UnderFÅÎĻ I (Rozdział XXXVIII)
Hej, pamiętajcie żeby przeczytać rozdział XXXVII przed tym, bo jest on wyświetlany nie po kolei!
__________________________
Asriel upadł na jałową ziemię. Poczuł jak jakiś pył opada na jego futro. Pod jego stopami również taki wyczuwał. Musiał teraz znaleźć Charę i się jej pozbyć. Podniósł się i zaczął iść w kierunku, który podpowiedziała mu intuicja. Asriel wyczuwał dziwną energię wokół niego. Zrobiło mu się słabo.
Ona tu jest.
Nie pozwól.
Cierpienia.
Asriela zaczęła boleć głowa. Usłyszał pojedyncze słowa wypowiadane dziwnie znajomym głosem.
Zniszczyłeś.
Nie.
Ona.
Ból głowy stawał się nie do zniesienia. Asriel złapał się za głowę po czym osunął się na ziemię. Usłyszał jeszcze kilka słów po czym jego ból głowy ustał.
Chara otworzyła oczy w kompletnej ciemności. Do płuc wpadało jej gorące, jaskiniowe powietrze. Nie mogła wstać. Twarda ziemia wbijała jej się w plecy. Po chwili zaczęła słyszeć jakiś powtarzający się stukot. Dziewczyna ujrzała znajomą sylwetkę wyłaniającą się z mroku.
- Azzy? - Chara powoli usiadła i oparła się łokciami o ziemię. Z ciemności wyłonił się właśnie Asriel. W oczach miał dziwny, fioletowy blask. Chłopak spoglądał na nią wręcz nienawistnym spojrzeniem. W ręku trzymał swój Chaos Saber. Chara odruchowo sięgneła po swój-
- ...ŅÓŻ?
Chara zorientowała się, że jej kieszeń jest pusta. Zobaczyła jak Asriel wyjmuje jej nóż, mieniący się szkarłatnym blaskiem wśród panującej wokół ciemności. Blask ten padając na twarz Asriela i mieszając się ze złowrogim fioletem sprawiał, że ta wyglądała jeszcze mroczniej niż przedtem.
- A-Azzy, skąd-
Nagle, Chara poczuła silne pieczenie, a później niemożliwy do opisania ból w prawej nodze. Asriel z niesamowitą siłą cisnął w jej udo jej własnym nożem.
Na ziemię wylało się pełno krwi. Chara powoli zaczęła tracić czucie w nodze. Obraz w jej oczach zaczął się rozmazywać. Asriel podszedł do niej, złapał ją za głowę i rzucił o ziemię po czym przyłożył jej swoje ostrze do gardła.
- ŅĪĞĐÝ Çİ ÑĮĖ ŽÅĻËŻĂŁØ, PŔÃWĐĀ? - Asriel powoli zaczął nacinać swoim mieczem skórę na szyi dziewczyny.
Był blisko. Chara czuła jego ciepły oddech na twarzy. Delikatnie zbliżyła się do niego. Poczuła jak Chaos Saber przebija się przez kolejne warstwy jej skóry. Asriel zdawał się zupełnie nie zwracać uwagi na zmniejszającą się odległość między nim a dziewczyną. Chara nie mogła oddychać. Dotknęła ust Asriela swoimi. Nie mogła nawet dojrzeć jego twarzy. Powoli oddaliła się od ust chłopaka. Zaczęła spadać. Mrok który ją otaczał jeszcze bardziej pociemniał. Zaczęła słyszeć głosy, których nie była w stanie rozpoznać. Po chwili upadła na coś miękkiego. Cały ból jaki czuła wcześniej nagle zniknął. Dziewczyna podniosła się i rozejrzała po okolicy. Siedziała na dobrze jej znanym łożu ze złotych kwiatów. Usłyszała znajomą melodię grająca gdzieś poza jej polem widzenia. Z góry przez wielką dziurę padało na nią silne światło słoneczne.
