Rozdział 2
Pov Luna:
Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Łzy napłynęły mi do oczu, a niektóre wspomnienia za życia Aiden'a powróciły.
Kiedyś wraz z chłopakami stwierdziliśmy iż wyryjemy swoje inicjały na drzewie z inicjałami, lecz jednak jak na złość przez wielką skleroze chłopaków o braku scyzoryka nie było na to czasu.
Teraz siedziałam na ławce obok drzewa wpatrując się zapłakana w to co zostało na nim wyryte. " L.A-E , A.M i A.S" najbardziej rzucało mi się w oczy z wszystkich inicjałów wyrytych na drzewie.
No w sumie nic dziwnego bo litery były bardzo duże.
- Widzisz w końcu pamiętałem o scyzoryku.- powiedział z śmiechem chłopak na co ja pomimo swojego stanu uczyniłam podobnie.
Przez pięź minut ja i Ashton "rozmawialiśmy" o starych dobrych czasach jeszcze kiedy żył Aiden.
Tęskniliśmy za nim, a najbardziej ja. Był moim przyjacielem i to najlepszym. Bronił mnie, pilował i opiekował się mną pomimo iż nie musiał.
Za to właśnie byłam najbardziej mu wdzięczna.
- Zaraz przyjdę zostawiłem w samochodzie prezent dla ciebie, szesnasteczko.- powiedział Ashton wstając z ławki.
- Zaraz wrócę. Będę szybko.- powiedział chłopak nie chętnie idąc do pojazdu.
Po tym co się wydarzyło nie zostawiał mnie zbytnio samej zwłaszcza w mieście. Jednak jego skleroza zmusiła go wręcz do złamania swojej zasady.
Siedząc na ławce próbowałam utrzymać się o własnych siłach co nie było dla mnie łatwe.
Nie wiem nawet kiedy znowu straciłam przytomność.
Pov Narrator:
Był tam...
Chłopak, który myślał że umrze był tam w parku i pokryjomu obserwował dziewczynę.
Nie był sam...
Był w towarzystwie tych co rok temu przemienili go ratując mu życie. Był z mężczyzna i kobietą, którzy by być razem pokonali wiele trudności.
Był z tymi, którzy byli dla niego rodzicami i największym sparciem.
Chłopak wpatrywał się zmartwiony w ledwo co siedząco na ławce przyjaciółkę. Nie mógł uwierzyć w to co widział. Nie potrafił zrozumieć jak Akademia w, której się wychowali doprowadziła przyjaciółkę do takiego okropnego stanu.
Spojrzał na parę mając ręce w kieszeni. Wiedzieli doskonale co chłopak chciał zrobić na co kiwnęli twierdząco głową.
Ten jeden gest dał chłopakowi możliwość działania.
Powolnym krokiem udał się w stronę przyjaciółki, która ledwo trzymała się. Nie zauważyła go przez leki, które zniszczyły ją co trochę go bolało.
Podszedł do niej i kucnął naprzeciwko niej. Wpatrywał się w nią zmartwiony, zaś ona patrzyła na niego ledwo co kontaktując.
Nie wiedziała czy to nie chalunacje po lekach czy prawda.
Aiden nie pewnie dotknął jej ręki, która była ciepła.
- Co oni z tobą zrobili, księżycu?- zapytał zmartwiony patrząc na dziewczynę.
- Aiden....?- szepnęła cicho jednak nie była wstanie dokończyć, bo straciła przytomność.
Chłopak w ostatniej chwili złapał ją. Spojrzał na jej bladą zmeczoną twarz i wstał trzymając jej bezwładne ciało jak pannę młodą...tylko z drobną różnica iż dziewczyna była nieprzytomna.
Jego rodzice podeszli do niego powoli i przyjrzeli się dziewczynie. Byli zdziwieni że w ciągu roku tak ją zniszczono w Akademii.
Chłopak wręczył na chwilę nieprzytomną dziewczynę ojcu, po czym zostawił kartkę dla przyjaciela z starannie pisaną wiadomością. Chwilę później zabrał dziewczynę od mężczyzny i wraz z nimi powolnym krokiem skierował się w stronę lasu.
Kilka minut później przyszedł Ashton z pudełkiem w dłoniach. Widząc zamiast przyjaciółki na ławce kartkę odłożył pudełko na ziemie i wziął do ręki list.
Zaopiekuje się nią, przyjacielu
A.M
Przez doskonale znane mu inicjały wiedział kto był nadawcą owego listu.
Nie mógł w to uwierzyć w to że białowłosy żyję, ale wiedział jedno.
Że pewnego dnia się spotkają i to tylko kwestia czasu...
~ · ~ · ~
Kolejny rozdział!
Co o nim sądzicie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top