❤ Bezsenny i obolała [Cypher x F! Reader]

Autorequest

Rodzaj: Fluff

Cypher x Fem! Reader

(T/N) - twój nick

(u/gn) - twój ulubiony gorący napój np: kawa lub herbata

Liczba słów: 3554

Czasami zastanawiało cię jak Brimstone może być taki wyrozumiały w niektórych sytuacjach. Może to przez to że ma już swoje lata na karku i zna się na ludziach. Czy rzeczywiście przez swoje niespełnienia w swoim prywatnym życiu otacza wszystkich w bazie, zwłaszcza młodych agentów, ojcowską troską.

Tak czy siak, byłaś mu dozgonna wdzięczna za to, że pozwolił ci wziąć kilka dni wolnego od jakichkolwiek misji czy treningów. Czułaś się z tym głupia, że go oto poprosiłaś, bo to było dosłownie dzień przed poleceniem do Los Angeles, ale... Nic nie mogłaś na to poradzić.

Jaki zaś był twój powód rezygnacji z misji?

Miesiączka, po prostu.

Powód wydawał się wręcz głupi i drobiazgowy, ale uważałaś, że tak będzie najlepiej dla ciebie i też dla innych, którzy zgłosili się do wzięcia udziału. Jak dostajesz okropnych bólów w okolicy lędźwiowej to wiedziałaś, że to nie będzie ten łaskawy tydzień. Ty już po prostu wiedziałaś, że przez następne dni będziesz po prostu umierać, skulona w łóżku, tuląc do siebie gorący termofor do brzucha. Ty ledwo byś po prostu funkcjonowała.

Aczkolwiek nie mogłaś przestać czuć poczucie winy i próbowałaś nawet jakoś o tym z nim porozmawiać:

-Kapitanie, ale czy to rzeczywiście w porządku? - zapytałaś się go, dalej niedowierzając, że się zgodził. - Nie masz mi tego za złe? Misja już była planowana z tydzień temu...

-(T/N) - przerwał twoją wypowiedź stanowczo i twardo, jak miał tak w zwyczaju robić. Żołnierskie szkolenie oczywiście, aczkolwiek widziałaś wyraźnie w jego ciemnych oczach zwykłą troskę. -Są pewne rzeczy zależne i niezależne od nas. Nie mogę być zły na ciebie za coś, na co nie masz wpływu. To byłoby głupie i niesprawiedliwe z mojej strony. - Spojrzał na ciebie zza biurka, tym razem jego ton trochę spoważniał, a jego spojrzenia mówiły jasno: Idź, wykorzystaj swoje dni wolne.

Tak, więc nie dyskutując już dłużej, skinęłaś tylko krótko głową:

-Dziękuję, kapitanie.

-Spocznij. Sage jutro wyjeżdża do Chin, więc lepiej dzisiaj do niej się zgłoś po jakieś medykamenty.- Powiedział wracając do papierkowej roboty, za którą raczej nie przepadał. Przynajmniej tak wywnioskowałaś, kiedy kątem oka spojrzałaś na niego, kiedy opuszczałaś jego gabinet.

Sugestia z Sage nie była, ani trochę głupia, zważając na to że ostatnie twoje leki przeciwbólowe się skończyły po ostatnim okresie... Teraz to siebie karciłaś za swoje lenistwo i odkładaniem tego na później. Tak, więc po kilku minutach znalazłaś się pod gabinetem uzdrowicielki i zapukałaś nieśmiało.

Usłyszałaś po drugiej stronie stłumiony głos kobiety, mówiący proszę wejść, i weszłaś do środka.

Pomieszczenie było duże, ale było wszystko ładnie uporządkowane i czysto. Podłoga wręcz lśniła, że mogłaś kątem oka zobaczyć niewyraźne twoje odbicie. Łóżka szpitalne stały przy ścianie w równym szeregu, a przy jednym z nich stała Sage, gdzie na posłaniu siedziała Deadlock z wyciągniętym ramieniem, w której miała protezę, w stronę uzdrowicielki. Widocznie musiała ją leczyć, ale zaprzestała, kiedy weszłaś do pokoju.