Zaczęła iść w kierunku dźwięku. Zobaczyła, że za skałą ktoś siedzi trzyma coś złotego. Podeszła bliżej i ze zdumieniem stwierdziła, że był to Asriel nakręcający pozytywkę
w złotym medalionie o kształcie serca
z wyrytym napisem: Najlepsi Przyjaciele Na Zawsze.
- A-Azzy? - Chara nieśmiało podeszła do chłopca, który wydawał się o wiele młodszy niż przedtem.
Asriel zdziwiony podniósł głowę i rozejrzał się jakby coś usłyszał, ale chyba nic nie zobaczył, bo wrócił do nakręcania pozytywki jakby nic się nie stało.
- Asriel! - Chara podbiegła bliżej - Słyszysz mnie?
Chłopak niewzruszony nadal nakręcał pozytywkę. Po chwili puścił "kręcidełko", jak je nazywał po czym ze środka medalionu ponownie wydobyła się znana melodia. Chara usiadła obok niego i próbowała położyć rękę na jego ramieniu jednak gdy już miała go dotknąć przeniknęła ona przez jego ciało, a Asriel spojrzał na Charę. Jego oczy nagle nabrały fioletowego blasku, a on sam jakby urósł.
- Å WĪĘČ WÇÏĄŻ ŻÝJĖŞŽ... - chłopak chwycił dziewczynę za ramię i rzucił nią o ziemię.
"Co się dzieje...", pomyślała Chara i zaczęła uciekać. Niemal od razu wpadła na wysoką, ciemną postać.
- Wítaj, Chåro... - zaczęła - wýgląda ņa to, że třafiłãś na sāmą grañicę swøjej deteŕminacjį...
Dziewczyna upadła na trawę, a rosa z niej osiadła jej na ubraniach.
- Wýglądasz na zäkłopotaną... - postać pochyliła się nad Charą i spojrzała głęboko w oczy. - pozwól, żė wyjăśnię ci o co mî chodzi... - postać wyprostowała się i zaczęła krążyć wokół czerwonookiej - nie wiem, čzy jesteś tegő świadoma, ale lùdzka dusza, w twoim pŕzypadku jest to dusza determinacji, nie ma nieskończonej mocý... Đlatego właśnie Ludzie umieråją. Dusze Pōtworów mają... Dłuższą żywoťność. Ich mőc jest jednak nieco słåbsza. Tak czy siák... Moc țwojej duszy pôwoli się kończy. Dlatėgo się tu žnalazłaś. Innými słowy... ŪMĮÊŔÂŞŽ.
Chara nie wierzyła w to co słyszała.
- J-Jak to?... Ja nie mogę... - Dziewczyna złapała się za głowę i zaczęła płakać.
- Uspökój się... Ješzcze niē wszystko stŕacone... Møżemy zawrzeć pewiėn układ...
Chara ze łzami w oczach spojrzała na postać, w której ciemnych oczach dostrzegła swoje odbicie.
Asriel otworzył oczy w ciemności. Chłodny powiew zmierzwił jego śnieżnobiałe futro. Zobaczył kogoś w oddali. Zaczął iść w jego kierunku, a jego kroki głośno rozbrzmiewały w mroku. Osobą którą widział był sam Error. Obwiązany na całym ciele dziwną, czarną nicią. Jego oczy były wpatrzone gdzieś w przestrzeń, a on sam wisiał nad ziemią na owej nici.
- Więc ty też tu jesteś, huh? - zapytał czarny szkielet nadal wpatrując się w dal.
- Co to za miejsce? - Asriel spojrzał na Errora - No i co ci się stało?
Error wymusił śmiech po czym zakaszlał głośno.
- Stało mi się... Dokładnie to samo co tobie.
Asriel przełknął ślinę patrząc jak nić coraz ciaśniej oplata ciało szkieleta.
