Rozdział 4

~ Karo's P.O.V. ~

- Hej Chris - przywitałam się wesoło - a przynajmniej starając się, by zabrzmiało wesoło - z blondynem, gdy udało mi się do niego dodzwonić.

- Hej Karo! - powiedział ucieszony i mimo, że nie widziałam jego twarzy, wiedziałam, że się uśmiechnął.

Zawiadomiłam go o mojej chęci odwiedzin u Josha, lecz musiałam długo błagać go o zgodę. Po ostatniej wizycie raczej nie pragnął tam wracać. Kiedy wreszcie udało mi sie go przekonać ustaliliśmy miejsce spotkania, gdyż nie zgodził się, bym szła tam sama. Pożegnałam go i zaczęłam się szykować.

Za kwadrans byłam gotowa, jednak wciąż czekałam na umówioną godzinę. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy na myśl o pięknej, słonecznej pogodzie i tym przyjemnym wiosennym cieple, które na nowo otuli mnie kiedy wyjdę.

Nim się obejrzałam nadeszła godzina spotkania, więc pośpiesznie wyszłam z domu wkładając słuchawki do uszu i włączając przypadkową piosenkę. Rozglądałam się dookoła podziwiając widoki, lecz nie spowalniało mnie to.

Gdy dotarłam do ustalonego miejsca blondyn czekał na mnie, niecierpliwie przeglądając coś w swoim telefonie, a gdy tylko mnie zobaczył pobiegł i mnie przytulił.

Ruszyliśmy nieco wolniejszym krokiem w stronę willi Washingtonów. Zdawało mi się, że Chris co chwilę nerwowo spoglądał na mnie, jednak starałam się nie zwracać na to uwagi i nie odwracać wzroku od szarego chodnika.

Wraz z naszym dotarciem do celu moje serce zabiło mocniej. Przeszliśmy przez ogromną, zdobioną bramę i udaliśmy się do głównego wejścia. Tak jak poprzedniego dnia powitała nas matka Josha i zaprosiła nas do pokoju chłopaka. Weszliśmy na górę po dębowych schodach i przemierzyliśmy krótki korytarz prowadzący do naszego przyjaciela. Tym razem odważniej i bez pukania weszłam do smętnego pokoju.

- Cześć Josh - powiedziałam rozglądając się po pomieszczeniu, jakbym miała znaleźć tu coś nowego. Siedział na łóżku wpatrując sie w nicość, ale tym razem nie odpuszczę.

- Joshua Washington, słyszysz mnie? - powiedziałam stanowczo usiłując spojrzeć mu w oczy, jednak on znając mój zamiar odwrócił głowę. Wciąż panowała nieznośna cisza, której tak potwornie nie mogłam znieść. Tym razem wciąż posuwając się dalej usiadłam obok niego i delikatnie objęłam go, kładąc na jego ramieniu głowę. Patrzyłam na niego jak w obrazek bliska płaczu.

- Gdzie Josh, ktorego znałam? Ten, który był moim bliskim przyjacielem? Tęsknię za nim. - Zacieśniłam uścisk i znów nastało długie milczenie.

- Nie ma go. - Wreszcie ciszę przerwał oschły głos Josha. Zauważyłam jak nieudolnie powstrzymuje chęć płaczu, więc postanowiłam zadziałać.

- Christopher, mógłbyś? - Odwróciłam się do mojego towarzysza spoglądając mu w oczy.

- Chyba nie oczekujesz, że zostawię Cię z nim samą - odpowiedział stanowczo.

Wtedy poczułam ukłucie w sercu i po chwili zaczęłam sobie wyobrażać uczucie Josha po usłyszeniu tych zarzutów.

- A dlaczego niby nie? - Wstałam i podeszłam do blondyna. Posłałam mu pełne złości i bólu spojrzenie, po czym zrozumiał mój nakaz i niechętnie opuścił pokój.

- Przepraszam za niego, on...

- Nie kończ, on miał rację, po co masz zostawać z posranym psychopatą chorym na depresję? - przerwał mi i usłyszałam jego cichy szloch.

- Wiesz dobrze, że tak nie myslę. - oddaliłam się i powróciłam do uścisku.

- Po co wróciłaś? Po co robisz sobie problem? - odepchnął mnie delikatnie i podszedł do dużego, brudnego okna.
- Wróciłam, bo mi zależy! - Próbowałam mu to wytłumaczyć, jednak chyba nie dało to żadnych skutków.

- Hahaha jak każdemu - odpowiedział ironicznie i wywrócił oczami.

- Josh, dobrze wiesz, że nie jestem jak oni. - Jego słowa bolały, bardzo.

