my korean drunkenness
Jimin
Było mi tak strasznie gorąco, kiedy tańczyłem na środku parkietu z dłońmi Tae po swoich bokach. Zeszliśmy niżej na kolanach, kiedy w piosence dało się usłyszeć cięższy bit. Potem chłopak obrócił mnie przodem do siebie, a ja nie mogąc utrzymać równowagi, wpadłem w niego, opierając się o jego ramię. Zaśmiałem się, zaraz przywołując swoje nogi do porządku.
- Jiminie... - mruknął chłopak i złapał mnie mocno za ramiona, bym stanął w miejscu. - Dobrze się czujesz? - zapytał, a ja w odpowiedzi tylko się zaśmiałem. Czułem się wspaniale! - Jiminie, chyba starczy tych drinków, co? - powiedział jeszcze, ale znów zacząłem tańczyć, więc dołączył do mnie, a po którymś obrocie zaciągnął mnie na lożę.
Usiedliśmy, a chłopak podstawił mi szklankę pod nos. Wodę. Wziąłem łyk i od razu odstawiłem ją, mówiąc, że wolałbym jeszcze jedno martini, ale Tae pogroził mi palcem, jak małemu dziecku.
- Starczy. Jutro będzie cię bolała głowa - powiedział, siadając koło mnie. Od razu uwiesiłem się na jego ramieniu, robiąc maślane oczka, by jednak dostać to, na co miałem ochotę. - Jiminie, nie. Serio. Sam jestem pijany - powiedział.
Nie wiedziałem, czy faktycznie działał na niego tak samo mocno jak na mnie alkohol, ale wydawało mi się, że tak. Piliśmy dużo razem i choć moja głowa dość boleśnie odczuła ilość i tempo wlewanych we mnie trunków to myślałem, że ta Taehyunga musi być w podobnym, ale jednak trochę lepszym stanie.
I nagle zrobił mi się niedobrze. Zawartość żołądka dała o sobie znać i nagle do gardła podszedł mi wyjątkowo nieprzyjemny smak. Niewiele myśląc, wyszedłem z loży i pobiegłem do łazienki, gdzie dopadłem pierwszą wolną kabinę. Zwymiotowałem, uważając by nie pobrudzić frędzli zwisających z koszuli. Zapach alkoholu zmieszanego ze wcześniejszą kolacją i owocami pokrojonymi do drinków był paskudny. Zostałem więc jeszcze chwilę na kuckach, wyrzucając z siebie to, co mogłem. Dopiero głos Taehyunga zza drzwi trochę mnie rozbudził. Wyszedłem więc z kabiny, zaraz przepłukując usta nad umywalką. Tae pogłaskał mnie po włosach, a potem złapał za moje policzki, by mi się przyjrzeć.
- Jesteś blady. Może zadzwonię po Jeongguka, co? Przyjedzie po ciebie, skoro źle się czujesz - powiedział, a mi znów zrobiło się niedobrze. Nie na tyle jednak, by wrócić do toalety.
- Zaraz mi przejdzie - powiedziałem, jeszcze raz przepłukując usta. Trochę wody spłynęło mi po brodzie i zaszło za koszulę, mocząc ją lekko.
Oparłem się o ścianę koło lustra, nie chcąc jeszcze wychodzić z łazienki na wypadek, gdyby mój żołądek znów się zbuntował. Tae podszedł bliżej i mnie przytulił.
Poczułem się trochę lepiej. Jakoś tak wtedy była mi potrzebna odrobina czułości, czy właśnie zwykłe przytulenie, ale w moich myślach powstał obraz tylko jednej osoby. Miałem dziś trochę się zabawić, skorzystać z tego, że mogłem bez nadzoru swojego chłopaka tańczyć do rana, a mimo to nawet jeśli go tu nie było czułem jego obecność aż za dobrze. Bo wiedziałem, że gdyby był tuż obok to zamartwiałby się na śmierć, widząc mnie pijanego, nawet jeśli sam jeszcze nie tak dawno na imprezach potrafił wypić zgrzewkę piwa i zwrócić ją pod ogrodowego krasnala sąsiadów. Jeongguk był po prostu przewrażliwiony na moim punkcie. I na punkcie Taehyunga.