-Oh, mogłam poczekać na zewnątrz... Nie chciałam przeszkodzić...- Powiedziałaś nieco speszona, ale ta natychmiast pokręciła głową.

-W niczym nie przeszkodziłaś, właściwie to kończyłam - oznajmiła ciepło kobieta, uśmiechając się delikatnie w twoją stronę, wtedy twoje spojrzenia padły na blondynkę, która zaciskała swoją dłoń w pięść. Z czego co pamiętasz to ona ma wziąć udział w jutrzejszej misji.

-Czy coś stało się poważnego? - zapytałaś się, a Deadlock tylko parsknęła krótkim śmiechem.

-Nie... Wciąż mam bóle fantomowe, jutro zaś misja i wolałabym uniknąć jakiś nieprzyjemnych sytuacji z powodu tego - odpowiedziała Norweżka, schodząc z łóżka. - A tobie jak idą przygotowania do misji? - spojrzała na ciebie - W końcu też z nami lecisz. - Na jej zapytanie westchnęłaś ciężko. No tak... Nikt poza Brimstone jeszcze nie wiedziała, że nigdzie się stąd nie ruszasz.

-Jakby to powiedzieć... Żadne. Nie lecę na jutrzejszą misję, niestety... - Na twoją odpowiedź obie kobiety posłały ci zdziwione spojrzenia.

-Jak to nie lecisz? - spytała się zdziwiona blondynka.

-Czy coś się stało (T/N)? - zapytała się Sage.

-A co na to Brimstone?

-Czy dobrze się czujesz?

Niby spodziewałaś się takiej reakcji z ich strony i w teorii byłaś na to przygotowana... Ale w praktyce? Niekoniecznie... Taki nagły potok pytań cię zdezorientowało, dlatego zdecydowałaś się na zwykłą taktykę odpowiadania po kolei.

-Nie lecę misję. Dopiero co wróciłam od Brimstone poprosiłam go żeby dał mi kilka dni wolnego. Zgodził się. Wiem, że to głupio tak na ostatnią chwilę zwalniać, ale mam ku temu powód. - Po pełnym twoim wyjaśnieniu Sage oparła podbródek o swoje palce, jakby popadła w stan zamyślenia.

-A jaki jest to powód? - Zapytała się Deadlock, widocznie była zawiedziona tym, że nie lecisz. Nie winiłaś ją za to, sama byłaś rozczarowana tym, że nie będziesz miała okazji z nią potowarzyszyć.

-No właśnie... - spojrzałaś w stronę uzdrowicielki.- Sage?- Kobieta uniosła brew, najwidoczniej czekała na twoje pytanie.

-Czy masz może gdzieś jakieś... Leki.... Na bóle menstruacyjne? Albo czy twoje moce Radiant'owe mogą sprawić by na kilka dni złagodniały? - Zadałaś te pytania z takim żałosnym tonem głosem, jakbyś dopiero została skarcona przez matkę za kradzież gumki od kolegi z podstawówki i kobieta nie mogła się powstrzymać by posłać ci zlitowany uśmiech.

-O rany... Naprawdę? - Widocznie Deadlock też rozbawiło, ale już nie przestała ci posyłać obrażonych spojrzeń.

-Będę umierać Dead... -Mruknęłaś cicho.

-Ja wiem. Wierzę ci na słowo. - Dalej się uśmiechała, lecz w jej oczach dostrzegłaś troskę i współczucie.

-(T/N), Moje mocy niestety tak nie działają. -Mówiąc to Chinka posłała sugestywnie spojrzenia Deadlock, którą dopiero co wyleczyła od bólu fantomowych. Widocznie miała z nią rozmowę o tym, ale Norweżka musiała się uprzeć. -Musiałabyś przychodzić do mnie za każdym razem kiedy cię rozboli, ale spokojnie... - Już miałaś się wtrącić, ale kobiet cię powstrzymała uniesieniem ręki. -Mam schowane leki. Jak chcesz to mogę dać ci też termofor.- Po jej słowach to pewnie twoje oczy pewnie wyglądały jak u ogłupionego szczeniaka, który właśnie dostał nagrodę.

