UnderFÅÎĻ I (Rozdział XXIII)

- Jak zamierzamy się stąd wydostać? - spytał Asriel
Ink nie zdążył mu odpowiedzieć gdyż szafa nagle upadła a zza niej wyłonili się Gaster z Sansem!
- Sans! Gaster! - ucieszył się Ink - jak się tu znaleźliście?
- Nie mamy czasu! - krzyknął Gaster - opowiemy wam po drodze, tymczasem biegiem, za nami, już!
Asriel, Betty i Ink mimo ran pobiegli ile sił w nogach za Gasterem i Sansem.
- W wielkim skrócie - zaczął Gaster - wyjście z tego miejsca się przemieszcza. Na szczęście znaleźliśmy mapę sektoru w którym się znajdujemy, a z niej oraz z moich obliczeń wynika, że najbliższe wyjście pojawi się za cztery minuty około trzy minuty drogi stąd. Niestety za cztery minuty i trzydzieści sekund to wyjście zniknie i pojawi się tam ponownie za dwadzieścia cztery godziny czyli dziesięć minut w normalnym świecie.
Biegniemy aby być tam jak najszybciej i w razie opóźnienia i tak tam dotrzeć.
- A co z tymi stworami, co mnie goniły? - zapytał Ink
- Uciekłeś im? - zdziwił się Gaster - cóż... to Obsługa. Jej celem jest unieszkodliwienie nas. Po drodze też spotkaliśmy jednego stwora z Obsługi jednak jakoś mu daliśmy radę, przytrzasnęliśmy go drzwiami windy którą tu przyjechaliśmy. Niestety windą nie da się wyjechac bez hasła, a po 3 nieudanych próbach winda się blokuje na godzinę. O, jesteśmy.
Piątka bohaterów zatrzymała się w ślepym zaułku.
- Za około minutę tutaj pojawią się drzwi - powiedział Gaster - kiedy to się stanie, wszyscy szybko macie tam wejść. Jednak po kolei, najpierw Betty, potem ja, Sans, Ink i Asriel. Ustawmy się teraz w tej kolejności. Błagam, zróbcie to szybko. Każdy ma tylko sześć sekund na wyjście.
Kiedy Gaster dokończył przed nimi pojawiły się drzwi.
- Szybko! - krzyknął
Betty szarpnęła z klamkę i wbiegła w nicość za drzwiami. Potem wskoczył Gaster. Za nim Sans, i Ink. Asriel szykował się do skoku kiedy coś szarpnęło go za kołnierz.
- Nie tak szybko, przyjacielu... Nie mieliśmy... Współpracować?...
Asriel próbował się poruszyć ale coś jakby w środku krępowało jego ruchy. Chciał wołać o pomoc. Nie mógł wydobyć z siebie najmniejszego dźwięku. Zobaczył tylko jak drzwi przed nim znikają, a wraz z nimi oślepiające światło oznaczające wolność. To było ostatnie co ujrzał zanim same zamknęły mu się powieki i zemdlał.

