Rozdział 14

Nagle zatrzymałam się gwałtownie. Moja skóra nienaturalnie zbladła, zaś serce przyspieszyło bicia. Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam.

Boże...

~ ~ ~

To co widziałam przerosło moje najśmielsze oczekiwania.

Widziałam William'a i inne porwane dzieci... Tylko że martwe.

Tak martwe...

Mały chłopczych był zakopany w ziemi i jego rude włoski i twarz były widoczne. Inna postać - dziewczynka o blond loczkach leżała cała we krwi z poderżniętym gardłem na wilgotnej ziemi, zaś Will...

Oh, biedny Will był powieszony za szyje niczym na subienicy i dyndał nad ziemią. Był brudny, blady no i oczywiście jak wszystkie inne dzieci martwy.

Łzy napłynęły mi do oczu, gdy wśród tych trzech ofiar ujrzałam czwartą doskonale mi znaną od czasów podstawówki ofiarę.

Ron'a...

Leżał w swojej ulubionej granatowej w kratę koszuli i dżinsach z otwartymi oczami i uśmiechem na twarzy. Bolało mnie to bo wpatrywał się swoim martwym i zimnym wzrokiem we mnie.

Serce pękło mi na ten widok...

Na widok martwego przyjaciela serce wręcz pękło...

Niespodziewanie poczułam mocne udeżenie przez które upadłam, ale nie straciłam przytomności.

Spojrzałam na osobe, która mnie uderzyła i nie zdziwiłam się nawet widząc właściciela domu z okrutnym uśmiechem przez, które było widać pożółkłe zęby oraz szaleństwem w swoich czarnych oczach.

- No no widzę za ktoś nas tu odwiedził.- powiedział psychopatycznie James ubrany w granatową bluzę i dres.

Nic nie odpowiedziałam jedynie wpatrywałam się w niego nie okazując ani odrobiny strachu. Przez to właśnie wkurzyłam Malcolm'a i to bardzo, ponieważ ten kopnął mnie w twarz z całej siły.

- Wzywał cię przed śmiercią.- powiedział James odsuwając się ode mnie, po chwili dodając.

- Po niej także... Jednak nie ochronił cię przed tym co się czeka.

Poczułam przy dłoni duży kamień, który natychmiast rzuciłam w niego z całej siły sprawiając iż ten upadł na wilgotną ziemię.

Podniosłam się szybko i kamieniem poraz kolejny i kolejny zadałam cios mordercy.

Kiedy ujrzałam że nie oddycha szybko wstałam i ruszyłam biegiem do wyjścia.

Biegłam przerażona z kamieniem w ręku bojąc się tego iż może jednak on żyję i mnie goni.

Nie wiem gdzie biegłam, ale przyznaje się zdziwiłam się kiedy wyszłam z strony bunkrów z tego koszmaru.

Wybiegłam z bunkra,który był naprzeciwko jezdni. Łzy spłynęły mi po oczach widząc trzy czarne samochody na poboczu i stojącego obok nich Ben'a oraz jego rodzinę z moim ukochanym bratem, który wykręcał do mnie numer, ponieważ poczułam wibracje w kieszeni bluzy.

Kiedy światło dzienne wyłoniło mnie z mroku Rose zauważyła mnie i natychmiast ruszyła w moją stronę, a za nią reszta rodziny.

Nie powiedziałam jednak nic tylko upadłam na ziemię i zamknęłam oczy czując iż opadam z sił...

Ostatnie co szepnęłam kiedy rodzina była przy mnie było znane już wcześniej.

- Ethan'ie Belikow uwolnij nas...

~ · ~ · ~

Kolejny rozdział dla was!

Dedykacja KaringaKlara , Lena4114, XCzytajka , Night_Lunatic i Rainbow1545

Co sądzicie?

Co się stanie z Scarlett?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top