UnderFÅÎĻ I (Rozdział XXVI)

   Asriel szybko odwrócił się w stronę głosu. Zobaczył Betty stojącą kilka metrów od niego. Asriel był pewien, że nie zauważyła Undyne, gdyż była spokojna i pogodna.
   - O co chodzi z tym alarmem, Azzy? - zapytała
   Asriel delikatnie się uśmiechnął.
   - Och, spodziewałem się ciebie - Error zmienił głos na ten którym zazwyczaj posługuje się Asriel. Pochylił się i niemal niezauważalnie dotknął leżącej Undyne i sprawił, że zniknęła - niestety, mam dla ciebie złą wiadomość...
   - O co chodzi? - Betty zaniepokoiła się
   - Ink jest zdrajcą. Okłamał Sansa i resztę. Dostał się do bunkra głęboko pod powierzchnią lawy. Chciałem tam iść i go powstrzymać ale schował wszystkie windy.
   Betty przygryzła dolną wargę.
   - To co chcesz zrobić?
   Asriel westchnął.
   - Mogę spróbować przeteleportować nas tam na dół, ale to mnie bardzo osłabi, bo bunkier jest bardzo głęboko. W sumie to nic lepszego mi nie zostało...
   - Zróbmy to - powiedziała stanowczo Betty
   Error doskonale wiedział, że Betty mu zaufa. Wiedział o niej wszystko, bo była dość blisko Asriela, którego obrał sobie za "cel". Jedyne czego do końca nie rozumiał to ich powikłanej relacji, ale nie musiał. Na razie chciał dostać się do bunkra.
   - A więc niech będzie - Error delikatnie złapał Betty za rękę i przeteleportował ich kilkaset metrów w dół.
   Betty przez chwilę widziała tylko fragmenty obrazów. Po chwili upadła na twardą, betonową posadzkę. Obraz w jej oczach powoli się wyostrzył. Znajdowali się w ciemnym pomieszczeniu. Obok niej leżał Asriel, a na łóżku które stało przy ścianie leżał jakiś szkielet. Betty usiadła i delikatnie szturchnęła Asriela. Ten ocknął się i wstał. Po chwili szepnął:
   - Zachowaj ciszę... Trafiliśmy do pokoju tego zdrajcy...
   Betty powoli wstała, jednak kiedy to robiła nadepnęła na plastikową butelkę i narobiła dużo hałasu. Ink leżący w łózku szybko się podniósł i odruchowo włączył lampę.
   - Betty? Co ty tu...
   - Zamilcz! - krzyknęła dziewczyna - dobrze wiem, co planujesz...
   Betty szybkim ruchem wyjęła swoją kosę i wymierzyła cios w Inka, szkielet był zbyt ospały na szybką reakcję, więc kosa wbiła się w jego brzuch.
   - C- co ty robisz? - wydukał szkielet
   - Wszystko wiem, nie udawaj! Asriel mi powiedział.
   - O nie... - Ink spadł z łóżka i powoli zaczął przemieniać się w pył.
   Betty usłyszała za sobą łamaną kość.
Odwróciła się. Asriel celował w nią swoim Chaos Saberem jednak był blokowany przez wielką kość.
   - A- Asriel... co się dzieje? - Betty drżącymi rękami trzymała swoją kosę.
   Asriel zaśmiał się głosem Errora. Betty usłyszała odgłos zatrzaskiwania drzwi. Nagle z oczu i ust Asriela zaczęła cieknąć czarna maź i zaczęła pokrywać jego twarz i ciało. Kiedy Asriel był już cały pokryty tą dziwną substancją jakby się stopił i zmienił w czarną kałużę. Po chwili kałuża rzuciła się na Betty i pokryła jej ciało. Nie zdążyła nawet krzyknąć.

   Niezniszczalna...
   Niezniszczalna...
   Niezniszczalna...
   Undyne Niezniszczalna. Od dawna chciała taką być. Być niezniszczalnym strażnikiem dla Podziemia. Murem przez który nikt się nie przebije. Została pokonana. Leżała teraz jak jakiś robak na drodze w Hotlandzie. Co doprowadziło ją do tego momentu?
   "Będziesz kiedyś musiała leżeć niżej niż robale w ziemi, aby wznieść się wyżej niż ptactwo na Powierzchni"

