Rozdział 12
~ Chris's P.O.V. ~
- Too jesteś ekspertem od tych 'rzeczy', tak? O czym właściwie powinienem wiedzieć? - spytałem podążając za mężczyzna.
- Że masz być ostrożny i trzymać się z tyłu - odpowiedział. Zacząłem wypytywać o wendigo, ale za każdym razem odpowiadał wymijajaco. Zupełnie jakby nie chciał, żeby ktoś w ogóle się o tym dowiedział. Mimo to nie odpuszczałem, skoro mamy zostać tu do świtu to chyba powinniśmy wiedzieć jak się bronić. Dotarliśmy do szopy, jednak Josha tam nie było.
- Nie ma go... spóźniliśmy się... - To nie możliwe. Zawiodłem go! Mojego najlepszego przyjaciela.
- Musimy go znaleźć! Może jeszcze żyje - mówiłem, jednak facet zaczął opowiadać mi jak zabija wendigo. Przeszły po mnie ciarki, gdy wyobrażałem sobie co to cholerstwo może teraz robić z Joshem.
Ruszyliśmy z powrotem do schroniska, ale nie mieliśmy szczęścia. Nieznajomy wystrzelił płomień ognia i pobiegliśmy dalej. Zatrzymał się. Po chwili jego głowa oddzielona od ciała opodała na ziemię. Zaraz po niej on. Chcąc przeżyć pobiegłem dalej co chwilę strzelając do potworów. Ashley pośpiesznie otworzyła mi drzwi i oboje zeszliśmy do piwnicy.
~ Karo's P.O.V. ~
- Wszystko w porządku? - spytała Sam.
- Ta... Tam na górze jest niezły hardcore - odpowiedział Chris.
- A... ten facet? - spytałam zaniepokojona. Blondyn opowiedział jak wendigo go dorwało. Kurde, mógł nam się przydać.
- A... - Zaczęłam.
- Niestety - powiedział i przytulił mnie.
- Nie wierzę... Znowu go straciłam - Zaczęłam płakać i jeszcze mocniej wtuliłam się w przyjaciela.
- Nie płacz... - Zaczął mnie pocieszać.
- Jak? Znowu straciłam mojego przyjaciela, tym razem na zawsze! - naskoczyłam na niego.
- Spokojnie, nie wiesz co się z nim stało. - Starał się coś wymyślić, ale ja wiedziałam, że to nie prawda.
- Ta - odpowiedziałam krótko i usiadłam na drewnianym krześle. Zajebiście po prostu.
Reszta spokojnie przeglądała jakieś mapy i notatki. Słyszałam, ze szukają innego wyjścia, by znaleźć Josha, który ma klucze od kolejki. Tak, tylko na nich im zależało, bo czemu miałoby im zalezec na jego życiu?
Według nich był zdrajcą, oszustem, manipulantem. Dla mnie był kimś więcej.
- Em? Co to... co to jest? - Nagle nastała cisza.
- To nic takiego... tylko mnie ugryzło... - tłumaczyła przestraszona brunetka.
- Co Cię ugryzło? - Zdenerwował się Mike.
- No to... wendigo - odpowiedziała. Zaczęli rozmawiać o tym, że nie jesteśmy tu z nią bezpieczni. Nim się obejrzałam Emily siedziała na stole, a Mike celował w nią pistoletem.
- Mike, znowu? - podeszłam do bruneta wywracając oczami Widziałam, że się waha. Podeszłam do niego powoli i położyłam mu rękę na ramieniu, mając nadzieję, że to go uspokoi.
- Facet nie mówił nic o tym, że od ugryzienia można się zmienić w to coś... w końcu to nie... - Usłyszałam strzał.
- Boże, Mike! - wrzasnęłam i pobiegłem do ciała Emily.
- Ja... - Próbował znaleźć wyjaśnienie.
- Kurna, nie tylko ty się bałeś! - wydarłam się na niego.
- Teraz jesteście bezpieczni... mam nadzieję - powiedział i wyszedł z pomieszczenia. Trzy osoby zmarły w jedną noc na jednej górze. Niezły wynik, a to jeszcze nie koniec.
