ROZDZIAŁ 6
EMILY
W pierwszej chwili nie dostrzegam chłopaka, z którym byłam umówiona. Pomyślałam, że może nie ma zamiaru przyjść. Jednak, gdy po raz drugi przebiegłam spojrzeniem po pomieszczeniu, zauważyłam parę wlepiających się we mnie oczu.
Ten chłopak wydaje się być trochę dziwny. Ostatnim razem, gdy się spotkaliśmy wypytywał o moje imię, a gdy już je wyjawiłam, łzy spłynęły po jego policzkach. Jest trochę podejrzany. W dodatku twierdził, że mnie zna. Jestem świadoma tego, że wypadek wymazał wszystkie moje wspomnienia, lecz z osobami, które znałam wciąż łączy mnie pewna więź. Nie wiem dlaczego, ale ufam niektórym z nich. Mamie, tacie, Pani Marks. Wiem, że przed katastrofą byli ważną częścią mojego życia.
-Hej, nieznajomy.- witam się z radosnym wyrazem twarzy.
-Emily... Wyglądasz oszałamiająco.- Znów zaczyna robić się dziwnie.
-Ehm... Dziękuję.
Zamawiam kawę latte, a mój nowy znajomy espresso. Z początku panuje między nami niezręczna cisza. Udaję, że naprawdę zaintrygowała mnie stojąca przede mną cukierniczka.
-Więc... Jak długo mieszkasz w Tucson?- zagaduje Ian.
-Och, niedługo... Jakoś około rok. Przyjechałam w celach rozwijania się. A ty?
-Dwa lata? Tak, chyba tak.
-Studiujesz?
-Nie, nauka to nie dla mnie. Jestem mechanikiem.
-Jak kto woli.
Zawsze twierdziłam, że najgorsze są początki. Po tej krótkiej pogawędce o naszych zainteresowaniach rozmowa sama się potoczyła. Prawdę mówiąc Ian jest bardzo sympatyczny. Nie przerywa kiedy mówię i wydaje się być naprawdę zainteresowany tym o czym mu opowiadam. Cieszy mnie to. Nigdy nie lubiłam początków znajomości, ale czuję jakbym znała go od zawsze.
Ian bardzo często nawiązuje kontakt wzrokowy. Zawsze krępowało mnie to, gdy ktoś wlepiał we mnie spojrzenie, jednak teraz czuję jakby było to czymś całkowicie naturalnym.
Kiedy spoglądam na zegarek jest już godzina dwudziesta druga. Nie mam zielonego pojęcia kiedy ten czas przeleciał. Oznajmiam chłopakowi siedzącemu naprzeciwko mnie, że powinnam już iść. Ian proponuje, że odprowadzi mnie domu, ponieważ spacer dobrze mu zrobi.
Droga do mojego mieszkania pokonujemy w wolnym tempie. Chyba nikomu z nas się nie spieszy. Przeczuwam, że on czuje się w moim towarzystwie tak samo. Widzę tę radość w jego spojrzeniu. Z oczu można naprawę wiele wyczytać.
Tak naprawdę nie powiedziałam mojemu chłopakowi o tym spotkaniu. Oczywistym było, że nie zgodziłby się. Paul jest nieco zaborczy. Nie chodziło o to, że chciałam, by był zazdrosny. Po prostu, gdy zobaczyłam łzy na policzku Iana wiedziałam, że potrzebuje kogoś z kim mógłby porozmawiać. Nigdy nie umiałam patrzeć na czyjeś cierpienie. Co zależało mi pomóc, skoro Paul i tak był w delegacji?
Gdy docieramy pod moją kamienicę żegnam się z chłopakiem uściskiem ręki. Oznajmiam, że ma pamiętać o tym , żeby dzwonił, gdyby potrzebował rozmowy.
Patrzę jak się oddala i uśmiecham się. Jestem zadowolona, że mogłam tak miło spędzić wieczór.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top