   Tak powiedział jej niegdyś generał Chirrup. Jej dawny mentor. Czy to miało sens? Undyne twierdziła, że wszystko, co mówił generał Chirrup miało sens i traktowało to z niezwykłą powagą. Nigdy nie śmiałaby zadrwić z generała nawet za jego plecami. Odkąd objęła jego stanowisko po jego śmierci, czuła na sobie wielką odpowiedzialność. Musiała zawsze, za wszelką cenę chronić Podziemie i jego lud. A teraz, zamiast to robić leży na ziemi... To nie mogło dłużej trwać. Podniosła się, i zauważyła, że jest niewidzialna. Po chwili jednak jej ciało z powrotem stało się widoczne. Wyglądała na roztopioną. Czuła, że umiera. Jednak to nie czas. Zacisnęła zęby i głośno krzyknęła. Jej ciało przestało się topić i nabrało złocistego blasku. Czuła jak chłód który zawsze panował w Straży i w sercach jej członków przepływa teraz przez nią
i walczy z gorącem które ją nękało. Lśniła teraz niczym gwiazda i zrobiło jej się nawet zimno. Skoczyła wysoko i wykonała, można powiedzieć, samobójczy skok do lawy, w stronę bunkra. Jednak jej wewnętrzny chłód, który powoli zmieniał się w mróz, sprawiał, że lawa wokół niej stygła i zmieniała się w skalny tunel którym Undyne przemierzała ocean lawy. Po chwili przebiła się przez coś i wpadła do bunkra. Spojrzała w górę. Mogła dostrzeć szczyt Podziemia przez tunel który stworzyła. Sprawiał on, że lawa nie wlewała się do środka. Rozejrzała się. Była w długim, słabo oświetlonym korytarzu z mnóstwem drzwi. Szybko podbiegła do tych najbliższych i szarpnęła za klamkę. Weszła do środka i pierwsze co zobaczyła to łóżko pokryte pyłem... Undyne wiedziała co to za pył. Zrozumiała, że to coś, co opanowało księcia już zaczęło działać. Chciała skierować się do wyjścia ale drzwi przed nią zamknęły się, a żarówka oświetlająca pokój pękła. Undyne usłyszała zniekształcony śmiech.
   - Jesteś na haczyku rybko - powiedział Error po czym rzucił się na Undyne.
   Wyglądał jak Asriel tylko taki pokryty czarną i różową mazią. Jego oczy lśniły różowym blaskiem, a uśmiech miał naprawdę przerażający.
Wbił swoje twarde pazury w zbroję Undyne. Poczuła ukłucie w kilku miejscach naraz. Syknęła z bólu i strąciła "Asriela". Lśniła teraz bardziej niż przedtem. Wokół niej panowała aura mrozu, którą sam Error poczuł.
   - Zejdź mi z drogi książe - powiedziała z powagą - nie chcę cię skrzywdzić
   - Nie martw się - zaszydził Asriel - nie dasz rady...
   Undyne cisnęła swoimi włóczniami które wyglądały jak stopiony ogniem wosk wrzucony do zimnej wody. Były złote i błyszczące, jednak błysk delikatnie niwelowała pokrywająca je cienka warstwa lodu. Włócznie leciały szybciej niż te których Undyne używała przedtem. Ich prędkość znacznie przewyższała prędkość tych poprzednich. To samo tyczyło się ostrości. Nowe włócznie wydawały się Undyne jakby... Dumniejsze.
   Asriel nie zdążył uniknąć pędzącej włóczni, jedynie zasłonił twarz ręką. Włócznia przebiła mu dłoń i dźgnęła w czoło, nad okiem. Asriel zadrżał. Wyjął włócznię z ręki która niemal natychmiast się zregenerowała dzieki mocy wielu ludzkich dusz. Nad lewym okiem jak i na prawej dłoni którą się zasłonił po zagojeniu ran pozostała widoczna blizna. Włócznię którą trzymał, Asriel wbił w sufit. Sufit bunkra był bardzo wytrzymały, ale siła z jaką Asriel wbił w niego włócznię zdołała w nim zrobić niewielką dziurę, przez którą do środka zaczęła skapywać lawa. Asriel zaśmiał się. W pomieszczeniu zaczęła znacząco zwiększać się temperatura zmniejszając działanie aury Undyne.
   - No to powodzenia... - Asriel zmienił się w czarno-różową maź i wsiąkł w ścianę za nim.
   Undyne zaczęła się pocić. Robiło się coraz cieplej. Postanowiła wyjść. Wyważyła drzwi i pobiegła w stronę schodów które były naprzeciwko. Zbiegła dwa piętra niżej i spotkała Sansa i Gastera w pokoju szpitalnym. Naukowiec miał popękaną czaszkę i rękę. Jakiś lekarz w maseczce owijał mu ramię bandażem, a Sans siedział obok wyraźnie zmartwiony. Zauważył Undyne i przywołał ją do siebie dłonią.
   - Nie mów za głośno, niech lekarz się skupi - szepnął Sans
   - Może wyjdźmy na korytarz - odpowiedziała Undyne
   Szkielet i ryba wyszli z sali.
   - Co ci jest? - spytał Sans
   - To nic, widziałam Asriela w jakimś pokoju na najwyższym poziomie. Był pokryty czarno-różową mazią. Zraniłam go, a on uciekł. Aha, na łóżku było pełno pyłu. Chyba zabił kogoś...
   - O nie... - Sans przełknął ślinę - czyli Error wchłonął też Betty i zabił Inka - jest bardzo, bardzo źle.
   - Jak to, wchłonął? - Undyne zdziwiła się
   - Betty jest dość blisko Asriela którego Error już ma więc moc Betty będzie silniejsza, a Error urośnie w siłę.
   - To źle... Zapomniałam ci powiedzieć, że Asriel zrobił dziurę w suficie i do tamtego pokoju cieknie lawa.
   - Będzie trzeba ewakuować piętro. Możemy przez to mieć problem z miejscem, ale to mało ważne. Zostań tutaj, a ja ogłoszę komunikat o ewakuacji i odłączę piętro.
   Sans szybko pobiegł schodami poziom niżej. Undyne przez chwilę słyszała jeszcze echo jego kroków, jednak chwilę później nastała cisza.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top