- A co do miejsca to... Nie mam pojęcia. Może to piekło- ARGHH!!
Error krzyknął, ponieważ czarna nić wrzynała się głębiej w jego ciało z którego wydostały się pojedyncze krople krwi.
- C-Co się dzieje? - spytał Asriel przerażony.
Error syknął z bólu i przez zaciśnięte zęby powiedział:
- A-Asriel...
Chłopak spojrzał na niego zaniepokojony.
- Spójrz... - Error ponownie zakaszlał - Asriel, spórz na swoją... Rękę.
Nić jeszcze mocniej zacisnęła się na ciele Errora. Asriel odwrócił od niego wzrok i spojrzał na swoją prawą rękę. Jego palec oplatała krótka, cienka, czarna nić. Ledwo mógł ją dojrzeć wśród swojego białego futra, ale był przekonany, że tam była. Spojrzał na Errora.
- Jest jakiś sposób na wydostanie się stąd? - zapytał.
Error ponownie wymusił śmiech i wykrztusił:
- Pró... Próbowałem... Uwierz mi Asriel.
- Raz ci uwierzyłem i jestem teraz tutaj - Asriel skulił się i oparł brodę na kolanach. - Dlaczego tu jesteśmy?
Error po chwili milczenia odpowiedział:
- Nie wiem, mogę się jedynie domyślać. Ale wiesz co? - Error przerwał i kaszlnął - nie jest tu aż tak źle...
Asriel spojrzał na niego jak na dziwaka. Po chwili jednak zreflektował się i powiedział:
- To prawda... Nie jestem w stanie znaleźć żadnych... Negatywnych uczuć odkąd tutaj jestem. Dzieje się tu coś dziwnego.
Gaster szedł w kierunku z którego usłyszał krzyk.
- Chara! - zawołał - Jesteś tu?
Nikt nie odpowiedział.
"Mam nadzieję, że żyje...", pomyślał naukowiec.
Po kilku minutach marszu Gaster znalazł na ziemi nieprzytomną Charę.
- Chara, słyszysz mnie? - Gaster uklęknął przy dziewczynie. Przyłożył jej dwa palce do szyi.
"Żyje.", stwierdził naukowiec.
Zabrał palce z szyi Chary i zobaczył, że są ubrudzone krwią. Gaster zszokowany szybko spojrzał na szyję dziewczyny. Pod brodą miała dosyć głębokie zacięcie z którego wypływały pojedyncze kropelki krwi. Gaster wyjął z kieszeni chusteczkę i przyłożył ją do jej szyi aby zatamować krwawienie. Zobaczył, że z oka Chary wypłynęła pojedyncza łza, która powoli spłynęła po jej policzku i spadła na twardą ziemię wsiąkając w nią. Bardzo go zdziwiło to osobliwe zjawisko. Nigdy wcześniej nie widział, żeby komuś nieprzytomnemu bądź śpiącemu wypływały łzy z oczu. Naukowiec wstał i rozejrzał się. W oddali zobaczył dwie osoby idące w jego kierunku. Gdy wystarczająco zbliżyły się do niego spostrzegł, że jeden z nich to sam Asgore. Druga osoba była od niego o wiele niższa.
- Witaj, Gasterze - powiedział król - gdzie jest reszta? Widzieliśmy więcej osób zanim ten mrok tutaj-
Asgore przerwał, bo zobaczył ciało Chary leżące na ziemi z zakrwawioną chusteczką na jej szyi.
- Co się jej stało, Gasterze? Czy ona...
- Spokojnie Wasza Wysokość, jestem pewien, że ona żyje... - zapewnił naukowiec.
- Możesz jej jakoś pomóc? - zapytał król.
- Ja nie, ale może ty coś masz, Vinatriusie? - zwrócił się Gaster do lekarza towarzyszącego królowi posyłając mu wymowne spojrzenie.
