my korean fear
Jeongguk
Byłem pewny, że Jimin się ucieszy z tego, jak przebiegło spotkanie z T-Shine. I ucieszył się, a na pewno cieszył do momentu, kiedy nie powiedziałem mu, że będzie razem ze mną w ich reklamie. Wtedy pobladł i zamienił się w małego chłopca, który wydawał się tak strasznie zagubiony, że od razu się zmartwiłem. Mocniej złapałem za jego palce, które co jakiś czas muskałem dłonią przez stół.
- Nie chcesz? - zapytałem, a on spojrzał na mnie i od razu zagryzł nerwowo wargę.
- To nie tak, że nie chcę. Ale... nigdy czegoś takiego nie robiłem.
- Ja też nie.
- Ale ty... ty się nadajesz do takich rzeczy. Jesteś odważny i każdy na pewno zakocha się w twojej reklamie. Ja ją tylko zepsuje.
- Co ty pleciesz? - mruknąłem, niezadowolony z faktu, że mój najpiękniejszy na świecie ukochany ma o sobie takie zdanie. - Wiesz przecież, że twoja uroda podoba się nie tylko mnie. Nie widzisz tego, jak inni odwracają się za tobą na ulicy?
- Jeonggukie...
- Nie musisz się wstydzić - dodałem pośpiesznie, drugą ręką sięgając do jego już trzymanej przeze mnie dłoni. Schowałem ją między dwie swoje i zacząłem głaskać. - To może być dla ciebie naprawdę świetna przygoda, a kto wie, może urodzi się z tego coś więcej? Oferta jest naprawdę warta grzechu, Jiminie.
- Aż boję się zapytać - powiedział cicho, zaraz upijając spory łyk szampana. Powoli kończył nam się w kieliszkach.
- O kwoty się nie bój. Min Yoongi się tym zajął i wyjdziemy na tym naprawdę dobrze.
Jimin już chciał o coś zapytać, ale kelner w końcu przyniósł naszą przystawkę. Obaj tylko rzuciliśmy na jedzenie okiem, zaraz wracając do ważnego tematu.
- W T-Shine powiedzieli, że to może być przełom. Ta reklama będzie głośna. Wystarczy, że się na niej pojawimy, a Korea stanie na głowie. Może w końcu Azja zrozumie, że można kochać kogoś tej samej płci.
- Ale jak ty to sobie wyobrażasz? Staniemy przed kamerą i co? Powiemy ludziom, że nasz związek jest normalny, a oni od tak to zaakceptują? To nie Ameryka, Jeongguk. Ludzie nas zjedzą. Wyleje się wiadro hejtu. Nie wiem, czy dam radę czytać gdzieś na mediach społecznościowych samych obelg w swoją stronę.
- Dlaczego miałyby być same obelgi? - zapytałem, bojąc się, że Jimin naprawdę odmówi i nie będzie chciał wziąć udziału w kampanii. Miałem co prawda jeszcze jednego asa w rękawie, ale postanowiłem, że wykorzystam go w ostateczności. - Na pewno nie będzie samych pochwał, ale myślę, że taka kampania wiele by dała i pokazała nas w dobrym świetle. Nie jako świrów, czy zboczeńców, a jako ludzi, którzy nie tylko kochają sport, ale i są ze sobą szczęśliwi. Jiminie... wiesz, że chciałbym to zrobić z tobą.
Chłopak westchnął, ale widziałem wyraźnie, że zastanawia się nad moimi słowami. Myślałem nawet, że chciałby to zrobić tylko pewnie się boi i wstydzi. Nie podzielałem jego obaw. Nigdy jeszcze nie spotkałem się z jawnym przejawem agresji w swoją stronę z powodu tego, że jestem w związku z mężczyzną. W Ameryce ludzie podchodzili do tego raczej na luzie, bardziej ich martwiło to, że w ogóle z kimś jestem, a nie to, że jestem z osobą, która między nogami ma kutasa, a nie cipę. Tu, w Korei nie byliśmy aż tacy otwarci. Nie obnosiliśmy się ze swoim związkiem i orientacją i nie przeszkadzało mi to, że Jimin w miejscach publicznych co najwyżej pozwalał mi trzymać się za rękę (okazjonalnie dać sobie całusa, czy wyszeptać coś sprośnego na ucho). Ta reklama mogła wiele zmienić. Przez nią mogliśmy dostać swoje pięć minut i nagle znaleźć się na świeczniku. Reakcja społeczeństwa mogła być różna, ale wierzyłem w to, że będzie raczej pozytywna. Większość młodych ludzi była raczej świadoma takich tematów, jak rasizm, homofobia i dyskryminacja i liczyłem na to, że o ile reklama będzie ze smakiem i wyczuciem staną po naszej stronie, zamiast rzucać w nas kamieniami.