~ Mike's P.O.V. ~
Ponownie znalazłem się w sanatorium, ale teraz wyglądało zupełnie inaczej. Po drodze udało mi sie znaleźć psa, z którym poprzednio się zaprzyjazniłem.
- Hej, mały... jak tam? - powiedziałem schylając się w celu pogłaskania zwierzaka. Ciągle dręczyły mnie wyrzutu z powodu postrzelenia Emily, ale przecież czasem trzeba myśleć o grupie czyż nie?
Idąc do wyjścia natknąłem się na wendigo uwięzione w klatkach. Postanowiłem, jednak zachować naboje na te wolne, bo w końcu te za kratkami nic mi nie zrobią. Dotarcie do wyjścia zajęło mi dość długo, szczególnie nieprzyjemna była ucieczka przed stworami. Na szczęście strzelając w beczki z czymś łatwopalnym udało mi sie wywołać pożar i cudem uciec.
~ Ashley's P.O.V. ~
Zaczęłam przeglądać notatki tego faceta. Była tam historia góry, sposoby walki z wendigo A nawet...
- O nie... Nie, nie, nie, nie. - Zaczęłam mówić, a Sam wyrwała mi notes.
- Co tam jest napisane? - spytała Karo i zajrzała do zeszytu przez ramię Sam.
- Ja pierdziele! - krzyknęła. Człowiek może zmienić się w wendigo tylko gdy popełni akt kanibalizmu, nigdy przez ugryzienie. Emily mogła żyć. Ale już nie żyje, za to Mike ma szansę, wiec musieliśmy go ostrzec. Ruszyliśmy za nim, ale zamknął za sobą drzwi.
- Musi być inna droga - powiedziała Sam rozglądając się po pomieszczeniu.
- Może.. tędy? - spytałam patrząc na kanał na ziemi.
- Chyba nie mamy innego wyjścia - powiedział Chris.
Sam szła pierwsza, Karo zaraz za nią, następnie Chris, a na końcu ja. Musze przyznać, czuję się zazdrosna, mam wrażenie, że ona kręci z Chrisem. W końcu on tak ją pocieszał, tak o nią dbał... Mam nadzieję, że to tylko głupie przeczucie, przecież ona taka nie jest.
- Zamknąć? - spytałam.
- Hmm? - mruknęła blondynka.
- No... ktoś może za nami iść - powiedziałam.
- Dobra, zamknij, my już pójdziemy, dogonisz nas? - mówiła.
- Tak, myślę, że sobie poradzę - odpowiedziałam po czym zamknęłam wejście do kanału. Przyjaciele zdążyli zniknąć mi z oczu, więc samotnie ruszyłam do przodu.
- Pomocy! - Usłyszałam stłumiony głos Jess. Ale zaraz, przecież Mike mówił, że umarła. Niepewnie podążyłam za dźwiękiem i dotarłam do drewnianiej klapy.
- O nie... Nie ma opcji żebym to otworzyła... - powiedziałam z przerażeniem uświadamiając sobie, że te stwory potrafią naśladować swoje ofiary. Szybko wróciłam do grupy.
- Dobrze, że wróciłaś - powiedziała Sam. Wszyscy razem ruszyliśmy dalej. Niestety, jedyną możliwością dalszej wędrówki była wspinaczka na stromy klif.
- Myślę, że dam radę - rzuciła Karo.
- Tak, ja też, a wy wracajcie do schroniska - odpowiedziała blondynka. Razem z Chrisem ruszyliśmy w drogę powrotną.
Author's Note
No hej 💕 Specjalnie dla Was uśmierciłam Emily 8) Mam nadzieję, że rozdział się podoba ^^ Jakieś rady? Oceny? 💖 I przepraszam za błędy c:
Jutro raczej nie będzie rozdziału, bo muszę się uczyć na 3 sprawdziany na poniedziałek, no i ogólnie tydzień mam mega zawalony, więc będzie mało rozdziałów :c Ale za tydzień mam ferie, więc Wam to wynagrodzę 💘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top