- Powinienem mieć Twoją maść, Gasterze... Mam ją... w tej kieszeni - Vinatrius wyciągnął z kieszeni płaszcza białą tubkę, odsunął brudą chusteczkę i obejrzał ranę.
- Rana jest bardzo głęboka, jak możesz zauważyć - powiedział Gaster obserwując działania Vinatriusa.
- To prawda - przyznał doktor. - Była ona najpewniej zadana ostrym narzędziem bądź bronią... Dziewczyna ma delikatnie uszkodzoną tętnicę - Vinatrius zakaszlał po czym wycisnął z tubki błękitną, przejrzystą maź i wsmarował ją w ranę na szyi Chary - Nawet z użyciem tej maści rana będzie się goiła co najmniej tydzień - dodał.
- Ale ona przeżyje? - zapytał zaniepokojony Asgore.
- Przeżyje - zapewnił Vinatrius, a Gaster pokiwał głową.
Asgore wyraźnie się uspokoił i odetchnął z ulgą.
- To co robimy teraz? - zapytał Vinatrius.
- Myślę, że dwie osoby powinny znaleźć Sansa, Betty i Asriela... Uważając na... Wrogów. Jeden z nas powinien pilnować Chary, aby jej rana goiła się bez przeszkód, żeby migła wrócić i pomóc nam w tych niepewnych czasach.
- Ja zostanę przy mojej córce - zadeklarował Asgore.
- W takim razie ja z Gasterem pójdziemy poszukać reszty. Chodź G.
- Powodzenia, Wasza Wysokość - Gaster ukłonił się przed królem i poszedł za Vinatriusem.
Gorące powietrze wpadało do płuc naukowca i doktora idących po twardej ziemi w ciemności. Vinatrius zakaszlał.
- A więc... Jak się tu znalazłeś, AntiVirusie?
Doktor zdjął maseczkę i uśmiechnął się delikatnie.
- Zrobiłem kopie zapasową samego siebie przed konfrontacją z Virusem - AntiVirus zakaszlał ponownie.
- Wszystko w porządku? - spytał Gaster. - ciągle kaszlesz...
- Nie wiem... - odpowiedział AntiVirus - to przez to powietrze... Duszno mi.
- To może chodzić o coś z kopiowaniem... - zauważył Gaster.
- Możliwe. Virus mógł zakłócić kopiowanie, kiedy przebywałeś w jego okolicy... Zobacz! Czy to nie... - AntiVirus i Gaster zatrzymali się.
- Sans! - krzyknął Gaster.
Osoba w oddali odwróciła się i zaczęła biec w ich kierunku.
- Dobrze, że jes- AntiVirus! Ty żyjesz!
Szkielet w stroju lekarza uśmiechnął się.
- Zrobił sobię kopię zapasową! - roześmiał się Gaster.
Sans usłyszawszy to parsknął śmiechem.
- Dobry jesteś... Ah... - Sans otarł łzę - Chodźcie za mną.
Gaster i AntiVirus podążyli za Sansem. Po chwili dotarli do nieco jaśniejszego miejsca oświetlonego przez lampę wystającą ze ściany bunkra o którą siedziały oparte Undyne i Betty.
- Dobrze, że jesteście - przywitała się Undyne - Chara i Asriel gdzieś zniknęli.
- Chara jest z Asgorem, jakiś kilometr - powiedział Gaster stąd. Jest trochę ranna, ale AntiVirus ją opatrzył. Asgore został aby się nią opiekować.
- No to chodźmy - powiedziała Undyne.
- Ja zostanę - Gaster usiadł na twardej ziemi opierając się o rozgrzany metal. - muszę odpocząć. Idźcie.
- Dobra - Undyne poszła za Sansem w ciemność, a wraz z nimi poszli AntiVirus i Betty.
___________________________
Hej! To był pierwszy rozdział z takiego mini-maratonj sylwestrowego. Już teraz gdy to czytasz powinien być opublikowany kolejny! B0i!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top