiech.

Taehyung wyjął swój telefon i zrobił nam zdjęcie, ale nigdzie go nie wstawił. Potem powiedział, że chce mieć kilka tylko takich dla nas i akurat wtedy było mi to na rękę. Nie chciałem nakręcać zazdrości Jeongguka, która na pewno urosłaby, gdyby zobaczył, że ręka Tae najpierw mnie obejmuje, a potem zaczyna głaskać moje udo.

Rozumiałem, że Jeongguk mógł być trochę zazdrosny. Sam znałem smak tego uczucia aż za dobrze. Jego tłumy fanek nie raz, nie dwa dawały mi powody do zdenerwowania, a w tym wszystkim Jeon wydawał się jedynie zagubiony. Ale nie miał o co dąsać się w przypadku Tae. Chłopak nie robił niczego nachalnie. Po prostu mnie lubił, dobrze się dogadywaliśmy i nie rozumiałem, co w tym złego. Czasami czułem nawet, że jest moją zagubioną bratnią duszą i bolało mnie, że obaj chłopcy wolą ze sobą rywalizować nie wiadomo o co, zamiast pozwolić mi cieszyć się zarówno swoim związkiem, jak i przyjaźnią.

- Chodźmy na parkiet, oppa - odezwała się nagle jedna z dziewczyn siedząca naprzeciwko mnie. Wystawiła do mnie rękę, więc poszliśmy razem zatańczyć.

Bałem się, że będzie trochę niezręcznie, że może dziewczyna zaproponowała taniec niekoniecznie czysto koleżeńsko, a może jej się spodobałem, ale na szczęście szybko rozwiała moje wątpliwości.

- Umawiasz się z tym hokeistą, oppa? - zapytała, uśmiechając się ładnie. - Nie chcę byś wścibska, ale Taehyung mi wspominał. I chciałam tylko zapytać... - zaczęła, ale na moment zamilkła, gdy weszliśmy głębiej w roztańczony tłum. - Jak sobie radzicie?  W sensie tu, w Korei? No wiesz, tolerancja i tak dalej - powiedziała, odgarniając jedną ręką grzywkę z czoła.

- Chyba nieźle - odparłem wymijająco, bo prawda była taka, że nie spotykało nas wiele nieprzyjemności związanych z naszą orientacją i związkiem. Może dlatego, że wyjątkowo się z niczym nie afiszowaliśmy i byliśmy skupieni na sobie i bliskich znajomych? Ale nie miałem znów ochoty rozmawiać o Jeongguku i tym, jak to między nami bywa, zwłaszcza z przypadkową koleżanką, która padła ofiarą plotkarskiej natury Tae.

- Nie bądź zły na Taehyunga, oppa - powiedziała, jakby czytała mi w myślach. - Chciał dobrze, bo wie, że mam problem ze swoją dziewczyną.

- Dziewczyną? - dopytałem, dopiero teraz rozumiejąc o co chodziło. Potrzebowała rady. - Boi się reakcji społeczeństwa? - zapytałem.

- Jest przerażona tym, jak mogłaby zareagować jej rodzina i znajomi - przyznała.

Nic dziwnego, pomyślałem. Ja też obawiałem się reakcji ojca. Wiedziałem, że mama nawet jeśli okaże się mniej wyrozumiała niż zakładałem to będzie mnie wspierać, ale taty nie byłem taki pewny. Ostatecznie nadal nie pałał miłością do mojego chłopaka, ale tolerował go ze względu na mnie. Inaczej miała się sytuacja z rodzicami Jeona. Pan Namjoon mnie uwielbiał, tak samo jak macocha Jeongguka. Moi mogli nadal czuć się nieswojo, ale po ponad roku naszego wspólnego mieszkania powoli się przyzwyczajali.

Opowiedziałem to dziewczynie, gdy wróciliśmy na kanapy, a ona po długiej i wyczerpującej rozmowie podziękowała za setki rad i w ramach podziękowania kupiła mi kolejne martini.

- Nie musiałaś - zaśmiałem się, kiedy postawiła przede mną kieliszek.

- Ale chciałam, oppa. I tak zmarnowałam ci wystarczająco dużo czasu - powiedziała, puściła mi oczko i odeszła, by zatańczyć z kilkoma innymi chłopakami, z którymi miała ewidentnie bardzo dobry kontakt.

Do mnie po chwili przysiadł się znów Tae. Ładnie pachniał. Musiał dopiero co wrócić z łazienki, gdzie wylał na siebie pewnie całe opakowanie drogich perfum, do których miał zamiłowanie.

