Rozdział 13
Pov Scarlett:
Nie wiem jak długo szłam za Will'em, ale wiem gdzie jestem i to mnie najbardziej przerażało.
Znajdowałam się na cmentarzu, który był bardzo blisko położony morza dlatego na jego terenie zbudowano czerwoną latarnie morską.
Strach jaki obecnie czułam był wielki zwłaszcza że na cmentarzu nie było ani jednej duszy, a jedyne co słyszałam to swoje własne kroki.
Pogoda również nie dopisywała, ponieważ wszędzie były chmury.
Nie rozumiałam tego czemu Will szedł w stronę latarni, która była również domem dobrego przyjaciela cioci Anastazji, James'a Malcolm'a.
Pan Malcolm był bardzo często u nas w domu i był naszym korepetytorem z matematyki. Nie miał on żony ani potomstwa, ale traktował mnie i Ethan'a jak swoje dzieci przez co teraz kiedy idę w stronę jego domu nie mogę uwierzyć w to że właśnie on od trzech miesięcy porywał dzieci.
- Gdzie ty mnie prowadzisz, Willy?- zapytałam cicho chłopca stojąc przed domem Malcolm'a.
- Uwolnij nas Scarlett...- powiedział chłopiec jedynie, po czym rozpłynął się we mgle.
Przełknęłam śline nie pewnie i spojrzałam na drzwi. Długo walczyłam z tym czy wejść do latarni czy jednak nie....w końcu jednak weszłam do domu Malcolm'a po cichaczu.
Powolnym krokiem rozejrzałam się dokoła. Było cicho i jak zawsze u Malcolm'a brudno.
Wiem że teraz wiele ludzi myśli jak można mieszkać w latarni morskiej, ale jednak patrząc na Malcolm'a to jednak niemożliwe jest możliwe.
Zauważyłam nagle drzwi zamknięte na kłódkę do, których podeszłam powolnym krokiem. Nie wiem jakim cudem, ale rozbroiłam ją i weszłam tam.
Zapaliłam zapalniczkę widząc iż jest coraz ciemniej. Strach który czułam był ogromny i dosłownie czułam się jak w bajce "Scooby-Doo!".
Kiedy miałam wrażenie że jestem w jakimś pomieszczeniu ujrzałam coś na kształt jaskini stworzonej z wosku.
Wszędzie były pozapalane świeczki, więc bez najmniejszego problemu zamknęłam zapalniczkę.
Weszłam do kolejnego ciemnego tunelu, który pobudzał wraz z wielką ciszą mój strach. Po raz kolejny moja srebrna zapalniczka poszła w ruch, a w myślach zaczęłam robić sobie rachunek sumienia co przyznam szczerze brzmi komicznie patrząc na mój charekter.
Nagle poczułam mokrą ziemię pod stopami i znów światło, którego wcześniej w swoich snach nie widziałam. Po raz kolejny wyłączyłam zapalniczkę próbując nie zwariować z powiększającego się z każdą chwilą strachu.
Bałam się i to bardzo...
Rozglądałam się dokoła szukając małego Will'a oraz innych porwanych dzieci. Bałam się cokolwiek powiedzieć, a jeszcze dziwne uczucie że stanie się coś złego tym bardziej nie pozwalało mi na to.
Nagle zatrzymałam się gwałtownie. Moja skóra nienaturalnie zbladła, zaś serce przyspieszyło bicia. Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam.
Boże...
~ · ~ · ~
Teraz pewnie wszyscy chcą mnie zabić za to.
No, ale cóż trudno!
Co sądzicie o rozdziale?
I jak myślicie co ujrzała Scarlett?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top