- Dałbym ci buzi, ale dopiero co rzygałeś - zaśmiał się chłopak, odsuwając ode mnie kawałek, by zatrzeć palcem resztki wody z mojej brody.
- Nie możesz mnie całować - odparłem, poprawiając lekko swoją koszulkę i wygładzając ją.
- Wiem, wiem. Żartowałem - odparł, puszczając mi oczko, a ja postanowiłem zaryzykować.
- Tae... podobam ci się? - zapytałem prosto z mostu i nie umknęło mi jego zakłopotanie. Może i byłem podpity, w głowie mi szumiało i miałem wrażenie, że wymawiam słowa z trudem, ale dobrze wiedziałem, co widzę. Na trzeźwo jednak nie zapytałbym o to, ale wszelkiego rodzaju wlane we mnie wcześniej trunki dały o sobie znać i nic nie było mi straszne. Ale bałem się odpowiedzi. Mimo, że nie widziałem niczego złego w zachowaniu przyjaciela, to jednak ciągłe czepianie się go Jeona musiało mieć jakieś podstawy. - Nie chcę zrobić niczego przeciwko Jeonggukowi, a on jest o ciebie strasznie zazdrosny.
- A kochasz go? - zapytał chłopak, znów podchodząc blisko, ale tym razem nie przytulając mnie, a łapiąc jedną ręką za mój policzek. Duża, ciepła dłoń Tae zetknęła się z moją rozgrzaną skórą. Drugą rękę oparł o swoje biodro, jakby oceniał mój pijacki stan. Uśmiechnął się lekko, jakby pobłażliwie, jak mama, która z jednej strony musi okrzyczeć dziecko, ale z drugiej ma potrzebę przytulenia go.
- Tak - odparłem, zaraz czując jego palce głaszczące mnie po rumieńcach. Zachciało mi się płakać, sam nawet nie wiedziałem dlaczego. Nagle poczułem się po prostu strasznie winny, nawet jeśli wiedziałem, że niczego złego nie zrobiłem. Upiłem się, a może nie powinienem, myślałem. Czy Jeongguk będzie na mnie zły? Czy Tae myśli, że mi odbiło?
- Nie zrozum mnie źle Jiminie, jesteś absolutnie przeuroczy, ale ja potrzebuję innego partnera - powiedział. - Może jestem przylepą i miałeś prawo pomyśleć, że ja coś ten... ale nie - dodał zaraz, wzdychając ciężko i drapiąc się nerwowo po włosach. Chyba sam się trochę zawstydził. - Właściwie to chciałem ci się do czegoś przyznać - zaśmiał nerwowo, ale tym razem jego twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora. Przez chwilę milczał, jakby zbierał się na odwagę, a ja przez te sekundy, które ciągnęły się w nieskończoność umierałem z ciekawości.
- No mówże!
- Spotykam się z kimś - wykrztusił w końcu, a mi szczęka opadła na samą podłogę, nie żartuję.
- Co kurwa?!
Taehyung schował czerwoną twarz w dłoniach i oparł się tyłkiem o umywalkę. Od razu do niego podszedłem, chcąc odsłonić jego twarz. Bo co to miało znaczyć, że spotykał się z kimś, a ja dowiadywałem się o tym dopiero teraz?! Zrobiłem z siebie debila, pytając się go czy leci na mnie...
- Kim Taehyung, co to ma znaczyć?!
No i dopiero kiedy wróciliśmy na lożę Tae zaczął opowiadać, choć wyciągnięcie czegoś od niego, kiedy ciągle rumienił się jak dziewica było prawie niemożliwe. Zupełnie go nie poznawałem i nie mogłem przestać patrzeć się na niego z wytrzeszczonymi oczami i rozchylonymi ze zdziwienia ustami. Zwłaszcza, że jego partnera doskonale znałem. Od roku wykładał u nas na uczelni i przez cały semestr rzucał Taehyungowi ukradkiem spojrzenia.