-Wiesz jak bardzo cię kocham Sage? - Na twoje słowa zaśmiałyście się razem, a ta tylko w odpowiedzi tylko poszło do szafki.

-Odpoczywaj i pij dużo. -Przytaknęłaś tylko głową, kiedy podała ci kilka saszetek leków. -Jutro wyjeżdżam do Chin, więc gdybyś czego potrzebowała... Hm... Generalnie sporo agentów gdzieś wyjechało. Chyba tylko ty... KAY/0, Yoru, Viper i... Chyba Omen będziecie sami w bazie przez parę dni... - Stwierdziła Sage w zamyśleniu.

-Nie wiem jak u ciebie (T/N), ale mi podczas okresu pomagają lekkie ćwiczenie rozciągające, mogłabyś spróbować, o ile na to ci pozwoli. Co do osób to Cypher ma jutro wrócić popołudniu, więc w razie problemów to masz z kim skontaktować się.- Odezwała się Deadlock, a ty tylko uśmiechnęłaś się w odpowiedzi:

-Dziękuję Sage za leki i za radę Deadlock. to chyba nie będę was dłużej trzymać i pójdę do siebie.

Pożegnałaś się z nimi i wróciłaś się do swojego pokoju. Przez chwilę zastanawiała się czemu tak dużo osób będzie nieobecna, poza tymi którzy są na misji... To nie widziałaś powodu by mieliby gdzieś wyjechać. Aczkolwiek nie zawracałaś sobie tym tak długo głowy. Każdy miał pewnie swoje powody i nie zamierzała. Też z jednej strony cieszyłaś się, że nie będziesz sama, ale kiedy przypomniałaś sobie z jakimi agentami będziesz na ten moment się widywać...

Miałaś dobre stosunki z Omenem. Lubiłaś jego towarzystwo, jak i on twoje, ale... Mimo wszystko mężczyzna wbrew aż tak bardzo nie angażuje się w pogłębieniu znajomości. Tłumaczył się tym, że cały czas musi być skupiony. Nie robił tego złośliwie i wiedziałaś o tym. Chociaż mu się wydawało, że wychodził na niemiłego, dlatego w ramach przeprosin za takie nagłe odchodzenie od rozmów, dawał ci skromne pluszaki, które sam dziergał. Już miałaś ich dziesięć u siebie w pokoju.

Co do innych agentów, z którymi będziesz przez jakiś czas widywać...

Yoru był wkurzającym, lecz był znośny kiedy było się z nim w większym towarzystwie. Więc raczej będziesz go unikała. KAY/0? Właściwie rzadko, kiedy z nim rozmawiałaś, więc nie miałaś wyrobionego zdania o nim. Zaś kontakty z Viper ograniczały się do szef i pracownik, nie z twojej winy, ponieważ kobieta tak mocno nie ingeruje się z innymi agentami w protokole.

Zaś Cypher to była inna para kaloszy. Ponieważ to on cię zaprosił do protokołu Valorant. Nie byłaś wtedy świadoma z jego natury do obserwowania wszystkich dookoła i gromadzenia informacji, jak sroka swoich błyskotek. Zanim się obejrzałaś to zbliżyliście się do siebie i właściwie już cię to nie ruszało, że cię obserwuje jak innych. Właściwie to lubiłaś z nim się oto droczyć, zwłaszcza podczas skromnych partyjek w szachach, które tak bardzo uwielbiał. Czasami zdarzało się wam po nocach nawet zagrać w jakieś planszówki z innymi agentami, najczęściej Fade i Omen. O ile normalnie nie masz tak wielkiego problemu z zasypianiem, to zdawałaś sobie sprawę z bezsenności u hakera i często go zgarniałaś z jego warsztatu by w końcu poszedł spać. Uparciuch z niego, ale po wielu prośbach (i wypiciu kilku filiżanek herbaty) w końcu ustępuje.