- Wiesz, że jestem tu dla ciebie, prawda? - odezwałem się w końcu, kiedy Jimin dalej milczał. - Przejechałem dla ciebie połowę świata, rzuciłem wszystko w cholerę w pogoni za chłopakiem z wymiany, który nigdy nie przestał nazywać mnie dupkiem. Kocham cię i chcę dla nas jak najlepiej. Nie chcę się ukrywać. Chcę móc przytulać cię i być blisko nie tylko w naszym mieszkaniu, za zamkniętymi drzwiami. Chcę, by wszyscy wiedzieli, że jesteś mój, a ja twój. Chcę, by coś się tu zmieniło, byśmy czuli się tu jak w domu, bo to jest nasz dom. Ty tego nie chcesz?
- Chcę - odparł, zagryzając znów nerwowo wargę.
- Wiesz, że nie zmuszę cię do tego, byś zagrał w tej reklamie. Ale chcę byś zrobił to nie tylko dla mnie, czy dla pieniędzy. Chcę byś zrobił to dla nas i dla tych, którzy nie mają takiej siły przebicia. Myślisz, że jesteśmy jedyną parą pedałów w tym mieście?
- Czy ty właśnie nazwałeś nas pedałami? - zaśmiał się i otworzył szeroko ze zdziwienia usta. - To bardzo nieładnie, Jeon Jeongguk. Mama cię nie nauczyła, że...
- Że co? Że należy szanować mężczyzn i kobiety, nawet jeśli są inni? Nauczyła, wyobraź sobie. Właśnie z tej nauki korzystam, byś nigdy nie musiał usłyszeć, że z jakiegoś powodu jesteś gorszy. By nie musieli wyzywać tych, którzy po prostu są sobą. Dlaczego w liceum nigdy nie miałeś więcej niż jednego przyjaciela, co?
- Jin mi starczał.
- Jin jako jedyny wiedział, że wolisz chłopaków. A jak zareagowałaby reszta, gdyby dowiedziała się, że żadna dziewczyna nie ma szans u Park Jimina, hmm? Mówiliby, że jesteś ciotą? Pizdą? Pedałem?
- Możliwe - odparł, wyglądając już bardziej poważnie. Zniknęło wahanie, pojawiła się determinacja.
- Dopóki nikt nie będzie mówił o tym głośno, nic się nie zmieni.
- Nie sądziłem, że chcesz zrobić coś więcej poza zarobieniem pieniędzy - powiedział, zaraz sięgając znów po swój kieliszek. - Myślałem, że ta reklama ma przynieść zysk, a widzę, że stoi za tym jakaś głębsza filozofia, jestem pod wrażeniem, Jeon Jeongguk. Chyba naprawdę, ale to naprawdę dorosłeś i... - zamilkł na moment, jakby ważył słowa, które zatrzymały się na końcu jego języka. - Jestem z ciebie bardzo dumny.
Przez moment tylko milczałem, patrząc na jego śliczną, pogodną twarz. Przekonałem go, myślałem, widząc jaki jest szczęśliwy. A nawet nie musiałem wyciągać ostatecznej broni.
- Wezmę udział w tej reklamie razem z tobą - odezwał się znów po chwili. - Prędzej, czy później byś mnie do tego przekonał. Jak nie moralizatorską gadką to pieniędzmi - zaśmiał się lekko, a ja zmarszczyłem brwi. - Bo nie myśl sobie, że nie wiem, że ostatecznie chciałeś namówić mnie na to, mówiąc, że pieniądze z reklamy na pewno starczą na rozruszanie interesu Calico.
Parsknąłem lekko, zaraz kręcąc głową. Mój tajny as z rękawa okazał się wcale nie taki tajny. Albo Jimin po prostu znał mnie za dobrze. Dolałem nam szampana, byśmy mogli jeszcze raz stuknąć się kieliszkami i wypić trochę trunku. Dopiero po tym małym toaście przyszły nasze dania, więc obaj zadowoleni i nieziemsko głodni zaczęliśmy jeść.
A potem wróciliśmy do domu taksówką, szczęśliwsi o pełne brzuchy i dwa drinki więcej. A w domu kochałem go przez połowę nocy tak mocno, że byłem przekonany, że może i cały świat jeszcze nie wie, że jesteśmy razem, ale sąsiedzi na pewno to wiedzą aż za dobrze.
| Nigdy nie umiem wycelować z długością rozdziału w vanilli. Z ice nie miałam takiego problemu. Abo mam 900 i nie wiem, co dalej, albo okazuje się ze jest już 1800 i powinnam kończyć, a przede mną hen daleko. Potem jak sprawdzam to albo mam wrażenie, że rozdział jest o niczym, albo ciągnie się w nieskończoność, ehhhh
Dzikie problemy autorów część 72939471530272.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top