- Czekaj... - przerwałem mu w pewnym momencie. - To ostatnio, kiedy pan Yang poprosił byś przyszedł do niego na konsultacje w sprawie ostatniego kolokwium to kurwa konsultowaliście twoją zdradziecką dupę?! A mi powiedziałeś, że dostałeś piątkę, bo cały weekend się uczyłeś, kurwa mać!
- Nie tak głośno! - poprosił Tae, zaraz pospiesznie wypijając swoją wodę, którą zamówiłem nam, jak wydostaliśmy się z łazienki. Sam musiałem trochę wytrzeźwieć przed powrotem do domu, a w głowie nadal nieźle mi się kręciło. - To nie może się wydać, bo Beomsoo-hyung straci posadę... - powiedział, błagalnym wzrokiem, który jednocześnie przepraszał, jak i prosił. - Nikomu nie mogłem powiedzieć, zrozum mnie. Ale wiesz, że już po pierwszych zajęciach mówiłem ci, że jest moim zdaniem przystojny. No i raz spotkaliśmy się przez przypadek w galerii i potem tak wyszło, że poszliśmy na kawę...
Nie mogłem uwierzyć w to, że Taehyung ukrywał przede mną związek, ale po jego wyjaśnieniach zacząłem go rozumieć. Był w kropce i nie chciał źle dla swojego obiektu westchnień.
- Od dwóch tygodni jesteśmy oficjalnie razem, bo wcześniej trochę się wykręcałem... no wiesz, moje poprzednie związki były raczej koszmarnymi klapami, a to pierwszy raz, kiedy podoba mi się ktoś tak dużo starszy. Wiesz, Beomsoo-hyung ma trzydzieści sześć lat. No i jest naszym wykładowcą, a to tak strasznie wszystko komplikuje. I jest mężczyzną, a wiesz, jak to w Korei. Moi rodzice nie przeżyliby, gdybym im powiedział, że jestem biseksualny.
- Ale mi mogłeś powiedzieć. Wiesz, że nikomu nic nie powiem, jeśli nie chcesz.
Taehyungowi chyba ulżyło. Widać było to po jego twarzy. Ale ja sam nagle stałem się dużo spokojniejszy. Nie sądziłem, że tak potoczy się to wyjście.
- To rozumiem, że dziś też nie mogłeś go zaprosić na imprezę? - zapytałem, a Tae znów westchnął.
- Nie ma mowy. Nie możemy się razem pokazywać. Wystarczy, że jeden z jego studentów nas zobaczy i mogą być z tego problemy. Dlatego to jest takie trudne. Ale... - zaczął znów, patrząc na mnie niepewnie. - Mówiłem serio, że musisz mi pokazać swoje sutki.
- Słucham?
- No. Kolczyki. Może dziwnie to zabrzmiało - zaśmiał się lekko. - Ale sam chcę kolczyki i jestem ciekawy...
- Mogłeś powiedzieć! - odparłem, czując jak trochę spada ze mnie pewien ciężar. - Wziąłem cię za rasowego zboczeńca - zaśmiałem się znów, ale zakodowałem w głowie, że musimy wrócić do tego tematu, kiedy już będziemy trzeźwi.
- Wiem, przepraszam, Jiminie - powtórzył, jeszcze raz mnie przytulając. - I to nie tak, że mi się nie podobasz, bo wiesz, jesteś moją bratnią duszą, ale ja muszę mieć kogoś bardziej... kogoś starszego? Chyba tak. Kogoś kto bardziej się mną zaopiekuje, rozumiesz? A ty jesteś słodki i tyle.
- I tyle?! - odparłem oburzony, zaraz słysząc jego śmiech. - Mam tysiąc innych zalet, ale na pewno nie jestem słodki!
