Rozdział 10

- Widzicie to co ja?- powiedziała blada jak trup pokazując okno na piętrze po prawej stronie.

W oknie stała jakaś postać o bladej twarzy, ktorą trzymała dłoń na szybie. Przez chwilę patrzyła na nas, aż odsuneła się w głąb domu przez co nie było jej widać.

- Co to było?- powiedział cicho Christian z strachem w oczach przez co wiedziałam iż nie tylko ja widziałam te postać.

Wraz z przyjaciółmi szybko wbiegłam do domu i zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu tajemniczej postaci, ktorą była w domu.

- Znaleźliście tą postać? - zapytał zdyszany Christian Kiedy wszyscy po szukaniu postaci spotkaliśmy się w gabinecie gdzie była skrzynka z napisem "Nathaniel".

- Nie. To tak jakby rozpłynęła się w powietrzu.- powiedziała Lissa zmartwiona.

Zgryzłam wargę nie rozumiejąc tego co się dzieję. To straszne co się wyprawia w tym domu.

- Zadzwonię po pana Daily, aby nas stąd zabrał. Powinien zdążyć przed przypływem i nas zgarnąć.- powiedział Dymitr wyciągając telefon z kieszeni swojego prochowca.

Mieliśmy twierdząco głową na znak zgody, ponieważ wszyscy mieliśmy już dość tego przeklętego chyba miejsca.

Wziełam do ręki znowu papier, który zostawiłam i zaczęłam czytać zawartość kartki.

Droga Annelise
Przykro mi, ale nie dajesz mi wyboru. Muszę oddać mojego syna. Skoro twoi lekarze twierdzą iż jestem psychicznie chora i nie potrafię go wychować to co mi zostało?
Możecie mi go odebrać jednak on będzię mój nie wasz. Mój.
Jocelyn Hunter

Podałam list Lissie oraz Christian'owi, aby oni też zapoznali się z tym listem, zaś ja chwyciłam po kolejny kawałek papieru. Były to dokumenty adopcyjne.

Imię i nazwisko dziecka: Nathaniel Hunter
Rodzice przystępujący do adopcji: Annelise i William Drablow
Biologiczna matka: Jocelyn Hunter

- Czyli Nathaniel to adoptowany syn mojej ciotki.- powiedziałam marszcząc brwi i podając dokumenty adopcyjne Lissi oraz Christian'owi, którzy dali list Dymitr'owi kiedy tylko wrócił.

- Zaczymam się w tym wszystkim gubić.- powiedział Christian kończąc czytać dokument adopcyjny chłopca.

- Uwierz mi Ozera ja też.- powiedziałam biorąc kolejny papier do ręki.

Droga Annelise
Nawet nie wiesz jaka to zdrada dla mnie, droga siostro iż nie pozwalasz mi widywać się z moim synem ani złożyć mu życzeń na urodziny. Nie wierzę w to iż robisz to dla dobra dziecka tylko, po to by sprawić mi ból. Możesz mi zabraniać kontaktu z nim, ale ja znajdę sposób.
Jocelyn Hunter

- Chyba mamy tu siostrzaną nienawiść.- powiedziałam wręczając kolejny list przyjaciołom.

- Aż nie wiem czy im współczuć.- powiedział Christian, a ja naprawdę z niechęcią po raz kolejny chwyciłam kolejny papier.

Nienawidzę cię. Pozwoliłaś mu umrzeć. Nie zależało ci na nim i uratowałaś tylko siebie. Nienawidzę cię za to że pozwoliłaś umrzeć mojemu synkowi i nigdy ci tego nie wybaczę. Jego krew jest na twoich rękach, droga siostro. Nawe nie zapewniłaś mu odpowiedniego pochuwku. Płoń w piekle, dziwko!

- No nieźle.- powiedziałam dając kolejny list przyjaciołom.

Kiedy już miałam chwycić kolejny papier usłyszałam głośny, ale to bardzo głośny huk.

Co jest kurwa?!

~ · ~ · ~

Kolejne listy i coraz więcej informacji.

Jak myślicie co się stanie dalej?

Gwiazdka + Komentarz = motywacja czyli kolejny rozdział!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top