- Widzę, że poznałeś Harin - odezwał się, a ja kiwnąłem głową. - Mam nadzieję, że się nie gniewasz za to, że się wygadałem.

- Nie gniewam. Ale więcej nie rozpowiadaj tego, dobrze? - odparłem, a on znów objął mnie ramieniem. Był lekko zgrzany, bo chyba sam też dopiero co wrócił z piętra, gdzie zdążył się wytańczyć. Bił od niego nie tylko ten piękny zapach, ale i ciepło.

- Dobrze, Jiminie. Przepraszam - powiedział, zaraz chwytając za swoją szklankę z drinkiem, którą szybko opróżnił. - Jak się bawisz? Mam nadzieję, że teraz już w końcu możesz spędzić więcej czasu ze mną.

- Spędzam z tobą czas. I bawię się dobrze.

- Zatańczymy zaraz - powiedział, zaczynając bawić się moim kolczykiem w uchu.

Taehyung często uchodził za chłodnego i zdystansowanego. To przez jego postawę. Mógł się taki wydawać, jakby faktycznie zadzierał nosa, albo był trochę znudzony. Wiecznie niezadowolony książę, jak to mówił Jeongguk, ale w rzeczywistości Tae był bardzo towarzyski i nie dało się go nie lubić.

- Ładnie ci w tych nowych włosach - powiedziałem, nawijając na palec jego ciemnobrązowy pukiel. Pamiętałem, że chłopak miał dziś poranek spędzić u fryzjera.

- Cieszę się, że ci się podoba kolor.

- Też musiałbym coś zrobić ze swoim. Odrosty widać na kilometr - zaśmiałem się, a wtedy podszedł do nas znajomy Taehyunga i zapytał, czy wyjdziemy z nim zapalić. Poszedłem więc dla samego towarzystwa, bo ostatni raz paliłem będąc jeszcze w liceum i to będąc na imprezie z Jeonggukiem właśnie.

Miałem o nim nie myśleć, skarciłem się, ale to nie była moja wina, że praktycznie każde wspomnienie i każda rzecz przywodziła do mojej głowy właśnie jego obraz.

Wyszliśmy na dwór, gdzie chłopacy zapalili, a ja tylko objąłem się szczelnie ramionami, bo końcówka września była wyjątkowo chłodna w tym roku. Żałowałem, że nie pofatygowałem się do szatni po swój płaszczyk.

- Jiminie, zimno ci? - zapytał Kim, kiedy jego kolega zajął się rozmową z kimś innym, kto stał obok, a kogo okazało się, że skądś znał.

- Trochę. Ale zaraz wracamy do środka, tyle wytrzymam - powiedziałem, a on trzymając zapalonego papierosa w ustach, wystawił do mnie rękę i skierował ją niżej na moją klatkę piersiową, zaraz zahaczając palcem o mojego sutka. Zaśmiałem się i odsunąłem kawałek.

- Sterczą ci sutki - powiedział, a ja schowałem twarz w dłoniach.

- Jezu, Kim Taehyung, nie musiałeś tego mówić! - powiedziałem, zaraz zasłaniając dłońmi swój tors, byleby nikt już niczego nie zobaczył przez moją koszulę.

Kiedy wróciliśmy na lożę, Tae nie odpuszczał jednak tematu.

- Nie chwaliłeś się, że masz kolczyki - powiedział, a ja popiłem drinka, czując suchość w gardle. - Znaczy, oprócz tego w języku.

- Jakoś nie było okazji - odparłem, wzruszając ramionami.

- Musisz mi potem je pokazać - zarządził i nim zdążyłem odpowiedzieć, poszedł znów do baru, by przynieść kolejne drinki. I kolejne. I kolejne.

I kolejne.

| Widzę po ostatnich komentarzach, że denerwujecie się na Jimina 😂. Mam nadzieje, że to nie tylko dlatego, że po prostu chciał sobie wyjść na miasto bez Jeongguka 🤷🏻. Ale cieszy mnie, że niektórzy tak przeżywają każdy rozdział, to bardzo miłe z Waszej strony. Może być mnie teraz mniej, bo mam niestety coraz więcej pracy, a zapas rozdziałów powoli się kończy, ale zrobię co mogę by aktualizacje były w miarę regularnie. Widzimy się pod koniec tygodnia!

A tak swoją drogą ciekawi mnie, czy ktoś wybiera się na koncert chłopaków. Miałam polować na bilety, ale szczerze przyznam, że ten wirus trochę mnie niepokoi i nie wiem, czy w ogóle nastawiac się na kupowanie ich. Jakie jest Wasze zdanie? Będziecie starali sie kupić bilety? |

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top