- Jesteś - rzucił, zaraz obrywając z łokcia w bok.
Wyszliśmy jeszcze raz na papierosa, a potem przez blisko godzinę rozmawialiśmy właśnie o piercingu, o który wypytywał Tae, więc ja bez ogródek opowiedziałem mu, jak strasznie bolało i jak długo się goiło. W porównaniu do kolczyka w języku to było naprawdę wiele.
- Boje się trochę - przyznał. - Mam tylko po jednym w uszach, więc nie mam aż takiego rozeznania.
- Ostatnio chciałem zrobić jeszcze w nosie, ale chyba to będzie za dużo już - powiedziałem, odruchowo dotykając swoich płatków uszu. - Nie chcę przesadzić.
- Nigdy bym nie pomyślał, że masz takie kolczyki. Ale Jeongguk musi je uwielbiać, co?
- Kocha je - odparłem, pamiętając o tym, że mój chłopak naprawdę lubi poświęcać uwagę tej biżuterii. - Właściwie sam je zaproponował. Ten w języku był strzałem w dziesiątkę, więc wiedzieliśmy, że te też nam się spodobają - powiedziałem, dopijając swoją wodę.
Znów temat Jeongguka, pomyślałem. Odruchowo wyjąłem z kieszeni telefon, sprawdzając wiadomości i o mało co nie pękło mi serce, widząc plejadę nieodczytanych smsów od niego właśnie.
- Jeonggukie, przyjedziesz po mnie? - rzuciłem do słuchawki, kiedy moje palce wykręciły odpowiedni numer. Jeongguk odebrał prawie natychmiast, więc zaraz podałem mu adres pubu. Obiecał zaraz być, więc pożegnałem się z Tae i kilkoma innymi osobami i poczekałem na niego na zewnątrz. A kiedy czarny mercedes zatrzymał się pod budynkiem, wsiadłem od razu na miejsce pasażera, witając się z ukochanym długim przytuleniem.
Chłopak pytał, czy dobrze się czuję i jak się bawiłem, ale przez alkohol złapał mnie chyba dołek. Odpowiadałem zdawkowo.
- Jiminie, przepraszam cię - powiedział Jeongguk, kiedy już zatrzymaliśmy się na parkingu pod naszym mieszkaniem. - Złotko, no musisz mnie zrozumieć. Muszę pilnować takiego skarbu, wiesz? Tylko nie bądź już zły - powiedział, a mnie autentycznie zakuło w sercu.
Nie odezwałem się, tylko położyłem głowę na jego ramieniu, potem pozwalając mu zaprowadzić się jak niegrzeczne dziecko do naszego gniazdka. Przytuliłem się do niego, bo właśnie tego potrzebowałem, a potem szybko zasnąłem, czując jeszcze jak chłopak kładzie się za mną, tuli do siebie na łyżeczkę i głaszcze moje włosy.
| Dzieci i dorośli, dorośli i dzieci! Myślę, że każdy już to wie, ale nie zaszkodzi powtórzyć: proszę uważajcie na siebie i dbajcie o swoje zdrowie. To, że jest wolne od szkoły/uczelni nie znaczy, że to dobry moment na bieganie po galeriach handlowych. Ile możecie - zostańcie w domach. Nie bagatelizujmy sprawy, ale nie siejmy paniki. Uczmy się na błędach innych krajów. I serio - koronawirus to nie jest nic śmiesznego. Może warto też dać znać naszym babciom i dziadkom, by nie wychodzili za często, a najlepiej w ogóle, przynajmniej do czasu aż sytuacja trochę się nie uspokoi. Namówcie ich, by odpuścili wizyty w kościołach, pomóżcie im z zakupami.
Przez tą przerwę miałam chwile, by napisać nowy rozdział. Nie ten - ten jest nadal z "zapasu" jaki zrobilam jakiś czas temu. Na szczęście teraz mogę trochę nadrobić i zadbać o to, by dalej napisać cos do przodu, by nie musieć się martwić potem! |
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top