Byłaś ciekawa jak będzie to wszystko wyglądał przez następne dni, kiedy nie masz własnych leków na receptę. Miałaś nadzieję, że uda ci się pospać.

Był wieczór, więc stwierdziłaś sobie, że skoro masz wolne i jeszcze jazda z okresem się nie zaczęła na dobre, zdecydowałaś się na drobny relaks w postaci ciepłej kąpieli pod prysznicem i skromną kolację. Kiedy zaś przyszedł późny wieczór poszłaś się położyć spać.

*

Ledwie co nastał świt, a już pierwsze bóle zaczęły ci dokuczać. Przewróciłaś się na bok by zobaczyć, która była godzina na zegarku, który stał na stoliku nocnym. Westchnęłaś ciężko, widząc, że było w pół do szóstej. Normalnie byś poszła spać, ale z takimi bólami to mogłaś zapomnieć. Pewnie grupa wyznaczona do misji, szykuje się do wylotu- pomyślałaś, bo tak było umówione z Brimstone, że gdzieś po piątej nad ranem będą się zbierać. Pewnie już wsiadają do odrzutowca. Westchnęłaś ciężko, po czym zdecydowałaś, że wstaniesz i pójdziesz do Sage. Z czego co pamiętasz to trochę później miała polecieć, więc zamierzałaś ją złapać póki miałaś okazję.

Powierzchownie się ogarnęłaś, po prostu ogarniając sobie środki higieniczne, przy tym sprawdzając czy nie zostawiłaś już jakiejś plamy na łóżku. Kiedy już byłaś pewna, że nic nie wyciekało, wyszłaś. Tak naprawdę jak opuściłaś swój pokój to nawet nie zdążyłaś się uczesać i praktycznie wyglądałaś jak Chopin w piżamie. Miałaś tylko nadzieję, że taki twój stan tylko zobaczy kobieta i nikt poza tym. Aczkolwiek byłaś taka na pół przytomna, że postanowiłaś dać dodatkowy kroczek w swoim planie.

Poleciałaś do kuchni by pierwsze co zrobić to napić się gorącego (u/gn), żeby się bardziej rozbudzić. To była dosyć wczesna pora, więc raczej nie spodziewałaś się kogoś zastać tutaj. Co najwyżej Skye, kiedy wraca z porannych biegów, ale ona była w Australii, na odwiedziny swojej rodzinnej farmy. Dlatego trochę się zdziwiłaś kiedy zobaczyłaś Cyphera, przy blacie, robił sobie herbatę. Tak, więc twój plan by nie zostać zobaczona poszedł w pizdu.

-Cypher?- Odezwałaś się zaspanym głosem, ale dało się wyczuć u ciebie lekkie zaskoczenie. Też trochę ochryple, bo jeszcze nic nie piłaś. Co się dziwić, dopiero co wstałaś. Zaś mężczyzna na wydźwięk twojego głosu, odwrócił się w twoją stronę.

-Salam* (T/N). Co się stało, że tak wcześnie wstałaś?- Zapytał się ciebie, kiedy podeszłaś do szafki w poszukiwaniu swojego kubka. Zapewne nie uszło mu uwadze to, że dopiero co wyrwałaś się z łóżka, nie skomentował tego, za co byłaś mu wdzięczna.

-Mogłabym zadać podobne pytanie, bo też dosyć wcześnie wróciłeś. Z czego co mi było wiadomo Cypher to miałeś być dopiero popołudniu.- Znalazłaś w końcu swój kubek i zaczęłaś przygotowywać swój gorący napar. Na twoje stwierdzenie mężczyzna mruknął cicho, jakby potwierdzając twoje słowo:

-Bo tak faktycznie miało być. Ale stwierdziłem, że nie ma co marnować czasu. Mam parę rzeczy do załatwienia, a chciałabym zrobić je w miarę wcześniej.- Spojrzałaś na niego z politowaniem. Zbyt długo siedziałaś z tym człowiekiem, by wiedzieć, kiedy on kłamał, a kiedy wymijał odpowiedź.

