Rozdział 4

Szybkie Info:
Od godziny 3 pisze ten rozdział, więc wybaczcie mi błędy. Obiecuje poprawę.

- Witaj, Luno.- powiedział białowłosy z uśmiechem ukazując swoje kły.

Nie wierzyłam w to co widziałam, ale jedno słowo tylko przechodziło mi przez myśl.

- A...Aiden?

~ ~ ~

To nie było możliwe.

To nie mogła być prawda.

Aiden zginął tamtej nocy.

Wpatrywałam się w strzygę zszokowana. Nie byłam wstanie powiedzieć czegokolwiek, ponieważ nie wiedziałam co.

Widząc chłopaka chciałam rzucić się mu w ramiona i przytulić go bardzo mocno, jednak to że był strzygą sprawiało że bałam się.

- Luna?- zapytał robiąc krok w moją stronę na co ja cofnęłam się.

Na twarzy chłopaka widziałam zdziwienie i smutek przez co czułam delikatne wyrzuty sumienia.

Ale skąd ja mogę wiedzieć czy on nie chce mi krzywdy zrobić?  

- Luna...

- Jakim cudem ty żyjesz.- walnęłam prosto z mostu przerywając jego wypowiedz.

- Czy to ważne?- zapytał chłopak poraz kolejny robiąc krok w moją stronę.

Nie miałam żadnego możliwego ruchu ucieczki przez co czułam się jak w podtrzasku. 

Nie odpowiedziałam na jego pytanie, ponieważ tak naprawdę to nie wiem czy było ważne. Cieszyłam się z tego że go widzę, ale byłam przerażona widząc go jako strzygę.

Powolnym krokiem Aiden podszedł do mnie kładąc ręce po oby dwóch stronach mojej głowy. Przełknęłam głośno ślinę, a moje serce przyspieszył bicia. Moja skóra stała się nienaturalnie trupio blada, a strach sprawił iż moje ciało było jak z kamienia.

Wpatrywałam się w oczy Aiden'a próbując przewidzieć jakikolwiek ruch z jego strony co było niestety bezskuteczne.

- Jak się czujesz bez tych leków?- zapytał spokojnie chłopak.

- Inaczej...- odpowiedziałam cicho zgodnie z prawdą.

Dziwnie czułam się z świadomością iż leki już mnie nie otumaniają. Kiedy je brałam nie miałam zbytnio kontaktu z rzeczywistością. I to czasami było przykre.

- Przez tydzień bylaś nieprzytomna. Długo trzeba było czekać aż to cholerstwo przestanie działać.- powiedział Aiden spokojnie, a na jego słowa odebrało mi mowę.

To ja spałam tydzień?!

Kurwa ten towar jest za mocny.

- Kto mnie przebrał?-zapytałam zawstydzona pokazując na strój, który na chwilę obecną zdobił me ciało.

- Moja mama.- powiedział pokazując na uśmiechającą się strzygę.

Odebrało mi mowę. Nie mogłam w to uwierzyć. To jego mama? Znaczy adopcyjna? Zaraz co kurwa?

Spojrzałam mu w oczy z miną mówiącą "To niemożliwe..." na co chłopak wzruszył ramionami odsuwając się ode mnie parę kroków.

Nie wiem czemu, ale pomimo faktu iż był strzygą widziałam w nim tego samego chłopaka co rok temu sprzed wypadku.

Widziałam mojego przyjaciela.

Nie wiem nawet kiedy podeszłam do chłopaka i przytuliłam go, czując jak łzy spływają mi po policzkach.

- Tęskniłam za tobą, Aiden.- szepnęłam mu cicho do ucha, kiedy zdziwiona strzyga próbowała ogarnąć to co sie stało.

Przez chwilę był nieruchomo aż w końcu Aiden odwzajemnił przytulasa z ostrożnością.

- Ja za tobą też, Księżycu.

~ · ~ · ~

Wiem dzisiaj chujowy, ale obiecuje poprawę!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top