Rozdział 29
Dedykacja dla YukiShiba 💖 Widzisz doczekałaś się swojego udziału 8)
~ Karo's P.O.V. ~
- Josh? - mruknęłam obudzona piskliwym dźwiękiem otwieranych drzwi.
- Kurna, nie chciałem Cię obudzić - rzekł niechętnie wracając do pokoju i opierając się o ścianę.
- Nic nie szodzi - odparłam. przeczesując ręką rozczochrane włosy.
- Ja tylko... - Zaczął się tłumaczyć.
- Nie zatrzymuję cię - Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Nie o to chodzi... Ja... - kontynuował.
- Hmm? - Podeszłam obejmując go.
- Po prostu... Chciałem chwilę pobyć sam - powiedział siadając na łóżku.
- Dobrze... To do zobaczenia - odparłam nieco zmartwiona, bo wczoraj jeszcze wyglądał na szczęśliwego.
Pogoda tutaj była zupełnie inna niż w Blackwood Pines. Nie było już śniegu i zaczynały pojawiać się pierwsze odznaki cudownej wiosny. To taka piękna pora roku, wszystko budzi się do życia. Co jednak nie zmienia faktu, że preferuję lato. Nienawidzę zimna. Odrzuca mnie za każdym razem. Nigdy nie potrafiłam znosić tego, że podczas zimy i jesieni niemalże całkowicie zamarzam. Ostatnio bardzo tęskniłam za zatrzymaniem się w miejscu i nie robieniem niczego.
- Heeeej! - Ktoś naskoczył na mnie od tyłu.
- Co jest? - krzyknęłam uwalniając się z uścisku dziewczyny.
- Jagoda? - wrzesnęłam z zaskoczenia widząc moją najlepszą przyjaciółkę z czasów dzieciństwa. W zasadzie nie utrzymywałyśmy kontaktu odkąd wyjechałam z Polski i czuję się temu niezwykle winna. Tak pieknej przyjazni nie można zaniedbywać.
- Nie, Święty Mikołaj. Nic więcej nie powiesz? - spytała z lekkim wyrzutem.
- Ja... Wiem, zostawiłam cię i przepraszam... - Zaczęłam niepewnie.
- No już, masz szczęście, że cię kocham i nie umiem się na ciebie gniewać - szepnęła z uśmiechem.
- To dobrze - odetchnęłam z ulgą.
- Zabierzesz mnie do siebie? - spytała śmiało.
- Jasne - rzekłam i pociągnęłam ją w stronę mojego domu.
- Ślicznie tu - mruknęła szatynka, gdy wkroczyłyśmy do parku.
- To moje ulubione miejsce. - Moje kąciki ust mimowolnie uniosły się.
- Jak ci się tu układa? Znalazłaś sobie kogoś? - Zaśmiała sie.
- Nie wiem czy można to nazwać związkiem... Nasze relacje są ekhm dość dziwne. - Zaczęłam.
- Może i lepiej, byłabym zazdrosna - rzuciła po czym usiadła na ławce.
- Miałyśmy iść do domu - jęknęłam.
- Tu jest lepiej. - Przyciągnęła mnie zmuszając mnie przy tym, żebym usiadła.
- Wracając do tematu... Ty kogoś masz? - spytałam kładąc się.
- Mhm - potwierdziła wesoło.
- Kto to? - dopytywalam.
- Taki Thomas, ale szczerze, chciałabym chociaż poznać imię Twojego crusha - odrzekła.
- To nie jest mój crush - odparłam krótko z lekkim oburzeniem.
- Więc...? Friendzone? - Nie odpuszczała.
- Niee po prostu... mówi, że mnie kocha, ale mam wrażenie, że tylko jak przyjaciółkę - szepnęłam.
- Moja głupia Karo, ty zawsze tak uważasz, pamiętasz tego... No wiesz ten z gimnazjum, taki blondyn - kontynuowała.
- To co innego - westchnęłam.
- A zdradzisz mi w końcu imię twojego ukochanego? - dopytała.
- No tak, Josh - odpowiedziałam na kluczowe pytanie.
- A no... Liczę, że nas zapoznasz. - Zaśmiała się.
- Tylko nie koniecznie dzisiaj, mam ci jeszcze dużo do opowiedzenia -oświadczyłam i wreszcie wybrałyśmy się do domu.
Całą drogę opowiadałam Jagodzie o śmierci Hannah i Beth, o przyjaźni z Joshem, o powrocie do Blackwood po roku, o szpitalu, o Joshu przemienionym w wendigo, o magicznym rytuale, który pomógł nam wszystko odkręcić i o wszystkich wydarzeniach, aż do teraz.
- Woo ja... - Zaczęła z nutą niedowierzania w głosie, jednak wiedziałam, że mi ufa.
- Nie musisz nic mówić. - Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Ej a... pójdziemy do tego... jak mu tam było? John? - powiedziała z zakłopotaniem.
- Josh deklu. - Zaśmiałam sie serdecznie i objęłam dziewczynę.
- Nie moja wina, że nie mam pamięci do imion. - Wywróciła oczami ze śmiechem.
- Ok, ok rozumiem, ale nie powinnyśmy tam iść teraz - powiedziałam smutno.
- A ja myślę, że teraz jest idealny moment. - Pociągnęła mnie nie dając mi możliwości odwrotu.
- Uparta jesteś Jagodzianko. - Uśmiechnęłam się.
- Życie - odparła po czym znów zeszłyśmy na przyjemne tematy.
Droga minęła nam dość szybko, co tym razem mnie nie cieszyło. Wiedziałam, że potrzebował teraz samotności i nachodzenie go do tego z totalnie obcą mu osoba było nie w porządku. Zapukałam.
- Dzień dobry - burknęłam do mamy chłopaka.
- Cześć. - Uśmiechnęła się jednak po chwili posmutniała.
- Josh nie ma ochoty na gości, prosił, żebym nikogo do niego nie wpuszczała - dodała.
- Tak myślałam. - Posłałam jej zbolałe spojrzenie.
- Ale możecie wejść do mnie na kawę, chętnie poznam twoją przyjaciółkę. - Znów się rozweseliła.
- No tak, to jest Jagoda. - Przedstawiłam dziewczynę.
- Witaj słonko, jestem Melinda. - Kobieta zaprosiła nas do jadalni i poczęstowała ciastem.
- Sama piekłaś? - spytałam.
- Owszem - odrzekła dumnie.
- Jest pyszne - wtrąciła się blondynka.
- Ja emm... skoczę do łazienki dobrze? - mruknęłam wstając z krzesła i kierując się w stronę toalety, jednak nie to był mój cel. Gdy tylko zauważyłam, że Melinda i Jagoda wróciły do do rozmowy udałam się po drewnianych schodach na górę. Zawahałam się chwilę zanim weszłam do pokoju Josha, lecz szybko zdobyłam się na odwagę. Delikatnie nacisnęłam szarawą klamkę i uchyliłam drzwi.
- Josh?
Author's Note
Elo 💘 Po 1: Bardzo serdecznie chcę wam polecić opowiadanie mojej przyjaciółki FirebreatherCat 💞 (teraz wszyscy idą przeczytać jej 1 rozdział i gwiazdkują i komentują, bo opowiadanie godne uwagi ^^)
Po 2: Jak zwykle mega przepraszam, że tyle nie było rozdziału :((
No i jak zwykle dziękuję za przeczytanie i przepraszam za błędy 💓
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top