-Amir, znowu nie spałeś.- Uśmiechnęłaś się w jego stronę, a ten tylko zachichotał i usiadł przy stole ze swoją herbatą.

-Jedna noc mi nie zaszkodzi.- Oznajmił krótko.

-Ale kilka już tak- stwierdziłaś.

-A ty (T/N) czemu nie śpisz?- Zadał pytanie, wyraźnie próbując zmienić temat. Normalnie byś mu nie ustępowała, ale chciałaś prędko wypić (u/gn) i poszukać Sage, póki jeszcze była w bazie.

-Do mojego ciała przyszli kultyści- wzięłaś łyk naparu- i będą robić przez kilka dni dla mnie bolesne i krwawe rytuały. A właściwie już zaczęli, bo nie mogę spać- odpowiedziałaś to takim sarkastycznym tonem, że mężczyźnie zajęło chwilę by zrozumieć sens twoich słów. Kiedy zaś pojął, skinął krótko głową z krótkim westchnięciem oh.

Dopiłaś swój napój i poszłaś w stronę wyjścia.

-A teraz... Muszę pójść do Sage, póki jeszcze jest w bazie. A przynamniej mam taką nadzieję...- Powiedziałaś, wychodząc z kuchni. Słyszałaś za plecami, że Cypher coś do ciebie mówił, aczkolwiek nie usłyszałaś co on dokładnie powiedział. Aczkolwiek nie zawróciłaś się, by się dowiedzieć co on miał ci jeszcze do powiedzenia, zamiast tego poszłaś w stronę pokoju Sage, myśląc, że pewnie jeszcze śpi, albo zaczyna powoli wstawać. Ponownie znalazłaś się w skrzydle z kwaterami agentów i po krótkim szukaniu liczb znalazłaś pokój Chinki. Zapukałaś do jej drzwi, czekając chwilkę na odzew. Pewnie za pierwszym razem nie usłyszała, bo śpi- pomyślałaś i zapukałaś jeszcze raz. Znowu brak odpowiedzi, więc zaczęłaś ją wołać.

Tak, więc doszłaś do wniosku, że już była na nogach i siedzi w gabinecie, przygotowując się do podróży. Dlatego chciałaś tak szybko polecieć.

Kiedy już miałaś udać się w tamtą stronę usłyszałaś dźwięk otwierania drzwi, acz nie z tej strony, z której miałaś nadzieję usłyszeć.

-Kto normalny napierdala o takiej porze w drzwi?- Kiedy odwróciłaś się w progu pokoju stanął Yoru. Włosy, które zawsze tak dbał, były w tym momencie jedną wielką niebieską szopą, zaś czarny tshirt z dziewczyną anime dopełniały tylko komiczny obrazek Japończyka. W końcu jego spojrzenia padły na ciebie i przez jego twarz przeszedł szyderczy uśmieszek.

-Wyglądasz jakby piorun uderzył w rabarbar- Na jego stwierdzenie parsknęłaś śmiechem. Nie zamierzałaś próżnować w docinkach słownych.

-Cześć Yoru. Ładny tshirt, kolejna jakaś twoja waifu?- Na twoje słowa mężczyzna spojrzał na swój tshirt i od razu usłyszałaś jak pod nosem przeklął krótkim kuso**. Wyraźnie zażenowany i niezadowolony z tego, że nie mógł zadrwić zamknął się w swoim pokoju.

Po tej małej sytuacji w końcu dotarłaś po kilku minutach do gabinetu Sage. Bóle niestety się nasiliły i już praktycznie trzymałaś się za obolałe miejsce, czując powoli jak ci się robi słabo. Ku twojemu zdziwieniu i obawie, tutaj drzwi też były zamknięte i nie dostałaś żadnej werbalnej odpowiedzi.