Asriel ocknął się na jakimś materacu. Był bardzo miękki
i wygodny. Oczy same mu się otworzyły. Przez spore okiennice po obu stronach wielkiej sali w której się znajdował wlatywały promienie słoneczne. Ściany były białe tak jak odsłonięte zasłony, sufit, podłoga i materac na którym leżał.
- Zgadza się... - powiedział Error który nagle pojawił się przed Asrielem - jesteśmy na Powierzchni. Przyniosłem ci ten materac abyś porządnie wypoczął. Otworzę ci usta abyś mógł podziękować - mowiąc to Error skinął palcem na Asriela.
Książe Podziemia poczuł, że mógł mówić.
- G-Gdzie ja jestem?! - wykrzyczał Asriel po czym usta mu się zamknęły.
Error zaśmiał się.
- Ależ Asriel, mówiłem ci już, że na Powierzchni... Cóż... Jeszcze dużo będe musiał ci powiedzieć... Jakbyś się poczuł, gdybym ci powiedział, że większość twojego życia było przez kogoś zaplanowane?... Inaczej... Jakbyś się poczuł, gdybym ci powiedział, że wydarzenia z ostatnich kilkunastu lat były przez kogoś zaplanowane?... A jakbyś się poczuł, gdyby się okazało, że ten ktoś... To byłem właśnie ja?
Asriel nie odpowiedział. Mógł tylko patrzeć i słuchać.
Otóż twoi przyjaciele, Sans, Ink, AntiVirus i świętej pamięci - Error rozszerzył uśmiech - Blueberry, wsadzili mnie do AntyPróżni kilkanaście lat temu. Było to dokładnie dwa dni po tym gdy ty... Pierwszy raz otworzyłeś oczy... Jako kwiat? To nie był przypadek. Nie powątpiewałeś kiedyś w to, że kwiaty dobrze przyjmują determinację? Jeśli tak, to miałeś rację... Gdyż wcale nie przyjmują jej za dobrze. Po zastrzyku determinacji kwiaty szybko więdną, gubią płatki i o dziwo, zmieniają się w proch. Czy zmieniasz się w proch kiedy Chara zabija cię po pokonaniu Asgore'a? Czy zmieniasz się w proch kiedy po przegranej jako Omega Flowey, Frisk postanawia cię zabić?
Error ponownie się zaśmiał.
- Oczywiście, że nie! Otóż jednemu
z kwiatów na których pozostał twój proch, przekazałem swoją własną duszę. I ty miałeś ją przez następnych kilkanaście lat. I gdyby nie to wydarzenie, teraz nie byłoby nas tutaj.
Asriel był zszokowany. Nawet jeżeli mógłby teraz mówić nie zrobiłby tego. Przez znaczną większość jego życia był... Errorem... On był Errorem. Nie posiadał uczuć, bo... Cóż. Najprawdopodobniej dlatego, że Error też ich nie posiada.
- Kiedy Gaster kilka miesięcy temu podarował ci ludzkie dusze, - kontynuował Error - mogłem odzyskać swoją własność. Virus przyszedł do ciebie gdy spałeś i wyrwał z ciebie moją duszę. Przez następnych kilka dni strasznie bolał cię brzuch, prawda?
To była prawda. Rano Asriel obudził się z ogromnym bólem brzucha. Nic nie mógł zjeść ani wypić przez dobrych kilka dni.
- Cóż... - Error westchnął - pewnie zastanawiasz się jak przeżyłeś swoje samobójstwo w Hotlandzie... Otóż Alphys dała temu kwiatkowi trochę determinacji. Odłożyła go po bezowocnym eksperymencie. Zwiędłby gdyby nie moja dusza. A pozostałe kwiaty u których stwierdzono dobre przyjęcie determinacji? Virus podmienił je na inne, bez determinacji. Myślisz też pewnie... Jak żyłem bez duszy? W pewnym sensie nie żyłem. Byłem w stanie hibernacji. Virus upozorował swoją śmierć po czym przybrał moją formę na kilka lat. Był dobrym sojusznikiem. Niestety wasz kolega, AntiVirus zabił go. No i przypłacił to życiem... Myślisz sobie pewnie... Po co to wszystko? Skoro udało mi się, to co teraz? Cóż... Chciałbym odwdzięczyć ci się za ogromną przysługę. W końcu gdyby nie ty, nic z tych rzeczy by mi się nie udało. Co to za przysługa? Otóż pozwolę ci się zemścić. Na szczęście nie będzie to ostatnia zemsta jaką ci umożliwiam. Teraz zemścisz się na kimś tu, na Powierzchni. Zemścisz się na dziesięciu osobach, które zabiły ciebie, spełniającego ostatnie życzenie swojej przybranej siostry. Wchłoniesz ich dusze i będziesz praktycznie niepokonany. Nikt nie będzie nawet śmiał z ciebie zadrwić lub ci się przeciwstawić. Będziesz najpotężniejszą istotą jaką widział świat. A kierować tobą będę ja... Prawowity władca wszystkich światów. Gdy już je zdobędziemy, oddam ci twój świat do rozporządzania. Będziesz mógł go... Odbudować. Z mocą jaką posiądziemy, wytworzysz nowe krainy i istoty. Będziesz w stanie manipulować rzeczywistością. Zabijać i odradzać... Jednakże teraz... Pora na zemstę. Z mocą siedmiu ludzkich dusz... Pokonasz tych ludzi niczym jakieś wstrętne muchy. Jeden ruch twojego miecza i zostanie z nich tylko moc. Twoja i tylko twoja moc... Error pokierował Asrielem w stronę wyjścia z pomieszczenia. Blask słońca oślepił ich, a ciepły wiatr musnął delikatnie brudne futro Asriela. Skierowali się w stronę pobliskiej wioski. Kiedy dotarli pod drzwi pierwszego domu, Error powiedział:
- Jestem dumny, że mogę pomóc ci w mszczeniu się na ludziach, którzy niegdyś zruinowali ci życie...
Asriel wyważył drzwi do domu. Zastał tam jakiegoś męszczyznę strugającego patyk.
- Czego chcesz potworze? - zapytał wystraszony po czym sięgnął po swój topór na szafce obok. Nie zdążył go nawet dotknąć, gdy został przecięty przez Chaos Saber. Jego dusza zamiast się rozpaść została jakby wessana w ciało Asriela. Poczuł jak energia tego człowieka przepływa przez niego i staje się coraz silniejszy. Kolejnych ludzi mordowal równie łatwo. Asriel okropnie cierpiał patrząc na ich śmierć jednak musiał to widzieć. Error nie pozwalał mu na zamknięcie oczu. Kiedy dziesiąty człowiek padł ofiarą Chaos Sabera, a jego dusza została wchłonięta, Error powiedział do Asriela:
- Bardzo dobrze... Wybacz mi za to co się teraz stanie. Niestety nie mam jak tego powstrzymać.
Asriel nie wiedział o co chodziło Errorowi jednak niemal od razu się o tym przekonał. Dostał mdłości, upadł na ziemię, ale podparł się rękami. Zobaczył Errora spoglądającego na niego z góry. Zwymiotował. Nagle jego futro zaczęło mu wypadać. W końcu nie miał już na sobie ani włosa. Było mu bardzo gorąco mimo tego, że całe futro już mu wypadło i nic już go nie grzało. Jego odsłonięta skóra zaczęła się marszczyć i drzeć, a spod niej zaczęła masowo wypływać krew. Asriel zaczął się trząść. Czuł jak jego kości pękają a mięśnie się rwą. Jego oczy przestały funkcjonować. Nie widział już nic. Nic nie słyszał. Nic nie czuł. Ból całkowicie ustał.
Nagle otworzył oczy. Siedział na ławce w Waterfallu. Obok niego siedziała Betty. Spojrzała mu w oczy.
- Jak to jest być bogiem, Asriel?
Nie mógł jej odpowiedzieć. Patrzyła mu w oczy jakby chciała w nich coś znaleźć.
Miałeś rację. To naprawdę ona.

Asriel ponownie otworzył oczy. Był na łożu ze złotych kwiatów. Jego ciało było nienaruszone. Rozejrzał się. Obok niego stał Error.
- Gratuluję. Udało ci się Asriel. Stałeś się najpotężniejszą istotą tego świata.
_______________________________
Co tam? Chce ktoś kolejny rozdział maratonu? No? Pewnie nie ale ch♡j
i tak wrzucę, bo nie mam nic do roboty.

B0i!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top