Rozdział 9
~ Mike's P.O.V. ~
Śledząc zabójcę dotarłem do jakiegoś sanatorium.
- Coraz dziwniejsze rzeczy się tu dzieją - mruknąłem starając się otworzyć drzwi, które mężczyzna za sobą zamknął. Niestety to nie skutkowało. Zacząłem szukać karty pozwalającej mi wejść do pomieszczenia.
- To tym je karmił? - spytałem sam siebie widząc poruszająca się za pomocą jakiegoś mechanizmu ludzką rękę. Chwyciłem za coś co było do niej przywiązane.
- Kurwaa ała cholera mhmm... - zawyłem z bólu czując jak sidła zaciskają się na moich palcach. Słyszałem jak zbliżają się do mnie wilki, wiec bez dłuższego namysłu odciąłem palce, bo przecież z sideł się nie uwolnię, prawda? Na szczęście znalazłem gdzieś apteczkę i mogłem opatrzyć rękę. Po drodze znalazłem wiele informacji o górnikach, zaś mój klucz odkryłem dopiero w okropnej kostnicy.
- Co jest?! - wrzasnąłem kiedy zaatakował mnie pies.
- Spokojnie mały - powiedziałem, a on posłusznie się odsunął. Później znalazłem dla niego kość, dzięki czemu pozwolił mi się pogłaskać. Ruszyłem dalej.
- No jasne, zamknięte - rzuciłem i wycelowałem w kłódkę. Niestety za drzwiami znajdowały się beczki z czymś łatwo palnym. Zacząłem uciekać.
~ Sam's P.O.V. ~
Siedziałam w wannie wsłuchując się w dźwięki muzyki dobiegającej z moich słuchawek. Przymknęłam oczy rozkoszując się przyjemną chwilą.
Nagle usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Wyszłam z wody owijajac się w recznik w celu ubrania się i sprawdzenia co właśnie się stało.
- No nie, moje ciuchy? Serio? - spytałam widząc jedynie starą skarpetkę zajmującą miejsce moich ubrań. Opuściłam pomieszczenie i zaczęłam wołać przyjaciół. Milczenie.
- Trochę już jednak przesadzacie, ok? Najpierw było śmiesznie, haha drzemy łacha z tego, że Sam nosi tylko ręcznik, ale teraz mam już tego naprawdę dość, dobra? - krzyczałam ciągle mając nadzieję, że ktoś mi odpowie, jednak wciąż panowała cisza.
- Świetny prank - mruknęłam pod nosem podążając za strzałkami na czerwonych balonikach. Po chwili znalazłam się w jakimś pomieszczeniu, w którym ktoś pokazał mi video na którym widać było śmierć Josha, a zaraz potem zaczął mnie gonić jakiś psychopata w masce klauna.
Biegłam tak szybko jak jeszcze nigdy, jednak nawet to nie wystarczało. Psychol złapał mnie i wstrzyknął jakiś preparat. Wszystko zaczęło tracić kolory, by po chwili zamienić się w ciemność.
~ Karo's P.O.V. ~
Poszukiwania Sam nie wydawały się być owocne. Dom był całkowicie pusty. We trójkę postanowiliśmy zejść do piwnicy, gdzie Ash stwierdziła ze widziała ducha. Sama nie wiedziałam czy jej wierzyć czy nie, ale na samą myśl o tym, że mogła to być Hannah lub Beth, a może nawet Josh przeszły po mnie nieprzyjemne ciarki.
- Zdawało ci się. - Zaprzeczałam sama sobie. Po prostu tak było wygodniej.
Po drodze znaleźliśmy domek dla lalek i muszę przyznać, że ja tym razem też widziałam ducha, ktory wyraźnie wskazywał nam drogę. Zajrzałam przez malutkie okienko i zobaczyłam tam jakąś scenę. Poleciłam Ashley i Chrisowi znalezienie klucza, zaś sama zostałam w miejscu rozgladajac się po przerażającej piwnicy.
- Co? - szepnęłam do siebie widząc niewielką kamerę skierowaną dokładnie na mnie.
- Czemu to wszystko jest takie... dziwne... - powiedziałam podchodząc do urządzenia i obracając je w stronę ściany.
- Już sobie nie popatrzysz hehe - rzekłam i odeszłam od tego miejsca powracając do domku dla lalek. Nie musiałam długo czekać na przyjaciół. Odepchnęli mnie lekko sami ciekawi co znajduje się w środku.
- Więcej niż przypomina! To my! - wyrwał się Chris nie odrywając wzroku od scenki.
- Chris ma rację - wtrąciłam się wciskając się pomiędzy nich.
Całkowicie już przerażeni zapuszczaliśmy się dalej aż znaleźliśmy się w opuszczonym hotelu, o którego istnieniu nikt z nas nie wiedział. Mimo zniechęcenia szliśmy wiedząc, że musimy odnaleźć Samanthę. Po jakimś czasie blondynowi udało się otworzyć ciężkie metalowe drzwi. Ashley znów myślała, że coś widziała, ale udało nam się ją przekonać, by poszła z nami. Zdecydowanie lepiej sie teraz nie rozdzielać.
Zwiedzając to miejsce natrafilismy na klauna z przerażającym uśmiechem w ciuchach Sam. Ash zaczęła panikować, a Chris usiłował ją uspokoić. Po chwili usłyszeliśmy krzyk Sam i znaleźliśmy jej ciało przywiązane do krzesła. Oddychała. Zaraz potem dorwał nas ten psychol i wstrzyknał nam coś, po czym wszystko zalało się czernią.
***
Obudziliśmy się przywiązani do krzeseł. Jedynie Chris przed, którym leżał pistolet miał wolną rękę.
- Witajcie moje czułe obiekty testowe - powiedział ten sam zniekształcony głos, a piły nad nami zaczęły się zbliżać.
- Nie bój się - powiedział chłopak do Ashley.
- Ależ powinnaś się bać Ash, bo zasady ci się nie spodobają. Chris dokonał już dziś jednego tragicznego w skutkach wyboru, a teraz musi dokonać kolejnego. Chris, weź do ręki pistolet i zastrzel Ashley, Karo, albo siebie. Wybieraj. - Instruował.
- Chris - mówiłam, przez chwilę powstrzymując łzy.
- Chris, zastrzel mnie - rzekłam.
- Co? - spytał jakby naprawdę nie zrozumiał.
- Ty i Ash... Będziecie wreszcie razem, szczęśliwi... Ja i tak nie mam dla kogo żyć - krzyczałam płacząc coraz mocniej.
- Przestań gadać bzdury! Nie mogę Cię zabić! - mówił ze zdenerwowaniem.
- To twój wybór, ale weź pod uwagę moja prośbę. - Uśmiechnęłam się.
- Ale... - Próbował coś wymyślić.
- Ja też się boję, bardzo - powiedziałam, po czym zauważyłam ze celując we mnie pociąga za spust. Mądrze wybrał.
Author's Note
Hej hej 💕 Mam nadzieję, że rozdział się podoba ^^ Jakie rady? Oceny? 💖 No i przepraszam za błędy :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top