-(T/I)!- Usłyszałaś męski głos za sobą. Odwróciłaś się z obolałą minę, by spotkać z niebieskimi światełkami soczewek Cyphera.- Wołałem cię. Chciałem ci powiedzieć, że Sage już pojechała. Mijałem się z nią, kiedy wychodziłem z hangaru.- Słysząc jego słowa jęknęłaś przeciągle i zsunęłaś się po ścianie.

-Cholera... A mogłam, jednak coś zjeść i wziąć od razu leki, które mi dała.- Westchnęłaś ciężko, zaś Cypher podszedł do ciebie.

-Chodź (T/N). Już zdążyłem przygotować ci śniadanie, to akurat sobie zjesz i powoli się ogarniesz.- Zaproponował, przy tym podał ci rękę. Spojrzałaś tępo na jego rękawiczkę, którą nosił po czym mruknęłaś niewyraźnie.

-Usiadłam... Mniej boli- skuliłaś się do pozycji embrionalnej, chowając twarz w kolanach.

Haker nie cofnął swojej dłoni, tylko przekręcił głowę na bok.

-Chcesz żebym cię niósł?- Zapytał na co w odpowiedzi nieznacznie pokręciłaś głową. -To wstawaj. Lepiej żebyś wcześniej wzięła coś przeciwbólowego zanim kultyści zrobią większy rytuał, hm?- Jęknęłaś tylko w odpowiedzi, ale się z nim zgodziłaś. Nie patrząc na niego sięgnęłaś po jego dłoń i cię podniósł powoli.

-Jeśli ci jest słabo to możesz mnie trzymać za ramię.- Jego propozycja wywołała na twojej twarzy lekki uśmiech. Mimo, że tego nie potrzebowałaś to skorzystałaś z jego propozycji.

-Wszyscy mówią, że jesteś tutaj creepem, a masz większe dżentelmeńskie maniery niż Chamber.- Twoja uwaga wywołała u niego nieśmiały chichot, widocznie bardzo pochlebiony twoim komplementem.

-Habibi***, jesteś zbyt miła dla mnie...

W końcu ogarnęłaś się, zjadłaś śniadanie przygotowane przez Cyphera i wzięłaś leki, aczkolwiek zanim zaczną działać minie trochę czasu. Tak, więc napełniłaś sobie gorącą wodę do gumowego termoforu, owinęłaś ręcznikiem, potem przyłożyłaś, a właściwie przywiązałaś do podbrzusza. Prowizoryczny supeł z bluzki, jednak nie wytrzymywał ciężar gorącego przedmiotu, więc i tak go podtrzymywałaś, kiedy chodziłaś. Trochę ci to pomagało w zignorowaniu nieprzyjemnych skurczów.

W tym momencie siedziałaś przy stole Cypherem pijąc jego herbatę, którą cię poczęstował. Normalnie z nikim się nią nie dzielił, bardzo ją cenił no i też nie była ani trochę tania (a i tak inne osoby je kradną po kryjomu, kiedy kończy się zapas kawy lub innych herbat), więc mogłaś powiedzieć, że dostąpiłaś niemałego zaszczytu. Nie chciałaś, jednak trzymać mężczyznę przy sobie przez ten czas. Wiedziałaś, że był już ponad dobę na nogach i powinien chociaż kilka godzin przespać. Ty zaś pomyślałaś czy przez ten czas nie obejrzysz jakiegoś filmu, co o tym mu powiedziałaś. Pomogłoby ci się rozluźnić i skupić się na czymś innym niż bólami menstruacyjnymi, dopóki leki nie zaczną chociaż trochę działać.

-I tak nie zasnę- powiedział dopijając swoją herbatę. Maska Cyphera miała bardzo ciekawą funkcję. Mógł zdjąć małą część zamiast całej przez głowę. Więc mogłaś zobaczyć jego usta, lekki zarost i małą część jego zadartego nosa. Dzięki temu mógł sobie spokojnie jeść i pić, bez potrzeby pokazania swojej całej twarzy. Czy ukrywać się po pokojach, by nikt go nie zobaczył. -Ale jeśli nie chcesz mojego towarzystwa, to mogę sobie pójść do warsztatu.

