Rozdział 18
~ Karo's P.O.V. ~
Obserwowałam jeszcze przez chwilę zmagania motyla z delikatnym wiatrem.
Krajobraz nocny jest taki piękny. Przyglądałam się mrocznemu miastu otulonemu jedynie blaskiem księżyca. Wyglądało tak tajemniczo i cudownie.
Zawsze lubiłam siadać na parapecie z kakaem i kocem przyglądając się ciemności jaką prezentowała noc. Wiedziałam, że za dnia nie da się ujrzeć tak niesamowitych zjawisk. Po chwili przerzuciłam swoją uwagę na gwiazdy przypominając sobie dzieciństwo i fragment 'Króla Lwa', w którym Mufasa opowiadał Simbie o wielkich królach, którzy zawsze pilnują nas z gwiazd i nigdy nas nie opuszczają. Przypomniałam sobie także pewna piosenkę.
'When you lift your gaze
I will be like the shimmer of one small star
Out there
Shining everywhere'
Zaczęłam nucić mając nadzieję, że nikt tego nie usłyszy.
'I will be there
Beside you
Through the lonely nights that fall
So close your eyes
Remember my embrace
I will be there
Like freedom
I will find you through it all
This do I swear
I will be there'
Zakończyłam refren ustepując miejsca kojącej ciszy. W końcu już lekko znużona położyłam się i zamknęłam oczy ciągle mając w głowie obraz widziany przez okno. Tym razem zmęczona i dotleniona usnęłam błyskawicznie.
***
- Dzień dobry śpiochu. - Usłyszałam.
- Cześć Warren - odpowiedziałam i przetarłam ciągle jeszcze senne oczy.
- Pakuj się - powiedział siadając na krzesełku obok mnie.
- Już - rzekłam podnosząc się z łóżka. Szczerze, bardzo się cieszyłam, że wreszcie mogę wstać, bo nawet jak dla mnie tyle leżenia to już za dużo.
- Zawołaj mnie jak będziesz gotowa - nakazał opuszczając salę.
Pierwszym co zrobiłam było oczywiście przebranie się ze szpitalnych ubrań w moje własne. Następnie nałożyłam na twarz lekki makijaż, rozczesałam włosy i związałam je w niedbałego koka. Na końcu wrzuciłam wszystkie moje rzeczy do czarnej torby i położyłam ją na łóżku.
- Warren. - Wychyliłam się za drzwi. Mężczyzna od razu zjawił się w pomieszczeniu.
- Zdecydowanie ci lepiej w normalnych ciuchach. - Zaśmiał się.
- Ta, też tak uważam - odpowiedziałam wesoło.
- Z kim ja teraz będę rozmawiał? - Zrobił smutna minę.
- Są przecież inni pacjenci - odrzekłam.
- Nie są tak fajni jak ty. - Uśmiechnął się. Wyrwałam mu z ręki notes i zapisałam swój numer telefonu.
- Ooo jak miło - powiedział.
- Zadzwoń jak będzie wiadomo co z Joshem, dobrze? - poprosiłam.
- Tylko wtedy? - Udawał załamanego.
- Nie, możesz też bez powodu byle nie w nocy. - Zaczęłam się śmiać i podniosłam torbę z rzeczami.
- Papa. - Przytulił mnie.
- Do zobaczenia, opiekuj się moim Joshem - szepnęłam mu do ucha.
- Pamiętaj, że jak przyjdziesz w odwiedziny to musisz powiedzieć, że jesteście zaręczeni, inaczej Cię nie wpuszczą uznając, że nie jesteście rodziną - poradził mi.
- Dziękuję - odpowiedziałam i ruszyłam za nim w stronę wyjścia oglądając się po raz ostatni, by upewnić się, że niczego nie zapomniałam. Podeszłam do recepcji, aby się wypisać i jak się okazało Chris i Ashley czekali na mnie w poczekalni.
- Hej. - Dziewczyna delikatnie mnie objęła.
- Hej kochani. - Uśmiechnęłam się i podążyłam za nimi do auta.
Gdy dotarłam do domu szczęście rodziców także było ogromne. Nie miałam dzisiaj już nic ciekawego do roboty, więc po prostu odpaliłam laptopa i zaczęłam oglądać nowe filmy moich ulubionych YouTuberów.
Spędziłam na tym dobre kilka godzin, a następnie udałam się do łazienki, aby wziąć odprężającą kąpiel. Gdy wyszłam z wanny włożyłam na siebie szarą piżame. Wróciłam do pokoju i lekko uchyliłam okno.
Zerknęłam na wyświetlacz w telefonie i zauważyłam wiadomość od nieznanego numeru.
'Hej Karo, chciałbym Cię tylko poinformować, że jutro już będziesz mogła odwiedzić Josha :) wpadnij przy okazji do mnie! ~Warren'
- Nareszcie! - krzyknęłam ze szczęściem. Nie mogąc dłużej czekać położyłam się do łóżka. Dzisiejszego dnia sen otulił mnie szybko.
***
Obudziłam się około 10.30 i od razu pobiegłam do łazienki, gdzie umyłam się i włożyłam świeże ciuchy. Następnie poszłam na śniadanie i przywitałam się z rodzicami. Odpowiedziałam im o wszystkim. Na szczęście ulegli moim prośbą i pozwolili mi odwiedzić Josha.
Zamówiłam taksówkę, gdyż chciałam pobyć z nim sama. Dotarłam na miejsce w około piętnaście minut i udałam się do recepcji.
- A więc jest pani narzeczoną pana Washingtona? - spytała kobieta.
- Tak, czy mogę go już zobaczyć? - popędzałam ją.
- Jasne, czy ktoś ma panią zaprowadzić? - dopytywała.
- Myślę, że... - Zaczęłam.
- Hej - powiedział Warren.
- Cześć - odpowiedziałam.
Recepcjonistka poprosiła mężczyznę, by zaprowadził mnie do Josha.
- Dobrze, że przyszłaś - powiedział upewniając się czy ciągle idę za nim. Dotarliśmy do białych, masywnych drzwi.
- Może jeszcze spać - powiedział Warren pociągając za klamkę.
- Oki, ważne, że go zobaczę - odpowiedziałam wchodząc do pomiszczenia. Spojrzałam czy chłopak zamknął za mną drzwi, a gdy już to zrobił zaczęłam mówić.
- Cześć Joshy - powiedziałam ledwo powstrzymując łzy, jednak nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. Usiadłam na krześle obok jego łóżka tak jak odwiedzający siadali obok mnie.
- Tak się bałam ze już Cię nie zobaczę. - Schowałam mokrą twarz za dłońmi. Wciąż cisza. Zdecydowałam posunąć się dalej i złapać go za rękę. Starałam się wszystko wykonywać powoli, uważnie i z delikatnością, aby go nie skrzywdzić.
- Josh, proszę, odezwij się - powiedziałam nieco głośniej niż wcześniej.
- Karo? - usłyszałam jego zmęczony głos.
Author's Note
Heeej 💞 Wiem, ze rozdziały są dość późno, ale nie bijcie, lubię pisać wieczorami 💕 Dziękuję za przeczytanie i przepraszam za błędy 💖
PS. Przypominam o asku gdzie mozecie mnie zapytać o cokolwiek 8))
👉 xKaro257x 👈
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top