Rozdział 26

~ Karo's P.O.V. ~

Mimo, że samochód Chrisa był dość duży ciężko było nam ułożyć się wygodnie do snu.

- Śpiąca? - spytał zaspanym głosem Josh, który razem ze mną siedział z tyłu.

- Ta... Nie wysypiam się ostatnio - odrzekłam cicho nie chcąc obudzić Chrisa i spojrzałam w okno.

- Czemu? - pytał jakby to nie było oczywiste.

- To wszystko... To dla mnie za dużo - mruknęłam cicho.

- Prześpij się - powiedział przyciągając mnie do siebie.

- Nie wiem czy dam radę - westchnęłam.

- Pomyśl o czymś miłym. - Położył moją głowę na swoich kolanach.

- Na przykład...? - dopytałam.

- Nie wiem... O kotach? Lubisz koty, nie? - rzekł z lekkim zakłopotaniem.

- A mogę o tobie? - Spojrzałam mu w oczy.

- O mnie? - na jego twarzy wymalowało się zdziwienie.

- O tobie - uśmiechnęłam się.

- Chyba jestem bardziej przeciwieństwem czegoś miłego - powiedział.

- Nie żartuj Josh. - Pocałowałam go delikatnie po czy wróciłam do poprzedniego ułożenia.

- Śpij dobrze księżniczko. - Uśmiechnął się delikatnie.

- Słodkich - szepnęłam zamykając oczy. Poczułam, że zaczął bawić się moimi włosami, ale nie miałam siły mu tego zakazać. Po kilku minutach zasnęłam.

***

- Karo wstawaj - obudził mnie Chris.

- Jeszcze chwilę, błagam - jęknęłam z niezadowoleniem.
- Wstawaj leniu. - Zaśmiał się.

- Nie... Kurna, Chris idioto! - wrzasnęłam czując jak lodowata śnieżka rozbija się na mojej twarzy.

- Nie ma za co - powiedział szczęśliwy.

- Pożałujesz tego. - Udawałam poważną wycierając mokrą od śniegu twarz.

- Boję się - odpowiedział sarkastycznie.

- Hej Josh - mruknęłam wychodząc z auta.

- Hej śpiąca królewno. - Zaczął się śmiać.

- Ludzie jest dopiero 9.13 co z wami nie tak? - rzekłam wkładając do plecaka kilka potrzebnych rzeczy.

- Dopiero - powiedział blondyn.

- Możemy już iść? - przeciągnęłam się.

- Jasne - odrzekł Chris prowadząc nas do kolejki. Po jakimś czasie byliśmy już na górze przeczesując teren.

- To nie ma sensu - krzyknął szatyn.

- Oboje to wiemy, stary, ale dajmy jej tą ostatnią nadzieję - blondyn naskoczył na niego.

- Wy serio... myślicie, że jestem głucha? - spytałam z bólem podchodząc do chłopaków.

- Nie... my... - Usiłował się wytłumaczyć.

- Wynoście się stąd - warknęłam odchodząc.

- Nie ma mowy, nie zostawimy cię! - wtrącił się Josh.

- Spieprzać do cholery - rzuciłam ze złością.

- Będziemy czekać w samochodzie - szepnał Chris.

- Przy okazji... Dzięki, że we mnie wierzycie - powiedziałam z ironią przyglądając się jak odchodzą. Zostałam sama. Pierwsze co zrobiłam to oczywiscie dokończyłam przeszukiwanie domu. Na górze nie znalazłam nic, jednak została jeszcze piwnica.

- Ooo błagam nich coś tam będzie - mruknęłam schodząc po niestabilnych schodach. Na dole było już nieco lepiej. Kilka rzeczy wyraźnie ocalało i nadawało się do użytku. Zaczęłam grzebać we wszystkich szufladach.

- Jest! - Uśmiechnęłam się delikatnie podnosząc brązowy dziennik. Było tam wiele opisów wendigo i walki z nimi.

- Przemiana jest odwracalna, jednak jedynie przez rytuały rdzennych amerykanów, które niestety nie są mi znajome - zacytowałam.

- Wiedziałam! Teraz tylko... - Za mną stał na wpół przezroczysty, dobrze zbudowany mężczyzna.

- K-kim jesteś? - spytałam niepewnie. Cisza.

- Pomożesz mi? - poprosiłam zbliżając się do niego o kilka kroków. Wyciągnął do mnie rękę, a ja wiedziałam, że muszę mu zaufać.

- Gdzie jesteśmy? - Rozejrzałam się po wymiarze, w którym się znaleźliśmy. Wskazał mi piątkę Indian otaczających wendigo.

- Tak to ma wyglądać? - spojrzałam na niego jednak on znów wyciągnął rękę w ich stronę nakazują mi przypatrzeć się rytuałowi.

- Pięć osób noszących medaliony stojących przy namalowanych znakach dookoła osoby, którą chcę odmienić... Jedna z osób wymawia... inkantację? - powiedziałam starając się zobaczyć czy niczego nie pominęłam.

- Zapamiętaj ją - odezwał się po raz pierwszy mój towarzysz i podał mi jeden z medalików po czym od razu zniknął. Zaraz po nim zniknęło wszytko i znów znalazłam się w miejscu, w którym stałam przed spotkaniem mężczyzny.

- Uda nam się - powiedziałam z radością i momentalnie pobiegłam do Josha i Chrisa. Zastałam ich obu w samochodzie.

- Udało mi się! - oświadczyłam z zadowoleniem.

- Co ci się udało? - mruknął Chris.

- Wiem już co trzeba zrobić żeby odczarować Josha - posłałam im promienny uśmiech.

- Serio? - spytał uratowany szatyn.

- Serio. - Przytuliłam go, a po chwili przeszłam do pocałunku. Zasłużyłam.

Author's Note
Halo alo! 💕 Wiem, że wczoraj miał być rozdział, ale no po prostu musiałam obejrzeć live'a u Elevena z Life is Strange, to taka świetna gra :(💖 Nie bijcie błagam 😂 Dzięki za przeczytanie i przepraszam za błędy 💘
I przypominam o asku 👉 xKaro257x 👈
No i jutro już niedziela czyli mój ostatni dzień ferii, wiec no rozdziały znowu będą co 2/3 dni,bo nauka ważniejsza

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top