Myślałam, że coś nas łączyło.

~ Josh's P.O.V. ~

Wreszcie odwarzyłem się spojrzeć na nią. Była jedyną osobą, która mnie rozumiała, której na mnie zależało, a ja ją odtrąciłem. Zauważyłem jak zbliża sie do drzwi, pragnąc już opuścić to miejsce.

- Karo! - Ruszyłem za nią ze łzami w oczach, nie chcę jej stracić, akurat kiedy do mnie wróciła. Złapałem ją za ramię, a ona czując mój dotyk odwróciła się.

- Ja prze... - Usiłowałem powiedzieć.

- Nie przepraszaj, nie powinnam cię zostawiać - odrzekła i spojrzała na mnie z bólem. Delikatnie zbliżyła sie do mnie i przytuliła mnie przy okazji ocierając moje łzy.

- Dziękuję - szepnąłem jej do ucha i odwzajemniłem uścisk.

Była jedyną osobą, u której nie wyczuwałem strachu kiedy była u mnie, była zadziwiająco spokojna i sprawiała, że czułem się nieco bardziej komfortowo.

Opadłem na łóżko, po czym Karo usiadła obok mnie. Przymknąłem oczy czując jak głaszcze mnie po ramieniu, uspokajała mnie swoim dotykiem tak jak nikt inny nie potrafił najlepszymi słowami. Czułem na sobie jej łagodny wzrok. Dobrze wiedziała, że nie lubię gdy ludzie patrzą na mnie ze współczuciem, dlatego jej spojrzenie było tak przyjemne i odstresowywujące.
Nawet nie wiem kiedy ale usunąłem.

Obudziło mnie słońce wpadające do pokoju od strony zachodu. Lekko uniosłem głowę i zauważyłem Karo śpiącą mocno obok mnie. Nie chciałem jej budzić dlatego leżałem dalej i patrzyłem w brudno-biały sufit nie myśląc zupełnie o niczym.

- Czyżbyś już wstała? - spytałem Karo widząc, że gwałtownie sie poruszyła. Momentalnie się podniosła i widocznie próbowała zrozumieć gdzie jest. Delikatny rumieniec pojawił się na jej twarzy.

- Boże przepraszam, ja... to znaczy wiem, że nie powinnam, ale byłam zmęczona i... - Zaczęła się tłumaczyć.

- Nie tłumacz sie słonko - powiedziałem uśmiechając się do niej szeroko.

- Długo spałam? - spytała ciągle oszołomiona zaistniałą sytuacją.

- Jakoś około pół godziny dłużej niż ja? Nie sprawdzałem. - Zaśmiałem się pod nosem widząc, że moja przyjaciółka powoli się rozwesela.

- Powinnam już iść - powiedziała smutnym tonem siadając na łóżku.

- Wrócisz? - spytałem lekko przestraszony.

- Obiecuję. - Położyła rękę na sercu, tak jak zawsze składaliśmy sobie obietnice w dziecinstwie. Przytuliłem ją mierzwiąc jej piękne, kasztanowe włosy i odprowadziłem do drzwi pokoju.

- Wybacz, że nie mam ochoty wychodzić - rzuciłem za nią.

- Przeżyję. - Zasmiała się, obracając się do mnie ostatni raz i znikając mi z oczu w ciemnym korytarzu.

Znowu zostałem sam.

~ Karo's P.O.V. ~

Szłam wolno bogato zdobionymi korytarzami, które znałam od młodzieńczych lat.

Gdy doszłam do wyjścia grzecznie pożegnałam się z panią Washington. Dopiero po chwili przypomniałam sobie o Chrisie. Cóż, chyba nie najlepsza ze mnie przyjaciółka. Spojrzałam na porysowany wyświetlacz mojego telefonu i zauważyłam trzy nieodebrane połączenia i dwie wiadomości od mojego towarzysza.

'Przepraszam Karo, jednak musiałem iść na spotkanie z Ash, mam nadzieję, że sobie poradzisz'

Odczytałam i w momencie powróciła do mnie złość za ten bezsensowny strach.

'Uważaj na siebie, proszę'

Wyłączyłam telefon i schowałam go do czarnej torebki. W pośpiechu wróciłam do domu, aby trochę się pouczyć, bo musiałam naprawdę wiele nadrobić, a przy okazji chciałam odwrócić uwagę od gnębiących mnie myśli.

Author's Note
Hej ^^ Mam nadzieję, że rozdział ciekawszy niż poprzedni :3 Jakieś rady? Oceny? Dzięki za przeczytanie 💕
I przepraszam za błędy, jeśli jakieś się znajdą (:

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top