Epilog

Nigdzie nie było kobiety w czerni, przez co spojrzałam się na przyjaciół oraz przerazona pana Daily, który musiał to widzieć.

- Odeszła....czas pochować Nathaniel'a.- powiedziałam spokojnie do przyjaciół, którzy kiwnęli twierdząco głową.

Czas to zakończyć...

~ ~ ~

- Uważajcie.- powiedziałam do Dymitr'a i Christian'a, którzy otwierali grób Jocelyn Hunter.

- Spokojnie, kochanie.- powiedział Dymitr i kilka chwil później grób został otwarty, a kolejne sekundy później również drewnian jasno brązowo trumna.

Z trudem powstrzymałam odruch wymiotny kiedy zobaczyłam zawartość trumny. Szkielet kobiety nie był niczym nadzwyczajnym, w końcu tyle lat leżała w trumnie że to normalne. Ale sposób w jaki trzymała ręce oraz smród jaki wydobył się z trumny po tak dużym nie otwietaniu sprawiał że miałam ochotę w tym momencie cofnąć swoje śniadanie.

- Okej dajcie chłopca.- powiedział Dymitr spokojnie.

Samuel, który trzymał chłopca na rękach podał powoli i ostrożnie ciało  dziecka strażnikowi. Kiedy Belikow otrzymał chłopca ostrożnie położył go obok szkieletu.

Gdy ciało było już przy szkielecie chłopaki zamknęli trudmne, po czym wyszli z dołu. Przyznaje się szczerze nie wiem czy to nazwać grobowcem czy też nie, ale teraz to już raczej nie jest mi potrzebne do szczęścia w informacji.

- Dobra teraz trzeba zakopać.- powiedziałam i kiedy już miałam chwycić po łopate to wyprzedził mnie Dymitr i wraz z Christian'em oraz panem Daily zaczął zakopywać trumnę, którą odkopaliśmy.

Przekręciłam delikatnie oczami. No rozumiem że jestem w ciąży, ale ludzie no błagam ja nie jestem bardzo chora i mogę w jakiś sposób pomóc.

Kiedy chłopaki zakończyli robotę staneliśmy wspólnie i wpatrywaliśmy się w swoje dzieło.

- To koniec?- zapytała Lissa wtulając się w swojego ukochanego.

- To koniec.- powiedziałam patrząc na to samo miejsce na, które patrzyli inni.

- Wracajmy już do domu. - dodałam patrząc na przyjaciół z delikatnym uśmiechem.

- Jestem jak najbardziej za.- powiedział Ozera, po czym wraz z przyjaciółmi i panem Daily udaliśmy się w stronę samochodu.

~ ~ Godzinę później ~ ~

- Trudno mi uwierzyć że to już koniec tego wszystkiego. W ciągu tylu lat zginęło bardzo dużo dzieci. Te co widzieliście to pikuś.- powiedziała pani Daily z uśmiechem i radością iż to koniec tego wszystkiego.

- Będzie już teraz tylko dobrze, pani Daily.- powiedziała z delikatnym usmiechem Vassylisa..

- Wiem to...- powiedziała kobieta powoli podchodząc do mnie i do Dymitr'a.

- Coś się stało?- zapytałam kobiety, która nie pewnie i ostrożnie dotknęła mojego brzucha.

- Nie nic...- powiedziała spokojnie kobieta, po chwili odsuwając rekę i dodając.

- Po prostu dziewczynka rozwija się jak należy, pomimo stresu jaki przeżyłaś.

Kiedy usłyszałam słowa kobiety odebrało mi mowę.

Dziewczynka?

~ ~ Dziewięć miesięcy później ~ ~

Po naszym powrocie z Collinwood szybko ukończyłam testy na strażnika, aby później nie narażać dziecka.

Kiedy skończyłam zostałam strażniczką Lissy, która po śmierci Tatiany Iwaszkow została królową. Zaś co do śmierci Tatiany to została ona zamordowana przez ciotkę Christian'a, Nataszę Ozerę, która obecnie czeka w więzieniu na proces.

Zaś ja obecnie czekam aż w końcu pielęgniarki przyniosą moją i Dymitr'a córkę.

Tak! Faktycznie według słów pani Daily nosiłam w sobie naszą córkę, która nazwaliśmy Lena.

Nasza mała Lenka...

- Dobrze się spisałaś, Roza.- powiedział Dymitr trzymając mnie za rekę na, której był pierścionek zaręczynowy.

Tak strażnik oświadczył mi się kiedy tylko skończyłam szkołę i nią długo mamy się pobrać.

- Widziałeś już ją? - zapytałam ukochanego, który uśmiechał się szeroko.

- Jeszcze nie.- powiedział strażnik całując moją dłoń.

Kiedy już chciałam coś powiedzieć drzwi otworzyły się, a do pokoju weszła Lissa wraz z Christian'em trzymająca na rękach małe zawiniątko.

- Zabrałam pielęgniarce dziecko, bo chciałam wam dać. Gratuluje jest śliczna.- powiedziała blondynka wręczając nam malutkie białe zawiniątko.

Usmiechnełam się widząc iż trzymam w ręku małą śpiącą smacznie dziewczynkę, która trzymała rączkę blisko buzi.

- Witaj na świecie, Lenuś.- powiedział dumny Dymitr całując mnie w czoło, po cywili dodając.

- Nasza śliczna królewna.

Usmiechnełam się na te słowa, gdyż bardzo mnie cieszyły.

Cieszyło mnie to iż to nasze dziecko...

Nasze i nikogo innego...

~ ~ Siedem lat później ~ ~

- Mamo! Tato! Alex i Aiden się biją!- krzykneła Lena, która bawiła się z sześcioletnią córką Lissy i Christian'a, Emmą.

- Aiden! Alex!- krzyknął Dymitr podchodząc do naszych pięcioletnich bliźniaków, które poraz kolejny kłóciły się albo biły o jakąś błachostkę.

- Ale tato! - krzyknęła chłopcy kiedy Dymitr usiadł pomiędzy nimi.

- Żadne tato. Chłopcy mama jest w ciąży i nie może się denerwować.- powiedział karcąc chłopców Belikow.

Uśmiechnęłam się na ten widok. Pomimo faktu iż siedem lat minęło od momentu kiedy wszystko się zaczęło to i tak mam problem by w to wszystko uwierzyć.

Dwa lata po urodzeniu się Lenki wraz z Dymitr'em kolejny raz zostaliśmy rodzicami tych uroczych urwisów co przyznaje się zadziwia mnie i to w nie małym stopniu. 

W końcu nie sądziliśmy że jeszcze będę w ciąży.

Ale się w końcu udało.

Teraz mam cudownego męża, troje dzieci i jeszcze kolejną trójkę w drodze o, której nie powiedziałam Dymitr'owi.

No mój ukochany nie zna ani płci i ani ilości naszych maleństw, ale wiem jedno...

On tak szybko nie zaprzestanie produkcji rodu...

Już ja go zbyt dobrze znam...

~ · ~ · ~

Oto i epilog!

Mam nadzieję się podoba i dziękuję że byliście ze mną w tej historii.

Dla ciekawych kto ma ile dzieci to juz mówię (licze tez te w brzuchu rose w ten sposob ).

*Christian + Lissa*:
- Emma
- Nathaniel
- Rosemarie

*Rose i Dymitr*:
- Lena
- Alexander
- Aiden
-Abigail
- Emily
- Dylan

To tyle z tej historii.

Papatki i do zobacznia <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top