Pokręciłaś głową uśmiechając się blado.

-To nie tak, że nie chcę twojego towarzystwa, Amir. Lubię kiedy siedzimy razem i popijamy sobie twoją herbatkę, gadając o niczym.- Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie na twoje słowa.

-Nie powiedziałaby, że gadamy o niczym. Właściwie to uważam, że nasze rozmowy są ciekawe i pełne informacji.- Pstryknęłaś go w nos za jego komentarz, a ten tylko zachichotał w odpowiedzi.

Wtedy przyszedł ci do głowy pomysł.

-Mam pomysł.- Marokańczyk uniósł głowę.- Obejrzymy coś razem, ale znajdę najnudniejsze romansidło na Netflix'sie, przy którym mógłbyś sobie pospać, a ja mogłabym wyśmiewać tępych głównych bohaterów, by mieć wywalony na ból. Co ty na to?- Mężczyzna mruknął pod nosem, jakby w zastanowieniu.

-Wątpię by to pomogło, ale chętnie.- Po tych słowach skończył swoją herbatę i założył z powrotem element maski.

-Tylko wezmę może jakieś chipsy lub czekoladki.- Po tych słowach wstałaś z krzesła i prawie zapomniałaś o termoforze, lecz na całe szczęście złapałaś to w porę i przetrzymałaś. -Ja wiem, że ty nie będziesz jadł, ale ja będę i to dużo.- Dodałaś kiedy zauważyłaś, że Cypher zamierzał coś skomentować. Zamiast tego zachichotał i wstał od stołu.

Już byłaś przy swojej szafce, ale kiedy otworzyłaś drzwiczki spotkało cię rozczarowanie.

-No nie...

-Co się stało?- W jego pytaniu mogłaś wyczuć troskę, a równocześnie zaciekawienie.

-Znowu ktoś mi zabrał moją czekoladę! To już piąta w tym miesiącu!- Twoja złość i próba przebolenia tego lekko rozbawiło hakera.

-Pewnie to Yoru znowu ci zabrał.- Uniosłaś brwi w zdziwieniu słysząc hasło znowu od Marokańczyka.- Na kamerach często go widzę. Zazwyczaj nie zjada całej, więc pewnie zostawił w swojej szafce.- Po usłyszeniu nowych informacji poszłaś grzebać w szafce Japończyka i faktycznie zauważyłaś niedokończoną twoją ulubioną czekoladę.

-Jak go spotkam, to zasadzę mu potężnego kopa w dupę.- Burknęłaś zatrzaskując drzwiczki od jego szafki, na co Cypher zaśmiał się perliście.

Nigdy nie sądziłaś, że zakochasz się w jego śmiechu.

*

Zajęło to chwilkę i już byliście w pokoju rozrywkowym w bazie. Cypher usiadł na końcu kanapy, a ty rozłożyłaś się po turecku na środku, przy tym mając przygotowane niezdrowe żarcie na stoliku kawowym.

-Czy na pewno jest ci wygodnie tak siedzieć?- Zapytał się widząc, jak ty próbujesz obrać wygodną pozycję na naprawdę miękkim tapczanie.

-Oczywiście, że nie- odpowiedziałaś.- Najchętniej to bym się położyła, ale nie chcę byś się czuł niekomfortowo.

Mężczyzna widocznie zdziwiła odpowiedź.

-Habibi, możesz nawet położyć głowę na moich kolanach. Naprawdę nie mam z tym problemu.- Może to przez długie nocne rozmowy z nim, a może częste przydzielane misje z nim, ale dopiero po tych jego słowach uświadomiłaś sobie, że haker darzy cię naprawdę dużym zaufaniem i cię lubi, tak jak ty jego. Aczkolwiek nie chciałaś prędko wyciągać pochopnych wniosków. Dlatego nie skomentowałaś tego i zamiast tego poszukałaś filmu, przy którym wiedziałaś, że Cypher zaśnie.

Kiedy w końcu znalazłaś, odpaliłaś i przybrałaś na w pół embrionalną pozycję, tuląc do siebie jeszcze gorący termofor.

Minęła godzina, a film był taki nudny i monotonny, że już wolałaś się skupić na bólu, który tak naprawdę ci już tak mocno nie doskwierał. Leki zaczęły w końcu działać, a Cypher wyglądał jakby już spał. Tak wywnioskowałaś po tym jak miał skrzyżowane ręce na piersi, a głowę przechyloną wraz z kapeluszem.

Nie mogłaś się oprzeć, a lekko mu się przyjrzeć, ale i też skorzystać z tego, że spał i położyć głowę na jego nogach tak jak zasugerował na początku. To było dziwne uczucie, czułaś emitujące ciepło spod materiałów jego grubych spodni. Sam zaś haker wydawał z siebie ciche i miarowe westchnienia. Niby twój wzrok był wlepiony w ekran telewizora, ale nie mogłaś przestać myśleć i czuć wszystko ze strony mężczyzny. Co cię lekko przerażało z niewiadomych przyczyn, a równocześnie...

Podskoczyłaś lekko kiedy poczułaś jego dłoń w swoich (d/w) (k/w) włosach. Delikatnie zaczął cię głaskać, nic nie mówił, jakby nie chciał ci przeszkadzać, aczkolwiek to ty miałaś wrażenie że to robisz.

-Obudziłam cię? - spytałaś się cicho.

-Gdzie tam- parsknął krótko.- Nie zasnąłem nawet, chociaż film jest potwornie nudny.

-Co nie?- uśmiechnęłaś się delikatnie, a mężczyzna dalej masował twoją głowę.

Zapanowała między wami długa, ale przyjemna cisza, którą na dobrą sprawę nie chcieliście przerwać. Było spokojnie i przyjemnie. Aż powoli do twojej głowy zaczynały przychodzić takie myśli o Cypherze, o których nawet byś nie pomyślała. W końcu stały się nieznośne, że wstałaś do pół siadu i zwróciłaś się w jego stronę. Mężczyźnie nie umknęło to uwadze i chciał już coś powiedzieć, ale go kompletnie zatkało, kiedy zdjęłaś element jego maski i pociągnęłaś go do krótkiego, ale namiętnego pocałunku.

Chwilę zaskoczony, ale zaakceptował, a kiedy wasze wargi się rozłączyły dostrzegłaś jego szeroki uśmiech na twarzy.

-Nawet nie wiesz jak bardzo długo na to czekałem- odpowiedział widocznie ucieszony, co od razu sprawiło, że zrobiło ci się ciepło na sercu.

-Wybacz, ale nie była pewna...- Nie dokończyłaś swojej wypowiedzi, kiedy ponownie poczułaś jego wargi na swoich i po prostu mu się oddałaś.

Zaś na ekranie telewizora zaczęły lecieć napisy końcowe...

*

*Salam (po turecku/arabsku) - cześć

**Kuso (po japońsku) - cholera jasna

***Habibi (po arabsku) - kochanie

Taki mały słowniczek jakby ktoś nie znał znaczenia słów.

Pierwszy shot, mam nadzieję, że wam się spodobał, bo dosyć długo przy nim siedziałam. Nawet kilka razy zmieniałam sceny, bo nie mogłam zdecydować się, który napisać >.<

Koniec końców wyszedł taki dosyć przydługi Fluff.

Nie lubię pisać krótkich shotów jeśli nie jest to konieczne, więc jeśli ktoś nie zna mojej twórczości to tak... Macie tu przykład jak piszę. Jeśli jest trochę chaotycznie to przepraszam, niestety mam taką tendencję, którą próbuje naprawić. Przez to więcej czasu się schodzi...

A tak poza tym co?

Co do następnych shotów.

Mam w planach:

-Killjoy x Raze Fluff

-Viper x Chamber Angst

-Omen x Gender Neutral Reader Fluff

jeszcze nie wiem, za który się zabrać.

Mam dużo pomysłów i zawsze mam problem z wybieraniem proszę nie bijcie TwT

A tak to do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top